Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mariola36

Zarejestrowani
  • Zawartość

    111
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Mariola36


  1. Przed chwilą, Skb napisał:

    Bo ma cię cały czas i bez proszenia z jego strony spełniasz jego potrzeby i zachcianki. 

    Hmm. Twoja odpowiedź skłoniła mnie do pewnego przemyślenia. Ze nie powinnam zwracać uwagi na to mojemu partnerowi. Gdzie on tego syna nie ma na codzień. ( chodzi tylko o jego poczucie winy, które na mnie się odbija ) 

    Potrzeby tak. Zachcianki nie. Bankomatem nie jestem. 😉


  2. 1 minutę temu, Bimba napisał:

    Dokładnie, nie znasz się.

     

    Ale po co te nerwy. 🙂

    Temat jest zupełnie inny. 

    Uważam, że mój zwiazek" kwalifikuje się do profesjonalnej porady psychoterapeutycznej. 

    Nie znam, żadnego związku w ktorym od początku byłoby idealnie. Jesli chodzi o dzieci. Lata pracy, cierpliwości. W sumie dzieci są dziećmi tylko raz...I nic tego nie zwróci. 

    Jak juz bede tak na 100% nieszczesliwa. Wtedy odejdę...Ale w głębi serca wierzę, że to wszystko się ułoży. Nie mam ochoty na kolejne rozstanie, poznawanie kogoś od nowa...I ten sam schemat. 

    My mamy po 1 dziecku. Moja znajoma miala 3. Jej facet tez 3 😳 a potem mieli 1 wspolne. Wiec 7 dzieci na raz jak przyjezdzalo. To istny sajgon. Ale tam był szacunek i duzo miłości. Ona traktowala jego dzieci jak własne. Nie było zazdrosci, zawiści. Itd. Wiec da się....

     


  3. Przed chwilą, Skb napisał:

    A może powinnaś powiedzieć weź syna do siebie i pokaż mu jak należy żyć... A nie zwalać wszystko na matkę. 

    Oczywiście,  że tak powiedziałam. Także to, że to on go zostawił ! I moze miec pretensje tylko do siebie. 

    On ma nadzieję,  że jak syn będzie starszy to przeprowadzi się do Niemiec i z nim zamieszka. 


  4. 1 minutę temu, Skb napisał:

    Przecież na zachodzie nie ma sieciówek i wszyscy ubierają się w markowe rzeczy... 7 latek to nastolatek???

    Chodziło o komentarz mojego faceta, czułam sie winna , że kupuję fajne ciuchy dziecku. 

    Kiedys do mnie mowi, ze mu żal synka bo w Polsce nie ma swojego pokoju. Ze matka jego nieogarnieta. A ja mowie. To moze jej powiedz, zeby sie ogarnela. Ze pokoj dla dziecka jest wazny. Sama dzielilam pokoj z rodzenstwem. Wiem jak jest. 

    To o jeezu. Jaka awantura. Jak ja wogole moglam tak powiedziec. 


  5. 3 minuty temu, Bimba napisał:

    I dlatego za wszelaką cenę bedziesz te rodzinę robiła na siłę z kimś kto tego nie chce, kto cię nie szanuje?

    Sto razy wolałabym być sama z dzieckiem i żyć spokojnie niż się szarpać w takim poniżającym układzie.

    Bo to jest chory układ, nie żaden związek czy rodzina.

    Zobacze co sie bedzie działo. Jak jego syn przyjedzie teraz na wakacje...

    I wtedy zdecyduje, czy chce w tym dalej tkwić czy nie...na ta chwile 80% na nie.


  6. 47 minut temu, Skb napisał:

    Czy możecie usiąść jak dorośli ludzi, porozmawiać i przynajmniej spróbować rozwiązać problem? Dopóki będziesz miała w głowie nienawiść i niechęć do jego dziecka, to nie posuniesz się ani o krok w "tworzeniu związku". Czy myślisz, że jego syn jest rośliną i nie widzi co się wokół niego dzieje? Czy jego ojciec tego nie widzi. Szpanujesz drogimi ...mi by go upokorzyć i poniżyć.

    Jakbym chciala upokarzac jego dziecko. Nie raz mialam do tego okazję...Nie raz moglam mu sprawic przykrosc. Np. bylismy w 3 gdzies tam na wycieczce. Bylo fajnie, duzo atrakcji. Swietnie sie bawilismy. 

    W pewnej chwili moj chlopak mowi. Zadzwonie do synka i pokaze mu gdzie jestesmy. Ja mowie: stop. I co zadzwonisz i powiesz zobacz synek jak tatuś sie swietnie bawi z nami. A on, siedzi w domu przed komputerem u dziadkow bo matka z fagasem gdzies tam. I jedyna rozrywka dla tego dziecka to wyjscie z psem do parku. 

    Wiec nie do konca nienawidze jego dziecko. Takich sytuacji bylo wiele. Jestem dorosła. A to jest tylko dziecko. Problem leży w moim partnerze, ktory nie wie co robic. Sam nie byl w takiej sytuacji nigdy. 


  7. Lecz tu nie chodzi o pieniądze. Tylko o to jak sie w tym wszystkim czuję. 

    Myslę, że dla kazdego ta sytuacja jest trudna. Dla jego syna, ktorego ojciec mieszka daleko. Z ktorym widzi sie 3 razy w roku. Ktory wie, ze ojciec ma nowa kobiete z dzieckiem na dodatek. Ze z nami spedza czas. 

    On czyli moj partner jest pomiedzy mna moim synem a swoim pierworodnym dzieckiem. Probuje to jakos pogodzić...

    Moj syn chyba najbardziej ma na to wszystko wyje....

    No i ja. Niespelniona kobieta. Dla mnie bycie samej z dzieckiem to najwieksza porazka do jakiej sama doprowadzilam. Zawsze marzylam o fajnej rodzinie, 3 dzieci, mąż, domek na obrzezach miasta itd. 

     


  8. 24 minuty temu, Skb napisał:

    Przecież napisała, że jej syn chodzi w butach za 500 zł i bluzce od kogoś tam... Średnio inteligentny nastolatek jest chyba w stanie porównać wartość tych rzeczy... Pewnie czuje się bardzo komfortowo... 

    Moje dziecko tez nie bedzie mialo wiele rzeczy. Bo mnie nie bedzie stać na to. Nie ucze go zazdrosci o to, ze ktos ma wiecej niż on, czy ktoś jest lepszy niż on. Tak mu tlumacze, ze zawsze tak bedzie. I ze powinien się cieszyć z tego co ma. I to doceniać. Ma 7 lat, zna wartość pieniadza. Takze to, ze trzeba pracowac zeby móc coś sobie kupić. 

    A tam jest non stop, tato daj, kup, wyslij. I on to robi. Ok jego sprawa, jego pieniadze. I mowie, kiedys zwróciłam uwagę, że jest bankomatem, ze spełnia kazde zachcianki. Bo mu zal syna. Nie slyszalam nigdy, gdy dzwonil, zeby czegos nie chcial. Jak moj partner jest dzien wypłaty. To jego syn od 6 rano, juz ...la telefonem. Tato kup, tato wyslij. Bo tata dostal wypłatę. 

    To wszystko jest strasznie skomplikowane. W zyciu bym nie pomyslala, ze bede w takiej sytuacji. W takim zyciowym tetrisie. 


  9. 1 minutę temu, Bimba napisał:

    Zaraz chwila!!!

    Mieszkają za granicą, jeśli nie UK to Niemcy.

    Na zachodzie każdy nastolatek ma buty za 100 funtów czy 100 euro, to nie jest żaden szpan tylko norma.

    A skoro partner autorki placi alimenty, wysyła prezenty na które go stać bo nie dość że pracuje to jeszcze nie płaci czynszu za mieszkanie bo ma podobno pracownicze to nie może synowi kupic markowej bluzki czy butów za stówę???

    To jakie prezenty synowi wysyła? Kilo bananów czy jajko niespodziankę?

    Na zachodzie nawet samotną matkę pracująca na byle jakim etacie stać żeby kupić dziecku lepsze buty czy koszulki a faceta który pracuje i wydaje tylko na jedzenie to już nie stać???

    O co tu chodzi?

    Dokladnie. Mieszkamy w Niemczech. W UK tez mieszkalam...

    Tak wysyla mu słodycze. Głównie. Czasem dzwonil do niej i pytal jakich ubran młody  potrzebuje. Raczej to byly ubrania z Primark. 

    I juz sama nie wiem o co tu chodzi. 


  10. 19 minut temu, Skb napisał:

    Przecież napisała, że jej syn chodzi w butach za 500 zł i bluzce od kogoś tam... Średnio inteligentny nastolatek jest chyba w stanie porównać wartość tych rzeczy... Pewnie czuje się bardzo komfortowo... 

    Wiec ma obydwoje rodzicow. Niech mu kupuja. Ja paczek dla syna od ex nie dostaje. 


  11. 33 minuty temu, Skb napisał:

    Nie wiem, może się mylę... Ponieważ nie sprawdzałem tego w praktyce - to znaczy na sobie. 

    W każdym razie nie wyobrażam sobie relacji, żadnej relacji z osobą która otwarcie mówi, że nienawidzi moje dziecko. Dla której moje dziecko jest największym wrogiem i konkurencją... Mając do wyboru iść w taki związek czy być samemu... Zdecydowanie biorę drugą opcję! 

    Zawsze bylam nastawiona przyjaźnie. Na luzie. To moj facet wyzwolił we mnie te skrajne uczucia do jego dziecka. Walczył ze mna. Nic nie moglam powiedziec. Miec swojego zdania. Bo jak to. Przeciez jego synek taki biedny, pokrzywdzony. 

    Przyklad, zwróciłam uwage, zeby nie gral po nocy w gry. Kierowałam się też tym, ze to nie jest dobre dla niego, jego oczu, zdrowia. Potem sluchalam, ze matka jego ma z tym problem. Ze nie ma on kolegow. Ze tylko siedzi w domu. I koledzy sie z niego smieja...

    Eh. 


  12. 9 minut temu, Bimba napisał:

    Grubo się mylisz.

    Większość związków dzieciatych rozwodników  polega właśnie  na tym o czym pisze autorka - ona szuka kogoś kto zastąpi dziecku ojca a jej męża a on szuka darmowej gosposi z opcją seksu.

    Wiec on ojca nie zastąpi. Bo juz ma dla kogo byc ojcem...bo nim jest. Z moim synem maja dobry kontakt. Jako koledzy. Ale czasem wydaje mi się ze moj facet go nienawidzi. Nie rozumiem czemu. Ze wogole jest? Nigdy zle sie do niego nie odezwal. I dbal o niego na swój sposób. Na wakacje przyjezdza jego syn. Zobaczymy co sie bedzie dzialo. Gdy bedzie jakas chora krzywa akcja zawijam manatki. I koncze to. 

     


  13. 7 godzin temu, Bimba napisał:

    Cos mi się tu kupy nie trzyma. 

    Płaci alimenty, kupuje prezenty a ma pretensje ze twoj syn ma ładne ubrania,  drogie buty a jego syn taki biedny, nic nie ma, żyje w kiepskich warunkach w Polsce - to  na co idą te alimenty? Jakiego rodzaju są te prezenty, skoro to nie są ubrania, buty?

    Napisałaś że on nie płaci za mieszkanie, więc chyba stać go na to żeby syn był porządnie ubrany i nie mieszkał na kupie z obcymi ludźmi?

     

     

    Placi alimenty i wysyla paczki. Z ubraniami raz na jakiś czas. Syn mieszka w Polsce. Ojciec w innym kraju. On nie mial pretensji tylko tak jakby żal, zazdrosc nie wiem. Ze ma dziecko z baba, ktora nie kupuje mu takich rzeczy. Nie wiem. Jakimi kategoriami mysli. To jest chore. I tyle 


  14. Dnia 26.05.2021 o 16:04, Mama1994 napisał:

    Witam . Mam problem w małżeństwie.  Ogólnie nie mam koleżanek żebym miała się komu wygadać więc postanowiłam się tu wygadać,  może któraś z Was mi powie co jest grane i co mam dalej robić. Mianowicie chodzi o to , że mąż  od kilku tygodni jakis dziwny się zrobił. Większość czasu siedzi w telefonie,  albo leży oglądając jakieś filmy. Dwa miesiące temu miał wypadek , i ma l4 na 4 miesiące A mimo tego woli jeździć do pracy niż być ze mną w domu i mi pomóc. Mamy 4 dzieci,  ja zajmuje się sama domem. Od kilku tygodni tak jakby się wypaliło coś między nami , nie rozmawia ze mną,  nie wspomnę o tym że mam wrazenie że unika kontaktu ze mną. O sexie już nie wspomnę, jak pytam dlaczego tak się zachowuje to twierdzi że z mojego powodu , że kochać się nie będzie ze mną bo ma zawroty głowy i nie potrafi się skupić na przyjemności ze mną. Jak powiedziałam mu że  przez jego zachowanie mnie i traktowanie mnie zaczynam myśleć że ma kogoś na boku,  to mnie wysmial i stwierdził że nie ma nikogo na boku. Przytulać  się też nie pozwala. Przez sytuację między Nami ostatnio późno zasypiam.  Dziś w nocy położyłam rękę nad jego głowa i go próbowałam przytulić,  to wziął moje ręce zlapal i odepchnal, mnoe to uswiadomilo w tym że nie życzy sobie żeby go dotykać.  Nie wiem co już robić,  bo próba rozmowy kończy się tym że to ja się dziwnie zachowuje , A to jest na odwrót bo to on stał się niedostępny.  Jesteśmy po ślubie 7 lat , i zaczynam się zastanawiać czy faktycznie nie znudziłam się mu , proponował mi trójkąt z kobieta A jak się nie zgodzilam to zaproponowal z facetem , na to też się nie zgodzilam,  i od tamtej rozmowy stał się dla mnie taki jak opisalam wyżej. Raz mi też powiedział po kłótni że gdybyśmy nie mieli dzieci to już dawno by mnie zostawił. Na prawdę nie wiem co robić,  często myślę o rozstaniu ale mam nadzieję że w końcu będzie normalnie,  tylko mam dość czekania aż to on teraz zrobi krok żeby się pogodzić. 

    Nie będzie normalnie, ma kogos lub pisze z lafiryndami. Faceci to jednak swinie 😖 


  15. Dnia 24.04.2021 o 13:43, Katssu123 napisał:

    Opiszę po krótce moją sytuację, chociaż prawda jest taka, że krótko tego się nie da zrobić. Na wstępie zaznaczę, że rozstałam się z mężem. Czuje do tego człowieka wyłącznie nienawiść, jednak w tej chwili to wszystko jest jeszcze na tyle świeże, że potrzebuję spojrzenia innych, "obcych" osób na mój problem. Taka psychoterapia...

    Sytuacja przedstawia się następująco - byłam z moim mężem od 16 roku życia, w tej chwili mam 28 lat. Po 8 latach wzięliśmy ślub. Od 2019 roku staraliśmy się o dziecko, udało się po roku starań, badań i jeżdżenia po lekarzach. O ciąży dowiedziałam się w czerwcu 2020 roku, natomiast relacja między nami zaczęła psuć się dwa miesiące wcześniej, czego ja nie zauważałam. Wszystko zrzucałam na stres związany z przedłużającym się oczekiwaniem na dziecko. Na początku tego kryzysu nie działo się jeszcze nic nadzwyczajnego, zwykłe sprzeczki małżeńskie. Czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie gdy mąż nie ucieszył się na wiadomość o ciąży. Był wręcz obrażony, że go obudziłam. Wstał i pojechał do rodziców. Myślałam, że to może szok, nie wiedział jak zareagować... Ciąża okazała się być od początku zagrożona, musiałam przez 5 tygodni leżeć. Nie wychodziłam przez ten czas z mieszkania za wyjątkiem wizyty u lekarza. Mąż nalegał aby nikomu nie mówić o ciąży, bo nie wiadomo jak może się to zakończyć itp. Teraz wiem, że po prostu było mu to na rękę. Stopniowo bardzo się ode mnie oddalał, przestał nosić obrączkę, nie pytał o samopoczucie, nie rozmawiał, nie przytulał. Doszło do momentu, gdy nie chciał mnie dotknąć, pocałować. Po pracy "uciekał" do rodziców, do garażu, do drugiej pracy. Najgorsze były wieczory, kiedy wychodził na kilkugodzinne spacery z psem, ponieważ jak twierdził musiał odreagować stres w pracy. Zaślepiona miłością, ciążą i ogólną sytuacją życiową nie widziałam tego wszystkiego. W czasie tych spacerów dziwnym trafem nie odbierał moich telefonów. Po powrocie do domu oglądał do rana TV w innym pokoju, a gdy już pojawił się w sypialni nie mógł spać całymi nocami. Tak jak mówię, byłam zakochana i zaślepiona wizją macierzyństwa - wszystko zasłaniałam stresem związanym z faktem pojawienia się w niedługiej przyszłości dziecka. Mąż przestał interesować się moimi wizytami u lekarza, nigdy nie był w stanie wziąć urlopu w pracy, do 8 miesiąca ciąży jeździłam sama do lekarza prawie 100km w jedną stronę. Bardzo się zmienił, zaczął popijać alkohol w dużych ilościach. W koszu na śmieci, kotłowni, garażu znajdowałam spore ilości puszek i butelek. Zaczął palić papierosy. Teraz, kiedy to piszę sama dziwię się swojej "głupocie"... Tak bardzo bałam się samotności, że wypierałam to wszystko, myślałam, że jest ok i problem sam się rozwiąże. Pod koniec października powiedział mi, że nic do mnie nie czuje i nie chce ze mną być. Płakałam, błagałam... Po 2 tygodniach walki stwierdził, że muszę się wyprowadzić (mieszkanie było jego rodziców). Po tygodniu stwierdził, że przeprasza, że się zmieni. Omamiona wizją normalności wróciłam. Wtedy też dowiedziałam się, że od kwietnia do listopada pisał z "koleżanką". Spotykał się z nią na spacerach z psem, nawiązała się między nimi więź emocjonalna, stwierdził, że się zauroczył, ale fizycznie mnie nie zdradził. Było ciężko, bardzo ciężko, ale głupia ja postanowiłam wrócić dla dobra dziecka. Przez tydzień było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Starał się. Ja jednak wpadłam w trans sprawdzania gdzie jest, z kim jest, co ma w kieszeniach itp. To było dla mnie bardzo upokarzające. Po miesiącu ponownego wspólnego mieszkania nakryłam go jak znowu pisał z tą dziewczyną. Pisał do niej "kotku, kochanie", a mnie znowu nie chciał przytulić. Do porodu został miesiąc. Bałam się, wstydziłam zostać sama z dzieckiem. Przeprosił, wybaczyłam... Bardzo szybko się denerwował, przeklinał w moim kierunku, padały wyzwiska. Dwa tygodnie po porodzie stwierdził, że jednak nie chce ze mną być i żebym wyprowadziła się z synem do moich rodziców. Tak bardzo mnie omamił, że obiecałam mu, że nikt nie dowie się, że kogoś miał/ma. Miałam mówić, że po prostu się nie dogadywaliśmy. Po czterech dniach stwierdził, że jednak pomyśli co dalej więc czekałam. Przyjeżdżał do syna, prawił komplementy. Po miesiącu jednak uznał, że do mnie nic nie czuje i z tą koleżanką też już go nic nie łączy, ale chce być sam. To była sekunda, kiedy przejrzałam na oczy. Dotarło do mnie jak toksycznym, chorym psychicznie jest człowiekiem. Nie chce mieć z nim już nic wspólnego, dla mnie jako człowiek już nie istnieje. Jest ojcem mojego syna, bo tatą nazwać go nie mogę. Nie dość, że w ciąży miał gdzieś mnie to nie interesował się wyprawką, wózkiem, fotelikiem, urządzeniem pokoju dla dziecka... niczym. Na wszystko musiałam naciskać. Zniszczył mi ostatni rok mojego życia, zniszczył mi okres ciąży, który wcale nie był dla mnie "magiczny". Teraz nie pozwolę żeby zniszczył życie mojemu dziecku. Żerował na mojej nieśmiałości, niskim poczuciu własnej wartości, ale koniec. Skończyło się. Marzę teraz o normalności, zapisałam się na terapię. Nie chcę mieć już nic z nim wspólnego jako z człowiekiem, jednak nie chcę łamać prawa i ograniczać mu kontaktów z dzieckiem. O ile oczywiście będzie do nich dążył, bo aktualnie zatrzymał się na pytaniu "jak mały?" oraz jednej próbie zabrania go do siebie w niedzielę na kilka godzin. Nie dorósł do bycia mężem, nie dorósł do bycia ojcem, ale ja nareszcie dorosłam do tego żeby odejść i zacząć życie od nowa. Zrobię wszystko żeby mój syn był szczęśliwy, może kiedyś znajdzie się ktoś kto pokocha mnie i jego? Jest mi bardzo ciężko, ale nareszcie czuję siłę żeby się odciąć od tego chorego związku i nigdy nie pozwolę się już komukolwiek nad sobą znęcać psychicznie. Dlaczego to wszystko piszę? Nie dlatego żeby czytać, że byłam głupia. To wiem. Bardziej potrzebuję wsparcia, może potwierdzenia, że dam radę. Mam wsparcie rodziców, rodzeństwa, ale również teściów, którzy stoją murem po stronie mojej i wnuka. Oczywiście, że się boję, że będę już zawsze sama, ale ten strach nie może spowodować że wrócę do człowieka, który zniszczył mi życie i który zostawił mnie i swojego syna jeszcze zanim się urodził. Teraz już nie mam skrupułów, chcę wyciągnąć od niego wszystko, każdy grosz, który należy się mojemu dziecku. Trzymajcie kciuki żebym miała siłę to wszystko przeżyć. Zbieram się do napisania pozwu rozwodowego, ale muszę zasięgnąć jeszcze porady prawnej. Wiem, że jeszcze mu podziękuję za to, że mnie od siebie uwolnił. Jeżeli ktokolwiek dotrwał do tego momentu, to zwyczajnie dziękuję że poświęciłeś/poświęciłaś swój czas na przeczytanie mojej historii. Napiszcie co sądzicie, czy dobrze postąpiłam... Wam również życzę dużo siły!

    Oczywiście,  że dasz radę. Miałam podobnie, wiem co czujesz. Jedyne co ci mogę poradzić, żebyście nie traktowali dziecka jako kartę przetargową...dziecko nie jest niczemu winne. Przykre, boli po tylu latach bycia razem. Poswiecilas sie dla niego. Nigdy juz nie pozwól mu do siebie wrocic. !! Jak ci beda mowic " ze dla dobra dziecka" nie! 


  16. 51 minut temu, htmlword napisał:

    Hej, 

    3 lata temu bardzo silnie się zakochałam - ro...ało mnie to psychicznie, nic z tego nie wyszło - ja zachowywałam się jak ...ana przy nim, on chyba uznał mnie za wariatkę, no nie ważne. Sęk w tym że ja go nie potrafię wymazać z głowy: świadomie staram się o nim nie myśleć i wiem że to beznadzieja i nie mam z nim kontaktu, nie próbowałam go do niczego zmusić ( szczerze wolałabym się zakochać wtedy w kimś innym) .

    Problemem jest to że ja go tak jakby ciągle widzę : idę po mieście i są te oczy, te włosy, ten chód itd. - tak jakby wyłapuję z tłumu ludzi podobnych do niego, ja tego nie chce, ja mam dość, nie robię tego świadomie albo słyszę jego imię, widzę jego sylwetkę. Jak się zjaram lub napije to już w ogóle psychiatryk- rozmawiam sobie z nim w myślach ( haha- dialog telepatyczny). Ja się czuję jakby ktoś mnie zaczarował bo to nie mija od 3 lat. Nie wiem po cholerę to piszę - zakochiwałam się nie raz i mijało, po rozstaniach też dochodziłam do siebie ( wiadomo chwila załamki itd ale nie k... tyle czasu).

    Chciałabym się uwolnić.

     

     

     

    Ja tak mialam jak moj chlopak zginął w wypadku. Ale ktos kto żyje...zamęczysz się. Zacznij podróżować. Jedz w góry, na rower. Poznasz nowych ludzi i nim się nie obejrzysz...zauważysz, ze jego juz nie ma w twojej glowie. 

×