Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Eska - no to jutro za Ciebie trzymamy kciuki:) Maćkowa - no zapewne w karcie ciąży masz wpisaną datę porodu wg OM, prawda? Tak standartowo się robi. Nawet jak Cię przyjmują do szpitala to piszą w karcie pacjenta PTP (przewidywany termin porodu) i data z karty ciąży. Ale tylko 5% kobiet rodzi w tym właśnie dniu - jest to metoda obciążona największym błędem, ale jakąś trzeba przyjąć na początku ciąży. Datę porodu z największym prawdopodobieństwem można określić z USG właśnie w 13. tc, więc - teraz:). To też oczywiście nie daje żadnej pewności co do dnia, ale zawsze większą niż z OM. Jeśli chodzi o prenatalne to ja nie miałam robionych. Ale koło 12-13. tc miałam sprawdzaną tę przezierność - nie wiem gdzie to jest zapisane, nie mogę znaleźć. Nabazgrane jest w tej karcie jak nie wiem. Goscdarka - tak, wniosek o urlop musisz złożyć bodajże najpóźniej 2 tygodnie przed zakończeniem macierzyńskiego, ale jak złożysz miesiąc przed to przecież nic się nie stanie. No bo i tak będziesz z tego korzystała, prawda? Zresztą, ja się będę dowiadywać kiedy dokładnie mam złożyć swój wniosek, więc dam Ci znać. Kaasik89 - super, nie?:) Dopiero jak poczułam wyraźne ruchy poczułam się mamą:) Wcześniej nie mogłam uwierzyć, że we mnie jest maleńki człowiek:) Agniesia88 - wariacie Ty:):):) A mnie już serducho zaczęło mocniej bić!
  2. Maćkowa:* Toś się nawzruszała, kochana!:) I mówisz, że szala przechyla się bardziej w kierunku płci męskiej?:) Ja tak od początku u Ciebie obstawiałam, no ale zobaczymy dalej;). Gratuluję wyników badań i cieszę się, że teraz już będziesz spokojniejsza:). A który masz teraz tydzień?
  3. Heloł:) _nessaja_ - kochana, bardzo, ale to bardzo trzymam za Ciebie kciuki, ale nie nakręcaj się tak, bo w razie jak się nie uda w tym cyklu to będzie Ci tylko niepotrzebnie przykro:(. A te gargamele nasze forumowe też Cię nakręcają! Tyłki przetrzepać!!! Każdej z osobna i wszystkim razem! Paola - to ile masz urlopu?:) Goscdarka - hm..., czyli wiem tylko tyle, że zostało Ci 15 dni, za które pracodawca musi Ci zapłacić w pełnym wymiarze. Czyli po macierzyńskim idziesz na 15 dni wypoczynkowego. (Pamiętaj, że musisz to w pracy złożyć na piśmie, bo inaczej nici. I nie dawaj tego tej swojej o dupę rozbić szefowej, bo ona powie jak ostatnio - że nic nie dostała. A powie tak na bank, bo już za wypoczynkowy po macierzyńskim płaci w całości pracodawca, nie ZUS.) No i teraz nie wiem co z tymi 2 dniami na dziecko (że niby to są te dwa dni dodatkowego urlopu okolicznościowego z tytułu urodzenia dziecka?) no i, niestety, nie mam pojęcia czy jak będziesz miała przedłużoną umowę do dnia porodu (od momentu jej wygaśnięcia teraz) to czy w tym czasie (tym przedłużonym) naliczają Ci się kolejne dni urlopu... Powinny, bo w świetle prawa nadal będziesz pracownikiem, ale nie mam pewności. I tu znów odsyłam do PIP-u, bo więcej nie pomogę.:* P.S. Aleś mnie zaciekawiła tymi dwoma dniami na dziecko... Do tej pory wiedziałam, że dostaje je ojciec dziecka, a nawet przez myśl mi nie przeszło, że i matka może z tego skorzystać! A chyba może, no bo to ona przecież rodzi, nie?:) Tak jak okolicznościówkę na ślub też dostaje oboje ludzi. Logiczne. Aż zaraz napiszę do mojego księgowego.:) Żoneczka - masz bardzo podobny charakter do mojego:). Jak pisałaś o tym słodkim, że nie będziesz chciała dawać tego przez jakiś czas dziecku, a boisz się, że teściowa tego nie uszanuje to aż się we mnie zagotowało, bo mam te same obawy. Niby ona jest naprawdę spoko i szanuje moje decyzje bez żadnej krytyki czy pytań, ale wiadomo czy jej się coś nie zmieni jak pojawi się mały? Już widzę oczyma wyobraźni taką scenę: nas z M. nie ma, Kacperek u teściów, przyjeżdża do nich jeszcze ktoś z rodziny, każdy tiutu - tiutu do dziecka, wiadomo no i na przykład dają mu odrobinkę ciasta. Na paluszku, żeby spróbowało. Bo "dziecko musi wszystkiego spróbować". Chyba bym zabiła, przysięgam. Jeśliby mi się ktoś oczywiście przyznał!. Wychodzę z założenia, że to ja (my) będę decydować kiedy wprowadzać dziecku cukier - nawet w minimalnej ilości. Bo panuje takie idiotyczne przekonanie, że jak dziecku nie dasz tego cukiereczka czy ciasteczka to je krzywdzisz, jest mu przykro i wogóle ma zniszczone dzieciństwo. Nieprawda. Dopóki nie pozna tego smaku to nie jest mu przykro, że nie dostało słodkiego tylko ewentualnie że nie dostało tego co tam szamią inni. Mógłby być to równie dobrze styropian i też by darło ryjek. Podobnie z piciem - nie będę uczyła małego picia słodzonych herbatek (zauważcie, że dziecko, które po raz pierwszy dostaje herbatkę nie wie, że jak by ją jeszcze dosłodzić to będzie lepsza w smaku - matki same dosładzają, chyba nie wiem, dla siebie bardziej, a w większości przypadków wystarczyłoby dać bez cukru i małe, które nie zna tego smaku na bank nie pomyśli "co mi takie nieposłodzone dajesz"?). Dziecku wystarczy woda (nie smakowa), rumianek, dopiero potem soczki, ale najlepiej naturalne i początkowo rozcieńczane wodą. A na samiuśkim początku wystarczy tylko pierś, nawet wody podawać nie trzeba, bo pokarm ma takie cudowne właściwości, że najpierw służy zaspokojeniu pragnienia (pierwsze minuty ssania) - ma inny skład i konsystencję, a dopiero potem jest treściwym "jedzonkiem". I dlatego też nie zaleca się zmieniać piersi na drugą po 2-3 minutach, bo znów z tej drugiej będzie najpierw piło, a na jedzonko już mu możenie nie starczyć w brzuszku miejsca no i potem jest wielkie zdziwienie, że po 15 minutach znów woła jeść i w efekcie cały dzień wisi na cycku. No. To się wyżaliłam teraz. A co! Objawów porodowych niet. Co 2-3 dni znajduję na majtach przezroczystą, mleczno-przezroczystą lub żółtawo-przezroczystą galaretowatą substancję, która po dotknięciu papierem się nie rozmazuje tylko nadal zachowuje swój kształt. I niestety - to nie jest czop śluzowy, choć za każdym razem mam nadzieję. Poza tym skurcze w normie, może trochę cześciej i bardziej boleśnie twardnieje mi brzuch. No i prawie codziennie odczuwam mdłości, które też mogą oznaczać zbliżający się poród, ale u mnie oznaczają jedynie...mdłości.;) Czekam, dziewczynki. Cóż mi pozostało? Jak nic się nie wydarzy to dokładnie za dwa tygodnie będę już leżała pod kropłówką:). A Żoneczka właśnie wejdzie na prenatalne.:) Motynka - no właśnie, jak u Ciebie? Jest jakiś postęp czy lipa jak u mnie?:P
  4. Witajcie:) Angelusdominus - rozumiem Cię z tymi wyrzutami sumienia, IZA85 - Ciebie też. Ja też na stres i bezradność w pewnych sytuacjach reaguję właśnie krzykiem. Jeszcze nie krzyczałam na swoje dziecko, ale już wiem, że kiedyś tak się stanie - bo będę miała gorszy dzień, bo coś mi się nie uda, bo ktoś inny mnie zdenerwuje... Jesteśmy tylko ludźmi i też mamy prawo być czasem słabsi jako rodzice. Moi rodzice też na mnie dużo krzyczeli - kiedyś miałam do nich o to ogromny żal (jako dziecko), potem zdałam sobie sprawę, że to wynika z ich słabości i bezradności, a nie z tego, że są złymi rodzicami. Nieraz widziałam jak mama potem płacze. Zresztą sama mi o tym opowiadała - że czuła się wtedy jak najgorsza matka świata. Powiedziałam jej, że dziś to rozumiem i nie mam do niej absolutnie żadnego żalu. Jamiałam 6 lat, Natka 3, moja mama "tylko" 28. Tylko, bo mówiła mi, że bywało, że sama jeszcze potrzebowała matki. Rozumiem to. Do tego kłócili się z tatą, mieli duże kłopoty finansowe, dużo by pisać. I nic dziwnego, że czasem nie podołała (bo tata jakoś lepiej sobie radził). Kocham ją za to, że robiła co mogła i że po latach zdała sobie sprawę z tego wszystkiego. Myślę, że i nasze dzieci raczej docenią nasze wysiłki aniżeli będą miały do nas żal za krzyki;). _nessaja_ - trzymam kciuki:* A jeśli się nie uda to pamiętaj - jutro też jest dzień Goscdarka - a normalnie łapiesz się już na urlop w wymiarze 26 dni czy może 20? i ile dni wybrałaś od września do sierpnia? tylko te 2? Karciaa - ja bym wysłała męża do lekarza na oględziny. Są schorzenia, które z widocznymi objawami przechodzi tylko jedno z partnerów, a drugie też choruje, ale bezobjawowo (i to jest niebezpieczne, bo później się stawia diagnozę, wdraża leczenie itp.). Albo jedno jest jedynie nosicielem (czyli właściwie nie ma dla niego większego zagrożenia), ale z kolei wciąż zaraża to drugie... Możliwości naprawdę jest wiele. Poza tym nie wolno lekceważyć żadnych schorzeń miejsc intymnych (w tym tak popularnej grzybicy), bo nie leczone albo leczone niewłaściwie lub niewystarczająco długo powodują bardzo poważne konsekwencje. Na przykład częste, nawracające grzybice mogą być jedną z przyczyn, dla których trudno jest zajść w ciążę. Żoneczko - bo napisałaś, że Clotrimazol stosujesz regularnie. W sensie, że jak Cię coś dopadnie czy tak prewencyjnie? Pytam, bo ja się nabawiłam swędzenia itp. w 28. tc i dzwoniłam do mojego lekarza, żeby spytać czy mogę to zastosować. Wtedy spytał jaka wysoka ciąża i jak usłyszał, że 28 tydzień to powiedział: "A to jak tak to spokojnie, możesz smarować." Bo wiem, że we wczesnej ciąży trzeba uważać, jak z każdym lekiem zresztą. To znaczy no jak trzeba to trzeba, ale wtedy dobro matki musi być uznane za ważniejsze od dobra płodu - taka mniej więcej formułka widnieje na każdej ulotce leku. Alaa - nie przejmuj się, to normalne.
  5. Kasik_85 - mogę tylko powtórzyć słowa Maćkowej oraz innych dziewczyn, które przez te 482 strony starały się pocieszać inne, które miały załamki:(. Na to "chcenie" nie ma niestety żadnej rady, żadnego lekarstwa. Można wypełniać sobie dni różnymi sprawami, nadrabiać zaległości towarzyskie, sprzątaniowe, sprawowe, różniaste, zacząć uprawiać sport, znaleźć sobie jakieś hobby, zainwestować w swoje zdrowie... Ale i tak do końca człowiek nie odgoni od siebie tych myśli, bo albo wrócą w ciągu dnia, albo w nocy. Trzeba się nauczyć z tym żyć i ujarzmiać, jeśli zauważamy, że w pewnym momencie całe życie i każdą czynność podporządkowujemy właśnie temu jednemu celowi. Większości z nas udało się zajść w ciąży właśnie wtedy, gdy odpuściły (spinkę psychiczną, nie starania), machnęły ręką na to całe męczące nastawianie się, wyluzowały i doszły do wniosku, że życie nie polega przecież na codziennym robieniu dziecka (no bo w pewnym momencie pięknie nazwane starania o dzidziusia stały się zwyczajnym robieniem dziecka), ale na dostrzeganiu czegokolwiek poza tym. I wtedy ciach!:) Tak to jest, że zbyt naciskana psychika, pod ogromną presją działa jak najlepszy środek antykoncepcyjny, najlepsza blokada. I robi się błędne koło, pojawiają się złe emocje, poczucie winy, spięcia w związku, idiotyczne pretensje... Nie chcę przez to wcale powiedzieć, że zmiana nastawienia to takie pyk i już, nie. Ale musisz nad tym pracować, bo życie jest zbyt krótkie, by przeżyć je na codziennym skupianiu się na jednym problemie, który tym problemem może za chwilę nie być:). Tak na to patrz - z nadzieją, że jak nie dziś to jutro:). A my będziemy Ci w tym kibicowały:*
  6. Goscdarka - bardzo żałuję, ale nie znam się na wszystkim:(. Mogę spróbować określić Twoją sytuację, ale nie wiem czy uda mi się to zrobić poprawnie. No ale spróbować nie zaszkodzi:).
  7. Dzień dobry:) Mąż właśnie wyjechał do pracy, a przede mną prawie 8 godzin oczekiwania:(. Aż wróci rzecz jasna. Postanowiliśmy jednak wczoraj wieczorem wrócić do naszego nowego mieszkanka od jego rodziców, u których początkowo planowaliśmy zostać do dnia porodu (bo od nich szybciej dostać się do wybranego przeze mnie szpitala no i tam zawsze jest ktoś w domu). Postanowiliśmy tak, bo w obliczu oczekiwania nawet do 28-go lipca nie było sensu aż tyle u nich kisnąć. Poza tym ja już nie umiem spać nigdzie indziej poza tym łóżkiem w sypialni, które ma jakiś fantastyczny materac - fantastyczny, bo jedynie tam nie bolą i nie drętwieją mi biodra przy leżeniu na boku, a i pod brzuch o dziwo nie potrzebuję żadnej poduszki czy podkładki. No rewelacja. Czyli są jeszcze rzeczy, które cieszą mnie pod koniec ciąży;). I właśnie - jutro zaczynam 40. tydzień:). Już i dopiero...;) Dziewczynki - dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa:* IZA85 - moi rodzice są w UK. Siostra zresztą też. Wiem, że to nie koniec świata, ale trzeba się nieźle natrudzić, żeby zobaczyć się 2 razy w roku (i nie zawsze się to udaje:( ). Nie chodzi jedynie o pieniądze - czasem nie da się zgrać urlopów i to też jest nie do przeskoczenia. A już żebyśmy zobaczyli się w gronie mama, tata, ja i sister to naprawdę od wielkiego święta:(. Coraz częściej myślę o przeprowadzce do nich. M. jest otwarty na zmiany w życiu, nie boi się ich, więc ten kłopot nam odpada. Tam jest dużo szkół polskich, więc może znalazłabym zatrudnienie jako nauczyciel - jak nie j. polskiego, to rosyjskiego (do angielskiego nie mam uprawnień). Na pewno jakoś byśmy sobie poradzili. Ale temat podejmiemy dopiero przed tym jak będzie mi się kończył macierzyński wraz z zaległym wypoczynkowym (tak w ogóle pamiętajcie, że pracodawca ma obowiązek udzielić Wam ZALEGŁEGO urlopu wypoczynkowego zaraz po macierzyńskim na Waszą prośbę!; jest to jedyna sytuacja, gdy taki urlop nie przepada kobiecie, a i pracodawca nie musi za niego wypłacać ekwiwalentu - musi za to go udzielić w formie dni wolnych od pracy). U mnie to się kształtuje następująco: Z poprzedniego roku pozostało mi 7 dni urlopu + z tego całego roku mam 26 dni, co daje razem 33 dni robocze, a więc ponad 1,5 m-ca ciągiem dodatkowego wolnego po zakończonym macierzyńskim. Macierzński zakończę w lipcu 2015, co oznacza, że przysługuje mi jeszcze 13 dni urlopu za pierwszą połowę roku 2015, ale tych dni już pracodawca nie musi mi udzielić, ponieważ nie będzie to jeszcze urlop zaległy - zaległy stanie się dopiero we wrześniu 2016 (wg starych, do niedawna obowiązujących przepisów zaległym stałby się już w marcu 2016, ale zmieniono marzec na wrzesień). Tak czy siak pamiętajcie o swoich prawach!:) Goscdarka - naprawdę, nie taki diabeł straszny:). Czas oczekiwania na te dokumenty właściwie nie jest bardzo długi - wszystko dostajesz od ręki (w niektórych urzędach skarbowych na zaświadczenie o zarobkach trzeba czekać tydzień - ja czekałam, M. u siebie nie) no i tylko PESEL to 2-4 tygodnie. Ale większość papierów można sobie załatwić i wypełnić przed porodem (choć jak pisałam - nie za wcześnie), włożyć do koszulki, schować w jedno miejsce i mieć już święty spokój przynajmniej z tym. Zawsze to potem mniej latania i stania w kolejkach, a więcej czasu dla maluszka i męża;).Jest to też niezły sposób na zabicie nudy pod koniec ciąży i skuteczne wmówienie sobie, że jednak nie jest się jeszcze tak kompletnie do dupy w tych ostatnich dniach - bo jak już nawet nie ustoisz przy desce do prasowania, a zmywanie wyciska z Ciebie siódme poty to jednak usiąść przy stole do wypełniania papierków siłę się znajdzie;) Olala - trzymam kciuki za owocne rozmowy. Ja zawsze stawiam na rozmowę, uważam, że nie ma lepszej drogi do dotarcia i zrozumienia drugiego człowieka. Cierpliwości więc, wytrwałości w pielęgnowaniu tego, co Was łączy, empatii i siły. Macie dla kogo!:*
  8. Alaa - no i supcio:) Goscdarka - oto obiecana lista: 1. wniosek o przyznanie becikowego (do pobrania w GOPS/MOPS) 2. ksero dokumentu stwierdzającego tożsamość osoby ubiegającej się o becikowe (robione na miejscu w GOPS/MOPS; tylko jeden z rodziców składa te wszystkie dokumenty, bo tylko jednemu przelewana jest potem kasa) 3. skrócony odpis aktu urodzenia dziecka (załatwia się to w Urzędzie Miasta/Gminy w miejscowości, w której dziecko przyszło na świat w wydziale Stanu Cywilnego - można to załatwić przy okazji zgłaszania dziecka jako nowego obywatela, bo to się robi w tym samym miejscu) + PESEL (czeka się na niego od 2 do 4 tygodni i otrzymuje z Urzędu Miasta/Gminy w miejscowości, w której zameldowany jest wnioskujący rodzic) 4. pisemne oświadczenie, że na dziecko nie zostało wcześniej pobrane becikowe przez drugiego rodzica (składane na miejscu w GOPS/MOPS; niepotrzebne, jeśli oboje rodzice mają ten sam adres zameldowania) 5. zaświadczenie lekarskie, że przebywało się pod opieką lekarza w ciąży przynajmniej od 10-go tygodnia (do pobrania w GOPS/MOPS) 6. zaświadczenia z Urzędu Skarbowego (dla każdego z rodziców osobne, nawet jeśli rozliczali się za dany rok wspólnie) o dochodach uzyskanych w roku 2012 (jeśli dziecko urodzi się do 1.10.2014) lub w roku 2013 (jeśli dziecko urodzi się po 1.10.2014); mimo tych podziałów (do 1-go i po 1-szym października 2014 czasem są niejasności w przypadku dzieci urodzonych we wrześniu, wtedy podobno dużo osób składa takie wnioski i - czego już kompletnie nie kapuję - w jednym przypadku każą podawać te dochody za 2012, a w drugim za 2013, dlatego jak któraś urodzi we wrześniu to niech dopyta co ma przynieść, żeby potem nie latać dwa razy 7. zaświadczenie o wysokości wnoszonych składek zdrowotnych (obliczane na 9%!!! - nie wiem co to znaczy, ale chodzi o to, żeby nie było jakichś 11%, przestrzegali mnie przed tym, widocznie dużo osób się myli) - dokument ten przygotowuje albo pracodawca (księgowość), albo ZUS (ale w tym wypadku podane przez niego kwoty należy sobie samemu zsumować) 8. nr konta bankowego wnioskującego rodzica Dziewczynki, to się tylko wydaje, że tego jest dużo - tak naprawdę to parę świstków. Jak coś to pytajcie, bo teraz jestem z tym na bieżąco:).
  9. Pewnie, że mogę:). No chyba, że w międzyczasieeeeeee..zacznę rodzić;). Kimnę się tylko troszeczkę i potem wyślę tę listę, ok? Bo coś mnie zgina...
  10. Ja też Cię lofciam IZA:) Wszystkie Was moje kochane babeczki:* Alaa - będą boleć, rwać, ciągnąć, szczypać, pulsować, swędzieć, mrowieć, kłuć, będą gorące. Takie uroki ciąży - witaj kochana na dobre w naszym gronie:) I pociesz się faktem, że to W KOŃCU przechodzi. Moja rada - nie wciskaj się na siłę w stary stanik, jeśli zauważysz, że rosną albo są po prostu obrzmiałe. Jak mają luz to potrafią się odwdzięczyć;). Przynajmniej u mnie tak było.
  11. Wpis Giubelli pobudził moją wyobraźnię i boleśnie nadgryzł mój jak dotąd niezaspokojony instynkt macierzyński. Ależ to musi być kosmos tak po prostu podejść do łóżeczka WŁASNEGO dziecka, pogłaskać je po rączce, po łepeczku z włoskami delikatnymi jak piórka kurczaczka, pocałować wydęty poliś, dotknąć fałdki w zagięciu nóżki...:) Widzę i nie widzę siebie - nas oczami wyobraźni. Czuję, że jak spojrzę na swojego syna (syna, swojego syna - rośnie we mnie idiotyczna duma jak tylko pomyślę te słowa;) ) to zakręci mi się w głowie, będzie matrix, przez głowę przetoczą się myśli prędkie jak błyskawica - że on tak właśnie wygląda, że to on był mi pisany, że siedzę przy otwartym oknie w rodzinnym domu jako nastolatka, jest upał, wakacje, na kolanach trzymam pamiętnik, patrzę na kiwające się wierzchołki drzew na tle miejscami zaróżowionego nieba (jak nie patrzeć w dół to Karaiby jak z plakatu wiszącego na ścianie) i wyobrażam sobie swoje życie KIEDYŚ. To takie magiczne - moje życie kiedyś. Jeszcze nic nie wiem o M., nie wiem co mnie czeka, nie posmakowałam tych wszystkich rozczarowań, tych gorzkich łez, z których każda powoduje bolesny skurcz gardła, tych ciepłych i obiecujących zachodów słońca w sierpniowe wieczory, kiedy to o zbliżającym się nowym roku szkolnym myślałam jak o wielkiej niewiadomej (cudowny czas, magia nie do opisania, dziś już tylko z rzadka potrafię na kilka sekund "pobyć" w tym świecie i znów być tą szaloną Aśką...:) ). Znów widzę siebie patrzącą na łóżeczko, dotykam ciepłej rączki mojego dziecka i...jest rok 97. Grudzień. Ja mam 12 lat, moja siostra 9. W całym domu pachnie pastą do podłóg, mama w ciemnych jeszcze włosach biega między łazienką, w której huczy pralka z kolejnymi firankami a kuchnią i rękami całymi w mące zalewa na szybko kawę sobie i tacie. Potem wraca do stolnicy i ugniatania ciasta, a tata na taborecie w przedpokoju myje szklane żyrandole. W tle leci nieśmiertelne "Last Christmas", a ja szyję siostrze (ręcznie) strój elfa: stara zasłona kuchenna w czerwono-białą kratkę przerobiona na kubraczek i spódniczkę, całość obszyta srebrnym łańcuchem choinkowym. W końcu prawdziwy elf musi mieć odpowiedni strój do roznoszenia prezentów:). Elf przebiega przez dom (próba stroju podczas biegu), a rodzice profesjonalnie "szepczą" między sobą: -"Janusz, może się mylę, ale chyba widziałam elfa..." -"Mnie też coś mignęło. W przedpokoju, nie?" -"Tak przed chwilą. I zdaje się jest teraz w którymś pokoju, ale nie patrz w tamtę stronę, bo może przyleciał tylko na zwiady i go spłoszymy." Nawet jak o tym piszę to płaczę. Te czasy już nigdy nie wrócą. Tej tęsknoty nikt nie zrozumie. Mogę tylko dziękować Bogu za taki dom. Pamiętam z niego każdą ścianę, każdą futrynę, każdy zapach i emocję. I wygląd pokoju w deszczowy dzień, gdy czwartą godzinę czytałam książkę, a mama po raz trzeci wołała na placki ziemniaczane. Dziś, gdybym mogła cofnąć czas, spędzałabym z nią wtedy każdą chwilę. Bo tak bardzo boli, że nie mogę jej przytulić wtedy kiedy tego potrzebuję, dotknąć jej cudownej ręki, poczuć jej zapachu. Od 9 lat tęsknię za nią tak przeraźliwie. A spotkania z nią 2 razy w roku dają mi mnóstwo siły, ale zawsze podszyte są smutkiem, że mają swój limit. I że nasz czas też kiedyś się skończy, bo taka jest kolej rzeczy, a ja się wtedy nie podniosę. Czasem myślę, że byłoby mi w życiu dużo łatwiej, gdyby rodzice dali mi mniej miłości. Znów jestem w pokoju synka, przy oknie pali się mała lampka. Pokój jest ciepło oświetlony, za oknem jakoś tak szaro, ale przyjaźnie. Patrzę na to swoje dziecko i chcę mu pokazać wszystko co przeżyłam. Chcę, żeby tam był ze mną. Chcę być mamą, która ochroni, ale pozwoli także dziecku iść swoją ścieżką, z której zawsze będzie mogło zawrócić i wrócić do mnie z płaczem. Zawsze. A ja bez słowa opatrzę mu zdarte kolana, ale nie będę się nad nim użalać. Chcę mu pokazać jak cudownie jest skradać się po domu przy zapalonej świeczce gdy zabraknie światła i udawać smoka, jak po zmroku przy wpadającej przez okno poświacie na firance pojawiają się nagle tajemnicze stwory, jak fajnie jest czytać bajki i dać się porwać temu nieskończonemu światu fantazji, jak bosko jest zabierać do kąpieli zabawki i tam urządzać bitwy wodnych królestw... Mój syn nigdy nie będzie musiał poznawać tego wszystkiego sam. Będę dla niego nie tylko mamą, ale - jeśli tylko zechce - najlepszym kompanem zabaw, który na ten czas stanie się takim dzieckiem jak on. Czekam tu na Ciebie Synku i obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, żebyś i Ty kiedyś z czułością pogłaskał mnie po ręce. Mama
  12. Witajcie moje dobre duszyczki:) Laski - co do bzykanka, które ma pomóc: Wy naprawdę myślicie, że nie próbowaliśmyyyy?;) Już lekarz mi mówił ostatnio nawet. Dodał też, że i to nie zawsze pomaga. Sił już ni mom, powiem Wam;) Ostrych potraw nie mogę, bo zaraz boli mnie żołąd, wysiłek fizyczny tylko wybiórczo, bo znowuż ten mój kręgosłup:( i spuchnięte nogi:(. Po schodach ledwo włażę jak jesteśmy u teściów i mamy iść na górę do pokoju, jak zrobię przysiad to nie wstanę bez pomocy M. No i taka to ze mnie kalika:(. Ale dupencję udostępniam mężowi na życzenie:P:P:P. Eweelka - bardzo fajna byłaby ta data, bo dzień później przylatują moi rodzice i mogliby pognać od razu do nas do szpitala zobaczyć maluszka:) No i kto wie czy się nie spełni:). W listopadzie zeszłego roku pisałam Wam, że zrezygnowana czekam na okres, bo czuję, że przyjdzie i że nastawiam się na nowe staranka, a Ty mi napisałaś, że jeszcze nie skończyłam tego cyklu i że może akurat się udało;) No i miałaś rację:) Obyś i teraz trafiła!:* Gościu - Folik to kwas foliowy w czystej postaci. Nie jest on lekiem, bo nie leczy wad, a zapobiega ich powstawaniu. Jest witaminą - jedną z niewielu, których dostarczenie sobie w zwykłym pożywieniu na odpowiednim dobowym poziomie jest wręcz niemożliwe, stąd zalecenia, by uzupełniać jego niedobory zwłaszcza w ciąży. Z kolei nazwa suplement oznacza uzupełnienie i obejmuje różne wieloskładnikowe preparaty witaminowe na rynku. Nie jest nazwą "gorszą" od nazwy lek. Suplementy powstały po to, by w jednej kapsułce przyjmować określone witaminy czy składniki - nawet jeśli jest ich bardzo wiele. Zarówno Folik czy złożone preparaty witaminowe nie wchłaniają się nigdy w całości - mamy na to zbyt zapchane toksynami jelita. Ale można wpływać na wchłanialność witamin, łącząc je na przykład z jedzeniem lub innymi witaminami, z którymi taka "współpraca" idzie im bardzo dobrze. Dla przykładu: karoten (w marchwi, pomidorach) dużo efektywniej wchłania się z tłuszczem, stąd dietetycy często zalecają polewanie pomidorów odrobiną oliwy. Ale już z ogórkiem (świeżym) pomidorów nie zaleca się łączyć, bo składniki w nich zawarte zabijają witaminę C. I tak dalej. To nieprawda, że lepiej brać sam kwas foliowy niż złożony preparat witaminowy - to tak jakbyś powiedziała, że lepiej jeść same pomidory niż sałatkę składającą się z wielu warzyw. Powiedziałabym raczej, że należy dobrze przemyśleć preparat, który się wybiera do łykania w ciąży, bo najdroższy nie oznacza najlepszy. I tyle. A najlepiej o wszystko dokładnie wypytać lekarza, bo w końcu od tego jest. Stymulowana - bardzo się cieszę, że wszystko jest w porządku:* Eska - dziękuję za tyle wiary we mnie:) Żoneczka - Ty 28-go masz prenatalne, a ja w ostateczności poród, więc...odliczam razem z Tobą:* Gośćdarka - no widzisz, co ciało to inna historia. Ja od samego początku smarowałam brzuch oliwką, potem od samiuśkiego początku 4-go m-ca Bio-Oilem (2 razy dziennie, dokładnie według zaleceń) i jakieś 2 tygodnie temu po lewej stronie wyszły mi rozstępy:(. Pewnie bym ich nie zauważyła, gdyby nie sokoli wzrok M. Są za nisko umiejscowione, żebym mogła dojrzeć je bez lustra. Najpierw było ich dosłownie kilka, były cieniutkie jak niteczki, a teraz są większe, ale na szczęście nie głębsze. Pocieszam się tym, że gdybym nic nie używała to pewnie byłoby już dawno koszmarnie, a tak dopiero teraz... I powtarzam dziewczyny - smarujcie nie tylko brzuch! Piersi (całe!!!), biodra, uda (wewnętrzną stronę też!), a nawet z tyłu w zgięciu kolan. Ja się skupiłam jedynie na brzuchu i teraz mam za swoje. Widok średni. Dbajcie o to - szczególnie, jeśli macie skłonności do ich występowania lub bardzo cienką, suchą skórę. Giubelli - ja też się popłakałam:* Musisz być nieziemsko szczęśliwa - oboje musicie być:). Tak w ogóle dziewczyny to Tosiek kończy dziś 2 tygodnie!!!:)
  13. Olala - przy tych witaminach odstaw Folik, bo tamte zawierają już kwas foliowy (to jest podstawowa witamina we wszystkich suplementach diety dla ciężarnych). Nie ma potrzeby powielać dawki, jest to nawet niewskazane.
  14. Dziewczynyyyy, powróciłam już z tej nierównej walki... Matko, jaki to wysiłek... Wanna cała zakrwawiona, bo oczywiście się pozarzynałam (pozacinałam to za delikatne określenie), w akcji zużyłam 4 maszyny jednorazowe:P. I bez żelu do golenia mojego męża się nie obeszło. Zalałam całą łazienkę łącznie z meblami, upociłam się jak głupia, ale było warto:). M. potem obejrzał moje dzieło i rzekła: "Nawet nieźle, ale widzę jednego powstańca. Wyrwać?" :):):) Stóp już nie zrobiłam, bo muszę odsapnąć. Może jeszcze dziś się za nie zabiorę, się zobaczy. Goscdarka - jestem w 39. tygodniu:) Kurczę, teraz dopiero zrobiło się jakoś znośnie w powietrzu, wreszcie jest czym oddychać. Nie znoszę takiej duchoty i upałów jak dzisiaj. Zaczynam się trochę denerwować przed tym jutrzejszym masażem szyjki - czy lekarz w ogóle mi go zrobi? czy zadziała? jeśli tak to kiedy? czy bardzo będzie bolało? czy będę miała po nim jakieś powikłania? Hm. Sama już nie wiem co o tym myśleć.
  15. Cześć dziewczynki:* U mnie znów spadek nastroju:(. Wszystko jest takie nierealne od kilku dni - dokładnie jak na samym początku ciąży. Czyli niby zdaję sobie sprawę z czekających mnie już wkrótce zmian, ale to jest mimo wszystko zbyt odległe w moim odczuciu, za mgłą, nie wiem. Każdy dzień wygląda tak samo - śniadanie, zmywanie, komputer, 2-3 godziny drzemki, obiad, zmywanie, jakieś tam drobiazgi do ogarnięcia w domu, kolacja, sms do koleżanki. Jestem zrezygnowana, znudzona, zła albo smutna... Może Wam się wydaje, że już naprawdę nie mam na co narzekać (i pewnie macie rację), ale Maćkowa pytała to i piszę. Teraz właśnie objawia się mój niecierpliwy charakter. Łażę po tym domu bez celu i nawet wkurzają mnie słowa M., który pyta codziennie: "No i co żaba? Rodzimy dzisiaj?" Tata mnie wkurza, bo powtarza mi, że nie ma co pospieszać Kacpra (jutro mam tę wizytę u ginekologa),a babcia M. przeszła samą siebie wczoraj, mówiąc, że dziecko jak jest tak długo w brzuchu to na bank się udusi... Jezu, no nawet mi się nie chce komentować. Poza tym Giubelli urodziła, moja koleżanka ze szkoły rodzenia też, Motynka też, nawet kumpela M., która miała termin na 1 sierpnia też, a ja jeszcze... Dobijające, bo tak bardzo chciałabym już być na ich miejscu i przytulić mojego synka. Boże, nie umiem tego opisać. Bez jaj - nawet na ciążę nie czekałam z takim utęsknieniem jak na moją Pczołę. No ale dosyć smęcenia. Tym, którym to nie uprzykrzyło za bardzo chwil spędzonych na forum - dziękuję, a te, które już przewracają gałami, czytając moje maruderskie posty - przepraszam;). Fajnie, że jesteście. A teraz podzielę się z Wami moją nową myślą: pamiętacie jak Motynka napisała nam niedawno, że dzień przed wizytą u lekarza dokonała całogolenia:P i na drugi dzień okazało się, że ma cm rozwarcia? Śmiała się, że to pewnie od tego nieludzkiego wysiłku;). Myślę sobie - nie ma się co śmiać, trzeba działać:P. Zaraz też idę, a co! A potem jeszcze sobie zrobię stopy. Muszę powalczyć o ten centymetr rozwarcia, bo przeczytałam, że ten masaż szyjki macicy robi się przy MINIMUM 1 centymetrze. No to przecież nie mogę tam iść taka...zakleszczona na amen. No. To komu w drogę, temu spuchnięte stopy. Idę.
  16. Motynko - dużo siły, wytrwałości i odwagi:* I zapamiętaj każdą sekundę z tych najpiękniejszych chwil Twojego życia! Trzymam kciuki kochana:).
  17. Dziękuję, dziewczynki:* Wiem, że marudzę bez sensu i że to naprawdę pikuś przy problemach z poczęciem upragnionego dzidziusia, na którego tyle z Was tak bardzo czeka... Przepraszam Was:* I dzięki za zrozumienie, za wsparcie, za to, że Wam się w ogóle chce na takie durnoty odpisywać. Jesteście nieocenione, a mnie jest już lepiej. Aj promys!;) A żeby to uczcić idę sobie zrobić pomidorki w śmietanie do kolacji;) Do juterka. Kocham Was!
  18. Jestem :). Dziewczyny moje przenajukochańsze - jeszcze nie urodziłam:). Miałam zamotę z tą całą przeprowadzką, a jak dołączyć do tego mój pedantyzm to wyjdzie Wam dlaczego mnie tak długo nie było. Rozumiecie - czyszczenie klamek, zakamarków, których i tak nikt nigdy nie zobaczy, mycie Cif'em kabli od lampek (tak, tak, wzrok Was nie myli), takie tam;). I dopiero dziś wszystko skończone. Co prawda mieszkanko 5 lat po generalnym remoncie i naprawdę bardzo zadbane, ale nie ma to jak sobie sama wysprzątasz. M. (drugi pedancik - przerasta mnie ze sto razy) harował jak osioł, żeby było czyściusio (żebyście widziały jego zaangażowanie, kiedy mył podłogi...;) ) i żeby mnie jak najbardziej odciążyć, ale pewnych rzeczy po prostu nie dałam mu dotknąć, bo musiały być po mojemu;). Teraz mamy już względny spokój i jaramy się zapachem naszego nowego domu:). Nie oszczędzałam się w ogóle przez te kilka dni i...i tak nie urodziłam:). Jedyna nadzieja we wtorkowej wizycie:P. Od soboty zaczęły puchnąć mi stopy, od poniedziałku - całe nogi. Wyglądam jak wielki ludek z ciastoliny. Nie chodzę już jak pingwin (jednak były to piękne czasy), chodzę jak ranny pingwin. Brzuch naszam sobie w rękach, codziennie ze 3 razy zapłaczę nad swym losem (taki mój rytuał), a co najgorsze - w nocy budzi mnie chrapanie. MOJE!!! Dziewczyny - staczam się. Dosłownie i w przenośni. Czytałam list Giubelli - też się popłakałam ze wzruszenia... Tak pięknie to wszystko opisała:). Mam nadzieję, że i ja znajdę siłe, by Wam wkrótce opisać swoją historię:). Oczywiście równie szczegółowo! Pokój Kacperka jest cały gotowy - łóżeczko rozłożone, pościel w łóżeczku, zabaweczki ułożone (symetrycznie - tatuś pedancik układał:P), ubranka w szafie także (pierdyknięta mamusia każdemu rozmiarowi przydzieliła inną półkę i - MAŁO TEGO! - bluzeczki z krótkim rękawkiem położyła na osobnej kupeczce, bluzeczki z długim na osobnej, spodenki krótkie oddzielnie, długie oddzielnie, podobnie z body z krótkim i z body z długim rękawkiem...). Więc na co on jeszcze czekaaaaaaaaaaaaaaa ja się pytam???:P Dziś nakryłam M. jak stał nad łóżeczkiem Kacperka i głaskał poręcz - wiecie, jak na filmach te babki, którym na przykład porwano dzieci i one tęsknią;). To takie coś on miał w oczach. A jak weszłam i zobaczyłam co robi to on się zmieszał i zaczął coś gadać, że ja tak łażę po tym domu bez celu, a nadal nie wiemy co robimy na obiad (9 rano była...;) ). Marta - witaj znowu:) Stymulowana - zdrówka dla brata:* Reszta babeczek - kocham Was, myślę o wszystkich i każdej z osobna:* Lecę się położyć (lecę - dobre!!!:P), bom padnięta... P.S. Nie bójta się - Mati Was poinformuje, że został tatą:). U Giubelli też Mati jak się doczytałam;) Buziaki:*
  19. Kasik85 - bardzo ładna suknia:) Masz zgrabne, ładnie wyprofilowane ramiona i świetnie dobrałaś krój:) Talia podkreślona, nóżka wyeksponowana - czegóż chcieć więcej?:) I synek fantastyczny!:)
  20. Motynka:) Jesteś:) Ale się cieszę!:* A ja ni mom rozwarcia:( Ani milimetra. Ale może spróbuję golenia - może nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi:P Poza tym mam zamiar nie oszczędzać się podczas tej przeprowadzki ( w sensie, że będę sprzątać na całego, ale nie dźwigać czy przenosić meble). I zobaczymy;) Serio przeprowadzacie się w ten weekend??? Naprawdę dużo tych zbiegów okoliczności w naszych życiach:) Dziewczyny, smutno mi - dziś po raz pierwszy musiałam zdjąć z palca obrączkę:( Ledwo ją zdjęłam. Puchną mi już nie tylko stopy, ale i palce u rąk. Minimalnie, ale na tyle, żeby obrączka była stanowczo za ciasna. Nie lubię jej nie mieć:( A co jak mi już tak zostanie i nigdy już jej nie włożę? Bo jej się nie da powiększać ani zmniejszać, taki model se durny wybraliśmy:/
  21. Gościu - chcesz się dołączyć? Ok, ale przedstaw się najpierw;)
  22. Olala - zdjęcie z serduszkiem śliczniusie:) A brzuszek zacznie Ci się najpierw powiększać tuż nad spojeniem łonowym - powinien Ci już delikatnie twardnieć:) A wyżej, nad spodniami, to jeszcze troszeńkę;) Ale całkowicie Cię rozumiem, że chciałabyś mieć już większy i że denerwuje Cię jak ktoś mówi, że nie widać:) To naturalne:) Każda z nas tak ma albo miała:) Jeszcze kilka tygodni i będzie piłeczka;)
  23. Żoneczko - będzie wszystko w jak najlepszym porządku:* Dziewczyny, tylko się nie śmiejta;) Próbuję zaplanować depilację fufurelli:P I moje pytanie brzmi - kiedy? Przecież poród może się zdarzyć w każdej chwili, ale że to ciężka robota to nie chcę jej wykonywać co kilka dni tylko chciałabym raz... Ale tak się chyba nie da, no bo nie znam dokładnego terminu, kiedy moje dziecko łaskawie zechce przyjść na ten świat. W telewizji widziałam reklamę podkaszarki spalinowej - może zacznę od wyrównania terenu? Potem opalara gazowa i na koniec na gładziutko.:):):) Kuźwa, jak ja sobie tam sięgnę do każdego zakamarka? A właściwie ZAKAMARA, bo przy obecnej wadze nie stosuję już zdrobnień wobec swojego ciała - nie jestem hipokrytką...;)
  24. Kurde, ciekawe jak nasza nowa mamuśka:) Giubelli - karmisz małą? Jak reakcja męża? Jak sobie radzisz z chodzeniem? Bardzo Cię boli rana czy dajesz radę? Jak personel? Jesteś zmęczona czy raczej nakręcona? Eska - gdzie się podziewasz, kochana? Na pewno wiesz, że się bardzo martwimy... Odezwij się:* Motynka - po raz kolejny wzywam Cię! Urodziłaś już? No bo teraz to albo Ty, albo ja, więc wiesz...;) PauliśC - jak się czujesz? Wszystko gra? Angelusdominus - a u Ciebie jak tam? Bejbe - Ty nas porzuciłaś już tak na amen?:( Maćkowa - rozumiem, że nie piszesz, bo nie chcesz zarzygać klawiatury? Innego wytłumaczenia nie-przyj-mu-ję. Reszta lasek się w miarę odzywa, więc ich nie wzywam, ale będzie miło jak coś skrobną:) Kuźwa, palce u tej lewej stopy mam jak parówki Berlinki...
  25. Agniesia - dednięte:):):) No nie słyszałam:) Olala - tam się otwiera jakiś fotosik, nie bezpośrednio zdjęcie. Nie masz zapisanego w PDF? Ej, właśnie - te co już usłyszały serduszka to dawno miały się powpisywać do tabelki piętro wyżej! :) Izulinka - ale Ty masz wielowodzie czy po prostu troszkę więcej tych wód? No i z tym gościem to tak - mamy, mamy regularną czytaczkę naszych postów. I chyba nie jest to taka zupełnie obca osoba, niestety... Agniesia i Paola - zobaczycie, że i na Was przyjdzie czas:) Nie możemy tak wszystkie naraz zajść w ciążę, bo jak wszystkie byśmy również rzygały to kto by tu pisał???;) A poza tym popatrzcie na to inaczej - co chwilę którejś się udaje, przecież to bardzo optymistyczna wiadomość:) I cały przekrój przypadków mamy - zajścia tzw. błyskawiczne;), dłuuuugo wyczekiwane, te jeszcze radośniejsze, bo po stracie poprzedniego dzieciątka, te całkiem naturalne i przy pomocy wszelakich "wspieraczy"... Tak różne sytuacje i każda w którymś tam momencie zakończoną upragnioną ciążą:) Dziewczynki, tak trzeba myśleć:) Na przekór złemu nastrojowi, chwilom załamania, czarnym myślom nawet. Właśnie temu wszystkiemu na złość!
×