U mnie przygoda z paleniem również zakończyła się solidnym laniem. Zaczęłam popalac w wieku 12 lat. Szło mi bardzo dobrze przez jakieś dwa miesiące, aż mnie i koleżanki przyłapała nauczycielka, co skończyło się telefonem do rodziców. Po powrocie w domu była już mama, która zarekwirowala mi papierosy i zapalniczkę i powiedziała, że zostanę za to surowo ukarana jak wróci tata wieczorem. Tego wieczoru starałam się być grzeczna i pomagać we wszystkim, dość szybko się umyłam i położyłam udając, że już śpię i może zapowiadana kara mnie ominie. Nic z tego. Tata wrócił z pracy i po kilku minutach wszedł do mojego pokoju i powiedział, że mam przyjść do kuchni takim tonem, że poszłam tam na ugiętych nogach. W kuchni od stołu było odsunięte jedno z krzeseł a na stole leżał pas złożony na pół. Tata wyjaśnił, że palenia nie będzie tolerował, po czym wziął pasek, kazał mi podejść do stołu, oprzeć się łokciami i podciągnąć koszule tak, żeby odsłonić tylek. Majtek na szczęście nie musiałam ściągać. Pod nos podłożył mi zabrane wcześniej papierosy, żebym widziała za co obrywam, i zaczęło się lanie. Świst, trzask, łzy i ogromny szok - ale tylko po pierwszym pasie, bo po każdym następnym były jeszcze krzyki i piski, które same wydobywały się z gardła. Dostałam 15 pasów podzielone na trzy etapy, bo nie mogąc wytrzymać bólu prostowałam się i tata nakazywał poprawę pozycji. Po ostatnim pasie mogłam wstać, ale nie był to koniec kary. Musiałam jeszcze własnoręcznie połamać moje papierosy i wyrzucać do śmieci. Dopiero potem mogłam pójść spać, chociaż o spaniu nie było mowy. Tylek był cały bordowy, opuchnięty, pulsował i do tego bolał, piekł i szczypał. Siniaki miałam dobry tydzień. Takie tłumaczenie przez tylek okazało się skuteczne w moim przypadku. Nigdy więcej już nie paliłam i nie pale. Czasami z rodzicami wspominamy to lanie i żartujemy o nim, chociaż rodzice przyznali kiedys, że strasznie mocno wtedy dostałam. Tak właśnie wyglądała moja kara za palenie