Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Pewnie można;) Tak jak ze wszystkim w życiu - można na skróty, byle jak, a można także do wszystkiego się zabierać dokładnie, rzetelnie i z serduchem, co ma zastosowanie zarówno podczas mycia kibla, przygotowywania oferty dla klienta w pracy jak i wychowywania dziecka. Zamiast jęczeć, że coś jest długie (bo że nudne to spoko - przyjmuję na klatę:) ), doceń może, że ktoś się pochylił nad Twoją osobą i zamiast powiedzieć po prostu "s*p*i*e*r*d*a*l*a*j stąd", postanowił Ci kulturalnie przedstawić swoje stanowisko:). Długie, mówisz?:D Powiedziałabym raczej, że są wyczerpujące. Szanuj ludzi, nawet jeśli są inni od Ciebie. Albo zlewaj ciepłym moczem i mnie nie czytaj! Proste!;)
  2. Dziewczynki moje kochane! Czytam, ale na odpisywanie już brakuje mi czasu i siły...:( Przepraszam Was, że ostatnio się nie pojawiam, ale najnormalniej w świecie nie wiem w co ręce włożyć;). Mam mnóstwo korków (siedzę z uczniami od poniedziałku do soboty), załatwiam też parę ważnych spraw, codziennie też towarzyszę mojemu małemu szczęściu w poznawaniu świata:) No i tak leci dzień za dniem:) W weekend - OBIECUJĘ - wracam i postaram się być regularnie. DESIRE!!! Gratuluję, kochana!!! P.S. Byłam wczoraj u gina i wszystko jest super:) Dostałam kopniaka na szczęście, czekam na @ i zaczynamy jeszcze w marcu;) Buziaki dla wszystkich!
  3. Laski, tak Was kocham i tęsknię, wiecie?:*:*:* Zaraz Jovanka powróci, spoko loko luz i spontan;) Tylko jeszcze chwilkę do ogarnięcia się pliiiiis:) A nasze forum było i jest cholernie ciekawe, a poza tym inne niż większość, na które można trafić, więc nic dziwnego, że jakieś nieudaczniki życiowe szukają u nas...hm...czegoś...;) Wejdzie tu taki (taka:) ) co jakiś czas, p*i*e*r*d*o*l*n*i*e coś jak łysy grzywką o kant koła i myśli, że błyszczy:):):) Serio, w takich momentach dociera do mnie, że wszechświat i ludzka głupota nie mają granic:):):) To takie śmieszne:) Siedzi takie coś przed kompem i cieszy się, że namieszał:) Boże - stworzyłeś ich wszystkich po to, żebym nie miała smutnego życia, siedząc z dzieckiem w domu:) Dzięki, bo nie raz uśmieję się do łez:):):) Oj, Boszszsz, Boszszsz;)
  4. I nie wiem czemu na pomarańczowo, ale to wyżej to byłam ja:)
  5. Czekaj, czerwone to jest? Hm, to tłuszczak odpada. Nie wiem - musisz iść do lekarza.
  6. Azile88 - dzięki, oby nie skończyło się jak ostatnio:/ Alaa - Ty, no nie żartowałam!:P Ja widzisz taka jestem właśnie obeznana w nowościach kinowych;) Mmmmmmmmm... Krem z kalafiora? Uwielbiam kalafior! Robię często zupę kalafiorową, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zrobić z niego krem. A z czym to podajesz? Groszek ptysiowy?
  7. Witajcie, dziewczynki:* Trochę się martwię, bo mały miał dziś w nocy temperaturę:( M. przeziębiony, mnie lekko też coś bierze (ale oczywiście faszeruję się wszystkim, co możliwe, żeby tylko nic się z tego nie rozwinęło, zresztą M. też), więc i mały w końcu coś tam załapał. Jezu, równo miesiąc temu wyszliśmy ze szpitala, aż mnie dreszcze przechodzą na samą myśl o powtórce z rozrywki... A jeszcze moja siostra przylatuje za tydzień w poniedziałek, więc MUSIMY być zdrowi. Z Kacprem do lekarza nie poszłam, bo: 1. jest niedziela, 2. jak bym teraz poszła i powiedziała, że miał temperaturę to kazałaby mi go obserwować i podawać ibuprofen (przeciwzapalny), żeby zahamować ewentualną infekcję - innych objawów nie zauważyłam, nie ma kataru ani kaszlu (no, może ze 2 razy wczoraj tak mokro kaszlnął), 3. jak pójdę teraz do przychodni na chorą stronę to mały na bank złapie jakiegoś wirusa od dzieci w poczekalni. Więc czekam, obserwuję i strasznie się martwię. Podaję 4 razy na dobę ten ibuprofen, zobaczymy. Azile88 - mój mąż jest właśnie z tych "obrażalskich";) O jak ja tego u niego nie znoszę!:P No obrazi się jak baba i koniec! Foch. I nie pogadasz...;) Gratuluję wyników badań iiiiiiiii drugiej kreseczki:) Wiesz, to zależy od lekarza czy Ci da to L-4. No jak nie zapytasz to się nie dowiesz;) Eweelka - AŻ 5 komóreczek się zapłodniło, AŻ 5!:* I trochę wiary w zarodeczki - utrzymają się!:) We wtorek koniecznie daj znać co z tą środą:* Żoneczko - lekki kryzys u Ciebie obserwuję:* No ale uznaję, że po słowach "ja chyba nie potrafię dbać o swoje dziecko" konieczny jest mały opieprzyk - trudno, bierz na klatę! Posłuchaj, absolutnie nie obwiniaj siebie za to, że nie wiesz czemu płacze. Niestety, ale do dziecka w szpitalu nie dołączają instrukcji obsługi. Kamilek jest odrębną jednostką, która ma swoje lubię-nie lubię, pewne rzeczy mu nie pasują, pewnych się być może boi, pewnych wręcz nie znosi. I nie umie o tym powiedzieć - więc płacze. Mama jest od tego, żeby działać jak Enigma i łamać wszelkie szyfry, ale mama też człowiek i uczy się wszystkiego codziennie razem z dzieckiem. Generalnie pierwsze chwile macierzyństwa sprowadzają się do...wróżbiarstwa. Czytasz o co cho - w minach dziecka, w układzie jego rączek, w oczkach, w tonie głosu. Proste to nie jest, ale znasz kogoś, kto jakiegoś języka nauczył się w 2-3 tygodnie? Na wszystko potrzeba czasu, obserwacji i ćwiczeń, ćwiczeń, ćwiczeń. A Ty sobie nie podnoś poprzeczki, wymagając od siebie niemożliwego, tylko ciesz się z każdego maleńkiego sukcesu i tylko to kolekcjonuj w głowie, nie skupiaj się na "porażkach". Dziecko to jest tak fantastyczna sprawa, że co człek spieprzy jednego dnia, to drugiego naprawi;) Głowa do góry! Obracać, przecierać i wycierać, jak to ujęłaś, go musisz, bo pewne rzeczy muszą być przy dziecku wykonane bez względu na to czy mu się to podoba, czy nie. Dasz radę:* malaiza - a co to za pytanie czy my Cię jeszcze pamiętamy???:):):) Wariatka:P Mmmmm, zjadłabym taki obiadek jak Wasz wczorajszy:) gość - hm... możliwość zajścia w ciążę istnieje zawsze, również w opisanej przez Ciebie sytuacji. Zrób betę - myślę, że będzie wiarygodniejsza niż test w tym wypadku. Alaa - aaaa, no taaaak! A ja się głupio pytałam na co poszłaś:P Hm... Bóle, mówisz? Bądź czujna!:) Paola - zakończ to wszystko najszybciej jak to możliwe i z hukiem zamknij te drzwi za sobą. I nie marnuj najpiękniejszych lat swojego życia, wiem co mówię:*
  8. kasiaa12 - miał, mówisz, na tę rozmowę cały dzień... Hm...:P Jak sama stwierdziłaś chłopy zawsze na wszystko mają dużo czasu i zawsze ze wszystkim zdążą:P On też miał caaaały dzień aż się nagle zorientował, że...dzień właśnie minął, a rozmowa nawet nie rozpoczęta;) Ale w głowie przez cały dzień zapewne miał myśl, że co to taka rozmowa, się zdążyyyy, nie?;) O kurde - krótko go trzymasz, widzę... Króciutko;) No ciekawa jestem tej jego miny jak się rano jednak zgodziłaś na ślub:P Alaa - ja nie wiem...:) Na co idziesz do kina? Masz tu link a propos wyliczania tego chorobowego. Z 12-tu miesięcy powinni. A czemu pytasz? http://blog.ifirma.pl/2009/11/wynagrodzenie-chorobowe-zasady-naliczania/ Kaasik89 - jesteś:) Ale ja mam niedosyt po Twoim wpisie. Proszę bardzo - oto, co mnie interesuje: co ciekawego i śmiesznego robi Fifi, jak wygląda Twój dzień, jak się (i czy już) w tym wszystkim odnalazłaś itp. Proszę, proszę:) marta86100 - super!:) Czekamy na dalsze wieści:) Azile88 - piękna, ale i pełna niepokoju historia Waszej miłości:) Taka trochę jak z filmu:) Musieliście oboje dużo przejść, ale pewnie tym bardziej teraz doceniacie, że jesteście razem, że tworzycie rodzinę:) A kłócicie się czasem?;) Brzoskwinka - uuuu, to jak może zwiększać produkcję bilirubiny to ja bym nie podawała. Bałabym się. Myślę, że słusznie zdecydowałaś. Nie ma co ryzykować, szczególnie w jej przypadku właśnie. A to mówisz, że Wikusia to teraz taki aniołeczek?:) No to eleganckoooo!:) Myszeczka mała:* Miejmy nadzieję, że - cokolwiek to było - pomogło i teraz już będzie tylko tak, czyli po prostu pięknie:) A co do potówek - nie masz za gorąco w pokoju? Albo nie ubierasz jej za ciepło? Do spania nie opatulasz za bardzo? Ja całkiem niedawno wypracowałam u Kacperka potówki na pleckach - było za ciepło w pokoju, w którym śpi...
  9. Ojojoj... Sorki, podwójnie mi się dodało... Maćkowa - my też Cię kochamy i strasznie tęsknimy za Twoimi długaśnymi wpisami:( Kiedyż, ach kiedyś powrócisz?...;) desire - u mnie z Walentynkami podobnie: nie przeżywam już jak dawniej;) Jakiś upominek ok, buziak, to wszystko:). Kiedyś w życiu nie zaplanowałabym korepetycji na Walentynki tylko dlatego, że komuś jedynie tak pasuje! Co by mnie to obchodziło? A dzisiaj spoko;) I tak - uważam, że to starość...;) To chodzi o ten szum suszarki - działa uspokajająco na dziecko. Ale też strumień ciepłego powietrza dobrze działa na brzuszek z problemami. Alaa - a Ty jak tam walentynkujesz?;)
  10. _nessaja_ - eeee, to Ty jesteś konkretnie przygotowana:) Według mnie listy wszelkiego typu to podstawa! Tylko trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić i potem nie musieć robić...listy list!:P I tak w ogóle znakomicie opisałaś różnice między kobiecym a męskim punktem widzenia na temat zrobienia pewnych rzeczy:) Jest dokładnie tak jak mówisz - oni myślą "trzeba posprzątać w szafce". A my "trzeba wyjąć wszystko z szafki, umyć ją, przejrzeć te rzeczy, niepotrzebne wyrzucić, pozostałe jakoś pogrupować, poukładać (np. dokumenty) i powkładać do szafki na nowo". I tak ze wszystkim. Tak sobie czasem myślę, że mężczyźni bardzo często widzą kompletny obraz, a kobiety - wszystko jako puzzle:). Ale jak najbardziej da się z tym żyć, przetestowałam na własnym mężu;) Ja za każdym razem staram się wczuć w to jak M. widzi i odbiera pewne sytuacje, zadania itp. i odpowiedzieć sobie na pytanie jak - będą na jego miejscu - chciałabym, żeby pewne rzeczy zostały mi powiedziane, przedstawiane itp. No, łatwo nie jest, ale jest łatwiej. A to dużo!:) Hm... Walentynki raczej jakieś wystrzałowe nie będą, bo koło 10 M. wraca z nocki, umyje się, zje coś i musi się położyć. Budzę go o 15 - on zajmuje się małym, a ja zaczynam kory. Mam do 18. Musiałam mieć dzisiaj, bo dziewczynie inaczej nie pasuje. Ale, ale! Dostałam przepiękną, wściekle różową filiżankę do picia mej ukochanej porannej kawki:) I wielką paczkę lizaków w kształcie serc:) Mówisz, że on się wkurza jak tylko jest mowa o pokoiku... No to czyli zdaje sobie sprawę z ogromu roboty, jaka Was czeka. Dlatego się wkurza. Tym bardziej przygotuj szczegółową listę spraw remontowych, tym bardziej. On się ciut oswoi z otaczającymi go demonami;), a Ty będziesz spokojniejsza z planem, do którego w każdej chwili masz wgląd i wszystko masz pod kontrolą. A! Spróbuj go poprosić za każdym razem jak coś nowego kupicie z listy albo załatwicie o to, żeby sam wykreślił to z kartki, co? Tylko mu nie mów, że to część Twojego psychologicznego planu!:P Niech wykreśla (jak mój M.) - jest duża szansa na to, że rzuci okiem (przy każdorazowym wykreślaniu, więc stosunkowo często) na to, co jeszcze zostało do kupienia/zrobienia i będzie to sobie utrwalał i kodował w głowie. U mnie podziałało FANTASTYCZNIE!:) Nie pyta czy mała kopie i nie głaska brzucha... Spokojnie, i na to przyjdzie czas. U nas też tak było dłuuugo, dłuuugo. A wiesz co mi powiedział jak przybiegłam któregoś dnia i pokazałam wreszcie prawdziwie widoczne fale i wybrzuszenia? "Ty, no ja nie myślałem, że on tam tak żyje w pełni." _nessaja_ - on nie myślał, że Kacper tam tak żyje w pełni!!! Rozumiesz??? :):):) I jak tak czytam o nie hałasowaniu drugiemu podczas snu... Czyli nie tylko ja zamykam drzwi w łazience jak spuszczam wodę, cichutko zamykam drzwi, szafki, nawet kubek na stole stawiam, tłumiąc stuk... Czyli nie tylko ja, tak? A ten wkłada kapcie szurając nimi przez pół przedpokoju, otwiera z namaszczeniem szeleszczącą paczkę chipsów, DZWONI PASKIEM OD SPODNI FAK!, szura krzesłami, a teraz najlepsze: nie wyciszy swoich (dwóch!!!) telefonów, a ma głośność ustawioną na maksa, zostawi je na szafce w przedpokoju, a jak ktoś zadzwoni i ja wpadam do pokoju wydrzeć ryj to mówi "nie wiedziałem, że ktoś akurat teraz zadzwoni, nie rób scen". Uwierz - słaby ze mnie matematyk, ale wtedy zazwyczaj obliczam na szybko trajektorię lotu żelazka.
  11. _nessaja_ - eeee, to Ty jesteś konkretnie przygotowana:) Według mnie listy wszelkiego typu to podstawa! Tylko trzeba uważać, żeby z nimi nie przesadzić i potem nie musieć robić...listy list!:P I tak w ogóle znakomicie opisałaś różnice między kobiecym a męskim punktem widzenia na temat zrobienia pewnych rzeczy:) Jest dokładnie tak jak mówisz - oni myślą "trzeba posprzątać w szafce". A my "trzeba wyjąć wszystko z szafki, umyć ją, przejrzeć te rzeczy, niepotrzebne wyrzucić, pozostałe jakoś pogrupować, poukładać (np. dokumenty) i powkładać do szafki na nowo". I tak ze wszystkim. Tak sobie czasem myślę, że mężczyźni bardzo często widzą kompletny obraz, a kobiety - wszystko jako puzzle:). Ale jak najbardziej da się z tym żyć, przetestowałam na własnym mężu;) Ja za każdym razem staram się wczuć w to jak M. widzi i odbiera pewne sytuacje, zadania itp. i odpowiedzieć sobie na pytanie jak - będą na jego miejscu - chciałabym, żeby pewne rzeczy zostały mi powiedziane, przedstawiane itp. No, łatwo nie jest, ale jest łatwiej. A to dużo!:) Hm... Walentynki raczej jakieś wystrzałowe nie będą, bo koło 10 M. wraca z nocki, umyje się, zje coś i musi się położyć. Budzę go o 15 - on zajmuje się małym, a ja zaczynam kory. Mam do 18. Musiałam mieć dzisiaj, bo dziewczynie inaczej nie pasuje. Ale, ale! Dostałam przepiękną, wściekle różową filiżankę do picia mej ukochanej porannej kawki:) I wielką paczkę lizaków w kształcie serc:) Mówisz, że on się wkurza jak tylko jest mowa o pokoiku... No to czyli zdaje sobie sprawę z ogromu roboty, jaka Was czeka. Dlatego się wkurza. Tym bardziej przygotuj szczegółową listę spraw remontowych, tym bardziej. On się ciut oswoi z otaczającymi go demonami;), a Ty będziesz spokojniejsza z planem, do którego w każdej chwili masz wgląd i wszystko masz pod kontrolą. A! Spróbuj go poprosić za każdym razem jak coś nowego kupicie z listy albo załatwicie o to, żeby sam wykreślił to z kartki, co? Tylko mu nie mów, że to część Twojego psychologicznego planu!:P Niech wykreśla (jak mój M.) - jest duża szansa na to, że rzuci okiem (przy każdorazowym wykreślaniu, więc stosunkowo często) na to, co jeszcze zostało do kupienia/zrobienia i będzie to sobie utrwalał i kodował w głowie. U mnie podziałało FANTASTYCZNIE!:) Nie pyta czy mała kopie i nie głaska brzucha... Spokojnie, i na to przyjdzie czas. U nas też tak było dłuuugo, dłuuugo. A wiesz co mi powiedział jak przybiegłam któregoś dnia i pokazałam wreszcie prawdziwie widoczne fale i wybrzuszenia? "Ty, no ja nie myślałem, że on tam tak żyje w pełni." _nessaja_ - on nie myślał, że Kacper tam tak żyje w pełni!!! Rozumiesz??? :):):) I jak tak czytam o nie hałasowaniu drugiemu podczas snu... Czyli nie tylko ja zamykam drzwi w łazience jak spuszczam wodę, cichutko zamykam drzwi, szafki, nawet kubek na stole stawiam, tłumiąc stuk... Czyli nie tylko ja, tak? A ten wkłada kapcie szurając nimi przez pół przedpokoju, otwiera z namaszczeniem szeleszczącą paczkę chipsów, DZWONI PASKIEM OD SPODNI FAK!, szura krzesłami, a teraz najlepsze: nie wyciszy swoich (dwóch!!!) telefonów, a ma głośność ustawioną na maksa, zostawi je na szafce w przedpokoju, a jak ktoś zadzwoni i ja wpadam do pokoju wydrzeć ryj to mówi "nie wiedziałem, że ktoś akurat teraz zadzwoni, nie rób scen". Uwierz - słaby ze mnie matematyk, ale wtedy zazwyczaj obliczam na szybko trajektorię lotu żelazka.
  12. Żoneczka - no na noc, na noc;) Ale na mnie kawa działa różnie, właściwie tak jak chcę, żeby zadziałała;) To chyba kwestia psychiki, bo rano chcę, żeby mnie rozbudziła i tak jest,a teraz na przykład ma mi po prostu smakować. I smakuje;) A piję mieloną, bez mleka i bez cukru! Nie jakieś tam latte czy inne macchiato!;)
  13. IZA - czy Ty nam aby na pewno zdałaś relację z wizyty u ginekologa, czy może zerżnęłaś z jakiejś książki medycznej część rozdziału pt. "Ciąża - wzorcowy przykład"?:) Cudowne wieści!:) I Ty "na maksa uspokojona" - czegóż chcieć więcej?:) Ja też musiałam zakupić ciśnieniomierz, bo dwa razy na wizycie miałam ciśnienie 130/70. Ale - jak się potem okazało - tylko na wizytach moje serducho odwalało takie akcje. W domu (uwaga) miałam 90/70, a bywało i niższe. No ale dobrze taki sprzęcior posiadać i monitorować wszystko codziennie. Wypoczywaj, weekenduj się i obserwuj tylko ten pępek:* _nessaja_ - ło ludzie... Czasem myślenie facetów sprawia, że niewiele dzieli mnie od spędzenia najlepszych lat mojego życia za kratkami z wyrokiem za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem... "Przecież my już prawie wszystko mamy..." - Boże, daj mi cierpliwość, bo jak mi dasz siłę... Przecież tego się nawet skomentować nie da! Pierwsza sprawa: zrób listę wszystkich (ABSOLUTNIE WSZYSTKICH) brakujących Wam rzeczy, nawet tych najdrobniejszych, bo to musi być "namacalne". Inaczej istnieje ryzyko, że on te braki za parę tygodni znów będzie widział inaczej (że parę rzeczy raptem brakuje, że z czego Ty znów robisz halo...). Kolejna sprawa: ponumeruj te rzeczy - faceci łatwiej przyjmują liczby, są bardziej "zadaniowe" i wymowniejsze dla nich. U mnie było podobnie: M. twierdził, że jest czas, żeby te rzeczy kupić. Na moje święte oburzenie i pytanie "jak to jest czas??? tyle rzeczy chcesz kupić jednego dnia i pewnie w jednym miejscu, tak?" odpowiedział "no ile? ile rzeczy? z 10?". Zrobiłam listę, próbując nie opluć go w międzyczasie jadem. Pokazałam. M.:"Jeszcze 45? Jak to k***a 45?" Dość błyskotliwie skwitowałam "A tak to k****. Czytaj." Czytał, czytał jakby to był jakiś pakt o nieagresji, wnikliwie studiował każdy punkt i mruczał pod nosem "a no tak, jeszcze to"/ "aaa, właśnie"/"o, no tego rzeczywiście nie mamy". Ile rzeczonego jadu się wtedy nałykałam wiem tylko ja. Dziwne, że mi przełyku nie wyżarło. Następna kwestia: robisz listę spraw do zrobienia przed narodzinami Mili. Ja Ci dobrze radzę. Tu się nie ma co śmiać, teraz to ja się nie nabijam z facetów - oni naprawdę myślą zadaniowo. Gadanie, że "tyle jeszcze musimy zrobić!" nic, ale to nic im nie mówi. Niby wiedzą, że jest jakaś robota do wykonania, nawet i wymienią parę rzeczy, ale to nadal jest odległe i abstrakcyjne. Nazwać, zapisać, pokazać - wręcz konieczne. A co do remontu i ustalenia jak to wszystko ma ostatecznie wyglądać (kolory itp.) - wybierz jakiś dobry moment, nie jak on jest głodny albo zmęczony (bo rozmowę potraktuje jako pretekst do kłótni, zacznie się od remontu, a skończy na tym, kto złośliwiej skrzypi drzwiami jak to drugie śpi). I wtedy na spokojnie postaraj się coś z nim ustalić. Rozmowa z teściową - hm...no cóż... pewnie będzie jak mówisz, czyli ciężko. Ale jestem pewna, ze świetnie sobie dasz radę, jeśli zdasz się na swoją inteligencję i dyplomację. Zadanie ciężkie, ale nie nie do wykonania. I staraj się już małej tak nie stresować, bo ona już słyszy podniesione głosy, wie co to strach (może się wystraszyć), serduszko jej szybciej bije jak Ty się denerwujesz... Nie warto, pamiętaj:* Wiem, ze wiesz, że się starasz, ze czasem się nie da, ale musisz być ponad to:*
  14. Wieczorny come back:) Uwielbiam to:) Ciepła kawka pod ręką, mężuś słodko śpi obok (na północ ma do pracy:( ), Niuniek pochrapuje u siebie w pokoiku, w tle mecz jakiś - KOCHAM DOM!!! MargaretLucas - kochana! Gratulacje!!!:) Wiadomo - nie mogło być inaczej:* A! I Ty tam żadnych gór nie przenoś - nic nie noś, wypoczywaj i ciesz się szczęściem:) Angelus - żartujesz! Jak to rok??? I ona miałaby się tak rok męczyć??? Nie no, paranoja jakaś, przysięgam...:/ A prywatnie? Dowiadywałaś się? I jeszcze ta Twoja anemia... Dostałaś żelazo?:*:*:* Żoneczka - bo oni Ci chyba wpisali w kartę ostatni zakończony (pełny) tydzień ciąży, tak? Dobrze rozumiem? Ja urodziłam w środę i wtedy już trwał 40. tydzień, ale skończyłby się w sobotę, więc wpisali "poród 39. tydzień"). Azile88 - no raczej, że opowiadaj Waszą historię!:) Tym bardziej, jeśli jest zakręcona!:) Co do zakazu męża w sprawie "Jej Wysokości Zosi" to luuuuuz, zlałam ciepłym moczem:P Co on się tam zna... To jest fantastyczna bajka - bardzo mądra. W tych wszystkich Monsterach to ja się jeszcze niekoniecznie orientuję, bo bazujemy tylko na Polsat Jim Jam i Disney Junior, lubimy "Klinikę dla pluszaków", "Zou", "Jej Wysokość Zosię", "Henia Tulistworka" i - RZECZ JASNA - wszystkie stare bajki, które wymieniłaś. A na "Gumisiach" nawet ja się łapię na tym, że przestaję z przejęcia gryźć kanapkę;). Cudowne uczucie!:) Jak się czujesz? Pytam o samopoczucie fizyczne, bo z psychiką co się dzieje to się domyślam;) Za wszelką cenę staraj się wrzucić na luz. Wiolcia1611 - nie bądź niemądra i nie przejmuj się wpisami kogoś, kto jest strasznie nieszczęśliwy i rozpaczliwie próbuje zwrócić na siebie uwagę, coś Ty! Nie szkoda Ci życia i nerwów na poświęcanie temu choćby minuty? Ej, laska!:) Wracaj, wracaj:* Alaa - ale masz już duży brzuszek!!!:) I tak pięknie wyglądasz:* Maćkowa - już miesiąc... Matko kochana... To jest po prostu NIEPRAWDOPODOBNE jak ten czas zapitala... kasiaa12 - nieważne kiedy dokładnie się pobierzecie, w tym roku czy w przyszłym, ważne, że chcecie zrobić ten ważny krok:) Ale że jego rodzina tak nagle zmieniła zdanie i goni Was do ślubu... Dziwy, dziwy...;) Chrzciny u nich, powiadasz... Yyyyy... Oczami wyobraźni widzę Twój zachwyt... A załatwiliście dzisiaj te sale? Udało się?:) Ale widać, że Twój mąż przyszły:) strasznie przeżywa to wszystko, skoro Cię obudził o tak nieludzkiej porze na rozmowy:) Postaw się w jego sytuacji - nie mógł wytrzymać do dnia następnego!:) To słodkie:) Brzoskwinko - no tak się czasem zdarza:( Przy tym antybiotyku nie możesz karmić, tak? Eweelka - no to cudnie!:) Leż i odpoczywaj ile wlezie. I koniecznie daj nam jutro znać co Ci powiedzieli!:) Żoneczko - przyłączam się do diagnozy postawionej przez dziewczyny: to na bank kolka. Paola - no to czyli jakieś postępy czynisz:) Dobrze, dobrze:* Codziennie sobie podsumowuj pod koniec dnia co małego Ci się udało osiągnąć (np. normalnie jak człowiek zjeść) i trzymaj się tych małych rzeczy - to naprawdę działa:* Zresztą sama piszesz, że jak masz jakieś zajęcia, obowiązki - to jest ciut łatwiej. No i właśnie dąż do tego, żeby było nie ciut, a coraz łatwiej. I zdawaj relacje jak sobie radzisz:* Pita - czyli podzieliła Was kwestia dziecka?:( zdesperowanamama- :* Kaasik89 - no jesteś nareszcie!:) No doooobra, tyle czekałyśmy, to i do jutra nie umrzemy bez wieści od Ciebie:) Tylko jutro na pewno!:*
  15. Żoneczko - a Wy już rozmawialiście z mężem o tym kiedy chcecie mieć następnego maluszka?;) Bo pamiętam, że między innymi Ty miałaś mi towarzyszyć w drugiej ciąży:) _nessaja_ - to Ty może najpierw poinformuj teściową, że będzie obca dla Mili, a dopiero potem ja przyjadę sprzątać, ok? Ja mam dziecko, nie będę ryzykować śmiercią w samym oku cyklonu...:P Alaa - no to Patryś pięknie waży:) Super:) Wiolcia - serio nie zdezynfekowała? Nie no, porażka po prostu...:/
  16. _nessaja_ - a kiedy masz wizytę, żeby wspomnieć o tych bólach? Azile88 - jest cień cienia? Brzoskwinko - czyli wybaczyłaś mi mą opieszałość... Uff:) Ja też uważam, że Kacperek ma super blond włoski, ale najbardziej urzekający jest jego irokez - naturalny, nie stawiany! Czasem wygląda jak mały rockendrollowiec:P Ostatnio miał na sobie czarne body w jakieś tam duszki, szare spodnie i ten irokez...! Rewelacja!:) A co do tego mleka, które podawali małej w szpitalu - widzisz, dlatego ja zawsze powtarzam, że najlepiej spytać tam na miejscu czy dziecku było cokolwiek podawane i co dokładnie. I potem to samo mieć awaryjnie w domu. Bo potem może być jak u Ciebie - że istnieje możliwość, że zwykłym mm niechcący pogorszyłaś sprawę:( U takich maleństw może wystąpić problem nawet wtedy, gdy w szpitalu podają inne mleko, a Ty w domu inne. To może mieć fatalne skutki, ale oczywiście nie musi. Jednak warto dmuchać na zimne.
  17. olala - to ja też nie rozumiem: w szpitalu stwierdzili ten rozszczep, teraz pediatra wykluczyła... Ciekawe na jakiej podstawie oni postawili taką diagnozę, bardzo ciekawe...Wypadałoby teraz do nich jechać, powiedzieć o wizycie u pediatry i kazać im zbadać dziecko jeszcze raz. I jeszcze opieprzyć, że tak w ogóle to nikt Cię o tym fakcie nie raczył poinformować! Nie darowałabym - za te wszystkie nerwy, których bym się musiała przez nich najeść...:/ Widziałam zdjęcia Twojej Cudownej Córki:) Tak się w nią wgapiałam w niemym zachwycie, że mój mąż spytał "A co ty masz taki zawias?";) Sara__ - no właśnie napisałam Wam o tej mojej koleżance, bo pomyślałam, że da to niektórym płomień (nie iskierkę) nadziei. Natura jest nieprzewidywalna!:) marta86100 - i jak tam Twoje pęcherzyki?:) IZA - gratulowałam już kumpeli tysiąc razy:) A co do mojego pokoju gospodarczo-korepetycyjno-suszarniowego to to tylko tak brzmi "groźnie";) On, wbrew pozorom, wcale nie jest jakiś wielki, ale tak - spełnia 3 role. Jest w nim raczej porządek, ale (dla zasady) pucowania wymaga. Niedużo tam będzie do zrobienia: umyć odkurzacz, kilka półek z książkami, zrobić porządek w biurku, umyć okno, parapet, żyrandol, wyprać firanki, umyć drzwi. Tyle chyba:). Ciekawa jestem co Ci powie lekarz na temat tych bóli i ułożenia małego. Dawaj znać jak najszybciej!:) Olala - bo zapomniałam napisać: brzucha to Ty prawie już NIE POSIADASZ! A kącik Lenki jest fantastyczny!:) Żoneczka - nic mu nie będzie po siku w oko, luuuuuz;) Wiolcia - ja pracowita? Ha ha ha!!! :) Nie, kochana - ja mam tylko takie zrywy niewiadomego podłoża:P Jeszcze tylko 12 dni i zobaczysz maluszka:)
  18. Heloł:) Syn mój leży na bujaku i woła jakimś takim dorosło-chłopięcym głosem "nieeee! o nieeeeee!" - i o co mu kaman?...;) Że nie ta bajka? Czy że co? Wracają do niego demony przeszłości, na przykład wspomnienie pierwszego smaku ryby?... Nie wiem, nie wiem... No nic, powiedziałam mu: "Synu, z pewnymi rzeczami w życiu będziesz musiał sobie radzić sam i to jest jedna z tych rzeczy. Ale mama zawsze będzie obok." Chyba przyjął do wiadomości, bo jakąś taką refleksją od niego trąciło. Myśli. A że w jego wieku to może potrwać - ja się w tym czasie biorę za odpisywanie. Aaaa, zapomniałabym. Wczoraj dostałam surową reprymendę od męża. Wszedł do pokoju i mówi: "Proszę nie włączać do oglądania mojemu synowi bajki "Jej Wysokość Zosia". Proszę znaleźć coś bardziej stosownego dla chłopca." Cóż, wpływamy chyba właśnie na dość niespokojne wody zwane "wychowaniem". IZA - dziś wizyta, tak?:) Wiolcia - powiem Ci, że Ty również pięknie opisałaś swojego H. Czułam się jakaś taka...bezpieczna i spokojna jak o nim czytałam:) _nessaja_ - pączki? I agree! Oj, kochana - masz Ty dar i siłę przekonywania, ojjjj, masz! Ale że Ty i IZA pamiętacie co lubię... Jesteście kochane jak mój mąż:) :*:*:* P.S. Ja mam nadzieję, że nie muszę mówić, że suche, odsączone z tłuszczu pączki to nie pączki? No i jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia - fufurella, nie fumfurella:P A, i jeszcze: kochana moja, ciesz się, że możesz powiedzieć, że jest problem, żeby na luzie się ogolić - przyjdzie czas, że napiszesz nam to samo, ale bez dodatku "na luzie"...:P Azile88 - wspaniałego masz faceta:) Eweelka - dziś punkcja!:) Trzymam mocno kciuki!!! P.S. Bestie męża:):):) Dobre!:) Paola - jak się trzymasz? Jesz coś?:*
  19. kasiaa12 - kochana! To Wy się pobieracie?:) Cudownie! Gratuluję decyzji:) A powiedz - jak rozwiązujecie kwestię obecności na weselu rodziny Twojego? Będą w ogóle? mamaniemama - jak tam nauka idzie?:) Edzia86 - cześć:) Witaj w naszym gronie:)
  20. Dziewczynki, tydzień temu wysłałam Wam zdjęcie swoje (ze Świąt;) ) i Kacperka mego:) A może wrzucę Wam jakiś...filmik?;)
  21. _nessaja_ - prześliczny masz brzuszek:) Taki...idealny!:) Daj znać jak było w szkole rodzenia:) I wiesz co? Przekonałaś mnie - jadę do Was posprzątać po remoncie! Tylko jeszcze jedna kwestia - gofry, gofry z bitą śmietaną i lody miętowe z czekoladą:* MargaretLucas - dzisiaj wizyta, tak?:) Trzymam kciuki!:) desire - nie mam dużej łazienki, ale obiecałam sobie dopracować każdy szczegół, a wbrew pozorom przy takim podejściu 2 godziny dziennie to nic! Aż się boję myśleć o kuchni...;) A co do tego wymazu na obecność paciorkowca to robi się go chyba po 34. tygodniu, nie? Chyba dlatego _nessajka_ jeszcze nie miała. agniesia - ależ miałaś cudny dzień...Łóżko, herbatka i książka... Jej:)
  22. Stymulowana - uśmiałam się jak przeczytałam o reakcji Twojego męża na każdy płacz Olisia - "on chce smoczek";) Mój natomiasy zawsze stawia diagnozę: on jest śpiący.:):):) Żoneczko - moje staranka? Hm... Cóż... Coraz bliżej do kwietnia:). Ale, szczerze mówiąc, mam ochotę zacząć już w tym cyklu;) Mężowi póki co nie mówię, bo się napali i żyć mi nie da. Muszę to jeszcze przemyśleć:) Brzoskwinko - dzisiaj macie wizytację położnej, a ja dopiero teraz przeczytałam, że miałam Wam chatę ogarnąć na tę okazję! Wybaczysz?;) Jak tak piszesz O Wiki, że taki z niej niecierpliwy wymuszacz to widzę mojego Kacperka na początku;) U nas było to samo - ma być wszystko (głównie żarło) już! natychmiast! teraz! Ale, kochana, nie daj się tej nerwówce, którą wprowadza dziecko - ja się starałam być twarda, nie to, że się guzdrałam czy coś, ale robiłam wszystko tak jak ja chciałam, nie Kacper (tak jak Ty - najpierw pielucha, potem jedzenie). Po pewnym czasie mały zaczął kumać, że chwilkę musi poczekać, płakał, ale coraz mniej aż wreszcie, jak skończył 3 miesiące, budził się w nocy na amciu i cichutko tylko jęknął, podeszłam do łóżeczka, pogłaskałam po główce, powiedziałam, że za chwilkę podam amciu i on czekał - wierzgał nóżkami z niecierpliwości, ale czekał we względnej ciszy:). A dzisiaj to już w ogóle rewelka! Kąpiemy się, pielęgnujemy, ubieramy, kładę go do łóżeczka i o wie, że teraz czas na zajęcie się pluszakiem, bo mama na chwilę znika, ale wróci z ciepłym kleiczkiem ryżowym na dobranoc:) Bądź konsekwentna!:* P.S. Laska! Jaki Ty masz brzuch! Istnieje niesprawiedliwość na tym świecie!:P Wow, jestem pełna podziwu!:* Alaa - jak sytuacja z zębem?:* No, dobrze, żebyś miała w domu mm - tak awaryjnie, na wszelki wypadek. Poczekaj jednak z kupnem - jeśli będą musieli dokarmiać Patryczka w szpitalu to dowiedz się co to za mleko i - jeśli on się będzie po nim dobrze czuł - w domu ewentualnie podaj to samo. Ja mam HIPP. malaiza - :* Ja też uwielbiam jeść!:) Dziś na przykład robię spaghetti (bez żadnych sosów-gotowców!) z zielonymi oliwkami, cukinią, pieczarkami, pomidorami, czosnkiem i porem:) _nessaja_ - jak brzuszek?:*
  23. IZA - pytałaś który pokój teraz (a mam ich 4...)...hm...gospodarczo-korepetycyjno-suszarniowy chyba;), bo tam będzie raczej mało roboty:) Ale mogę się mylić... Bo co jak w swym szaleństwie postanowię też umyć ściany?:P Kurczę, tak sobie teraz myślę, ze jak Alex tak nisko siedzi to jak Ty dotrwasz do końca??? Ledwo co połowa ciąży minęła, a Ciebie już tak krocze boli:( Matko, pamiętam ten ból - nie dyskomfort, ból! - tylko że ja zaczęłam tak cierpieć dużo później, nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale na pewno nie w 24. tygodniu... Szit. Ja raczej miło wspominam mój brzuch jako przepustkę;) To znaczy było tak: w sklepach rzadko kto mnie przepuszczał (nawet pod koniec ciąży jak wyglądałam jak krowa), ale rzadko kto z klientów! Bo panie ekspedientki same mnie wywoływały do lady czy kasy:) To samo w bankach, urzędach (Boże, teraz sobie tak myślę, ze może wyglądałam tak masakrycznie, że ludzie nie mieli sumienia;) ). A autobusy? Rzadko jeździłam, ale jeśli już to ktoś tam zszedł;) Głownie pijani:P
×