Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Pewnie można;) Tak jak ze wszystkim w życiu - można na skróty, byle jak, a można także do wszystkiego się zabierać dokładnie, rzetelnie i z serduchem, co ma zastosowanie zarówno podczas mycia kibla, przygotowywania oferty dla klienta w pracy jak i wychowywania dziecka. Zamiast jęczeć, że coś jest długie (bo że nudne to spoko - przyjmuję na klatę:) ), doceń może, że ktoś się pochylił nad Twoją osobą i zamiast powiedzieć po prostu "s*p*i*e*r*d*a*l*a*j stąd", postanowił Ci kulturalnie przedstawić swoje stanowisko:). Długie, mówisz?:D Powiedziałabym raczej, że są wyczerpujące. Szanuj ludzi, nawet jeśli są inni od Ciebie. Albo zlewaj ciepłym moczem i mnie nie czytaj! Proste!;)
  2. Dziewczynki moje kochane! Czytam, ale na odpisywanie już brakuje mi czasu i siły...:( Przepraszam Was, że ostatnio się nie pojawiam, ale najnormalniej w świecie nie wiem w co ręce włożyć;). Mam mnóstwo korków (siedzę z uczniami od poniedziałku do soboty), załatwiam też parę ważnych spraw, codziennie też towarzyszę mojemu małemu szczęściu w poznawaniu świata:) No i tak leci dzień za dniem:) W weekend - OBIECUJĘ - wracam i postaram się być regularnie. DESIRE!!! Gratuluję, kochana!!! P.S. Byłam wczoraj u gina i wszystko jest super:) Dostałam kopniaka na szczęście, czekam na @ i zaczynamy jeszcze w marcu;) Buziaki dla wszystkich!
  3. Laski, tak Was kocham i tęsknię, wiecie?:*:*:* Zaraz Jovanka powróci, spoko loko luz i spontan;) Tylko jeszcze chwilkę do ogarnięcia się pliiiiis:) A nasze forum było i jest cholernie ciekawe, a poza tym inne niż większość, na które można trafić, więc nic dziwnego, że jakieś nieudaczniki życiowe szukają u nas...hm...czegoś...;) Wejdzie tu taki (taka:) ) co jakiś czas, p*i*e*r*d*o*l*n*i*e coś jak łysy grzywką o kant koła i myśli, że błyszczy:):):) Serio, w takich momentach dociera do mnie, że wszechświat i ludzka głupota nie mają granic:):):) To takie śmieszne:) Siedzi takie coś przed kompem i cieszy się, że namieszał:) Boże - stworzyłeś ich wszystkich po to, żebym nie miała smutnego życia, siedząc z dzieckiem w domu:) Dzięki, bo nie raz uśmieję się do łez:):):) Oj, Boszszsz, Boszszsz;)
  4. I nie wiem czemu na pomarańczowo, ale to wyżej to byłam ja:)
  5. Czekaj, czerwone to jest? Hm, to tłuszczak odpada. Nie wiem - musisz iść do lekarza.
  6. Azile88 - dzięki, oby nie skończyło się jak ostatnio:/ Alaa - Ty, no nie żartowałam!:P Ja widzisz taka jestem właśnie obeznana w nowościach kinowych;) Mmmmmmmmm... Krem z kalafiora? Uwielbiam kalafior! Robię często zupę kalafiorową, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zrobić z niego krem. A z czym to podajesz? Groszek ptysiowy?
  7. Witajcie, dziewczynki:* Trochę się martwię, bo mały miał dziś w nocy temperaturę:( M. przeziębiony, mnie lekko też coś bierze (ale oczywiście faszeruję się wszystkim, co możliwe, żeby tylko nic się z tego nie rozwinęło, zresztą M. też), więc i mały w końcu coś tam załapał. Jezu, równo miesiąc temu wyszliśmy ze szpitala, aż mnie dreszcze przechodzą na samą myśl o powtórce z rozrywki... A jeszcze moja siostra przylatuje za tydzień w poniedziałek, więc MUSIMY być zdrowi. Z Kacprem do lekarza nie poszłam, bo: 1. jest niedziela, 2. jak bym teraz poszła i powiedziała, że miał temperaturę to kazałaby mi go obserwować i podawać ibuprofen (przeciwzapalny), żeby zahamować ewentualną infekcję - innych objawów nie zauważyłam, nie ma kataru ani kaszlu (no, może ze 2 razy wczoraj tak mokro kaszlnął), 3. jak pójdę teraz do przychodni na chorą stronę to mały na bank złapie jakiegoś wirusa od dzieci w poczekalni. Więc czekam, obserwuję i strasznie się martwię. Podaję 4 razy na dobę ten ibuprofen, zobaczymy. Azile88 - mój mąż jest właśnie z tych "obrażalskich";) O jak ja tego u niego nie znoszę!:P No obrazi się jak baba i koniec! Foch. I nie pogadasz...;) Gratuluję wyników badań iiiiiiiii drugiej kreseczki:) Wiesz, to zależy od lekarza czy Ci da to L-4. No jak nie zapytasz to się nie dowiesz;) Eweelka - AŻ 5 komóreczek się zapłodniło, AŻ 5!:* I trochę wiary w zarodeczki - utrzymają się!:) We wtorek koniecznie daj znać co z tą środą:* Żoneczko - lekki kryzys u Ciebie obserwuję:* No ale uznaję, że po słowach "ja chyba nie potrafię dbać o swoje dziecko" konieczny jest mały opieprzyk - trudno, bierz na klatę! Posłuchaj, absolutnie nie obwiniaj siebie za to, że nie wiesz czemu płacze. Niestety, ale do dziecka w szpitalu nie dołączają instrukcji obsługi. Kamilek jest odrębną jednostką, która ma swoje lubię-nie lubię, pewne rzeczy mu nie pasują, pewnych się być może boi, pewnych wręcz nie znosi. I nie umie o tym powiedzieć - więc płacze. Mama jest od tego, żeby działać jak Enigma i łamać wszelkie szyfry, ale mama też człowiek i uczy się wszystkiego codziennie razem z dzieckiem. Generalnie pierwsze chwile macierzyństwa sprowadzają się do...wróżbiarstwa. Czytasz o co cho - w minach dziecka, w układzie jego rączek, w oczkach, w tonie głosu. Proste to nie jest, ale znasz kogoś, kto jakiegoś języka nauczył się w 2-3 tygodnie? Na wszystko potrzeba czasu, obserwacji i ćwiczeń, ćwiczeń, ćwiczeń. A Ty sobie nie podnoś poprzeczki, wymagając od siebie niemożliwego, tylko ciesz się z każdego maleńkiego sukcesu i tylko to kolekcjonuj w głowie, nie skupiaj się na "porażkach". Dziecko to jest tak fantastyczna sprawa, że co człek spieprzy jednego dnia, to drugiego naprawi;) Głowa do góry! Obracać, przecierać i wycierać, jak to ujęłaś, go musisz, bo pewne rzeczy muszą być przy dziecku wykonane bez względu na to czy mu się to podoba, czy nie. Dasz radę:* malaiza - a co to za pytanie czy my Cię jeszcze pamiętamy???:):):) Wariatka:P Mmmmm, zjadłabym taki obiadek jak Wasz wczorajszy:) gość - hm... możliwość zajścia w ciążę istnieje zawsze, również w opisanej przez Ciebie sytuacji. Zrób betę - myślę, że będzie wiarygodniejsza niż test w tym wypadku. Alaa - aaaa, no taaaak! A ja się głupio pytałam na co poszłaś:P Hm... Bóle, mówisz? Bądź czujna!:) Paola - zakończ to wszystko najszybciej jak to możliwe i z hukiem zamknij te drzwi za sobą. I nie marnuj najpiękniejszych lat swojego życia, wiem co mówię:*
  8. kasiaa12 - miał, mówisz, na tę rozmowę cały dzień... Hm...:P Jak sama stwierdziłaś chłopy zawsze na wszystko mają dużo czasu i zawsze ze wszystkim zdążą:P On też miał caaaały dzień aż się nagle zorientował, że...dzień właśnie minął, a rozmowa nawet nie rozpoczęta;) Ale w głowie przez cały dzień zapewne miał myśl, że co to taka rozmowa, się zdążyyyy, nie?;) O kurde - krótko go trzymasz, widzę... Króciutko;) No ciekawa jestem tej jego miny jak się rano jednak zgodziłaś na ślub:P Alaa - ja nie wiem...:) Na co idziesz do kina? Masz tu link a propos wyliczania tego chorobowego. Z 12-tu miesięcy powinni. A czemu pytasz? http://blog.ifirma.pl/2009/11/wynagrodzenie-chorobowe-zasady-naliczania/ Kaasik89 - jesteś:) Ale ja mam niedosyt po Twoim wpisie. Proszę bardzo - oto, co mnie interesuje: co ciekawego i śmiesznego robi Fifi, jak wygląda Twój dzień, jak się (i czy już) w tym wszystkim odnalazłaś itp. Proszę, proszę:) marta86100 - super!:) Czekamy na dalsze wieści:) Azile88 - piękna, ale i pełna niepokoju historia Waszej miłości:) Taka trochę jak z filmu:) Musieliście oboje dużo przejść, ale pewnie tym bardziej teraz doceniacie, że jesteście razem, że tworzycie rodzinę:) A kłócicie się czasem?;) Brzoskwinka - uuuu, to jak może zwiększać produkcję bilirubiny to ja bym nie podawała. Bałabym się. Myślę, że słusznie zdecydowałaś. Nie ma co ryzykować, szczególnie w jej przypadku właśnie. A to mówisz, że Wikusia to teraz taki aniołeczek?:) No to eleganckoooo!:) Myszeczka mała:* Miejmy nadzieję, że - cokolwiek to było - pomogło i teraz już będzie tylko tak, czyli po prostu pięknie:) A co do potówek - nie masz za gorąco w pokoju? Albo nie ubierasz jej za ciepło? Do spania nie opatulasz za bardzo? Ja całkiem niedawno wypracowałam u Kacperka potówki na pleckach - było za ciepło w pokoju, w którym śpi...
  9. Ojojoj... Sorki, podwójnie mi się dodało... Maćkowa - my też Cię kochamy i strasznie tęsknimy za Twoimi długaśnymi wpisami:( Kiedyż, ach kiedyś powrócisz?...;) desire - u mnie z Walentynkami podobnie: nie przeżywam już jak dawniej;) Jakiś upominek ok, buziak, to wszystko:). Kiedyś w życiu nie zaplanowałabym korepetycji na Walentynki tylko dlatego, że komuś jedynie tak pasuje! Co by mnie to obchodziło? A dzisiaj spoko;) I tak - uważam, że to starość...;) To chodzi o ten szum suszarki - działa uspokajająco na dziecko. Ale też strumień ciepłego powietrza dobrze działa na brzuszek z problemami. Alaa - a Ty jak tam walentynkujesz?;)
  10. _nessaja_ - eeee, to Ty jesteś konkretnie przygotowana:) Według mnie listy wszelkiego typu to podstawa! Tylko trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić i potem nie musieć robić...listy list!:P I tak w ogóle znakomicie opisałaś różnice między kobiecym a męskim punktem widzenia na temat zrobienia pewnych rzeczy:) Jest dokładnie tak jak mówisz - oni myślą "trzeba posprzątać w szafce". A my "trzeba wyjąć wszystko z szafki, umyć ją, przejrzeć te rzeczy, niepotrzebne wyrzucić, pozostałe jakoś pogrupować, poukładać (np. dokumenty) i powkładać do szafki na nowo". I tak ze wszystkim. Tak sobie czasem myślę, że mężczyźni bardzo często widzą kompletny obraz, a kobiety - wszystko jako puzzle:). Ale jak najbardziej da się z tym żyć, przetestowałam na własnym mężu;) Ja za każdym razem staram się wczuć w to jak M. widzi i odbiera pewne sytuacje, zadania itp. i odpowiedzieć sobie na pytanie jak - będą na jego miejscu - chciałabym, żeby pewne rzeczy zostały mi powiedziane, przedstawiane itp. No, łatwo nie jest, ale jest łatwiej. A to dużo!:) Hm... Walentynki raczej jakieś wystrzałowe nie będą, bo koło 10 M. wraca z nocki, umyje się, zje coś i musi się położyć. Budzę go o 15 - on zajmuje się małym, a ja zaczynam kory. Mam do 18. Musiałam mieć dzisiaj, bo dziewczynie inaczej nie pasuje. Ale, ale! Dostałam przepiękną, wściekle różową filiżankę do picia mej ukochanej porannej kawki:) I wielką paczkę lizaków w kształcie serc:) Mówisz, że on się wkurza jak tylko jest mowa o pokoiku... No to czyli zdaje sobie sprawę z ogromu roboty, jaka Was czeka. Dlatego się wkurza. Tym bardziej przygotuj szczegółową listę spraw remontowych, tym bardziej. On się ciut oswoi z otaczającymi go demonami;), a Ty będziesz spokojniejsza z planem, do którego w każdej chwili masz wgląd i wszystko masz pod kontrolą. A! Spróbuj go poprosić za każdym razem jak coś nowego kupicie z listy albo załatwicie o to, żeby sam wykreślił to z kartki, co? Tylko mu nie mów, że to część Twojego psychologicznego planu!:P Niech wykreśla (jak mój M.) - jest duża szansa na to, że rzuci okiem (przy każdorazowym wykreślaniu, więc stosunkowo często) na to, co jeszcze zostało do kupienia/zrobienia i będzie to sobie utrwalał i kodował w głowie. U mnie podziałało FANTASTYCZNIE!:) Nie pyta czy mała kopie i nie głaska brzucha... Spokojnie, i na to przyjdzie czas. U nas też tak było dłuuugo, dłuuugo. A wiesz co mi powiedział jak przybiegłam któregoś dnia i pokazałam wreszcie prawdziwie widoczne fale i wybrzuszenia? "Ty, no ja nie myślałem, że on tam tak żyje w pełni." _nessaja_ - on nie myślał, że Kacper tam tak żyje w pełni!!! Rozumiesz??? :):):) I jak tak czytam o nie hałasowaniu drugiemu podczas snu... Czyli nie tylko ja zamykam drzwi w łazience jak spuszczam wodę, cichutko zamykam drzwi, szafki, nawet kubek na stole stawiam, tłumiąc stuk... Czyli nie tylko ja, tak? A ten wkłada kapcie szurając nimi przez pół przedpokoju, otwiera z namaszczeniem szeleszczącą paczkę chipsów, DZWONI PASKIEM OD SPODNI FAK!, szura krzesłami, a teraz najlepsze: nie wyciszy swoich (dwóch!!!) telefonów, a ma głośność ustawioną na maksa, zostawi je na szafce w przedpokoju, a jak ktoś zadzwoni i ja wpadam do pokoju wydrzeć ryj to mówi "nie wiedziałem, że ktoś akurat teraz zadzwoni, nie rób scen". Uwierz - słaby ze mnie matematyk, ale wtedy zazwyczaj obliczam na szybko trajektorię lotu żelazka.
  11. _nessaja_ - eeee, to Ty jesteś konkretnie przygotowana:) Według mnie listy wszelkiego typu to podstawa! Tylko trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić i potem nie musieć robić...listy list!:P I tak w ogóle znakomicie opisałaś różnice między kobiecym a męskim punktem widzenia na temat zrobienia pewnych rzeczy:) Jest dokładnie tak jak mówisz - oni myślą "trzeba posprzątać w szafce". A my "trzeba wyjąć wszystko z szafki, umyć ją, przejrzeć te rzeczy, niepotrzebne wyrzucić, pozostałe jakoś pogrupować, poukładać (np. dokumenty) i powkładać do szafki na nowo". I tak ze wszystkim. Tak sobie czasem myślę, że mężczyźni bardzo często widzą kompletny obraz, a kobiety - wszystko jako puzzle:). Ale jak najbardziej da się z tym żyć, przetestowałam na własnym mężu;) Ja za każdym razem staram się wczuć w to jak M. widzi i odbiera pewne sytuacje, zadania itp. i odpowiedzieć sobie na pytanie jak - będą na jego miejscu - chciałabym, żeby pewne rzeczy zostały mi powiedziane, przedstawiane itp. No, łatwo nie jest, ale jest łatwiej. A to dużo!:) Hm... Walentynki raczej jakieś wystrzałowe nie będą, bo koło 10 M. wraca z nocki, umyje się, zje coś i musi się położyć. Budzę go o 15 - on zajmuje się małym, a ja zaczynam kory. Mam do 18. Musiałam mieć dzisiaj, bo dziewczynie inaczej nie pasuje. Ale, ale! Dostałam przepiękną, wściekle różową filiżankę do picia mej ukochanej porannej kawki:) I wielką paczkę lizaków w kształcie serc:) Mówisz, że on się wkurza jak tylko jest mowa o pokoiku... No to czyli zdaje sobie sprawę z ogromu roboty, jaka Was czeka. Dlatego się wkurza. Tym bardziej przygotuj szczegółową listę spraw remontowych, tym bardziej. On się ciut oswoi z otaczającymi go demonami;), a Ty będziesz spokojniejsza z planem, do którego w każdej chwili masz wgląd i wszystko masz pod kontrolą. A! Spróbuj go poprosić za każdym razem jak coś nowego kupicie z listy albo załatwicie o to, żeby sam wykreślił to z kartki, co? Tylko mu nie mów, że to część Twojego psychologicznego planu!:P Niech wykreśla (jak mój M.) - jest duża szansa na to, że rzuci okiem (przy każdorazowym wykreślaniu, więc stosunkowo często) na to, co jeszcze zostało do kupienia/zrobienia i będzie to sobie utrwalał i kodował w głowie. U mnie podziałało FANTASTYCZNIE!:) Nie pyta czy mała kopie i nie głaska brzucha... Spokojnie, i na to przyjdzie czas. U nas też tak było dłuuugo, dłuuugo. A wiesz co mi powiedział jak przybiegłam któregoś dnia i pokazałam wreszcie prawdziwie widoczne fale i wybrzuszenia? "Ty, no ja nie myślałem, że on tam tak żyje w pełni." _nessaja_ - on nie myślał, że Kacper tam tak żyje w pełni!!! Rozumiesz??? :):):) I jak tak czytam o nie hałasowaniu drugiemu podczas snu... Czyli nie tylko ja zamykam drzwi w łazience jak spuszczam wodę, cichutko zamykam drzwi, szafki, nawet kubek na stole stawiam, tłumiąc stuk... Czyli nie tylko ja, tak? A ten wkłada kapcie szurając nimi przez pół przedpokoju, otwiera z namaszczeniem szeleszczącą paczkę chipsów, DZWONI PASKIEM OD SPODNI FAK!, szura krzesłami, a teraz najlepsze: nie wyciszy swoich (dwóch!!!) telefonów, a ma głośność ustawioną na maksa, zostawi je na szafce w przedpokoju, a jak ktoś zadzwoni i ja wpadam do pokoju wydrzeć ryj to mówi "nie wiedziałem, że ktoś akurat teraz zadzwoni, nie rób scen". Uwierz - słaby ze mnie matematyk, ale wtedy zazwyczaj obliczam na szybko trajektorię lotu żelazka.
  12. Żoneczka - no na noc, na noc;) Ale na mnie kawa działa różnie, właściwie tak jak chcę, żeby zadziałała;) To chyba kwestia psychiki, bo rano chcę, żeby mnie rozbudziła i tak jest,a teraz na przykład ma mi po prostu smakować. I smakuje;) A piję mieloną, bez mleka i bez cukru! Nie jakieś tam latte czy inne macchiato!;)
  13. IZA - czy Ty nam aby na pewno zdałaś relację z wizyty u ginekologa, czy może zerżnęłaś z jakiejś książki medycznej część rozdziału pt. "Ciąża - wzorcowy przykład"?:) Cudowne wieści!:) I Ty "na maksa uspokojona" - czegóż chcieć więcej?:) Ja też musiałam zakupić ciśnieniomierz, bo dwa razy na wizycie miałam ciśnienie 130/70. Ale - jak się potem okazało - tylko na wizytach moje serducho odwalało takie akcje. W domu (uwaga) miałam 90/70, a bywało i niższe. No ale dobrze taki sprzęcior posiadać i monitorować wszystko codziennie. Wypoczywaj, weekenduj się i obserwuj tylko ten pępek:* _nessaja_ - ło ludzie... Czasem myślenie facetów sprawia, że niewiele dzieli mnie od spędzenia najlepszych lat mojego życia za kratkami z wyrokiem za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem... "Przecież my już prawie wszystko mamy..." - Boże, daj mi cierpliwość, bo jak mi dasz siłę... Przecież tego się nawet skomentować nie da! Pierwsza sprawa: zrób listę wszystkich (ABSOLUTNIE WSZYSTKICH) brakujących Wam rzeczy, nawet tych najdrobniejszych, bo to musi być "namacalne". Inaczej istnieje ryzyko, że on te braki za parę tygodni znów będzie widział inaczej (że parę rzeczy raptem brakuje, że z czego Ty znów robisz halo...). Kolejna sprawa: ponumeruj te rzeczy - faceci łatwiej przyjmują liczby, są bardziej "zadaniowe" i wymowniejsze dla nich. U mnie było podobnie: M. twierdził, że jest czas, żeby te rzeczy kupić. Na moje święte oburzenie i pytanie "jak to jest czas??? tyle rzeczy chcesz kupić jednego dnia i pewnie w jednym miejscu, tak?" odpowiedział "no ile? ile rzeczy? z 10?". Zrobiłam listę, próbując nie opluć go w międzyczasie jadem. Pokazałam. M.:"Jeszcze 45? Jak to k***a 45?" Dość błyskotliwie skwitowałam "A tak to k****. Czytaj." Czytał, czytał jakby to był jakiś pakt o nieagresji, wnikliwie studiował każdy punkt i mruczał pod nosem "a no tak, jeszcze to"/ "aaa, właśnie"/"o, no tego rzeczywiście nie mamy". Ile rzeczonego jadu się wtedy nałykałam wiem tylko ja. Dziwne, że mi przełyku nie wyżarło. Następna kwestia: robisz listę spraw do zrobienia przed narodzinami Mili. Ja Ci dobrze radzę. Tu się nie ma co śmiać, teraz to ja się nie nabijam z facetów - oni naprawdę myślą zadaniowo. Gadanie, że "tyle jeszcze musimy zrobić!" nic, ale to nic im nie mówi. Niby wiedzą, że jest jakaś robota do wykonania, nawet i wymienią parę rzeczy, ale to nadal jest odległe i abstrakcyjne. Nazwać, zapisać, pokazać - wręcz konieczne. A co do remontu i ustalenia jak to wszystko ma ostatecznie wyglądać (kolory itp.) - wybierz jakiś dobry moment, nie jak on jest głodny albo zmęczony (bo rozmowę potraktuje jako pretekst do kłótni, zacznie się od remontu, a skończy na tym, kto złośliwiej skrzypi drzwiami jak to drugie śpi). I wtedy na spokojnie postaraj się coś z nim ustalić. Rozmowa z teściową - hm...no cóż... pewnie będzie jak mówisz, czyli ciężko. Ale jestem pewna, ze świetnie sobie dasz radę, jeśli zdasz się na swoją inteligencję i dyplomację. Zadanie ciężkie, ale nie nie do wykonania. I staraj się już małej tak nie stresować, bo ona już słyszy podniesione głosy, wie co to strach (może się wystraszyć), serduszko jej szybciej bije jak Ty się denerwujesz... Nie warto, pamiętaj:* Wiem, ze wiesz, że się starasz, ze czasem się nie da, ale musisz być ponad to:*
×