Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Paola - oby było jak mówisz:* Alaa - jak to gdzie? Normalnie widać już ciążowy brzuszek! Zobaczysz jak Ci teraz będzie rósł - jak...z drożdżem w środku;) Laski - znów prasowałam! Normalnie mi się chciało, czujecie? Nie wiem - czy podświadomie boję się, żeby nie urosła taka kupa jak ostatnio, czy o co cho, ale...nawet było miło;). A może kręci mnie ciepełko bijące od żelazka?;) No, generalnie coś jest na rzeczy. Była dzisiaj u mnie koleżanka. Gadamy, gadamy, opowiadam jej o małym, ona pyta o poród, o ciążę (bo nie widziałyśmy się gdzieś od marca) i nagle się rozpłakała. Pytam co się stało, a ona na to, że właśnie poroniła:(. No tak mi się głupio zrobiło (ale przecież sama o wszystko wypytywała...) i smutno, że nie wiem...:(
  2. Paola - no a może poszłabyś do innego lekarza skonsultować konieczność brania tych tabletek? No bo pół roku to długo... Znaczy - jak trzeba to trzeba, nic nie poradzisz, ale może da się tego uniknąć?
  3. Agniesia - ja też cudownie wręcz wspominam chorowanie w dzieciństwie:). Ale nie pamiętam, żebym miała wymioty czy biegunki, raczej nawracające anginy, zapalenia oskrzeli i płuc. Pamiętam jak całymi dniami leżałam właśnie w łóżku w rodziców, jak czytałam tony książek, jak rodzice przynosili mi jedzenie do łóżka, piciu...:). No rewelka:). I byli wtedy jacyś tacy...nie wiem...milsi niż zwykle;). Suuuuuper było... Ach, gdzie te czasy?...:( Co do psa to może kiedyś opowiem Wam o moim Reksiu. Teraz jakoś nie mogę się zebrać, bo zaraz zacznę ryczeć. Goscdarka - no niestety, remonty to zawsze gruba kasa, o wiele grubsza niż się na początku liczy, bo a to to dojdzie, a to o tym się nie pomyślało, zapomniało... Ciekawe czy my kiedyś będziemy mieć własne M... _nessaja_ - a ja sobie upiekłam plastry schabu z solą ziołową, czaosnkiem i imbirem... Jezu... Dobrze, że Kacper jeszcze nie jada takich rzeczy, a M. jest w pracy, bo bym im nie dała:P Ja nie mam pojęcia czym takie coś domyć. Szukaj w necie. Olala - co się stało, kochana?:( Pisz. Alaa - a co mu jest? Fajny już masz brzuszek:). A jakie biuścicho... I żeby nie było - to komplement!:)
  4. Kasik_85 - :*:*:* IZA - dzięki za info odnośnie ibuprofenu, nie miałam pojęcia, że tak jest jak piszesz! No ale już wiem:). Dziękóweczka. Co do szczepionek to postanowiłam nie czytać za dużo na temat zagrożeń, bo właśnie boję się, że zgłupieję albo że będę na siłę wyszukiwała jakichś dziwnych objawów u małego. Ale powikłań po zachorowaniu na rotawirusy i pneumokoki boję się bardziej niż ewentualnych zagrożeń wynikających z podania szczepionki, więc szczepię. Ale tylko na to. Jak się czujesz? U nas M. gorzej znosi kłucie małego igłami:). Maćkowa - jak my chodziliśmy do szkoły rodzenia to tam nie było żadnej kobity bez partnera! I - co mnie zaskoczyło - panowie bardzo chętnie udzielali się na zajęciach, nawet podpowiadali położnej:):):). No i dużo zadań czy ćwiczeń było skierowanych tylko dla nich - np. kąpanie noworodka. Musieli też ćwiczyć (ale to już razem z mamami) chustonoszenie czy pionizowanie dziecka po karmieniu do odbicia. A pamiętam jak położna zapytała: "Kto kąpie dzieciątko?" A wszyscy obecni tam panowie chórem (serio!!!): "Tata!" Tylko mój się wtedy nie odezwał;) Co do zastrzyków ze znieczuleniem u dentysty - ja też się ich boję. I raczej wolę unikać. Dałabym się chyba tylko ukłuć do wyrwania. Pamiętam jak miała usuwane migdałki 11 lat temu... Wtedy lekarz taką grubaśną igłą jak do oliwienia drzwi majstrował mi tam głęboko przy samych migdałach, żeby podać znieczulenie... Matko, do dziś to pamiętam... Karciaaa - ale czemu do szpitala masz mieć nowe ciuszki? A słuchaj, może niech Twój luby zapyta siostrę czy i co zamierza Wam przekazać, co? Przecież to nie jest obca osoba i wypada spytać, tym bardziej, że od razu może zaznaczyć, że chcielibyście wiedzieć co już powiedzmy macie, a czego Wam brakuje, prawda? Chyba się nie obrazi? No i wbijaj swemu mężczyźnie do łepetyny, że 3 miesiące to akuratni czas na rozpoczęcie zakupów. Powiedz, że jeśli teraz nie zacznie się z Tobą chociaż rozglądać to potem jak będziesz ciężka i nie bardzo będziesz mogła chodzić po sklepach (musisz mu to odpowiednio zobrazować, bo inaczej nie łyknie) to dasz mu mega listę i będzie za wszystkim chodził sam, a to nie jest tak, że pójdzie raz i do jednego sklepu. Nie, będzie łaził, szukał odpowiednich rzeczy i musiał decydować co i jak. Powinno podziałać, jeśli nie przepada za zakupami;). A po urodzeniu dasz sobie radę znakomicie, zobaczysz:). Wiem co mówię:* Brzoskwinko - to dobrze, że nie boisz się porodu. A mówią, że kobieta, która rodzi po raz pierwszy boi się porodu, bo nie wie co ją czeka, a ta, która rodzi kolejny raz - bo już wie;) Pita - super:) Teraz tylko nam napisz, że poszedł i zrobił badania i czekacie na wyniki:) A co do łososia - drugi dzień z rzędu mój mąż zapomniał go kupić... No myślałam, że rozerwę...
  5. My już po szczepieniach. Płakał tak żałośnie, bidulek mój mały, że nie wiem:(. No ale tatuś przyniósł na rączkach do domku (przychodnię mamy dwa bloki dalej), mamunia przytuliła i śpi maleństwo w bujaczku, pochrapując z zadowoleniem:). W ogóle to uwielbiam naszą panią pediatrę:). 40 lat pracuje w zawodzie, kocha dzieci, zawsze bawi się z nimi na wizycie, co mój Kacper po prostu ubóstwia, a -co najważniejsze i co mnie najbardziej ujęło w jej podejściu - cały czas podkreśla, że jej wiedza i doświadczenie to jedno, ale matki intuicja to drugie i to intuicją zawsze mam się kierować:). Pytałam ją dziś na przykład: czy jak za 2 tygodnie wprowadzę małemu pierwsze zupki jarzynowe i on zje dajmy na to 20 ml to czy resztę (150 ml) podać mu mleka, czy czekać już do następnego posiłku? (bo niektórzy lekarze przy wprowadzaniu nowych produktów zalecają właśnie nie dokarmiać, żeby dziecko nie reagowało niejedzeniem początkowo niesmakujących im zupek, bo wiedzą, że jak odmówią tego, to dostaną dobrze znane mleczko) Czy podawać te zupki w butelce, czy raczej łyżeczką? Czy tarte jabłuszko zastępuje jeden posiłek, czy stanowi tylko przekąskę? (tu też opinie są podzielone) No i tego typu pytaniami zasypałam ją, biedną. A ona, owszem, udzieliła mi odpowiedzi (uwaga!) z punktu widzenia lekarza iiii...punktu widzenia matki! I czasem te dwa stanowiska się różniły. A ona zachęcała mnie (zawsze to robi, od pierwszej wizyty), żebym przede wszystkim słuchała swojej matczynej intuicji, bo żadna medycyna jej nie zastąpi. Powiedziałam jej też, że mały mało pije. Nie lubi, nie chce. I że wymyśliłam na niego taki oto sposób: podaję ciepła wodę (taką ciepłą jak mleko) w tej samej butelce co mleko (to znaczy w innej, ale w identycznej), nigdy zaraz po jedzeniu (bo dziecko nie ma miejsca już na picie), a zawsze godzinę i pół przed każdym następnym karmieniem, kiedy mały powoli zaczyna odczuwać głód, ale jeszcze nie umiera;). I - klucz do mojego osobistego sukcesu - pod bródkę kładę mu tę samą pieluszkę co do karmienia mlekiem. On myśli, że amciu, ciągnie tę wodę z butli (czasem i 30 ml wypije), potem się orientuje, że coś nie teges, złości sie, ale krótko, a ja mam czyste sumienie, że coś tam wypił. I tak kilka razy na dobę. Powiedziała, że mój plan jest genialny i że zaraz go opchnie innym mamom, których dzieci też nie chcą za bardzo pić. Bo do tej pory mówiła tylko "po lekarsku": no musi pani podawać płyny, bo inaczej dziecko się odwodni, jakoś trzeba wmusić... I podsumowała jeszcze: widzi pani, to jest matczyna intuicja właśnie:). Ależ mi przyjemnie!:) Alaa - to miłego dzionka w pracy:* Kaasik - rzeczywiście, opinie na temat tych dodatkowych szczepień są podzielone wśród lekarzy. Dodatkowych szczepień jest mnóstwo i żeby zaszczepić dziecko na wszystko, trzeba by chyba wygrać w totka! My zdecydowaliśmy się na rotawirusy i pneumokoki, bo one powodują największe spustoszenie w organizmie dziecka i stanowią dla niego największe niebezpieczeństwo. I jak przy każdym szczepieniu (tym podstawowym również) - dziecko może zachorować, ale jeśli tak się stanie to maleje ryzyko powikłań, taki maluch przechodzi chorobę łagodnie albo w ogóle nie widać jej przebiegu. Przecież jak szczepisz się na grypę na przykład to nie znaczy, że nigdy jej nie złapiesz, prawda? Ale jak złapiesz to przebiegnie bardzo łagodnie i nie spowoduje takich poważnych powikłań jak uszkodzenie serca na przykład. I tak jest z każdą szczepionką - nieważne czy płatną, czy bezpłatną. Brzoskwinka - bezbłędnie to rozegrałaś, moja droga, bezbłędnie...:) I widać kto w Twoim domu rządzi!;) Krótka piłka, to mi się podoba;). Co do zębów to wszystko zależy jaki ktoś ma próg bólu. Ja mam dość wysoki, więc może dlatego wiercę bez znieczulenia.:) Żoneczka - a ja myślałam, ze tylko ja odróżniałam w ciąży smaki wód mineralnych na zasadzie gorzka...;) Pita - mnie też czekają okna... I też nie mogę się zebrać. Ledwo doszłam do siebie psychicznie po zeszłotygodniowym prasowaniu, a co dopiero okna...:)
  6. Witojcie:) Dziecko zalicza zawias na macie edukacyjnej, mnie zaraz odwiozą w kaftanie na oddział bez klamek, bo ta muzyczka z maty doprowadza mnie do obłędu, ale czegóż się nie robi dla chwili spokoju... Popijam gorącą kawkę, mąż obok na kanapie gra na konsoli - ot, taki rodzinny poranek;). Zaraz dzwonię do przychodni, bo idziemy na drugą turę szczepień na rotawirusy i pneumokoki. Mam nadzieję, że obędzie się bez gorączki. IZA - no i jak Kuba dzisiaj? Lepiej mu?:* Jak noc minęła? Ty, ja nie miałam pojęcia, że przy wymiotach nie wolno podawać ibuprofenu...! Patrz, jak to człowiek uczy się całe życie. Już będę mądrzejsza na przyszłość:). Pita - bidoku:(. A mówisz, że chciałabyś ważyć chociaż 50 kg - rozumiem, że ważysz mniej przez te wrzodziska?:( Laski, dziś też nie mam korków i postanowiłam zaprosić koleżankę, z którą kiedyś pracowałam - na kawkę i ploty:). Nawet nie wiedziałam, że mieszka kilka bloków dalej:). Ależ ten świat mały...:) Co tam pożeracie na śniadanka? Ja będę jadła bułeczki z wędzonym łososiem. Mniam!
  7. Kaasik89 - no to rewelka, że tak błyskawicznie poszło:). Fantastycznie:). A mój mąż wróci z pracy godzinę później...:(
  8. A żeby to sobie ułatwić wpieprzyłam pół garnka jarzynowej z makaronem zabielanej kremówką właśnie... Te drugie pół co to miało być na mój jutrzejszy obiad. Ale - zostawiłam brukselki! Liczy sie?
  9. Niby tak, ale marzę, żeby zejść do 70 kg...bez wyrzeczeń;)
  10. A nie, to nie Brzoskwinka:). Żoneczko - no więc ni mo:) Są następujące rozmiary: 56,62,68,74,80,86,92,98,104,110,116,122,128,134,140 i 146. Są to oczywiście liczby podające wzrost dziecka.
  11. Alaa - podziwiać to Ty byś mnie mogła, gdyby to była zasługa mojej ciężkiej pracy i nie wiadomo jakich wyrzeczeń, a tak to najwyżej możesz być w szoku;). Ostatnio się ważyłam i stoję w miejscu. Czyli 79. Ale nawet gdyby już nic samo z siebie nie spadło to i tak będę się chwalić wśród koleżanek, że zostały mi tylko +2 kg po pierwszej ciąży:):):) Co do cyców - cholera je wie, jakie mają plany... Powiem Ci tylko, że mnie wróciły już do rozmiaru C. To znaczy lewy, bo prawy nadal nie może się zdecydować czy chce być D czy C. Żoneczko - nie ma takiego rozmiaru. Wiem, bo jestem z branży...dziecięcej;) Brzoskwinka musiała się pomylić:).
  12. Brzoskwinko - dzielna jesteś jak nie wiem:) Ja też nie cierpię dentysty, ale może dlatego, że ja to wiercę bez znieczulenia...;) Angelus - skąd te choróbska się tak imają Twoich dzieci?:( Boże... Alaa- no kup, kup. Zima się jeszcze nie zaczęła, a Ty rośniesz z dnia na dzień, więc długo tej starej kurtki już nie ponosisz...:(
  13. Dzień dobry Bobry:) Powiem tak - dziecko mi cudownie ozdrowiało! Dwie noce z rzędu zasypia sam. Po karmieniu biorę go dosłownie na minutę na ręce do odbicia i odkładam do łóżeczka.Zamykam za sobą drzwi i wychodzę. Zaznaczam, że Kacper nie protestuje! Leży i przygląda się w ciemnościach swoim rączkom. Wracam po cichu za 5-10 minut i moje dziecko śpi jak suseł... Wypluwa smoka i przytula się tylko do pieluszki:) Pieluszkę też potem zabieram, bo boję się, żeby się gdzieś nie udusił. To samo w nocy po karmieniu. No w szoku jestem...;) Obrałam też new metodę na walkę z tymi jego histerycznymi reakcjami na samotność - nie noszę go już wszędzie ze sobą w bujaczku (do kuchni, do łazienki, do pokoju, gdzie akurat coś sprzątam) i nie reaguję na każdy grymas na tej mojej ukochanej buźce. Koniec. Wkładam do łóżeczka albo kładę na macie edukacyjnej, zaopatruję w zabaweczki, w smoczek (mniejsze zło - wolę to niż to jego wpychanie sobie łapek do buzi aż po nadgarstki i strach, że się któregoś razu po prostu poważnie zachłyśnie), wychodzę do innego pomieszczenia robić co muszę i przychodzę uśmiechnięta co jakieś 5 minut. Pokazuję mu się, że jestem, czasem daję buziaka, głaszczę chwilkę po łebku i znów wychodzę. Codziennie wydłużam te sesje samotnościowe o kilka minut. Tfu tfu, ale zaczyna przynosić efekty! Wczoraj na przykład tak leżał na tej macie i leżał, patrzył się na mnie i...odpłynął! A co się na niego popatrzyłam to uśmiechał się nieprzytomnie:) No rewelka. Dziś kolejny postęp. Położyłam na macie, ale nie chciał zasnąć. Mówię ok, daję na bujak, ale zasypiasz sam, bez bujania. Ha! Śpi!!! A ja piję (ciepłą!!!) kawkę i piszę do Was na pełnym luzie:) Brzoskwinka - a może spróbuj znaleźć jakąś firmę w necie, która zajmuje się odgrzybianiem pomieszczeń? Czysto informacyjnie - niech Ci powiedzą jako fachowcy czy zawsze konieczne jest kucie tynków czy zrywanie tapet i ile kosztuje takie odgrzybianie. Przecież informacji udzielą Ci za darmo, nie? Musisz się dowiedzieć co z tym fantem zrobić jak najszybciej, bo najgorsze jest to, że pleśń wytwarza toksyny, które wdychane (a tego nie unikniesz) są rakotwórcze...:( A męża znalazłam na mocno zakrapianej imprezie;) Takiego, widzisz, typa, można upolować!;) Hm... Napisałam, że w dniu porodu miałam 122 w pasie, a miałam 142, taka mała pomyłeczka przy pisaniu;) Co do nabiału - teraz nie musisz go jeszcze specjalnie ograniczać, dopiero jak będziesz karmić. Teraz tylko nie przesadzaj i tyle i jedz jak jesz:) Izulinka, Goscdarka - powiem Wam, że jak ja pod koniec ciąży czułam się właśnie tak jak opisujecie i ryczałam, że już nie chcę, że chcę urodzić i znów poczuć się jak człowiek to potem miewałam wyrzuty sumienia, że ja tak narzekam, a inne dziewczyny marzą o zajściu w upragnioną ciążę i chętnie zniosłyby takie i jeszcze gorsze cierpienia. Nieprawda. Każda z nas marzyła lub marzy o dziecku, stara się być dzielna ile się da, ale przychodzi taki moment, że zwyczajnie brakuje sił i chęci do przeżycia jako tako kolejnego dnia. Trzymajcie się laseczki i pamiętajcie, że to już naprawdę kwestia dni, nie miesięcy:) Pita - rozumiem Twoją frustrację i to, że nie chcesz się prosić o te badania. Tylko wydaje mi się (albo odniosłam mylne wrażenie, bo tak to przedstawiłaś), że jak on Ci mówi "zrobię te badania, zrobię" to Ty pozwalasz, żeby ta rozmowa tak właśnie się skończyła. Czyli na niczym. A uważam, że wtedy właśnie powinnaś drążyć temat i - jak mówi _nessaja_ - wymusić na nim podanie konkretnego terminu, potem nie wiem, zapisać go przy mężu w kalendarzu na ścianie albo w jakimś widocznym miejscu (na lodówce, nie wiem), kazać mu znaleźć numer do laboratorium, żeby się zapytał w jakich godzinach ma się pojawić (nie chodzi o to, żebyś Ty mu to powiedziała, tylko żeby go w to wszystko aktywnie zaangażować)... Ja w swoim mężu najbardziej chyba nie cierpię jak go o coś poproszę (czy o zrzucenie zdjęć na kompa, czy o naprawienie czegoś), a on mówi "zrobię, kochanie, zrobię". Już nie raz takie gadanie ciągnęło się miesiącami aż w końcu zastosowałam powyższą metodę i nie miał wyjścia, musiał się określić kiedy coś tam zrobi. Bo tak to gadać można bez końca. Maćkowa - ale mnie nadal intryguje ów tajemniczy zakaz spożywania żółtego sera w dużych ilościach...;) Czemu to tak? Alaa - no w pewnych kwestiach mój mężulo rzeczywiście jest do pozazdroszczenia;) Ale ma też swoje wady, jak każdy zresztą. Ma swoje humory, czasem robi mi na złość jak dziecko po prostu i wtedy kompletnie wyprowadza mnie z równowagi:/ Życie:) Owszem, posprząta (tak dokładnie, że nawet ja bym tego lepiej nie zrobiła), chętnie wyręczy mnie w wielu rzeczach, ale na przykład siedzimy razem przy stole, jemy śniadanie, a on do mnie: "A posmarujesz mi chleb?" Nosz kurka, nie że nie umie, ale lubi mieć jak najmniej roboty przy jedzeniu;) Albo podaję mu obiad i słyszę: "Ale gdzie jest picie? Jak to obiad bez picia?" Ciśnie mi się wówczas na usta, że Bozia dała rączki, ale w sumie z drugiej strony - co mi szkodzi? Wykonuje kawał roboty w domu, więc mogę mu to picie przynieść:) Ze sprzątaniem to też nie jest tak, że on od początku się do tego palił. Jak mieszkał z rodzicami niby potrafił posprzątać swój pokój i od wielkiego dzwonu to robił, ale mama go wyręczała, bo nie robił jej ten jeden pokój różnicy jak już sprzątała cały dom. Jak mi zaproponował, żebyśmy wspólnie zamieszkali to od razu postawiłam sprawę jasno - w domu obowiązywać będzie podział obowiązków. Spytałam go czego najbardziej nie cierpi jeśli chodzi o prace domowe, a co jest dla niego do przyjęcia. Ja też się określiłam i (choć musieliśmy iść w pewnych kwestiach na kompromis) ustaliliśmy co do kogo należy. Potem, jak już byłam w ciąży i z początku miałam te bóle podbrzusza (gin zakazała wysiłku nawet typu odkurzanie), potem mdłości, a na koniec bóle wszystkiego to całe sprzątanie przejął M. Oprócz prasowania. Tego nie cierpi chyba bardziej niż ja i nie ma bata, żeby kiedykolwiek cokolwiek wyprasował;). Ja jeszcze tylko zmywałam. To wszystko. Nie pozwalał mi robić tych wszystkich rzeczy w domu, bo się martwił, ale gdyby się wówczas nie przejął moim samopoczuciem zbuntowałabym się. Generalnie zbuntowałabym się, gdyby facet nie chciał robić w domu niczego. Już matkowałam dwóm moim poprzednim partnerom i dziękuję bardzo. Każdy pracuje (nawet jeśli siedzi w domu i zajmuje się dziećmi), każdy jest zmęczony, każdy brudzi i każdy ma po sobie sprzątać. Te zasady będą obowiązywały również Kacpra od kiedy tylko zacznie rozumieć słowa "ułóż z powrotem zabaweczki". Nie ma wyręczania i chowania na typa, który sam potrafi się jedynie umyć i podetrzeć sobie tyłek. Nie wystarczy gadać rodzinie czy znajomym "oj, jak ja bym chciała, żeby moje dziecko...". Chcesz to to wypracuj, naucz, pokaż, wyrób potrzebę i nawyk, a zaprocentuje to kiedyś i któregoś pięknego dnia mój 16-letni syn powie do mnie przed wyjściem: "Matka, chcesz kawy? Zaraz wychodzę z kumplami, ale zdążę ci jeszcze zrobić.":):):) Kasiaa12 - to aż tak źle, że myślisz o wyprowadzeniu się?:( A jak jest teraz? Odwiedza Cię w szpitalu? Jak się czujesz?:* _nessaja_ - dokładnie tak:) Wigilia we "własnym" domu, nie na żadnych walizkach, bez stresu czy mały będzie spał itp. :) I jeszcze wszyscy zadowoleni z mojego pomysłu włącznie z teściową! No cud, miód i orzeszki:) Zdjęcia prześlę Wam niebawem:*
  14. I jeszcze dzisiejsza rozmowa (sms) z moją najlepszą kumpelą: Ja: "Przyjedziesz gnoju?" Ona: "Nie przyjadę, bo kicham i smarkam, a nie chcę małego załatwić." Ja: "Ok:(. A kochasz mnie chociaż?" Ona: "Jak żeberka usmażone na smalcu, z kapustą ze skwarkami i kaszą gryczaną z masłem, tak Cię kocham." Boże, uwiebiam ją!:)
  15. A teraz laski sms, jaki właśnie dostałam od męża (jest w pracy): "Jedziemy dziś Żabo na jakieś zakupy? Chciałbym kupić Tobie i naszemu Skrzatowi coś ładnego. Co Ty na to?:*" No to ja na to: "No a sprzątanie Kotek?" (Przypomnę tylko, że to mój mąż odkurza, myje podłogi i ściera kurze, ja robię tylko łazienkę.) Mąż: "No przecież posprzątamy. Pojedziemy zaraz jak przyjadę, wrócimy i posprzątamy. Dom będzie dziś błyszczał." Hm... Czy ja kiedykolwiek na niego narzekałam?;)
  16. No jestem i ja:) Tyranozaur ucina sobie drzemkę na bujaczku, a ja mam ambitny plan przeanalizować wszystkie Wasze posty od ostatniego mojego wpisu i odpisać cosik każdej z Was:) Agniesia - kochana, jak samopoczucie? :) Możeszspać? Możesz jeść? Odczuwasz jakieś bóle?:* Masz jakieś przeczucia co do płci?:):):) Paola - żyjesz?;) Jakie plany na weekend?:* Alaa - pisałaś jakiś czas temu o rowerku stacjonarnym. Co prawda Brzoskwinka, nasza sportsmenka, już Ci odpowiedziała w tej kwestii, ale pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka słów od siebie:) Otóż uważam, że taki rowerek jest jak najbardziej ok (oczywiście jeśli z ciążą jest wszystko w porządku). Mało tego - ja raczej obawiałabym się jeździć na normalnym: może Cię przewiać, możesz się wywalić, jak jedziesz po wybojach to serwujesz dziecku wstrząsy... A tak? Bezpiecznie i zdrowo, uważam:) No i dodatkowo wzmacniasz mięśnie, a to Ci się baaaaardzo przyda podczas porodu:) A powiedz jak relacje z Twoim? Gadacie już normalnie? Brzoskwinko - bardzo ładne imię:) Takie mam zresztą z bierzmowania:) Oznacza zwycięstwo - niech przyniesie małej w życiu szczęście:) Goscdarka - jak z pracą męża? Jeździ już? Powiem Ci, że strasznie Ci zazdroszczę wizyty u Angelusdominus - bardzo chętnie spotkałabym się z nią na kawkę. No ale nie jest źle - miałam okazję z nią porozmawiać - super fajna dziołcha:) Co do wagi Alanka to nie panikuj na razie, bo 8 lipca miałam ostatnią wizytę przed porodem i według USG Kacper ważył 3200, a 8 dni później urodziłam cielaczka 3880;) I to niemożliwe, żeby tak przytył w tydzień, po prostu USG źle obliczyło wagę;) A, zapomniałabym - gratuluję własnego mieszkania!:) Kaasik89 - :* Kasik_85 - :* Olala - a jak Ty się czujesz?:* Jak ta rana między piersiami? Smarujesz czymś? Jest poprawa? IZA - myślę, że orzechy możesz jeść bez obaw, jeśli sama nie jesteś na nie uczulona. Tak samo z cytrusami. Rzeczywiście panowało kiedyś takie przekonanie (które do dziś podziela część lekarzy), że lepiej omijać te produkty, bo powodują alergie. Tak, ale nie u dziecka w łonie matki. Nieprawdą jest też, że potem takie dziecko może być bardziej podatne na alergie. Natomiast należy absolutnie unikać jedzenia orzechów i cytrusów jak się karmi (tu już alergia niemalże murowana) i podawania ich dziecku przynajmniej do ukończenia 2 r.ż. Choć są dzieci, które to jedzą i nic im nie jest, ale gwarancji nigdy nie masz. To tak jak z dorosłymi - zjesz śledzia w oleju, popijając mlekiem i się porzygasz albo Cię przeczyści, a inny popchnie jeszcze kefirem, czekoladą i jeszcze sobie beknie z zadowoleniem.;) Mleko w ciąży nie jest wskazane bez ograniczeń, a już na pewno nie podczas karmienia. Kolejny mit. Wcale nie poprawia laktacji, a może (w dużych ilościach spożywane przez matkę) spowodować skazę białkową u malucha. Zaleca się maksymalnie 2 szklanki dziennie (2% tłuszczu, nie więcej, ani nie mniej), a jeśli jesz już na przykład biały ser na śniadanie to już masz o jedną szklankę mniej do wypicia. Maliny - tak, to ja o nich kiedyś pisałam;) Maliny możesz spożywać w każdej postaci i w każdej ilości, natomiast unikaj naparu z liści malin - to one, nie maliny, powodują skurcze macicy, które we wczesnej ciąży grożą poronieniem, ale za to w późniejszej mogą naturalnie i łagodnie przyspieszyć poród (to znaczy przyczynić się do jego rozpoczęcia). Tyle:) Co do chrzcin to tak, zostaliśmy na noc. Po kąpieli mały spał do 2 w nocy (padł już przy karmieniu po tylu wrażeniach), ale potem, jak już był mniej więcej wyspany, zjadł i za cholerę nie chciał zasnąć do 4 :/. Bujaliśmy go na przemian z M., sami ledwo żywi, pożarliśmy się przez to zmęczenie i obiecaliśmy sobie, że nie ma spania u teściów. Nawet powiedzieliśmy mamie M., że Wigilia w tym roku u nas i, co mnie pozytywnie zaskoczyło, powiedziała, ze fajnie, że ona jest za. :) Mały podczas samego chrztu był bardzo spokojny, cały czas zagadywał proboszcza (nawet on przerwał w pewnym momencie wypowiadanie jakiejś formułki i powiedział do małego "widzę, że chętnie podyskutowałbyś ze mną w tej kwestii" ;). Jedynie się rozpłakał przy laniu główki wodą, ale to na moment dosłownie. Karciaaa - lekarz na pewno przy każdym USG widzi ile waży mały, ale nie mówi po prostu. Moja lekarka nigdy nie podała mi wagi Kacperka, a lekarz, do którego chodziłam już od maja zawsze. Także na następnej wizycie musisz się zwyczajnie zapytać:) Usia - wreszcie kompetentny lekarz:) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że na takiego trafiłaś:) A powiedz mi - ile miałaś w brzusiu po pomiarach? Ja w dniu porodu już (ale i tak przerażenie) miałam...122 cm... Czujesz???;) Co do ubranek dla dziecka - wiem jakie są drogie, niestety:( Trzeba kombinować jak się da. Ale pocieszający jest fakt, że każdy, kto przyjdzie zobaczyć malucha zawsze coś ze sobą przyniesie:) Ja na przykład ostatnio liczyłam ile Kacperek dostał prezentów i wyszły mi...24:) Przy czym większość to ubranka i raczej nikt nie przyniósł jednej sztuki, także zawsze to coś:) Liczyłam również ile osób chce go jeszcze odwiedzić i naliczyłam 8:) A tak w ogóle to w wyrachowaniu swym zapraszam również koleżanki, z którymi nie widziałam się po kilka lat, a co!;) Maćkowa - tak jak Wy z kombinezonem ja miałam z butelką w Oszołomie właśnie:) Włożyliśmy do wózka taką z Lovi antykolkową za 27 zł z groszem. Idziemy do kasy, babeczka pakuje wszystko do zrywek i tyle tego naładowała do spakowania, że owa buteleczka po prostu wpadła jej do naszykowanej już zrywki:) Widziałam to, ale nic się nie odezwałam. Potem miałam trochę wyrzutów sumienia, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że milczymy.;) A jakie w końcu ubranka kupujecie? W sensie jaki rozmiar? No i jak to z tymi Twoimi wynikami po glukozie? Masz cukrzycę czy nie? Izulinka - to się wystraszyłaś ostatnią akcją...;) Motynka też miała fałszywy alarm, pamiętasz? Tylko jej trochę wód odeszło, a właściwie wyciekło. Ale nie ma tego złego, kochana - przynajmniej wiesz mniej więcej czego się możesz spodziewać na początku w szpitalu:) A antybiotykami się nie martw i nie czytaj na ten temat, bo zwariujesz. Jak ja się swego czasu naczytałam o powikłaniach po cesarce to byłam wręcz pewna, że najpóźniej dobę po porodzie umrę...;) A tu rozumisz czwarty miesiąc mija i nadal żyję:) Żoneczko - :* Kasiaa12 - :* Jak się czujesz?:* _nessaja_ - jak mdłości? Są? Nie są?;) Stymulowana - mnie lekarz nie kazał liczyć ruchów, więc nie liczyłam, ale czytałam o tym. I im więcej czytałam, tym bardziej sobie wkręcałam, że coś jest nie tak... Nam na przykład w szkole rodzenia mówili, że ruchy liczy się w systemie 12-godzinnym - od na przykład 9 rano (załóżmy, że wtedy wstajesz i czujesz, że dziecko też nie śpi) do 21 wieczorem. Nieważne, że poza tym czasem dziecko też się rusza. W ciągu tych godzin powinien się poruszyć około 10-12 razy, nieważne z jaką częstotliwościa. To znaczy może być o 9 i potem dopiero o 12. Ale jak są ruchy jeden po drugim to liczysz go jako jeden. A Tobie lekarz kazał? No i super, że z serduszkiem Olisia wszystko ok:* Wiedziałam;) PauliśC - fajnie, że do nas zaglądasz:* Poważnie pochodziłabyś sobie jeszcze z takim brzuchem???;) Harpaganie Ty! Podziwiam:) Eweelka - gratuluję dobrych wyników:* 12 listopada już tuż tuż - nie bój się, będzie dobrze:* Cały czas trzymam za Ciebie kciuki:* Eska - a czemu wróciłaś do pracy? Chciałaś czy musiałaś?:* iskierka nadziei20 - trzymam kciuki za dwie kreski:) Pita - cieszę się, że z mamą lepiej i że dobrze reaguje na leki. A czemu mówisz, że skoro Twój mąż jest starszy od Ciebie o 9 lat to czas mu się kurczy, żeby został ojcem? Przecież akurat w przypadku mężczyzn nie ma to znaczenia, bo oni są płodni całe życie...
  17. Paola - :* Alaa - jaki śliiiiicznyyyyyyyyy:) A mój M., który podejrzał zdjęcie Twojego synka: "To jest głowa! I ręka! I szyja!" :):):) Co do roweru to nie wiem - myślę, że nie ma przeciwwskazań, jeśli ciąża przebiega prawidłowo, ale zapytaj jeszcze lekarza. A co? Już się będziesz odchudzać?:P Angelusdominus - nic a nic nie śpi?:(
  18. Angelusdominus - no właśnie po to Ci dałam, żebyś pisała do mnie z każdą głupotą:) A czemu jednak nie idziesz? Ja byłam kiedyś u rodzinnego (z depresją po rozwodzie) i dostałam Asentrę. Bardzo mi pomogła. P.S. Ja sama bym do Ciebie zadzwoniła albo napisała, ale hm... wątpię, że wybierając numery na oślep trafię akurat na Twój... Mogę próbować, w końcu to zaledwie 387420489 możliwości.
  19. IZA - dobreeeeeeee:):):) Kaasik89 - no to czekamy na zdjęcie:)
  20. Wchodzę z rana, żeby poczytać, kawka zrobiona, pełen relaksik, bo małe śpi ujarzmione, a tu... szału ni ma! Co Wy jeszcze śpitaaa???;) IZA - no a jak dzisiaj samopoczucie? Jak w robocie? Dajesz radę? Jak po wizycie Kuby kolegi? Bardzo dali Ci w kość?:) :* Co do chrzcin to próbuję pertraktować, ale M. mówi, że nie wypada tak zniknąć. W sensie, że goście siedzą, a my jedziemy do domu. No nie wiem, trochę racji ma, ale jak sobie znów pomyślę o tym wszystkim... Wrrrrr! Nie ma, nie ma już ratunku dla biednej Jovanki:( Goscdarka - jak się czujesz? Jak skurcze? Mąż już w domu?:* Paola - no nie idź do niej. Pójdziesz jak Ci się polepszy, teraz nie ma co ryzykować, że zarazisz czymś maleństwo. Co do porodu to ile kobiet tyle historii. Też mam koleżanki, które po urodzeniu pierwszego dziecka zażegnywały się rękami i nogami, że nigdy więcej. Część z nich zmieniła zdanie baaaardzo szybko, a część nadal przy tym obstaje. Ty się nie sugeruj niczyimiś przeżyciami, bo ani nie będziesz miała tak samo jak ona, ani jak ja, ani jak Twoja mama - będziesz miała po prostu inaczej:) I wierzę, że stanie się to szybciej niż myślisz:) :*
  21. No przecie numer telefonu Ci wysłałam, ślepoto ruska Ty!;)
  22. Goscdarka - tylko spokojnie! Musisz się uspokoić natychmiast, bo z tych nerwów rodzić zaczniesz! Wiadomo co się stało?
  23. Kasiaa12 - no mnie też się córson marzy...:) Powiem Ci, że kiedyś myślałam, że chłopczyk nie może wyglądać tak słodko jak dziewczynka, a teraz?:) Jak ubieram Kacperka to niezmiennie zachwyca mnie jego aparycja;) Czy jest w jakichś śmiesznych śpioszkach, czy w słodkiej bluzeczce, czy w eleganckiej koszuli i dżinsach:):):) No jest po prostu przeprzystojny!;) Nieciekawą macie tę sytuację z teściami... I jak tu zaplanować jakąś imprezę - chrzciny, Komunię? Lipa straszna. :(
  24. Olala - to jak się rusza mała zależy na pewno od jej ułożenia, kochana, także luzik wrzucasz i czekasz na rozwój wydarzeń:) Zobaczysz, że jeszcze tysiąc razy jej sie zmieni:) Co do chrzcin to w końcu robimy tak: (będzie 14 osób włącznie ze mną i z M.) jedziemy na obiad do restauracji - sama zupa i drugie, wyszło po 25 zł od osoby, więc nie jest źle uważam, tym bardziej, że nie mam potem zmywania, a wcześniej jakiegoś smażenia, gotowania rosołu, makaronu, ziemniaków w milionach garów itp. Potem wszyscy jedziemy do rodziców M. na kawę, ciasto i jakaś tam wędlina, sałatka jedna i wsio. A teraz pertraktuję z mężem, zebyśmy jednak wrócili na noc do domu. Hm... Zobaczymy, musiałby nie wypić ani kropli.
×