"Czas na moment prawdy: lądowania „talibów” w Klewkach i Starych Kiejkutach wydarzyły się naprawdę. Jedni i drudzy lądowali na lotnisku w Szymanach. To nie żart. (...) Więzienie CIA w Starych Kiejkutach funkcjonowało od grudnia 2002 r. do września 2003 r. W Polsce rządzili postkomuniści, a Amerykanie ocierali łzy po atakach z 11 września 2001 r., w międzyczasie dokonując militarnej inwazji na Irak. Współpraca Polski z USA oraz przyjaźń George’a Busha i Kwaśniewskiego kwitły, więc z wydzierżawieniem kawałka polskiej ziemi na zasadach eksterytorialności nie było problemu. CIA poszukiwała lokacji, w których mogłaby przesłuchiwać swych specjalnych więźniów. Posiadała taki ośrodek w rejonie Bangkoku, ale w obawie przed demaskacją, musiała znaleźć kolejny.
Na początku 2003 r. oficerowie CIA przywieźli do siedziby Agencji Wywiadu 15 milionów dolarów zapakowanych w kartonowe pudła. Ładunek odebrał zastępca szefa AW Andrzej Derlatka, człowiek, jak zresztą większość kadr w tych latach, z drużyny weteranów PRL. Zawarto umowę, w ramach której Amerykanie zgodzili się zainwestować dodatkowe 300 tys. dol. w bazę szkoleniową polskiego wywiadu w Starych Kiejkutach.Warunki były tam „spartańskie”, ale lepszych nie było trzeba. Przywożeni przez CIA samolotami „goście”, potrzebowali jedynie czterech betonowych ścian, mocnego światła i stołu do „waterboardingu” [rodzaj tortur]. W marcu 2003 r. do Kiejkut przybył wyjątkowy „gość”, Chalid Szajch Muhammad, uważany za pomysłodawcę zamachu na World Trade Center. Podtapiano go 183 razy. Ponoć skutecznie, bo zaczął mówić.".
W dniu 15 maja 2015 roku w niszowym portalu Zmianynaziemi.pl ukazała się informacja:
"Polska wypłaciła 230 tysięcy euro odszkodowania dla talibów torturowanych na Mazurach w tajnych obozach CIA (...) Informację potwierdził wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski. Jeden z torturowanych na terenie Polski mężczyzn otrzymał już pieniądze na konto. Drugi jest nadal podejrzewany o działalność terrorystyczną dlatego jego dola została zatrzymana w depozycie..".