Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Renta11

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Renta11

  1. Consekfencja Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. :D Rozwój jest wtedy, gdy widzę - jak wygląda rzeczywistość :D
  2. Cztery umowy Sama sobie wylałaś kubeł zimnej wody. :D No dałaś dupy. I co? I nic. :D Nie w tym jest problem. Ja raczej widzę problem w tym, że chyba cały czas płyniesz z prądem wody. Trochę chyba bezwolnie. Tak wiesz, jak prąd niesie, to Ty się dostosowujesz. Ja odnoszę takie wrażenie. To Twój mąż decyduje i podejmuje decyzje. Ty cały czas walczysz o łyk powietrza nad poziomem wody. Nie specjalnie czuję, jak można by Tobie pomóc. Tak jakby w Tobie się coś nie do końca przełamało. Nie podjęłaś decyzji, by z nim nie być. Tak na prawdę, z przekonaniem. Pęd chory do tego by obrywać po dupie jest u Ciebie bardzo silny. To chyba Ty pisałaś, jak bardzo biła Cię Twoja mama? To jakby trochę tak, że Ty pędzisz cały czas do sytuacji, by Tobą pomiatano, by cię stale bito. Na różny sposób. Zastanów się, co zrobiłabyś, gdyby nagle jakimś cudem Twój mąż zaczął Cię traktować z szacunkiem? Gdyby Cie nie zdradzał, a kochał, szanował, poważał? Myślę, że wtedy byłaby szansa na to, byś Ty go zostawiła. Jaką potrzebę on w Tobie zaspokaja? Nie wiem, co mogłabyś zrobić, by ruszyć do przodu. Może po prostu przestać walczyć? Może spróbuj wejść tak bardzo w rolę bitego dziecka. Wiesz, tak z przesadą, aż do bólu. Graj ta rolę tak przesadnie, aż do upodlenia. I cały czas bądż swoim Obserwatorem. Obserwuj reakcje swojego ciała, obserwuj przepływ swoich uczuć. Wejdż ze świadomością w rolę, od której ostatnio uciekasz. I obserwuj siebie. Zobacz, co z tego wyniknie. Nie biczuj siebie, nie rob tego, co robiłas do tej pory. zmień zupełnie taktykę. Od lat kręcisz sie w koło. Zrób cos inaczej, niz do tej pory. Wejdż w słońce i daj się spalić. Może z tego coś dobrego wyniknie. Nic innego mi nie przychodzi do głowy.
  3. Montia I tego się trzymaj. :D Ja uważam, że na wkurwieniu można daleko zajechać. Lepiej się wkurwiać, niż użalać nad sobą. Będzie dobrze :D
  4. Montia Pewnie odsądzisz mnie od czci i wiary. Ale sru... Mnie sie wydaje, że Ty te Twoje dzieci wciągasz zanadto w Twoje chore gry. Twoja starsza córka odgrywa chyba troche role Twojej opiekunki. Ja tak to jakos widzę.I Ty chyba też to widzisz? I boję sie o Twoje dziewczynki. Bo jaki obraz im pokazujesz? Jaki wzór do naśladowania? Obraz matki, o którą należ sie troszczyć, bo sobie nie radzi? Czy to nie jest jakieś deja vie? Cholera, jak się to pisze? Czy to nie jest jakaś powtórka z Twojego dzieciństwa? Ja rozumiem, że tkwisz mocno w chorym układzie. Że lubujesz się obecnie w roli ofiary. I to jest normalne. Ja to widze na tym topiku. To jakaś normalna kolej rzeczy. Ale stale, cholera, widzę w tym dzieci.!!!!!!!!!! I boję się o nie. Bo one właśnie w przyszłości moga kopiowac obraz Twojego własnie zachowania. I bedą szukac kolejnych dupków, o których łaskę z pańskiego stołu będą się prosić. I znowu będzie sie kręcić to cholerne koło. A Twoją rolą do jasnej cholery, jest przerwać ten pieprzony krąg chorych kobiet. Nie dla siebie nawet. Dla TWOICH DZIECI. Dla ich lepszego jutra. Więc zbierz się do jasnej cholery.!!! Zbierz dupę w troki i pokaż Twoim córkom, jak należy żyć. Jak należy kochać SIEBIE i jak sie o SIEBIE troszczyć. To jest Twoja rola do spełnienia.Trochę zmarnowałas swoje życie. Masz do uratowania życie swoich dzieci. Przerwij ten cholerny łańcuch. Pokaż swoim dzieciom, jak żyć jako GRACZ. Nie jako ofiara. To nie jest łatwe. Ale to jest własnie zadanie dla Ciebie. Ja taki łańcuch przerwałam ze swoja córką. A w każdym razie mam taką nadziję. I bardzo się z tego cieszę. I wierzę, że Tobie też się uda. I o to własnie w życiu chodzi. O rozwój. I o to, by nasze dzieci żyły lepiej. Ale to właśnie my musimy je tego nauczyć. Wierzę w Ciebie :D
  5. Joanno Ja chetnie na tę kawkę :D Co do ograniczania kontaktów z osobami toksycznymi to ja też mam z tym problem. Szczególnie, że dotyczy to rodziców i tesciowej, którzy sa starzy i wymagaja opieki. Po Świętach Bożego Narodzenia powiedziałam teściowej, że zmieniamy zasady opieki nad nią. Było to dla mnie bardzo trudne. Bo zostałam tak wychowana, że rodzicom należy się opieka na starość. Ale dojrzałam nareszcie do tego, by stwierdzić, że opieka owszem tak. Ale nie na warunkach rodzica, a na moich warunkach. I tak jak uważam i postanowię. I tak samo zrobiłam z rodzicami. Ale tutaj wysłałam męża, bo sama nie czułam sie na siłach. I on im powiedział, że jak pewnych rzeczy nie zmienią, to stracą ze mną kontakt. Bo nareszcie dałam sobie prawo do tego, by SIEBIE postawić na pierwszym miejscu.I mój prywatny interes. I okazało się, że można wszystko tak zorganizować, bym sobie z tym poradziła. Czyli opieka tak, ale tak jak ja uważam. I sru... Teraz stawiam jasne granice i robię to, co mogę i chcę zrobić. Są ludzie tak toksyczni jak moja teściowa, że ja muszę ograniczac kontakty z nią. Może kiedyś dojdę do takiego etapu, że będę potrafiła sobie poradzic inaczej.Ale nie dzisiaj. I daję sobie do tego prawo.
  6. Właśnie wróciłam z nart z Włoch. Czuję sie wypoczęta i zadowolona. A tutaj przez ten tydzień znowu nowe dziewczyny i nowe nieszczęścia. Dobrze, że stara gwardiua czuwa i daj enadzieję :D Hals Witam Cię serdecznie. Jak Cię czytałam to cos mnie ruszyło. Bo ja dobrze znam to uczucie \"wyłączania\" emocji. Takiego życia za szklaną szybą. Strach przed przeżywaniem bółu powodował, że zamroziłam swoje odczuwanie. I pamiętam, jak poszłam na pierwsze ustawienia Hellingera. Tam ryczałam, wyłam, łkałam przez póltorej godziny. Przechodziłam żałobę 12 lat po śmierci męża. I żegnałam sie z nim. Byłam wstrząśnięta swoimi emocjami. Ja- nigdy nie płacząca. Ja - bez uczuć. A tu taki numer. Bardzo dużo mi to dało. Bo zrozumiałam, ile uczuc we mnie siedzi. I jak bardzo chcą się wydostać. Rozmowa z psychologiem nie załatwi Ci emocji. Do tego potrzeba większej rzeczy. Ustawienia właśnie mogą sprawić, że puści tama. Uważaj tylko, by sobie poradzić z tą rzeką wylewających się uczuć. Tego tez trzeba się nauczyć. Ale warto. Namawiam Cię więc do podjęcia jakiegoś kroku w tym kierunku. I pozdrawiam serdecznie. Pamiętam cię bardzo dobrze. :D
  7. Tekana Cokolwiek Ci teraz powiedziałabym na temat nieuchronności pogarszania sie Twojego życia i tak nie przyjmiesz. I ja to rozumiem. Więc prosze zostań na tym topiku. Na Al-Anon mówią \"Przyjdż, posadż swój tyłek, a rozum przyjdzie póżniej\" albo \"wsadż watę w usta i po prostu słuchaj\". :D Ja też to usłyszałam, jak pierwszy raz sie tam zjawiłam. Słuchałam, ale tak naprawdę usłyszałam dużo póżniej. Bo nie było we mnie gotowości. W Tobie też jeszcze jej nie ma. Możesz mi uwierzyć na słowo. Twój mąż jest bardzo toksyczny.Choć tak trudno i przykro będzie Ci to przyjąć. Zostań tutaj, bo wlaśnie tutaj jest Twoje miejsce. Czytaj, czytaj, czytaj. Moożesz zacząć od początku np. po kilka stron dziennie. Reszta się sama zadzieje.Przytulam
  8. Yezz Jak czytałam Ciebie to zrozumiałam, że ja też wybrałam taką drogę. Często nie reaguje na nowe wpisy. Wiem, że inne dziewczyny zauważą i dadzą wsparcie. Zrozumienie i wsparcie to najważniejsze w pierwszej kolejności. Ja piszę wtedy, gdy coś mnie wzruszy, zainteresuje, albo gdy mogę się podzielić swoim doświadczeniem. Bo chciałabym zaoszczędzić komuś bólu i czasu. A to się często nie da. Ale próbuję. I też czasami jestem zbyt obcesowa, czy autorytarna. Tak jak Ty. I pewnie dlatego reagowałyśmy na siebie troche alergicznie. Ale ty się uspokoiłaś. I ja też. I to super. Ale w pierwszej kolejności chronie siebie. Bo ja jestem dla siebie najważniejsza. I ja wiedziałam, że kiedyś i podziękujesz. :D No to i ja Ci dziękuję. Fajnie czasami zobaczyc siebie w innych. :D
  9. A co do dyskusji na temat uczuć. Moim zdaniem każdy człowiek ma wiele uczuć. I zmieniaja sie jak w kalejdoskopie. Mogą być oceniane jako pozy tywne i negatywne. Choc ja uważam, że uczucia po prostu sa.I nie podlegają ocenie. Ja nauczułam się byc swoim Obserwatorem. Umiem zobaczyc i poczuć swoje uczucia, nazwać je i okreslić. Po prostu obserwować je. Gniew może być dobrym uczuciem, gdy działa w mojej obronie. A lęk może mi pomóc w ucieczce. Mam takie uczucia, jakie mam. I nie zaprzeczam im, nie tłumie ich, nie staram się okiełznac ich, po prostu je czuję. Ja je wszystkie akceptuję. AKCEPTUJE. Natomiast czyms innym jest działanie pod wpływem uczuć. Działania moga byc negatywne lub pozytywne. I one podlegają ocenie w zależności od naszego wewnętrznego dekalogu. i otym pewnie pisała cztery umowy. O psychologu, który czuł, co czuł. Ale działal w sposób zdrowy. Próbowanie działania w sposob zdrowy i odpowiednie reagowanie na wszelkie uczucia, jest zdecydowanie konieczne w życiu. I tego sie uczę. :D I pewnie w tym niezrozumieniu problem. W każdym razie u wiekszości dziewczyn. Ale Ewa raczej nie myli pojęć. Czytam ją od lat. Często przeslizguję sie nad jej tekstami, rzadko czytam w całości.Często uznaje je za nieautentyczne. Ale każdy ma swój czas. Choć iles tam próbowałam czytac ze zrozumieniem. No, jesteśmy zdecydowanie inne.Choc może to ja sie mylę? Nie jest to dla mnie specjalnie ważne.Na tej drodze jest miejsce dla każdej z nas. Droga jest szeroka :D
  10. Cholera wcięło mi długiego maila. I to dwa razy. Do trzech razy sztuka. dobra dziewczyno W skrócie. Jeśli dwie osoby chcą działać dla wspólnego dobra, to sie musi udać. A obecność obcej osoby-psychologa powoduje, że trzeba sie trzymać zdowej komunikacji. i jasno artykułowac swoje potrzeby. I nie interpretować na wlasny sposób wypowiedzi innych. Po póltora roku terapii małżeńskiej u nas bardzo się poprawiło. Musieliśmy sobie odpowiedziec na pytanie, czy jesteśmy dla siebie ważni. Na tyle, by pracowac nad sobą, i nad związkiem. Psycholog naprowadza na dobrą komunikację, wybór należy już do nas. Moim zdaniem, warto. Piszesz o tym, że Ty masz może problem w nadmiernej samodzielności. To dobrze, że o tym wiesz. Bo też będziesz mogła pracowac nad sobą. Pracują dwie osoby, wtedy jest efekt. A oprócz tego, możesz odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla Ciebie ważne i jak ważne. I wyznaczyc swoje granice. i walczyc o nie, jak o niepodległość. I byc w tym konsekwentną. Twoje zmaina zachowania wymusi zmianę w Twoim mężu. Bo małżeństwo to zespól naczyń połączonych. :D
  11. dobra dziewczynko Myślę, że w Twojej konkretnej sytuacji mogłabym z czystym sumieniem polecić Ci skorzystanie z terapii małżeńskiej. Na takiej terapi kładzie sie nacisk na poprawę komunikacji między małżonkami. A obecność obcej osoby-psychologa powoduje, że trudniej zbaczać na stare utarte ścieżki złych emocji i złych interpretacji. Czyli uczymy się, jak wyrażać siebie i swoje stany emocjonalne bez krzywdzenia drugiego człowieka i uczymy sie prawidłowo interpretować wypowiedzi innych. Moje małżeństwo po ponad roku takiej terapii bardzo sie poprawiło. Nauczyliśmy si%
  12. Yezz Coraz lepiej Cię czuję. i coraz lepiej mi sie Ciebie czyta. :D A co do Ewy to ja mam także takie odczucia. Nie wiem Ewo , czy az tak daleko poszłabym w te dywagacje. Zostawiam więc to tak, że my na dwóch krańcach swych przeciwnych bogi \"D Skoro Tobie z tym dobrze, to o.k. Oneill My mamy takie oczekiwania, że widzimy wierzbę. Podchodzimy do niej i .......dziwimy się, że na wierzbie nie rosną gruszki :D Nie unikniejesz przeprowadzki, a przedłużanie tematu staje się powoli niebezpieczne. Jak Ty sobie z tym radzisz - to jedno. Ale w tym sa także Twoje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. I tym dzieciom należy sie spokój. Trwanie w tej patologicznej sytuacji jest dla nich bardzo obciążające. Wiem, że musisz zebrać siły. Ale zrób coś konkretnego. Dla swoich dzieci. Nie dla siebie. Mnie najbardzie niepokoi, że mało piszesz o Danielu, i wpływie na niego tej sytuacji. A on jest chyba najwiekszą tego ofiarą. Albo ja się mylę. Wybacz, jeśli wchodze z butami, ale martwię sie po prostu. Przytulam.
  13. Optym \"Jak byłam z ex, to wszystkie inne moje problemy i strach bladły przy tym co on wyprawiał\" No właśnie, czy nie potrzebowałaś go, by nie konfrontowac się ze swoim wnętrzem? ze swoim lękiem? ze swoja pustką? Ogarnij sie ramionami, przytul się, uśmiechnij się do siebie, uśmiechnij sie do swojego leku
  14. “Serce pełne miłości pozostaje miękkie i wrażliwe. Gdy zaś bywasz piekielnie zaangażowany w zdobycie czegoś, stajesz się okrutny, twardy, niewrażliwy. Jakże możesz kochać ludzi, jeśli potrzebujesz ich do własnych celów? Możesz ich tylko wykorzystywać i używać. Jeśli jesteś mi niezbędny, abym czuł się szczęśliwy, muszę ciebie użyć, manipulować tobą; muszę znaleźć sposoby i środki, aby cię zatrzymać. Nie mogę ci pozwolić, abyś był wolny. Tak naprawdę mogę kochać ludzi tylko wtedy, gdy oczyściłem z nich swoje życie. Kiedy umrę dla swej potrzeby ludzi, stanę na pustyni. Na początku będzie to okropne: poczujesz się opuszczony; jeśli jednak wytrzymasz choć przez chwilę, nagle odkryjesz, że to wcale nie jest opuszczenie. To jest samotność, osamotnienie, ale pamiętaj, pustynia też zakwita. I wówczas w końcu poznasz, czym jest miłość, czym jest Bóg, czym jest rzeczywistość. Ale początkowo odstawienie narkotyku jest ciężkie - szczególnie jeśli nie możesz liczyć na bardzo głębokie i przenikliwe rozumienie albo dostateczne cierpienie. To wielka rzecz, jeśli się cierpiało. Tylko wtedy masz naprawdę dość dotychczasowego życia. Możesz wykorzystać cierpienie do tego, by położyć mu kres.”
  15. Ewo Dbaj o SIEBIE, bo czasami zdarza się tak, że tytani potykają się o przysłowiową zapałkę. Martwi mnie wchodzenie przez Ciebie w rolę psychologa dla Twojego dziecka.To mnie niepokoi, bo leczenie \"za blisko\" jest niebezpieczne ( i to przez amatora). Z drugiej strony, instynkt matki to też wielka rzecz. Jesteś dorosła i mam nadzieję, że wiesz co robisz. Na każdego inna metoda :D Różnica między uczeniem się z dzieckiem i roztaczanie opieki nad nim, a uczenie dziecka, jak się samemu uczyć i jak sobie samemu radzić - jest ogromna. :D Jak on sobie łamie rękę idziesz z nim do lekarza. Jak ma problemy z psychiką - idż z nim do psychiatry. On jeszcze nie jest dorosły. Potem może być za póżno. Ale ja mało wiem o Twojej sytuacji, więc się juz nie wymądrzam. Ta przypowieść o chińskiej parze artystów jest wielce kształcąca. :D
  16. Monita Przytulam cie serdecznie. Chciałabym Ci jakoś pomóc. Pomyślałam sobie o takiej rzeczy. Może w momencie, kiedy tak strasznie cierpisz, kiedy choroba się ujawnia, to może....spróbuj na siebie spojrzeć z boku.Takim okiem kamery, jakby Twoja dusza uniosła się i spojrzała na ciało. Co zobaczysz? Chorą wspóluzależnioną kobietę zwijającą sie z bólu.. I sprobuj sobie pomyśleć nie tak, że to Ty jesteś chora, choc oczywiscie tak jest. Ale może, we mnie jest choroba. Nie , ja jestem chorobą, ale we mnie jest choroba.A jeżeli we mnie jest choroba, to kiedys sobie pójdzie. I jak spojrzysz na siebie oczyma Obserwatora tej choroby, która Cie opanowała, to może nabierzesz dystansu i do siebie i do tej choroby. Nie będziesz sie tak z nia identyfikowała. Bo choroba to stan przejściowy. Takie nastawienie, że to będzie zmienne. i wyzdrowiejesz. Zostań swoim OBSERWATOREM. I sprobuj zauważyć schematy swojego zachowania, chorobowe schematy. Kiedy oddzielisz chorobę od swojej osoby - nabierzesz nadzieji. Dystans i obserwacja - to już zmiana. Duża zmiana.
  17. Oneill Wiedziałam, że tak będzie. Nie trzeba buzi wierzyc, ale przymierzyć :D Ja byłam na ustawieniach 4 razy i zawsze mi to dużo dawało. Załatwiałam sobie po kolei swoje traumy. Dzisiaj wiem, że powinnam zacząć tak jak Ty - od początku. A ja skakałam w czasie. Ale to nic. Efekt i tak jest świetny. :D Nie znam nikogo, komu by ustawienia zaszkodziły. Ale jednak uważam, że lepiej jest już dużo wiedzieć o sobie. Wtedy jest bezpieczniej. U Ciebie to już była ugruntowana wiedza. Teraz dołączyły emocje. To świetnie, bo blokada emocji wcale nie jest dobra. Ciesze się. Milczałas ostatnio, a ja wiedziałam, ze sobie układasz. Wspaniale :D
  18. Ja1972, Anno66 Poszukajcie najbliższego Domu Trzeżwości w okolicy. Celowo piszę najbliższego, bo jeśli pojedziecie na drugi koniec miasta to i tak spotkacie sasiada :D Wasze miejsce jest zdecydowanie w grupie Al-Anon, a także w grupie DDA. Jak poszłam tam pierwszy t0 od razu wiedziałam, że tam jest moje miejsca. Mój mąż jest DDA, a był czas, że myślałam, że także jest alkoholikiem.Alkoholikiem człowiek staje się latami, więc nie ma co czekać na pewność, że mąż jest albo nie alkoholikiem. Wasze miejsce jest zdecydowanie tam. Jedyną zaletą mojej teściowej jest to, że jest alkoholikiem, a ja dzięki temu poszłam na Al-Anon. To mi uratowało życie.I dlatego jestem dzisiaj taka-jaka jestem i nie żyję w ciemnocie i zabobonie :D
  19. Żeby być człowiekiem szczęśliwym i osiągać sukcesy, trzeba być na szczęście otwartym. Co to oznacza w praktyce ? Na przykład człowiek, który wiecznie marudzi i jest ze wszystkiego niezadowolony nie jest w stanie osiągnąć stanu szczęścia i spełnienia nawet gdyby wygrał na loterii i żył w luksusie. Nie dlatego że nie ma on do szczęścia dostępu, ale dlatego że jego własne nastawienie powoduje iż dostrzega w swoim życiu jedynie mankamenty. Za tym idą uczucia, które na pewno nie będą pozytywne i optymistyczne. Z tego wniosek że nasze szczęście zależy przede wszystkim od naszego nastawienia. Pamiętajmy że umysł ludzki kreuje naszą rzeczywistość w taki sposób, aby zawsze poprzez różne materializacje wydarzeń potwierdzać realność naszych przekonań w tym i naszych nastawień. Nie zapominajmy jednak o tym, że świat przejawiony i to, co nas w nim spotyka jest jedynie wynikiem tego, co w naszym umyśle, w związku z tym jeżeli naprawdę marzymy o szczęściu i spełnieniu to nie powinniśmy zapominać o pracy nad sobą i swoim wnętrzem, a przede wszystkim nad naszym nastawieniem. Nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie naszych świadomych nastawień, ale również podświadome programy, z których często nie zdajemy sobie sprawy, a które się również materializują. One są znacznie ważniejsze ponieważ w rozbieżności pomiędzy świadomą sugestią a podświadomym programem wygrywa podświadomość. Tak najczęściej kończą się działania tych ludzi, którzy coś chcą osiągnąć a ciągle im nie wychodzi. Dobrze byłoby zmienić podświadome przekonania, te, które sabotują nasze działania na takie, które są zgodne z nami i naszymi zamierzeniami. Szczęścia i spełnienia powinniśmy szukać przede wszystkim w swoim wnętrzu i pracować nad urzeczywistnianiem tych cech, które składają się na szczęście. Możemy pracować nad tym wszędzie, gdziekolwiek jesteśmy, także za granicami naszego kraju. A kiedy zaczniemy je urzeczywistniać nawet częściowo, łatwo można będzie ich doświadczać - umysł poprzez różne materializacje zdarzeń zacznie przejawiać je w naszym życiu. Szczęście i spełnienie jest możliwe dla każdego i każdy ma do niego prawo. Nie jest istotne jak wyglądało twoje życie dotychczas i co w nim „nabroiłeś” . Człowiekowi dana jest umiejętność przebaczania sobie i innym. Dana jest ona nie po to, abyśmy żyli w poczuciu niegodności i winy, oraz poczuciu, że ze względu na nasze przeszłe uczynki obecnie na szczęście i spełnienie nie zasługujemy. Nie istnieje „kategoria” ludzi mniej i bardziej zasługujących na szczęście i spełnienie. W oczach Boga wszyscy są równie i mają takie samo prawo do szczęścia i spełnienia. Ty także. Każdy, kto odnalazł źródła szczęścia i spełnienia w sobie, potrafił w oka mgnieniu urzeczywistnić je w swoim życiu. Szczęście i spełnienie nie jest tylko dla ,,wybranych’’. Jest dla wszystkich, również dla Ciebie.
  20. Ewo Myślę, że od czasu do czasu się i tak pokażesz. A czytać będziesz na pewno. Więc na razie :D Ja czytam często, to jak przyzwyczajenie. I jednak jakaś kontrola tego, czy ide w dobrym kierunku. Takie utrzymywanie czujności. Ale piszę najczęściej tylko wtedy, gdy jakos poruszy mnie czyjaś wypowiedż, czy zainteresuje. Rzadziej zdecydowanie ze wspólczucia. I dobrze sie z tym czuję. Bo nie czekam na odzew, podziekowanie itd. Czyli nie mam oczekiwań. I nie musze wdawać się w dyskusje, czy odpowiadać na każdą wypowiedż do mnie. Mam nadzieję, że tym nikogo nie urażam. A jeśli, to znaczy że to właśnie ta osoba ma coś do przerobienia w tym temacie. :D Ja sobie dałam do tego prawo. Więc pewnie będę podczytywac i czasami coś skrobnę, jeśli poczuję taką potrzebę. To egoizm, ale bardzo dobrze pojęty. A jeśli komuś to się jakoś przyda, to fajnie. Ja na początku jakoś nie lubiłam Cię czytać. Pisałaś za dużo, górnolotnie i naiwnie. Ja to tak odbierałam. Ale zauważyłam z czasem, że masz w sobie dużo empatii. I nikogo nie umniejszasz.I dajesz wsparcie.A to jest najważniejsze, bezwarunkowe wsparcie. W pewnych momentach życia to jest najbardziej potrzebne. Teraz czytam Cię chętnie, choć jesteśmy jednak różne. I dobrze, bo w różności jest ciekawiej. Pewnie i ja się zmieniłam, i Ty. Dobrze, że raczej na lepsze :D Więc jak będę zaglądać, będę czekać na Twoje wpisy :D
  21. Wkleiłam ciekawe fragmenty ze strony polecanej wcześniej dotyczace regresingu. ciekawe http://piekniezyc.republika.pl/#041 Ja1972 Myślę, że to bardzo trudno przyznac się do tego, że problem jest własnie w NAS. Bo oczywiście nasi partnerzy maja ogromne problemy, ale to ich prywatna sprawa. Natomiast to my wybrałyśmy swiadomie, albo nie, wlasnie takich partnerów z problemami. Czyli my tez mamy problem, bo to był NASZ WYBÓR. Ale nie każdy jest gotowy, by przyznać TO JA MAM PROBLEM. No bo potem coś trzeba z tym zrobić. Ale to tez jego prawo. Do tego, by rozwijać się w swoim tempie. A ja czasami tak chciałabym komuś coś przyspieszyć. Więc wystawiam lustro. Ale czasami brak mi cierpliwości, by czekac na efekt. Ale nie ma innej drogi :D A ja jestem nadal z moim mężem. Oboje jesteśmy zaburzeni i chorzy. Ale widze też, że oboje sie rozwijamy i zdrowiejemy. Nie obywa się to, bez pewnych cofek i wpadek.Tak jak tutaj właśnie. Ale ja staram się już nie być psychoterapeuta dla mojego męża. Bo przy takiej bliskości to raczej można bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Chyba lepsze są efekty kiedy każdy sam zajmuje się sobą. To tak jak w przypowieści o występującej na scenie parze akrobatów: ojca i córki. Ojciec mówi do córki, że by oni się opiekowali sobą, by jak najdłużej pracować i móc się utrzymać.Czyli, że on będzie dbal o nią, a ona o niego. A córka mówi do ojca, żeby każdy z nich zajmowal i opiekowal się sobą. By każdy uważał i był skoncentrowany na sobie.I uważał na każdy swój ruch. I by soba się właśnie najlepiej jak może opiekował.Bo wtedy bedą mogli dłużej występować i najlepiej będą się wtedy wspierać. Równowaga w dawaniu i braniu. Kolejność w tym, by najpierw zająć się sobą, kochać siebie, a potem dawać to innym. Bo można dać tylko to, co się posiada. Z pustego i Salomon nie naleje :D
  22. Syndrom odrzucenia jest bardzo ciężkim obciążeniem działającym w niemal wszystkich dziedzinach życia u tych którzy go posiadają. Jak sama nazwa nam podpowiada wzorce odrzucenia są wynikiem odrzucenia, a co za tym idzie na pewno braku akceptacji. Ogromna ilość problemów ludzkich jest tworem owej ostatniej. Najbardziej znane wzorce braku akceptacji biorą się z nie uzdrowionych relacji z rodzicami. Wiele osób, które zostają rodzicami – bez dokonania świadomego wyboru. W tym wypadku wybór jest podświadomy. Dla wielu ludzi ,,wpadka” jest czymś strasznym i zniewalającym, czymś, co przekreśla wszystko, co dotychczas planowali. Wiele z tych osób, nie planowała bycia ze sobą na dłużej. Planowane było tylko „pójście do łóżka”i „dobra”, nagle okazuje się, że trzeba ponieść skutki swoich czynów. Dużo „wpadek” obserwuję w świecie młodych ludzi, którzy dopiero uczą się, a już z pewnością nie są przygotowani do dorosłego życia ani na materialnym, ani emocjonalnym poziomie. Często reagują na „wiadomość” o rodzicielstwie wściekłością i lękiem, a także czują się oszukani. Uczucia te potrafią towarzyszyć bardzo długo i w zasadzie napędzają i utwierdzają one przyszłego rodzica w coraz większej nieakceptacji swojego przyszłego dziecka. Taka postawa ma realny oddźwięk w podejściu do samego dziecka oraz jakości jego wychowania. Oczywiście ,,wpadki’’ dotyczą także starszych osób, a nawet małżeństw. Dziecko, które przebywa w łonie mamy, odbiera wszelkie bodźce i impulsy od swoich rodziców. Pamiętajmy, że jest ono w łonie mamy ,,w brzuszku’’ a brzuszek człowieka jest głównym siedliskiem emocji. Dlatego też umysł podświadomy dziecka odbiera wszelkie bodźce i uczy się, miedzy innymi, że nowy świat, w którym się urodzi, ma takie nastawienie w stosunku do niego. Owocem tego stanu jest tworzenie się poczucia zagrożenia i lęku. W codziennym życiu wygląda to tak, że oczekujemy od swoich najbliższych najczęściej miłości, bliskości i wsparcia, a z drugiej strony boimy się ich i oczekujemy z ich strony ataku. Drugim bardzo silnym impulsem, jaki wykształcamy w swoim podświadomym umyśle (jeszcze w okresie płodowym) odbierając impulsy od rodziców i najbliższego otoczenia jest poczucie winy. Przyszli rodzice mają często żal i pretensje do jeszcze nie narodzonego dziecka o to, że się pojawiło i jest. Na tym etapie i w późniejszym życiu skutkuje to najczęściej tym, że rodzice obwiniają swoje dziecko za to, że jest i udowadniają że wszystkie ich nieprzyjemności życiowe i niepowodzenia są spowodowane jego pojawieniem się w ich życiu. Często rodzice tacy pod pozorem ,,dobrego wychowania’’ po prostu wyżywają się na swoim dziecku za to, że jest. W dziecku rozwija się poczucie winy za to, że jest, że żyje i że swoim istnieniem komplikuje komuś życie. To poczucie winy, jak i pełne nieakceptacji nastawienie rodziców do dziecka rozwija trzeci aspekt ,,poczucie niskiej samooceny, oraz poczucie niegodności’’. Dziecko z takimi syndromami w dzieciństwie, jak i w późniejszym dorosłym życiu będzie czuło, że przeszkadza na tym świecie swoją obecnością, a to z kolei przyczynia się do coraz większego poczucia winy i poczucia niższej wartości. Ludzie z wzorcami odrzucenia czują się gorsi od innych, oraz mają poczucie, że zasługują na mniej niż inni. Często u osób z tym wzorcem istnieje przekonanie, że na nic nie zasługują i nie mają prawa do niczego. Niestety odbija się to negatywnie na jakości całego życia, ponieważ nasz umysł kreuje naszą rzeczywistość na podstawie programów, które ma w sobie i w które wierzy. Jeżeli ktoś wierzy, że nie zasługuje na miłość, szczęście i normalne udane życie, to jego umysł tak będzie kreował rzeczywistość , aby osoba ta i tak miłości, szczęścia nie dostała - a jest to powód do złości, bólu, frustracji i niezadowolenia. Ale człowiek chce żyć dobrze, miło, przyjemnie i wygodnie. Każdy człowiek chce doświadczać miłości, chce czuć że jest chciany i kochany, chce czuć się komuś potrzebny, przez innych akceptowany i szanowany. Dlatego też najczęściej ludzie z wzorcami odrzucenia po jakimś czasie zaczynają się złościć, na taki stan rzeczy, buntować i walczyć „o swoje” . Zaczynają walczyć o swoje inspirowani zbuntowanym przekonaniem że wszystko im się należy i że dotychczas tyle wycierpieli, że świat i inni po prostu muszą im dać to, co im się ,,słusznie należy’’. Potrzeba normalności często popycha owych ludzi do działań, które są manipulacją i wykorzystywaniem sytuacji. Czasem osoby takie posuwają się do wymuszeń, agresji i pospolitego ,,zamordyzmu’’ inspirowani cały czas przekonaniem, że:” im się należy bo przecież oni tyle wycierpieli”. Osoby te nie zauważają, że często zaczynają robić to samo, co robili względem nich ci, przez których cierpieli. Tak często rodzą się tyrani, którzy dążą do osiągnięcia władzy i dominacji po to, aby w ten sposób wszystko już sobie zapewnić, wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy w ich mniemaniu są źli – czyli po prostu odkuć się za cierpienia i stworzyć ,,nowy świat i nowy porządek’’ oparty na ich wyobrażeniach i przekonaniach, jak ten świat powinien wyglądać, jak się w nim ludzie powinni zachowywać i co mieć. Taka postawa jest często przyczynia się wielu dalszych problemów w życiu i w związkach, co oczywiście jest przyczyną niepowodzeń i dalszego cierpienia w życiu tych ludzi. Czasami bardzo trudno im to zrozumieć, a poczucie krzywdy i chęć unormowania sobie życia często dodatkowo zaciera w nich granice zrozumienia. Nie są w tanie zrozumieć, że źle postępują, a nawet jak to rozumieją, to toawzryszy im przekonanie że: „ oni tak mogą, bo przecież tyle wycierpieli”. Ludzie z wzorcami odrzucenia ,,bombardowani’’ presjami braku akceptacji i nieżyczliwości często budują sobie obraz świata, w którym wszyscy i wszystko jest złe, a oni „jedyni dobrzy i sprawiedliwi” muszą żyć na tym świecie, borykać i cierpieć z tego powodu. Często taki pogląd jest przyczyną barku zrozumienia cienkiej granicy między dbaniem o swoje sprawy, a pójściem do przodu ,,jak czołg’’ miażdżący wszystko wokół i nie liczący się z nikim. Wzorcom odrzucenia często towarzyszy nie tylko brak akceptacji i miłości, ale również brak szacunku. Osoby z wzorcami odrzucenia czują się w jakiś sposób dyskryminowani, ponieważ bliscy tak naprawdę nie akceptują ich i nie liczą się z nimi i ich potrzebami. Przy braku akceptacji trudno liczyć się z potrzebami i sprawami nieakceptowanej przez nas osoby. Czasami jest tak, że świadomie i celowo pokazujemy niechcianej i nie akceptowanej przez nas osobie, że mamy ją i jej sprawy ,,gdzieś’’ Postawa taka może dotyczyć nie tylko relacji partnerskich, ale również relacji z własnymi dziećmi. Dla odrzucanej osoby taka postawa jest bardzo bolesna w praktyce, co tylko pomnaża doznania bólu, cierpienia i pretensji. Bardzo ważną rzeczą jest zmiana, tych często podświadomych nastawień, ponieważ one to prowokują doświadczenia w których jesteśmy ofiarami w życiu. Aż wreszcie któregoś dnia stwierdzamy, że nasze życie jest przegrane. Warto też wspomnieć, że nie istnieją ograniczenia wiekowe jeżeli chodzi o pracowanie nad tym zagadnieniem i nigdy nie jest za późno, by rozpocząć taką pracę. Pamiętajmy o tym, że jesteśmy istotami, które się wcielają a sprawy nie przepracowane w tym wcieleniu przeniosą się na następne - po cóż więc doświadczać raz jeszcze tego samego ? Człowiek jest stworzony do miłości, szczęścia, radości i komfortu – również i Ty. Właśnie tego powinieneś doświadczać zarówno tu i teraz, jak i w przyszłości. Jednak jeżeli w przeszłości namnożył się bałagan - teraz trzeba go posprzątać, żeby już więcej nie przeszkadzał Dla wielu najtrudniejszym do zaakceptowania jest pogląd, że to my kreujemy swoją własną rzeczywistość i że „cały ten bałagan” z wzorcami odrzucenia sami sobie wykreowaliśmy, często w poprzednich wcieleniach. Zrozumienie tego uwalnia nas praktycznie od intencji, które przyczyniły się do powstania tych wzorców i daje nam świadomość, że tak naprawdę sami przyczyniliśmy się do ich powstania oraz ponosimy ich skutki. Tę myśl szczegółowo rozwinę w jednym z moich następnych artykułów poświęconych temu tematowi. Od wzorców odrzucenia można uwolnić się, może to zrobić każdy, nawet jeśli teraz wydaje się to niemożliwe. Wzorce odrzucenia, to w końcu tylko programy zakodowane w naszym podświadomym umyśle i przejawiające się w naszym życiu. Na szczęście nasz umysł podświadomy jest dynamiczny i może się tych wzorców oduczyć oraz nauczyć nowych – takich, które będą dla nas korzystne i zgodne z naszym Najwyższym Dobrem.
  23. Świat wokół nas jest jak lustro – jest odbiciem tego, co mamy w umyśle, jest odbiciem naszych intencji, emocji, uczuć, przekonań itd. Jeżeli zrobimy sobie przed lustrem małe doświadczenie, to lepiej możemy zrozumieć, jak pewne rzeczy na tym świecie działają. Jeżeli widzimy w lustrze nasze odbicie i chcemy, aby to odbicie wykonało w stosunku do nas gest, np. odrzucenia, to oczywistym jest, że najpierw musimy go wykonać sami, a odbicie je tylko powtórzy. Tak samo prawo przyczyn i skutków działa w życiu każdego człowieka. Skoro świat jest w pewnym sensie naszym odbiciem, to znaczy, że zawsze my pierwsi dokonujemy wyboru i to my pierwsi wykonujemy pierwszy krok – również jeżeli chodzi o decyzje, które mają wpływ na jakość i poziom naszego życia materialnego. Jest to trudne do zaakceptowania szczególnie dla tych, którzy czują się ofiarami innych ludzi i życia – przecież oni sami chcą dobrze. To świat innych ludzi i los sprzysięgły się przeciwko nim. Często taki sposób postrzegania świata jest po prostu wygodniejszy, gdyż o wiele prościej jest znaleźć potencjalnego winnego, niż popracować nad sobą. Nie twierdzę przez to, że praca nad sobą jest bardzo trudna. Po prostu żeby pracować nad sobą i mieć efekty, trzeba zaakceptować fakt własnego wkładu w to, w jakich warunkach teraz żyję. Jest to trudne również dla tych, którzy czują własną niemoc i wierzą w to, że na nic nie mają wpływu w swoim życiu, a wszystko jest dziełem przypadku. Tutaj warto nadmienić, że intencje, o których była mowa wcześniej, są to intencje często ukryte w naszym umyśle podświadomym. To informacja dla tych, którzy uparcie będą twierdzić, że przecież świadomie to oni chcą jak najlepiej, tylko ze im nie wychodzi. Podświadomość jest taką „przechowalnią” startych intencji, wzorców i mechanizmów działań – nawet tych z poprzednich wcieleń. Nasza podświadomość, mając w sobie pewne przekonania i wzorce działań, usilnie cały czas chce je materializować i potwierdzać, że są realne bez względu na to, czy te wzorce i przekonania są dla nas pozytywne w skutkach czy negatywne. Pracując nad sobą, prędzej czy później odnajdujemy intencje, które mogą spowodować taki, a nie inny stan rzeczy w naszym życiu. Odkrywając je – zaczynamy rozumieć, że to my robimy pierwszy krok, a to, czego doświadczamy, to już tylko skutek. Nieświadomość tego zaś powoduje, że szukamy płytszych wytłumaczeń, które jednak nie oddają istoty rzeczy i co gorsze, nie są żadnym impulsem do zmian. Najczęściej spotykane przeze mnie wzorce, które przyczyniają się do powstawania wzorców odrzucenia i ich negatywnego wpływu na jakość naszego funkcjonowania w materii, to nic innego jak skutki różnych praktyk i decyzji, których głównym elementem było wyrzeczenie i rezygnacja. Czasem były to indywidualne sytuacje, które popychały ludzi do takiego działania, a czasem różne praktyki duchowe, działania polityczne bądź inne przekonania społeczne. Chodzi o to, byśmy zrozumieli, że jeżeli mamy wzorce odrzucenia, to nie dlatego, że nie mieliśmy szczęścia w życiu. Są one skutkiem naszych wyborów. Ludzie z wzorcami odrzucenia odradzają się w rodzinach, gdzie z różnych powodów nie są chciani i kochani. Są wręcz od początku swojego życia obwiniani za to, że są, że żyją. Jeżeli ktoś przeprasza za to, że żyje, to z kimś tak funkcjonującym na tym etapie jego przekonań o sobie nawet nie ma co mówić o czymś takim, jak bogactwo materialne. Aby dobrze prosperować, trzeba mieć choć w pewnym stopniu zbudowane pozytywne poczucie własnej wartości. Mieć przekonanie, że się zasługuje na bogactwo, dobrobyt i być na nie otwartym. Trzeba mieć przekonanie, że mamy prawo żyć tu, na tej ziemi, a wszelkie jej bogactwa są również i dla nas – i mamy prawo z nich korzystać. Warto tutaj również wspomnieć o oczyszczeniu naszych nastawień do bogactwa materialnego i jego posiadania. Nie można oczekiwać, że mając przekonania o tym, iż materia i bogactwo są np. brudne, złe, niepotrzebne oraz że są przyczyną wszelkich nieszczęść, nasz umysł będzie je zarazem z chęcią przyciągał. Im bardziej pozytywne myśli wypełniają nasz umysł na temat bogactwa, tym lepiej i łatwiej je przyciągniemy do naszego życia. Ludzie z wzorcami odrzucenia często czują się zastraszeni. Lęki i poczucie zastraszenia są istotną przeszkodą dla wielu z nich w mnożeniu swojego bogactwa. Żeby dobrze prosperować, trzeba robić w życiu kroki naprzód, natomiast pełni lęków i obaw ludzie z wzorcami odrzucenia często chcą żyć jak przysłowiowa mysz pod miotłą. Ludzie tacy nie lubią angażować się w cokolwiek więcej niż muszą, ponieważ wówczas są zmuszeni zmagać się ze swoimi lękami, które nieustannie odczuwają. Zrobić co jest konieczne i uciekać w swoje zacisze – to częsty sposób działania takich ludzi. Większym jeszcze problemem jest też ciągły lęk przed utratą. U ludzi z wzorcami odrzucenia odczuwalny jest on wszechstronnie – zarówno w relacjach z bliskimi, jak i w sprawach dotyczących dóbr materialnych. Lęk przed utratą powoduje, że kurczowo trzymamy się tego, co mamy i przez to nie otwieramy się na więcej. Energię i moc, którą moglibyśmy wykorzystać do nowych kreacji, marnotrawimy na kurczowe trzymanie się i pilnowanie tego, co już mamy. Lęk przed utratą ciągle będzie też inspirował nas do nadmiernej obrony przed innymi ludźmi, co bywa przyczyną wielu kłopotów. Ludzie z wzorcami odrzucenia często czują się bardzo winni nie tylko z powodu tego, że są. Są i tacy, którzy czują się winni nieomal za wszystko. Ludzie z wzorcami odrzucenia są często nieakceptowani przez swoich najbliższych i przed to nieustannie przez nich obwiniani. Poczucie winy powoduje w człowieku poczucie niegodności i nie zasługiwania. Człowiek, który czuje się winny, najczęściej oczekuje na karę, a nie na coś pozytywnego. A już na pewno nie na to, że życie obdaruje go darami bogactwa i dostatku. Warto tutaj wspomnieć, że poczucie winy napędza u takich ludzi poczucie zagrożenia, a poczucie zagrożenia oczekiwanie właśnie na ciosy, na karę. Do urzeczywistnienia bogactwa w swoim życiu potrzebna jest wysoka samoocena. Niestety jest to temat, który często mocno kuleje u ludzi z wzorcami odrzucenia. Niezbędna jest tutaj nauka miłości, szacunku i akceptacji siebie samego. Ludzie z wzorcami odrzucenia najczęściej oczekują tego od innych, a wręcz proszą, a nawet żebrzą o to. Jednak prawda jest taka, że dopóki sami się nie pokochamy, nikt nas nie pokocha. Póki sami się nie zaakceptujemy oraz swoich praw do lepszego życia, nikt nam tego nie da. Póki sami się nie będziemy szanować, to nikt nas nie będzie szanował. A oczekiwanie na otrzymanie tego w stanie, kiedy to wszystko jest nieprzepracowane, to prosta droga do zawodu i rozczarowania oraz ciągłego poczucia braku. Poczucie własnej wartości to chyba największy problem do przepracowania wśród ludzi z wzorcami odrzucenia. Samoocena jest kluczowym elementem naszego życia – jak się cenimy, tak żyjemy. Ludzie z wzorcami odrzucenia często nauczeni są żyć nadzieją na lepsze jutro i oczekiwaniami, że kiedyś tam dostaną to, czego pragną. Nie ma nic bardziej złudnego. Są ludzie, którzy potrafią tak przeżyć całe życie, a jeszcze inni wiele wcieleń. Ludzie tacy tak bardzo przyzwyczajają się do tego stanu życia oczekiwaniami i nadzieją, że uznają to za naturalne. Kiedy czasami coś im się w życiu spełni, to wówczas owo uczucie spełnienia jest dla takich ludzi czymś obcym, nienaturalnym i często traktowanym „okazyjnie”. Aby dobrze prosperować i cieszyć się swoim bogactwem, trzeba rozwinąć w sobie świadomość spełnienia. Świadomość, że wszystko to, czego chcemy, możemy mieć i możemy sięgnąć po to z pełnym przekonaniem, że na to zasługujemy. Z takim nastawienie wszystko, po co człowiek sięga, przychodzi szybko i skutecznie. Wielu ludzi z wzorcami odrzucenia zastanawia się nad tym, dlaczego w życiu jest tak, że inni mają to, co chcą, a oni nie. Wielu z nich z pewnym smutkiem, ale i przekonaniem uważa, że tak już jest i koniec. Myślenie takie najczęściej owocuje poczuciem niższej wartości i niemożności, a także frustracją i niezadowoleniem z własnego życia. Inni natomiast nie zgadzając się z tym przekonaniem, zaczynają się przeciwko niemu buntować i walczyć z nim – ale bez przepracowywania tego tematu. Efekty takich działań są takie, że narasta w nich złość, żal, a z czasem nienawiść do całego świata. Obwiniają oni cały świat o swoje nieszczęścia i często przybierają pozycję roszczeniową, twierdząc, że im się przecież należy. Oczywiście trzeba jeszcze poszukać naiwnych, którzy się dadzą na to nabrać. We wnętrzu takich ludzi rodzi się również zazdrość i zawiść, że inni mają, a oni nie. Wielu z nich działa na zasadzie „sam nie mam, to drugiemu też nie dam”. Lecz jest to prosta droga do kolejnych frustracji, zawodów, jak i bólu, no i oczywiście konfliktów. Można sobie w ten sposób narobić wiele kłopotu. Z buntu szybko przechodzimy w etap walki o swoje. Ludzie z wzorcami odrzucenia to ludzie, którzy bez przerwy o coś walczą. Walka dla takich ludzi jest czymś naturalnym, codziennym. No i zamiast uczyć się otwartości do przyjmowania wszelkich dóbr w sposób naturalny, uczymy się różnych technik walk i podchodów, mających pomóc nam coś osiągnąć. Walka sama z siebie jest rzeczą złą i zawsze w taki czy inny sposób tworzy złe skutki, które materializują się w naszym życiu. Jednak ludzie często zagłębiają się w nią dalej w przekonaniu, że inaczej niczego nie osiągną. Ludzie ci tak bardzo przyzwyczajają się do stanu nieustannej walki, że nie wiedzą, co zrobić z potencjalnymi osiągnięciami. Najczęściej szybko się nimi nudzą i szukają sobie nowego obiektu, o który można będzie powalczyć. W tym momencie umysł takiego człowieka nastawiony jest na walkę, a nie na to, by mieć i korzystać na przykład z bogactwa. Walka o bogactwo będzie bardziej pasjonująca dla podświadomości, niż samo posiadanie. Oczywiście wiążą się z tym odpowiednie materializacje wydarzeń w życiu takich ludzi. Aby żyć w bogactwie i dobrobycie, trzeba nauczyć się kreować je innymi metodami niż walka. Wielu ludzi z wzorcami odrzucenia, w poczuciu niewiary w siebie lub z powodu roszczeniowego przekonania, że im się wszystko należy, ma tendencje do tego, aby w różny sposób „sięgać po cudze”. To zawsze tworzy negatywne skutki, bo albo nas to od kogoś uzależnia albo zdobywamy to, co chcemy, nieuczciwie, drogą manipulacji i różnych knowań. Takie działanie zawsze tworzy bardzo negatywne skutki, których prędzej czy później doświadczamy. Aby dobrze prosperować, trzeba budować pozytywną wiarę w siebie i swoje możliwości. „Skoro inni mogli, to ja też potrafię”. Są również i tacy ludzie z wzorcami odrzucenia, którzy mimo wszystko potrafią zacząć w jakiś sposób dobrze prosperować. Jest ich zdecydowanie mniej, ale ich wzorce odrzucenia mogą być kombinacją takich mechanizmów, które nie przeszkadzają do pewnego stopnia dobrze prosperować. Ludzie tacy często mają tak ukształtowane życie, że np. w związkach im się nie powodzi, ale w urzeczywistnianiu bogactwa tak. Oczywiście do pewnego stopnia i przy ogromnej cenie, jaką im przychodzi płacić za to. Wielu z tych ludzi w swoich zarobkach dochodzi do pewnego pułapu finansowego dosyć szybko, pułapu, którego nie umieją już potem przekroczyć, cokolwiek by nie robili. Jeszcze inni popadają w pracoholizm - ponieważ w związkach im nie wychodzi, a w zarabianiu do pewnego stopnia tak. Wielu z tych ludzi zaczyna budować swoje poczucie własnej wartości właśnie na tym, ile mają. Efekt jest tego taki, że ludzie tacy gardzą tymi, co mają mniej od nich i boją się tych, którzy mają od nich więcej, ponieważ czują się od nich gorsi.
  24. Cztery umowy Ileś tam lat chodziłam na Al-Anon. Jest też Al-lateen dla dzieci powyżej 10 lat. Nie leczy sie jednak mniejszych dzieci. Dlaczego? Bo leczy sie ich matki. Bo małe dzieci najczęściej reagują tak jak matki. Jak się wyleczy matkę, to natychmiast przekłada się to na zachowanie dzieci. Pisałam Ci o tym. Więc pytam, co załatwia Ci wchodzenie w rolę ofiary? Widzę u Ciebie schemat. Jak sie nic nie dzieje, to prowokujesz sobie myślenie, które wtłacza się w tą rolę. I już są emocje. I już jest taniec. W sprawie dziecka napisze Ci tak. Twoje dziecko kopiuje Twoje zachowanie. Jak Ty zaczniesz reagować inaczej, Twoje dziecko też zacznie reagować inaczej. Nie podkręcaj sytuacji z ojcem.Powiedz krotko, że jak ojciec będzie chciał, to sam zadzwoni. A jak dziecko będzie rozmawiać z ojcem, to po prostu wyjdż z pokoju.Nie słuchaj, nie reaguj, nie dzwoń potem do niego. Nie namawiaj. Jego stosunki z dzieckiem są jego stosunkami z dzieckiem. To nie jest Twoja sprawa. Jak Ty zaczniesz reagować mało i ze spokojem to i Twoje dziecko będzie reagować inaczej. A nawiąż kontakty z innymi mężczyznami, którzy mogą zastąpić ojca. Może dziadek? Zawsze pamiętaj, że to Ty masz ogromny wpływ na zachowania swojego dziecka. I Ty możesz je zmienić poprzez zmianę swojego zachowania. Zrób to dla Twojego dziecka. Przytulam.
  25. Niebo A ja się o Ciebie nie martwię. :D Bo po pierwsze - Ty juz jesteś dużo bardziej zdrowa i nie jest możliwy na trwałe Twój powrót do tego, co było. To jest niemożliwe. Więc to tylko lekka zmiana, może nawet na kilka dni lub nawet godzin. Po drugie - bo on jest nadal bardzo chory. Więc szybko wywinie numer, po którym sam się wyprowadzi. Bo Wy już oddaliliście się od siebie na tyle, że nie jest możliwy wasz związek. Prosze tylko o zabezpieczenie antykoncepcyjne, bo jak pozwolisz sobie na dziecko, to ono niestety będzie miało chorego ojca. A Ty kolejny problem z kolejna chorą osobą. A od dziecka się nie uwolnisz, nawet najbardziej chorego. Ale to tylko potknięcie na Twojej drodze. Tylko potknięcie. Życie na tym polega, by się potykać i podnosić. :D Smutku Ty się tutaj tak cichutko przemykasz. Nie martw się, ja także jestem chora. I także toksyczna. Smiem twierdzić, że większość z nas jest i chora, i toksyczna jednak. :D I co? I pstro. Bo chorego można wyleczyć. Jak patrzę na siebie dzisiaj i wspominam siebie sprzed 10 lat. O rany, jak się cieszę. :D Pamiętaj, Ty masz wpływ tylko na jedną osobę. Na siebie właśnie. I właśnie Ty możesz zmienić siebie. To ciężka praca, ale efekty są fajne. Wierzę, że Tobie się uda. To jednak jest tak, że w większości przypadków to jednak chory wybiera chorego. Bo zdrowy to szybko zobaczy, zrozumie i ... odejdzie. Więc nie jesteś oryginalna i odosobniona. Nie możesz zmienić jego, ale możesz zmienić siebie. I wyzdrowieć. :D
×