Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. sługujesz na drugi cud w życiu i ja mocno wierzę, że jeśli będziesz uparcie dążyć do celu to w końcu Twoja cierpliwość i wszystko co przeszłaś zostanie Ci wynagrodzone:*. Nie zostawiaj nas:* Bardzo chciałybyśmy Ci towarzyszyć w tej trudnej drodze, wspierać. Nie odcinaj się od tego wszystkiego i nie zostawaj z problemem sama:* Napisałaś ostatnio do Pity: "(...) nie rezygnuj ze swojego najwiekszego marzenia !!! Myśle ze warto walczyc do konca o takie małe szczęscie (...)". Eweelka - warto, przecież wiesz, bo jesteś już mamą:). Żoneczka - :*:*:* Jak będę miała drugiego synka to chciałabym go nazwać Dominik:) _nessaja_ - jak się czujesz? Nadal kiepskawo?:( No i gratulacje, że miałaś odwagę powiedzieć teściowej o co cho;) Fajna kobitka - zrozumiała. A mąż jak? Sprząta cosik czy dajemy go na szkolenie do mojego?;) I jaka Ty pomysłowa dziołcha jesteś! Oczarowałaś mnie tymi Flinstonami:):):) Zdesperowanamama - nie pozostaje Ci nic innego jak dostosować się do scenariusza, który przygotowało Ci życie...:* Nie rezygnuj z marzeń i walki o swoje szczęście - musisz pójść dłuższą drogą, ale jestem pewna, że na jej końcu czeka Cię nagroda:) Kasik85 - rozumiem, że ostro działasz z tymi aniołkami?:) Ile już ich masz?:* Sara_ - witaj:) Nie mam pojęcia dlaczego, ale już Cię polubiłam:). Tak jakoś przyjaźnie i gładziutko wpłynęłaś na nasze szalone wody;) Bardzo jestem ciekawa Twojej historii i Ciebie oczywiście, więc pisz o sobie jak najwięcej:):*
  2. Izulinka - przepięknie wyglądasz:). A brzuszek masz już tak napięty, że to naprawdę lada chwila:). Ścianę malowałaś sama?:) I zgadzam się, że dla ciężarnych powiiny być gotowe dania w słoiczkach, dokładnie jak dla niemowląt:). Moje propozycje to: Duuuuużo Śledzika w Oleju z Batonem Czekoladowym, Oponki Serowe w Zalewie z Wiejskiej Maślanki (jadłam to - oponki popijałam maślanką;) ), Mielone z Żółtym Serem w Towarzystwie Szarlotki z Bitą Śmietaną;). _nessaja_ - Kacperek w porząsiu, dziękuję:). Dziś najnormalniej w świecie wołał mnie ze swojego łóżeczka, serio!:) Patrzył na mnie i wołał: "Eeeeeeeeee, eeeeeej" :):):) Karciaaa - koniecznie idź do lekarza. Alaa - ja myślę, że to Patryczek, Ba, jestem pewna! :)
  3. Heloł Lasencje! Mąż buja małego Fiździpołka, a ja popijam kawkę i piszę:). Stymulowana - :* Alaa66 - a tak w ogóle to pytałaś swojego lekarza o te ruchy? Nie to, że Cię straszę, bo na bank wszystko jest ok, ale tak z ciekawości. Moja gin na przykład mówiła, że pierwsze ruchy kobieta może poczuć nawet dopiero koło 26. tygodnia (!) i to też jest normalne. Spytaj tego swojego - ciekawe co powie.:* Eweelka - łoj, okropne są choroby dzieci... I ta bezsilność wtedy. Współczuję Ci bardzo i maleńkiej też, bo się musi tyle namęczyć...:( A jak tam się dzisiaj czuje? Jest jakaś poprawa? Angelusdominus - Ty to już masz naprawdę 1000 światów z chorobami pociech:(. Jak nie jedno to drugie. :* :* :* Jak dzisiaj? Goscdarka - no ja też wczoraj cały dzień czekałam na pojawienie się nowej stronki. Myślałam, ze rozwalę ten laptop ze złości;). Jeśli chodzi o przeczucia co do porodu to nie miałam żadnych, żadniutkich! Jeszcze wieczorem farbowałam włosy i nic, absolutnie nic nie wskazywało na zbliżający się poród. Chociaż jak teraz tak sobie wszystko przeanalizuję to było coś, ale do dziś nie jestem pewna czy to na bank było to: mianowicie kilka dni przed na majtkach znajdowałam taką galaretowatą, przezroczystożółtą substancję. Zastanawiałam się czy to nie ten czop śluzowy, ale wszędzie czytałam, że czop jest raczej białawy i...no wygląda jak czop, korek. A u mnie tylko ta galareta. No i może to było to, tylko że się jakoś rozpuszczał i wyłaził partiami? Nie wiem. A poza tym naprawdę nic.:) IZA - zgadzam się - w UK można kupić wszystko, ale nie buty:). Jak się czujesz?:* Żoneczka - no to supcio, że będę miała kolejną towarzyszkę ciążową:). Oby nam się udało tak jak chcemy:). I też mnie ciekawi jak zmieni się nasze forum po porodach większości z nas:). Oby tylko nie umarło śmiercią naturalną, bo bym się zapłakała...:( Zdesperowanamama - trzymam kciuki:* Iskierka nadziei20 - za Ciebie też:) Paola - zmienili Ci antybiotyk? Ty w ogóle wiedziałaś, że jesteś uczulona na penicylinę? Ja też jestem - wyszło jak trafiłam do szpitala w wieku 17 lat z anginą ropną. Podali mi dożylnie, dostałam wstrząsu, musieli szybko podać hydrocortyzon. Podobno miałam granatowe plamy na szyi - podobno, bo nie pamiętam, straciłam przytomność. Kaasik89 - :* Karciaa - mierzysz to ciśnienie regularnie? Jeśli masz taką możliwość to rób to codziennie i obserwuj. Jak dłuższy czas będziesz miała takie wysokie to leć do lekarza. Olala - kiedy idziesz do lekarza z tymi wynikami?
  4. _nessaja_ - śledzia w oleju, powiadasz... Hm...:) No to ślij męża gdzie trza i niech kupuje!:* Maćkowa - ja miałam początkowo nie kupować, ale potem (jeszcze przed porodem) zdecydowałam się jednak nabyć. I dobrze zrobiłam, bo jak podczas brania leków musiałam odstawić małego od piersi to nie było konieczności latać, szukać, wybierać na szybko... Jeszcze w takim stanie jak byłam - prawie niechodząca, zmęczona, nie mająca ochoty widzieć ludzi i pokazywać im sie na oczy... A zwykły jest tańszy (i to dużo), musisz pompować ręcznie, ale bez przesady, że to taki wysiłek, ze trzeba szukać aż elektrycznego... Nadgarstek od tego nie odpadnie, spoko:). Polecam ręczny:)
  5. Nikogo?:( Boję się, że jak już urodzicie w grudniu, styczniu, lutym to właśnie będzie tu tak cicho i pusto...:( Nie no, zostanę na placu boju z IZĄ, Eweelką, _nessają_, Paolą, Usią, Agniesią, Alą, Pitą, Kasikiem_85, paulinką121989 (o ile się smyk będzie pojawiał jak obiecał), Angelusdominus i może iskierką nadziei jak zechce z nami zostać. Potem znów nam się szybko wyludni, staraczki już też będą w ciąży:). Ach, ciekawe jaki to los jest pisany temu naszemu forum...;) Bo jak ja już zajdę w tę ciążę w przyszłym roku ;) to chcę mieć z kim tu pisać!!! Dobra, bo jakoś tak mi się smutnawo zrobiło:(. Powiem Wam tak: Kacper (syn mój najdroższy, przenajukochańszy, grzeczny, wyrozumiały i wspaniały) zjadł butelkę o 20:00, a o następną poprosił o... 4:30!!! Jako że położyłam się spać o 23:00 toooooooooooo...spałam ciągiem 5,5 GODZINYYYYYYYYYYYY!!! Z tego szoku i wyspania po podaniu dziecku mleka i odłożeniu do łóżeczka (już za każdym razem zasypia sam) poszłam do kuchni i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Była to dla mnie równie nowa sytuacja jak ta, ze nagle muszę być na każde jego zawołanie. W rzeczonej kuchni uświadomiłam sobie, że nawet w ciąży nie udało mi się przespać ciągiem tylu godzin, bo non stop wstawałam na siku. Snując owe refleksje dalej i potrząsając co chwilę głową z niekłamanym niedowierzaniem naszykowałam sobie kilka rzecy na rano i poszłam zebrać suche pranie. Opamiętałam się jednak w porę i skierowałam swe kroki do łóżka. Zasnęłam i obudził mnie krzyk dziecka, które jakimś cudem (obcinałam mu pazurki wczoraj) wydrapało sobie na nosku ranę niczym fosa przy średniowiecznym zamku. Była 7:00:). Teraz jeszcze tylko napomknę nieśmiało, że moje dziecko kończy dzisiaj równo 3,5 miesiąca, a matka ma równo -20 kg:). Jeszcze 1 kg!!!:):):) Alaa - jasne, ze dobrze, że Tesco robi stringersy 46, ale jeszcze lepiej, że H&M robi bluzki rozmiar 48:). Taką sobie zakupiłam w 8. mc;). Kaasik89 - też myślałam o reakcji mojego pracodawcy (już widzę jego minę - bezcenna!!!:):):) ), ale staram się tego za bardzo nie rozkminiać. I tak zamierzam w końcu trafić do szkoły i uczyć, zgodnie ze swoim powołaniem i marzeniem, a poza tym mam jeszcze jeden pomysł na siebie, więc nie wiążę się z moją firmą do śmierci;). Muszę myśleć o sobie, o rodzinie - bo to jest największy kapitał, nie mój szef, który dziś szefem jest, a jutro może nim nie być;). Goscdarka - biedna:( Nie smuć się:* A jak się czujesz? Masz jakieś przeczucia co do porodu? Brzoskwinka - no to jak Ty po takim wysiłku miałaś jeszcze wyrzuty sumienia, że nie ćwiczyłaś, to ja nie wiem co z Ciebie za stalowa laska;) Przecież podczas tych wszystkich prac też spaliłaś mnóstwo kalorii, hej! I mięśnie pracowały, ścięgna, stawy, całe ciało było w ruchu! Cieszę się, że udało się Wam to wszystko tak szybko ogarnąć i że jednak postawiłaś na swoim z tym zrywaniem tapet. Pleśni nie ma co wierzyć, że jest tylko tam, gdzie ją widać. A jak tam nowa tapeta? Wchłaniają się te bąble? Angelusdominus - wyobrażam sobie jak Ci przykro, ja też niejedną noc przepłakałam, ze nie mogę już sama karmić małego:( Jak brzuch dzisiaj? Kiedy planujesz tego lekarza?:*
  6. Alaa - świetnie Ci w tym płaszczyku:). Bardzo twarzowy zakup, powiem Ci:). No i ubranko dla Patryczka boskie! Stymulowana - ściany nacierane Palmersem, no padłam:):):) IZA - okropne ciasteczka;) Znaczy fajne, ale okropne:):):). Co do ubrań to ja uwielbiam kupować w UK. Tam nie muszę pytać czy wiszą gdzieś duże rozmiary - tam wszystkie rozmiary są duże:P. Nawet na manekinach wystawowych! A już kupowanie tam stringów to czysta przyjemność - tu muszę szukać XXXXXL (serio! co by mi z boków baleronu nie robiły), a tam... No rewelka:) A swoją drogą to nie rozumiem tych rozmiarówek stringów w Polsce. Nie wiem, może producenci wychodzą z założenia, że większe dziewczyny nie powinny tego zakładać?:P Ale ja mam na przykład bardzo jędrne ciało, zero celulitu, nic nie wisi. A waga słuszna. No i nawet 10 kilo temu jak chciałam zakupić stringersy to byłam wściekła, bo XL były ciasne na moją kumpelę 59 kilo! A rozmiar S to chyba na 8-latki... Masakra jakaś. Dobrze, że Wielka Brytania idzie z odsieczą;)
  7. Goscdarka - :* Stymulowana - no to czekamy na zdjęcia:) iskierka nadziei20 - hej! Twój nick do czegoś zobowiązuje! Skoro @ (nie)spodziewasz się 2 listopada to jeszcze kupa czasu:) W związku z tym nadal trzymam kciuki! IZA - rozmawiałam z M. o drugim dziecku i (jeśli nadal w jego pracy będzie stabilnie) jest taki nieśmiały plan, żebym tuż po wakacjach była w ciąży;). Ciężko będzie pewnie utrafić akurat tak jak chcę, ale idealnie byłoby, żebym zaciążyła i dowiedziała się o ciąży do połowy września 2015 (wtedy muszę wrócić do pracy po macierzyńskim i po wykorzystaniu zaległego urlopu wypoczynkowego). No i gdyby się tak pięknie złożyło to wówczas od razu śmigam na L-4, potem znów macierzyński, znów wykorzystanie zaległego urlopu wypoczynkowego i do pracy wracam... w sierpniu 2017!:) Kacper ma wtedy 3 latka, idzie do przedszkola, to mniejsze już ma gorzej, bo mamusia posiedzi z nim jedynie rok, ale to już trudno. Czyż mój plan nie jest genialny?;) Czekamy na zdjęcia ciasteczek!
  8. Właśnie wróciliśmy z zakupów:). W jednym sklepie (tam też mamy kartę rabatową, bo kupiliśmy u nich dosyć dużo rzeczy w maju) udało nam się kupić dla małego kurteczkę, rękawiczki, czapeczkę i szalik (nie taki zwykły, bo to nie jest najlepsze rozwiązanie u dzieci, które...nie mają jeszcze szyi jako takiej;) - normalny szalik jak zawiążesz to ten węzeł włazi małemu na buzię, bo kurtka go przesuwa przy każdym ruchu, a ten wygląda jak śliniak i z tyłu zapinany jest na rzepy:) )oraz "buciki" zimowe (to już nasza fanaberia, nie mogliśmy się oprzeć;) ) i skarpeto-botki. Jestem przeszczęśliwa, bo nie spodziewałam się, że tak szybko wszystko znajdziemy i dopasujemy. Wbrew pozorom, mimo ogromnego wyboru na rynku ubranie takiego malucha na zimę jest trudne - wszystko jest grube, wielkie... A teraz najlepsze: mierzyliśmy kilka kurteczek (z różnych firm). Mówię, ze mały nosi teraz 68, więc chciałabym kurteczkę na 74 (rozmiar dalej), zeby pochodził w niej chociaż 2 miesiące. Ładna była, ale mogłabym mu ją założyć gdzieś w marcu, jak będzie miał 8 miesięcy;). Inna, rozmiar 62, miała rękawy jak na dziecko-ośmiornicę, ale zamek zapięłam jedynie do połowy, dalej za ciasno. Kolejna, 68 - za luźna, wyglądał jak w płaszczu. I sięgała mu łydek. No i ostatnia - 56:). Kupiłam 56. Rękawki ciutkę jeszcze za długie, ale to kwestia czasu. Poza tym założyłam ją małemu na: body, śpiochy (grube) i kurteczkę frotową, którą wówczas miał na sobie. I jeszcze było miejsce, a jednocześnie nie jest worem. No i gdzie tu logika? Także, lasencje, z tymi rozmiarami to naprawdę jest różnie... Goscdarka - a jak za niego wychodziłaś to nie miałaś pojęcia jaki z niego typek, nie? Patrz, jak to człowiek nigdy nie pozna drugiego człowieka do końca... No i druga kwestia - nic tak nie dzieli i nie poróżnia ludzi jak kasa. Teraz masz wspaniałą rodzinę i tylko to się liczy. A co do uświadamiania to ja nie wiem co bym zrobiła, szczerze mówiąc. A może najpierw Ty pogadaj z tym psychologiem dziecięcym i dowiedz się jak by to miało wyglądać? Co on by małemu powiedział, jak? I potem podejmij decyzję czy chcesz go uświadamiać teraz, czy później.:* Eska - teraz kumam Twoją sytuację w pracy:) I dziękuję:) Brzoskwinka - Ty pracusiu, Ty!;) Jednak prawdziwy sportsmen nie odpuszcza nigdy;) IZA - współczuję nocy...:( Po tym co sama niedawno przechodziłam nawet nie wiesz jak bardzo... A tej ciąży to mi nie wykracz;), bo już dzisiaj mój M. mówi "Żaba, ty jesteś w ciąży. Będzie drugi syn, mówię ci!"
  9. Dzień dobry Królewny!:) Pewnie żyć nie możecie bez jakiejkolwiek wzmianki o moim dziecku z rana, więc jak zwykle od tego zacznę;). Mały przesypia już ciągiem od wieczornego karmienia 7-8 godzin, potem już tylko niespokojnie drzemie no i o 6:00 wstajemy...;) Fajnie, bo długo śpi, ale czemu o świcie następuje koniec tej bajki? No ale w sumie czego się spodziewałam? Że koło 10-11 zapyta grzecznie ze swojego łóżeczka "mamusiu, czy wyspałaś się już? moglibyśmy już ewentualnie zjeść śniadanko czy może wolisz jeszcze troszkę poleżeć"?;) _nessaja_ - ja też wielokrotnie płakałam w ciąży nawet jak miałam dobry humor. Humor ulegał popsuciu dopiero jak się zaczęłam zastanawiać dlaczego płaczę...;) No pewnie, że możesz się dosiąść do zupy - nawet teraz! A ugotowałam taką na żebereczkach, warzywkach i zaprawiłam kremóweczką...Mmmm:) Goscdarka - no i następne dzieciątko chore:( Ach,ten jesienny okres! Zawsze coś się przyplączę, no. Idziecie do lekarza? Kasik_85 - ale Cię wyczułam z tą pedagogiką!;) Alaa - ja wiem, że wiesz. I też mnie drażniły takie teksty jak piszesz jak nie wiem...:/ Albo jak pojechałam kiedyś do babci pokazać jej USG małego, wpadam w super humorze, rozanielona po wizycie u lekarza, szczęśliwa, witam się z nią, a ona: "No cześć. Ale przytyłaś. Ale nie martw się, nie warto. Każda w ciąży wygląda jak słoń." No comment.
  10. Ta, podgrzałam... Zeżarłam całą torebkę ryżu i popijałam zimną zupą prosto z gara. Teraz jem cienkie kabanosy, całą garść nabrałam. Matko, co mnie tak ssie? Przed okresem może...
  11. Żoneczko - te myśli są naturalne:) I nie mijają!;) Bo jak już odchowasz małego człowieczka to potem sie martwisz o jego relacje z rówieśnikami, czy dokona właściwych wyborów w życiu, czy pozna w życiu smak prawdziwej przyjaźni, miłości... Tak myślę, że tak jest. Bo ja już wybiegam myślami w daleką niekiedy przyszłość. Ale też staram się być silna i zrobię wszystko, żeby nasze dziecko nie tylko było szczęśliwe, ale i pod moimi bezpiecznymi skrzydłami poznało takżę i tę gorzką stronę życia. Od tego jestem:) _nessaja_ - to czyli jak tak Ci się nie chce to nie mam co liczyć, zebyś mi podgrzała pomidorową z ryżem? Hm... Se sama idę podgrzać.
  12. Alaa - słuchaj, musisz uzbroić się w cierpliwość, bo Twoja złość niczego nie zmieni, kochana, a tylko zafundujesz niepotrzebny stres Patryczkowi:(. Kup coś większego, bo najwyżej będzie pod koniec ciąży trochę za luźne, a za małych rzeczy możesz kupować w nieskończoność i to też Cię będzie wkurzać. Nie ma wyjścia z tej sytuacji i złotej rady - nie przewidzisz ile przytyjesz. No i już teraz pogódź się z myślą, ze minęły oto czasy, że będziesz wyglądać jak celebrytka. Nie będziesz. Wszystko będzie wiecznie albo za małe, albo za duże. Dopasują to się do Ciebie jedynie rajstopy dla ciężarnych. Smutna i gorzka prawda, wiem. Boli i w*****a, też wiem. Jeszcze tylko kilka miesięcy:*. _nessaja_ - uważaj na wysiłek, nawet jeśli wydaje Ci się, że nie robisz nic znów takiego wyczerpującego. Pewne rzeczy nie uciekną - taka szafka z ubraniami na przykład. I pamiętaj jedną, prostą zasadę Jovanki: kurz nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, jeśli jest wszędzie:):):) Olala - no i takie nastawienie to ja rozumiem!:) No i leć do lekarza, bo to rzeczywiście może być ta cholestaza... Kasik_85 - piękne te cudeńka Ci wychodzą:). Masz dryg i talent, nie powiem:). No i widzę u Ciebie również talent pedagogiczny! Kochana! Pedagog pedagoga wyczuje na kilometr, mówię Ci;). Z tego co piszesz już bardzo wiele w Waszych relacjach udało Ci sie osiągnąć - kropla drąży skałę, pamiętaj!;)
  13. Dziewczynki, muszę się z Wami podzielić pewnymi przemyśleniami. Pamiętacie jak kiedyś (około miesiąca temu) pisał do nas pewien gość (kobita), że na świecie nie rodzą się jedynie grzeczne, uśmiechnięte bobasy, ale czasem zwykłe rozdarciuchy (chyba takiego określenia użyła, ale nie chce mi się szukać), które ryczą non stop i nic nie pomaga? I że ona nie może liczyć na pomoc znikąd (bo któraś z Was jej zasugerowała chyba poproszenie kogoś o pomoc), bo ma mamę chorą na raka czy coś. Otóż - to jest oczywiście indywidualna sprawa każdej kobiety czy i w jakiej formie chce korzystać z pomocy rodziny czy znajomych przy nowo narodzonym dziecku, tu się nie wypowiadam. Nie mnie również osądzać pobudki, jakimi ta zrozpaczona (bo tak to dziś odbieram) dziewczyna kierowała się, pisząc akurat w ten sposób - na pewno trudna była dla niej sytuacja z chorą mamą. Ale może na jej ostre wówczas słowa złożyły się i inne czynniki? Może niestabilna sytuacja finansowa? Może problemy z partnerem? Może...nie wiem...to mogło być w zasadzie wszystko. Pamiętam jeszcze, że któraś z forumowiczek zarzuciła jej, że skoro tak mówi to w ogóle nie dojrzała do tego, zeby mieć dziecko, a ona odpisała, ze starali się z partnerem kilka lat i ona dokładnie wiedziała na co się pisze, bo bardzo tego dziecka chciała. Nie wdałam się wtedy w tę dyskusję, bo za dużo chciałam napisać, a nie miałam czasu ani siły, ale cały czas chodzi mi to po głowie. Niezmiennie. Może Wam się wydawać, że ja to już naprawdę nie mam nic lepszego do roboty tylko rozkminiać jakieś stare posty, o których już dawno nikt nie pamięta, ale tak mnie to jakoś gnębi, ze nie wiem. No wiem, bywam dziwna. Trudno, zniosłyście moje marudzenie w ciąży, zniesiecie i to. No ale do brzegu, do brzegu. Otóż autorkami tekstów typu "dziecko przez pierwsze 3 miesiące tylko je i śpi, dopiero potem zaczyna sie jazda, korzystaj te 3 miesiące, bo potem już w ogóle nie znajdziesz czasu dla siebie" są mamy dzieci, którym rzeczywiście przytrafiło się takie cudo. Ale czy naprawdę takich dzieci jest tak wiele, że wszyscy (ja mam takie wrażenie) generalizują w ten sposób? No i później te matki "płaczków" w chwilach załamania siedzą i ryczą, wspominając słowa kolejnej cioci, że "dziecko do 3 miesięcy tylko je i śpi". Ryczy i w kółko zadaje sobie pytania: dlaczego ja? jak żyć?;) No i tu się kończy moja szczera chęć zrozumienia tej dziewczyny, która z zupełnie innej strony chciała nam przedstawić macierzyństwo. Trochę ją rozumiem, bo ja właśnie po 3,5 miesiąca zaczynam czerpać niekłamaną radość z pełnego (w miarę wyspanego, najedzonego, ogarniętego i przewidywalnego - jeśli to słowo nie jest nadużyciem) macierzyństwa. Do tej pory było różnie - z przewagą strachu, zrezygnowania, niewyobrażalnego zmęczenia, niewiedzy, niewiedzy i jeszcze raz niewiedzy. Macierzyństwo z 3 pierwszych miesięcy życia dziecka = dla mnie rozwiązywanie zadań z matematyki, z różnych działów naraz, gdy w książce przeczytasz ogólną definicję jakiegoś problemu, ktoś Ci podpowie jeden marny wzór, a Ty musisz z każdego działu codziennie rozwiązywać po kilka wariacji każdego zagadnienia. Czasem masz podany wynik (dziecko ma nie płakać), ale Ty sama musisz wymyślić jak wyprowadzić niewiadomą (co robić, żeby nie płakało???!!!). I teraz tak - powiem coś kontrowersyjnego: jeśli jakaś kobieta, która po raz pierwszy ma zostać mamą mówi, ze dojrzała do macierzyństwa to jest albo naiwna, albo gada tak, nie zastanawiając się w ogóle nad znaczeniem tych słów. Bo do macierzyństwa dojrzewa się stale i bez końca. Jest tysiące etapów tego wyzwania, miliony wersji, kosmosy rozwiązań... Jak gra, której się nie da przejść do końca, bo koniec jest tylko wtedy jak się spieprzy sprzęt i spali płyta. Do śmierci jesteśmy matkami i do śmierci będziemy to macierzyństwo przeżywać na wszelkich możliwych płaszczyznach. Rozdarciuchy - no tak, gro dzieci drze ryja. Tak. Płakusiają jak masz w miarę dobry humor i udało Ci się przespać 3 godziny ciągiem. Ale jak nie jadłaś od dwóch dni (i nie masz zamiaru, bo i tak już Twój żołądek skurczył się do rozmiaru ziarnka piasku), masz tłuste włosy, a szczoteczkę do zębów widzisz (spod półprzymkniętych ze zmęczenia powiek) tylko w reklamie i niezmiennie dziwisz się co to takiego to tak - drze ryja. Bezapelacyjnie. No i tu się zatrzymam. Skoro jesteśmy tak dojrzałe do macierzyństwa, oczytane, osłuchane, mamy na półkach mądre książki i broszury to dlaczego zapominamy o tak podstawowej informacji jak język niemowląt? Przecież one nie umieją mówić, zrobić awantury, obrazić się. Niemowlę nie powie "mamo, w*******z mnie tym przegrzewaniem mojego pokoiku" albo "wolę jak mnie inaczej nosisz, tak mi niewygodnie, chodź, pokażę ci". No nie! Ono - za pomocą swojej rozbudowanej gamy płaczu i krzyków - pochlipie jak nie zajarzysz, że dobrze by było pomachać mu teraz jego ulubionym pluszakiem, krzyknie jak nie może się doprosić o zmianę pieluszki albo rozbeczy się w głos jak mu za ciasno zapięłaś pieluszkę, a ono właśnie zjadło i teraz go uwiera w brzuszek. I żeby tylko takie problemy sygnalizowało... Wiedziałyście, że naukowcy rozróżniają podobno kilkadziesiąt rodzajów płaczu u niemowląt??? Pluszak raz, zmiana pieluchy dwa, za ciasno i uwiera trzy. A gdzie reszta?! Jakoś tak często wychodzimy z założenia, że dziecko płacze, bo jest głodne, bo ma brudno, bo mu zimno/gorąco, bo coś go boli, bo się chce przytulić. No ok. No ale co jak zeżarło, ma sucho, temperatura otoczenia w porzo, nic nie boli? Co jak dalej ryczy? Kurka, a pomyślał ktoś, że może coś je swędzi? Jak, przepraszam, niemowlę ma dokonać aktu samopodrapania? Swędziało Was kiedyś coś tak strasznie (podeszwa stopy, a Wy w autobusie w zimowych butach), że klęłyście pod nosem? Dziecko nie zaklnie, zaryczy. A może dziecku nie podoba się jakaś zabawka/kolor/mebel? Może się go boi? Jak Ci się nie podoba zielony dywan, bo ogólnie zieleń działa na Ciebie drażniąco to nie kupujesz do domu. Niemowlak ma się wyprowadzić? Nie, płacze. A jeśli boli go głowa? Tak się skupiamy na bólach brzuszka, dziąsełek, ewentualnych uderzeniach o coś... No ale to wszystko jest do szybkiego sprawdzenia, a jak sprawdzić ból głowy? Albo że dziecku jest...niedobrze? Na dzieci też działa ciśnienie, pogoda. Co robisz jak Cię łeb napierdziela? bierzesz tabletkę, starasz się usnąć i nie chce Ci się wtedy gadać ze znajomymi, pracować, jeść. Dziecko się drze. Nudziło Wam się kiedyś tak strasznie, że byście chatę rozniosły? Bo mnie się zdarzyło kilka razy już jako dorosłej kobiecie. Mogłam sama temu zaradzić, wymyślić coś, cokolwiek, ale doszedł jeszcze nijaki humor i skończyło się wk***em. Na samą siebie:). A niemowlę co ma zrobić jak ma taki dzień? Bo każdy może mieć. I tak można wymieniać bez końca. Jestem mamą od 3,5 miesiąca i każdego dnia mam plątaninę myśli: jak cudnie, że tyle już wiem o swoim dziecku+Boże, jak ja sobie dalej poradzę, przecież tak mało jeszcze wiem... Jedno jest pewne - macierzyństwo to chyba nic innego jak poszukiwanie. Miłość to jedno, ale sama nie wystarczy. Matka dojrzewa z każdym dniem poszukiwań i z każdym odnalezionym przesmykiem w gąszczu nowego, trudnego, ale i pasjonującego życia:).
  14. Pita - pójdzie, pójdzie, tylko truj mu! W imię wyższego dobra, pamiętaj:)
  15. A teraz laski słuchajcie:). W matę edukacyjną, którą kupiliśmy Kacperkowi wbudowana jest funkcja melodyjki. Jak się to cudo uruchomi to około 10 minut leci taka "składanka". Początkowo na moim dziecku nie robiło to większego wrażenia, w najlepszym wypadku olał, w najgorszym - darł się, zeby wyłączyć to g****o;). Od 3-4 dni za każdym razem jak puszczę muzę z maty to moje dziecko...momentalnie zasypia! I nie są to jakieś spokojne dźwięki - raczej skoczne, wysokie tony wątpliwego wykształcenia muzycznego kompozytora. Normalnie mogę sobie zaprogramować dziecko!:) Idę gotować obiad, puszczam muzę, wracam po 5 minutach i zastaję obłędnie zachwyconego syna, co poznaję po błogim uśmiechu na jego śpiącej buźce:):):). Laski, to było najlepiej wydane 130 zł w moim życiu!;) I druga sprawa. Byliśmy dziś na spacerku, tak w drodze do pobliskiego Lidla. Zawsze po drodze mijaliśmy ciucholand, ale nigdy nie miała czasu albo weny, żeby tam wejść i poszperać. Dziś przechodzimy, a przed ciucholandem (wielkości dużego kiosku) tłum kobit. Myślę co jest? Wszystko stało się jasne, gdy oczom moim ukazał się szary karton powieszony na drzwiach (jeszcze zamkniętych) z czerwonym napisem "ŚRODA 9:00 NOWY TOWAR!". Weszłam i ja. Było parę fajnych rzeczy dla mnie, ale M. mnie poganiał, bo głodny, bo śniadanie i takie tam. Więc już miałam wychodzić, ale tuż przy wyjściu moją uwagę przykuły dwie półki z rzeczami dla dzieci. I śliczne body w paseczki:). Obejrzałam ze wszech stron, szwy nietknięte, żadnych plam, dziur i nawet farba z napek w kroku nie starta! (No u mnie w kilku parach się starła od ciągłego zapinania i odpinania.) Prane na oko kilka razy. Porządny, przewiewny materiał. Pytam ile to cudo. ZŁOTÓWKĘ! Ha! Wzięłam:). I jeszcze tam powrócę - ale z najedzonym mężem tym razem;).
  16. Agniesia - powiem Ci, że my, kobiety, czasem za wiele wymagamy od tych naszych facetów. No bo postaw się teraz w odwrotnej sytuacji - to on jest w ciąży, a Ty obserwyjesz to wszystko niejako z boku. Nie masz żadnych objawów ciążowych, nie zmienia Ci się ciało, nie czujesz ruchów dziecka... No i wiadomo, cieszysz się, że on jest w ciąży, i to nawet bardzo, ale ile razy dziennie masz to powtarzać? No pytasz o samopoczucie, wiadomo, czasem podasz herbatę czy kanapki, pójdziesz nawet na wizytę, usłyszysz serduszko, ale dla Ciebie to i tak abstrakcja. Dopóki mężowi nie urośnie bęc że nie wiem to przecież nie będziesz 8 miesięcy wcześniej obgadywała koloru pościeli czy wózka, na Boga! Przecież to tyyyyyle czasu!;) Kto kupuje prezenty gwiazdkowe w kwietniu?;) No i co tak naprawdę się zmieniło? Pojawiła się u Ciebie na razie świadomość, że pojawi się (kiedyś!) w domu mały człowiek. I tyle.;) Pomyśl czasem w ten sposób, a ujrzysz to wszystko z nowej perspektywy i może nie będzie Ci tak smutno:) Tak samo jest z nowo narodzonym dzieckiem, które pojawia się w domu nagle (dla nich to zawsze będzie nagle, uwierz mi...). Przynajmniej u mnie tak było. Tata musi się uczyć nawiązywania kontaktu z dzieckiem, budowania swoich z nim relacji, rozwijania miłości. Mama ma to zakodowane przede wszystkim w instynkcie i pewne rzeczy robi odruchowo, wie co robić nie wiadomo skąd. I nawet jej to nie dziwi. Ja na przykład nie chciałam, zeby M. pocieszył się synem kilka dni jak nową zabawką czy słodkim szczeniaczkiem, a potem (szczególnie jak dziecko da popalić, bo płacze, nie śpi...) prowadził beztroskie życie jak dotąd, a mnie zostawiał samą ze wszystkim. Na początku prawiłam mu kazania: to jest również Twoje dziecko, więc naucz się przewijać, ubierz go, nakarm itp. Nie będę się tu rozpisywać, ale te polecenia były otaczane moimi wywodami co to on powinien jako ojciec. Owszem, nie musiałam z nim walczyć na co dzień, ale jednak były takie sytuacje, szczególnie w jego urlop, który chciał spędzić jak zawsze - grając na konsoli do zerzygania. No i te moje mądrości działałay na niego mniej więcej jak na nastolatka, do którego się mówi "a może byś się pouczył matematyki w weekend, żeby się trochę podciągnąć?". Spływało jak woda po kaczce. Bywało, że się ruszył jak już widział, że ja naprawdę nie daję rady, ale samodzielności zero. No więc obrałam inną metodę: mówiłam mu "zobacz jak się do Ciebie przytula słodko! ale lubi Twój dotyk, zobacz" albo "zobacz jaki jest spokojny jak go trzymasz w kąpieli, jak ja go trzymam to cały czas wierzga" no i tego typu teksty. Potem poszedł do pracy, tygodnie mijały, nastąpiła poprawa, ale wciąż nie zajmował się małym tak sam z siebie. Tylko jak ja go zachęciłam, poprosiłam, zmusiłam. Różnie. No to rozwinęłam swoją metodę (i trwa to do dziś, chociaż nie musi:) ). Dzwoniłam do niego do pracy i mówiłam, że mały płakał godzinę, już nie wiedziałam co robić aż wreszcie nakryłam go tatusiową piżamą i od razu się uspokoił. Słyszałam ciepłe "naprawdę?..." Mówiłam "tak, on bardzo za Tobą tęskni, wiesz?". Przychodził po pracy, mył ręce i momentalnie szedł do synka. Ja sie skradałam za drzwiami i słyszałam "co to mi mama mówiła, że tak tęskniłeś za tatusiem, co? chodź, bączku, przytulimy się, tak?". Nie raz się popłakałam:). Albo jak płakał po wieczornej kąpieli i nie chciał zasnąć, a M. miał na drugą zmianę i wracał do domu koło 23 to pisałam mu, że mały nie śpi, bo czuje, że taty nie ma w domu i nie jest tak jak zawsze. Że przy kąpieli też nie było taty i że też dziecko było niespokojne. Tu akurat nie wiem czy rzeczywiście dlatego Kacper płakał, ale M. po takich tekstach coraz częściej sam zagadywał małego "tatuś jeszcze tylko jutro pracuje wieczorem, ale od pojutrze kąpiemy się razem, bączku!". A rano przed pracą wykradał go z łóżeczka jak ja robiłam w kuchni kawę i kładł koło siebie w naszym łóżku, cały czas go głaszcząc i całując:). Dziś się z nim bawi, uwielbia wywoływać uśmiech na twarzy małego (fakt, że jemu pierwszemu się udało:) ), wymyśla nowe zabawy, nie woła mnie za każdym razem jak Kacper płacze tylko próbuje - a to położyć go na macie, a to na bujaczku, a to samolocik, a to mu pieluszkę sprawdzi, a to piciu da... Ubierze go też bez problemu, zmieni pieluchę (byle by nie była zasrana;) ), włączyłam go też aktywnie w pielęgnację dziecka - to zawsze on czesze mu główkę:). Wiesz, puściłam tekst, że mały woli jak on to robi, a że akurat tak się zdarzyło, że Kacper się uśmiechał jak M. go czesał to wykorzystałam moment i mówię "widzisz? do mnie się tak nigdy nie uśmiecha jak go czeszę". Łyknął;)
  17. No i strona przeskakuje. Dobrze, wstaniecie, to już przeskoczy i nie będziecie się wkurzać;).
  18. A tak w ogóle to patrę dziś na telefon która godzina, bo małe się wierci w łóżeczku (am), patrzę, patrzę...i oczom nie wierzę! 3:47! Prawie 8 godzin przespał po wieczornym karmieniu!!!
  19. No widzę, że nie ja jedna już na nogach:) Hej Pita:) A mnie właśnie trochę smutno, bo coraz więcej ubranek Kacperka muszę już odkładać do pudełka, bo są za małe, za ciasne:(. Pamiętam jak na początku nie mogłam się doczekać jak wreszcie mu je wszystkie założę, bo takie śliczne, kolorowe, słodkie...;) Chodził praktycznie w kołko w kilku rzeczach, bo reszta na nim wisiała:). A teraz codziennie coś odkładam:(. A to skarpeteczki, a to body (tego najwięcej), a to bluzeczkę... I jeszcze mnie takie wspomnienia nachodzą przy każdej rzeczy - a w tym zabieraliśmy go ze szpitala, a w tym ma zdjęcia z moimi rodzicami jak miał 10 dni...;) Nawet z żelem pod prysznic tak miałam ostatnio - skończył mi się taki, który kupiłam sobie specjalnie na oddział. A że mam ich około 15-tu (bo i ja, i M. mamy świra na punkcie kupowania nowych żeli pod prysznic, zboczenie takie niegroźne;) ) to ten konkretny skończył mi się dopiero teraz, bo codziennie używam innego. No i wydusiłam z butelki ostatnią kroplę, a z nią popłynęła mi łezka wzruszenia, że miałam go jak na świecie pojawił sie mały;). Spoko, nie?;)
×