Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Renta11

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Yezz Oneill Ja czasami czytam, ale rzadko sie odzywam. Nabrałam dystansu :D unrealy Myślę, że warto sobie zadać kilka pytań: Dlaczego wybrałam takiego mężczyznę? Dlaczego znoszę takie zachowanie? Przecież obcemu człowiekowi nie pozwoliłabym na takie zachowania. :D Jaki był mój dom rodzinny? Co w moim dzieciństwie (jakie zachowania bliskich) spowodowały, że taka karuzela emocji jest mi potrzebna? Dlaczego nie potrafię - dzisiaj - żyć bez afer i nadmiaru emocji? Czy chcę to zmienić? Dlaczego chcę zmienić mojego mężczyznę? Przecież to jest niemożliwe :D Dlaczego nie chcę zmienić siebie? Przecież to właśnie powinno być moim celem. Dlaczego? Bo tylko to zależy ode mnie. Zmiana siebie. Ale - paradoksalnie - do zmiany siebie zabieramy się dopiero wtedy, gdy zrozumiemy, po latach, że nie możemy zmienić innych. :D A to jest właśnie takie trudne. I podjęcie tej decyzji zabiera nam lata. :D Jestem taka przemądrzała, bo takie mam właśnie doświadczenia. Bo wiem, że kiedy skoncentujeszę się na sobie: przyjrzysz się temu, co czujesz i dlaczego, co robisz i dlaczego, wtedy zacznie się ZDROWIENIE. Bo zdrowa osoba nie pozwoliłaby na takie zachowania. A kiedy będziesz bardziej zdrowa, to jak w naczyniach połączonych, Twój facet będzie musiał na tę zmianę zareagować. Jakkolwiek, ale zareagować. I coś się zacznie zmieniać w Waszym życiu. Zacznij od siebie. Poszukaj psychologa, zapisz się np. do poradni Al-Anon (każdemu to dobrze zrobi), szukaj drogi dla siebie (polecem Hellingera - daje wgląd). Dzisiaj dostęp do wiedzy jest ogromny. Korzystaj z tego. W chwili obecnej jesteś tak zakręcona we współuzależnienie, że i tak raczej nie odejdziesz od niego. Bo bardzo potrzebujesz huśtawki emocji. Więc to mało realne. Ale praca nad sobą - wieloletnia i trudna- jest najbardziej realna. Ja już wiem, że to długa i trudna droga. Ale jedyna. i zależna :D TYLKO OD CIEBIE.
  2. Naszła mnie taka refleksja. Po co to bicie piany? Czy należy pisać,jak pisać, czy należy reagować, jak reagować itp itd itp? Czasami milczenie jest złotem. Czasami czytam, czasami piszę, coraz rzadziej doradzam, czy oceniam. Choć pewnie i tak za często :D Spotykam się z różnymi reakcjami, zdarzyło się, że były to ostre reakcje. Być może ja za ostro napisałam, być może ktoś za mocno zareagował, może nie zostałam zrozumiana. Przyczyn może być wiele. Było mi przykro - to fakt. Wyjście dla mnie idealne na dzisiaj - to zostawiać to bez reakcji. Być może wyjaśnić raz i.... nic więcej. Bo jeśli ja za mocno napisałam - to lepiej się uczyć na błędach i starać się wyciągać wnioski.. Jeśli ktoś mnie nie zrozumiał- wyjaśnię raz i albo to przyjmie, albo nie. Jeśli nie - być może jest jeszcze chory, albo ma po prostu zły dzień, albo.., albo... Reszta to tylko bicie piany i podkręcanie emocji. Kiedy uczeń dojrzeje - to i mistrz się znajdzie :D
  3. Eutenia Jesteś wielka. Po prostu. To wyznanie - to początek Twojej normalności i zdrowienia. Spotkało Cię naprawdę wiele złego. Przyznanie przed sobą - i przed całym światem, powiedzenie krzywd - to akt dużej odwagi. Ale to wszystko .... to nie jest Twoja wina. Jesteś tylko/aż ofiarą wstrętnych, złych ludzi. Dorosłych, ktorzy tak bardzo skrzywdzili dziecko. Tylko Ty możesz dziecku w sobie dać/przywrócić należną mu miłość i szacunek. Ja, kiedy jest mi bardzo źle, i widzę/czuję, jak mała dziewczynka we mnie cierpnie, kuli sie i chowa cała przestraszona - wtedy - obejmuję się ramionami i mówię w myślach do mojej małej dziewczynki, że ..... jest dobra, mądra,kochana itd......... - w najgorszych momentach widze moją małą dziewczynkę samotną w łóżeczku. Wtedy, ja duża pochylam się w myślach nad łóżeczkiem, przytulam moją małą dziewczynkę i daję jej..... opiekę, bezpieczeństwo, miłość. To wszystko, czego nie dostała wtedy. - w chwilach, kiedy jest o.k. to widzę w myślach, jak moja mała dziewczynka w promieniach jasności tańczy, albo jak ciekawa świata wychyla się z łóżeczka. Czasami biorę ją na ręce i sama pokazuję jej świat. I widzę, czuję, jak ona wychyla się z moich ramion i ciekawie rozgląda dookoła. Tak powinni sie wobec mnie-dziecka zachowywać kiedyś dorośli. Ale nie zrobili tego. Więc teraz ja jej to daję. :D Ja, duża Renia daję małej Renii wszystko to, co jej się należy.... jak psu kość. Nie mogę zmienić przeszlości, faktów. Ale w ten sposob mogę zmienić moje wspomnienie przeszłości. I zmienić zakodowane w mojej głowie brudne, złe rzeczy. Myślę, że - kiedy bedziesz na to gotowa - możesz cofnąć się myślami np. do gwaltu i .... kreować nową starą rzeczywistość. Wyobrażać sobie jak np. Ty duża Eutenia bronisz malutkiej Eutenii. Zabierasz ją od tych złych ludzi, tulisz i dajesz jej bezpieczeństwo. Nie dopuszczasz do gwaltu. To może zmienić Twoje myslenie o tej sytuacji. Ja wyrobiłam sobie pewien nawyk. Staram się przed snem sprawdzać, jak miewa się moja mała Renatka. Gdy tańczy w promieniach - uśmiecham się. Gdy kuli sie w łóżeczku - postępuję jak wyżej. tak długo, az znowu napełnię jej zbiornik miłością i bezpieczeństwem. Sprawdziłam to na sobie - i Tobie bardzo polecam, moja kochana mała Eutenia
  4. Kochajaca Tak trzymać :D Jeśli to male dziecko( do 10 lat) to nie ma potrzeby. Bo dziecko będzie szczęśliwsze i zdrowsze, gdy Ty będziesz szczęśliwsza i zdrowsza. Specjalisci zajmują się wtedy tylko matką. Jeśli dziecko jest starsze - to warto iść z nim do specjalisty. Ale i tak - wszystko zależy od Ciebie. Twoje życie i życie Twojego dziecka. Trzymam kciuki. :D
  5. Buszu Kochajaca za bardzo Ja sie jak zwykle powtorzę i powiem znowu, że tylko chory wybierze chorego. Zdrowy człowiek nigdy nie będzie z wariatem. Po prostu. tylko tyle i az tyle. Ja Was nie bedę namawiać do rozstania z wariatem, bo sadzę, że w tej chwili i tak nie jesteście w stanie tego zrobić. :D Ale namawiam Was tylko do jednej rzeczy. Do zajęcia sie sobą. SOBĄ i tylko sobą. Bo Wy także jesteście chore. I żeby cokolwiek zmienić w swoim zyciu - musicie tylko jedno - wykurowac się i zaleczyć. Do pełnego wyleczenia i wyzdrowienia w przypadku aż takich partnerów-toksyków potrzeba lat. Nie roku, dwoch, ale kilku czy np. 10 lat. Ale ten wysiłek wart jest tego czasu, zaangażowania i w sumie każdej ceny, jaka za to zaplacicie. Macie dwa wyjścia. 1 - dalej tkwić na tej chorej karuzeli.Nawet jeśli zmienicie partnera - to także na toksyka i wariata. Trochę mniej lub bardziej chorego od obecnego. Efekt - kolejnych wiele lat upokorzeń, łez. I w sumie zero zmian. A jeśli już - to na gorzej. Największą ceną, jaką za to zapłacicie będzie obserwowanie życia Waszych dzieci. Bo one będą żyć tak samo, jak Wy teraz. Będą dalej przenosic chore schematy i powielać błędy raczej wielu pokoleń. A Wy będziecie na to patrzeć z bólem w sercu i wielkim poczuciem winy. 2 - zacząć pracować nad sobą. Koniecznie z psychologiem, grupami wsparcia np. dla DDA, Al-Anon. To trudna droga. Ale w Was tkwi potencjal, bo właśnie Wy możecie przerwać zły schemat pokoleń i to Wy możecie uratować Wasze dzieci. TYLKO WY. Jestem taka mądra, ale to właśnie droga,która ja przeszłam. I dlatego mogę udzielać takich rad. :D Ja wiem, jak trudno jest zsciąść z tej chorej karuzeli. I ile razy można znowu nią jechać. Bo tak karuzela bardzo nakręca. Ale nie ma innej drogi. Dopiero wtedy, gdy Wy będziecie zdrowsze, to zgodnie z metodą naczyń połączonych - może to mieć, ale nie musi, wpływ na Waszego partnera. I wtedy Wy - zdrowsze, albo razem z nim będziecie zdrowieć dalej, albo kopniecie go w jego chorą dupę życząc mu dalekiej drogi :D
  6. Aweb Niestety często jest tak, ze z jednego chorego związku bardzo szybko wchodzimy w następny....... chory związek. Ty po prostu nie zdążyłaś wyzdrowieć, dlatego znowu wybrałaś chorego człowieka, bo gdy wybieralaś, to tez byłaś chora. Zdrowy nie wybierze chorego... najczęściej. Powinnaś teraz zrobić sobie kwarantannę od związków, pobyć sama ze sobą, zastanowic się, czego chcesz, jak chcesz żyć. Popracować trochę nad sobą, pochylić się nad swoją małą dziewczynką, przepracować swoją przeszłość. To powinno zabrać Ci jakiś rok. Dopiero wtedy, gdy sama ze sobą będziesz szczęśliwa, pokochasz siebie - dopiero wtedy możesz znależć kogoś, kto będzie całością, i kto będzie ze sobą szczęśliwy. Ty zdrowa - dopiero wtedy znajdziesz kogoś zdrowego. I takiego gotowego, którego nie będzie potrzeby zmieniać. Kogoś, kto będzie chciał dać Ci cząstkę siebie, kto się nad Tobą pochyli. I komu Ty będziesz chciała dać cząstkę (nigdy całość) siebie. Skasuj wszystkie kontakty od chorego, nie czytaj jego sms, nie graj znowu z nim w chorą grę. Bo karuzela będzie kręcić się dalej, a Tobie tylko w głowie będzie się kręcić. Zainwestuj w siebie, bo tym inwestujesz w swoją przyszlośc, a także w szczęście i zdrowe wybory Twoich dzieci. Bo choroba przechodzi na kolejne pokolenia. A Ty możesz to zmienić, właśnie teraz. Dzisiaj pochowałam moją 71 letnią mamę, a tak naprawdę to 13-letnią dziewczynkę. Tyle miała lat, gdy zmarl jej tata, i w takiej mentalności pewnie pozostała całe życie. I wlaśnie miałam taką refleksję, że dzięki tragediom, które wydarzyły się w moim życiu, dzięki teściowej-alkoholiczce, bo trafilam na Al-Anon - tak zaczęło się z 9 lat temu moje zdrowienie. Dzięki Wam także - jestem dzisiaj prawie zdrowa i mam prawie zdrowy związek. A dzięki Hellingerowi wiem, że przerwałam chorą grę toczoną przez ileś pokoleń kobiet w mojej rodzinie. Dostałam taką szansę od losu. Wykorzystałam ją. Dzięki temu, moja córka nie będzie (mam nadzieję) już tak chora. I ma szansę na dobre, zdrowe życie. Więc wiem, że warto. Nawet kosztem bólu, kosztem lat pracy. Od prawie 8 dni wiele płaczę, bardzo zbliżyłam się z moim 78-letnim tatą. Tak w zdrowy sposob pożegnałam mamę. To takie normalne, pożegnać swoją mamę. Żegnałam moje nowo narodzone dzieci, i to nie było normalne, i mojego pierwszego męża. A teraz było i normalnie, i smutno, i spokojnie jednak.
  7. Aweb Niestety często jest tak, ze z jednego chorego związku bardzo szybko wchodzimy w następny....... chory związek. Ty po prostu nie zdążyłaś wyzdrowieć, dlatego znowu wybrałaś chorego człowieka, bo gdy wybieralaś, to tez byłaś chora. Zdrowy nie wybierze chorego... najczęściej. Powinnaś teraz zrobić sobie kwarantannę od związków, pobyć sama ze sobą, zastanowic się, czego chcesz, jak chcesz żyć. Popracować trochę nad sobą, pochylić się nad swoją małą dziewczynką, przepracować swoją przeszłość. To powinno zabrać Ci jakiś rok. Dopiero wtedy, gdy sama ze sobą będziesz szczęśliwa, pokochasz siebie - dopiero wtedy możesz znależć kogoś, kto będzie całością, i kto będzie ze sobą szczęśliwy. Ty zdrowa - dopiero wtedy znajdziesz kogoś zdrowego. I takiego gotowego, którego nie będzie potrzeby zmieniać. Kogoś, kto będzie chciał dać Ci cząstkę siebie, kto się nad Tobą pochyli. I komu Ty będziesz chciała dać cząstkę (nigdy całość) siebie. Skasuj wszystkie kontakty od chorego, nie czytaj jego sms, nie graj znowu z nim w chorą grę. Bo karuzela będzie kręcić się dalej, a Tobie tylko w głowie będzie się kręcić. Zainwestuj w siebie, bo tym inwestujesz w swoją przyszlośc, a także w szczęście i zdrowe wybory Twoich dzieci. Bo choroba przechodzi na kolejne pokolenia. A Ty możesz to zmienić, właśnie teraz. Dzisiaj pochowałam moją 71 letnią mamę, a tak naprawdę to 13-letnią dziewczynkę. Tyle miała lat, gdy zmarl jej tata, i w takiej mentalności pewnie pozostała całe życie. I wlaśnie miałam taką refleksję, że dzięki tragediom, które wydarzyły się w moim życiu, dzięki teściowej-alkoholiczce, bo trafilam na Al-Anon - tak zaczęło się z 9 lat temu moje zdrowienie. Dzięki Wam także - jestem dzisiaj prawie zdrowa i mam prawie zdrowy związek. A dzięki Hellingerowi wiem, że przerwałam chorą grę toczoną przez ileś pokoleń kobiet w mojej rodzinie. Dostałam taką szansę od losu. Wykorzystałam ją. Dzięki temu, moja córka nie będzie (mam nadzieję) już tak chora. I ma szansę na dobre, zdrowe życie. Więc wiem, że warto. Nawet kosztem bólu, kosztem lat pracy. Od prawie 8 dni wiele płaczę, bardzo zbliżyłam się z moim 78-letnim tatą. Tak w zdrowy sposob pożegnałam mamę. To takie normalne, pożegnać swoją mamę. Żegnałam moje nowo narodzone dzieci, i to nie było normalne, i mojego pierwszego męża. A teraz było i normalnie, i smutno, i spokojnie jednak.
  8. Optymku wchodzenie czasem w rolę ofiary jest normą także u normalnych ludzi. Najważniejsze - to to widzieć. Mnie się to przytrafia czasami z moim M - wielka moc przyzwyczajenia :D Ale najczęściej jest tak, że reaguję jak normalny człowiek, a to mój M reaguje nerwowo, bo nie tak byl przyzwyczajony :D Albo też już normalnie, tak gwoli sprawiedliwości. Właśnie teraz od wczoraj się szasta i manifestuje swoje miny. A mnie się po prostu nie chce wchodzić w jakieś gry. Piaskownica już przecież poza mną. Ale i tak to szastanie jakoś tam wplywa na cały dom. Teraz najczęściej przeczekuję. Ja się pochwalę. W tym roku ze dwa razy odwiedzil nas kolega M, niestety też w toksycznym związku, i na etapie choroby i dużego zaangażowania w karuzelę. I wyrażal potem M zachwyty, że to zupelnie inny dom. A ja wiem, czego brakuje teraz w moim domu. Tego paraliżującego napięcia i wczuwania w nastroje toksyka. Kiedy wchodzę do jakiegoś toksycznego domu, natychmiast to wyczuwam. I wtedy najbardziej czuję różnicę. Niech żyje normalność, Optymku :D
  9. Optym Jak miło Cię widzieć :D Ale to śmiesznie brzmi, widzieć :D Optym, powiedz koleżance, by napisała pismo do Sądu o zniesienie terminu rozprawy wyznaczonego na dzień.............. np. z powodu wyjazdu i o wyznaczenie następnego terminu rozprawy np. na koniec pażdziernika lub w listopadzie. Sąd się przychyla do takiego wniosku, bo woli przesunąć termin rozprawy, niż nie moc nic załatwić. Bo nie zniesienie terminu rozprawy i np. wydanie wyroku zaocznego to piękny powód do uznania apelacji.
  10. Eutenio Oczywiscie, ale podaj Twoj mejl. Trzymaj sie ciepło Yezz Turkusek Oneill Opisz jaki jest Twój dom. Bo chyba ja zdjęć nie widziałam i coś miłego mnie ominęło. Kupiłam teraz samochód. Niestety mały, bo poprzedni mam ze wszech stron popukany. Ale za to czerwony, taki koralowo, żarówiasto czerwony. :D
  11. Eutenia Jeśli jest pilna potrzeba, to ja też się zglaszam z kasą :D A jeśli chodzi o strach - to ja także jestem specjalistką. Od zawsze byłam dość lekliwa, a brak kasy wywoluje w każdym potęgowanie się strachu. /i przejście tego w taki pierwotny strach przed życiem ( o życie?). I nie da się walczyć ze strachem, bo tylko nadaje się mu moc i siłę. Strach, jak i każde inne uczucie należy po prostu przyjąć. Poobserwować. Jak przychodzi, z ciekawością obserwować jak sie ściele i zagnieżdża. Poczuc jak się rozrasta, obserwować jakie mysli ze sobą niesie, jakie inne uczucia w nas budzi. Po prostu obserwować z zaciekawieniem. A nawet z natężeniem i uwagą. To spowoduje wejście w stan OBSERWATORA, poczucie, że to jest uczucie i że ono nie jest nami. Świadomość, że strach (lęk) przychodzi. A jeśli przychodzi, to........... także i pójdzie. Więc jak każdemu gościowi należy podać palto, odprowadzić do drzwi. I mile pożegnać!!! Świadomość, że strach u nas tylko bywa - jest bardzo budująca. A jeśli przeprowadzisz także wizualizację, obserwując tego gościa, patrząc jak jest ubrany, co ze sobą wnosi i co w nas wywłuje - odbierasz mu siłę i moc. No i pozwolisz mu odejść. Ty pozwolisz mu odejść.Koniec audiencji. A wyobrażanie, że grożny strach siedzi u Ciebie przy stole ubrany jedynie np. w pampersa - jest cudne. Sprobuj kiedyś proszę.
  12. Ewa zawsze mogę zachęcać cię " wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść. " :D
  13. Ewa Może i stronnicza, ale tylko trochę :D Z tym synem, o którym ktos napisał, to zdecydowanie przesada. Oczywiście, że dzieci dziedziczą po nas różne rzeczy, także te złe. I do tych najtrudniej się przyznać. Myślę, że większość ludzi, niby normalnych, jest także toksycznych. Jesteśmy jedną wielka wybuchową mieszanką. Dopiero na przestrzeni czasu mamy porównanie, bo jednak każda osoba ma inny punkt wyjścia. Ja byłam bardzo chora, lata zabrało mi wychodzenie z tego. Dzisiaj jestem już zdecydowanie lepsza, ale przez porownanie do stanu wyjściowego. Może dla kogoś chwilami nadal jestem jakoś toksyczna. Tym bardziej, że trudno oceniać siebie, no i jakie kryterium normalności wybrać ?. Każdy może mieć inne. Najłatwiej to widać po skrajnych przypadkach. Dla mnie najwazniejsze jest to, że ja pokochałam siebie. I dużo sobie wybaczam. Jeśli jest mi dobrze ze sobą, i lubię siebie - to jest mi łatwiej tez lubic innych i dobrze się z nimi czuć. W ogóle tak ogólniej jest mi po prostu lepiej. I to jest dla mnie najważniejsze odczucie, choć bardzo subiektywne. Że mnie jest lepiej. Bo skoro mnie jest lepiej, to i innym jest ze mną lepiej. :D Ja widzę Ewa, że Ty sie ostatnio starasz. Zarzucano Ci, że piszesz bzdury, nadinterpretowujesz itd, co było poniekąd jakąś tam prawdą :D Więc zaczęłaś rzucać cytaty (cholernie dłlugie). No i znowu problem. A może tak po prostu usiądziesz i napiszesz.? Wtedy, kiedy coś Cię ruszy w wypowiedzi, wtedy, gdy będziesz miała cos do powiedzenia na dany temat, i wtedy- gdy będziesz coś mogła napisać o sobie, z własnego doświadczenia. Wszystko co jest poza naszym doświadczeniem, jest tylko naszym wyobrażeniem na temat czegoś tam.I sama intuicja to tutaj za mało. Ty nie jesteś guru, ja nie jestem guru, oni tez nie są guru :D Ale chętnie z Tobą porozmawiam, tak po prostu wymienię doświadczenia.
  14. Mam dość To niestety wygląda tylko na "miesiąc miodowy". Ktoś, kto pije w taki sposób jak Twój mąż, nie przestanie pić tak po prostu. To są bardzo rzadkie przypadki. Nie poszłaś na Al-Anon, bo jesteś w fazie zaprzeczenia i miodowego miesiaca. To normalne zachowanie. To sie skończy, i to pewnie już niedługo. to także normalna kolej rzeczy. Czeka Cię jeszcze wiele trudności. Kiedy sprawa się rypnie, to nie trać czasu na rozmowy z nim, na tłumaczenia, wchodzenia w układy. Wtedy - idż od razu na Al-Anon. Bo Ty tak na prawdę masz wpływ tylko na jedną osobę - na samą siebie. I na nikogo innego. Nie żyj jego życiem, jego piciem-niepiciem, jego problemami. To on ma nimi żyć. A Ty masz tylko jeden problem - problem współuzależnienia. I tym problemem się zajmij - tylko tym. Pracuję już ponad miesiąc w nowym miejscu i trochę innym zawodzie. Pracy mam ogrom, ale na razie bawi mnie to, bo takie nowe, inne, ciekawe. No i jakoś mam predyspozycje do tego. to też fajne uczucie. Ale podczytuję. Pozdrawiam serdecznie.
×