Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mannex

Zarejestrowani
  • Zawartość

    204
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez mannex

  1. Wiecie, że istnieją całe toksyczne rodziny? Że to nie tylko wasz wybranek, wybranka, ale całe ich rodziny. Wychodzę z założenia, że to rodzina wychowuje, a potem środowisko. Np wasza lady namawia was na zakupy, na to, na tamto, na wyjście, podczas, gdy sama nie śmierdzi groszem, w portfelu ma pusto, a wy sami też kasy nie macie za bardzo o czy, ona wie. I robi to za każdym razem, gdy się spotkacie. Męczy, pieprzy głupoty o swoich marzeniach, co to nie będzie w przyszłości, jak to nie będzie fajnie, jak będzie pracować na lepszej posadzie. A miesiąc za miesiącem płynie ..... Rodzice takich osób są często tacy sami. To oni ich nauczyli żebractwa, zbieractwa, naciągania innych, to oni często decydują o tym, czy ich syn, córka, może się z wami spotykać, bo nadajecie się na dojenie finansowe i psychiczne, czy też nie rokujecie zbyt dobrze i nic z tego nie będzie. Sugeruję obserwację takich osób z bliska. Zamieszkajcie z nimi najlepiej, zmieńcie pracę, choćby na miesiąc, na dwa. To wam się bardziej opłaci i zwróci po stokroć, niż wieloletnie czasem dogadywanie się ze swoją miłością życia i proba zrozumienia, czemu on/ ona jest taki a nie inny. Znam dwie osoby, które dały się złapać w takie sidła. Kogo oni łapią? Z reguły samotników, ludzi zagubionych, jak tych, których znam. Są opiekuńczy, serdeczni, w życiu sobie radzą, tylko brakuje im kogoś bliskiego. I te mendy to wykorzystują. Opisujcie takie przypadki. Możecie wrzucać pod tym postem. Takich gnoi można niszczyć i należy to robić. I się wzajemnie przed takimi ludźmi ostrzegać. Chętnie popiszę na PM. Zapraszam.
  2. Nie jesteśmy oboje katolikami, on jest jakiejś innej religii niż katolicka. Rok temu wrócił ode mnie na wigilię do rodziców, dosłownie spędzili razem może godzinę, a potem do późnej nocy pojechał na imprezę do znajomych. Ale to miał być ostatni raz. Chcę spędzać takie dni, święta, nowy rok z nim, dlatego gdy teraz będzie chciał się znów zmyć, to każę mu zabrać rzeczy w ogóle. A jak wt spędzacie takie dni? Pytam szczególnie tych, którzy nie są jakoś religijni. Ostatnio były moje urodziny. Cały dzień nie pamiętał. Przypomniał sobie dopiero wieczorem, złożył beznadziejne życzenia, wiecie, takie jakie się składa komuś od odczepne. Zero serca, uczucia. Nie pamięta o naszych miesięcznicach. W seksie natomiast jest, jak często mówi, aseksualny; mało kiedy ma ochotę, a gdy już coś się dzieje, to jest szybki onanizm i do widzenia, i to ja go pieszczę, bo lubię, ale bez jaj. Zaczyna mnie to wszystko wqrwiać. Do tego mieszka u mnie, nie rozmawialiśmy jeszcze o opłatach. natomiast on ciągle mówi co sobie kupi za 1 wypłatę i kolejne /ma dobrą pracę od niedawna/. Wiecie, była nadzieja, że on się zmieni, gdy zaczniemy mieszkać razem, że ja się zmienię, tzn moje oczekiwania wobec niego, ale widzę, że one nie były jakieś wygórowane. Tylko z nim jest coś mocno nie tak i jednak mi jego charakter, wychowanie, a raczej jego brak, brak taktu, dobrych manier, mocno przeszkadza. Ostatnio mnie wkurzył, gdy powiedział pod moim adresem, że trzeba było nie marnować czasu na związek z X mój ostatni, tylko uczyć się tego i tego, to dziś byłaby super praca, itd. A w ogóle jakby nie docenia, że nie miałby tej pracy, gdyby nie moja oferta zamieszkania razem i póki co darmowy nocleg, często i inne rzeczy, jak jedzenie, środki higieny, czy czystości. Ludzie, jakie matki rodzą takich imbecyli? To typ z gatunku, co nie potrafi nic zrobić, byle sprawa i leci do mamusi, wydzwania do niej lub do tatusia, a byle jakie niepowodzenie i wpada w furię, złość, byle co, wiecie, ktoś mu zajedzie drogę, najedzie na krawężnik przez nieuwagę, coś mu spadnie na ziemię, rozbije telefon; nawiasem tutaj można być wkurzonym, ale tylko na siebie i bez przesady, trzeba było uważać. Był poprzedni związek, on pojawił się po czasie pustki, ale nie wiem, czy tego nie skończę. Rozumiem osoby, które tkwią w takim czymś, choć czują, że to nie ten, nie ta. Po prostu człowiek boi się zostać znów sam, pozwala na za dużo, znosi płacze, szlochy, jakieś spazmy .... ja prdle. Wasi faceci też są tacy? Jakieś granice?
  3. Jesteśmy razem, a jakoby nas nie było. On ze swoją rodziną mieszka, ja mam swoje mieszkanie. Była nieraz propozycja, żeby zamieszkał u mnie, ale nie chce. Bo woli obiadek i stabilizację rodzinną? Już nie poruszam tego tematu, ale jak ta sytuacja będzie się przedłużać, to się zmywam. Szkoda czasu na takich facetów z koziej dupy. Miałyście taką sytuację? Odeszłyście, czy się jednak poprawiło po czasie?
  4. mannex

    on nie może odciąć pępowiny

    co to za bzdury? w związku trzeba pracować razem, a nie że jedno tyra
×