Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Renta11

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Renta11

  1. Yezz Oneill Ja czasami czytam, ale rzadko sie odzywam. Nabrałam dystansu :D unrealy Myślę, że warto sobie zadać kilka pytań: Dlaczego wybrałam takiego mężczyznę? Dlaczego znoszę takie zachowanie? Przecież obcemu człowiekowi nie pozwoliłabym na takie zachowania. :D Jaki był mój dom rodzinny? Co w moim dzieciństwie (jakie zachowania bliskich) spowodowały, że taka karuzela emocji jest mi potrzebna? Dlaczego nie potrafię - dzisiaj - żyć bez afer i nadmiaru emocji? Czy chcę to zmienić? Dlaczego chcę zmienić mojego mężczyznę? Przecież to jest niemożliwe :D Dlaczego nie chcę zmienić siebie? Przecież to właśnie powinno być moim celem. Dlaczego? Bo tylko to zależy ode mnie. Zmiana siebie. Ale - paradoksalnie - do zmiany siebie zabieramy się dopiero wtedy, gdy zrozumiemy, po latach, że nie możemy zmienić innych. :D A to jest właśnie takie trudne. I podjęcie tej decyzji zabiera nam lata. :D Jestem taka przemądrzała, bo takie mam właśnie doświadczenia. Bo wiem, że kiedy skoncentujeszę się na sobie: przyjrzysz się temu, co czujesz i dlaczego, co robisz i dlaczego, wtedy zacznie się ZDROWIENIE. Bo zdrowa osoba nie pozwoliłaby na takie zachowania. A kiedy będziesz bardziej zdrowa, to jak w naczyniach połączonych, Twój facet będzie musiał na tę zmianę zareagować. Jakkolwiek, ale zareagować. I coś się zacznie zmieniać w Waszym życiu. Zacznij od siebie. Poszukaj psychologa, zapisz się np. do poradni Al-Anon (każdemu to dobrze zrobi), szukaj drogi dla siebie (polecem Hellingera - daje wgląd). Dzisiaj dostęp do wiedzy jest ogromny. Korzystaj z tego. W chwili obecnej jesteś tak zakręcona we współuzależnienie, że i tak raczej nie odejdziesz od niego. Bo bardzo potrzebujesz huśtawki emocji. Więc to mało realne. Ale praca nad sobą - wieloletnia i trudna- jest najbardziej realna. Ja już wiem, że to długa i trudna droga. Ale jedyna. i zależna :D TYLKO OD CIEBIE.
  2. Naszła mnie taka refleksja. Po co to bicie piany? Czy należy pisać,jak pisać, czy należy reagować, jak reagować itp itd itp? Czasami milczenie jest złotem. Czasami czytam, czasami piszę, coraz rzadziej doradzam, czy oceniam. Choć pewnie i tak za często :D Spotykam się z różnymi reakcjami, zdarzyło się, że były to ostre reakcje. Być może ja za ostro napisałam, być może ktoś za mocno zareagował, może nie zostałam zrozumiana. Przyczyn może być wiele. Było mi przykro - to fakt. Wyjście dla mnie idealne na dzisiaj - to zostawiać to bez reakcji. Być może wyjaśnić raz i.... nic więcej. Bo jeśli ja za mocno napisałam - to lepiej się uczyć na błędach i starać się wyciągać wnioski.. Jeśli ktoś mnie nie zrozumiał- wyjaśnię raz i albo to przyjmie, albo nie. Jeśli nie - być może jest jeszcze chory, albo ma po prostu zły dzień, albo.., albo... Reszta to tylko bicie piany i podkręcanie emocji. Kiedy uczeń dojrzeje - to i mistrz się znajdzie :D
  3. Eutenia Jesteś wielka. Po prostu. To wyznanie - to początek Twojej normalności i zdrowienia. Spotkało Cię naprawdę wiele złego. Przyznanie przed sobą - i przed całym światem, powiedzenie krzywd - to akt dużej odwagi. Ale to wszystko .... to nie jest Twoja wina. Jesteś tylko/aż ofiarą wstrętnych, złych ludzi. Dorosłych, ktorzy tak bardzo skrzywdzili dziecko. Tylko Ty możesz dziecku w sobie dać/przywrócić należną mu miłość i szacunek. Ja, kiedy jest mi bardzo źle, i widzę/czuję, jak mała dziewczynka we mnie cierpnie, kuli sie i chowa cała przestraszona - wtedy - obejmuję się ramionami i mówię w myślach do mojej małej dziewczynki, że ..... jest dobra, mądra,kochana itd......... - w najgorszych momentach widze moją małą dziewczynkę samotną w łóżeczku. Wtedy, ja duża pochylam się w myślach nad łóżeczkiem, przytulam moją małą dziewczynkę i daję jej..... opiekę, bezpieczeństwo, miłość. To wszystko, czego nie dostała wtedy. - w chwilach, kiedy jest o.k. to widzę w myślach, jak moja mała dziewczynka w promieniach jasności tańczy, albo jak ciekawa świata wychyla się z łóżeczka. Czasami biorę ją na ręce i sama pokazuję jej świat. I widzę, czuję, jak ona wychyla się z moich ramion i ciekawie rozgląda dookoła. Tak powinni sie wobec mnie-dziecka zachowywać kiedyś dorośli. Ale nie zrobili tego. Więc teraz ja jej to daję. :D Ja, duża Renia daję małej Renii wszystko to, co jej się należy.... jak psu kość. Nie mogę zmienić przeszlości, faktów. Ale w ten sposob mogę zmienić moje wspomnienie przeszłości. I zmienić zakodowane w mojej głowie brudne, złe rzeczy. Myślę, że - kiedy bedziesz na to gotowa - możesz cofnąć się myślami np. do gwaltu i .... kreować nową starą rzeczywistość. Wyobrażać sobie jak np. Ty duża Eutenia bronisz malutkiej Eutenii. Zabierasz ją od tych złych ludzi, tulisz i dajesz jej bezpieczeństwo. Nie dopuszczasz do gwaltu. To może zmienić Twoje myslenie o tej sytuacji. Ja wyrobiłam sobie pewien nawyk. Staram się przed snem sprawdzać, jak miewa się moja mała Renatka. Gdy tańczy w promieniach - uśmiecham się. Gdy kuli sie w łóżeczku - postępuję jak wyżej. tak długo, az znowu napełnię jej zbiornik miłością i bezpieczeństwem. Sprawdziłam to na sobie - i Tobie bardzo polecam, moja kochana mała Eutenia
  4. Kochajaca Tak trzymać :D Jeśli to male dziecko( do 10 lat) to nie ma potrzeby. Bo dziecko będzie szczęśliwsze i zdrowsze, gdy Ty będziesz szczęśliwsza i zdrowsza. Specjalisci zajmują się wtedy tylko matką. Jeśli dziecko jest starsze - to warto iść z nim do specjalisty. Ale i tak - wszystko zależy od Ciebie. Twoje życie i życie Twojego dziecka. Trzymam kciuki. :D
  5. Buszu Kochajaca za bardzo Ja sie jak zwykle powtorzę i powiem znowu, że tylko chory wybierze chorego. Zdrowy człowiek nigdy nie będzie z wariatem. Po prostu. tylko tyle i az tyle. Ja Was nie bedę namawiać do rozstania z wariatem, bo sadzę, że w tej chwili i tak nie jesteście w stanie tego zrobić. :D Ale namawiam Was tylko do jednej rzeczy. Do zajęcia sie sobą. SOBĄ i tylko sobą. Bo Wy także jesteście chore. I żeby cokolwiek zmienić w swoim zyciu - musicie tylko jedno - wykurowac się i zaleczyć. Do pełnego wyleczenia i wyzdrowienia w przypadku aż takich partnerów-toksyków potrzeba lat. Nie roku, dwoch, ale kilku czy np. 10 lat. Ale ten wysiłek wart jest tego czasu, zaangażowania i w sumie każdej ceny, jaka za to zaplacicie. Macie dwa wyjścia. 1 - dalej tkwić na tej chorej karuzeli.Nawet jeśli zmienicie partnera - to także na toksyka i wariata. Trochę mniej lub bardziej chorego od obecnego. Efekt - kolejnych wiele lat upokorzeń, łez. I w sumie zero zmian. A jeśli już - to na gorzej. Największą ceną, jaką za to zapłacicie będzie obserwowanie życia Waszych dzieci. Bo one będą żyć tak samo, jak Wy teraz. Będą dalej przenosic chore schematy i powielać błędy raczej wielu pokoleń. A Wy będziecie na to patrzeć z bólem w sercu i wielkim poczuciem winy. 2 - zacząć pracować nad sobą. Koniecznie z psychologiem, grupami wsparcia np. dla DDA, Al-Anon. To trudna droga. Ale w Was tkwi potencjal, bo właśnie Wy możecie przerwać zły schemat pokoleń i to Wy możecie uratować Wasze dzieci. TYLKO WY. Jestem taka mądra, ale to właśnie droga,która ja przeszłam. I dlatego mogę udzielać takich rad. :D Ja wiem, jak trudno jest zsciąść z tej chorej karuzeli. I ile razy można znowu nią jechać. Bo tak karuzela bardzo nakręca. Ale nie ma innej drogi. Dopiero wtedy, gdy Wy będziecie zdrowsze, to zgodnie z metodą naczyń połączonych - może to mieć, ale nie musi, wpływ na Waszego partnera. I wtedy Wy - zdrowsze, albo razem z nim będziecie zdrowieć dalej, albo kopniecie go w jego chorą dupę życząc mu dalekiej drogi :D
  6. Aweb Niestety często jest tak, ze z jednego chorego związku bardzo szybko wchodzimy w następny....... chory związek. Ty po prostu nie zdążyłaś wyzdrowieć, dlatego znowu wybrałaś chorego człowieka, bo gdy wybieralaś, to tez byłaś chora. Zdrowy nie wybierze chorego... najczęściej. Powinnaś teraz zrobić sobie kwarantannę od związków, pobyć sama ze sobą, zastanowic się, czego chcesz, jak chcesz żyć. Popracować trochę nad sobą, pochylić się nad swoją małą dziewczynką, przepracować swoją przeszłość. To powinno zabrać Ci jakiś rok. Dopiero wtedy, gdy sama ze sobą będziesz szczęśliwa, pokochasz siebie - dopiero wtedy możesz znależć kogoś, kto będzie całością, i kto będzie ze sobą szczęśliwy. Ty zdrowa - dopiero wtedy znajdziesz kogoś zdrowego. I takiego gotowego, którego nie będzie potrzeby zmieniać. Kogoś, kto będzie chciał dać Ci cząstkę siebie, kto się nad Tobą pochyli. I komu Ty będziesz chciała dać cząstkę (nigdy całość) siebie. Skasuj wszystkie kontakty od chorego, nie czytaj jego sms, nie graj znowu z nim w chorą grę. Bo karuzela będzie kręcić się dalej, a Tobie tylko w głowie będzie się kręcić. Zainwestuj w siebie, bo tym inwestujesz w swoją przyszlośc, a także w szczęście i zdrowe wybory Twoich dzieci. Bo choroba przechodzi na kolejne pokolenia. A Ty możesz to zmienić, właśnie teraz. Dzisiaj pochowałam moją 71 letnią mamę, a tak naprawdę to 13-letnią dziewczynkę. Tyle miała lat, gdy zmarl jej tata, i w takiej mentalności pewnie pozostała całe życie. I wlaśnie miałam taką refleksję, że dzięki tragediom, które wydarzyły się w moim życiu, dzięki teściowej-alkoholiczce, bo trafilam na Al-Anon - tak zaczęło się z 9 lat temu moje zdrowienie. Dzięki Wam także - jestem dzisiaj prawie zdrowa i mam prawie zdrowy związek. A dzięki Hellingerowi wiem, że przerwałam chorą grę toczoną przez ileś pokoleń kobiet w mojej rodzinie. Dostałam taką szansę od losu. Wykorzystałam ją. Dzięki temu, moja córka nie będzie (mam nadzieję) już tak chora. I ma szansę na dobre, zdrowe życie. Więc wiem, że warto. Nawet kosztem bólu, kosztem lat pracy. Od prawie 8 dni wiele płaczę, bardzo zbliżyłam się z moim 78-letnim tatą. Tak w zdrowy sposob pożegnałam mamę. To takie normalne, pożegnać swoją mamę. Żegnałam moje nowo narodzone dzieci, i to nie było normalne, i mojego pierwszego męża. A teraz było i normalnie, i smutno, i spokojnie jednak.
  7. Aweb Niestety często jest tak, ze z jednego chorego związku bardzo szybko wchodzimy w następny....... chory związek. Ty po prostu nie zdążyłaś wyzdrowieć, dlatego znowu wybrałaś chorego człowieka, bo gdy wybieralaś, to tez byłaś chora. Zdrowy nie wybierze chorego... najczęściej. Powinnaś teraz zrobić sobie kwarantannę od związków, pobyć sama ze sobą, zastanowic się, czego chcesz, jak chcesz żyć. Popracować trochę nad sobą, pochylić się nad swoją małą dziewczynką, przepracować swoją przeszłość. To powinno zabrać Ci jakiś rok. Dopiero wtedy, gdy sama ze sobą będziesz szczęśliwa, pokochasz siebie - dopiero wtedy możesz znależć kogoś, kto będzie całością, i kto będzie ze sobą szczęśliwy. Ty zdrowa - dopiero wtedy znajdziesz kogoś zdrowego. I takiego gotowego, którego nie będzie potrzeby zmieniać. Kogoś, kto będzie chciał dać Ci cząstkę siebie, kto się nad Tobą pochyli. I komu Ty będziesz chciała dać cząstkę (nigdy całość) siebie. Skasuj wszystkie kontakty od chorego, nie czytaj jego sms, nie graj znowu z nim w chorą grę. Bo karuzela będzie kręcić się dalej, a Tobie tylko w głowie będzie się kręcić. Zainwestuj w siebie, bo tym inwestujesz w swoją przyszlośc, a także w szczęście i zdrowe wybory Twoich dzieci. Bo choroba przechodzi na kolejne pokolenia. A Ty możesz to zmienić, właśnie teraz. Dzisiaj pochowałam moją 71 letnią mamę, a tak naprawdę to 13-letnią dziewczynkę. Tyle miała lat, gdy zmarl jej tata, i w takiej mentalności pewnie pozostała całe życie. I wlaśnie miałam taką refleksję, że dzięki tragediom, które wydarzyły się w moim życiu, dzięki teściowej-alkoholiczce, bo trafilam na Al-Anon - tak zaczęło się z 9 lat temu moje zdrowienie. Dzięki Wam także - jestem dzisiaj prawie zdrowa i mam prawie zdrowy związek. A dzięki Hellingerowi wiem, że przerwałam chorą grę toczoną przez ileś pokoleń kobiet w mojej rodzinie. Dostałam taką szansę od losu. Wykorzystałam ją. Dzięki temu, moja córka nie będzie (mam nadzieję) już tak chora. I ma szansę na dobre, zdrowe życie. Więc wiem, że warto. Nawet kosztem bólu, kosztem lat pracy. Od prawie 8 dni wiele płaczę, bardzo zbliżyłam się z moim 78-letnim tatą. Tak w zdrowy sposob pożegnałam mamę. To takie normalne, pożegnać swoją mamę. Żegnałam moje nowo narodzone dzieci, i to nie było normalne, i mojego pierwszego męża. A teraz było i normalnie, i smutno, i spokojnie jednak.
  8. Optymku wchodzenie czasem w rolę ofiary jest normą także u normalnych ludzi. Najważniejsze - to to widzieć. Mnie się to przytrafia czasami z moim M - wielka moc przyzwyczajenia :D Ale najczęściej jest tak, że reaguję jak normalny człowiek, a to mój M reaguje nerwowo, bo nie tak byl przyzwyczajony :D Albo też już normalnie, tak gwoli sprawiedliwości. Właśnie teraz od wczoraj się szasta i manifestuje swoje miny. A mnie się po prostu nie chce wchodzić w jakieś gry. Piaskownica już przecież poza mną. Ale i tak to szastanie jakoś tam wplywa na cały dom. Teraz najczęściej przeczekuję. Ja się pochwalę. W tym roku ze dwa razy odwiedzil nas kolega M, niestety też w toksycznym związku, i na etapie choroby i dużego zaangażowania w karuzelę. I wyrażal potem M zachwyty, że to zupelnie inny dom. A ja wiem, czego brakuje teraz w moim domu. Tego paraliżującego napięcia i wczuwania w nastroje toksyka. Kiedy wchodzę do jakiegoś toksycznego domu, natychmiast to wyczuwam. I wtedy najbardziej czuję różnicę. Niech żyje normalność, Optymku :D
  9. Optym Jak miło Cię widzieć :D Ale to śmiesznie brzmi, widzieć :D Optym, powiedz koleżance, by napisała pismo do Sądu o zniesienie terminu rozprawy wyznaczonego na dzień.............. np. z powodu wyjazdu i o wyznaczenie następnego terminu rozprawy np. na koniec pażdziernika lub w listopadzie. Sąd się przychyla do takiego wniosku, bo woli przesunąć termin rozprawy, niż nie moc nic załatwić. Bo nie zniesienie terminu rozprawy i np. wydanie wyroku zaocznego to piękny powód do uznania apelacji.
  10. Eutenio Oczywiscie, ale podaj Twoj mejl. Trzymaj sie ciepło Yezz Turkusek Oneill Opisz jaki jest Twój dom. Bo chyba ja zdjęć nie widziałam i coś miłego mnie ominęło. Kupiłam teraz samochód. Niestety mały, bo poprzedni mam ze wszech stron popukany. Ale za to czerwony, taki koralowo, żarówiasto czerwony. :D
  11. Eutenia Jeśli jest pilna potrzeba, to ja też się zglaszam z kasą :D A jeśli chodzi o strach - to ja także jestem specjalistką. Od zawsze byłam dość lekliwa, a brak kasy wywoluje w każdym potęgowanie się strachu. /i przejście tego w taki pierwotny strach przed życiem ( o życie?). I nie da się walczyć ze strachem, bo tylko nadaje się mu moc i siłę. Strach, jak i każde inne uczucie należy po prostu przyjąć. Poobserwować. Jak przychodzi, z ciekawością obserwować jak sie ściele i zagnieżdża. Poczuc jak się rozrasta, obserwować jakie mysli ze sobą niesie, jakie inne uczucia w nas budzi. Po prostu obserwować z zaciekawieniem. A nawet z natężeniem i uwagą. To spowoduje wejście w stan OBSERWATORA, poczucie, że to jest uczucie i że ono nie jest nami. Świadomość, że strach (lęk) przychodzi. A jeśli przychodzi, to........... także i pójdzie. Więc jak każdemu gościowi należy podać palto, odprowadzić do drzwi. I mile pożegnać!!! Świadomość, że strach u nas tylko bywa - jest bardzo budująca. A jeśli przeprowadzisz także wizualizację, obserwując tego gościa, patrząc jak jest ubrany, co ze sobą wnosi i co w nas wywłuje - odbierasz mu siłę i moc. No i pozwolisz mu odejść. Ty pozwolisz mu odejść.Koniec audiencji. A wyobrażanie, że grożny strach siedzi u Ciebie przy stole ubrany jedynie np. w pampersa - jest cudne. Sprobuj kiedyś proszę.
  12. Ewa zawsze mogę zachęcać cię " wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść. " :D
  13. Ewa Może i stronnicza, ale tylko trochę :D Z tym synem, o którym ktos napisał, to zdecydowanie przesada. Oczywiście, że dzieci dziedziczą po nas różne rzeczy, także te złe. I do tych najtrudniej się przyznać. Myślę, że większość ludzi, niby normalnych, jest także toksycznych. Jesteśmy jedną wielka wybuchową mieszanką. Dopiero na przestrzeni czasu mamy porównanie, bo jednak każda osoba ma inny punkt wyjścia. Ja byłam bardzo chora, lata zabrało mi wychodzenie z tego. Dzisiaj jestem już zdecydowanie lepsza, ale przez porownanie do stanu wyjściowego. Może dla kogoś chwilami nadal jestem jakoś toksyczna. Tym bardziej, że trudno oceniać siebie, no i jakie kryterium normalności wybrać ?. Każdy może mieć inne. Najłatwiej to widać po skrajnych przypadkach. Dla mnie najwazniejsze jest to, że ja pokochałam siebie. I dużo sobie wybaczam. Jeśli jest mi dobrze ze sobą, i lubię siebie - to jest mi łatwiej tez lubic innych i dobrze się z nimi czuć. W ogóle tak ogólniej jest mi po prostu lepiej. I to jest dla mnie najważniejsze odczucie, choć bardzo subiektywne. Że mnie jest lepiej. Bo skoro mnie jest lepiej, to i innym jest ze mną lepiej. :D Ja widzę Ewa, że Ty sie ostatnio starasz. Zarzucano Ci, że piszesz bzdury, nadinterpretowujesz itd, co było poniekąd jakąś tam prawdą :D Więc zaczęłaś rzucać cytaty (cholernie dłlugie). No i znowu problem. A może tak po prostu usiądziesz i napiszesz.? Wtedy, kiedy coś Cię ruszy w wypowiedzi, wtedy, gdy będziesz miała cos do powiedzenia na dany temat, i wtedy- gdy będziesz coś mogła napisać o sobie, z własnego doświadczenia. Wszystko co jest poza naszym doświadczeniem, jest tylko naszym wyobrażeniem na temat czegoś tam.I sama intuicja to tutaj za mało. Ty nie jesteś guru, ja nie jestem guru, oni tez nie są guru :D Ale chętnie z Tobą porozmawiam, tak po prostu wymienię doświadczenia.
  14. Mam dość To niestety wygląda tylko na "miesiąc miodowy". Ktoś, kto pije w taki sposób jak Twój mąż, nie przestanie pić tak po prostu. To są bardzo rzadkie przypadki. Nie poszłaś na Al-Anon, bo jesteś w fazie zaprzeczenia i miodowego miesiaca. To normalne zachowanie. To sie skończy, i to pewnie już niedługo. to także normalna kolej rzeczy. Czeka Cię jeszcze wiele trudności. Kiedy sprawa się rypnie, to nie trać czasu na rozmowy z nim, na tłumaczenia, wchodzenia w układy. Wtedy - idż od razu na Al-Anon. Bo Ty tak na prawdę masz wpływ tylko na jedną osobę - na samą siebie. I na nikogo innego. Nie żyj jego życiem, jego piciem-niepiciem, jego problemami. To on ma nimi żyć. A Ty masz tylko jeden problem - problem współuzależnienia. I tym problemem się zajmij - tylko tym. Pracuję już ponad miesiąc w nowym miejscu i trochę innym zawodzie. Pracy mam ogrom, ale na razie bawi mnie to, bo takie nowe, inne, ciekawe. No i jakoś mam predyspozycje do tego. to też fajne uczucie. Ale podczytuję. Pozdrawiam serdecznie.
  15. 7 Natychmiast idż do łazienki, spójrz w lustro, obejmij się ramionami i powiedz patrząc sobie w oczy "..............kocham Cię, jesteś piękną, młodą, zdrową kobietą, jesteś mądra, dobra, itd itp" Jeśli zaczniesz płakać......... to dobrze. :D Utrzymuj kontakt wzrokowy z sobą w lustrze i mów do małej dziewczynki w sobie, to ona chce usłyszeć. Jestem z Tobą Paula No to i się wyjaśniło. Moim zdaniem Twoje zachowanie jest przymusem powtarzania zachowań rodziców z Twojego dzieciństwa. A Ty możesz korzystać z Poradni dla narkomanów, alkoholików i z każdej innej. Znajdż grupę DDA, zawsze możesz powiedzieć, że ojciec był alkoholikiem. Z mojego doświadczenia wiem, że jest to grupa samopomocowa dla osob, które w dzieciństwie miały zaburzoną rodzinę. A Ty miałaś z całkowitą pewnością. Nie jest łatwo wyjść z przymusu powtarzalności zachowań, ale jest to możliwe. Zdrowienie trwa lata, ale jest skuteczne. Spróbuj u siebie zastosować pozycję Obserwatora. Gdy będziesz wchodziła w Twoje chore zachowania ( to Ty nawet możesz prowokować toksyczne zachowania u partnera) spróbuj jakby wyjść ze swojego ciała i patrzeć na siebie tak, jakbyś patrzyła okiem kamery. Spróbuj zauważać, jak Twoje zachowania mają się do zachowań Twoich rodziców. Pomoże ci to dojść do wniosku, że to nie jest Twoje. Mogę Ci polecić także pójście na ustawienia Hellingera ( na pewno znajdziesz w swojej okolicy). Idż i ustaw sobie swoją rodzinę pierwotną. Zobaczysz zachowania chore swoich rodziców i siebie - zamrożoną dziewczynkę (U mnie tak właśnie było). To tak właśnie jakby zobaczyć swoją rodzinę okiem Obserwatora. A dobry psycholog prowadzący te ustawienia będzie się starał uwolnić Cię od tego. Bardzo polecam ta metodę. Mam przeczucie, że dla Ciebie to będzie krok milowy w Twoim zdrowieniu :D
  16. Paula Problemem nie są ci faceci. Problem jest w Tobie, w tym że takich facetów wybierasz. To nie są przypadkowe wybory. Życie w takiej bliskości i intensywności, a potem w wyładowaniu i uldze - jest Tobie właśnie bardzo znajome i potrzebne.Takie życie na karuzeli. Prawdopodobnie tak funkcjonowała Twoja rodzina pierwotna.Nie znasz nic innego i na razie inaczej nie potrafisz. Ale mam dobrą wiadomość :D To jest uleczalne. Ja także tak miałam, i większość z nas na tym forum. Mniej lub bardziej. Udaj się prostą drogą do psychologa na regularne, systematyczne spotkania, trwające przynajmniej rok. Możesz też poszukać w najbliższej okolicy Poradnie Alkoholową i Al-Anon. Czy Ty jesteś może DDA (dorołle dziecko alkoholika)? Jesli tak, grupa DDA lub Al-Ano będzie najlepsza. I psycholog w Poradni Alkoholowej. Wejdż także na stronę kobieceserca - znajdziesz tam wiele wiadomoscii e-booki o kobietach, które kochają za bardzo.To właśnie Ty. Tylko praca nad sobą trwająca paręlat może zmienić Twoje życie. Nie piszę Ci, bys odeszła od toksyka, bo i tak zaraz znajdziesz sobie następnego. Zacznij od siebie. Tylko siebie możesz zmienić. A pisze Tobie to osoba, której to się udało. i która jest dzisiaj szczęśliwym człowiekiem. Uda Ci się.
  17. Ewa Tak samo jak i myśli, można to zastosować do słów. Japończyk (nie pamiętam nazwiska) robił doświadczenie z wodą. W kierunku wody wypowiadano słowa negatywne i pozytywne. A potem zamrażano tą wodę. I przy słowach pozytywnych woda przybierała piękne i wyrażne kształty, a przy słowach negatywnych brzydkie i rozmyte. Widziałam zdjęcia. Ciekawe prawda? Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedyś dostrzegałam świat jako pełen zagrożenia, a ludzi jako podejrzanych. I nakręcałam złe myśli. A dzisiaj wierzę, że świat jest obojętny, a ludzie mi przychylni lub obojętni. I jestem bardziej pogodną osobą. I jakoś dzieje mi się lepiej :D Ale to raczej nie dlatego, że świat stał się lepszy. To ja się zmieniłam i inaczej patrzę. Zdecydowanie pozytywniej. Choć zdarzają mi się sytuacje, że się nakręcam. Tak jak teraz z tą pracą. Postrzegam to jednak jako moją normę, bo jestem nadwrażliwa. I tyle. Pewne rzeczy się nie zmieniają :D
  18. Yezz Nigdy sie w zyciu nie nastawialam na karierę, na stanowisko itd.Nigdy nie pracowałam w systemie 8-godzin dziennie w biurze. Nigdy tak nie chciałam. A teraz tak jakos samo przyszło. Nie sposób odmówić, ale to coś tak innego niż dotychczas. Potrzebuje sie zdystansować. Bo to też okazja na rozwój. No i ślubu z tym nie biorę. :D Oneill Życie z toksykiem ma to do siebie, że przywiązuje się nadmierną wagę do tego, co on robi i dlaczego, i obsesję, co on może zrobćc i co wtedy. Jak poszłam do psychologa kiedyś to wyszłam od niej z przeświadczeniem, że zawsze muszę mieć przy sobie: klucze od domu, pieniądze i klucze od samochodu. Bo wtedy mogę zawsze wyjść i udać się gdzie indziej :D Co i Tobie polecam. A jak sie wyprowadzisz, to świat się przestanie kręcić wokól tego, co on zrobi. Czekanie to jedna z najgorszych rzeczy. Bo wyobraznia pracuje na cały regulator. A to my potrafimy robic najlepiej - zamartwiać się :D Pomysł z wynajęciem pokoju na kilka miesiecy dla syna jest dobry. Może właśnie warto wyprowadzić się z tamtej okolicy i odciąć grubą kreską :D
  19. Ja też pamietam gonitwe myśli: Jeśli on jest taki pewnien, ze tak było, to może ja się mylę? Latami ufałam bardziej jego widzeniu świata, niz mojemu. Moje zdrowienie polegało początkowo na tym, żeby zaufać temu, co widzę i slyszę, i co pamietam. I nie było to dla mnie takie łatwe. Nauczyłam sie też mówic po prostu: nie masz racji, było inaczej itd. Niby proste, ale dla mnie wcale nie oczywiste i łatwe. A mówienie tego spokojnie i bez agresji - to kolejne stopnie zdrowienia. Ale też pamiętam kiedyś taki film: 1- część widziana oczyma żony. I 2-ga część widziana oczyma męża. I to były dwie zupełnie różne relacje, i dwie różne rzeczywistości. Głoszę trudną teorię, że jesteśmy tak samo winne i chore w toksycznych związkach. Bo osoba zdrowa, nawet gdy zwiąże sie z toksykiem, to szybko z tego związku wychodzi. Jeśli długo nie wychodzi - znaczy się jest równie chora. Dzisiaj w moim domu nie ma napięcia. Osoby, ktore nas dawno nie widzialy lub u nas nie były mówią, że to zupelnie inny dom i inny związek. Teraz myślę, że wraz ze zdrowieniem, najpierw moim, potem męża, zmieniło się nasze spojrzenie na siebie. Sama się zastanawiam, jak z tak chorego toksycznego związku było możliwe to przejście? Dzisiaj nie patrzę wciąż na niego, nie rozbieram na czynniki pierwsze co robi i mówi. A w sytuacjach napięć też inaczej reagujemy. Choć bywaja momenty, w których widzę jakąś pierwszą swoją reakcję chorą. Zapala mi sie światelko. Na samą myśl o tym, że mogloby byc tak choro jak kiedyś, włącza mi sie hamulec. Ale i tak myślę, że osób toksycznych należy unikać. I ja tak robię. Grono znajmowych mi się przerzedziło. Czasami spotkam kogoś toksycznego, słucham, patrzę i zastanawiam się: jak mogłam z tą osobą być kiedyś blisko. I męczę się przebywając z nią. Czasami żal mi tych znajomości, spotkam się i .... zawsze potem żałuję :D Nie można sie przyzwyczaić do toksyka, nie da się tego ignorować, mnie sie przez wiele lat nie udawało. I myślę, że prawie nikt tego nie potrafi. Jeśli jedna osoba w związku zdrowieje, a druga nie zmienia się przez długi czas - to nie ma szans na wyzdrowienie. Chyba żadnej z tych osób. Nie można być zdrowym mieszkając codziennie z toksykiem. Tak mi się wydaje. A co do kłótni, to ja kiedyś miałam tendencję do wchodzenia w nie. Teraz staram się zdystansować, ale nie zawsze mi się udaje. Bo trudno pisać tak, by nie zranić drugiej osoby. Mnie w każdym razie trudno. A stare nawyki wychodzą :D Jest mi teraz tak dobrze w życiu. Tak normalnie i spokojnie, i tak zwyczajnie.Prawie od roku mam mało klientów i pracuję na pól gwizdka. Prawdopodobnie od lipca to sie zmieni. Będę pracować dużo i zupełnie w inny sposób. Bardzo się boję tej zmiany. Tak bardzo, że czasami chciałabym wszystko cofnąć. Co mnie nosi do dokonywania co jakiś czas kolejnej rewolucji w życiu? Kiedyś myślałam, że boję się tego, że jak jest tak zwyczajnie, to coś złego sie wydarzy? Czyżby stare strachy? Ciekawe.
  20. Jeśli kilka osób - i to niezależnie - mówi ci, ze masz grypę, to połóż się do łóżka :D
  21. Turkusku Jestem pod dużym wrażeniem Twojej wypowiedzi. Ewo Jeśli piszę, że Ty piszesz w sposób agresywny, to taka jest właśnie moja ocena Twojej wypowiedzi. A argumentacja JR, że pies staje się agresywny, gdy się go kąsa do mnie nie przemawia. Stale piszesz do kogoś, np. do anonima, ze gdzieś pisal i co ( a skąd ty to możesz wiedzieć!!!) Ty sie tylko co najwyżesz możesz domyślać, np. do Turkuska co czuła i dlaczego (też możesz się tylko tego domyślać) do Yezz co czuła i dlaczego, do mnie co czułam i dlaczego itd itd itd Skończ z tym, bo to jest protekcjonalne. Bo stawiasz się na pozycji osoby, która wie lepiej. Jest to przejaw co najmniej lekceważenia, zdecydowanie manipulowania faktami i domysłami, a zachowanie można spokojnie określić jako toksyczne. Proszę Cię o to od dłuższego czasu i jak grochem o ścianę. I uważam, że to nie tylko upór z Twojej strony, brak elastyczności, brak poszanowania dla drugiego człowieka i dla jego uczuć, a czasami zastanawiam się, czy aby nie :D ....... głupota. No i różne anonimy tutaj piszą. Nasze zaczernione niki to tez anonimy. Wkładanie wszystkich anonimowych wpisów do jednego wora, bo to ma usprawiedliwiać Twoją agresję i toksyczność, jest wygodne dla ciebie, ale ja uważam, że nieuczciwe z Twojej strony. I stanowi jak zwykle Twoją specjalność, czyli nadinterpretowywanie czyjejś wypowiedzi w celu usprawiedliwiania Twoich odlotowych teorii. A Twoje odpowiedzi nie na temat są nużące na dłuższą metę. Podziwiam Turkuska, że rozbiera je i konsekwentnie wyjaśnia, bo mnie sie już nie chce. Bo w dialogu powinni być partnerzy. A kiedy jedna osoba zawsze wie lepiej, szczególnie co czuje i dlaczego druga osoba, to już i ręce opadają i gacie. :D No i rozmawiać sie nie chce.Więc kończę.
  22. Ewo Dlaczego Twoje wypowiedzi są tak agresywne? Dlaczego lepiej od autora nadal wiesz co on myśli i czuje, i jakimi drogami podąża jego umysł ? Do cholery pisz o sobie i tylko o sobie. Ty rzeczywiście jak pisze Turkusek bywasz toksyczna. Tak niebezpiecznie toksyczna z tymi miłościami itd Tak mi żal po prostu.......... Niebo Koniecznie połóż się, podotykaj, potul i zrób dla siebie coś dobrego. Bardzo dobrego. A także wzięłam małego kotka, który potrzebował dużo miłości. :D I rzeczywiście potrzebuje, bo widzi tylko na 1 m, sika na podłogę. To jedyny kotek w miocie, odrzuciła go matka. Dzisiaj ma 3 lata, jest chudziutki i szczuplutki. Jak usłyszy coś niespodziewanego to skacze na 1 m w górę. Czasem wołamy na niego Down. Jest bardzo problematyczny w obsłudze. Czasami mam tak go dosyć, że zastanawiamy sie z mężem nad uśpieniem jej. No ale nie możemy dojechać do weterynarza. :D No i on sie nazywa tak, jak ja. Bo to w końcu nasz down. :D
  23. Anonimie Jesli chcesz, to pisz co chcesz. Prosze tylko, by nie było to z inwektywami, ani zbyt nękające.No i zbyt długotrwałe. Bo wtedy robi się niemiła atmosfera. I może to wystraszyc kogoś, kto musi sie przełamać, by napisać o swojej tragedii. No i punkt widzenia najczęściej zależy od punktu siedzenia. :D
  24. Buszujaca Uwielbiam psy. A amstaffy maja to do siebie, ze lubia najczęściej ludzi i sa dla nich łagodne. Natomiast potrafią być grożne dla innych psów. Jeśli masz kłopoty z psem kup po prostu książkę na temat wychowania-tresowania psow. Jeśli będziesz stosowac sie do zaleceń książki i będziesz konsekwentna, efekty przyjdą szybko. W swoim zyciu wyszkoliłam kilka psow, jednego z treserem na kursie, to nie taka znowu filozofia. Często przypisujemy zwierzętom ludzkie cechy i taki sposób rozumowania jest szkodliwy. Zastanów się, w jakich sytuacjach Twój pies ucieka, co go do tego skłania.? Może brak mu towarzystwa i zabawy? Na spacerze staram się zajmować go. Baw sie z nim, ucz aportowania, amstaffy bardzo lubią się bawić. Na spacer zabieraj smakołyki (dobrze jeśli pies nie bedzie najedzony). Spuść go ze smyczy, potem zawołaj i w nagrodę daj smakolyk. Po kilku powtórzeniach powinno byc lepiej. Choć może oczywiście byc i tak, ze to będzie taki niereformowalny ucikinier. :D
×