Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Renta11

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Renta11

  1. złamane skrzydła Dobrze cię zrozumiałam. Dialog \"nie mam ochoty na seks\" \"ale to nie ważne\" -\"ale dla mnie to jest ważne\"- To komunikat. Jemu nie przychodzi do głowy rozważanie, co jest dla Ciebie ważne. Tym otwierasz i jednocześnie zamykasz dyskusję. No bo co on ma powiedzieć: że dla Ciebie to nie jest ważne? I o to chodzi. Tego uczy ta książka, by wypowiadać krótkie komunikaty- oznajmiające. Nie agresywne, nie toksyczne, nie oceniające itd I nie wywołujące agresji ani dyskusji. A ten dialog z głupimi odpowiedziami właśnie taki jest. i to świetny przykład. Bo jest oceniający, otwierający dyskusję i wzbudzający agresję. I tak właśnie się sytuacja rozwinęła. a czy o to Ci chodziło? Może być i tak, ze to się na niego nie przełoży.Ale zdecydowanie przełoży sie przynajmniej na Ciebie. O o to właśnie chodzi. chorego może nie zmienisz, ale siebie - masz zawsze szansę :D yezz Jest taki pies, buldog się nazywa. Jak zaciśnie szczękę, to czasami trzeba go uszkodzić, by ją rozerwać :D Liczę na Twoje poczucie humoru. :D Poloneza czas zacząć, ale kiedyś też trzeba zakończyć. I ja kończę już dyskusję o dyskusji. :D
  2. yezz love] przestań dusić, bo nawet mnie robi się duszno, jasna dupa Polecam do przeczytania lipcowe \"Zwierciadło\" temat miesiąca \"Jak czerpać siłę z trudnego dzieciństwa\"
  3. Ewo Wierzę w to, że świadomie nie chciałaś mi umniejszyć. Wszystko jest O.K. :D
  4. złamane skrzydła \"Ale czy to ważne?\" Dla mnie ważne. - ta odpowiedż nasuwa się sama. I nic więcej.Bardzo ważne jest to,- i nic więcej-. Bo rozmywa się wydżwięk. W książce \"Toksyczne słowa\" znajdziesz wiele takich gotowych tekstów. Ważne, by tylko do nich się ograniczyć. Najpierw będzie to wyuczone na pamięć i trochę wbrew sobie. Potem, naturalna reakcja na toksyczność. Ja też miałam i jeszcze czasami mam kontakt z agresją słowną. Więc z czystym sumieniem polecam tą książkę. Przerabiałam ją na zywym organizmie. skutkuje. Przede wszystkim tym, że najpierw ja sama przetałam wdawać się w głupie dyskusje i tłumaczenia, że nie jestem wielbłądem. Potem, on też zaczął to przyjmować. A powiedzenie \"To nie mój problem\" \"Masz problem\" stosuję bardzo często. Ja zabiorę głos tylko raz na temat słownej przepychanki na forum. Niestety, jest to po prostu lawina. Consekfencja pisała do mnie i podała przykład Ewy związany z metylację. Nie był to tekst umniejszający. Moim zdaniem. Mozna to przeczytać i sprawdzić. Sprawa chyba sprzed dwóch dni. Na to Ewa wystąpiła z ripostą i niestety Ewo to juz był tekst umniejszający dla Consekfencji. W sprawie dzieci pisałaś też do mnie i to juz dużo wcześniej, a ja wnikliwie czytałam. I korzystałam. Pisałaś mądrze, wnikliwie i widać było, że ten temat czujesz i przerabiasz. Jestem ci wdzięczna. I zaczynam Cię lubić. Za otwartość, troskę , życzliwość. Więcej doceniam. Byłam w rozsypce psychicznej i Twoje wsparcie ( i nie tylko Twoje) było bezcenne. Potem ruszyła lawina wzajemnych oskarżeń. Nie wnikam, na ile słusznych, czy nie. Domyślam się Ewo, że po ilus tam spięciach zareagowałaś nadwrażliwie. O.K. Szkoda, że zamiast to wyciszyć, doszło do niepotrzebnych scysji. Trudno. Ale zamiast zajmowac stanowisko, po czyjej jestem stronie (osobiście lubię i szanuję wszystkie osoby zamieszane w to zajście :D) wyciągnijmy jakąś lekcję. Jeśli ktoś zareaguje nadważliwie - wyciszmy to, dajmy wsparcie. Np. Stuk puk dostała wsparcie, bo była świeża na forum. Świeże dostają. Ale i stare są jeszcze chore (łącznie z Ewą). Zresztą i zdrowi też często tak reagują. to ludzkie bardzo. Dajmy wsparcie i pomoc sobie wzajemnie. Bądżmy uważne na drugiego człowieka, by nie zranić. Sama często raniłam. ale po tej ostatniej mojej sytuacji wiem, że wsparcie, troska są bardzo ważne. Bo naprawdę można zgłupieć od kakofonii rad i wniosków. Odczułam to na własnej skórze. UWAŻNOŚĆ, ŻYCZLIWOŚĆ w odbiorze intencji piszącego, DOBRA WOLA to pielęgnujmy. Nie dzielmy, a łączmy. Droga jest szeroka i jest miejsce dla każdej z nas :D
  5. Optym Miło Cię czytać. Ja będę w zależności od sytuacji, która będzie w domu. To może się okazać w ostatniej chwili. Ale duchem będę z pewnością :D
  6. No cóż, nie będę wypowiadać się nad wyższością Świąt Wielkiej Nocy nad Bożym Narodzeniem. :D Ja dziękuję wszystkim, którzy pochylili się nad moim problemem. Chciałam tylko jedno zauważyć. Dobrze, że mam swoje przekonania i wierzę swojej intuicji, bo nie byłabym w stanie zadowolić wszystkich wypowiadających się. Rozbieżności w radach i wypowiedziach były wielkie. No i ze zrozumieniem jest różnie, słowo pisane nie oddaje całości zagadnienia. Można iść po łebkach. Moja refleksja jest jedna. Ja postaram się zadawać więcej pytań, sugestiami powodować wątpliwości i wzbudzać myślenie. To jak pamiętam robiła Present i bardzo mi jej brakuje Ja postanowiłam się przede wszystkim wyciszyć. Wyciszyć emocje i włączać Obserwatora. Jutro jestem umówiona z psychologiem, do którego mam zaufanie. On też nie da mi jasnych wskazówek. Ale rozmowa może być owocna. Wczoraj siedziałam kilka godzin na stronach z ADD (sugestie Consekfencji) , polecanych przez Ewę i nie tylko. Jedna radość - odkryłam, że strony angielskojęzyczne maja tłumaczenia.Czasami śmieszne, ale w sumie można się dużo dowiedzieć. Who is who? Oto jest pytanie. Czy mój syn ma tylko problem z dorastaniem i dojrzewaniem? Czy może jest uzależniony od komputera? A może jest chory na ADD, bo widzę wiele zbieżności? Ja nie znam jeszcze odpowiedzi. Musze się uzbroić w cierpliwość. To proces. Muszę wspierać i akceptować w miłości. To pewne. Musze też wymagać i stawiać granice. Czas pokaże. W wypowiedziach Ewy do mnie w sprawie dzieci czuję autentyczność i zrozumienie. To przeżyła i to czuje. Consekfencja wskazała nowe rozwiązanie i rozdanie kart. Niby straszne, ale do zniesienia. Yezz zmobilizowała mnie do spojrzenia w siebie. I do pracy nad sobą.To wszystko jest dla mnie cenne. Ale wnioski będę wyciągać sama, bo to moje życie i moje konsekwencje.I moja odpowiedzialność. To ciekawe doświadczenie, bo problem z synem mnie w tym momencie przerasta. Czuję się bezsilna i bezradna.Na razie poruszam się we mgle. \"Boże daj mi pogody ducha, abym godziła się z tym, czego nie mogę zmienić siły, abym zmieniała to, co mogę zmienić i mądrości, abym umiała odróżnić jedną rzecz od drugiej\"
  7. Consekfencja Podaj mi prosze Twój e-mail, albo napisz na mój z Twoim adresem. Mam wiele pytań. Nie jestem angielskojezyczna. Nie znalazłam wiele, ale widzę pewne podobieństwa. Warto sprawdzić. Dziekuję.
  8. yezz Twojego wpisu nie czytałam wcześniej. Nie chciałam pisać tak intymnie, ale w sumie mam gdzieś to, co ktoś sobie....Odpisze Ci tak. Wczoraj w nocy, gdy syn wrócił poszłam do niego. Przeprosiłam go, przyznałam że sobie nie radzę z tą sytuacją. Że zrobiłam to wbrew sobie i że kosztowało to za dużo i jego i mnie. Że się miotam. I że poprę go we wszystkim, co zrobi. Że kocham i prośbę o wybaczenie itd.I że jestem nienajlepszą matką, ale jedyna jaką ma. I bede się starać i go wspierać. Dzisiaj po południu przedstawił swój plan działania.Że chce studiować i chce walczyć do września. Że ma 2 zaliczenia nie wpisane, że w tym tygodniu postara się załatwić jeszcze 2 ( na 10). Że we wtorek ma pierwszy egzamin. I że w środę zobaczy, co może zrobić w lipcu czy sierpniu.I że we wrześniu będzie walczył do końca. Że w lipcu i sierpniu chce pracować. Że może w miarę dowolnie korygować godziny w zależności od tego, co ze studiami. Przyjęliśmy wszystko. Cały plan. Zaproponowaliśmy pomoc i wsparcie w pełni.Zaproponowaliśmy, by w ten plan wsadził tez jakiś wyjazd, bo musi mieć jakiś dystans i odbicie i odpoczynek. Poprosiliśmy, by rozważył tez wyjazd z nami na kilka dni np. kilkudniowy spływ kajakowy całą rodziną. Bo my tego potrzebujemy.Niespecjalnie był chętny, ale obiecał, że rozważy. Przyznał też, że mu nie wyszło. Napiszę tak jak Ewa, że widzę zalążki refleksji. :D Ale w duszy mam niepokój. Że to za dobrze wygląda. Nie uspokoiłam się. To odpowiedż na Twoje refleksje. Staram się. Staramy się. Co do Oneill. Ja widzę to tak.Na tym forum jest tylko jedna osoba, która mówi, że ma problem z dzieckiem. Ewa. I ma też plan działania, który realizuje. Ona nie przyznała, że to ofiara jej problemu. To ofiara Eksa i ofiara złej metylacji. Może tak jest, nie wiem.Ja czytam jej posty z dużym zaangażowaniem. Podziwiam ją, że jest tak wewnętrznie przekonana do tego, co robi. I konsekwentna. Ja takiego wewnętrznego przekonania nie mam, choć wczoraj w nocy poczułam się jakaś dziwnie uwolniona. skopiowałam jej tekst o synu marnotrawnym i mądrej miłości matki. Ja szukam drogi do mojego dziecka. Oneill żyje ze swoim mężem mimo, że wie, że on krzywdzi jej dzieci. Jej ofiarą współuzależnienia jest pewnie jej najmłodszy syn.Przepraszam Oneill, ale ja i tak to już wcześniej pisałam. Więc nie jest to dobry przykład. Myślę, że każda z nas tutaj ma problem z tym, że ofiarą jej współuzależnienia jest przynajmniej jedno jej dziecko. Ja uwolniłam córkę, to udało mi się zrobić. Ale został syn, który jest ofiara mojego współuzależnienia. Często nie widzimy, albo nie chcemy zobaczyć tego, co jest najbliżej. Robię, co mogę. Po swojemu. Nie musisz tego aprobować. Ale zależy mi na Tobie, bo mnie teraz pomogłaś. Swoimi pytaniami i sugestiami. Były w większości słuszne. Ale teraz nie duś więcej. Daj mi odsapnąć, bo jestem zmęczona. Każdy mój ruch jest ważny, bo dotyczy mojego syna. Nie stać mnie na więcej pomyłek.A moje przeczucia nie są dobre. Jeszcze mnie czeka wiele.
  9. Consekfencja Zgadzam się z Tobą. Ja też tak czuje i widzę. Jego wołanie o pomoc i problem z odrzuceniem. Wczoraj był jak zbity pies, bo zastosowałam to z 24 godzinami. Jak ponownie wrócił po 24 godzinach, to w nocy poszłam do niego i powiedziałam właśnie to, co napisałaś. Dzisiaj z nim rozmawialiśmy. Mamy z mężem odczucie, że to powtórka sprzed roku. Idę na rower. Po powrocie zajrzę do netu i poczytam o ADD. Szukam. Dzięki za pomoc. Jesteście nieocenione. Chcę zrobić wszystko, co możliwe.Nie wykluczam wyjścia z siebie i stanięcia obok. :D
  10. Miałam ciężką noc. Dałyście mi do myślenia. Do tej pory byłam w przekonaniu, ze to geny i już. Ale teraz widzę więcej. I wyszło mi, ze jestem jeszcze gorsza matka, niż moja mama. I jeszcze większe odrzucenie. I jeszcze gorsze konsekwencje. Nie chcę popadać ze skrajności w skrajność. Powodów pewnie było wiele. Efekt: on miał pewnie skłonności do życia obok, i ja odrzuciłam go obok. Bo byłam zajęta.Dziecko jako ofiara mojego współuzależnienia. Tez tak to widzę. Skutek taki, ze popadł w totalna stagnację.I nie jest zdolny do podjęcia żadnych działań. W nocy z nim trochę porozmawiałam. On twierdzi, że sobie radzi. A nie radzi sobie. Pytanie: co z tym zrobić? I. Chcę się trzymać drogi wymagań i wyznaczania granic.To dobra droga. II. Chcę dawać mu wsparcie. Trudna rzecz w tej sytuacji. III. Jak spowodować jego współpracę?
  11. yezz Pomyślę jeszcze nad tym. Idę spać. Miłych snów. I dziękuję. Pytaj. ja szukam. Nic nie jest białe, ani czarne. A powodów może być wiele.
  12. yezz Nie przekombinowywuj. Rzadko o coś prosi, bo on ma mało potrzeb materialnych. Nie zależy mu na ciuchach i tym podobnych. Chociaż ostatnio, jak m przez internet kupił mu jakąś amerykańska wojskowa kurtkę, to się bardzo cieszył i nawet w niej prezentował.Oczywiście nawet o nią nie prosił. Wszyscy się cieszyliśmy, ze on się cieszył. Bo to rzadko się zdarza.On nawet nie chciał pojechać do sklepu po deskę , która chcemy mu kupić od 2 lat. Od lat taki jest. Jego ojciec tez taki był. Wyprawa z nim po ciuchy to już sukces. Nie chce korzystać z nami z wyjazdów i takich tam.Bo dorósł. Sam tez sobie nie organizuje. On żyje na swój sposób. Tak jak jego ojciec. To trzeba akceptować. To wynika głownie z charakteru. A spontaniczny jest na swój sposób. A na imprezach jest dusza towarzystwa. Ale lubi sie bawić z ludżmi w swoim wieku. Nie lubi imprez dla doroslych. Jego ojciec tez nie lubił, uciekał jak mógł. On jest bardzo podobny do swojego ojca. I ja to rozpoznaję. Nie jest typowym człowiekiem. Jest taki na uboczu. Jest flegmatykiem z elementami sangwinika. Więc potrafi być spontaniczny. w domu często.I ma duże poczucie humoru, cięty dowcip. Od ponad miesiąca usiłował nawiązywać kontakt trochę na siłę, jak na niego. I już wiedziałam, że będa problemy. On ma teraz duży problem ze sobą. Ja łączę to z póżnym dojrzewaniem. Jest taki jak za mgłą. Mało realny i to mnie boli. Nie potrafi sie zmobilizować, lub nie jest przekonany do tego, co robi, więc ma problem z poczuciem winy. To powoduje wycofanie i ucieczkę. Przemyka po domu lub usiłuje dziwnie nawiązać kontakt. No i nie chce się przyznać do porażki. To tez problem. Jakby się bał.Widzę u niego ostatnio brak wiary we własne siły. To dziwne jak na niego. Zapętlał się w nic nierobieniu.I nie potrafi się zmobilizować. W ostatnich 2 tygodniach latał trochę na studia i zdawał. Ale to juz było za póżno. Dla niego to duża klęska. Bo on - niby taki zdolny i sobie nie radzi. A inni, mniej zdolni a pracowici, zostawiaja go w tyle. To mu przeszkadza. Ja to widzę.I trudno tego nie traktowac jak porażkę. on traktuje, choć tego nie powie.Do tej pory nic nie robił, a w szkole było dobrze. a teraz nie jest.Na tych studiach liczą sie bardzo obecności. A on ich nie ma. więc i zaliczeń nie ma. Nie było go za co chwalić.Choc dalismy się zwieść po I semestrze. Że będzie dobrze. Ale trudno. Tę żabę to on musi sam zjeść.
  13. Cholera yezz A o czym ja wcześniej pisałam? Czy byłam aż tak nieczytelna? Te moje cholerne skróty myślowe. A ja mam zaufanie do tego, że on sobie poradzi. Ja wierzę, ze on nawet będzie miał dobre oceny na studiach ( a napisało mi się na zdjęciach- masakra czy podświadomość?). I chyba jestem już ostatnia w tym przekonaniu. Czasami jest tak, że trzeba sięgnąć dna, aby się odbić do góry. Może jemu jest potrzebna taka troska o pierwotne potrzeby: co kupić, za co, co zjeść?. By zrozumiał, że jest sam zdolny do zaspokajania tych potrzeb? Jemu jest potrzebny jakiś sukces jak powietrze.Bo nie ma go za co chwalić, po prostu. Jak się sam sprawdzi, że sam zarabia na siebie, kupuje i je, to może wtedy uwierzy we własne siły?. A jak nadal będzie siedział u mamusi i markował działania - to co się zmieni?
  14. yezz My się chyba nie rozumiemy.Czas do zastanowienia ja mu dam, oczywiście. Ale to nie zmienia umowy miedzy nami. Albo nauka, albo praca. Nie pozwolę mu mieszkać u mnie i nie uczyć się i nie pracować. Jedno drugiego nie wyklucza. Może się zastanawiać, czy ewentualnie studiować i co , ale w tym czasie ma pracować. Może w ogóle nie studiować. Może mieć tempo jakie chce, ale nie może być OBIBOKIEM. Bo obibokiem jest już 2 lata i to o 2 lata za dużo. Tym bardziej, że może być uzależniony od komputera. Bo wolny czas to on wykorzysta - na siedzenie przed komputerem. Przecież on może studiować zaocznie, a może i dziennie, teraz wiele osób tak robi. Ale nie podpisze się pod obijaniem się. I tyle. A jesli chce sie obijać to na własny rachunek. Wyprowadzka z domu to nie jest znowu jakaś tragedia. Moja bratannica, która też zawaliła I rok na Polibudzie, mieszkała potem w akademiku w Poznaniu. Oni tez mieszkaja pod Poznaniem, tylko trochę dalej.No i w ubiegły czwartek zadzwoniła do babci, że zaliczyła cały I rok. Czyli można było. Bo jej się chciało. A mojemu synowi się nie chciało. Ja akceptuje mojego syna. Nie akceptuję nie uczenia się, nie chodzenia na zajęcia, kłamania i kombinowania. I mam do tego prawo.Więc jeśli dalej zamierza tak żyć, to musi się wyprowadzić. A o plusach zamieszkania w akademiku już pisałam. Jeśli zostanie w domu i nasze działania nie będą konsekwentne, ( ultimatum) to może sie nie zmienic jeszcze kilka lat. U jego biologicznego ojca trwało to długo.Pamiętam. On się bal, że go wezmą do wojska. Więc jak kończyło się 3 miesiące bez pracy, w ostatni dzień poszedł i zatrudnił się w pierwszej z brzegu pracy. Pracował jako goniec w ZOZ-ie przez miesiąc. Potem dalej czekał, aż praca przyjdzie do niego.I takich przykładów mogłabym podać jeszcze ileś tam.I jego rodzice, tacy dobrzy, czekali. Jak nie pracował, to karmili go i czekali.Jak nie wynosił śmieci to dokładali kolejne wiadra. Kiedyś stało ich w kuchni 3 pełne śmieci. I mój syn też czeka, aż wszystko przyjdzie do niego. A ani studia ani praca do niego chyba same nie przyjdą. To zły przykład, ale matka nie może akceptować złych rzeczy robionych przez dziecko: np. bumelanctwa, złodziejstwa i wielu niestety innych. Mój syn powinien się skonfrontować z życiem, bo inaczej będzie spał nadal i obudzi się z ręką w nocniku uzależnienia od komputera i cholera czego jeszcze. Czy ja matka mam na to pozwolić?
  15. Ja bym się ucieszyła, gdyby on miał jakiś realny plan. Nawet podróż dookoła świata.Bo to by znaczyło, że żyje, myśli, działa. A mój syn ma cały czas taki sam plan, ale już drugi raz go nie realizuje.A studia wybrał sobie sam.Nie rozumiem dlaczego tylko przy tym trwa? Dlatego, ze nie wie? Ja mam wrażenie, jakby on spał. A co Twojego pomysłu do zostawienia tego tak, jak jest. To ten pomysł chyba realizuje niebo Efekt? Trzeci raz zawalił studia i do pracy żadnej nie idzie. Przepraszam niebo, to bez żadnych kontekstów. Ja wybrałam konsekwencję połączona z miłością. Czas pokaże.
  16. yezz 21 lat i drugi raz zawala I rok, jedyna różnica, że dodatkowo pracował kilkanaście godzin tygodniowo na swoje rozrywki. Siedzę w domu i nic mi się nie chce.
  17. yezz Ale cały czas słysze w tyle głowy Twoje słowa "uwierz mi nikt nie chce iść na dno. daj mu szanse na to by zdobył się sam na samodzielność."
  18. yezz Zastanawiałam się nad tym yezz dlaczego tak się stało. Powodów było pewnie wiele. Może tez i tak, że ja wiedziałam za niego. Coś w tym jest. Nie jestem sama w stanie ocenić obiektywnie, ile tego? Bo teraz tkwię w tym za mocno. Co było przyczyna, to było.Teraz coś trzeba zrobić. Wczoraj rozmawiałam z nim i mówiłam, że strach to nie jest dobry motor działania. Że to on ma się zastanowić, czego sam chce, jak chce żyć. Zrobić plan i go realizować.że martwi mnie, jak widzę, że jego te studia nie interesują itd. A on, że interesują i to właśnie chce studiować.Itp itd itp Czyli nic nowego. Gdybym na 100 % wiedziała, że jak zostawię, on w końcu się dowie - to zrobiłabym to. Ale ja tego nie czuję. Bo co znaczy zostawię. Pozwolić mu nie pracować i nie uczyć się? nie pomagać w domu? jak długo? Jeśli się wyprowadzi i zacznie samodzielne życie - wtedy się samo zostawi. A teraz muszę być konsekwentna. Dostał nasze ultimatum rok temu, teraz czas na realizację. Musze być konsekwentna, bo jak nie to nic się nie zmieni.Sprawa jest w toku. Pozostała mi tylko konsekwencja. Tylko jak ta konsekwencję obudować miłością? Tak, by on ja czuł?
  19. cholipa \"kilka miesiecy pracy z rodzina i skonczylo sie na ultimatum: miesiac na znalezienie pracy i dokladanie sie do budzetu rodziny i obowiazkow wspolnych, albo wyprowadzka na swoje poskutkowalo dlatego, ze rodzice pozbyli sie wielu wlasnych lekow i stereotypow, byli juz na tyle mocni i przekonani ze sa dobrymi rodzicami, ze przedstawienie ultimatum wlasnemu dziecku jest wyrazem troski, a nie odrzucenia, ze ten spokojny kubel zimnej wody jest kazdemu z nich potrzebny\" My właśnie tez tak rozmawialiśmy z terapeuta. I to właśnie wynika z książki Woytyyłło \"My rodzice dorosłych dzieci\".Ja chcę go zostawić. A ewentualne wyrzucenie z domu ma się odbyć na zasadzie przeprowadzki do akademika.Albo gdzie będzie chciał. Nie ma zgody na nieuczenie się i niepracowanie.I to o to chodzi, a nie Yezz o to, że on się nie chce uczyć. I to było nasze ultimatum z ubiegłego roku. I on to przyjął, bo powiedział, że w takim razie się wyprowadzi. No i niestety do tego to zmierza. A ja też mam ten problem, co ci rodzice. Czy zrobiłam już wszystko, co mogłam? Dzisiaj z mężem rozmawialiśmy o tym, jakie moglibyśmy mieć pozytywne wzmocnienie dla niego? Nic nie znależliśmy.Bo dużo już było. Dostał szansę rok temu na studiowanie drugi raz. Oprócz rozmowy i wytłumaczenia mu, że wynika to z naszej troski o niego. Ale w zasadzie ja o tym z nim rozmawiałam wczoraj. A wyrzuty? Mam oczywiście. Zostawić zupełnie - boję się. Bo nic się nie zmieni. On był zostawiony od pażdziernika. Efekt? Zaliczył sesję zimową- drugi raz. Latem - zero zaliczeń. Zostawić zupełnie - ja współuzależniona? Zostawię, jak on się wyprowadzi i pójdzie na swoje. A mieszkania kupujemy dwa. On wie, że jedno będzie jego - kiedyś. Nie dzisiaj.Więc mu go nie dajemy teraz. A dostanie, bo należy mu się. Zobaczymy, co będzie we wrześniu. Jego wybór: nauka-praca lub wyprowadzka. Ja nie wymagam, by studiował. Ja wymagam, by żył na własną odpowiedzialność.
  20. Yezz Co do tego, że ja wiem lepiej. Myślałam o tym w ubiegłym roku, jak zawalił studia. Wtedy ingerowaliśmy. Potem postanowiłam sobie odpuścić te ingerencje. Jedyne co powiedziałam, że albo pracuje albo studiuje. Nie ma siedzenia w moim domu i robienia ....nic. Próbowaliśmy z nim rozmawiać na temat tego, czego on chce. Czy chce studiować i ewentualnie co? Proponowaliśmy mu wizyty u psychologa. Proponowaliśmy, by zostawił studia np. na rok i zastanowił się, co chce studiować. Zdecydował, że będzie jeszcze raz na Politechnice, na tym samym kierunku. Jego wybór. Pójście dodatkowo do pracy na kilkanaście godzin w tygodniu, tez jego wybór. Wymagania co do pewnych prac domowych w minimalnym zakresie, to raczej norma. Uzgadniam z dziećmi, co chcą sprzątać, każdy robi to w swoim czasie. Zapytaliśmy go: kiedy ma sesję. Powiedział, że 23 lipca. więc powiedzieliśmy, ze ma nam pokazać zaliczenia, żeby sprawdzić, czy jeszcze się uczy. Pokazał pustą kartkę. Nie ma zaliczeń, nie podszedł do sesji. Mówi, że zrobi wszystko we wrześniu. W lipcu i sierpniu nie ma nic na Politechnice. Są wakacje.Więc albo praca, albo nauka. Znalazł pracę na te miesiące. Ja pilnuję tylko tego, by albo się uczył, albo pracował. Wydawało się wczoraj, że nawiązaliśmy porozumienie. Nie ingeruję, gdzie jest, co robi, pijany czy trzeżwy. W tym temacie tylko jedno. Ma przysyłać sms-y, czy będzie w domu w nocy. Ze względów bezpieczeństwa. Ponieważ nie przysyłał, to powiedziałam, że jak jeszcze raz nie wróci do domu na noc i nie przyśle sms-a, to nie wpuszczę go do domu na 24 godziny.Dzisiaj w nocy tak się stało. Więc kiedy się zjawił powiedziałam, że ma wrócić po 24 godzinach i wtedy porozmawiamy. Reasumując. Nie wtrącam się w jego życie, za wyjątkiem: 1. ma informować, że nie wróci na noc 2.ma uczyć się albo pracować 3. ma wykonywać część prac domowych, jak każde z naszej czwórki (on robi najmniej) Jeśli te warunki mu nie odpowiadają, ma wyprowadzić się z domu. Wydaje mi się, że mam prawo do tego przy założeniu, że mieszka z nami. On jest dorosły i może żyć jak chce. Ale jeśli 4 osoby żyją w jednym domu, to wiążą się z tym konsekwencje. Oczywiście cały czas pomagamy mu finansowo, żywimy, dajemy kasę ok. 250 zł miesięcznie, kupujemy ubrania. On ma co prawda rentę rodzinną. pływa na moje konto. Za obopólnym ustaleniem. teraz kupujemy mieszkania, jedno ma być dla niego, ale na razie na nasze nazwisko.Bo boję się, ze może przewegetować za nie kilka lat. Tego się chcę trzymać. Ale każda sugestia mile widziana. Tak, pewnie masz rację, za bardzo może ingerowałam. Ale on nie ulegał wpływom. Zawsze robił tylko to, do czego był przekonany. Jego biologiczny ojciec zrobił dokładnie to samo. Zawalił 3 lata szkoły średniej. Ja się tego bałam, więc trochę pilnowałam. I jeszcze 2 lata temu cieszyłam się, że dobrze zdał maturę i ten problem nie powstanie. A powstał. Więc albo ja ten problem wyprojektowałam, co wydaje mi się trochę naciągane, ale nie nieprawdopodobne. Albo odziedziczył w genach pewne predyspozycje po ojcu. Albo i jedno i drugie. Dupa. Bo też się boję, że poszłam za daleko.
  21. Wiele osób dochodzi do momentu w życiu, w którym chce coś zmienić. Ale niestety sama chęć zmiany nie wystarcza, choć zdecydowanie jest to ogromnie ważny pierwszy krok. Pojawia się wtedy pytanie: “Co mam zrobić by to zmienić”? Nie istnieje jedna poprawna odpowiedź i zdecydowanie nie mam na celu wypisywać tu wszystkich możliwości. Wydaje mi się jednak, że jest coś, co pomaga w procesie zmian, o ile nie jest ich najbardziej podstawowym fundamentem. Jest to budowanie świadomości samego siebie poprzez samoobserwację. Nasz zachodni umysł jest przyzwyczajony do ciągłego paplania. Myślimy praktycznie bez przerwy, słyszymy swój wewnętrzny głos i widzimy obrazy. Zastanawiamy się nad tym co już się wydarzyło oraz rozważamy przyszłość. Analizujemy, oceniamy, wnioskujemy, obgadujemy z samym sobą, krytykujemy lub wyrażamy podziw. Jesteśmy cały czas zanurzeni w swoich ocenach i emocjach, robimy automatycznie kilka rzeczy na raz, kierują nami nawykowe reakcje, działania, odczucia. Jakże często wykonujemy jakąś czynność myśląc o tym co zrobimy za chwilę, za tydzień albo za rok, ewentualnie powtarzając w głowie jakiś dialog, który miał miejsce i rozpamiętując jakieś zdarzenia. Myślenie jest kompulsywne, nie da się przestać myśleć. Co więcej, wszystkie opisane wyżej zjawiska są uważane za normalne i niewiele osób podważa ich sensowność albo bierze pod uwagę inne możliwości. I trudno się temu dziwić, jak zostaliśmy wychowani, takich nawyków nabraliśmy i istniejemy raczej bez świadomości konsekwencji życia pod kontrolą własnego umysłu. Bo jak pisze Eckhart Tolle: Umysł jest świetnym narzędziem, jeśli jest prawidłowo używany. Jednak używany źle staje się destruktywny. By być bardziej precyzyjnym, nie chodzi o to, że źle używasz swojego umysłu – najczęściej po prostu w ogóle go nie używasz. To on używa ciebie. (…) Wierzysz, że jesteś swoim umysłem. To jest iluzja. Narzędzie wzięło nad tobą kontrolę. (E. Tolle, The Power of Now. tłum. własne) Pewnie wielu z was oburzy się na powyższe słowa. Ale zastanów się i przyznaj szczerze – wiesz jak wyłączyć myślenie? Potrafisz przestać, a włączać umysł kiedy ty tego chcesz i potrzebujesz? Możesz wyciszyć myśli by odpocząć? Nie? A jak sądzisz – należy ci się pełna kontrola nad swoim ciałem i umysłem? Sama doskonale znam stan tzw. gonitwy myśli, stan w którym mam w głowie zamęt i hałas i nijak nie mogę go uciszyć. Udało mi się też doświadczyć momentów, w których odczuwałam nieopisany spokój, choć chwile te na razie są jeszcze bardzo krótkie. Powiedzmy sobie szczerze, aby dojść do całkowitej kontroli swoich myśli, potrzeba albo pracy nad sobą (długiej, krótkiej, ciężkiej, lekkiej – to już zależy od nastawienia lub/i przekonań) albo ewentualnie od spontanicznego przeorganizowania się postrzegania (kop od życia, iluminacja, oświecenie, czy jakkolwiek to nazwać). Jednak wychodzenie poza myślący umysł nie jest wcale takie trudne. I nie chodzi mi tutaj o popadanie w “bezmyślność” w potocznym rozumieniu – jako zupełny brak refleksyjności, czujności, uwagi, świadomości…o nie, wręcz przeciwnie. :) Eckhart Tolle pisze o dwóch technikach: 1. Kierowanie uwagi na chwilę obecną (tzw. tu i teraz), poprzez koncentrowanie się na wykonywanej w danym momencie czynności i delikatne odsuwanie od siebie myśli dotyczących czego innego. 2. Obserwowanie “myślącego umysłu”. Oba sposoby są dobre, ja jednak chciałabym się skupić na tym drugim. Tolle mówi o tym, że brak świadomości wynika z naszego identyfikowania się z umysłem. Innymi słowy, wydaje nam się, że jesteśmy umysłem, a nie, że posiadamy umysł. Początkiem uwolnienia się od “tyranii umysłu” jest uświadomienie sobie swej odrębności. Dlaczego nazywam to tyranią? A zastanów się, ile razy ten głos w twojej głowie nie pozwalał ci zrobić czegoś na co miałaś ochotę, krytykował cię i ganił? Ile razy doprowadzał do tego, że się niepotrzebnie martwiłeś? Jak często nie lubisz tego, co słyszysz w swojej głowie? Jak się uwolnić? Na początek można po prostu zacząć obserwować swoje myśli jako niezależny obserwator. Nie oceniaj i nie gań siebie za “złe myśli”, bo to jest powrót do starego układu. Po prostu słuchaj, możesz też zapisywać swoje obserwacje. Słuchaj co się dzieje w konkretnych sytuacjach, obserwuj jakie słowa twojego głosu wywołują w tobie negatywne emocje, jakie masz odruchowe myśli. Wkrótce poczujesz, że faktycznie są myśli i jest “ten, który myśli”, ale także jest “ten, który obserwuje myślącego”. To właśnie ty, ten prawdziwy, najczystszy ty. Dzięki temu będziesz mogła się zdystansować od swoich reakcji, zobaczyć je w pełnej krasie i zmienić. O wiele łatwiej jest zmieniać coś patrząc na to z boku, niż zmieniać coś co uważamy za część siebie. Nie jesteś swoimi emocjami, odczuciami i reakcjami. Zauważając to, wchodzisz na zupełnie inny poziom świadomości i nagle zyskujesz nowe możliwości działania i odczuwania. Skutkiem ubocznym (choć patrząc z innej perspektywy, może to być też główny cel) takich ćwiczeń obserwacyjnych jest to, że “przyłapanie” jakiejś myśli ze świadomością, że jest się czymś od niej odrębnym, osłabia jej moc. Taka myśl odpływa, bo nie jest nas podtrzymywana. W konsekwencji można doświadczyć luki między myślami, miejsca w którym przez moment nie ma żadnych myśli. Jest to stan najwyższego spokoju, radości i czystego istnienia. Nie ma myśli, nie ma zmartwień, nie ma porównań, ocen, przekonań. Jednocześnie jest pełna świadomość, a zmysły odbierają niczym nie zakłócone bodźce. Z początku te przerwy między myślami są bardzo krótkie, ale można je stopniowo wydłużać. Mistrzowie potrafią trwać bez przerwy w takim stanie długimi godzinami. Mi osobiście zdarzyło się doświadczyć tych krótkich chwil i to samo w sobie było niezmiernie przyjemne. Zaś z obserwatorem jestem już od jakiegoś czasu dość mocno zaprzyjaźniona. :) Jest on bardzo pomocny w rozwiązywaniu różnych problemów i uniezależnianiu się od nawykowych reakcji. Zacząć można od krótkich sesji obserwacji, a z czasem obserwacja zacznie się pojawiać spontanicznie. Najważniejsza jest decyzja i chęć zmiany dotychczasowego sposobu funkcjonowania. Czy naprawdę chcesz się uwolnić?
  22. poza-tym Włączenie OBSERWATORA polega na tym, bys obserwowala siebie jakby okiem włączonej kamery. Możesz to robic także analizując przeszłość (zachowanie). Głównie chodzi o zwiększenie dystansu do siebie i spojrzenie na siebie z zewnątz. Takie patrzenie jakby na obca osobę. Wkleiłam cos na ten temat niedawno. Poszukaj. A przeczytac możesz \"Toksyczne słowa\" Tam podane są gotowe teksy, jak radzić sobie z wariatem słownie. Wkujesz w sumie ze 20 zdań i w zależności od sytuacji możesz powtarzać to jak zdartą płytę. Zdecydowanie dziala. Głownie na siebie. Bo zamiast się tłumaczyc i w związku z tym wchodzić w grę, będziesz stała z boku.
  23. poza-tym No i dobrze. Bo znowu wiesz, ze chory to on jest, ale na umyśle :D I wyrzuty sumienia masz z głowy. Włączaj w takich sytuacjach OBSERWATORA i obserwuj, nie jego, lecz siebie. Dlaczego reagujesz? Dlaczego tak? Dlaczego tłumaczysz? itd
  24. Mój syn poinformował mnie, że w lipcu i sierpniu będzie pracował dla TP SA. Pracuje tam od września po kilkanaście godzin tygodniowo, ale w lipcu i sierpniu na pełen wymiar godzin ma pracować.Dzisiaj to załatwił. I że on miał takie plany, ale chciał też wyjechać na wakacje. Powiedział też, że my już na nim postawiliśmy kreskę, a on zda ten pierwszy rok we wrześniu. To chyba dowód na to, że nie pchamy go na siłę, więc może jemu zaczyna zależeć ? Ciekawe :D No i tak w ogóle porozmawialiśmy sobie dosyć serdecznie. Ja mu powiedziałam o moich obawach na temat napędu jego w stylu strach. I o tym, co dobrego mogłoby dla niego zrobić mieszkanie np. w akademiku. Ale chęci na razie nie widzę :D On chyba potraktował te nasze wymagania jak odrzucenie. Ciekawe jakie to podobne prawda ? Ale w sumie widzę, że się odprężył. I dobrze. Nie chcę strachu, chcę jego dojrzałej kontroli nad jego życiem. Powiedziałam mu o tym. W sumie ja się czuję lepiej, i on się czuje lepiej. A jego studia to jego sprawa. Nie będę dusić, namawiać. Bo widzę, że to nie daje efektu. On sam musi chcieć. I mam nadzieje, że chce. w każdym razie tak deklaruje. Czas pokaże. Jego ojciec biologiczny jak dojrzal, to na studiach mial dużo czwórek. I uczył się nawet z przyjemnością. Stracil 3 lata, ale w końcu dojrzał. Więc niech mój syn też dojrzewa. Odprężyłam się, bo doprawdy musiałabym się strasznie zdopingować, by doprowadzić do jego wyprowadzki. W końcu ja chcę, by on mieszkal z nami. Jakie to życie jest trudne.
×