Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. goscdarka - wiem, że jak człowiek usłyszy taką historię (i to jeszcze od bliskiej znajomej) to trudno potem nie myśleć i nie wkręcać sobie, że i nam może się takie nieszczęście przydarzyć. To normalna reakcja naszej psychiki, tak już jesteśmy durnowato skonstruowani. Ale z drugiej strony pomyśl - czemu u Ciebie też miałoby być coś nie tak? Nie przywołuj czarnych scenariuszy tylko skup się na remoncie (to wystarczająco czarny scenariusz ;) ) i tym jak go przetrwać. Swoją drogą współczuję... Ja 30 czerwca miałam przeprowadzkę, a 16 lipca urodziłam... Paola - ale jak coś to zapraszam serdecznie! I każdą z Was:)
  2. No dziewczyny, grzejnik elektryczny w nocy zdał egzamin:) Mały spał aż miło, nie wybudzał się wcale, a i nam się lepiej spało w takim ciepełku. Pokoik Kacperka, w którym i my póki co śpimy jest mały, więc nagrzał się szybciorem. Jedyne co mi przeszkadzało to dźwięk wydawany przez ten grzejnik - buczy jakoś i brzęczy tak z cicha - bo prawie nie słyszałam czy mały oddycha... A że jestem przewrażliwiona na tym punkcie to co rusz wstawałam i nasłuchiwałam nad łóżeczkiem... Eh...;) Usia - ta przemożna potrzeba przytulenia swojego nienarodzonego jeszcze dziecka bywa czasem nie do opanowania... Pamiętam jak całkiem niedawno momentami płakałam z tej tęsknoty. Ale potem będziesz miała jeszcze dosyć;) Karciaa - zdjęcia rewelejszyn! :) PauliśC - no rzeczywiście, te nasze porody to była szybka akcja:):):) Olala - :* Co do moich rzekomych umiejętności gospodarowania czasem... Hm... Żeby nim gospodarować, trzeba go najpierw mieć!;) Nazwałabym to raczej walką z czasem i wykradaniem chwil;) Nie martw się, na początku chyba każda jest zagubiona i nie wie co zrobić najpierw, co potem (bo chce się wszystko od razu, po staremu, ale tak się już nie da), co sobie odpuścić (z opanowaniem tej umiejętności mają trudności głównie pedantki, jak ja ;) )... Z czasem i dziecko, i Ty regulujecie sobie swój rytm dnia. I nie ma jednego, dobrego i niezawodnego przepisu na udany dzień z niemowlakiem w domu, bo każde dziecko jest inne - jedno po odłożeniu do łóżeczka będzie sobie spokojnie leżało i machało nóżkami (naprawdę???!!!), inne (jak mój Kacper) będzie wymagało stałej obecności (obecności to jeszcze pół biedy, bywa, że non stop chodzi o czucie dotyku) mamy. Moje dziecko niedawno skończyło 2 miesiące i dopiero od jakichś dwóch tygodni mamy naprawdę regularne pory karmienia, spania, zabawy... Nie chcę Cię straszyć, ale od wielu koleżanek słyszałam, że jestem szczęściarą, że tak mam. Bo z tą regularnością napraaaawdę różnie bywa...;) A to, z czego jestem cholernie dumna to to, że jedyną pomocą, jaką obecnie uznaję i przyjmuję są przyjazdy teściowej co drugi wtorek, środę i czwartek na 2 godziny (korepetycje). Poza tym od kiedy wróciliśmy ze szpitala z małym nikt nie pomagał wykąpać mi dziecka, nakarmić, nikt (oprócz męża) mi nie prał, nie prasował, nie sprzątał, nie gotował (no, poza kilkoma obiadami zrobionymi przez moją mamę, ale to z racji tego, że nie widziałyśmy się pół roku i jak przylecieli z moim tatą zobaczyć Kacperka to mamie włączył się instynkt macierzyński w stosunku do mnie...;) ). Słucham rad innych, potem je analizuję, ale przy swoim dziecku robię wszystko wyłącznie ja (no i M.). Bywało, że teściowie (których bardzo lubię) podczas naszej wizyty u nich stali nade mną i mówili "włóż mu czapeczkę", "pobujaj go na rękach, ale nie tak", "zrób mu butelkę, bo na pewno jest głodny" itp. Wtedy zawsze grzecznie, ale bardzo stanowczo odmawiałam wykonania "polecenia", jeśli uznawałam, że nie mają racji. Przyzwyczaili się:). Do tego stopnia wiedzą, że mnie się niczego nie narzuca, że jak usłyszeli, że u nas w mieszkaniu tak zimno to teściowa zadzwoniła do męża i mówi: "Słuchaj, a może porozmawiaj z Asią, może się zgodzi, żeby wstawić małemu do pokoju grzejnik..." ;) _nessaja_ - nie wracaj już do pracy, nie warto ryzykować:* Praca, którą wykonujesz jest zbyt obciążająca, szczególnie, że straciłaś ostatnią fasolkę:( goscdarka - aż mi ciarki przeszły... Nie wyobrażam sobie, że mogłabym być w takiej sytuacji... Maćkowa - no mama przeszczęśliwa rzecz jasna!:) I ufa temu neurochirurgowi - mam tylko nadzieję, ze gość wie co mówi... A co do pestek to też nic nie wiedziałam. A czemu nie wolno? marta86100 - witaj po długiej nieobecności!:) IZA85 - :*:*:*
  3. Paola, to świetnie się składa, bo wracacie akurat w imieniny Kacperka:) To co? Dżamprezka po powrocie? Zapraszamy:) IZA - ja bym rżnęła tego czopa na pół i zapodawała sobie seteczkę rano i wieczorkiem:) A dokonać możesz tego na jakiejś ściereczce, nic Ci się wówczas nie będzie ślizgać. Bo na desce to lipa. A co Twojego rzekomego zaśmiecania forum swoim progesteronem jak napisałaś - kochana, ja Ci oznajmiam, że to jest również nasza ciąża, więc masz nam tu zdawać relację ze wszystkiego, co jej dotyczy, również z działań czysto dowcipnych.:P Stymulowana - no to nieciekawie...:( Młodych żal, wiadomo, ale teścia jeszcze bardziej:(
  4. Wczoraj moja mama spotkała się jeszcze raz z lekarzem, tym razem z jakimś szanowanym neurochirurgiem ze Śląskiej Akademii Medycznej. I on orzekł, że operacji jednak nie będzie. Za duże ryzyko. Ma być rehabilitacja, silne leki, zobaczymy. Mama zostanie w związku z tym w Polsce jeszcze 2-3 tygodnie. A w niedzielęęęęę... jedziemy do niej!!!:):):)
  5. Kuźwa, laski, u Was też tak zimno w mieszkaniach??? Jeszcze nie zaczęli grzać, kilka dni temu tylko pojawiło się ogłoszenie, żeby wszystkie grzejniki odkręcić na 5, bo będą napuszczać wodę. A w nocy 3 stopnie!!! Ja śpię w polarowej piżamie i frotowych skarpetkach, nawet mój mąż śpi w koszulce z krótkim, a na to z długim. I wszystko wciągnięte w spodnie. A on rzadko odczuwa zimno. Najgorzej z małym - już same bawełniane śpiszki nie wystarczą. A welurowe, które mamy są jeszcze dużo za duże. Zakładam mu więc na noc śpiochy, bluzę (taką bez kaptura, żeby nic go w główkę nie gniotło) i dodatkowo skarpetki. A na prześcieradełko kładę kocyk polarowy, bo fajnie odbija ciepło, które wytwarza ciało. Powiem Wam, ze świtnie sprawdza się też pościel, którą mu kupiliśmy - jest wykonana ze specjalnych włókien, które pochłaniają wilgoć i utrzymują ciepło, w sensie, że ta pościel się nie wychładza, nawet jak w pomieszczeniu jest zimno. Kosztował nas ten cyrk 140 zł, ale teraz stwierdzam, ze warto. Ale tak czy siak mąż jedzie dzisiaj do rodziców po grzejnik, nie ma bata. IZA - ja dobrze pamiętam, że Ty masz ten progesteron w czopkach? I jak w końcu bierzesz? Dzielisz na pół i bierzesz setkę? fiona - a ja wczoraj zapomniałam wziąć tabletkę na wieczór i połknęłam ją dopiero dziś o 8... olala - jak sytuacja? kopie mała? _nessaja_ - najlepsiejszego! P.S. Jak ten koleś w tramwaju mi to powiedział to zaczęłam się histerycznie śmiać:):):) Alaa - gratuluję synka:) Imię macie? A facetem się nie przejmuj, oni ciążę przeżywają naprawdę inaczej niż my - nie czują tych kopniaczków, ciało im się nie zmienia w żaden sposób, a więź z nienarodzonym dzieckiem jest dużo słabsza niż u matki. Oni są tylko obserwatorami z boku, choćby nie wiem jak bardzo chcieli w tej ciąży uczestniczyć. Mój M. tak naprawdę uwierzył, że w brzuchu mam prawdziwe dziecko jak zaczął się z nim regularnie bawić. A to było w 8 miesiącu. Jak zauważył, że mały reaguje wierzganiem, kopniakami, wyprężaniem się i czym tylko jeszcze na M. zaczepki to wtedy do niego w pełni dotarło, że tam siedzi żywa istota. Potem bawił się z nim nawet i 20 minut, w określonych porach (!), ale do samego końca nie powiedział do niego nic osobiście, bo jak stwierdzał "to głupie, on i tak nie rozumie". A teraz? Świata poza nim nie widzi, a czasem w nocy podchodzi do zaspanego Kacperka (choć proszę, żeby go nie rozbudzał...) i mówi do mnie: "Raz. Raz w pysia. Mogę? Nie mogę się powstrzymać." agniesia - kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę:) Mówiliście już dziadkowi? Eska - czorcie Ty przebrzydły! Znikasz, my się zastanawiamy co znowu, a potem bach:) Pojawiasz się i znikasz jak Murzyn na pasach:P No ale dobrze, że wszystko w porząsiu. Zaglądaj do nas częściej!:* Maćkowa - daj znać co u Was:* Stymulowana - no to ulga! Superaśnie A jak teściowie? Brzoskwinka - ja uwielbiam takie przeglądanie, sortowanie ubranek! Też dostaliśmy troszkę używanych, ale od jednej osoby większość była poplamiona, dziurawa, spęczkowana... Masakra - z trzech wielkich reklamówek zostawiłam dosłownie kilka sztuk. Natomiast od drugiej dziewczyny otrzymaliśmy ubranka (w tym markowe) praktycznie bez śladu użytkowania, bardzo zadbane. Też się niektóre trafiły poplamione oliwką (żółte plamy, nie chciały zejść), ale raptem może 5 sztuk na 3 reklamówy. No i do tego super torba na wyjścia, bez której się nie ruszam - na pieluchy i wszystko co muszę zabrać ze sobą, wychodząc z domu. Co prawda jest w misie, ale za to stylowe;) Usia - cudne zdjęcie:) Aż się chce przytulić takie maleństwo:) Jak się dzisiaj czujesz? Karciaa - no to dajesz zdjęcie swojego rycerza:) IZA - tak, wylatuje, normalne. Don't panic!;) Angelusdominus - słuchaj co mi się dzisiaj śniło! Że mieszkałyśmy blisko siebie i w ten weekend miałam zabrać Twoje dzieci do siebie. Jak po nie przyszłam to widziałyśmy się po raz pierwszy w życiu. :):):) I leciałaś za mną po schodach, bo Zuzi zapomniałam:):):). Twój mąż wręczył mi zapas mleka dla niej i (uwaga) zapas skarpetek - każda para zapakowana osobno w przezroczyste plastikowe pudełeczko. I na koniec powiedziałaś mi, że muszę się nimi zająć, bo Ty sobie musisz wreszcie chatę ogarnąć porządnie:):):) A gdzie mamaniemama???
  6. goscdarka - ja też miałam 75, ale może być też 50 albo 100 z tego co pamiętam
  7. Eweelka - sekret tkwi w tym, żeeee... podczas odpisywania zerkam w dół i jeszcze raz z grubsza czytam co która nagryzmoliła;) Wiesz, tam, gdzie wyświetla się ten podgląd forum. No i tak:) Paola - my też pobraliśmy się 25-go:) IZA - nie chciałam Cię wystraszyć:( Ja miałam takie bóle, że nie mogłam się wyprostować, położyć, nic. Ty, z tego co czytam, masz normalne, jak najbardziej fizjologiczne boleści, więc nie panikuj.:* Progesteron, jeśli już, to bierz codziennie, ale sprawdź najpierw tę dawkę. Ja brałam rano i wieczorem po 100, a potem już tylko raz na dobę 50. Wtedy już bóli nie miałam, ale ta 50 była tak na wszelki wypadek, więc myślę, że i u Ciebie ta opcja zda egzamin. A potem to już się lekarz wypowie. Fiona - trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli. Żoneczko - u nas jest tak: mąż w niedzielę (to jego jedyny dzień wolny od pracy) odkurza mieszkanie, myje podłogi, ściera kurze, potem zajmuje się dzieckiem, a ja czyszczę łazienkę. On też robi zakupy, planuje co na obiad, który ja robię codziennie na 15 (ale tylko co drugi tydzień, jak on ma na rano, bo jak na popołudnie to nic nie gotuję, bo dla siebie samej mi się nie chce). Ale to nie są żadne skomplikowane dania - najczęściej różne mięsa raz dwa do piekarnika (niech się samo robi) i do tego albo warzywa na patelnię, albo surowe. Prasuję jak mały śpi, a takie rzeczy jak zmywanie, wieszanie prania, chowanie suchego - robię po trochu, na tyle, na ile Kacper mi pozwala. Ostatnio wymyśliłam na niego sposób - kładę go na bujaczku w pomieszczeniu, w którym akurat mam coś zrobić i opowiadam o każdej powieszonej skarpetce, umytej szklance. Opowiadam mu o wszystkim, co robię. On zazwyczaj siedzi grzecznie i słucha, czasem się śmieje, ale te "sesje" trwają każda po około 10 min, bo potem zaczyna się nudzić, marudzić, popłakiwać. No więc zabawiam go następne 20 min i znów w bujaczek:). Ale daję radę. Z tym że jak M. nie ma to nie ma mowy, żebym np. umyła włosy albo zrobiła coś koło siebie - to zawsze wieczorem jak mały już zaśnie. Nie pytaj o stan moich zapuszczonych, nieogolonych nożysk albo o moje brwi...;) Takie luksusy póki co nie dla mnie:P Ja z glukozą miałam tak, że kupiłam w aptece, w przychodni panie mi ją rozrobiły z wodą (ale pytały czy przyniosłam wodę), wypiłam no i tyle.
  8. Stymulowana - a czy Ty się nie obrazisz jak troszkę poprawię Twoją listę i uzupełnię ją o komentarze? Bo według mnie pewne rzeczy to strata kasy (no a to ważne, nie oszukujmy się...), w pewnych pozmieniałabym ilości (kierując się po prostu swoim małym, ale jednak doświadczeniem), pewne dopisała... No i jeszcze rzeczy do pielęgnacji oraz dla mamy - do porodu i po. Nie pogniewasz się?:*
  9. Goscdarka - dziękuję:* A Ty się nie wymiguj od listy! Obiecałaś!;)
  10. Kasik_85 - no tak to już w życiu jest, że nierzadko jego scenariusz odbiega od tego, który my sobie wymarzyliśmy... U mnie też po narodzinach dziecka miało być tak fantastycznie, a było...beznadziejnie. Tak, beznadziejnie. No ale rozmowy, rozmowy, rozmowy - do zerzygania. I nie interesowała mnie M. reakcja na moje wywody (które już dla mnie stawały się powoli nudne...): "Powtarzasz się."/ "Nie chce mi się z tobą na ten temat dyskutować."/"Biadolisz jak moja matka."/"Jak się za chwilę nie zamkniesz to przysięgam, że wyjdę." W d***e miałam. Gadałam, aż mi się ulewało, no i wreszcie się dogadaliśmy! Już przestałam w to wierzyć, mówię Ci. No ale w końcu dotarło i jest dużo lepiej. Nie poddawaj sie Kasik, tylko z pełną odpowiedzialnością walcz o Wasz związek i o Was, bo nie jesteście ze sobą bez przyczyny. Trzymam kciuki:*
  11. Eweelka - zdrówka dla córci:* Agniesia - dziękuję:* A powiedz - kiedy powiecie dziadkowi? Bo może jak usłyszy o prawnuku w drodze to nagle wszystko się odmieni i zmobilizuje się do walki? No i nawet nie chcę sobie wyobrażać co musieliście przejść. I co on, biedny, przechodzi:(. Może ta wiadomość będzie dla niego promykiem nadziei? :) :*
  12. Ok, sytuacja opanowana. To znaczy wiecie - jedną ręką bujam, drugą piszę, nie?...;) Stymulowana - przepiękny kolor kreacji! Uwielbiam! I powiem Ci, że buźkę masz taką dziewczęcą, dałabym Ci nie więcej niż 19 lat...:) P.S. Opalona jesteś! (?) Maćkowa - bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję! I jak tylko dane mi będzie usiąść spokojnie wieczorem to napiszę Ci listę rzeczy absolutnie niezbędnych - dla Ciebie do szpitala i na czas zaraz po wypisie oraz dla maluszka. Muszę mieć na to z godzinkę w ciszy i skupieniu, w ciągu dnia to niemożliwe... Najprawdopodobniej zrobię to w przyszłym tygodniu, bo wtedy mój mąż pracuje na popołudnie, wraca do domu koło 23, no a ja do tego czasu czekam i nie mam co robić. A jak ma na rano, tak jak w tym tygodniu, to po uśpieniu chrabąszcza praktycznie od razu kładziemy się spać. Albo oglądamy coś razem. Więc rozumiesz;) Alaa - no już coś tam powoli się wyłania, eeeej...:) Angelusdominus - tu się nie ma co wstydzić! To ja się powinnam wstydzić, że czasem narzekam, psioczę, złoszczę się (również na niewinnego Kacperka)... A ja mam tylko jedno dziecko, nie zostaję sama w domu na całe dnie, bo mąż jest albo do 13, albo od 15 i zajmuje się małym tyle ile trzeba. Wstyd mi, po prostu mi wstyd. Dziewczynki, pewnie Wam jakiś czas temu wspominałam, że rozpoczęłam korepetycje. W zeszłym tygodniu do Kacpra przyjechała teściowa, w tym tygodniu zostaje z nim M., bo popołudniami jest już po pracy. I tak się wymieniają co 2 tygodnie. Korki mam tak: wtorki 16-18, środy 16-18 i czwartki 15-18. Jeszcze dojdzie mi jedna dziewczyna, ale tylko na godzinkę tygodniowo, więc jakoś ją upchnę. Więcej osób nie brałam, bo z tego mam 1000 zł i to wystarczy. Musi. Resztę czasu muszę i chcę poświęcić synkowi i domowi, żeby nic nie ucierpiało. No ale do brzegu, do brzegu -Ustalone mamy z M., że jak mam korki to on jest absolutnie samodzielny i radzi sobie na wszelkie sposoby, żeby tylko mały był spokojny i żebym ja mogła tym uczniom zapewnić komfort nauki. Nie ma wołania mnie do czegokolwiek. Od razu powiem, że nie jest to łatwe, bo mniej więcej od 17 Kacper robi się marudny, nic mu nie pasuje itd. I tak jest od początku - po prostu zbliża się godzine kąpieli no i taki nasz los przetrwać jakoś do 19:30. Wczoraj M. został z nim po raz pierwszy. Słyszę wołanie. Idę wściekła do pokoju, patrzę, a tam moje dziecko uchachane leży w pieluszce, amój biedny, zestresowany mąż pyta: "Kochanie, ja cię przepraszam, ale czy ja dobrze założyłem tę pieluszkę? Próbowałem sam ocenić, ale nie wiem..." Rozbroił mnie. Jak go nie kochać?;)
  13. Stymulowana - dziękuję:* Zaraz obejrzę zdjęcia tylko nakarmię głodomora...
  14. Angelusdominus - ja Cię po prostu podziwiam, stawiam na piedestale, całuję Ci stopy i kłaniam się w pas! Jak Ty dajesz radę z trojgiem małych dzieci to przysięgam, że nie wiem!!! Jesteś naszą Królową-Matką:) Eska - właśnie, gdzie Ty się podziewasz??? A Motynka? Jak Miłoszek?:) Majowa, Fiona i Takaotoja też by się mogły pochwalić zdjęciami swoich Dziubdziusiów! PauliśC - cudny maluch:) A na tym zdjęciu co leży na boczku to jakbym mojego Kacperka widziała:) Olala - nie wiem, może ja mam inny charakter, ale czemu Ty się nie odezwiesz do tej teściowej? Ja nie mówię, żeby krzyknąć, zwyzywać czy obrazić. Tylko grzecznie acz stanowczo powiedzieć:"Mamo, przykro mi, ale ja nie jestem w stanie co chwilę sprawdzać tych listów. Musiałabym nic nie robić tylko latać non stop na dół, nie jestem w stanie po prostu." Powiedz jej cokolwiek, tylko nie milcz! Dobrze Ci radzę - ćwicz już teraz, bo uwierz mi, że skoro teraz nie potrafisz jej nic odpowiedzieć (nieważne, ze ona sobie z tego i tak nic nie robi) to jak się będzie wtrącać do dziecka (A BĘDZIE!), to tak samo się nie odezwiesz, co pogłębi tylko Twoją frustrację, poczucie bezsilności, osamotnienia (jeśli P. się za Tobą nie wstawi) i ogólnej beznadziei. Pamiętaj, że na początku będziesz zagubiona, zmęczona, rozbita - z jednej strony będziesz chciała być samodzielna przy małej, nie będziesz sobie życzyć wtrącania się osób trzecich, a z drugiej nie zawsze będziesz wiedziała co robić, bo dopiero będziesz szukać swoich rozwiązań i wypracowywać własne strategie. Jak do tego niełatwego czasu dodasz jeszcze wścibską teściową to... Porządkuj te sprawy już teraz!:*
  15. Matko kochana! Znów jedną ręką bujam, a drugą piszę, no ale jak tu się nie odezwać, kiedy IZA w ciąży!!!:) Kochana - gratuluję Ci! A wiesz, że ja tak coś czułam, że uda Wam się teraz? Wasz Okruszek chyba czekał aż rodzice uświęcą swój związek - no czy to nie dziwny zbieg okoliczności?;) A co do _nessaji_ - moim zdaniem to ona nie ma żadnego półpaśca, tylko ciążawca! Już dwie dziołchy zaraziła, strach pomyśleć co będzie dalej:P Maćkowa - co do mojej mamy to od tygodnia jest w Polsce. Ja w Częstochowie, ona w Katowicach. Niby blisko, ale przez dziecko spotkanie wcale nie jest sprawą prostą... Teraz mama robi różne badania, tomografy, srafy, ma spotkania z neurochirurgami... Niebawem ma zapaść decyzja o operacji. Mama, jak się okazało, urodziła się z poprzeczną kością krzyżową. Przez lata dźwigała pacjentów (jest pielęgniarką, długo pracowała na izbie przyjęć), przez lata również walczyła z nadwagą (teraz waży 65 kg). To wszystko złożyło się na jej obecne bóle kręgosłupa, które nie pozwalają jej funkcjonować do tego stopnia, że już pół roku jest na zwolnieniu lekarskim. w UK leczyła się prywatnie 2 lata, przez ostatnie kilka miesięcy wydała na masaże, zabiegi itp. ponad 6 000 funtów. Jak się okazało tylko pogorszyli jej sytuację. Teraz zapadają jej się dyski, w przestrzeni międzydyskowej są chroniczne zapalenia, a jeden dysk wysunął się dość znacznie i uciska na nerw. Jeśli w tej chwili nic z tym nie zrobi to najdalej za 2 lata nie będzie chodzić. Operacja, która jest jedynym ratunkiem jest bardzo niebezpieczna, bo też istnieje ryzyko, że nie będzie chodzić. No ale mniejsze niż przy nicnierobieniu. Szczegółów nawet ona jeszcze nie zna, ale z tego co wiemy ma mieć wwiercone śruby w kręgosłup i wstawioną płytkę. Lekarz ją uprzedzał, że ból będzie taki, że przez pierwsze 3 dni będzie dostawała morfinę. Potem wychodzi z kliniki i zamieszka w hotelu obok. Przyjedzie do niej mój tata, żeby się nią opiekować i dopiero po jakichś dwóch-trzech tygodniach wrócą razem do Anglii. Do mnie po operacji przyjechać nie może, bo nie wolno jej podróżować, będzie w specjalnym stelażu, nie będzie jej wolno usiąść, zgiąć się, nic. Nie ma mowy, żeby w aucie czy pociągu pokonała trasę z Katowic do Częstochowy. No i musi opłacać hotel:(. Poza tym on jest 5 minut od kliniki i w razie czego mama ma rzut beretem, żeby tam pojechać szybko taksówką. Albo oni przyjadą do niej. W klinice dłużej nie zostanie, bo każdy dzień pobytu dodatkowo to kilkaset złotych. Więc taniej wyniesie ją hotel. A teraz siądźcie - koszt tego całego cyrku wraz z pobytem w Polsce to 25 000 zł...
  16. Agniesia - ależ będzie ok! Tak masz myśleć, innej opcji niet!:)
  17. Maćkowa - masz jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie widziałam w życiu:). Izulinka - pytaj, postaram się na wszystko odpowiedzieć:*
  18. Agniesia, matko, prawie się zachłysnęłam kawą! Moja kochana! Mówiłam, że się doczekasz:). Jezu, ja też nie wiem tak się prejęłam, beta teraz, a potem lekarz chyba, Matko Boska!:):):) Stymulowana - muszę troszkę odczekać:)
  19. Ja też uważam, że niebieski dla dziewczynki jak najbardziej:). U nas w razie córki kiedyś taki właśnie będzie musiał być:). I przewijak błękitny, i część ubranek, i pościel, i prześcieradełko (bo drugie na szczęście żółte:) )... Nawet jednego z okryć kąpielowych nie ominął błękit:):):). Dziewczyny, myślę nad założeniem bloga...:)
  20. Ja tylko na chwilkę - musiałam napisać, bo biedna Stymulowana się zamartwia. Kochana moja, rzeczywiście dzieci na tym etapie ciąży mają już ustalone godziny snu i czuwania, a także zabawy, ale ponieważ śpią już coraz krócej, a czuwają coraz dłużej (również w bezruchu - po prostu leżą i kontemplują ;) ) to ustalone wcześniej godziny mogą ulec zmianie i to jest normalne:). Niczym się nie martw, bo Oliś jest już samodzielnie organizującym sobie czas człowieczkiem i za nic ma zdanie matki na ten temat. I tak będzie przez najbliższe kilkanaśnie lat:):):) :*
×