Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Moja zachłanność została ukarana - cały ryj poparzony, bo przecież musiałam sprawdzać zupę prosto z gotującego się gara! No i tero mam - kawy nie czuję! O! IZA - dobra, przyznaj się: co Cię przygniotło w pokoju Kuby, żeś od wczoraj nawet nosa nie wyściubiła stamtąd i nie uraczyłaś nas żadnym wpisem? Alaa - może pęcherz jest już tak uciśniony;), że przepuszcza? Ja tak miałam... Majty non stop (!!!) mokre:/ goscdarka - jesteśmy zwyczajnym małżeństwem, które codziennie się o coś sprzecza, czasem jedno drugiego ma dość, czasem kompletnie się nie rozumiemy... Jak to w życiu:). Ale fakt - świata poza sobą nie widzimy i to jest warstwa najpierwsza nas jako nas;). Rodzicami staramy się być najlepszymi, ale wiem, że można być jeszcze lepszym w rodzicielstwie;). Generalnie i tu, i tu mamy do czego dążyć i dlatego nigdy nie będzie nudno:). I dziękuję Ci za miłe słowa:*
  2. Oleńko - ja Cię przygarnę, kochana moja:* Dam Ci i Lence osobny pokój, nie będę Ci się w nic wtrącać, rób sobie co chcesz i kiedy chcesz, tylko zawołam Cię na obiad:). A jak będziesz miała ochotę to przyjdziesz do mnie do pokoju i napijemy się herbatki:* A czemu teściowa tyle będzie siedziała w domu? I co jej powiedziałaś? Nie daj się, bo zwariujesz po 2 dniach...:/
  3. Kurczę, dziewczyny - sama w to nie wierzę;). Mam taki power od rana, że szok! Wstałam z małym o 6:30, śniadanko, pielęgnacja, potem pozmywałam, wstawiłam pranie, wstawiłam obiad, schab do piekarnika do kanapek, pochowałam naczynia z suszarki, naszykowałam wszystko do obiadku dla małego, zrobiłam sobie śniadanie (!!!)... :) A mały zasnął przy bajeczce o jakichś myszkach:). Nie wiem czy dobrze zrobiłam, że nie położyłam się teraz jak on śpi, bo dziś zaczynam korki już o 14 i koło południa może być ciężko, ale co tam;). Potem mąż wstanie po nocce na gotowy obiadek (niech zna dobre serce żony;) ), pójdzie do sklepu, zaopiekuje się małym świrkiem do 16 i ja kończę zajęcia, więc mamy popołudnie dla siebieeeeeeeeeeee:):):) ewelina26 - jak samopoczucie? Olala - ale masz śpioszka!;) U mnie nie było i nie ma nadal opcji, żeby przebrać Kacperka tak, żeby nie otworzył swoich małych, świdrujących patrzałek;). Nawet jak mu kołderkę poprawiam w nocy to muszę być na wdechu, bo on jak na horrorach - nagle otwiera oczy i...koniec spania;). Jeśli chodzi o P. to tak jak dziewczyny mówią - on się sam nie domyśli... No bo zobacz, to nawet momentami logiczne mi się wydaje to myślenie facetów: skoro kobieta mówi wyraźnie "pomóż mi w tym", "poodkurzaj", "idź do sklepu" itp., a NIE mówi "teraz ty zajmij się dzieckiem" to znaczy, że NIE trzeba się tym dzieckiem zajmować, bo by przecież powiedziała jak o wszystkim innym, prawda? Zatem - mów!:* Pita - a co się stało, ze trafiłaś do szpitala? Jak z mamą? Jak z mężem? Czemu odpuszczasz starania? Brzoskwinko - kochana, bardzo, ale to bardzo trzymam za Ciebie i za Wiki kciuki!:* Stymulowana - nic nie wiem na temat takiej kupki. Jak już rozkminisz temat to napisz o co cho. I nie martw się! Na pewno nic złego się nie dzieje! A z dzieciaczkami to jest tak, że bardzo szybko przyzwyczajają się do pewnych rzeczy (i paradoksalnie ich nie lubią, ale jak ich brakuje to niedobrze) i jeśli nie było kąpieli to już był sygnał, że jest coś nie tak w bezpiecznym, Olisiowym świecie. A z tą zgagą i włosami to serio tak jest? Czy to przesąd? Ja miałam zgagę zabójczą, ale Kacper jakoś nie powalił mnie swoimi herami po porodzie;). Fajnie, że spotkałaś w szpitalu bratnią duszę:). Daleko od siebie mieszkacie? Alaa - nie robiliśmy zdjęć w rocznicę;) Muszę więc czekać na kolejne zlaszczenie;)
  4. Odpisałam na WSZYSTKIE posty, laski. Zaraz się kładę, ale jeszcze zjem chyba jakiego kanapsona, bo głód mnie dopada:/ No nic - dobranoc, dziołszki:* Do jutra:*
  5. kasiaa12 - a może położnej się zapomniało? Może zadzwoń tam do przychodni i upomnij się o wizytę?:* Idę po wafelka. Dobra, mam. Właśnie - Nemezis626 - czemu zniknęłaś? Eska - co jest? Sara__ - nie jesteś rekordzistką, jeśli chodzi o staranie się o dzidziusia. Pisała kiedyś z nami marta100 (o ile dobrze pamiętam) i ona walczyła o swoje drugie dzieciątko coś koło 6 lat...:( Potem zniknęła, potem pojawiła się na chwilę, żeby nam napisać, że rozpoczynają procedurę in vitro (chyba nic nie pomyliłam), a potem znów zniknęła. Maćkowa! Olśniło mnie po tym wafelku (Princessa Zebra, polecam)! Małemu schodziła skórka po urodzeniu! Słuchaj, no pewnie, że tak! Na grzbietach stópiąt i wokół dłoni mu się łuszczyła. Wcierałam wtedy balsam - kilka razy dziennie. I pomogło. Oleńko - ale czemu piszesz, że czasem się nie da zawziąć i uśpić małą o konkretnej porze?:* Da się, Dziubek, tylko to wymaga czasu. Nie od razu Lenka chętnie na to przystanie;). Ale im wcześniej zaczniesz, tym lepiej. Poza tym raz, że się dziecko czuje wówczas bardziej bezpieczne (bo nawet taki mały szkrab "wie", że nadchodzi pora spania, no a każda regularność w życiu noworodka działa jak naturalny uspokajacz), a dwa, że potem Bogu na kolanach dziękować będziesz, bo po kilku miesiącach np. o 20 położysz małą i MASZ CZAS DLA SIEBIE. Ja twardo kładłam o 20, a przecież na początku mały wołał jeść już o 21:30. Nic to - karmiłam, usypiałam 30-40 minut (owszem, to była jakaś masakra i miałam wtedy różne myśli), ale po 3 miesiącach moje dziecko zaczęło działać jak w zegarku;). Z pewnymi wyjątkami rzecz jasna, bo mój diagram notował kilkakrotnie tendencje spadkowe;), ale jednak. A dziś mogę spokojnie zwołać imprezę w domu o 20:30, bo od pół godziny Kacper będzie wtedy już spał jak aniołek. Nie na zasadzie "dam wam znać jak go uśpię i wtedy przyjdźcie" tylko "zapraszam na 20:30".;) Ostatnio faktycznie się zastanawiałam nad tym czy dobrze robiłam, że tak bezwzględnie stosowałam się do tej zasady punktualności wieczornej kąpieli i spania, bo ile mnie to kosztowało wiem tylko ja. I przede wszystkim zazdroszczę niektórym dziewczynkom z forum takiego luzu w podejściu do tego tematu na samym początku macierzyństwa - że jak pójdzie spać to fajnie, a jak nie to trudno, da się radę. U mnie tak jak pisałam wcześniej - był z mojej strony płacz, że nie potrafię nawet własnego dziecka uśpić wieczorem i choć wtedy odpocząć...:/ Nie umiała potraktować tego z dystansem, bez niepotrzebnej spinki, bez robienia z tego tragedii jak by co najmniej miał nas zalać wulkan... No nie potrafiłam i rosła we mnie frustracja. I to mnie też tak nakręcało, że on MUSI chodzić spać o stałej porze, bo ja zejdę z tego świata najbliższego ranka... Tak było.:( Mało tego - jeszcze pamiętam te emocje, ten żal... Ale teraz jest super - spróbuj może nadać jej jakieś pory wieczorne:* Będziesz zdrowsza!;) Maćkowa - Kacperek też nie przepadał za kąpielą i tymi wszystkimi zabiegami po;) Nie pamiętam ile to trwało, ale coś koło 2 miesięcy. A teraz już jest bardzo cierpliwy:) Piszesz, że zastanawiacie się nad nie szczepieniem - można nie szczepić wcale??? Stymulowana - przecież Ty się wykończysz...:( Może podaj mu mm? A on cały czas je czy tylko sobie ciumka, bo czuje mamunię, co? Może on chce cały czas być blisko Ciebie? Alaa - mówisz, że za ciepło? Kurde, no. Ale to ja zamarznę.:/
  6. Byłam właśnie na mailu i mam uśmiech od ucha do ucha:). Alan - cudeńko:). Zuza - ślicznotka malunia:). Alaa - pięknie Ci w ciąży, wiesz?:) Brzoskwinka - normalnie mam ochotę całuśnąć ten Twój brzuszek:) Żoneczka - uwielbiam taki kolor włosów! Też kiedyś takie miałam;) A brzuszek - superaśny!:* Ja coś swojego podeślę jak...będę miała;). A do tego muszę jakoś wyglądać, umalować się i w ogóle, więc wiecie;). malaiza - przykro mi z powodu @, ale to zawsze jedna mniej do momentu zobaczenia magicznych dwóch kresek:) Tak na to patrz:) Jak się czujesz? I gdzie pracujesz, jeśli mogę spytać? Brzoskwinka - to DZISIAJ być może ten wielki dzień!:) Mam nadzieję, że lekarze skutecznie zmotywują Wiki do wyjścia i spotkania z matką!;) Żoneczka - Ty też dzisiaj wizyta:) Jestem bardzo ciekawa co i powie lekarz:) Maćkowa - jeszcze chwila i pozbędziesz się całej wody z organizmu, więc i obrączkę założysz:) Ja to w ogóle miałam taką wizję, że rodzę, zawożą mnie na salę poporodową, a tam już czeka na mnie M. z obrączką:P. A tu klops! Obrączka wróciła na palec po...4 tygodniach:(. Ale wróciła:). I teraz jest trochę luźna:P Myślałam też o tym, co napisałaś o pustce w ziejącej z brzucha - ostatnio próbowałam sobie przypomnieć jak to jest czuć kopniaki i rozciągania małego człowieczka. I wiecie co? Pamiętam jak przez mgłę:(. To takie smutne:(. ewelina26 - jak sytuacja? Dalej plamienia? kasiaa12 - ja dostałam okres dokładnie 8 tygodni po porodzie. Teoretycznie jak się karmi piersią to pierwsza miesiączka przychodzi około 20 tygodnia po porodzie, jak butelką - około 10. Jak się karmi tak i tak to wtedy jest baaaaaaaaardzo różnie. Tyle teoria. Alaa - na macierzyńskim ZUS Cię nie kontroluje, bo jest to urlop, na który każda kobieta ma prawo iść. Tylko L-4 podważają - zasadność ich wystawiania, bo statystyki pokazują, że coraz więcej kobiet i w coraz wcześniejszej ciąży korzysta z L-4. To też jest tak, że ciężarnej naprawdę trudno udowodnić, że bezprawnie korzysta ze zwolnienia, no ale dla chcącego nic trudnego z drugiej strony... IZA - to wzięłaś się za takie mega porządki, powiadasz?:) Co kto lubi na urlopie:P A tak poważnie - coś tam nasprzątała w tym pokoju Kuby?:) Pewnie powywalałaś stare zabawki, ubrania mu przejrzałaś - mylę się?;) Angelus - ale co poza wyznaczeniem nowego terminu powiedziała ta pani doktor? Że coś podejrzewa? Czy że na razie nie panikować?:* Wiolcia1611 - tak, można mieć dziecko i nadal być dla siebie niebiańsko sexy;) A w małżeństwie jak to w małżeństwie - raz lepiej, raz gorzej. No ale rocznica była cudna:) Żoneczko - pytałaś o to co zmienia się po porodzie. Ja już dużo pisałam o swoich zmianach, więc tu może nie będę się powtarzać, a co do stosunku do rodziców czy teściów to...hm... Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, wiesz?:) Chyba jest tak, że dopóki nie miałam dziecka, nie czułam się w pełni dorosła. Tak, chyba tak. Pojawienie się Kacperka dało mi poczucie, że tak jak moja mama czy tata ja teraz też jestem rodzicem, czyli kimś...no nie wiem jak to określić... Dojrzałym? Nie, to nie to słowo. Dorosłym w pełni - tak chyba będzie najlepiej to nazwać. I to poczucie przyniosło ze sobą taki wewnętrzny spokój duszy - że mam pełną rodzinę, że tak wygląda moje życie, do którego tyle długich lat tęskniłam, że jestem teraz bogatsza o tyle nowych emocji, przeżyć, wzruszeń, myśli, wspomnień... Że jestem szczęśliwa:). Sara__ - tak, cudownie jest móc się tak oderwać od codzienności:)
  7. Nie no, nie do wiary... Mały zjadł 210 ml kleiku ryżowego o 20 po kąpieli, potem trochę kwękał, więc dałam soczku - nie pogardził, wypił 50 ml. Mniej więcej o 22:30 znów kwękał, więc dałam soczek - 30 ml. I teraz było jedzenie!!! 160 ml wciągnął. A już tak dawno nie robił sobie przerw krótszych niż 5 godzin! Mam nadzieję, że to jednorazowe:/. Teraz leży i...gada do siebie. A tak w ogóle dwa dni temu M. nauczył go mówić "tata":). Najpierw myśleliśmy, że to przypadkiem mu tak wychodzi, ale nawet zrobiliśmy pokaz teściom, żeby im udowodnić (i sobie;) ). Wygląda to tak: M.: "Powiedz tata". K.: "Da-da!" M.: "Nie Kacperku dada tylko tata." K.: "Tatatatatatata ta-ta!" A jak mu wypadnie jakaś zabawka to mały (poważnie!) woła "tata!", patrząc na M.:) A dzisiaj rano było najlepsze:) M. śpi, ja biorę Kacperka na łóżko celem pielęgnacji, mały patrzy na ojca, potem na mnie i "mówi": "A tata?" Ja na to: "A tata śpi:)". Mały: "A tata?" I w śmiech:):):). Ja: " A tata śpi". I tak kilkanaście razy:):):).
  8. Alaa - ja bóli głowy nie miałam co rano, ale może Ci cukier spada, co? On wzrasta nie tylko po zjedzeniu czegokolwiek, ale także jak się człowiek ruszy (dlatego też podczas krzywej cukrowej każą siedzieć, nie łazić). No i co postanowiłaś z tą pościelą? Pierzesz?
  9. Dziewczyny - chcę się Was poradzić w jednej sprawie. Mianowicie Kacperek w nocy prawie za każdym razem jak go wyciągam z łóżeczka na karmienie ma spocone plecki. I to nie tak trochę - bardzo! Zmieniam mu oczywiście śpioszki na suche i czyste (i czasem przez to się wybudza:/), ale potem rano widzę, że ma kilka potówek. Nie mamy za gorąco w pokoju, bo są tam 22-23 stopnie, śpiochy do spania ma z czystej bawełny, nie jakieś grube... Ja tam śpię przecież i śpię w polarowej piżamie! Nie wiem o co chodzi:(. Czy może powinnam po kąpieli zasypywać mu te plecki pudrem? Krochmalem? Tylko czy jak on się spoci to nie będzie miał jakichś zrolowanych farfocli rano na pleckach?:( Nie wiem, pomóżcie.
  10. malaiza - witaj:) Jestem pewna, że będziemy mogły Ci towarzyszyć w radości z powodu dwóch kreseczek:). A Ty na której stronie naszego forum jesteś?;) Bo my już mamy tu taką babę ze stali (desire83) co to dobrnęła do 400-ej i zamierza przeczytać całość!!!:) Maćkowa - ja też się dołączam do rad dziewczyn, żebyś karmiła małą w nocy wtedy, kiedy się obudzi i sama zażąda. Ja spotkałam się z kilkoma opiniami na temat karmienia niemowląt: jedna to taka, że w nocy przerwy nie powinny być dłuższe niż 4 godziny, a w ciągu dnia 3 godziny, a druga - że karmienie na żądanie (jak IZA pisała) to karmienie na żądanie i jeśli dziecko nie spada na wadze to trzeba mu pozwolić samemu sobie uregulować częstotliwość i wielkość (!) przyjmowania posiłków. Moja pani pediatra mówi, że dziecko się samo nie zagłodzi, nie ma takiej opcji i że je wtedy (i tyle) kiedy potrzebuje. No chyba, że mamy do czynienia z wcześniakiem albo jakimś mega niejadkiem - wówczas sprawa wygląda inaczej. Ale Oliwka ani wcześniak, ani niejadek chyba, co? Po polisiach wnioskuję!:P desire83 - nic z naszej forumowej poczty nie usuwamy, wszystko będziesz mogła sobie kiedyś nadrobić;). Jeśli chcesz to mogę Ci przesłać swój opis porodu - tylko podaj prywatny mail:* Wiolcia1611 - czy kuzynka już sobie pojechała i masz chwilę wytchnienia?:) Kaasik89 - ja pierwsze 6 tygodni karmiłam piersią, potem przeszliśmy na mm. Mały rzeczywiście robił kupkę raz dziennie albo raz na dwa dni. Ale to wszystko jest w normie! Jeśli natomiast boli go brzuszek to może nie być wina tych kupek niezrobionych tylko mleka - spróbuj zmienić na inne. Tak mi powiedziała położna, która nas odwiedzała w domu i mówiła co robić w różnych przypadkach. I o tym ulewaniu się pianą właśnie mówiła, że to jest znak, że mleko mu nie pasi i trzeba zmienić.:* Ja od początku naszej przygody z mm podaję Kacperkowi HIPP - jest rewelacyjny! rapasta - gdzie jesteś?
  11. Dziewczynki, jeszcze raz dziękuję Wam za życzenia:). Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy - M. właśnie pojechał na nockę:(. Śpię sama:(. No ale od czego mam Was?:) Mam już na stoliku ciepłą kawkę i zasiadam do pisania:). Tylko jeszcze Wam chciałam powiedzieć, że jak policzyłam sobie dzisiaj ile zarabiałabym, siedząc w domu i udzielając korepetycji od poniedziałku do piątku po 5 godzin dziennie to aż mnie ścięło z nóg... 4500 zł, laski...Same korki! A przecież mam jeszcze 80% pensji na macierzyńskim! Słabo mi, dziołchy...;) Dobra, zaczynam. Obecnie analizuję posty z 23 stycznia. Maćkowa - pisałaś o skórce małej. Że jest bardzo sucha. Dziewczyny już Ci dały rady, ale ja też wtrącę swoje 3 grosze;). No nie byłabym sobą;). Właśnie wiele dzieci zaraz po urodzeniu ma ten problem. Skóra takich maluchów (a właściwie naskórek) nie jest jeszcze przystosowana do czynników zewnętrznych, nie chroni jej już maź płodowa jak w brzuszku. Dodatkowo kąpiel odbywa się przecież w wodzie, w której jest chlor - dorosły nierzadko ma po kąpieli czy prysznicu pustynię na skórze, a co dopiero takie maleństwo. To jest właśnie jeden z argumentów, żeby do kąpieli dziecka nie używać żadnych mydeł (nawet tych przeznaczonych specjalnie dla niemowląt), bo mają inne pH niż płyny do kąpieli i wysuszają skórę. Każde mydło zresztą tak działa - te dla dorosłych również. No ale nie o tym. Ja co prawda nie miałam z Kacperkiem tego problemu, ale gdybym miała, użyłabym krochmalu, tak jak pisała Izulinka. Ona najlepiej go zareklamowała, więc nie będę po niej powtarzać.;) Dopiero potem sięgnęłabym po emolienty. 3 tygodnie temu zauważyłam jednak na brzuszku małego takie delikatnie chropowate, suche miejsca. Spytałam o to lekarza przy okazji na wizycie i co się okazało - mam zrezygnować z oliwki (!) i używać tylko balsamu nawilżającego do ciałka. Oliwka wysusza skórę!!! Nie wiem czy pamiętasz jak kiedyś pisałam, że rano używam balsamu na ciałko małego, a wieczorem oliwki. Zrobiłam jak powiedziała pani doktor, minęło kilka dni i śladu po tych suchych miejscach nie ma! I jak się tak teraz zastanawiam nad tym to rzeczywiście coś jest na rzeczy z tą oliwką - kiedyś smarowałam się oliwką codziennie po kąpieli i moja skóra wcale nie była taka nawilżona i elastyczna, jak myślałam, że będzie. A po balsamie - nawet najtańszym - zawsze. Pewnie to też zależy jaką ktoś ma skórę tak w ogóle, ale u mnie tak właśnie było. A co do pielęgnacji szyjki - ja tylko po kąpieli i dokładnym osuszeniu szyjki zasypuję ją delikatnie pudrem z Nivei. Raz na dobę działam. Ale nie dopuszczam, żeby w ciągu dnia małemu lało się na szyjunię mleko - resztki mleka tak w ogóle pozostawione tam albo wokół ust potrafią uczulać albo przyczynić się do nieestetycznej i chronicznej wysypki! Tak kiedyś przeczytałam i tak miał mój Kacper. No. To tyle;). A pisałaś też o szczepieniach - nie wiem, może ja jestem bez serca;), ale wyjątkowo twardo podchodzę do szczepień (nie mamy skojarzonych). Wiem, że trzeba i już. Mały płacze przeraźliwie, jest wtedy taki bezbronny, w oczkach ma taki żal do mnie, że pozwalam, żeby go bolało, ale pociesza mnie fakt, że to tylko chwilka, że przytulę, pocałuję i on za chwilę naprawdę zapomni co się działo. Gorzej będzie z kilkulatkiem, bo takie dziecko potrafi kilka dni wspominać krzywdę;). Ale taki maluch? Rozumiem Cię, ale pamiętaj też, że jak sama będziesz wystraszona, jak się popłaczesz, to mała momentalnie wyczuje "niebezpieczeństwo" i będzie przeżywać jeszcze bardziej:(. Musi się czuć mimo wszystko bezpieczna. To trudne, ale dasz radę. Raz się popłakałam. Teraz, jak byliśmy z małym w szpitalu. W ciągu 12 dni pobytu 7 razy miał zmieniany wenflon:/. Ale nie to nawet jest najgorsze. On ma żyłki cienkie jak niteczki i bardzo łatwo mu pękają. Założenie każdego wenflonu to 3-5 (!!!) wkłuć: na stópkach, na dłoniach, w łokietkach, na nadgarstkach... Żyły pękały i robiły się wylewy podskórne. Dodatkowo jak dziecko krzyczy i się rusza to żyły się jak gdyby "chowają", ciężko cokolwiek znaleźć. Boże, nawet nie chcę tego wspominać. Jedna pielęgniarka mówiła mi, że tego szpitala na to nie stać, ale są podobno takie jakieś lampy specjalne, które po włączeniu podświetlają siatkę żył na ciele. I że to byłoby super przydatne na niemowlęcym oraz przy osobach starszych. _nessaja_ - co to jest szczepienie na mmr? Bom nie oblatana w temacie;). A z tą rtęcią to jak nawet jest w szczepionce to chyba i tak nic się nie da z tym zrobić, nie? No bo przychodzisz do przychodni, szczepią Ci dziecko i tyle. A właśnie ciekawa jestem czy można odmówić obowiązkowego szczepienia. Kurde, cieszę się, że nic a nic nie czytałam na temat szczepień (obowiązkowych, bo o nieobowiązkowych z kolei bardzo dużo), bo znając życie, już bym Kacprowi znalazła większość jak nie wszystkie skutki uboczne;).
  12. Żoneczko - jak sytuacja u Ciebie na froncie?:) Brzoskwinko - a jak ta próba porodu będzie wyglądać? I o jakimś baloniku napisałaś - co to takiego?:*
  13. IZA - jak brzuszek?:* Nie wróciły już te niepokojące bóle? I JAK TAM PIERWSZY DZIEŃ URLOPUUUUUUUUUU?:):):) Brzoskwinko - czy Ty już jesteś mamą?;) Paola - dziś już w nowej pracy, tak?:) Bądź najlepsza - trzymam kciuki! Tak się cieszę, że i z rzęsami Ci się interes kręci, i piesio daje Ci tyle powodów do dumy i radości... Super! To pewnie i uśmiech teraz częściej gości na Twojej ślicznej buzi, co?:) :* _nessaja_- tak ja sugerowała Żoneczka: puść Ty DLA ŻARTU Totka:) Ty to zrób dla jaj, ale ja mówię serio!:) Melduję Ci także, że wczoraj Kacperek jadł na obiad rybkę! Jadł! Nie pluł, nie marudził, nie cudował - jadł!:) Co do naszych planów rozrodczych;) to chcemy mieć dwójkę, ale (nie mając jeszcze tego drugiego;) ) rozmawiamy o trzecim:). Angelus - jak Jasiu? Nie przeszło na Frania?:* ewelina26 - witaj:) Alaa - kontrola ZUS? Ło matko... Jak byłam na L-4 w ciąży to myślałam, że komu jak komu, ale mnie się to nie zdarzy, że już rzadko kontrolują i to raczej w wyraźnie podejrzanych przypadkach, a tu masz... Co prawda nikt mnie na szczęście nie skontrolował, ale w takiej sytuacji bym spanikowała i nie miałabym pojęcia co zrobić! Aaaa, doczytała teraz radę gościa, żeby załatwić sobie zaświadczenie, że się było na wizycie. W sumie tak chyba najlepiej. Dzięki, gościu:). W razie czego będę pamiętać. Agniesia - cudnie, że Karolek jest zdrowiutki i pięknie się rozwija!:) :* Wiolcia1611 - jutro wizyta! Już się nie mogę doczekać wieści na temat naszej nowej forumowej kruszynki!:) Uśmiałam się jak napisałaś o swoim mężu, że czasem leży i udaje drzewo:):):) Dobre!:):):) Sara__ - tak czytam o Twoich myślach dotyczących chęci zmiany czegoś w życiu i wiesz co? Może jakiś mały remont? Przemalowanie ścian na inny kolor na przykład? Albo zapisz się na jakieś fajne zajęcia? Byłaś kiedyś na zumbie? A myślałaś kiedyś o wolontariacie w domu dziecka? MargaretLucas - muszę Ci powiedzieć, że opisując swoje bycie mamą-kwoką, nie mogłaś lepiej i trafniej opisać...mnie:). Jestem taka sama! To znaczy uczę się cały czas tego, że nie tylko ja zrobię wszystko najlepiej i że ja też w wolnym czasie nie muszę prasować, zmywać czy wieszać prania, ale mam prawo siąść do kompa, zrobić sobie kawy, iść spać na 2 godziny i mieć wszystko w d... A mąż w tym czasie super wszystko ogarnie. Tylko musiałam mu pozwolić się wykazać - to było takie proste! Aż trudno uwierzyć, wiesz? No wiesz;). Matko, czyli nie jestem jedyna;). Dzięki Ci za to!!!:* Maćkowa - Oliwka jest boskaaaaaaaaaaaa!!!:):):)
  14. Witajcie moje kochane dziołszki:) Ja właśnie siedzę z ciepłą kawką u boku, mężu śpi, a małe nasze pisklę walczy, bo jest strasznie śpiące, ale spać nie pójdzie:P. No nic, w końcu padnie - piszę do Was i bujam jednocześnie (uniesioną nogą!) bujaczek. Uda będę miała jak Pudzian. A tak serio to to aż mój mąż i kumpela zwrócili mi ostatnio uwagę, że od pewnego czasu (wiem od jakiego - od kiedy Kacper skoczył z wagą powyżej 7 kg) mam bardzo umięśnione ramiona:):):). Napinam i co widzę? Ryli, laski!!! Napinam i dotykam - twarde! I to jak! Rewelacja!:):):) A że podczas pobytu z małym w szpitalu schudłam dodatkowo 4,8 kg... Hm... Fajna laska ze mnie;) Wczorajszy dzień był super:). Teściowie przyjechali do nas przed 15, przekazałam teściowej wszelkie niezbędne informacje dotyczące przebierania, popołudniowego karmienia, przygotowania soczku itp. i wyszliśmy. Ja w pełnym makijażu, kolczyki, fajny ciuch, ulubione perfumy (które kręcą męża chyba bardziej niż ja sama:P), mężu wyglądający tak, że aż mnie ciary pożądania przechodziły...;) Laski, pierwszy raz od pół roku siedziałam w aucie obok M.;). To pierwsza rzecz, jaka mnie podjarała w naszym wyjściu:P. Pojechaliśmy na pyszne żarełko, gadaliśmy jak na prawdziwej randce, zero rozmów o pieluchach, o promocjach na chusteczki do pupy czy kaszki... Boże... Zero sprawdzania godziny, zastanawiania się ile jeszcze zostało do następnej pory karmienia, czy pielucha już zasikana na maksa czy jeszcze ujdzie, a co to za plamka na bluzeczce, bo nie wiadomo czy przebierać, czy może poczekać do obiadu, kiedy to dziecię "dofajda" ubiór ostatecznie... Mąż mnie podrywa (!!!:):):)), opowiada kawały, ja łapię się na zalotnym poprawianiu włosów i machaniu rzęsami jak słodka idiotka;). Po jedzeniu bekamy cichutko, odwracając głowy i udając, że to nie to, że coś nas zainteresowało stolik obok... Sielanka. Idziemy na spacer, trzymamy się za ręce, całujemy się na środku chodnika:). W głowie mi się kręci, nie pamiętam, że w domu czeka na nas dziecko, że może wypadałoby zadzwonić co tam jak tam;). Do domu wracamy po 19, bo jednak wykąpać chcemy sami Kacperka (gdzieś w okolicach 18 przypomina nam się, że jesteśmy rodzicami;) i to jakieś takie nierzeczywiste jest chwilowo dla nas;) ). Teściowa zdaje mi relacje co się działo jak nas nie było, punktuje u mnie nieprawdopodobnie, mówiąc:" Dałam mu mleko przed 17, zrobiłam 150, wypił i wyglądał jakby chciał więcej, ale nie poszłam mu dorobić, bo mówiłaś, że dać tyle, więc jak 150 to 150. Nie chciałam dzwonić i wam przeszkadzać, więc dopoiłam soczkiem." Ucałowałam ją, teściu wyjął z torby butelkę naszej wódki weselnej zachowanej specjalnie na tę okazję, wznieśliśmy toast (ja piłam likier bananowy, bo ciąża skutecznie zniechęciła mnie do wódki), teściowie pojechali do domu, my (stęsknieni jak jasna cholera!!!;) ) wykąpaliśmy Niuńka, nakarmiłam go, położyłam spać (zasnął momentalnie - dziadki go tam nieźle wybawili:) ), a my... No cóż...;) Dziewczyny, to co się działo potem jest nie do opisania... Powiem Wam tylko, że mąż mnie niesamowicie zaskoczył, a seks był najlepszy EVER!!! NIGDY nie było tak fantastycznie, nigdy...;)
  15. Dziewczynki, dziękuję za życzenia:* Wpadłam tylko na chwilkę, bo wiecie...rocznica nadal trwa i mamy pewne plany co naszego wieczoru;) Wszystko dokładnie przeczytam i odpowiem na posty jutro, ale jak tak przejrzałam pobieżnie Wasze wpisy to ujrzałam jakąś kłótnię?:/ Co się dzieje, dziewczynki?:( Nie komentuję na razie spięcia między zdesperowanąmamą a rapastą, bo nie znam szczegółów, ale proszę Was, moje kochane: nabierzcie dystansu, bo nie warto się denerwować:* Jak mówię - nie wiem o co poszło, ale pamiętajcie, że obie jesteście tu potrzebne, bo jesteście super babkami, które idealnie pasują do naszego grona:* Nie dajcie się nerwom, bo nie warto. Wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi, więc każdy ma słabszy dzień, każdy ma prawo coś źle zrozumieć (tym bardziej, że słowo pisane nie oddaje emocji tak jak prawdziwa rozmowa) i nie raz tu na forum jedna drugiej coś tłumaczyła, zdarzały się starcia, nieporozumienia... Życie. Dziewczynki, ochłońcie, a Ty Rapasta nigdzie nie uciekaj, bo jesteś NASZA tak jak zdesperowanamama zresztą:*:*:* A co do tych cichych podczytywaczy... Jezu, jakie to żałosne:( Żal mi takich ludzi. Jedna pisze, że nas nie czyta, bo była przez nas atakowana. To po co czyta? Nie rozumiem. Jezu, jak mnie ktoś drażni albo nie toleruje (choć my jesteśmy naprawdę otwarte i nikogo nie atakujemy) to nie wystaję pod jego drzwiami i go nie śledzę, serio... A Maćkowej która się czepia? Która jest takim tchórzem, że nie ma odwagi się podpisać? ŻAL. Kogo boli, że dziewczyna jest szczęśliwa i pokazuje, że świetnie sobie radzi jako mama? Jak jesteś gościu w pracy to też się nie chwalisz, że coś umiesz? W szkole specjalnie łapałaś banie, żeby tylko nikt nie powiedział, że fajnie, że jesteś w czymś dobra? Masakra, we łbie mi się nie mieści. Maćkowa opisuje nam swoją jedyną, niepowtarzalną historię swojego macierzyństwa i to jest wspaniałe. Odczepić mi się od niej. Zająć się prasowaniem - przynajmniej jakieś korzyści świat zobaczy. I jeszcze ten psychopata co mu się wyraźnie zwoje mózgowe rozprostowały - weź Ty załóż wątek "zaburzenia kompulsywno-neurotyczne - przykłady", co?
  16. rapasta - współczuję Ci kochana bardzo i życzę, żeby mdłości odpuściły jak najszybciej, bo to naprawdę nic przyjemnego jak człowiek leży w łóżku jak zwłoki i nawet nie ma siły się cieszyć ciążą w pełni...:/ Olala - jeśli Cię to pocieszy to powiem Ci, że Kacper DO DZIŚ śpi w swoim łóżeczku JEDYNIE w nocy... W ciągu dnia natomiast jak był mniejszy spał na macie edukacyjnej albo na bujaczku, a teraz tylko na bujaczku. Może z pięć razy zdarzyło się, że zasnął w łóżeczku za dnia, ale to wtedy jak był meeeeeeega zmęczony - tak bardzo, że nawet nie miał siły płakać. A tak to nie ma szans. I ja go nie zmuszam, choć nie wiem co będzie jak będzie za duży/za ciężki na ten bujaczek - co wtedy? Liczę na to, że wówczas sytuacja sama się rozwiąże, podobnie jak było z zasypianiem wieczornym (4 miesiące trzeba go było usypiać na rękach, bo darł pyszczycho maksymalnie, a potem pewnego pięknego wieczoru darł się...bo chciał mi powiedzieć, żebym mu dała święty spokój i pozwoliła zasnąć jak człowiekowi we własnym łóżeczku;). I już trzeci miesiąc nasze wieczory wyglądają tak: 19:30 kąpiel i pielęgnacja, 20 żarełko, łóżeczko i albo zasypia od razu, albo gada do siebie kilka-kilkanaście minut i idzie lulu.:) Sie-lan-ka!!! Ale wiesz o czym jeszcze sobie przy okazji pomyślałam? Teraz tak zaczęłam analizować to co kiedykolwiek napisałyście o wieczornych usypianiach dzieci i nie jestem pewna, ale czy tylko ja byłam tak uparta, żeby dziecko KONIECZNIE zasypiało mi o 20? Jak mi się na początku coś opóźniało w tej kwestii to odbierałam to jako porażkę:/. Popaprana jestem... A Maćkowa np. ostatnio pisała, że Oliwka zasnęła o północy i potem się budziła co 3 godziny do 9 rano. Owszem, udało mi się właściwie od razu przyzwyczaić Kacpra do spania o tej 20 (czasem o 21), ale ile ja się nerwów najadłam przy okazji, ile łez wylałam... Po prostu nie wyobrażałam sobie, że po caaaaaaaaaałyyyyyyyyyym dniu miałabym jeszcze bujać się z nim do północy... Może to był błąd? Hm... Kaasik89 - :* Ale masz głodomorka!;) Po kim to tak?;) Żoneczka - jak się dzisiaj czujesz?:* Alaa - jeśli chodzi o faceta po porodzie to uważam, że to jak z zajściem w ciążę: lepiej się nie nakręcać za bardzo, że się uda od razu i być mile zaskoczonym niż liczyć na cud i potem płakać w poduszkę. Spróbuj się przygotować psychicznie na ewentualność, że Ł. chwilowo nowa sytuacja przerośnie, tak po prostu. Może w ten sposób oszczędzisz sobie dodatkowego stresu, durnych myśli, mega rozczarowania, żalu i ciągłych pretensji. A jeśli się okaże, że on bez problemu stanie na wysokości zadania to tylko się cieszyć:). IZA - już niedługo rozpoczynasz wieeeeeeeeeeelki urlop!!!:) Wow!!! Agniesia - jak po wizycie, kochana?:) Brzoskwinko - i jak sytuejszyn? Czyżbyś jak nasza Maćkowa pojechała sobie do szpitala i przy okazji urodziła?;) Dawaj znać co u Ciebie, bo ja ciągle o Tobie myślę od rana!!!:* Paola - jak fajnie, że znów bije optymizm z Twoich postów! :) Cieszę się razem z Tobą i wierzę, że teraz będzie jeszcze lepiej i lepiej:) Super, kochana!:* Żoneczko - nie, ostatni raz dopadł mnie w poniedziałek;)
  17. kasiaa12 - w takim razie trzymam kciuki, żeby w razie zmiany pracy wszystko zaczęło Wam się lepiej układać:* desire83 - ale jak już wszystko nadrobisz i będziesz miała do przeczytania tylko to co na bieżąco to będzie Ci brakować tamtych stron, zobaczysz;) MargaretLucas - jejuuuuuuuu, a dasz radę wytrzymać do 26-go? W sumie to TYLKO i AŻ 3 dni... No chyba, że już nie wytrzymałaś?;) _nessaja_ - Arleta, Nina... Śliczne imiona:) I nie takie oklepane. No ale rozumiem Cię z tą Milenką:). U nas M. wybrał imię dla Kacperka, dla drugiego synka też on - Gracjan (ale mi się podoba), dla córeczki mamy natomiast dwa: jedno moje (Róża), jedno jego (Liliana). No i zobaczymy jak będzie;) Gratuluję Wam wygranego konkursu!:) Co do obiadków Kacperka to mięsko już je bez problemu, ale rybki nie podawałam mu od tamtego czasu- nie miałam śmiałości;). Za kilka dni mam zamiar podać, ale cienko to widzę:P. Co do krzywej cukrowej to tak jak Usia mówi - do 28. tygodnia masz czas, więc spoko;). Ja tak właśnie jakoś robiłam. zdesperowanamama - jak się czujesz? Jak te węzły? Lepiej coś? Maćkowa - tak piszesz o tym, że chyba nie mogłabyś narzekać na zmęczenie i nieprzespane noce i wiesz co? Wpędziłaś mnie tym stwierdzeniem normalnie w poczucie winy!;) Ale szybko się ogarnęłam i wytłumaczyłam sobie, że to wszystko przecież ludzkie i żebym sobie znowu nie podnosiła poprzeczki, bo zwariuję. Niemniej jednak zazdroszczę dystansu i tego, że aż w takim stopniu potrafisz się cieszyć pierwszymi chwilami macierzyństwa, zapominając o sobie. Naprawdę szacun. Ja może przy którymś dziecku z kolei też będę tak potrafiła;). Kasik_85 - widzisz, najczęściej tak właśnie w życiu bywa, że nie możemy liczyć na tych, których jesteśmy absolutnie pewni w teorii. A w praktyce niejednokrotnie sąsiadka, którą spotkało się na klatce schodowej kilka razy w życiu potrafi bardziej wesprzeć niż na 100% obstawiana przez nas osoba. Dziwne to, ale prawdziwe.
  18. Maćkowa - jak tam czytam o Twojej pięknej, cudnej, wspaniałej córce, która tak dała rodzicom pospać to aż mnie przechodzą dreszcze zazdrości;). Wow!!! A po tej bajkowej nocy jak spała? Dalej macie taką sielankę?:) Ciekawa jestem jak to w końcu jest z tymi wizytami położnych - od czego zależy ich częstotliwość? U Ciebie dwie domowe, ale jak jest potrzeba (i podwózka;) ) to nawet codziennie. U mnie 1 wizyta na każdy tydzień połogu, czyli 6 w sumie, ale jak coś dodatkowo to matka ma sama gnać do przychodni z dzieckiem. Hm... Męża masz oczywiście ZŁOTEGO, ale to Ci już dziewczyny pisały:). Naprawdę dziękuj Bogu za takiego człowieka. :) Aaaaaaaaaaa, no i mam pytanko - to kiedy drugie dzieciątko planujecie?;) Sara__ - pisałaś, że potrzebujesz zmian, ze w Twojej branży się źle dzieje. Powiem Ci tak: mam cudowną kumpelę, z którą poznałyśmy się w obecnej pracy. Kocham ją przestrasznie. Niestety, nie układa jej się w życiu osobistym od lat, a jest śliczna, mądra, ma cudowne poczucie humoru - no w ogóle jest chodzącym "naj". Od wielu, wielu miesięcy wspieram ją w tym, żeby coś zmieniła w swoim życiu - pracę, miejsce zamieszkania, środowisko, w którym będzie się obracać, po prostu wszystko, bo obecnie tkwi w martwym punkcie i tylko życie ucieka jej przez palce. Codziennie praca, potem korepetycje - zero imprez, zero nowych ludzi, nic. Wczoraj rano dostałam od niej sms "Rzucam pracę, to moja ostateczna decyzja." Jezu, jaka byłam z niej dumna! Tym bardziej, ze z jej kwalifikacjami świat stoi przed nią otworem, a ona tkwi w jakiejś firemce bez perspektyw (jak ja, niestety, ale to inna opowieść). Zrobiła to! Rozumiesz? Podeszła do szefa i powiedziała tak zwyczajnie:"Łukasz, odchodzę z pracy. " A kilka dni temu poznała super faceta;). Raz jeden jedyny dała się wyciągnąć na imprezę i proszę. Tak jak jej mówiłam - w życiu jak się wali to wszystko naraz, a jak jest cudnie to też z kilku stron:). Piszę Ci to po to, żebyś nie tylko mówiła, że musisz coś zmienić w swoim życiu, ale żebyś to po prostu zrobiła! A zobaczysz jak Cię życie zaskoczy. Pamiętaj, że tylko od Ciebie zależy jak będzie wyglądało Twoje życie - wszystko w Twoich rękach:)
  19. Dzień dober!:) Próbuję właśnie sklecić parę postów do Was, ale mój syn wylewa właśnie do mnie jakieś żale, gestykulując przy tym zawzięcie... O co mu cho...?;) Faceci:):):) Wiolcia1611 - jak samopoczucie? Mam nadzieję, że nie rozłożyło Cię na dobre? I jak wizyta kuzynki? Bardzo Cię wymęczyła? Kiedy sobie jedzie?:P Kurka, jak piszesz o tej niemożności zjedzenia czegokolwiek to przypomina mi się moja ciąża i zaczynam się bać początków drugiej (choć wiem, że nie ma reguły i drugą mogę przejść wręcz fantastycznie, ale to co ja wtedy przeżyłam powoduje, że cholernie się boję - jeszcze teraz, jak mam już jedno małe dziecko...). Ja jak zaczęłam wymiotować to był 8. tydzień, a skończyłam 1-go dnia 6-go miesiąca. Pamiętam dokładnie, bo to była wręcz historyczna data! Wszyscy mnie tylko pocieszali, że zaraz mi przejdzie, zaraz przejdzie, a ja z dnia na dzień czułam się gorzej (choć każdego dnia myślałam, że gorzej już być nie może). Nie mogłam jeść po prostu niczego. I tak samo jak Ty miała ogromne wyrzuty sumienia, że nie dostarczam dziecku tego co powinnam, że jak coś będzie nie tak to z mojej winy itd. Ale ja naprawdę nie mogłam nic przełknąć! Bywały dni, że zjadłam banana i jogurt mały owocowy (jak jeszcze mi nie było niedobrze po jogurtach...). Potem koleżanka poleciła mi na mdłości wafle ryżowe - o matko, jaka ulga! Może szału nie było, ale przynajmniej pozbyłam się tych strasznych odruchów wymiotnych, które wyrywały ze mnie już tylko żółć, bo co innego jak nic nie jadłam... Potem był moment, że nagle zachciało mi się pasztetu i tylko to mogłam jeść. I rosół. Ale jak tylko czułam albo widziałam gdzieś mięso (a ZWŁASZCZA kurczaka) to kibel mój. Ser żółty mój mąż musiał jeść w ukryciu, bo jak widziałam to mi się kręciło w głowie. I nie to, że tak tylko mówię, żeby przedstawić moją sytuację jako bardziej dramatyczną - SERIO TAK BYŁO!!! Łykałam witaminy dla kobiet w ciąży i płakałam, bo wiedziałam, że się zapewne nie wchłaniają, bo niby jak bez żarcia? Nie mogłam pić nic oprócz niegazowanej wody mineralnej (i to też nie każdej, bo w ciąży okazało się, że wody mineralne mają różne posmaki...). Po mojej ulubionej dotąd herbacie owocowej albo zwykłej z cytryną tak mnie szarpało, że...do dziś jej nie mogę pić! Mózg chyba pamięta tę traumę;). No i tak mogłabym wymieniać bez końca. Życzę Ci, żebyś nie musiała się męczyć tyle co ja i popróbuj różnych rzeczy, które mogłyby Ci pomóc na mdłości - o migdałach jeszcze słyszałam, żeby powoli chrupać. No i te wafle ryżowe. Mnie nic więcej nie pomagało, więc więcej nie pomogę:(. Ale trzymaj się dzielnie!:) Oleńko - mój M. jest identyczny: jak go coś trapi to będzie dusił w sobie i nie siądzie sam do rozmowy:/. Zawsze ja muszę to aranżować. Ale niekoniecznie mam do niego pretensje o to - bardziej do jego rodziców. W ich domu nie rozmawia się o uczuciach, o tym, że ktoś kogoś zranił jakimiś słowami... W jego domu ludzie na siebie krzyczą, a potem się obrażają. Potem emocje opadają, wszystkim przechodzi i...nikt już nie wraca do problemu. Czasem się przeproszą, ale nigdy z komentarzem za co. W związku z czym małe i wielkie sprawy zamiatane są pod dywan, nikt ich nie analizuje, nie próbuje niczego naprawić. Według mnie to straszne. Uwierz mi, że czasem wiele mnie kosztuje, żeby jednak przegadać nasz problem. Bo nie dość, że muszę się mierzyć z własną złością i żalem to jeszcze muszę myśleć o konstruktywnej rozmowie, konstruktywnej krytyce blablabla. Ale wiem, że robię to nie tylko dla nas, ale i dla Kacpra - musi wiedzieć, że o problemach się gada! Bo jeśli mu tego nie pokażę to potem chyba tylko do siebie będę miała pretensje, że moje 16-letnie dziecko ma same tajemnice, jak go pytam co się stało to warczy "nic, daj mi spokój" i ucieka po wątpliwej jakości porady do swoich rówieśników. A powiedz jak Lenka? Co z tym kaszelkiem? Jak Ty się czujesz?:*
  20. Agniesia - no to jak Wam się czkawki zaczęły to jeszcze nie raz się uśmiejesz;) Czkawkę akurat fajnie wspominam:) kasiaa12 - no właśnie dlatego ja jakiś czas temu napisałam, że czułabym się strasznie po porodzie w sali z innymi kobietami, ich dziećmi, ich gośćmi... Masakra jakaś. No ale co robić jak nie ma wyjścia. Z tą pracą Twojego to i tak źle, i tak niedobrze:(. Musi Ci być cholernie ciężko:/ Tym bardziej Cię podziwiam za wszystko:*
  21. Żoneczko - pocieszam Cię już, wedle życzenia moja kochana:* Wcale nie jesteś inna. Naprawdę różne kobiety różnie odczuwają ból tak w ogóle, a co dopiero ból porodowy czy skurcze. Ja początkowe skurcze (na porodówce) przy 3 cm miałam niewyczuwalne, tylko KTG je rejestrowało. Położna była trochę zdziwiona, ale przekonało ją chyba to, że sobie leniwie ziewnęłam podczas jednego mocnego skurczu:):):). No a potem to już się zaczęło na maksa i myślałam, że zejdę z tego świata:P Obserwuj uważnie swoje ciało, ale bez paniki i już:) Spokojnie, na pewno w którymś momencie coś poczujesz i na pewno nie będzie za późno:* Alaa - :* Maćkowa - :*:*:* Ucałuj ode mnie Oliwkę:) Fajnie, że zaglądasz:) IZA - tylko się nie denerwuj! Oprócz tych bóli masz jeszcze jakiekolwiek objawy? Na pewno nic się nie dzieje, w każdym razie nic złego:* Dawaj znać jak się czujesz i nic sobie nie wkręcaj!
  22. Wpadłam na chwilkę teraz i może uda mi się odpisać choć na kilka postów:). Olala - powiem Ci szczerze, że ucieszyły mnie (paradoksalnie) Twoje słowa, że pokłóciłaś się z nią już milion razy. Tylko nie zrozum mnie źle - niefajnie, że dochodzi do kłótni, ale jestem z Ciebie dumna, że masz odwagę się jej przeciwstawić i powiedzieć co myślisz na dany temat. Tak trzymaj! Początki mogą być trudne, tym bardziej, że nie raz pisałaś jaki z niej despotyczny typ człowieka, a Ty z tego co pamiętam raczej się z nią nie kłóciłaś tylko schodziłaś jej z drogi i wolałaś nie prowokować. Dlatego teraz może minąć trochę czasu zanim ona zrozumie (a czy się z tym pogodzi to już inna bajka...), że to TY jesteś mamą Lenki, co jest równoznaczne z tym, że to Ty (razem z mężem) podejmujesz wszelkie decyzje dotyczące córki, począwszy od wyboru koloru rajstopek, a skończywszy na decyzjach w sprawie szczepień, planu dnia, potem wprowadzanych pokarmów, kwestii wychowania itp. I nie poddawaj się - dla Twojej teściowej to też nowość, że nagle z potulnej żony jej syna stałaś się pewną siebie kobietą! Więc będzie zdziwiona, będzie się starała bagatelizować Twoje uwagi i decyzje, będzie je negować z różnym natężeniem, robić po swojemu - wszystko po to, żeby wywalczyć z Tobą granicę, do której ona może się posunąć. Im będziesz bardziej wytrwała, tym adaptacja teściowej do nowych reguł przebiegnie szybciej (choć wcale nie mniej bojowo, niestety), zobaczysz:* Trzymam kciuki i nie poddawaj się! A jak samopoczucie Lenki? Mierzyłaś jej jeszcze temperaturę? Odsysasz jej wydzielinę z noska? Jest tam w ogóle coś czy ten glucik był jednorazowy? Angelus - umiesz walczyć, umiesz. Tylko znajdź w sobie raz odwagę, a potem pójdzie jak z płatka i sama się zdziwisz jaka potrafisz być stanowcza i skuteczna. W końcu to chodzi o bezbronne dziecko, które nie umie samo o siebie zawalczyć. Nie wstydź się, że ktoś pomyśli, że jesteś jakaś narwana albo ktoś Ci coś odpowie. Kłóciłaś się kiedyś z mężem?;) No to potraktuj to podobnie;). A tak serio to naprawdę pomyśl o tym, bo jeszcze nie raz będziesz musiała walczyć w sprawie swoich dzieci, nie tylko u lekarza, ale pewnie i w szkole... A one muszą wiedzieć, że kto jak kto, ale mama jak trzeba góry przeniesie i nie da ich skrzywdzić. Brzoskwinko - ja dobrze przeczytałam? Siedziałaś w wannie z gorącą wodą? Nie wolno pod żadnym pozorem! Męża męcz jak najbardziej, ale gorącą wodę sobie daruj, żeby nie doszło do jakiegoś krwotoku! Dziękuję za buziaki dla Kacperka - z radością go wycałuję:). Jejku, piszecie tak o tych telefonach, smsach, ciągłych pytaniach czy to już... Matko kochana! Dokładnie wiem co czujecie! Do mnie też non stop ktoś pisał, dzwonił, a jak nie odbierałam i nie odpisywałam to zaczynało się dzwonienie do mojego męża, do teściów (którzy mieszkają 25 km od nas...), a teściowie do mnie, potem do męża, że dzwoniła podobno do mnie jakaś tam ciocia i ja nie odbieram, a ona dzwoniła kilka razy i co się dzieje, czy może to już... Wielokrotnie miałam ochotę zabić. Serio. Ja nie wiem, że ludzie nie potrafią uszanować, że ktoś chce mieć spokój przed porodem i że przecież wiadomo, że nikt narodzin nie utajni!!! Wkurzają mnie ludzie bez grama empatii. Alaa - ja te majty kupowałam w sklepie odnarodzin.pl, ale nie pamiętam firmy, wiem tylko, że jedną taką mieli. kasiaa12 - widzę, ze masz takie same poglądy na temat odwiedzin po urodzinach jak ja;) No to możemy sobie przybić piątkę - obie jesteśmy wredne;) Słuchaj, ten Twój Niuniuś to ma niezły apetyt!:) A słyszałaś o mleku dla niemowląt o specjalnych potrzebach żywieniowych (o dużym apetycie)? Ja kiedyś przeczytałam w necie, ze jest coś takiego, ale nie wiem z jakiej firmy. Może to byłoby jakieś rozwiązanie na noc chociaż? Albo żeby dopoić po swoim mleku? No bo w końcu nabawisz się tego samego co ja z kręgosłupem od wielogodzinnego karmienia:/. Co do szefa Twojego to aż się we mnie gotuje jak o tym czytam:/:/:/ Co za człowiek!!! Co za małpa!!! Czy jest jakaś szansa, zeby Twój zmienił pracę? Wiolcia1611 - mój też mi powiedział w tym cyklu, w którym nam się udało (to był 3 cykl), ze jestem w ciąży:) A ja się śmiałam tak głośno, że chyba pół bloku mnie słyszało;) No i potem mój się ze mnie śmiał, że taki niedowiarek jestem:P Eweelko - gdzie tam daleko! Co Ty mówisz? Luty, marzec- to i tak szybciej niż rozpoczęcie naszych starań! Będziemy razem rozemocjonowane:) Jesteś kochana już tak blisko celu - nie trać nadziei! Nie teraz! Co później powiesz kruszynce? Że tyle walczyłaś, a potem tak po prostu w nią zwątpiłaś?:* Sara__ - kochana, od tego jesteśmy, żebyś mogła nam się wyżalić, wyrzucić z siebie wszystko co Cię trapi, boli, w co wątpisz, co Cię denerwuje... Masz tu nas wszystkie i nigdy więcej nie przepraszaj, że narzekasz. Takie Twoje prawo, chyba każda z nas tu na coś narzeka;). Więc jakoś niespecjalnie się wyróżniasz w tym względzie:P Pamiętaj - jesteśmy:* I ja również mam nadzieję razem z Tobą! desire83 - kochana, cieszę się, że na coś się przydaję;) A do której strony już doszłaś, harpaganie?:):):) Żoneczko - no to tak jak mówiłam: nie znasz dnia ani godziny:) Bo możesz zacząć rodzić praktycznie za chwilę, a możesz też z tym rozwarciem chodzić jeszcze i chodzić;) No nic, trzymam kciuki:) :*
  23. Olala - a dostałaś antybiotyki czy coś innego? Możesz małą karmić? Bidoczku mój Ty:( Jeśli chodzi o relacje z mężem po porodzie to u mnie nie było tekstów dotyczących mojego ciała (chamskie to było zagranie ze strony Twojego...), ale kompletnie nie mogliśmy się dogadać. I to nie tak od razu, ale właśnie po jakichś 2-3 tygodniach. Ja nie wiem czy on myślał, że jak już się nacieszymy małym w domu i w miarę ogarniemy sytuację to całe nasze życie wraca do dawnego stanu??? Wiesz, nie mogę powiedzieć, bo starał się jak mógł i karmił go, kąpał razem ze mną, sprzątał, ubierał go... Ale non stop na siebie warczeliśmy, tak jakbyśmy nie mogli oboje znieść swojej obecności. Ja płakałam, on się wściekał i tak w kółko:/. A przecież miała być rodzicielska sielanka! I grał jak najęty w te swoje głupie gry na konsoli, a ja walczyłam nie tylko ze swoją niewiedzą w wielu kwestiach, ale jeszcze z huśtawką hormonalną. To było cholernie dołujące i wyczerpujące. Wkurzała mnie też świadomość, że ok, on we wszystkim pomoże, ale to JA muszę rozkminić ile karmień potrzebuje mały, czy dokarmić butelką, czy nie, co zabrać na wyjazd do teściów, kiedy zmienić pieluchę, jak rozpoznać czy będzie spał, czy może wcale nie ma na to ochoty i co zrobić jak nie ma, a nie chce leżeć w łóżeczku, czy już wstawić jego pranie, czy jeszcze - wiesz, takie d**erele niby, ale ja musiałam wszystkim zarządzać, a ze strony M. nie było żadnej inicjatywy. A ja też chciałam, żeby mi ktoś powiedział, ze coś teraz robimy tak a tak, a nie wszystko było na mojej głowie. Nawet planowanie spaceru - bo to nie takie proste: trzeba odpowiednio ubrać, wziąć ze sobą różne rzeczy, pomyśleć czy się zdąży przed następnym karmieniem i przygotować się na wypadek jak się jednak nie zdąży, a w cyckach będzie pusto... Wykańczało mnie to psychicznie. Ciągle byłam zła, ciągle miałam o coś pretensje, ciągle mi się coś nie podobało. Jezu! Jak sobie to przypomnę! Nasze rozmowy w pewnym momencie wyglądały jak wydawanie komend z mojej strony i burknięcia M. W ogóle nie rozmawialiśmy normalnie i o niczym! Sytuacja uległa zmianie dopiero jak zaczęłam korki, a było to 15 września, czyli mały miał 2 miesiące. Wtedy M. musiał sobie przez te 2-3 godziny radzić sam, więc nauczył się brać sprawy w swoje ręce. Tak naprawdę jest między nami jak dawniej dopiero od około 2 miesięcy. Mały jest już nie leżącą, bezbronną laleczką, tylko dzieckiem, które komunikuje się z otoczeniem i to nam naprawdę bardzo pomogło. M. już dzisiaj nie woła mnie "ej, bo mu się ulało!" albo "on cały czas płacze, ja nie wiem co mam robić, weź coś zrób" tylko tak jak wczoraj, kiedy miałam 4 godziny korków:"Żaba, mówię Ci, co ja z nim miałem! Najpierw ładnie zasnął, pospał godzinkę, potem chciał się bawić, no więc dałem grzechotki, ale nie chciał sam tylko ze mną, więc ok. Bawimy się, bawimy, a on głodny. No to dałem mu jeść. Wiesz, że zjadł tylko 110 ml? Dziwne, bo przecież popołudniami wsysa zazwyczaj 150-160, nie? No ale nie chciał i już, zacisnął swoje 2 zęby na smoczku i koniec. No to odbiliśmy sobie, dałem go na bujak, chciałem choć chwilę pograć, ale co Ty! Nie dało się. On będzie teraz siedział. No to sru z nim na dywan i tak się bawiliśmy 1,5 godziny. Czujesz? 1,5 godziny! Myślałem, że mi tyłek odpadnie! Prosiłem, że może tatuś sobie teraz troszkę pogra, ale wyśmiał mnie i moje pomysły. Piciu też nie chciał." No teraz to wygląda luksusowo,ale początki mieliśmy trudne. Uzbrój się w cierpliwość i dużo rozmawiajcie - ale nie jak masz doła albo jak jesteś mega wyczerpana i wiesz, że skończy się pretensjami. Wtedy nie ma sensu omawiać czegokolwiek, bo tylko się pokłócicie. Znajdź moment spokojny, niekoniecznie jak Lenka śpi i nie wtedy jak on się kładzie, bo jest śpiący. Wierzę, że to tylko chwilowe nieporozumienia i niebawem o wszystkim zapomnicie:*
  24. Wiolcia1611 - chciałam Ci pogratulować zaręczyn, decyzji o ślubie i przede wszystkim ciąży:). Jesteś ogromną szczęściarą, że udało Ci się za pierwszym razem! Ale słuchaj - mnie się wydaje czy Ty pisałaś nam właśnie, że masz przeczucie, że uda Wam się teraz?:) Tak coś kojarzę:). Jak się dzisiaj czujesz?:* Paola - najlepszego!:) Bo rozumiem, że skoro zmieniłaś swój wiek w tabelce to miałaś teraz urodzinki?:) Jak samopoczucie?:* IZA85 - szacun to się należy Desire, że czyta nas wytrwale od początku, ja miałam tylko 30 parę stron, tyle co Ty;). Dałam radę:). Mortadella jabłkowa mnie po prostu POWALIŁA!!!:):):) Umiesz Ty rozbawić człowieka, oj, umiesz:):):). Cieszę się, że w pracy masz już lajcik, a niebawem RILAXXXXXX:). Odpoczniesz, ogarniesz sobie wszystko w domku na spokojnie, będziesz miała czas na drzemkę jak Kuba będzie w szkole, a mężu w pracy, na luzie napijesz się herbatki, upichcisz coś pysznego, poczytasz coś, zadbasz o siebie... Tylko pozazdrościć:). Ciążę znosisz w miarę ok, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś potraktowała ten czas jako dłuuuuuuuugi urlop:). Tego Ci życzę!:* Co do wózka, łóżeczka itd. to uważam, że możesz już powoli wszystko kompletować. Poczekaj jeszcze do końca stycznia, zakończ sprawy związane z pracą, potem odsapnij w domku kilka dni, pomyśl co i w jakiej kolejności chciałabyś do dnia porodu zrobić (co kupić, co posprzątać, co przestawić, co zmienić, co załatwić) i realizuj sobie te zadania spokojnie, bez pośpiechu, dając sobie również prawo do leniuchowania i nicnierobienia:).
  25. Olala - i co bidoku? Jak po wizycie u lekarza? Możesz karmić?:* Angelus - jak sytuacja? Mała pije cokolwiek? Żoneczka, Alaa - Kacperek czuje się dobrze, nie to dziecko normalnie! Już się tak nie złości, ładnie je, mało grymasi (tylko przy inhalacjach, których zapewne ma już szczerze dosyć...), znów jest moim pogodnym maluchem, który uśmiecha się tak, że mi się serce ze szczęścia rozpływa:). No i gada, gada, gada:). Nessajka Wam opisywała jak to u niego wygląda, ale codziennie nas zaskakuje, bo do swojego repertuaru dokłada kolejne zbitki sylab, których wypowiadaniem jest zachwycony:):):). Do naszych rozmów włącza się jakby umiał już mówić, śmiechu mamy co niemiara:). Moduluje głosem jak dorosły! Gdyby do tej jego intonacji dołożyć prawdziwe słowa to wyszłaby prawdziwa rozmowa między nami!:) Co do serduszka to tak jak Wam napisała Nessaja - mamy co kilka miesięcy kontrolować tę dziurkę. A jeszcze w szpitalu lekarka, która pierwsza usłyszała te szmery u Kacperka, przyszła do mnie i spytała co mi powiedziano na kontroli. No to jej powtórzyłam słowa pani kardiolog, a ona na to:"To jest najlepsza wersja, jaką mogła pani usłyszeć. Najgorzej, gdyby ta dziurka znajdowała się na strunie serca. Nic, tylko się cieszyć teraz, ze jest jak jest, bo nawet jeśli dziurka się nie zamknie to jest wiele mało inwazyjnych metod, za pomocą których można to zamknąć." Nawet nie wiecie jak mi ulżyło... kasiaa12 i wszystkie dziewczyny karmiące swoje maluchy piersią - bardzo Was podziwiam za wytrwałość, jesteście wielkie. Ja po 6. tygodniach musiałam brać leki na wypadnięty dysk i zapalenie nerwu kulszowego i nie karmiłam małego w sumie 12 dni. Odciągałam pokarm laktatorem, ale pokarm zanikł już po 5 dniach. Dziś tak sobie myślę, że nie walczyłam wystarczająco uparcie, wiecie? Nie miałam siły, tak wielki ból odczuwałam przy każdym ruchu i kroku z powodu tego kręgosłupa, utykałam na jedną nogę, nie mogłam się nawet schylić, jak brałam małego na ręce to aż pot się ze mnie lał z bólu i wysiłku i może dlatego (plus zmęczenie, brak snu, upały) nie walczyłam. Jak byłam w szpitalu to czułam się jakaś gorsza, bo tam wszystkie 7 dziewczyn, które poznałam, karmiły swoje dziec****ersią (dzieci były w różnym wieku, 6-miesięczne też), tylko ja dawałam butelkę. Było mi momentami tak cholernie przykro...I miałam do siebie pretensje, że się wtedy tak łatwo poddałam z tym karmieniem. Wiem, że gdybym stanęła na głowie, pokarm by wrócił. To nie w moim stylu, ale wtedy poddałam się praktycznie bez walki i o to też jestem zła. Bo gdybym chociaż spróbowała i nic by nie wyszło to inaczej bym na to wszystko patrzyła. A tak... No nic - są rzeczy na tym świecie, które złamią nawet Jovankę. Kasiaa12, ja swój pierwszy raz po porodzie wspominam raczej słabo, a miałam przecież cesarkę! To znaczy ogólnie było ok, ale na samym początku czułam ból, pieczenie i ogromny dyskomfort - prawie jak za pierwszym razem w ogóle:/. Potem jeszcze kilka razy było tak ciut boleśnie, ale to ciut, no a potem już ok całkiem. Z tą Twoją teściową to rzeczywiście nie wiadomo o co chodzi... Raz tak, raz tak. Dziwna babka. Powiem Ci, że miałabym do tego wszystkiego identyczne podejście jak Ty, szczególnie, jeśli chodzi o pomoc finansową, bo jak nic - minęłoby parę miesięcy, może lat i usłyszelibyście, że gdyby nie oni, to nie mielibyście nigdy swojego kąta, że teraz tak im się odwdzięczacie (i tu byłby podany byle pretekst), że to na pewno Twoja sprawka... Nie cierpię takich ludzi i właściwie każdego podejrzewam (zapewne niesłusznie), że może się kiedyś stać takim "wypominaczem", dlatego liczę w życiu tylko na siebie i na męża. Nie chcemy nic od nikogo, żadnych placów pod zabudowę, żadnych domów, mieszkań, pomocy w spłacaniu kredytu hipotecznego, nie chcemy mieszkać z jego rodzicami, żeby zaoszczędzić pieniądze z wynajmu. Nie. Sami do wszystkiego dojdziemy - albo nie. Bo nasze życie to nasze życie. I koniec kropka. I tak, niebawem wpisuję się na listę staraczek:). Pierwsza taka sytuacja na naszym forum, że ktoś będzie widniał w dwóch miejscach;). Maćkowa - czyli wiemy, że urodziłaś naturalnie, skoro siedzisz na kółku;). Zawsze to jakaś informacja:). Ale i tak czekamy na opis porodu!:) A jak sobie radzisz w domu z małą? Jaka jest? Dużo płacze? Jak je?:) goscdarka - mnie też przy odpisywaniu cofa do pierwszej strony, ale taki kłopot to nie kłopot;) Eweelka - kochana! Uważnie śledzę wszystkie posty od Ciebie, bo bardzo czekam na wieść o dwóch kreseczkach od Ciebie:* I tak jak Ty pierwsza na forum powiedziałaś mi w listopadzie 2013, że jestem w ciąży (w co oczywiście nie wierzyłam), tak ja teraz wieszczę Ci, że NIEBAWEM zostaniesz mamą po raz drugi:) Zobaczysz!:* Alaa - ja kupiłam te majtki z Canpolu, ale według mnie były do doopy. No wiem, właściwie takie mają przeznaczenie, niemniej jednak kupiłam inne, z bawełnianej siateczki, na sztuki, mega rozciągliwe, rozmiar uniwersalny, bo tamte - największe - nie weszły mi nawet na połowę tyłka pod koniec ciąży...:/
×