Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

klklara

Zarejestrowani
  • Zawartość

    21
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez klklara

  1. Dziewczyny, może coś poradzicie. Mam córkę (10 lat) i pasierbice w tym samym wieku. Z mężem jestem 7 lat, mamy tez wspólne dziecko. Dotychczas dziewczyny dogadywaly sie super, corka męża była u nas bardzo często, od 3 miesięcy z nami mieszka. Nasz dom stał sie polem walki, nie ma nawet pół dnia żeby któraś nie płakała, albo z druga sie nie szarpała. Kłócą sie dosłownie o wszystko - o młodsza siostrę, o to która ma sie pierwsza kapać, czy która jedzie np. ze mną czy mężem do sklepu. Obie są tak zazdrosne i zawistne, ze brakuje nam już sił i pomysłów. I wcale nie bronię tutaj jednej, ani drugiej, ani tez nie oskarżam, ze jedna jest winna. Setki rozmów za nami, wspólnych integracji, wyjazdów. Karanie ich, konieczność przeproszenia tej drugiej - po wielkich fochach przynosi efekt na kilka godzin, po czym wojna zaczyna sie od początku. Czy ktos był w takiej sytuacji i może coś poradzić?
  2. Tak, zdecydowanie zasięgniemy porady jakiegoś specjalisty, bo tak dłużej nie może być. My widocznie gdzieś popełniamy błąd z którego nie zdajemy sobie sprawy.
  3. No właśnie to jej tłumaczymy, ze to jest jej pokój, ze niestety nie może być tez tak, ze ona teraz się wprowadziła teraz na stałe do nas i wszystko będzie tak jak ona chce. Nie chce jej powiedzieć, ze ma wracać do matki jak nie pasuje, bo ona zawsze będzie miała u nas miejsce, zawsze będzie mogła tu być. Jest mi tez zwyczajnie przykro, bo mimo stawania na rzęsach, wielu rozmów, wspólnych planów, wspólnych wyjazdów mam wrażenie, ze odbijamy się od ściany. Obie maja powiedziane, ze nie ma w tym domu lepszej i gorszej - obie są takie same, maja takie same prawa jak i obowiązki. Dzisiejszy dzień rozpoczął się w miarę spokojnie, bo według ustalonego harmonogramu. Niestety później zaczela się kolejna wojna, bo jedna chciała bawić się z młodsza, ale młodsza wyciągała raczki do tej drugiej. Wiec ta, której był czas zabawy chciala żeby ta druga „schowała sie” do domu. No i sie zaczęło. Rozmowy, tłumaczenie stanęło na niczym - finalnie obie skończyły zabawe i miały iść do swoich pokoi. Chwilami mam ochotę uciec, albo rozszarpać je obie.
  4. Dziękuje Wam dziewczyny bardzo za sugestie, na pewno wszystko wypróbujemy . Dzisiaj przeprowadziliśmy długa rozmowę/ postawiliśmy sprawę jasno, ze tak dłużej być nie może. Doszliśmy do wniosku, ze skoro tak się szarpią o młodsza siostrę, psa, kto z nim jedzie i wszystko inne to ustalamy wszystko godzinowo. Są wyjścia z psem, opieka nad siostra, obowiązki domowe. Z uwagi na fakt, ze dzisiaj znowu się poszarpały, póki co nie ma żadnych wyjść, czy nagród. Jest potężna afera o pokój - moja corka ma duży pokój i corka męża ma pretensje, ze ona ma mniejszy. Moja corka nie chce się zamienić, a tamta czuje się pokrzywdzona. Nie chce córki zmuszać do zamiany pokoi - jednak pokój jest jej od zawsze. A corka męża nie chce ustąpić. Maz chciał już oddać nasza sypialnie, ale ja się nie chce zgodzić. Sypialnia jest świeżo po remoncie (ten mały pokój tez). Mam serdecznie dość. Długa rozmowa miała zakończyć się długim wspólnym spacerem z psem w lesie - a zakończyła się wojna przy samochodzie, która będzie siedziała z przodu, bo koło siebie z tylu nie chcą siedzieć, a nie mam możliwości umieścić na środku fotelika z najmłodsza.
  5. Absolutnie nie jest tak, ze corka męża mi „przeszkadza”. KOCHAM JA, tak KOCHAM tak samo jak moje biologiczne córki. Tak naprawdę to ja chciałam żeby z nami w końcu zamieszkała, bo zle się czuła z matka i jej nowym facetem. Nie wiem ile w tym prawdy, bo wszystko to tylko słowa jej, ale podobno zdarzyło sie, ze ja uderzył, podobno codziennie krzyczał, a matka niby nie reagowała. Nie jestem w stanie tego w żaden sposób zweryfikować, ale przyjmuje, ze tak było. Co do dziadków mojej córki - nie mogę wymagać od nich, aby tak samo traktowali moja córkę, która jest ich wnuczka, jak i mimo wszystko obce sobie dzieci. Jak np. oni moja córkę zabierają gdzieś na wycieczkę, to my tez z pozostała dwójka staramy sie gdzieś jechać - właśnie po to, żeby nie było tak, ze jedno dziecko super sie bawi, a inne „kisza” sie w domu. Co do niechęci jednej do drugiej - nam już brakuje sił i pomysłów. Robiliśmy już wspólne wyjazdy, pikniki, gry, zabawy, miliony rozmów i nie ma ani jednej sytuacji, aby nie zakończyła się wrzaskiem tej drugiej. Sytuacja z wczoraj - idziemy na spacer, wszyscy, jest względny spokój. Jedna z nich prowadzi naszego psa, po czym druga w pewnym momencie podchodzi i wyrywa jej smycz- zaczyna się szarpanina, jedna druga pcha, pierwsza upada i zaczyna się płacz i awantura. Spacer się kończy, finalnie wracamy do domu z dwójka płaczących dzieci. Rozmowa o tym, ze nie można wyrywać, ze mogła powiedzieć ze teraz ona chce prowadzić psa kończy się na tym, ze „ale jakbym powiedziała to ona i tak by mi nie dała”. W między czasie kolejna awantura między nimi. Ale pomysł z kartkami.. spróbujemy, dziękuje
  6. Moi byli teściowie są w moja córkę zapatrzeni jak w obrazek, jest ich jedyna wnuczka (moj były maz był jedynakiem). Jak przychodzą do nas (a przychodzą, mamy dobre relacje) to przynoszą jakiś drobiazg córce męża i mojej młodszej córce, ale to są jakieś drobiazgi np. Jakaś czekolada, a dla młodszej np. mus z owoców, a w tym samym czasie swojej wnuczce kupę ubrań, gier i co tyle dusza zapragnie. Rozmawiałam o tym z nimi, tez o zachowaniu mojej córki i podobno nawet z corka o tym rozmawiali. A co do tej sytuacji z pogotowiem - dla mnie to już tez było przegięcie. Mogą się nie lubić, ale nie mogą aż taka nienawiścią do siebie żyć.
  7. No właśnie chyba rodzinna terapia będzie nieunikniona. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, ze my z mężem osobno z nimi nie mamy żadnych problemów. Jedna i druga względem nas, czy młodszej córki są idealne. Wykonują powierzone obowiązki, są posłuszne, dobrze się uczą, opiekuńcze i mega empatyczne. Jednak w stosunku do siebie są okropne. Ostatnio miałyśmy nieprzyjemna sytuacje - do jednej z nich trzeba było wezwać pogotowie, to druga dosłownie stała i się śmiała. Nie ukrywam, ze oboje z mężem w tym stresie zareagowaliśmy chyba zbyt nerwowo i ta, ktora sie śmiała dostała porządny ochrzan - godzinę w pokoju wyła. Odnosnie kupowania np. ubran, czy ogólnie prezentów sytuacja jest o tyle skomplikowana, ze moja dostaje bardzo dużo od swoich biologicznych dziadków (od strony mojego wcześniejszego męża - zostałam wdowa jak Mała miała 4 miesiące), ale do dzisiaj mamy świetne relacje. Corka męża ma kontakt ze swoją Mama, ale z rodzicami mamy już nie. Męża rodzice nie żyją. My kupujemy im po równo, co nie zmienia faktu, ze moja ma chcąc nie chcąc dużo więcej tego wszystkiego.
  8. Ciężko znaleźć im wspólne zadanie, jak one skaczą do siebie o to która będzie się bawić z młodsza siostra, albo która ja będzie wieźć wózkiem na spacerze. Sytuacja jest nie do zniesienia. Maja osobne pokoje, chociaż o to tez była duza awantura. Moja corka ma duży pokój, natomiast corka męża dostała mniejszy (wcześniej to był nasz gabinet). I corka męża chciała się zamienić z moja corka, natomiast ta absolutnie się nie zgadzała. Pokłóciły się, pobiły i była awantura i wycie cały wieczór.
  9. Dziewczyny, mam kilka pytań. Moja córka od poniedziałku zaczęła chodzić do drugiego oddziału przedszkola do którego chodziła od września. Spowodowane jest to tym, iż jej oddział jest zamknięty. W tym oddziale są zupełne inne Panie, inna lokalizacja, dzieci wymieszane (cześć z jej oddziału, cześć z tego nowego). We wtorek dziecko miało wypadek, spadła z drabinki, łamiąc sobie rękę z przemieszczeniem. Poza tym rozcięła sobie głowę, ma wstrząśnienie mózgu i ogólnie się poobijała. O wypadku dowiedziałam się od… pracownika ze szpitala, który do mnie zadzwonił. Przedszkole nie raczyło mnie poinformować o wypadku i zabraniu karetka mojego dziecka do szpitala. Jak dotarłam do szpitala to po podpisaniu zgody na leczenie córeczce były wykonywane badania i tego samego dnia miała operacje. Dopiero w srode zadzwoniłam do przedszkola, chciałam się cokolwiek dowiedzieć. Nie chciałam robić żadnej afery, ale jak zadzwoniłam się dowiedzieć co się stało, to dostałam odpowiedz „to Pani nie wie?”. Na pytanie, dlaczego nikt mnie nie poinformował, ze moje dziecko miało wypadek otrzymałam odpowiedz, ze „ktos ze szpitala miał dzwonić”. Wkurzylam się, powiedziałam ze jutro będę osobiście i chce zobaczyć moment wypadku dziecka. (jest monitoring).Dziecko bardzo to przeżywa, jest bardzo przestraszona tym wszystkim. W czwartek poszłam osobiście do przedszkola, chciałam rozmawiać z dyrektorka. Dostałam od niej informacje, że oni nie będą się przede mną tłumaczyć, a monitoring mogą pokazać… prokuratorowi. Po wyjściu z przedszkola godzinę później na maila dostałam… wypowiedzenie umowy. A właściwie nie ja.. umowa została wypowiedziana na papierze 3,5 letniemu dziecku + wezwanie do zapłaty tez wystawione na córkę ( płatność za przedszkole jest to 10 każdego miesiąca). Jako powód zostało wskazane „naruszenie regulaminu przedszkola”. Moje pytania: Czy za wypadek dziecka przedszkole nie ponosi odpowiedzialności? Nikt nie miał obowiązku mnie poinformować o tym, ze dziecko zabrało pogotowie? Nie mogę zobaczyć monitoringu z wypadku? Cala ta sytuacja jest jakaś dziwna. Przecież wypadki się zdarzają, ale podejście przedszkola jest dla mnie niezrozumiałe. Czy rzeczywiście przedszkole ma racje, a ja przesadzam?
  10. Oczywiście, ze słucham lekarza. Chciałam tylko ogólnie dopytać, czy ktos podawał. Dzisiaj podczas odbierania wypisu dopytałam się szczegółowo. Nie wiem, czy policja tak szybko zaczęła działać, ale dostałam dzisiaj maila, ze przedszkole z uwagi na okoliczności wyraża zgodę na opłacenie ZALEGŁOŚCI do końca miesiąca. Żarty jakieś…
  11. Dziewczyny, czy któraś z Was podawała dziecku neospasmine? Lekarz mówił, ze możemy małej podawać jeśli te jej lęki będą w domu dalej występować. Z tym, ze teraz czytam a na ulotce jest, ze to dla dzieci od 6 roku życia.
  12. I tego właśnie bym oczekiwała od przedszkola. Poinformowania nas jako rodziców co się stało. Poza tym przedszkole mówi, ze dziecko spadło z drabinki, a corka mowi, ze to było z miejsca gdzie stoi sie żeby zjechać ze ślizgawki. Jeśli to rzeczywiście tak było to tam jest spora wysokość, bo ta ślizgawka jest dosyć długa.
  13. Ja nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego nikt z przedszkola nie zadzwonił, nawet z takiej ludzkiego odruchu serca patrząc na przerażone, zapłakane dziecko. O sieci komórkowej nie pomyślałam, ale rzeczywiście to może się przydać, dziękuje bardzo za podpowiedz. Póki co mam nagrane rozmowy telefoniczne( już wcześniej miałam zainstalowana aplikacje do nagrywania rozmów), nagrałam tez wizytę w przedszkolu, mam zapisany regulamin przedszkola, oraz zrzut ekranu ze strony gdzie jest informacja, ze na stałe w przedszkolu jest pielęgniarka, codziennie w godzinach urzędowania przedszkola. W takim razie nie rozumiem dlaczego nikt nie opatrzył dziecka.
  14. Tak szczerze, to ja w tym wszystkim o tym zapomniałam. Córeczka jest ubezpieczona przy nas, ale jakieś ubezpiecznie w przedszkolu tez było płacone. Dla nas jest to tez niezrozumiałe… w pierwszej chwili jak do mnie zadzwonili ze szpitala to myślałam, ze to jakaś pomyłka.. ale jak usłyszałam dane dziecka i dane przedszkola to mi się słabo zrobiło.
  15. Przedszkole już chce zwalić winę na moja córkę, pobrałam sobie regulamin przedszkola i tam jest tylko, ze umowa może być rozwiązana ze strony rodziców z miesięcznym wypowiedzeniem, no albo jeśli jest zaległość w opłatach to dyrekcja po 7 dniach od terminu wymagalności wpłaty może wypowiedzieć umowę ze skutkiem natychmiastowym. U nas tego nie ma, a umowę wypowiedzieli. Moja znajoma dała mi namiary na Panią adwokat i już z nią wstepnie rozmawiałam to pierwsze co to przedszkole ma obowiązek powiadomić rodzica o wypadku, a już tym bardziej o tym, ze dziecko zostało zabrane do szpitala. Poza tym przedszkole nie może wypowiedzieć umowy dziecku i wzywać dziecka do zapłaty, bo to nie dziecko zawierało umowę. Także te ich wypowiedzenie jest nieważne, chociaż oczywiście my nie chcemy żeby córeczka tam wracała. Na jutro umówiłam się na większa rozmowę, wiec zobaczymy.
  16. Córeczka mówi, ze był to papier.. a tak jak mowisz odroznia tkaninę, czy gaze od papieru. Poza tym myśle, ze to może być prawda, bo pogotowie, które przyjechało do przedszkola zakładali jej opatrunek to we włosach miała strzępki chusteczki, czy papieru. Maz złożył już dzisiaj zawiadomienie na policji, mamy póki co tylko taka kartkę ze szpitala, ze od środy do niedzieli przebywała na oddziale po wypadku w przedszkolu, jutro odbierzemy wypis. Przyjęli zgłoszenie, zobaczymy co będzie dalej.
  17. Dziękuje To prawda, że jest to trudny czas, ale przetrwamy. Na szczęście Pani doktor pozwoliła dzisiaj wyjść małej ze szpitala, a jutro odbierzemy sobie wypis. Mogłybyśmy wyjść jutro rano, ale mała zle znosi pobyt, wiec jak jest możliwość to wolimy ją zabrać do domku dzisiaj. Za 6/7 tygodni kolejna operacja, a za 7 dni zdjęcie szwów 🥺 Nie odpuszczę, jutro od rana działam. Szkoda mi tylko córeczki, bo ona bardzo to przeżywa. Nie chce, zeby podobna sytuacja spotkała inne dziecko :(. Płacąc za przedszkole prawie 2 tysiące jednak oczekuję, ze dziecko będzie w nim zaopiekowane. Nie wiem ile tez w tym prawdy, bo mała nie ma jeszcze poczucia czasu ile to jest np. godzina czy dwie, ale ona mówiła, ze jak spadła z tej drabinki to leciała jej mocno krew i później siedziała na schodkach długo i trzymała papier zeby jej krew nie leciała a później obudziła się juz w samochodzie (karetce) i mnie wolała, a mnie nie bylo . Podejrzewam, ze pogotowie mogło być wezwane dopiero po tym jak straciła przytomność, ale nie chce tutaj nikogo oskarżać. Zobaczymy co wyjdzie na monitoringu.
  18. Dziękuje Wam dziewczyny z całego W takim razie od jutra działam i to poważnie. Ani do mnie, ani do męża nikt nie zadzwonił z przedszkola, bo zdaniem Pan z przedszkola najważniejsze żebym została powiadomiona, nie ważne przez kogo. Usłyszałam tez, ze moje dziecko nie jest jedyne, którymi musza się zajmować (widać jak dobrze te zajmowanie wychodzi) i nie miały czasu… Nie ureguluje tej płatności dopóki sprawa się nie wyjaśni. I to wcale nie chodzi o te pieniądze, tylko o krzywdę dziecka. Córeczka bardzo to przeżywa, cały czas o tym opowiada, pyta dlaczego nie byłam z nią w karetce, mówi ze się bała. Przykro się tego słucha i ciężko wyjaśnić 3,5 letniemu dziecku, ze Paniom z przedszkola nie chciało się do mnie zadzwonić. Co do rzekomego złamania przez dziecko regulaminu to niestety przedszkole nie udzieliło mi wyjaśnień, co takiego córka zrobiła.
  19. Byłabym Ci bardzo wdzięczna, gdybys mogła podpytać koleżanki , z góry dziekuje. Zdecydowanie musimy podjąć kroki prawne. Mnie najbardziej przeraża to, ze to moje biedne dziecko obolałe i przestraszone było same. Jak zadzwonili do mnie ze szpitala to ja w tym dniu prowadziłam szkolenie 100 km od miejsca zamieszkania, a mąż był w delegacji. Wiec od telefonu do czasu zanim dotarłam do szpitala minęła dobra godzina. Jak weszłam do szpitala to słyszałam, ze piętro wyżej płacze na cały regulator dziecko- moje dziecko. W poniedziałek mamy wyjść ze szpitala, wiec może będzie trochę lepiej, bo teraz ktokolwiek by się nie zbliżył to jest histeria 🥺 Chcę, aby ktos poniósł za to odpowiedzialność. I nie chodzi o sam wypadek, bo to się mogło zdarzyć wszędzie, ale całą tą otoczkę.
  20. Czy jest może tutaj jakaś mama, która była w podobnej sytuacji? Czy przedszkole nie ma obowiązku powiadamiać rodziców o wypadku dziecka?
  21. No właśnie takie samo wrażenie odnoszę, ze przedszkole chce całą winę zwalić na dziecko. Zdaniem przedszkola dziecko złamało regulamin. Jak się zapytałam jaki punkt to dostałam odpowiedz „wewnętrzny”- odpowiedz pełna profesjonalizmu trzeba przyznać. Nauczycielki przedszkola cały czas twierdzą, ze dziecku została udzielona pierwsza pomoc, bo wezwały karetkę.. No chwała im za to, ze do dziecka z krwawiącą głowa i utrata przytomności wezwały pogotowie.
×