Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. 3. URLOP RODZICIELSKI – 26 tygodni (rozpoczyna się w dniu następującym po ostatnim dniu dodatkowego urlopu macierzyńskiego [punkt 2.]. Te 26 tygodni może wykorzystać tylko mama (pełen wymiar), tylko tata (pełen wymiar), i mama i tata – każdy jakąś ilość tygodni (np. mama 16 tygodni, a tata 10) albo nawet oboje rodzice razem, w jednym czasie (wtedy są oboje w domu 13 tygodni). Pojawiła się tu kwestia taty, ale urlop rodzicielski to nie to samo co urlop tacierzyński! To jest w ogóle zupełnie odrębna sprawa – urlop tacierzyński wynosi 2 tygodnie i należy się każdemu tacie (po złożeniu wniosku u pracodawcy), nie wpływając na rok urlopu opisanego w trzech powyższych punktach. Kolejność tych urlopów jest tylko taka! To ważne przy wypełnianiu wniosków!
  2. URLOP MACIERZYŃSKI – KROK PO KROKU;) Na roczny urlop po urodzeniu dzidziusia składają się kolejno: 1. URLOP MACIERZYŃSKI – 20 tygodni (rozpoczyna się w dniu faktycznego porodu; UWAGA: poród przerywa L-4, czyli jeśli zwolnienie mamy wystawione do 15-go stycznia, a urodzimy 11-go to L-4 ulega przerwaniu i automatycznie 11-go rozpoczynamy pierwszy z 20-tu tygodni urlopu macierzyńskiego); pierwsze 14 tygodni tego urlopu może wykorzystać tylko mama 2. DODATKOWY URLOP MACIERZYŃSKI – 6 tygodni (rozpoczyna się w dniu następującym po ostatnim dniu urlopu macierzyńskiego [punkt 1.]
  3. Od wczoraj przeskakuje strona! Ale wiecie co? To jest uzależnione od ilości postów - jak piszemy dużo (wtedy na przykład co kasiaa12 rodziła) to przeskakuje raz dwa, a jak tak jak teraz to trzeba czekać i czekać...:/
  4. Dziewczyny, powiedziałam sobie tak: jak wyślę tamten poprzedni post i nadal nie wskoczy nowa strona to idę do kuchni po bagietę czosnkową i kabanosy, jak wskoczy - nie idę. Odświeżałam trzy razy, 715 jak w mordę strzelił. Myślę, że sprawa jest prosta.
  5. Olala - trzymam kciuki:* Żoneczka - powiem Ci tak: niefajnie by było, gdybyś udusiła swojego męża, jeszcze w takiej sytuacji, ale z drugiej strony - jakaż cudowna byłaby to śmierć;) Maćkowa - no to mnie uspokoiłaś. Jeśli lekarz i położna są spokojni to ja również:) Wybacz mi moją nadgorliwość, po prostu się o Ciebie martwię:* Paola - to cudnie, że w domu znów jest wesoło:) Spakowana już jesteś?
  6. Eweelka - ale super:) Nie ma to jak wizja leniuchowania w domciu:) Ty już nie sprzątaj, bo i po co jak i tak Święta nie u Was?:P Nie ma się co zarzynać;) Z grubsza jeno ogarnij i będzie git - w końcu najważniejsze, żeby ten wyjątkowy czas spędzić z rodziną, w dobrym humorze i... cóż jeszcze do szczęścia potrzeba?:) Stymulowana - doskonale rozumiem Twoje obawy. Wyobraź sobie, że ja początkowo nawet jak byłam półżywa ze zmęczenia to potrafiłam pół godziny leżeć ze wstrzymanym oddechem w łóżku, nie ruszać się i nasłuchiwać czy Kacperek oddycha miarowo, czy może słychać jakieś dziwne rzeczy:/. To było wycieńczające! No ale nie mogłam inaczej, chciałam zasnąć, bo po prostu aż mi było niedobrze z niewyspania i czułam się jak na mega kacu, ale coś mi kazało ciągle słuchać i słuchać. I pamiętam jak dziś - leżałam z zamkniętymi oczami, już prawie odpływałam, ale w głowie ciągle to samo "jeszcze kilka razy posłucham, jak będzie ok, to idę spać". Próbowałam się jakoś ogarnąć i przypominać sobie słowa położnej, że śmierć łóżeczkowa zdarza się bardzo rzadko, żeby nie kłaść dziecka w nocy na brzuszku po prostu(bo ma za słabą główkę i nie podniesie jej i nie obróci na boczek jak będzie zaspane) i że bezdech u niemowlaka poniżej 20 sekund (!!!) to normalne. A, no i żeby tuż po jedzeniu nie kłaść na pleckach, tylko na boczku. Teraz już się tak nie boję, zasypiam w miarę normalnie, ale przed snem chwilę nasłuchuję i tak, a jak kładę małego o 20, a sama idę do drugiego pokoju to zaglądam tam co pół godziny. A z tym zakrztuszaniem się to było tak, że czasem była to wina nieprzełkniętej przez noc ślinki. Ale uwierz mi - działasz instynktownie. Ja najpierw odratowywałam małego, a potem zobaczyłam na jakichś instrukcjach jak to się robi i okazało się, że dokładnie tak jak to robiłam;). Nie bój się, nie spanikujesz w przypadku swojego dziecka. Adrenalina 1000 i działasz szybciej niż myślisz. Bierzesz niemowlaczka tak jakbyś go chciała sobie położyć na kolanach, ale brzuszkiem do dołu, lekko poklepujesz, masujesz i za sekundkę wszystko a do normy. No ale potem już nie śpisz do rana, bo zanim ciśnienie Ci zejdzie to jest właśnie rano;) Co do atmosfery świątecznej - ewidentnie wina braku śniegu:/
  7. Alaa - no ja wiem, że czy prowadzisz, czy jesteś pasażerem to niebezpieczeństwo, że coś się stanie jest praktycznie jednakowe. Miałam na myśli to, że ja się nie nadaję na kierowcę, bo to dodatkowa odpowiedzialność. Jak jesteś pasażerem to tylko siedzisz, a jak prowadzisz to musisz myśleć, przewidywać, mieć oczy w doopie... Nie. Nigdy. zdesperowanamama - nie wiedziałam, że tak z tymi ziołami jest, że jak już jesteś w ciąży, a nie wiesz i pijesz to mogą zadziałać poronnie... Kurczę, to faktycznie miej Ty zapas testów w domu. Wiadomo, kilkudniowej ciąży nie sprawdzisz, ale jakoś sytuację monitorować trzeba. Co do ubywającej kasy to my w tym roku nie daliśmy się szaleństwu zakupowemu i praktycznie nie odczuliśmy świątecznych wydatków. No bo kupiliśmy jedynie 3 nowe komplety lampek za 45 zł (na choince jest ich w sumie 7:) ), jedno opakowanie bombek za 5,99 zł, serwetki świąteczne za 1,99 zł, czapkę św. Mikołaja za 1,50 zł ;), prezenty też nas drogo nie wyszły (jedynie przy Kacperku nieco poszaleliśmy, ale ćśśśśśśśś;) ). No ale na żarełko starczy góra 50 zł, bo robimy z teściami Wigilię na pół - ja robię grzybową, kompot z suszu, pieczarki w cieście i sałatkę ziemniaczaną z kaparami. A i tak grzyby mam swoje, makaron w domu od dawna, zapas oleju nawet do usmażenia tych pieczarek posiadam;). Rewelka po prostu:). Teściowa robi ciasto, karpia, śledzie w oleju i kapustę z grzybami, a szwagierka jeszcze jakąś sałatkę. Miałam robić śledzie inne niż w oleju (z suszonymi grzybami, potem z suszonymi pomidorami, jeszcze takie z curry też no i w śmietanie - w sumie 4 rodzaje - ale u męża nikt nie je prawie śledzi i te w oleju to już jest dla nich przegięcie;), więc sobie darowałam. No bo narobię się, a i tak nikt nie ruszy, a ja nie zmogę takiej ilości:). Masz brata - wróża?;) Agata - jasne, ze możesz:) Zapraszamy:) gość - piszę osobny post, bo nie wiem czy to Agata, czy może ktoś inny:). Hm... No ciężko mi powiedzieć czy możesz być w ciąży. Tak jak mówisz - mogły to być hormony, a może i doszło do zapłodnienia... To, że narzeczony nie skończył w Tobie nie chroni przed ciążą - w płynie przedejakulacyjnym (przed wytryskiem) również są plemniki. No i plemniki przecież się poruszają, więc mogą sobie spokojnie dotrzeć na miejsce nawet z kołdry - przy dobrych wiatrach. To oczywiście teoria, a w praktyce bywa różnie i o ciążę czasem ludzie starają się latami. Zrób test, a najlepiej betę - to powinno dać Ci odpowiedź:). IZA - bardzo się cieszę, że szczęśliwie dotarliście:) Czekamy na informacje:*
  8. _nessajko_ - słuchaj, jeśli w świetle dziennym nie będzie Ci się podobało, to... to w nocnym będzie zawsze ok:):):)
  9. mamaniemama - Jak człowiek śpi to mu oczy gniją!!! Ge-nial-ne!!!:):):) Już NIGDY nie będę narzekać na brak snu - za bardzo cenię swoje patrzały;) Co do samotnych nocy jak M. ma nockę - przyzwyczajam się chyba - to znaczy nie jest mi już tak cholernie smutno. Ale i tak tego nie lubię. Miałam Cię nie przekonywać, że w ciągu doby można zrobić tyle rzeczy, ale jednak spróbuję - można;). Mówią, że im więcej zajęć, tym więcej czasu - serio tak jest! No bo jak mam na przykład plan, że któregoś dnia będę prasować (tylko to zadanie sobie wyznaczam) to najpierw od rana powłóczę ze smutku nogami, że taka tragedia mnie czeka, patrzę z przerażeniem na upływający czas i nie zmniejszającą się kupę ubrań ( a moim zdaniem te dwie rzeczy powinny być zsynchronizowane, to znaczy im więcej godzin upłynie, tym kupka mniejsza), potem przechodzę fazę buntu (NIE BĘDĘ PRASOWAĆ TYCH GŁUPICH UBRAŃ!), potem robię się śpiąca i myślę sobie tak "Aśka, prześpisz się to nabierzesz sił i od razu Ci się będzie chciało), potem naszykuję sobie wszystko ładnie i już jestem zmęczona rozkładaniem deski, więc znów odechciewa mi się prasowania, a potem przychodzi wieczór i zła, zmęczona, pełna wyrzutów sumienia, że zmarnowałam dzień lezę do tej deski jak skazaniec, szczerze jej nienawidząc i prasuję... Albo i nie;). A jak mam tysiąc rzeczy do zrobienia, do pogodzenia to nie ma już czasu na rozmyślanie - po prostu robię wszystko po kolei. I to jest tajemnica mojego sukcesu;). Faktycznie, czas pędzi jak szalony... Już ponad połowa ciąży za Tobą!:) Co do spania z dzieckiem: zawsze byłam zdania, że dziecko powinno od początku spać w swoim pokoju. No ale jak urodził się Kacperek to kompletnie mi się odmieniło - raz, że boję się śmierci łóżeczkowej i cały czas chcę słyszeć jak oddycha, a dwa, że co? Mam latać z drugiego pokoju do niemowlaka i sprawdzać czy oddycha, co robi, czy śpi (no bo tak by było, latałabym bez przerwy), a to zmienić pieluchę, a to amciu, a to czkawka... A daj Ty spokój! A tak leżę i wszystko mam pod kontrolą, nie łażę po nocy po domu, nie męczę się. Z początku stwierdziliśmy z M., ze będziemy spać z Kacperkiem w pokoiku tylko 3 pierwsze miesiące (tak se umyśliliśmy, nic konkretnego), a teraz nie wyobrażamy sobie nie słyszeć tych jego przebudzeń radosnych, tego szumu kołderki, tego nawoływania...:) Poza tym wiesz ile razy w ostatniej chwili podbiegłam do łóżeczka i go wyjmowałam, bo sie zakrztusił/zachłysnął i bardzo wystraszył, ze nie moze oddychać? Matko... Co ja sie strachu najadłam! Nie wspomnę już o małym... Także śpimy z nim w pokoiku, ale spania w jednym łóżku nie ma i nie będzie. Tam się ewentualnie tylko bawimy:)
  10. zdesperowanamama - no to córeczka w sam byłaby teraz:) Nam też by się przydała;) Ale mąż twierdzi, że drugi też będzie syn:):):) Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć: 3 dni po tym jak się poznaliśmy oznajmił mi, że zostanę jego żoną (wyśmiałam go:P, bo po jednym rozwodzie nie miałam już ochoty na kolejne małżeństwo), po tygodniu stwierdził, że urodzę mu syna (wyśmiałam go jeszcze bardziej, bo nie chciałam mieć dzieci), a jak zaszłam w ciążę to stwierdził, że on nie potrzebuje USG, żeby wiedzieć, że to chłopak (trochę z góry na niego patrzyłam, bo co on może wiedzieć jak matka wie lepiej, a moje przeczucia mówiły mi, że będzie dziewczynka). :P:P:P No i właśnie co do atmosfery świątecznej - polecam ubranie choinki:). Brzoskwinka - chętnie przysłałabym Ci moją teściową do umycia tego okna, pozwoliłabyś jej umyć z czystym sumieniem, kobita tak myje, że podejrzewasz, że szyb nie ma, takie są wypucowane;) Jeju, Ty też nie cierpisz sprzątać łazienki? Myślałam, że tylko ja tak mam...;) Jak już jestem w transie to spoko, ale jak mam się zabrać to... Humor mam podły:/ Ale zazdroszczę tego dotknięcia rączki małej...:) Magia! Ja się musiałam zadowolić pupą szanownego Księciunia, czasem piętką;) Ale i tak było słodko;) To znaczy teraz tak to wspominam, ale wtedy myślałam "Kacper, bądź człowiekiem, ułóż się jakoś normalnie, bo mnie wykończysz...";) Olala - no i byłaś u tej położnej? Pytałaś o co biega? Trzeba było się nie szczypać i zatrzymać tego lekarza, co gadał o cholestazie, nawet jak się gdzieś spieszył (oni zawsze się gdzieś spieszą albo sprawiają takie wrażenie). Masz prawo do pełnej informacji!!! I daj im to jasno do zrozumienia, bo skończy się tak, że wyjdziesz ze szpitala i będziesz wiedziała mniej niż przed pójściem tam. _nessaja_ - tak, tamta zimna kawa była moją ostatnią:). Od tego czasu postanowiłam sobie pić zawsze ciepłą i póki co mi się udaje:).
  11. Dzień dobry:) Melduję, że choinka ubrana i ciuteńkę zaczynam czuć Święta:). Lista zakupów też już zrobiona (ale nie ma tego wiele, bo robię Wigilię na pół z teściową) - teraz tylko trzeba posprzątać mieszkanko (to akurat lubię robić na ostatnią chwilę, bo lubię jak w Wigilię wszystko jeszcze lśni i pachnie, a nie z wolna się ukurza). Jedyna rzecz, która mnie trochę wkurza to niepomyte okna, no ale cóż... Zrobi się później, po Świętach, trudno. Postanowiłam nie być już nigdy niewolnikiem swoich własnych ambicji, będę zdrowsza. Kaasik89 - no właśnie Kacperek chyba właśnie nie jest mięsożerny:/. Podałam mu wczoraj cielęcinkę z jego ulubionymi warzywami i... sytuacja podobna jak z rybą...:/ Może nie aż tak tragiczna, ale podobna. Kurczę, poszłam specjalnie po najlepsze gatunkowo mięsko, ubój własny, żadne tam supermarkety, mięsko naprawdę pierwsza klasa, bo jaki kawałeczek włożyłam do gotowania, taki wielkościowo wyjęłam (czyli nie szprycowane niczym, co zwiększa masę mięsa i z 30 dag robi kilo...). Żadnej błonki, żadnego przerostu, tłuszczyku... Kupiłam to i indyka. Za dwa plastry zapłaciłam prawie 18 zł!!!, ale cóż... Pokroiłam na maleńkie, jednodniowe porcyjki, pomroziłam w opisanych pojemniczkach - wyszło 20 kawałeczków! No i zobaczymy - dziś spróbujemy z tym indyczkiem, a jak i to nie przejdzie, wracamy na kilka dni do samych warzyw i znów do mięska. Dziwne to, bo co rozmawiam z koleżankami to mówię, że ich dzieci właśnie warzywami plują, a jak im się mięsko dołoży to są wniebowzięte. A mój mały ma na odwrót;). Dziwne, dziwne - jeśli tak dalej pójdzie to zacznę podejrzewać podmianę w szpitalu!!! Mówisz, że cieszysz się, że Wigilię spędzisz w domu, a nie w szpitalu - się jeszcze zobaczy;). Niedziela dopiero!;) A tak na poważnie życzę Ci, żebyś najpierw pojadła, a potem - pełna sił i energii - poszła rodzić;). Alaa - dobrze, że nic Wam się nie stało... Jezu, jak to trzeba uważać... I dlatego właśnie ja nie chcę mieć prawa jazdy - bo nieważne jak dobrze i bezpiecznie nauczę się jeździć, wyjedzie jakiś debil i może być tragedia. To nie dla mnie.
  12. Dziewczyny, zobaczcie to: https://www.youtube.com/watch?v=LwV2ZZdP3X4 (Bezcenna reakcja dziecka na śpiew matki) I to jeszcze: https://www.youtube.com/watch?v=9us7_z09BUc
  13. Stymulowana - ja Ci powiem, że jak wysyłaliśmy paczki z zamówieniami do klientów w pracy to FV (bo paragon to rzadko, no ale na jedno wychodzi) zawsze przyklejaliśmy na karton, ale w specjalnej koszulce, na której czarnym markerem drukowanymi literami jak byk pisaliśmy FV. Żeby klient zauważył. A list przewozowy był przyklejony w osobnej koszulce. Firma, o której piszesz ma jak widać gdzieś klienta. Jeszcze ta instrukcja... A faktycznie jest w mailu? No i co ze sprzętem? Działa? Sprawdzaliście? MargaretLucas - nie łamiemy się, kochana, pamiętaj:) I jak po wizycie u fryzjera? Żoneczko - ja tak miała w ciąży jak piszesz:* Gulę miałam non stop - nieważne w dzień czy w nocy, jakbym miała nieprzełknięty kartofel w przełyku... I jak zawsze spałam cichuteńko, tak pod koniec chrapałam tak głośno, że SAMA SIĘ BUDZIŁAM, SŁYSZĄC SWÓJ CHRAP;). Porażka;) Ale wyjdziesz z tego;) zdesperowanamama - to może sobie wyśniłaś córeczkę?:) Olala - usiądź Ty już na d***e swej szanownej i odpocznij. Wytknęłam jej lenistwo to teraz będzie rumakować, jaka to ona pracowita nie jest:P Kładź się (na lewym boku - bo jak masz słabe przepływy w łożysku to w ten sposób bardziej dotleniasz Lenkę) i daj znać jutro co i jak:* Trzymamy kciuki:* I tak, łożysko bada się przez USG. Spokojnie, wkręcaczu jeden, nic Ci nie będą pobierać, naruszać, nic;) Przepływy też tak sprawdzają. W ogóle czekają Cię same nieinwazyjne badania - jeśli nie liczyć igły przy pobraniu krwi i badania ginekologicznego;). A pęcherzem się nie przejmuj - i na to coś mądrego zaradzą:* Alaa - Boże kochany! No ale jak piszesz, że jutro dasz znać to nic Ci się nie stało chyba... Dzięki za wyjaśnienie.:* Odpoczywaj i jutro raz dwa pisz co się stało:*
  14. IZA - kochana, jeszcze do Ciebie: bezpiecznej podróży Wam życzę, wzruszeń co niemiara;), dumy z oznajmiania wszem i wobec radosnej nowiny:), spokoju i oderwania od codziennych spraw i spraweczek, ciepłej, rodzinnej atmosfery przy świątecznym stole, jednej łzy szczęścia nie do ogarnięcia, która pojawia się tylko przez tę magiczną chwilę, gdy patrzysz na blask choinki i tego kojącego poczucia, że wreszcie wszystko jest tak jak być powinno:* Wesołych Świąt!:)
  15. Alaa - 142, nie 148!;) No i jeszcze raz napiszę Ci o tych rozchodzących się żebrach: dwa ostatnie u kobiet są ruchome i rozchodzą się (pracują) podczas zaawansowanej ciąży, ponieważ macica, która rośnie w górę wraz z dzieckiem je uciska. Najpierw uciskane są narządy wewnętrzne, a jak są już spłaszczone na grubość rozumiesz chipsa to zaczynają się rozchodzić żebra. Makabryczne to trochę, nie?:) No ale tak jest. No i rzeczywiście - pływanie w tym akurat wypadku nic nie da, ale ogólnie może dobroczynnie wpłynąć na obciążony w ciąży kręgosłup - pamiętaj, że on nie tylko więcej dźwiga, ale się wygina w nienaturalny dla siebie sposób! Zmienia się bowiem środek ciężkości ciała kobiety w ciąży, miednica idzie do przodu i właśnie ten odcinek lędźwiowy się wygina w literę S. Dlatego tak często bolą plecy. A najgorsze jest to, że kręgosłup w ciąży wygina się kilka miesięcy i zaraz po porodzie nie jest w stanie wrócić do swojej normalnej pozycji, więc trzeba czekać kolejne kilka tygodni aż się "odegnie". Kaasik89 - pojedz Ty se jeszcze w Święta i dopiero na porodówkę;) kasik_85 - nic sobie nie zaprzeczasz, po prostu w głowie kotłuje Ci się milion myśli, wątpliwości, pytań i stąd tak to może wyglądać. Kurczę, oby ten lekarz wymyślił coś sensownego... Może ta wrogość śluzu jak pisała jedna z dziewczyn? (Nie pamiętam która, przepraszam.) No bo co jeszcze? Tylko chyba w takim razie to i oczywiście blokada psychiczna spowodowana ciągłym rozmyślaniem o zajściu w ciążę. Wiem, że łatwo się mówi: wyluzuj, zajmij się czymś innym... No ale to chyba jedyne wyjście...:*
  16. Ha! To się nazywa mieć głowę na karku!:P Wygoniłam męża z dzieckiem na spacer i na zakupy, w tak zwanym MIĘDZYCZASIE ogarnęłam domostwo, wszystko już nawet do obiadku dla małego naszykowałam (!) - dziś pierwszy raz w życiu zasmakuje rybki;), a tak w ogóle to swoją przygodę z mięskiem rozpoczął od królika:). I mam chwilkę dla moich babeczek kochanych:*. A! Jeszcze jedno! Kawa ciepła;). Nie wiem jak ja dzisiaj dam radę z tym maratonem korepetycyjnym... Dawno już nie miałam tylu godzin pod rząd. 5,5 - trochę masakra, ale co tam, i 7 się kiedyś siedziało. Po 8-godzinnym dniu pracy! Byłam ja kiedyś wymiatacz, oj, byłam;). Wyjątkowo się zgodziłam, bo trzem moim uczniom zapowiedzieli na poniedziałek jakieś mega sprawdziany i co zrobisz jak nic nie zrobisz.;) Normalnie rozłożyłabym to jakoś w czasie, ale jutro planujemy po południu ubrać choinkę jak M. wyśpi się po nocce, w sobotę przyjeżdża do nas kuzyn męża, który jest w totalnej rozsypce, bo ni z tego, ni z owego po 8 latach odeszła od niego żona (gość nawet z roboty do nas dzwoni i płacze, po prostu ryczy jak dziecko do słuchawki...), w niedzielę ostatnie zakupy świąteczne no i już poniedziałkowe sprawdziany. Mam takiego jednego fajnego ucznia, Konrada. Ma 19 lat, w tym roku zdaje maturę, na korki spotykamy się już 4-ty rok. Ale nie dlatego, że on sobie nie radzi, ale dlatego, że chce być zawsze do przodu względem swojej klasy;). Taki ambitny typ. Ma uwielbiane przeze mnie poczucie humoru (sarkastyczne i cyniczne:P) i bardzo mi przypomina mojego przyjaciela z liceum. No i ostatnio robimy akurat arkusz maturalny z polskiego (normalnie to Konrad chodzi do mnie na angielski) no i pytanie z arkusza: Jakim innym słowem możesz zastąpić wyraz cybernetyka? Konrad: zrobocenie. Mówię: nie ma takiego słowa!:):):) Ok, idziemy dalej (a robimy tekst o hipnozie), ja mu mówię, że jak się bada fale mózgowe to urządzeniem zwanym encelografem. On na to: nie wydaje mi się. Nie ma takiego słowa. Mówię: Jak nie ma jak jest! A on na to: Acha, czyli jak ja wymyślam słowa to nie, nie przejdzie, ale jak pani to w porządku, tak? I chichraliśmy się dobre kilka minut:):):):). A potem jeszcze mu tłumaczyłam pewne zawiłości znaczeniowe i w jaki sposób intensyfikujemy znaczeniowo wyrazy - nieważne, a on pod nosem: Pf! Filozof się znalazł!:):):):) Albo: patrzę w pisany przez niego tekst i mówię gdzie nie postawił przecinków. On na to: dobra, niech mi to pani poprawi. No to biorę zeszyt i czytam od początku uważnie, żeby poprawić dokładnie całą interpunkcję a on: no tu, tu brakuje, tu jeszcze (wyprzedza mnie). Tu pani nie poprawiła, tu... Boże! No to ja mam pani mówić takie podstawowe rzeczy???:):):) Uwielbiam go:)
  17. Jezusicku... Drugą noc z rzędu się nie wyspałam... Ja się koniecznie muszę wcześniej kłaść. No ale nie mogę, bo albo mąż w domu i spędzamy sobie czas razem (przecież wieczór to nasze jedyne chwile sam na sam: nikomu nie podajemy picia, nie zabawiamy, nie usypiamy...), albo on na nockę, a mnie się wcale a wcale nie chce spać... Ludzieeeeee, mam wory pod oczami jak obciążniki do biegania. No ale dziecko to sens życia, sramtaramta i te sprawy;) A dzisiaj mam wyjątkowo 5,5 godziny korków. Zejdę. To pewne.
  18. A teraz słuchajcie tego: Dzisiejsze popołudnie. M. gra na konsoli. Ja siedzę koło niego na kanapie. Żeby wyjść z pokoju, muszę przejść przed szanownym małżonkiem, przesłaniając mu tym samym jakże drogi jego oczom obraz. Jako że z kuchni dobiegł mnie odgłos gwiżdżącego czajnika, musiałam wstać. M.: "Nie przechodź mi teraz!!! Próbuję ukraść auto!" No ok:). Rzuciłam się więc na podłogę i - niczym na poligonie - poczołgałam się, podpierając się na łokciach w kierunku kuchni. Mąż kwiczał ze śmiechu:):):):):) Śmiesznie było:)
  19. kasik_85 - ale słodko ze strony A.:) To mówisz, że on też już się nie może doczekać?:) Angelus - a gdzie robicie chrzciny? U teściów jak mówiłaś kiedyś?:* _nessaja_ - ło, co za historia... Nieźle, nerwów i złości co niemiara... Miałaś dzień pełen wrażeń, może stąd te bóle. No i widzisz? Jak lekarz mówił, że nie będziesz jeździć to nie będziesz;)
  20. kasik_85 - a rozmawiałaś z lekarzem na temat przyczyn Waszych długich starań? Jajowody ok, Twoje wszystkie wyniki badań też? Tarczycę badałaś? Mąż - jak z jakością nasienia? Może pęcherzyki nie pękają jak tu się wypowiadały niektóre z bardziej obeznanych w tym temacie dziewczyn? Kurka wodna, tyle może być różnych powodów...:( Jaki teraz jest plan działania?:* Aaaaaaa, doczytałam - będziecie z lekarzem analizować cykle. A zapisywałaś też dokładnie dni, w których się staraliście? Wiolcia1611 - grunt to spokój i duuuuuuużo cierpliwości. Wiem, łatwo się mówi. Przyjmujesz kwas foliowy? zdesperowanamama - po przeczytaniu Twoich ostatnich postów oddaję Ci tytuł największej optymistki na forum:) Masz super podejście - tylko pogratulować i brać przykład:* Maćkowa - :* No właśnie ja też tak myślę, wiesz?:) Że niech się dzieje co chce, a w kwietniu rozpoczniemy (albo i nie;) ) starania pełną parą:). Póki co jestem spokojna i nie mam jakiegoś większego parcia na dziecko - marzę o nim, ale podchodzę do tematu na luzie. Pewnie zacznę panikować jak mi się czas do spędzenia w domu zacznie kurczyć, ale to jeszcze;). Słuchaj, a jak poprosiła sąsiada o tę choinkę to by nie dał? Albo nie sprzedał?;) Nie mogę M. zabronić wchodzić do Kacperka po nocnej zmianie, bo...my śpimy z nim w pokoiku;). Także wiesz. Mogę zabronić wchodzenia zaraz po powrocie do domu, ale po prostu odwlekę nieuniknione, bo umyje się, przebierze w piżamę i... Heeeeeeeeeeeeej:):):) Z Paulinką nie mam kontaktu. Mało tego - włażę dzisiaj na nasz mail, żeby zobaczyć czy doszło to o pielęgnacji i co? I nie ma mojego maila do niej! Myślałam, że szlag ognisty mnie trafi... W wolnej chwili muszę napisać jeszcze raz:(.
  21. mamaniemama - nie mogłaś lepiej opisać tego, co czuję jak patrzę na takie zachowania mojego męża. Nic mnie tak nie kręci, nic nie podkreśla jego męskości jak jego czułość wobec dziecka:). Jestem wtedy kompletnie rozłożona na łopatki i wzruszona. Uwielbiam patrzeć jak daje mu piciu z buteleczki, jak całuje go po stópkach, jak go szybko bierze na ręce jak mały się nagle rozpłacze i czule do niego przemawia "No co się stało, myszko moja? Powiedz tatusiowi, zaraz wszystkiemu zaradzimy." Mąż może mnie potem wkurwiać ile chce, a ja i tak mam w pamięci te obrazy i kocham go jak głupia;)
  22. brzoskwinka - :* Co do tego podnoszenia rąk to nie tak, że absolutnie w ciąży nie wolno ani razu podnieść rąk. Ale jak różne są kobiety, tak różne jest ich ciało, dlatego jedna będzie wymachiwać rękami i nic jej się nie stanie, a druga raz niefortunnie się wygnie i tragedia. To głównie chodzi o to, że podczas długotrwałego trzymania rąk w górze (firanki) może (nie musi) odkleić się łożysko albo rozpocząć akcja porodowa. Już któraś z dziewczyn pisała dzisiaj o swojej cioci, która zaczęła rodzić podczas wieszania firanek. M. chrzestna miała dokładnie tak samo - z tym, że w 28. tygodniu... Wszystko skończyło się dobrze, ale wiesz. Nie bez powodu pod koniec ciąży zmęczonej już na maksa mamie różne ciotki, znajome radzą - posprzątaj, idź na długi spacer albo umyj okna (też energiczne wymachy rąk). One chcą dobrze z tymi oknami, ale to nie jest akurat najlepszy pomysł, bo mało kto o tym łożysku pamięta albo w ogóle wie. A jak odklei się łożysko, to dziecko automatycznie ma odcięty dopływ tlenu i substancji utrzymujących je przy życiu, stąd od razu robi się cc. Pamiętam jak w maju byłam na wizycie u mojego gina i on nagle w gabinecie odebrał telefon. Usłyszeliśmy tylko "Kiedy się odkleiło? Dobra, jadę, będę jak najszybciej." Przeprosił nas, wyjaśnił, że dziewczynie odkleiło się łożysko i już leży na stole, a on musi gnać. I wróci po cc. Ja nie chcę Cię straszyć, absolutnie! Pytałaś, więc piszę co wiem.:* A! I jeszcze jedno! Momentu odklejania się łożyska nie czuć (po tej historii w gabinecie wypytałam szczegółowo gina co i jak, bo już sobie oczywiście wkręciłam, że komu jak komu, ale mnie się na pewno odklei), więc to, że nic nie ciągnie to żadna gwarancja. Ale są inne objawy: plamienia, krwawienia, potem dochodzi ból brzucha. Kurczę, a nie chciałoby Ci się jeszcze mojej sterty poprasować?;) No bo ja NIE MOGĘ się zmusić... Z tym serduszkiem to Ci się nie dziwię, że się wystraszyłaś...:/ Ale w pozycji na plecach tak właśnie jest - serducho albo bardzo zwalnia (jak Kacprowi zwolniło na porodówce to myślałam, ze zejdę z nerwów...), albo chwilowo przyspiesza i bije jak oszalałe. P.S. Ja miałam 142 w pępku w dniu porodu. FOCZYSKO!!! zdesperowanamama - to Ty zajedziesz męża!:P :):):) Ale dobrze, dobrze - w słusznej sprawie, więc ujeżdżaj ile wlezie;). A raczej się wypinaj, bo dzięki odpowiedniej pozycji możesz ułatwić dotarcie plemnikom do jajeczka:). _nessaja_ - kochana, uważaj w takim razie jak prowadzisz, to nie jest śmieszne... Jak tylko poczujesz się odrobinę dziwnie albo słabo to ABSOLUTNIE nie wsiadaj za kierownicę! A w Milence jeste ZAKOCHANA! Dziewczyna z charakterem - to lubię!:) MargaretLucas - no czekam, czekam... Święta za pasem, u mnie nastroju nadal brak, śniegu brak, więc masz utrudnione zadanie. Nie wiem co wymyślisz! Alaa - mamaniemama ma rację: basen. Ma jak najbardziej dobroczynny wpływ na kręgosłup i pływanie nie zrobi Ci krzywdy. Przemyśl to. Bo z fizjo- i fizykoterapeutami bywa różnie,nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Mojej mamie skutecznie spieprzyli to co jeszcze zostało do spieprzenia, a chodziła prywatnie wiele, wiele miesięcy do jednej z najlepszych klinik rehabilitacji w Londynie... goscdarka - no widzisz?:) To jak Angelus powiedziała, że wszystko gra to tak jest - ona ma troje dzieci w końcu!:) Cieszę się, że jesteś teraz spokojniejsza:*
×