Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Żoneczko - to relaksujący poranek miałaś:) Bez teściowej:P Boże, jak ja w takich chwilach doceniam, ze mieszkam tylko z mężem i dzieckiem... No ale i Ty niebawem doczekasz się tych wspaniałych chwil we własnym domu! Zwariujesz chyba ze szczęścia!;) A co do Twojego porodu - hm... No chyba zawsze jest tak, że jak na coś bardzo czekamy to ciągnie się w nieskończoność i wydaje nam się, że u innych to wszystko dzieje się szybciej, łatwiej, bezproblemowo... Jak to mawiał mój lekarz w odpowiedzi na moje smęcenia: każda ciąża ma to do siebie, że w końcu mija jej czas;) No ale to tylko facet - co on może wiedzieć o czekaniu?:) Eweelka - nie denerwuj się, bo nie warto:* goscdarka - łaaaaaaaaał!!! A Ty ile w tym złotym czasie pospałaś?:) mamaniemama - ale emocje u koleżanki! Aż się wiercić na kanapie zaczęłam jak czytałam coście wczoraj razem przeżywały:) Co do krzywej cukrowej - nie wiem jak to jest z tymi wynikami, czy może być tak jak mówisz (to znaczy może, bo tak miałaś;) ), ale nie wiem czy to normalne. Nie pytałaś żadnej pielęgniarki? One powinny wiedzieć. Co do wariactw Janki to ja bym tylko obserwowała czy ona często tak robi i wtedy ewentualnie zgłosiła lekarzowi czy położnej. A mówiłaś o tym położnej podczas KTG? Ja bym właśnie obstawiała, że ona taka gimnastyczka po porodzie będzie:). Niezły pomysł z tym odzwyczajaniem się od snu. Jak zaczniesz już teraz to w kwietniu jedna przespana w ciągu nocy godzina zregeneruje Cię na kilka dni!!!:P Pita - no Ty najlepiej znasz swojego męża i wiesz kiedy i jak najlepiej z nim rozmawiać, kiedy są na to dobre momenty. Ale co on mówi jak chcesz, żeby poszedł do kliniki? Co odpowiada?
  2. marysienkaa - jak sytuacja? Jak się czujesz?:) Alaa - no to kawał chłopa nosisz, kochana:) Ja Ci nic nie chcę mówić, ale...jutro jest ostatni dzień stycznia...;) Luty, wiesz, 28 dni... :) Eweelka - no czyli zaczęło się:) Głęboko wierzę, że zaczęła się dla Ciebie ostatnia prosta w oczekiwaniu na Bąbelka:). A o której macie dzisiaj wizytę? mamaniemama - cieszę się, że się trochę pośmiałaś:) O napisaniu czegoś dłuższego niż post;) myślałam wiele razy, ale chyba jestem na to zbyt leniwa:P Ale zobaczymy, maybe...?;) Planuję przeczytać mój prezent gwiazdkowy, mianowicie najnowszą książkę mojej ulubionej Olgi Tokarczuk ("Księgi Jakubowe") - to jest ten gigant właśnie!;) A! Jak Ci to ma poprawiać humor, to będę Cię rozgrzeszać ze WSZYSTKIEGO, z czego sobie tylko zażyczysz:). MargaretLucas - aż mi ciarki przeszły jak napisałaś co się stało... Ja też w podobnych sytuacjach czuję irracjonalny lęk o bliskich, zresztą nie tylko w takich, bo ogólnie mam tendencje do snucia czarnych wizji na temat tego, co się komuś może stać... I ciężko mi z tym walczyć. Tylko, że ja to robię do przesady - wystarczy, że M. nie napisze mi, że dojechał do pracy, a moja wyobraźnia już pracuje:/. Nie cierpię tego u siebie. Kurczę, to nie lada wyzwanie dzisiaj przed Tobą... Boże... Ani nie wiadomo jak się zachować, ani za bardzo co powiedzieć... :( Siły Ci życzę:* Tylko posłuchaj - ja wiem, że to jest bardzo trudne, ale myśl w tym wszystkim też o sobie i swoim wyjątkowym stanie. Wiem co mówię. Rok temu w marcu (a byłam wtedy w 20. tygodniu ciąży) nagle zmarł brat mojej teściowej, a chrzestny mojego męża. Byłam wtedy u teściów na górze w pokoju, wujek z teściami siedzieli na dole i pili kawę. Potem zrobiło się jakoś cicho, więc zeszłam na dół, a tam kawa zimna, nikogo w domu. Wyszłam na dwór... Zimno mi jak o tym mówię. Karetka jedna, druga. Wujek dostał zawał, nie uratowali go. A godzinę wcześniej jadłam z nim śniadanie! Zasłabłam z nerwów, zaczął mnie boleć brzuch. To była godzina 13 jakoś. O 21 znów pod dom przyjechała karetka - tym razem po mnie. Dostałam regularnych skurczy. Zawieźli mnie do szpitala, w którym spędziłam 5 dni. Wszystko skończyło się dobrze (mówię o sobie), ale lekarze zabronili mi iść na pogrzeb, bo mogłam stracić dziecko w wyniku stresu. Piszę Ci o tym po to, żebyś zachowała maksymalną ostrożność i - jakkolwiek bezdusznie, paradoksalnie i kosmicznie to teraz zabrzmi - spróbowała się odrobinę zdystansować. Ja tego nie zrobiłam. Trzymaj się:* desire83 - :* Nie przepraszaj, że napiszesz czasem coś smutnego, bo przecież życie nie składa się jedynie z samych uśmiechów. A bywa, że jak człowiek się wygada, wypisze to poczuje ulgę. Traktuj nas jak swojego prywatnego terapeutę i pisz o wszystkim, również o tym, co Cię boli. A jak się dzisiaj czujesz?:* _nessaja_ - pasy bardzo ciekawe:) Podobają mi się:) M., mówiąc o drugim dziecku, również chce syna (a ja nie mam nic przeciwko;) ), ale jak mu ostatnio powiedziałam, żeby wyobraził sobie, że bierze na ręce małą Niunię w ślicznej sukienusi i rajstopkach opasających jej pulchniutkie nóżki to zaśmiał się tak jak zawsze się śmieje, gdy widzi coś małego, słodkiego i rozkosznego;) P.S. Głupia ja! Wiadomo - tłusta. Usia - a może Ty byś coś napisała, co u Ciebie, cooooooooo???;) Olala - no zapalenie piersi jak nic:/ Jesteś w stanie iść dzisiaj do lekarza jednak? Może zostaw małą z teściową w tej sytuacji? Jak się czujesz w sensie żołądkowym? Kurde, faktycznie ZAWSZE trzeba przyjmować leki osłonowe przy antybiotykach... (Tak przy okazji: gdyby któraś była zmuszona dawać dziecku antybiotyk, to również podawajcie osłonowy, bo u niemowlęcia to dopiero można narobić...) No nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Czyli - jak się czujesz?:* Kasik85 - cudownie się czyta Twoje bojowe i optymistyczne słowa, no po prostu cu-dow-nie!:) I uda Wam się, zobaczysz!:) Pita - współczuję takiej nocy... I jeszcze do pracy... Dałaś jakoś radę? I napisz potem co u mamy - ściemniała;) czy rzeczywiście przytyła:) Paola - dziękuję za życzenia:* Super, że dostałaś tę pracę:). I chyba fajnie, że mama przylatuje?:) Dokładnie Cię rozumiem z tym sprzątaniem przed jej wizytą - ja zawsze twierdzę, że matka gorsza jak Sanepid:P Alaa - bidoku, już niedługo:* Takich skurczy to nie miała, więc nie wiem o co cho:/. Z tym wypłacaniem chorobowego to ZUS zawsze czeka i przeciąga (może nie zawsze, ale często), bo na macierzyński człek się sam decyduje (i to są długie terminy - pół roku albo rok), a L-4 każdorazowo wystawia lekarz i - w teorii - nigdy nie wiadomo czy Ci przedłuży. Teoretycznie może być tak, że już Ci lekarz nie wystawi, więc ZUS zwleka. Poza tym zanim do niego dotrze to zwolnienie to też chwilę trwa (w sensie zanim zaksięgują). No i to dlatego. agniesia - pokaźny brzusio!:) Stymulowana - jaki on słodkiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii:):):) rapasta - a co się stało, że wylądowałaś w szpitalu?:( Dobrze, że wszystko ok, ulżyło mi, bo już się wystraszyłam:/. P.S. Wyszłaś z wyra?:P
  3. Wiolcia - mój mąż od początku chciał chłopca;). Ale przykładem absolutnego fioła na punkcie posiadania córeczek (tak, dwóch!) jest...mój tata:) Podobno zanim się zaczęli z mamą o mnie starać tata napisał kartkę (nigdy mu nie wybaczę, że nie zostawił jej na pamiątkę:/), że to będzie dziewczynka, że będzie miała ciemne, kręcone włosy (mam:) ), ciemne brązowe oczy (mam:) ), piegi (mam:) ) i oliwkową cerę - nie mam, pewnie mu się długopis wypisał;). No i tata, jak tylko się dowiedział, że jestem w ciąży, marzył o wnusi. Jak do niego zadzwoniliśmy z wieścią o płci, kazałam mu usiąść i on już czuł co chcę powiedzieć;). Powiedział:" Czekaj, nie mów... Chłopak..." Z taką wiecie - udawaną rezygnacją i niby to smutkiem:). Uśmialiśmy się wtedy strasznie:). P.S. Dziękujemy z Kacperkiem za buziaki:) :*:*:* Żoneczko - przeszły mdłości? To też jest oznaka zbliżającego się porodu:*
  4. I kolejny dzień czas zacząć:) U nas znowu moment, że Kacperek nagle wyrósł nie z jednego, a następującej ilości ubranek: 5 par body z długim, 3 pary śpiochów, 1 piżamka, 2 bluzeczki z długim, 2 bluzeczki z krótkim. Aż mi się włos zjeżył jak zobaczyłam tę stertę! I to nie koniec, bo kolejnych 7 różnych ubranek zakończy swój żywot w ciągu najbliższych 2 tygodni...:/ Natychmiast muszę się wybrać do mojego ulubionego ciucholandu. Trochę niefajny nam się weekend szykuje, jeśli chodzi o pracę M.:(. Dziś, w sobotę i w niedzielę idzie na 12 do pracy i wraca koło 1 w nocy. Ale za to przyszły tydzień - rewelka: poniedziałek i wtorek wolne, środa, czwartek, piątek na noc (ale za dnia będzie w domu), sobota i niedziela wolne.:) Czyli w przyszłym tygodniu codziennie kąpiemy małego razem (co cieszy mnie podwójnie ze względu na moje plecy:/) i nikt nie musi przyjeżdżać do Kacperka jak ja będę miała korepetycje:). W ogóle od kiedy przenieśli M. na inne stanowisko to częściej jest w domu (mimo tych nocek nawet i kilkunastogodzinnych zmian) i z opieki teściowej dla Kacperka podczas moich lekcji korzystamy średnio raz-dwa na 3 tygodnie!:) Wiecie co? Zaczynam się martwić o Brzoskwinkę:(. Od kiedy tylko trafiła do szpitala w miarę regularnie dawała nam znać co u niej, a teraz?:( A to ona czy Żoneczka pisała nam, że jak nie da rady sama nas poinformować o narodzinach, to zrobi to jej mąż? Kurde,naprawdę zaczynam się martwić... Mam nadzieję, że wszystko u nich dobrze i po prostu nasza Brzoskwinka nie ma siły, czasu albo głowy pisać teraz na forum. Oby! Ale Brzoskwinko kochana - cokolwiek nam napisz!:* Dziewczyny, jestem pozytywnie zaskoczona ... ZUS-em! Sytuacja wygląda tak: dotychczas mój szef zatrudniał ponad 20 osób, co wiązało się z tym, że to on robił mi przelew pensji na macierzyńskim (a później o tę kwotę pomniejszał sumę płaconą ZUS-owi na składki dla innych pracowników). Teraz w firmie pracuje tyle samo osób, ale na papierze dużo mniej, zatem macierzyński po raz pierwszy (od stycznia) miał mi płacić już bezpośrednio ZUS. No i tyle się słyszy o tym, że oni przeciągają płacenie, czekają do ostatniej chwili. Tym bardziej, że ja w umowie mam wpływ pensji do 10-go każdego miesiąca, a szef z dobrej woli przelewał mi 1-go, 2-go. Spytałam księgowego naszej firmy kiedy według niego ZUS mi przeleje pensję i on mi powiedział, że ZUS interesuje kiedy ta pensja zawsze wpływała danemu pracownikowi. I że oni się do tego raczej zastosowują. No to dobra, myślę sobie - wpłynie kasa pewnie w poniedziałek. Wchodzę ja wczoraj na konto, a tam... pensyjeczka ma!:):):) Czujecie? 29-go! A przecież to sporo przed czasem! Ale super!:)
  5. Serio? Jestem na bieżąco ze wszystkimi postami??? To teraz pada na prasowanie... Nieeeeeeeeeeeeeeee! Piszcie coś! Ale już!
  6. Olala - to ja teraz Lence śpiewam w rytm piosenki Kultu "Dziewczyna z trójką na przedzie...":):):) Brawo! A jak Ty w ogóle funkcjonujesz z tą grypą? Pocieszający jest fakt, że masz ją już 3 dzień i zapewne ostatni, ale pewnie jesteś wykończona... _nessaja_ - tak, poproszę foteczkę po sprzątaniu! Ja się na remontach niekoniecznie znam, ale wiem jedno - macie mnóstwo roboty. No i sprzątania! Dobrze, ze - jak zauważyłam - już się na to psychicznie przygotowujesz. Dzielna dziołcha;). Mówisz pasy turkusowo-różowe? Hm... Musiałabym to zobaczyć, bo coś mi wyobraźnia szwankuje. Chyba wyczerpał się jej dzisiejszy limit po tym jak Kacperek marudził przez godzinę, a ja postanowiłam ratować jego dzieciństwo, udając kolejno małpkę, słonia, konika, pieska, kotka, kaczuszkę, gąskę, żabkę, osiołka, lwa, myszkę i...i wtedy zabrakło mi wyobraźni właśnie. W każdym razie ja też nie jestem fanką full-cukierkowych rozwiązań w przypadku dziewczynki, więc zapewne i ja miałabym nie lada problem z alternatywą. Najprościej byłoby machnąć róż...i już;), że se tak pozwolę na popołudniowy rymik;). No ale wiadomo. Jeśli chodzi o kwestie remontowe to teść-skarb, naprawdę. Teściowa?... Wierzę, że jest wspaniałą kobietą, ale też dokładnie Cię rozumiem - Twoje obawy i nerwy. Ciąża to taki szczególny czas, kiedy denerwuje nas czasem coś/ktoś bez ważniejszego powodu. Mnie jak teść zaczął gdzieś w 4. m-cu, tak do dziś nie przestał:P. Ośmielę się jednak dodać, że przy bitej śmietanie zapomniałaś napisać słowo "tłusta"... Że wyposażysz się m. in. w TŁUSTĄ bitą śmietanę.:):):) Ja wyrażam zgodę na to, by mamaniemama otrzymała hasło do naszego maila. A jak reszta dziewczyn?:) marysienkaa - jasne, dołączaj śmiało!:) I nie zaczynaj starań o dzidziusia od pretensji w stosunku do samej siebie! Nie, nie, nie! My tu staramy się promować pozytywne nastawienie i postawę raczej waleczną:) Zatem - witamy w naszym gronie i niech Ci się udzieli magia tego niesamowitego miejsca. P.S. Dobrze trafiłaś, w sensie w dobrym czasie, bo MargaretLucas rozpoczęła w tym roku wysyp fasolek, rozsiewa nam już tu wirusy ciążowe i cóż... Życzę Ci na nie ŻADNEJ odporności:) Żoneczko - jak sytuacja? Co robisz? Alaa - już po wizycie! Czekamy na wieści:* Proszę - ile już waży Patryk? Nie piszę Patryczek, bo pewnie nie wypada, nie jest już taki mały... karciaaa - spokojnie. Przecież nie trzymałaś tej butelki nie wiadomo ile nad Olisiem, prawda? Wbrew pozorom trochę byś musiała poczekać, żeby poleciało nawet 20 kropli. Obserwuj go i tyle. Przeczytaj ulotkę - co jest napisane w przypadku przedawkowania? Z pewnością tego nie zrobiłaś, ale przeczytaj dla świętego spokoju.:* Wiolcia - no to się cieszę, ze podjęłaś decyzję i najwyraźniej jesteś z niej zadowolona:)
  7. Żoneczku - czemu ja nie posiadam numeru do Twego męża? Zaraz bym mu nakablowała co Ty tam sama w domostwie wyprawiasz! I chyba już nie byłby dla Ciebie taki miły jak ostatnio:P A tak serio - odpoczywaj i wsłuchaj się w swoje ciało teraz:* gość - jeśli chodzi o czas oczekiwania na badania to każda przychodnia czy laboratorium ma swoje własne terminy. To możliwe, że może to trwać aż 10 dni, ale myślę, że spokojnie możesz zadzwonić tam po weekendzie i zapytać jak się sprawy mają. Często jest tak, że niektóre wyniki przychodzą szybciej, inne później - ale oni podają informację o terminie ostatecznym odbioru wyników. Ja niejednokrotnie miałam czekać np. 7 dni na jakieś wyniki, a okazywało się, że były już po 3. Natomiast jeśli chodzi o Twoje pytanie co to za hormony to miałaś badaną i tarczycę, i to co odpowiada za prawidłowo funkcjonujący układ rozrodczy kobiety. To tak w wielkim skrócie, bo dużo by o tym pisać. Znajdź jakąś sprawdzoną stronkę w Internecie i tam poczytaj o wszystkim bardziej szczegółowo - będziesz wiedziała co ma na co wpływ i jak to się odbija na kwestii zajścia w ciążę.:)
  8. Wiolcia - i co ostatecznie postanowiłaś w sprawie pracy? Idziesz do sklepu czy będziesz sprzątać, ale rzadziej?:) P.S. Narzeczony pierwsza klasa!:) Pita - to korzystaj z ostatniego wolnego dnia i nie wychodź z łóżka, żeby się wykurować maksymalnie:) A w sobotę albo w niedzielę pracujesz? Alaa - a jak to jest: ZUS Cię jakoś poinformował, że zakończył "śledztwo"? Czy dzwoniłaś tam się spytać, czy jak? Już niebawem wizyta:) Dawaj znać szybciorem, bom ciekawa co u Patryczka! zdesperowanamama - to jak owulka to działasz, jak rozumiem?;) mamaniemama -:*:*:* nie czytałam tej książki, ale już od wielu osób słyszałam, że rewelacja! Może sobie zażyczę na Dzień Kobiet? Kto wie;). Tylko czekają już na mnie 3 zaległe knigi, w tym jedna ponad 800 stron;) No i nie wiem, nie wiem...:) A Ty pytałaś wcześniej czy to normalne tak długo spać, czy mieć potem wyrzuty sumienia?:P Według mnie pierwsze - normalne, drugie - nie:P Noe gadaj, że uprawiasz prasowanie o...6 rano!!! Matko kochana!;) No i mąż Twój, którego osoby nie mogę pominąć: jest fantastyczny! Tylko wiesz - fakt ten niech go nie zwalnia z późniejszych Kluskowych obowiązków, jak coś to bądź twarda!;)
  9. Brzoskwinkooooooooooooooo!!! Żoneczko - oby to już było to, bo czop wypada też nawet do dwóch tygodni przed porodem;). Ale mam nadzieję, żeeeeeeee zaraz zostaniesz mamą!:):):) Jestem podekscytowana i czekam z niecierpliwością na wszelkie informacje od Ciebie:* A z tym mężem to oba jesteśta takie wzruszacze, że aż się człowiekowi ciepło na serduchu robi:) _nessajko_ - tak myślę. Że pewnie i radośnie poczujesz się dopiero po narodzinach Milenki. Ale masz świetne pomysły, żeby się ciążowo nakręcić teraz właśnie - remont pokoiku, zakupy (neverending story;) )... Powiedz co planujesz zmieniać, remontować?:) Jaki będzie kolor ścian?:) MargaretLucas - gratuluję kolejnego testu!:) Jejuuuuuuu, ale się cieszę!!!:* Chcę mieć właśnie w domu takiego pieszczocha jak Twój synek!:) I udowodnić, ze wcale nie musi być ciapcią życiową (jak niektórzy twierdzą:/), ale wrażliwym, pewnym siebie i swojej wartości człowiekiem, który umie i nie boi się okazywać emocji. O!:) I cicho liczę na to, że mi kiedyś synowa podziękuje;).
  10. Stymulowana - jeśli podajesz mu w większośc****erś to dajesz i K i D, jeśli w większości mm - tylko D.
  11. mamaniemama - przeczytałam jeszcze raz Twój ostatni post i pierwsze, co zwróciło moją uwagę to...nie wiem jak to nazwać...rezygnacja? Nie, chyba jednak nie to. Zobojętnienie, apatia? Może bardziej. No bo o smutku już nie wspomnę. Strasznie chciałabym usiąść koło Ciebie, pogłaskać Cię po głowie i wciągnąć Cię choć na jeden dzień w moje zwariowane życie. Bo ewidentnie tego potrzebujesz. Z tym, że najpierw potrzebujesz czegoś innego. Widzisz, niejedna z nas podziwia Cię za to, że udźwignęłaś swoją stratę. W jakim stopniu - wiesz tylko Ty sama, ale nie zmienia to faktu, że udźwignęłaś: żyjesz dalej, wróciłaś do pracy, potrafisz gdzieś wyjechać, zdecydowałaś się na dziecko. Ja sama biłam Ci pokłony (i nadal biję), że umiałaś. Tylko Twój powrót do żywych okupiony jest bólem, żalem, strachem... Strachem, że znów będziesz bezsilna. Kiedy dowiedziałaś się o chorobie synka - Twoja ciąża miała tak naprawdę dwa terminy: powitania i pożegnania. To była jedna z wersji i chyba tę wolałaś. Już tu postanowiłaś nie myśleć o sobie i być silna. O szczegółach ciąży nie opowiadałaś każdemu. Dostałaś namiastkę macierzyństwa, bo urodziłaś i powitałaś swoje dziecko. Poradziłaś sobie ze wszystkim, co było potem, łącznie z powrotem do pustego domu. Nie na to matka natura przygotowuje kobietę w ciągu 9-ciu długich miesięcy oczekiwania. Miałaś (i być może w jakimś stopniu masz nadal) wsparcie ze strony rodziny, znajomych, męża. Z tym, że czas mija, każdy naturalnie wraca do swoich obowiązków, codzienności, zajmuje się swoimi sprawami (co nie czyni go złym człowiekiem) i ta sytuacja z wolna odchodzi w niepamięć. Zostajesz Ty i mąż. To jest tak jakbyś miała złapać pierwszy samodzielny oddech po odłączeniu od respiratora.Tak jakbyś już bez pomocy rehabilitanta stawiała kroki po wyjściu z paraliżu. Kilkuletnie dziecko oswaja ciemność, dopóki obok jest mama czy tata. Wiesz co się dzieje po zamknięciu drzwi i wyjściu z pokoju. Wracają strachy, głowa pracuje... Ale dziecko nigdy nie przestanie się bać ciemności, jeśli cały czas ktoś będzie mu ją rozjaśniał choćby małą lampką. Wiesz... To jest teraz Twój czas, kiedy musisz oswoić strachy. Masz męża - wspaniale, ale zawołaj go tylko wtedy, gdy będzie naprawdę źle. I pomyśl o jednym - już dość bycia człowiekiem ze stali. Wystarczająco długo nim byłaś. Jeszcze raz upuść żal, rycząc w poduszkę. Powspominaj. Dotknij tego wszystkiego i zamknij to wszystko w specjalnej szufladce w swoim sercu, a kluczyk do niej ukryj sama przed sobą. Wszystko - czyli EMOCJE, migające w głowie obrazy jak zdjęcia - gdy dowiedziałaś się co się dzieje, gdy jechałaś do szpitala, gdy wróciłaś do domu. Tylko tyle i aż tyle. Bo to, że zawsze będziesz pamiętać o Tymku jest wspaniałe i może Ci dać spokój. Pamięć o nim, nie o emocjach. Tak, wiem - to się zdaje nierozerwalne. Ale spróbuj. Dokonałaś tak wiele to może i to będziesz potrafiła. Potem KAŻ swojemu umysłowi otworzyć nowy pokój, za drzwiami którego będziesz gromadzić wszystko, co dotyczy Kluski;). I staraj się wrzucać tam tylko jej kopniaki, miarowe bicie serduszka, miny podpatrzone na USG, pierwsze spojrzenie, zmrużenie oczek, zapach pierwszej kupy;). A co! Wszystko to wszystko!:) I wchodź do tego pokoju za każdym razem, gdy poczujesz pustkę, smutek. Bo od czasu do czasu zdrowo jest sobie na to pozwolić, ale nie wolno dać się zawładnąć. Wszystko odpowiednio dozowane może być uzdrawiające, prawda znana od wieków. Tego wszystkiego życzę Ci z całego serca:* Pozwoliłam sobie napisać Ci to co myślę, bo napisałaś "proszę przygarnij mnie i sprowadź mnie na ziemię". Więc przygarniam i sprowadzam. Mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam i nie sprawiłam Ci bólu. Bardzo często o Tobie myślę i choćbyś zniknęła z forum na kilka ładnych miesięcy to i tak siedzisz mi głęboko w głowie i sercu. A teraz Cię przytulę, chodź:*
  12. Słowo "niebawem" oczywiście chciałam napisać łącznie!:P Tłumaczę na wypadek, gdyby znów dopadła nas kontrola forumowa;) :P
  13. Dobra, my już po szczepieniu - teraz było tylko jedno wkłucie (w lewą nóżkę). Mój mały już się chyba tak zahartował na ból w szpitalu, że...tylko się skrzywił! No tego jeszcze nie grali:):):). A teraz śpi smacznie, więc ja - tradycyjnie z kawką u boku - mam czas dla Was:). A, jeszcze jedno: Kacperek waży 8140;). I pani doktor zdiagnozowała spuchnięte górne dziąsełka (których mój syn nie odczuwa:) ), więęęęęęęc... Będą nie bawem górne jedynki! :)
  14. Dzień dobry!:) Dziecko moje z nieopisaną radością zjadło kaszkę mannę z przecierem z malin i jabłek na śniadanko, brudząc przy tym pół krzesełka do karmienia, więc od samego rana mam co robić;). Zaraz dzwonię do przychodni i idziemy na zaległe szczepienia przeciwko żółtaczce - miały być 20-go stycznia, ale z racji choroby Kacperka musieliśmy poczekać. Tylko pytanie czy się dodzwonię...:/ Bo jak na razie non stop zajęte. No nic - piszę do Was dalej i w międzyczasie będę próbowała. Dzisiaj mąż odsypia nockę (co prawda dopiero się położył i zaraz go budzę, bo sama do przychodni nie pójdę) i nie idzie do pracy:). Niestety, nie spędzimy tego dnia jakoś specjalnie razem, bo jak wrócimy ze szczepienia to on się musi położyć, potem idzie na 14:30 na zabieg no i może koło 15 będzie jakiś żywszy, chociaż wątpię. No bo co on będzie spał? Teraz ze 40 minut i potem 3,5 godziny? Trochę mało. Znaczy się ja daję radę przy dziecku zadowolić się takimi ochłapami;), ale facet to facet;). No i ja mam korki dzisiaj tylko od 18 do 19:). A tak w ogóle to byłam wczoraj tak padnięta, że położyłam się o 22, wstałam tylko na chwilę podać mleczko o 00:20, a następnie snem nieprzerwanym cieszyłam się do 5:30:). Rewelacja:). Potem zmieniłam pieluchę, dałam piciu i jeszcze godzinkę udało nam się pospać, z tym, że mały już tę ostatnią godzinkę na bujaczku. Bujałam i spałam. Nie wiedziałam, że tak się da;). To znaczy kiedyś nie wiedziałam, bo obecnie często tak robię. Albo jeszcze potrafię piszczeć zabawką leżącemu obok mnie Niuńkowi i spać jednocześnie:P. Moja mama mi opowiadała, że pewnego dnia wchodzi do pokoju, a tam taki oto widok: ja w wózku gdzieś w okolicach okna (odjechałam;) ), a ojciec chrapie na fotelu, aleeeeee...ręką wciąż buja w powietrzu!:P Dobra, dodzwoniłam się. Mamy być o 9:50. To jeszcze mam chwilkę:)
  15. MargaretLucas - i Tobie pięknie dziękuję za życzenia:* Bo zapomniałam wcześniej;). mamaniemama - dziękuję, że wróciłaś. Kochana, ja Ci odpiszę, ale wieczorem. Za dużo chciałabym Ci powiedzieć, żeby to robić teraz, na szybko, przed korkami. Tymczasem służę swoim numerem telefonu - żebyś nie została tak całkiem sama i smutna w dni takie jakie miałaś ostatnio:*
  16. Marudzenie po obiadku czas zacząć... No ale od czego jest matka i jej noga Pudziana...;) Alaa - wyobraź sobie, że dopiero przed chwilą weszłam na swoją pocztę i zobaczyłam mail od Ciebie:). Odpisać Ci czy se darować?;) _nessajko_ - dzięki za wyjaśnienie. Tylko wiesz, z tymi szczepionkami to jest tak (z każdą - przeciw odrze, śwince, grypie...), że one nie chronią przed zachorowaniem, tylko zmniejszają ryzyko powikłań po danej chorobie i łagodzą jej przebieg. No ale same w sobie jak się dowiedziałam też mogą być niebezpieczne. I bądź tu człowieku mądry! No ale to może jest tak, że zalety szczepień są większe niż wady? No bo przecież nikt by nie zdecydował, żeby szczepić każde dziecko tylko po to, żeby potem miało ono problemy, nie? No ja to sobie tak tłumaczę. Przecież od dziesięcioleci szczepi się dzieci... Sama już nie wiem co o tym myśleć. Właściwie każdy lek, który przyjmujemy (zwłaszcza antybiotyki) może mieć poważne skutki uboczne, a jednak w imię wyższego dobra podaje się je już niemowlętom... Kochana, to smutne co piszesz o ciąży. To znaczy smutne o tyle, że Ty sama zauważyłaś u siebie tę mniejszą radość, co powoduje pewnie u Ciebie wyrzuty sumienia, myśli, że nie powinno tak być. Wiesz co myślę? Że bardzo przeżyłaś stratę poprzedniego maluszka i cały czas nie potrafisz się z tym pogodzić:(. Absolutnie Cię nie oceniam, żebyś tego tak nie zrozumiała! Zauważam po prostu, że cały czas siedzi Ci to w głowie - chcesz tego czy nie... A najlepszym na to dowodem jest fakt, że - nawet w tym poście - porównujesz obie ciąże: samopoczucie, krążące myśli, nastrój...:( Wyobrażam sobie jak się z tym źle czujesz i nawet nie wiem co poradzić, bo co ja mogę wiedzieć... I jak o tym myślę to smutno mi razem z Tobą:(. karciaaa - dziękuję za piękne życzenia:* Ale słuchaj, słuchaj!:) My jeszcze oficjalnie nie rozpoczęliśmy starań - w sensie nie pilnujemy dni płodnych, niczego nie liczymy, nie sprawdzamy... Po prostu kochamy się kiedy mamy ochotę - czasem wypada to tylko w dni niepłodne, czasem trafiamy centralnie w płodne;). Ale to nie wynika z żadnych kalkulacji, stąd cały czas się upieram przy tym, że się nie staramy;). Starania -takie pełną parą - rozpoczynamy w kwietniu:). zdesperowanamama - tak bardzo się cieszę, że tryskasz optymizmem i świecisz przykładem dla innych staraczek!:) Wow! Aż miło się czyta!:* Nie wiem, wiosnę tam tu rozsiewasz po forum!!!:):):) MargaretLucas - to mężu podekscytowany nie mniej niż Ty:) Ależ macie powiew świeżości w związku, w tak znanym Wam już obojgu byciu mamą i tatą, co?:) I znów wiosną mi zapachniało!!!:) A teraz ciekawostka, laski:). W ciąży mięśnie brzucha rozchodzą się na boki. Sprawdźcie to sobie - stańcie prosto i wypychając delikatnie miednicę do przodu oraz odchylając się do tyłu, patrzcie co się dzieje z brzuchem. Nagle na środku okrągłego brzucha robi się taki szpic zaokrąglony, jakby środek brzucha był czubkiem trójkąta, coś takiego. I teraz uwaga: moje mięśnie jeszcze się nie zeszły całkiem! Teraz rozumiem dlaczego nie zaleca się robić brzuszków do pół roku po porodzie. Ciekawostką nazwałam nie informację o tych mięśniach, ale fakt, że jeszcze mam tam dziurę w środku!
  17. Sara__ - a może nadzieja powróci wraz z wiosną?:) Może nie tylko Twoje ogrodnicze prace przyniosą efekty w postaci nowego życia?:) Tego Ci życzę:* IZA - kurde, ciężko będzie z tym zmniejszeniem temperatury:/ Grzejnik w pokoju Kacperka na trójce nie grzeje wcale, a na czwórce dość dość. Poza tym drzwi po włożeniu małego do łóżeczka muszę wieczorem przymknąć, bo ciągle by się budził, słysząc jak łażę po domu, działam w kuchni (nie mam tam drzwi), wchodzę do łazienki (jest zaraz przy jego pokoiku):(. On nie jest chowany w jakiejś mega ciszy, ale ja też nie lubię spać przy otwartych drzwiach jak M. łazi po domu, bo wszystko mnie wtedy drażni i budzi:/ I co ja mam zrobić?:( kasiaa12 - a może to katar na tle alergicznym? Masz jakiś kocyk nie gładki tylko taki z dłuższym włosem? Albo jakiś pluszak w łóżeczku? Chodzisz w swetrach? Masz odświeżacz powietrza w pokoju? Perfumujesz się? Balsamujesz albo myjesz czymś mocno zapachowym? W czym płuczesz swoje ubrania po praniu? Masz jakieś zwierzę w domu? Aaaaaaaaa! Faje! Dobrze kojarzę, że ktoś u Ciebie pali? Wiolcia - no! Uważaj z tym tachaniem sprzętów!
  18. ewelina26 - polecałabym zaczekać z testem do 5 lutego w takim razie. Będę trzymała kciuki!:) Alaa - skąd ja to znam... Łeb zamiast odpocząć w nocy po całodziennym rozmyślaniu, rozkminianiu, analizowaniu wszystkiego co związane z ciążą - rozmyśla, rozkminia i analizuje wszystko co związane z ciążą, tak dla odmiany:P. Wiem, męczące to strasznie:/. Wytrwasz, marzec już niedaleko. 3 dni stycznia, 28 dni lutego i marzec:). Mnie pomagało na przykład jak sobie liczyłam ile jeszcze weekendów zostało do mojego terminu.;) zdesperowanamama - a jakie zmiany planują? Gdzie to przeczytałaś, pamiętasz? Wydaje mi się, że to nic nie da, że ktoś nawet zablokuje dodawanie postów przez osoby niezalogowane, niestety:/. No bo przecież jakiś zjeb leśny może codziennie się logować jako ktoś inny i co? I dalej będzie wprowadzał mnie w stan chronicznego zdziwienia, że oto na świecie jest coś bardziej żenującego niż puszczenie głośnego, śmierdzącego bąka w obecności przyszłych teściów na przykład. To mówisz, że odliczamy do 12 lutego?;) Albo do 14 - ale czy wytrzymasz z testem 2 dni?;) Stymulowana - mnie też mówili, że mam raczej unikać kąpieli do końca połogu. Słuchaj, ja dobrze pamiętam, że Ty masz butelkę i smoczek AVENT? Ja też miałam na początku i z tego samego powodu co mówisz, musiałam zmienić. I tu nie chodzi o dziurkę w tym smoczku - bo w LOVI (na to się przerzuciłam i jestem zachwycona)jest wielkościowo taka sama, ale o wyprofilowanie samego smoczka! Analizowałam, analizowałam i do takiego kiedyś doszłam wniosku. Widocznie małemu nie pasuje ten kształt, zmusza go do takiego układu warg, że on sobie nie radzi z piciem tak jak z piersi. A też Kacperka raz na dobę dokarmiałam mm. Zmień firmę, może to coś pomoże. Olisiowi przestanie się ulewać jak mu się ukształtuje układ pokarmowy, a przede wszystkim zwieracz żołądka. On się bardzo często nie domyka u nowo narodzonych maluchów i potrzebuje czasu. Kreska na brzuchu zniknęła mi jakieś...2 miesiące temu! BRZOSKWINKA? HALO?:) Agniesia - właśnie mi przypomniałaś, że dawno nie byłam w ciucholandzie! Po niedzieli pójdę - koniecznie! Bo małemu pokończyły się śpioszki, zostało nam już tylko parę sztuk, no a wiadomo, że to nic, bo ja go codziennie w nocy przebieram z powodu tego pocenia się. P.S. Wstałaś już z łóżka?:P O! Alaa! Puder na plecki pomógł!:) Co prawda mały się spocił jak zawsze, ale rano nie było ani jednej potówki!:)
  19. Heloł, heloł, moje Dziuby!:) U mnie oczywiście kawencja cieplutka, parująca i ciesząca nos i podniebienie, Trzmielik pochrapuje w bujaczku, mężu odsypia nockę... Boże, jak ja lubię być w domu! Wyobrażacie sobie, że za 2 tygodnie minie 14 (!!!) miesięcy od kiedy nie pracuję i jestem w domu właśnie??? Chyba nie muszę Wam mówić jakie to dla mnie dziwne i abstrakcyjne? Szok po prostu. Mówili "zobaczysz, posiedzisz trochę z dzieckiem i będziesz marzyć o tym, żeby rzucić w cholerę pieluchy, zupki, kupki i pójść na 8 godzin do roboty! zobaczysz, każda tak mówi, że super hiper, a potem nie może się doczekać powrotu do dawnego życia". Serio? No to jestem dziwna (choć NA BANK nie jedyna). Swoją pracę uwielbiałam, dawała mi mnóstwo satysfakcji, spełnienia, poczucia, że jestem w czymś dobra - naprawdę dobra. I byłam pewna, że szybko mi się znudzi siedzenie w domu! Ja? Przecież ja potrzebuję ciągłych wyzwań, potrzebuję poznawać nowych ludzi, nowe rzeczy, ciągle gdzieś gonić, nie mieć na nic czasu (tak, nawet to lubiłam), bawić się, szaleć, być panią swojego czasu i życia! Dziecko - super, ale na bank będzie mnie ciągnąć do tego wszystkiego co było przed nim. Tak myślałam. Mijały miesiące - najpierw dłuuuuuuugie L-4 (bo od 8-go tygodnia ciąży), teraz macierzyński, potem jeszcze 2 miesiące zaległych urlopów wypoczynkowych - robi się połowa września 2015, a ja mam w głowie ogromne, migające na czerwono NIE dla powrotu do pracy. Usiadłam na tyłku, nauczyłam się, że machanie krokodylkiem, żeby rozśmieszyć Kacpra daje mi czasem więcej radości niż szalona impreza z zaje... znajomymi. Piszę "czasem", bo jestem szczera. Tego też się nauczyłam - być szczerą w stosunku do siebie! Tak - czasem mam ochotę rzucić pieluchy w cholerę, zrobić sobie kawę, puścić Comę na maksa, umalować się (nie na słowo honoru, nie zrobić atrapę makijażu, bo więcej nie zdążę), założyć obcasy i pojechać do mojej ukochanej Agi, a tam - wiecznie niezdecydowanej i marudzącej - pomóc jej wreszcie wybrać odpowiednią bluzkę (trwa to około 2 godziny, więc sączymy w tym czasie 2-3 piwko), spodnie (tu zawsze idzie jakoś szybciej) i...buty (jesteśmy już na etapie porzucenia marnego piwa - pijemy wódżitsu:P, a co!). Wychodzimy, bawimy się gdzieś do rana, wszystkich facetów rzucamy na kolana, śmiejemy się, żyjemy! Tak. Czasem mam ochotę przeżyć to wszystko tak jak przeżywałam dawniej. I owszem - denerwuje mnie czasem moje własne dziecko, zdarza się, że nie umyję zębów do 17-tej, bo jakoś się z czasem nie składa, mam zarośnięte brwi i syf na czole, któremu nawet nie mam czasu się przyjrzeć, a co dopiero go unicestwić. Ale wiecie co? Chcę na zawsze zatrzymać czas, gdy dotykam małej, lepkiej od śliny rączki mojego synka. Chcę wessać jego grubiutkie stópki podczas ich całowania i sprawić, żeby stały się częścią mnie. Chcę przez lata czuć na swoich policzkach gorąco spływających ze wzruszenia łez, gdy zaspany Niuniuś w nocy kładzie mi głowę na ramieniu, obejmuje rączką i mruczy. A potem? Zamiast siedzieć w biurze, chcę rozkładać mu za dnia koc między dwoma łóżkami i robić mu indiański namiot. Chcę dostać takich samych wypieków na twarzy jak on, gdy pokaże mi jaki zbudował garaż z klocków. Chcę go w maju rano zabrać na plac zabaw i tam zjeść z nim śniadanie. Nie chcę być zmęczona, bo w pracy były gwiezdne wojny. Nie chcę być nie w sosie, bo szef mnie wkurzył. I nie chcę mu powiedzieć w sierpniową noc, gdy spada najwięcej gwiazd, że musimy już iść spać i nie będziemy oglądać nieba, bo mamusia rano wstaje do pracy. I jeszcze jedno. W głębi duszy nigdy nie dorosłam i chcę jak nigdy dotąd przeżyć każdy dzień dzieciństwa jeszcze raz. To jest moje postanowienie noworoczne.
  20. Pita - no tak właśnie myślałam. Mówię o Waszym małżeństwie. Bo takie coś nie może przejść bez echa, niestety:/. Bardzo egoistyczny ten Twój mąż. Chce, ale jak miałby Wam w tym pomóc to już nie. Bo to dla niego "koszty" jak to nazwałaś. Hm. No nic - to pozostaje mi życzyć Ci właściwych decyzji. Jakiekolwiek podejmiesz w swoim życiu.
  21. Pita - nie daj się sprowokować nikomu. Po co się denerwujesz? Nie warto. malaiza - Ty masz nick (teraz na to wpadłam!) małaiza, tak? Ale dla mnie i tak pozostaniesz malaizą;) Tak jakoś romantycznie pobrzmiewa;) Moja herbatka przegrała z lampką wina, więc jesteś całkowicie usprawiedliwiona;).
  22. Alaa - dziwniej? W jakim sensie? Zagubiona, niepewna - o to chodzi? Zmęczona to możesz być coraz bardziej - niestety, i to trzeba przejść:(. Ale potem wigor wróci. Potem - w sensie po porodzie. Ja pod koniec potrafiłam wstać o 11, zjeść śniadanie, pójść spać do obiadu, zjeść obiad, pójść spać, wstać na kolację, zjeść (zeżryć dokładniej rzecz ujmując), posiedzieć ze 2-3 godzinki i spać znów do 10-11... Ale to dopiero pod koniec, bo tak to męczyłam się z bezsennością wiele długich miesięcy:/. Co do tych wpisów to ignoruj.
×