Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

JovankaJo

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez JovankaJo

  1. Dzień dober!:) Próbuję właśnie sklecić parę postów do Was, ale mój syn wylewa właśnie do mnie jakieś żale, gestykulując przy tym zawzięcie... O co mu cho...?;) Faceci:):):) Wiolcia1611 - jak samopoczucie? Mam nadzieję, że nie rozłożyło Cię na dobre? I jak wizyta kuzynki? Bardzo Cię wymęczyła? Kiedy sobie jedzie?:P Kurka, jak piszesz o tej niemożności zjedzenia czegokolwiek to przypomina mi się moja ciąża i zaczynam się bać początków drugiej (choć wiem, że nie ma reguły i drugą mogę przejść wręcz fantastycznie, ale to co ja wtedy przeżyłam powoduje, że cholernie się boję - jeszcze teraz, jak mam już jedno małe dziecko...). Ja jak zaczęłam wymiotować to był 8. tydzień, a skończyłam 1-go dnia 6-go miesiąca. Pamiętam dokładnie, bo to była wręcz historyczna data! Wszyscy mnie tylko pocieszali, że zaraz mi przejdzie, zaraz przejdzie, a ja z dnia na dzień czułam się gorzej (choć każdego dnia myślałam, że gorzej już być nie może). Nie mogłam jeść po prostu niczego. I tak samo jak Ty miała ogromne wyrzuty sumienia, że nie dostarczam dziecku tego co powinnam, że jak coś będzie nie tak to z mojej winy itd. Ale ja naprawdę nie mogłam nic przełknąć! Bywały dni, że zjadłam banana i jogurt mały owocowy (jak jeszcze mi nie było niedobrze po jogurtach...). Potem koleżanka poleciła mi na mdłości wafle ryżowe - o matko, jaka ulga! Może szału nie było, ale przynajmniej pozbyłam się tych strasznych odruchów wymiotnych, które wyrywały ze mnie już tylko żółć, bo co innego jak nic nie jadłam... Potem był moment, że nagle zachciało mi się pasztetu i tylko to mogłam jeść. I rosół. Ale jak tylko czułam albo widziałam gdzieś mięso (a ZWŁASZCZA kurczaka) to kibel mój. Ser żółty mój mąż musiał jeść w ukryciu, bo jak widziałam to mi się kręciło w głowie. I nie to, że tak tylko mówię, żeby przedstawić moją sytuację jako bardziej dramatyczną - SERIO TAK BYŁO!!! Łykałam witaminy dla kobiet w ciąży i płakałam, bo wiedziałam, że się zapewne nie wchłaniają, bo niby jak bez żarcia? Nie mogłam pić nic oprócz niegazowanej wody mineralnej (i to też nie każdej, bo w ciąży okazało się, że wody mineralne mają różne posmaki...). Po mojej ulubionej dotąd herbacie owocowej albo zwykłej z cytryną tak mnie szarpało, że...do dziś jej nie mogę pić! Mózg chyba pamięta tę traumę;). No i tak mogłabym wymieniać bez końca. Życzę Ci, żebyś nie musiała się męczyć tyle co ja i popróbuj różnych rzeczy, które mogłyby Ci pomóc na mdłości - o migdałach jeszcze słyszałam, żeby powoli chrupać. No i te wafle ryżowe. Mnie nic więcej nie pomagało, więc więcej nie pomogę:(. Ale trzymaj się dzielnie!:) Oleńko - mój M. jest identyczny: jak go coś trapi to będzie dusił w sobie i nie siądzie sam do rozmowy:/. Zawsze ja muszę to aranżować. Ale niekoniecznie mam do niego pretensje o to - bardziej do jego rodziców. W ich domu nie rozmawia się o uczuciach, o tym, że ktoś kogoś zranił jakimiś słowami... W jego domu ludzie na siebie krzyczą, a potem się obrażają. Potem emocje opadają, wszystkim przechodzi i...nikt już nie wraca do problemu. Czasem się przeproszą, ale nigdy z komentarzem za co. W związku z czym małe i wielkie sprawy zamiatane są pod dywan, nikt ich nie analizuje, nie próbuje niczego naprawić. Według mnie to straszne. Uwierz mi, że czasem wiele mnie kosztuje, żeby jednak przegadać nasz problem. Bo nie dość, że muszę się mierzyć z własną złością i żalem to jeszcze muszę myśleć o konstruktywnej rozmowie, konstruktywnej krytyce blablabla. Ale wiem, że robię to nie tylko dla nas, ale i dla Kacpra - musi wiedzieć, że o problemach się gada! Bo jeśli mu tego nie pokażę to potem chyba tylko do siebie będę miała pretensje, że moje 16-letnie dziecko ma same tajemnice, jak go pytam co się stało to warczy "nic, daj mi spokój" i ucieka po wątpliwej jakości porady do swoich rówieśników. A powiedz jak Lenka? Co z tym kaszelkiem? Jak Ty się czujesz?:*
  2. Agniesia - no to jak Wam się czkawki zaczęły to jeszcze nie raz się uśmiejesz;) Czkawkę akurat fajnie wspominam:) kasiaa12 - no właśnie dlatego ja jakiś czas temu napisałam, że czułabym się strasznie po porodzie w sali z innymi kobietami, ich dziećmi, ich gośćmi... Masakra jakaś. No ale co robić jak nie ma wyjścia. Z tą pracą Twojego to i tak źle, i tak niedobrze:(. Musi Ci być cholernie ciężko:/ Tym bardziej Cię podziwiam za wszystko:*
  3. Żoneczko - pocieszam Cię już, wedle życzenia moja kochana:* Wcale nie jesteś inna. Naprawdę różne kobiety różnie odczuwają ból tak w ogóle, a co dopiero ból porodowy czy skurcze. Ja początkowe skurcze (na porodówce) przy 3 cm miałam niewyczuwalne, tylko KTG je rejestrowało. Położna była trochę zdziwiona, ale przekonało ją chyba to, że sobie leniwie ziewnęłam podczas jednego mocnego skurczu:):):). No a potem to już się zaczęło na maksa i myślałam, że zejdę z tego świata:P Obserwuj uważnie swoje ciało, ale bez paniki i już:) Spokojnie, na pewno w którymś momencie coś poczujesz i na pewno nie będzie za późno:* Alaa - :* Maćkowa - :*:*:* Ucałuj ode mnie Oliwkę:) Fajnie, że zaglądasz:) IZA - tylko się nie denerwuj! Oprócz tych bóli masz jeszcze jakiekolwiek objawy? Na pewno nic się nie dzieje, w każdym razie nic złego:* Dawaj znać jak się czujesz i nic sobie nie wkręcaj!
  4. Wpadłam na chwilkę teraz i może uda mi się odpisać choć na kilka postów:). Olala - powiem Ci szczerze, że ucieszyły mnie (paradoksalnie) Twoje słowa, że pokłóciłaś się z nią już milion razy. Tylko nie zrozum mnie źle - niefajnie, że dochodzi do kłótni, ale jestem z Ciebie dumna, że masz odwagę się jej przeciwstawić i powiedzieć co myślisz na dany temat. Tak trzymaj! Początki mogą być trudne, tym bardziej, że nie raz pisałaś jaki z niej despotyczny typ człowieka, a Ty z tego co pamiętam raczej się z nią nie kłóciłaś tylko schodziłaś jej z drogi i wolałaś nie prowokować. Dlatego teraz może minąć trochę czasu zanim ona zrozumie (a czy się z tym pogodzi to już inna bajka...), że to TY jesteś mamą Lenki, co jest równoznaczne z tym, że to Ty (razem z mężem) podejmujesz wszelkie decyzje dotyczące córki, począwszy od wyboru koloru rajstopek, a skończywszy na decyzjach w sprawie szczepień, planu dnia, potem wprowadzanych pokarmów, kwestii wychowania itp. I nie poddawaj się - dla Twojej teściowej to też nowość, że nagle z potulnej żony jej syna stałaś się pewną siebie kobietą! Więc będzie zdziwiona, będzie się starała bagatelizować Twoje uwagi i decyzje, będzie je negować z różnym natężeniem, robić po swojemu - wszystko po to, żeby wywalczyć z Tobą granicę, do której ona może się posunąć. Im będziesz bardziej wytrwała, tym adaptacja teściowej do nowych reguł przebiegnie szybciej (choć wcale nie mniej bojowo, niestety), zobaczysz:* Trzymam kciuki i nie poddawaj się! A jak samopoczucie Lenki? Mierzyłaś jej jeszcze temperaturę? Odsysasz jej wydzielinę z noska? Jest tam w ogóle coś czy ten glucik był jednorazowy? Angelus - umiesz walczyć, umiesz. Tylko znajdź w sobie raz odwagę, a potem pójdzie jak z płatka i sama się zdziwisz jaka potrafisz być stanowcza i skuteczna. W końcu to chodzi o bezbronne dziecko, które nie umie samo o siebie zawalczyć. Nie wstydź się, że ktoś pomyśli, że jesteś jakaś narwana albo ktoś Ci coś odpowie. Kłóciłaś się kiedyś z mężem?;) No to potraktuj to podobnie;). A tak serio to naprawdę pomyśl o tym, bo jeszcze nie raz będziesz musiała walczyć w sprawie swoich dzieci, nie tylko u lekarza, ale pewnie i w szkole... A one muszą wiedzieć, że kto jak kto, ale mama jak trzeba góry przeniesie i nie da ich skrzywdzić. Brzoskwinko - ja dobrze przeczytałam? Siedziałaś w wannie z gorącą wodą? Nie wolno pod żadnym pozorem! Męża męcz jak najbardziej, ale gorącą wodę sobie daruj, żeby nie doszło do jakiegoś krwotoku! Dziękuję za buziaki dla Kacperka - z radością go wycałuję:). Jejku, piszecie tak o tych telefonach, smsach, ciągłych pytaniach czy to już... Matko kochana! Dokładnie wiem co czujecie! Do mnie też non stop ktoś pisał, dzwonił, a jak nie odbierałam i nie odpisywałam to zaczynało się dzwonienie do mojego męża, do teściów (którzy mieszkają 25 km od nas...), a teściowie do mnie, potem do męża, że dzwoniła podobno do mnie jakaś tam ciocia i ja nie odbieram, a ona dzwoniła kilka razy i co się dzieje, czy może to już... Wielokrotnie miałam ochotę zabić. Serio. Ja nie wiem, że ludzie nie potrafią uszanować, że ktoś chce mieć spokój przed porodem i że przecież wiadomo, że nikt narodzin nie utajni!!! Wkurzają mnie ludzie bez grama empatii. Alaa - ja te majty kupowałam w sklepie odnarodzin.pl, ale nie pamiętam firmy, wiem tylko, że jedną taką mieli. kasiaa12 - widzę, ze masz takie same poglądy na temat odwiedzin po urodzinach jak ja;) No to możemy sobie przybić piątkę - obie jesteśmy wredne;) Słuchaj, ten Twój Niuniuś to ma niezły apetyt!:) A słyszałaś o mleku dla niemowląt o specjalnych potrzebach żywieniowych (o dużym apetycie)? Ja kiedyś przeczytałam w necie, ze jest coś takiego, ale nie wiem z jakiej firmy. Może to byłoby jakieś rozwiązanie na noc chociaż? Albo żeby dopoić po swoim mleku? No bo w końcu nabawisz się tego samego co ja z kręgosłupem od wielogodzinnego karmienia:/. Co do szefa Twojego to aż się we mnie gotuje jak o tym czytam:/:/:/ Co za człowiek!!! Co za małpa!!! Czy jest jakaś szansa, zeby Twój zmienił pracę? Wiolcia1611 - mój też mi powiedział w tym cyklu, w którym nam się udało (to był 3 cykl), ze jestem w ciąży:) A ja się śmiałam tak głośno, że chyba pół bloku mnie słyszało;) No i potem mój się ze mnie śmiał, że taki niedowiarek jestem:P Eweelko - gdzie tam daleko! Co Ty mówisz? Luty, marzec- to i tak szybciej niż rozpoczęcie naszych starań! Będziemy razem rozemocjonowane:) Jesteś kochana już tak blisko celu - nie trać nadziei! Nie teraz! Co później powiesz kruszynce? Że tyle walczyłaś, a potem tak po prostu w nią zwątpiłaś?:* Sara__ - kochana, od tego jesteśmy, żebyś mogła nam się wyżalić, wyrzucić z siebie wszystko co Cię trapi, boli, w co wątpisz, co Cię denerwuje... Masz tu nas wszystkie i nigdy więcej nie przepraszaj, że narzekasz. Takie Twoje prawo, chyba każda z nas tu na coś narzeka;). Więc jakoś niespecjalnie się wyróżniasz w tym względzie:P Pamiętaj - jesteśmy:* I ja również mam nadzieję razem z Tobą! desire83 - kochana, cieszę się, że na coś się przydaję;) A do której strony już doszłaś, harpaganie?:):):) Żoneczko - no to tak jak mówiłam: nie znasz dnia ani godziny:) Bo możesz zacząć rodzić praktycznie za chwilę, a możesz też z tym rozwarciem chodzić jeszcze i chodzić;) No nic, trzymam kciuki:) :*
  5. Olala - a dostałaś antybiotyki czy coś innego? Możesz małą karmić? Bidoczku mój Ty:( Jeśli chodzi o relacje z mężem po porodzie to u mnie nie było tekstów dotyczących mojego ciała (chamskie to było zagranie ze strony Twojego...), ale kompletnie nie mogliśmy się dogadać. I to nie tak od razu, ale właśnie po jakichś 2-3 tygodniach. Ja nie wiem czy on myślał, że jak już się nacieszymy małym w domu i w miarę ogarniemy sytuację to całe nasze życie wraca do dawnego stanu??? Wiesz, nie mogę powiedzieć, bo starał się jak mógł i karmił go, kąpał razem ze mną, sprzątał, ubierał go... Ale non stop na siebie warczeliśmy, tak jakbyśmy nie mogli oboje znieść swojej obecności. Ja płakałam, on się wściekał i tak w kółko:/. A przecież miała być rodzicielska sielanka! I grał jak najęty w te swoje głupie gry na konsoli, a ja walczyłam nie tylko ze swoją niewiedzą w wielu kwestiach, ale jeszcze z huśtawką hormonalną. To było cholernie dołujące i wyczerpujące. Wkurzała mnie też świadomość, że ok, on we wszystkim pomoże, ale to JA muszę rozkminić ile karmień potrzebuje mały, czy dokarmić butelką, czy nie, co zabrać na wyjazd do teściów, kiedy zmienić pieluchę, jak rozpoznać czy będzie spał, czy może wcale nie ma na to ochoty i co zrobić jak nie ma, a nie chce leżeć w łóżeczku, czy już wstawić jego pranie, czy jeszcze - wiesz, takie d**erele niby, ale ja musiałam wszystkim zarządzać, a ze strony M. nie było żadnej inicjatywy. A ja też chciałam, żeby mi ktoś powiedział, ze coś teraz robimy tak a tak, a nie wszystko było na mojej głowie. Nawet planowanie spaceru - bo to nie takie proste: trzeba odpowiednio ubrać, wziąć ze sobą różne rzeczy, pomyśleć czy się zdąży przed następnym karmieniem i przygotować się na wypadek jak się jednak nie zdąży, a w cyckach będzie pusto... Wykańczało mnie to psychicznie. Ciągle byłam zła, ciągle miałam o coś pretensje, ciągle mi się coś nie podobało. Jezu! Jak sobie to przypomnę! Nasze rozmowy w pewnym momencie wyglądały jak wydawanie komend z mojej strony i burknięcia M. W ogóle nie rozmawialiśmy normalnie i o niczym! Sytuacja uległa zmianie dopiero jak zaczęłam korki, a było to 15 września, czyli mały miał 2 miesiące. Wtedy M. musiał sobie przez te 2-3 godziny radzić sam, więc nauczył się brać sprawy w swoje ręce. Tak naprawdę jest między nami jak dawniej dopiero od około 2 miesięcy. Mały jest już nie leżącą, bezbronną laleczką, tylko dzieckiem, które komunikuje się z otoczeniem i to nam naprawdę bardzo pomogło. M. już dzisiaj nie woła mnie "ej, bo mu się ulało!" albo "on cały czas płacze, ja nie wiem co mam robić, weź coś zrób" tylko tak jak wczoraj, kiedy miałam 4 godziny korków:"Żaba, mówię Ci, co ja z nim miałem! Najpierw ładnie zasnął, pospał godzinkę, potem chciał się bawić, no więc dałem grzechotki, ale nie chciał sam tylko ze mną, więc ok. Bawimy się, bawimy, a on głodny. No to dałem mu jeść. Wiesz, że zjadł tylko 110 ml? Dziwne, bo przecież popołudniami wsysa zazwyczaj 150-160, nie? No ale nie chciał i już, zacisnął swoje 2 zęby na smoczku i koniec. No to odbiliśmy sobie, dałem go na bujak, chciałem choć chwilę pograć, ale co Ty! Nie dało się. On będzie teraz siedział. No to sru z nim na dywan i tak się bawiliśmy 1,5 godziny. Czujesz? 1,5 godziny! Myślałem, że mi tyłek odpadnie! Prosiłem, że może tatuś sobie teraz troszkę pogra, ale wyśmiał mnie i moje pomysły. Piciu też nie chciał." No teraz to wygląda luksusowo,ale początki mieliśmy trudne. Uzbrój się w cierpliwość i dużo rozmawiajcie - ale nie jak masz doła albo jak jesteś mega wyczerpana i wiesz, że skończy się pretensjami. Wtedy nie ma sensu omawiać czegokolwiek, bo tylko się pokłócicie. Znajdź moment spokojny, niekoniecznie jak Lenka śpi i nie wtedy jak on się kładzie, bo jest śpiący. Wierzę, że to tylko chwilowe nieporozumienia i niebawem o wszystkim zapomnicie:*
  6. Wiolcia1611 - chciałam Ci pogratulować zaręczyn, decyzji o ślubie i przede wszystkim ciąży:). Jesteś ogromną szczęściarą, że udało Ci się za pierwszym razem! Ale słuchaj - mnie się wydaje czy Ty pisałaś nam właśnie, że masz przeczucie, że uda Wam się teraz?:) Tak coś kojarzę:). Jak się dzisiaj czujesz?:* Paola - najlepszego!:) Bo rozumiem, że skoro zmieniłaś swój wiek w tabelce to miałaś teraz urodzinki?:) Jak samopoczucie?:* IZA85 - szacun to się należy Desire, że czyta nas wytrwale od początku, ja miałam tylko 30 parę stron, tyle co Ty;). Dałam radę:). Mortadella jabłkowa mnie po prostu POWALIŁA!!!:):):) Umiesz Ty rozbawić człowieka, oj, umiesz:):):). Cieszę się, że w pracy masz już lajcik, a niebawem RILAXXXXXX:). Odpoczniesz, ogarniesz sobie wszystko w domku na spokojnie, będziesz miała czas na drzemkę jak Kuba będzie w szkole, a mężu w pracy, na luzie napijesz się herbatki, upichcisz coś pysznego, poczytasz coś, zadbasz o siebie... Tylko pozazdrościć:). Ciążę znosisz w miarę ok, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś potraktowała ten czas jako dłuuuuuuuugi urlop:). Tego Ci życzę!:* Co do wózka, łóżeczka itd. to uważam, że możesz już powoli wszystko kompletować. Poczekaj jeszcze do końca stycznia, zakończ sprawy związane z pracą, potem odsapnij w domku kilka dni, pomyśl co i w jakiej kolejności chciałabyś do dnia porodu zrobić (co kupić, co posprzątać, co przestawić, co zmienić, co załatwić) i realizuj sobie te zadania spokojnie, bez pośpiechu, dając sobie również prawo do leniuchowania i nicnierobienia:).
  7. Olala - i co bidoku? Jak po wizycie u lekarza? Możesz karmić?:* Angelus - jak sytuacja? Mała pije cokolwiek? Żoneczka, Alaa - Kacperek czuje się dobrze, nie to dziecko normalnie! Już się tak nie złości, ładnie je, mało grymasi (tylko przy inhalacjach, których zapewne ma już szczerze dosyć...), znów jest moim pogodnym maluchem, który uśmiecha się tak, że mi się serce ze szczęścia rozpływa:). No i gada, gada, gada:). Nessajka Wam opisywała jak to u niego wygląda, ale codziennie nas zaskakuje, bo do swojego repertuaru dokłada kolejne zbitki sylab, których wypowiadaniem jest zachwycony:):):). Do naszych rozmów włącza się jakby umiał już mówić, śmiechu mamy co niemiara:). Moduluje głosem jak dorosły! Gdyby do tej jego intonacji dołożyć prawdziwe słowa to wyszłaby prawdziwa rozmowa między nami!:) Co do serduszka to tak jak Wam napisała Nessaja - mamy co kilka miesięcy kontrolować tę dziurkę. A jeszcze w szpitalu lekarka, która pierwsza usłyszała te szmery u Kacperka, przyszła do mnie i spytała co mi powiedziano na kontroli. No to jej powtórzyłam słowa pani kardiolog, a ona na to:"To jest najlepsza wersja, jaką mogła pani usłyszeć. Najgorzej, gdyby ta dziurka znajdowała się na strunie serca. Nic, tylko się cieszyć teraz, ze jest jak jest, bo nawet jeśli dziurka się nie zamknie to jest wiele mało inwazyjnych metod, za pomocą których można to zamknąć." Nawet nie wiecie jak mi ulżyło... kasiaa12 i wszystkie dziewczyny karmiące swoje maluchy piersią - bardzo Was podziwiam za wytrwałość, jesteście wielkie. Ja po 6. tygodniach musiałam brać leki na wypadnięty dysk i zapalenie nerwu kulszowego i nie karmiłam małego w sumie 12 dni. Odciągałam pokarm laktatorem, ale pokarm zanikł już po 5 dniach. Dziś tak sobie myślę, że nie walczyłam wystarczająco uparcie, wiecie? Nie miałam siły, tak wielki ból odczuwałam przy każdym ruchu i kroku z powodu tego kręgosłupa, utykałam na jedną nogę, nie mogłam się nawet schylić, jak brałam małego na ręce to aż pot się ze mnie lał z bólu i wysiłku i może dlatego (plus zmęczenie, brak snu, upały) nie walczyłam. Jak byłam w szpitalu to czułam się jakaś gorsza, bo tam wszystkie 7 dziewczyn, które poznałam, karmiły swoje dziec****ersią (dzieci były w różnym wieku, 6-miesięczne też), tylko ja dawałam butelkę. Było mi momentami tak cholernie przykro...I miałam do siebie pretensje, że się wtedy tak łatwo poddałam z tym karmieniem. Wiem, że gdybym stanęła na głowie, pokarm by wrócił. To nie w moim stylu, ale wtedy poddałam się praktycznie bez walki i o to też jestem zła. Bo gdybym chociaż spróbowała i nic by nie wyszło to inaczej bym na to wszystko patrzyła. A tak... No nic - są rzeczy na tym świecie, które złamią nawet Jovankę. Kasiaa12, ja swój pierwszy raz po porodzie wspominam raczej słabo, a miałam przecież cesarkę! To znaczy ogólnie było ok, ale na samym początku czułam ból, pieczenie i ogromny dyskomfort - prawie jak za pierwszym razem w ogóle:/. Potem jeszcze kilka razy było tak ciut boleśnie, ale to ciut, no a potem już ok całkiem. Z tą Twoją teściową to rzeczywiście nie wiadomo o co chodzi... Raz tak, raz tak. Dziwna babka. Powiem Ci, że miałabym do tego wszystkiego identyczne podejście jak Ty, szczególnie, jeśli chodzi o pomoc finansową, bo jak nic - minęłoby parę miesięcy, może lat i usłyszelibyście, że gdyby nie oni, to nie mielibyście nigdy swojego kąta, że teraz tak im się odwdzięczacie (i tu byłby podany byle pretekst), że to na pewno Twoja sprawka... Nie cierpię takich ludzi i właściwie każdego podejrzewam (zapewne niesłusznie), że może się kiedyś stać takim "wypominaczem", dlatego liczę w życiu tylko na siebie i na męża. Nie chcemy nic od nikogo, żadnych placów pod zabudowę, żadnych domów, mieszkań, pomocy w spłacaniu kredytu hipotecznego, nie chcemy mieszkać z jego rodzicami, żeby zaoszczędzić pieniądze z wynajmu. Nie. Sami do wszystkiego dojdziemy - albo nie. Bo nasze życie to nasze życie. I koniec kropka. I tak, niebawem wpisuję się na listę staraczek:). Pierwsza taka sytuacja na naszym forum, że ktoś będzie widniał w dwóch miejscach;). Maćkowa - czyli wiemy, że urodziłaś naturalnie, skoro siedzisz na kółku;). Zawsze to jakaś informacja:). Ale i tak czekamy na opis porodu!:) A jak sobie radzisz w domu z małą? Jaka jest? Dużo płacze? Jak je?:) goscdarka - mnie też przy odpisywaniu cofa do pierwszej strony, ale taki kłopot to nie kłopot;) Eweelka - kochana! Uważnie śledzę wszystkie posty od Ciebie, bo bardzo czekam na wieść o dwóch kreseczkach od Ciebie:* I tak jak Ty pierwsza na forum powiedziałaś mi w listopadzie 2013, że jestem w ciąży (w co oczywiście nie wierzyłam), tak ja teraz wieszczę Ci, że NIEBAWEM zostaniesz mamą po raz drugi:) Zobaczysz!:* Alaa - ja kupiłam te majtki z Canpolu, ale według mnie były do doopy. No wiem, właściwie takie mają przeznaczenie, niemniej jednak kupiłam inne, z bawełnianej siateczki, na sztuki, mega rozciągliwe, rozmiar uniwersalny, bo tamte - największe - nie weszły mi nawet na połowę tyłka pod koniec ciąży...:/
  8. Witam:) Ło, jak się szybko dupsko przyzwyczaja do dobrego, ło, jak szybko...;). Poszłam spać koło północy, spałam godzinkę, dałam Kacperkowi amciu, potem 5 godzin, potem amciu, znów się położyliśmy i ja wręcz miałam zły humor, że on o 9 chce wstać!;) Bo w szpitalu ze spaniem była masakra, nie spałam prawie wcale, dosypiałam po pół godziny popołudniami, bo więcej się nie dało: a to obchód, a to inhalacje, a to zastrzyki, a to jeść, a to ktoś przyjechał, a to pielucha, a to przebrać po raz setny, bo mały w tych szpitalnych tropikach pocił się jak szalony... Jeju, wreszcie wracam do żywych! Stymulowana - smarujesz czymś te brodawki? Biedna, wiem co czujesz...:* Co do ulewania aż tyle po jedzeniu to nie wiem, może rzeczywiście to refluks jak pisały dziewczyny - pytałaś pediatry? Ale jak napisałaś o tym, że Olisiowi nie chce się odbić to zaraz mi się przypomniały słowa położnej ze szkoły rodzenia: proszę państwa, proszę pamiętać, że nie każdemu dziecku musi się odbić! To wszystko zależy od stopnia dojrzałości układu pokarmowego i od tego czy dziecko łyka powietrze podczas karmienia, czy nie. Może Oliś nie łyka? Może tak świetnie się zgrywacie i dopasowaliście, że oprócz mleczka nic niepotrzebnego do dziubka mu już nie wchodzi? Jeśli miałby choć parę pęcherzyków powietrza w żołądeczku, to przy pionizacji powinny się ulotnić bęknięciem. Nie zawsze od razu, ale powinny. Jeśli nosisz, nosisz i nic to prawdopodobnie nic tam nie ma. Ale pionizuj zawsze. Robiłaś tak jak Darka pisała? Żeby go na chwilę położyć na płasko (ja jeszcze delikatnie, okrężnymi ******* masowałam wtedy brzuszek Kacperkowi) i za chwilkę znów wziąć do odbicia? Spróbuj jeszcze tego: trzymasz go normalnie na rękach, przodem do siebie, trzymasz lewą ręką, a prawą od pupy aż po kark robisz takie pociągnięcia dłonią (tylko w górę). Tylko to nie może być głaskanie, musisz go tak jakby troszkę "sprasować';). Pokazała mi to jedna koleżanka i na przykład mój mąż stosuje to na małym do dzisiaj:). Efekt natychmiastowy. Albo jeszcze tak: kładziesz go sobie brzuszkiem na swoim ramieniu (tylko właśnie brzuszkiem, nie klatką piersiową, więc ja początkowo miałam opory, że go upuszczę) tak jakbyś go no nie wiem przewiesiła przez łóżeczko, coś takiego i jeździsz Olisiem kilka razy po swoim ramieniu;). To działa jak walec (nie wystrasz się;) ), mój mały początkowo bekał tylko tak. To mówisz, że tęsknisz za brzuchem?:) Ja czasem też..;) A jaki masz smoczek do butelki? 0+? Z jedną kropelką w oznaczeniu?
  9. Teraz chciałam odpisać Stymulowanej, ale padam... Jutro, kochana, zaczynam od Ciebie:* A teraz korzystam, że mężu w pracy, a ja mam całe wyrko dla siebie i wyśpię się bez chrapania szanownego małżona;) Śpijcie dobrze moje kobitki kochane - do jutra:)
  10. zdesperowanamama - właśnie się dzisiaj zastanawiałam czy dopisać się do staraczek, czy może jeszcze poczekać;). No bo nie mogę powiedzieć, żebyśmy rozpoczęli starania tak stricte - nie wyliczam dni płodnych, kochamy się tylko i wyłącznie spontanicznie, bez patrzenia w kalendarz, bez kalkulowania... Czasem mamy i po 2 tygodnie przerwy. Nasze powitanie;) przypadkiem wypadło w tych dniach cyklu. Niemniej jednak byłabym szczęśliwa, gdyby okazało się, że jestem w ciąży;). Ale postanowiliśmy z M., że do kwietnia tak to właśnie będzie wyglądało - tylko spontan. A potem już pełną parą;). Ale że do rzeczonego kwietnia pozostały 3 miesiące...łykam już kwas foliowy;). Tak na wszelki:). I w kwietniu się dopisuję:) Dzwoniłam też do swojego gina i powiedziałam o naszych planach. Zapytałam czy to bardzo durny pomysł starać się o dziecko 9 m-cy po cesarce (bo tyle będzie w kwietniu), a on na to:"Pomysł super. Przyjdź do mnie pod koniec lutego, zrobimy USG, sprawdzimy czy wszystko w środku ok i dam wam kopa na szczęście;)". A Ty bidoku tak rozłożona...:( Kochana moja - szybkiego powrotu do zdrówka!:* Brzoskwinko - ja to spać po nocach nie mogę, bo cały czas się zastanawiam czy aby przypadkiem nie zaczęłaś rodzić! Trzymaj się tam Dziubeczku cierpliwie - jestem z Tobą myślami cały czas!:* Sara__ - ja Ci nic nie doradzę w sprawie tej luteiny, bo po prostu się nie znam, ale chciałam, żebyś wiedziała, że bardzo, ale to bardzo mocno trzymam kciuki, aby w tym roku spełniło się Twoje największe marzenie:* Bardzo Ci kibicuję! Żoneczka - noooooooooo kochanaaaaaaaaa, miej Ty się na baczności, bo nie znasz dnia ani godziny!;) Ciekawa jestem co powie położna, jak tam u Ciebie wygląda sytuacja, czy jest rozwarcie, jak wypadnie KTG... Ajajaj! Masz dać znać od razu po wizycie!:) Olala - bardzo jesteś dzielna, wiesz? Tak czytałam o tych wszystkich Twoich nerwach, przebojach w szpitalu, zmartwieniach, bólach, łzach... Ze wszystkich Twoich opowieści wyłania mi się jednak jeden obraz: silnej, wspaniałej mamy, która pokonała wiele lęków, zadziwiła samą siebie i WE WSZYSTKIM spisała się na medal:* Oleńko, jesteś wielka! A Twoja Calineczka... No jak na nią patrzę to chcę mieć córeczkę:) Alaa - masz Ty w tej ciąży, oj masz... Człowiek już miewa momentami dość, nie? Trzymaj się jakoś, to już niewiele czasu!:)
  11. Angelus - tak czytam o Zuzi i aż mnie skręca ze złości, że tak Was traktują... To nie do pomyślenia - człowiek odprowadza składki i musi się prosić, żeby ktokolwiek łaskawie zajął się porządnie jego dzieckiem!Im wszystkim jest tam potrzebny mocny o******* i postawienie do pionu oraz przypomnienie, że nie pracują za darmo tylko za swoją pracę otrzymują pieniądze i ich psim obowiązkiem jest pomóc, nawet jeśli matka przyjdzie do przychodni z dzieckiem kilka razy dziennie! Rozniosłabym to towarzystwo, przysięgam:/ Ja też miałam dwa przeboje w szpitalu, ale w obydwu przypadkach darłam mordę równo, prawdopodobnie słyszał mnie każdy oddział, ale dopięłam swego. Nie szczypałam się i nawrzeszczałam nawet na ordynatora, bo zamiast mnie poinformować o co chodzi z serduszkiem Kacperka ten mamrotał coś do siebie i miał czelność mi powiedzieć "i tak pani nie zrozumie". Zamknęłam więc drzwi sali podczas obchodu i powiedziałam, że albo mi w tej chwili wytłumaczy i przyśle kardiologa na kontrolę, co mi się należy jak psu micha podczas pobytu w szpitalu i to w dodatku w sytuacji, gdy pięciu lekarzy słyszy spore szmery na sercu dziecka, albo może sobie zapisać ten dzień jako koniec swojej kariery, a ja mu jeszcze dodatkowo upamiętnię ten dzień w szczególny sposób. I dało się, wyobraź sobie. Tobie polecam może mniej chamskie metody, ale musisz się jakoś postawić, bo inaczej będą Was tak odsyłać w kółko, wyśmiewać, że znów przyszłyście do lekarza, zbywać... A najgorsze jest to, że najbardziej na tym cierpi dziecko. Tego znieść nie potrafię. Walcz, kochana, o jakiekolwiek informacje, które Ci się należą. Jestem z Tobą i wierzę, że WRESZCIE ktoś porządnie zajmie się Zuzą:*
  12. Matko kochana!... NADROBIŁAM WSZYSTKIE WPISY!!! Sama w to nie wierzę:P Teraz lecę spać, a od jutra zaczynam pisać:). Śpijcie dobrze:*
  13. Heloł:) Mężu w drodze do pracy,Kacper śpi snem sprawiedliwego, a ja WRESZCIE zasiadłam do nadrabiania forum:). Mam jakieś 30 stron, więc pewnie trochę mi zejdzie, ale potem będę już na bieżąco. Powiem Wam tylko, że po powrocie ze szpitala spędziłam z M. upojny czwartek, piątek, sobotę i niedzielę (czytaj: 12., 13., 14. i 15. dzień cyklu;) ), więc...hm...;) Dobra, nadrabiam Was:*
  14. Moje dziołszki ukochane!:) Jeszcze nie zdążyłam na spokojnie Was poczytać, bo ciągle jeszcze ogarniam się w domku. Wiem tylko, że Maćkowa urodziła!!!:):):) Cudowna wiadomość! Kochana! Najlepszego dla Ciebie i mróweczki Twej najukochańszej:* Czekam na opis porodu:* P.S. Nessajka nasza do niedzieli nie będzie miała dostępu do kompa albo neta, nie pamiętam;) W każdym razie chwilowo jej nie będzie, nie martwcie się:*
  15. Dziewczynki, nie mam nawet sił przeczytać wszystkich postów, więc po prostu ślę buziaki dla wszystkich:*:*:* Dostałam antybiotyk, Kacper też chory:(. Czuję się jak zwłoki. Może później dam radę coś skrobnąć, a jak nie to jutro. Kocham Was i tęsknię:*
  16. Dziewczynki - wszystkiego najlepszego w Nowym Roku:) Jestem strasznie chora:(, ale macie coś na mailu;)
  17. Matko, wchodzę na forum, a tu takie wieści!!! Calineczka już na świecie i z taką punktacją:). Brawo, Oleńko!!! Gratulacje i mogę sobie teraz tylko wyobrażać jaka jesteś szczęśliwa:*:)
  18. Usia - a jak teściowa się czuje? Wiem, że jest po operacji, ale udało się zwalczyć chorobę? Kaasik89 - a karmisz go? Masz pokarm? Kiedy poślesz nam jakieś fotki?:) Mnie też na USG z 8 lipca wyszło, że mały waży 3200, a 16 lipca urodziłam 3880! Więc też uważam, że Lenka może ważyć nawet ponad trójeczkę;) _nessaja_ - to jest najsłodszy waleń, jaki było mi dane widzieć w życiu:) Kochana - CZY TY MASZ DOŁECZKIIIIIIIIIIIIIIII???
  19. Paola - no tak, z jednej strony tak łatwo się mówi "odejdź od niego, bo zasługujesz na kogoś lepszego", a z drugiej... Nie mogę Ci powiedzieć co masz zrobić, bo nie wezmę odpowiedzialności za Twoje życie i konsekwencje podjętych decyzji. Równie dobrze może być tak, że jak odejdziesz to będziesz jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Albo...odkryjesz, że istnieje świat poza P. Kiedy mój były mąż (jeszcze wtedy mój chłopak) mnie zdradził, nie wyobrażałam sobie, że coś tak przyziemnego jak fascynacja drugą kobietą może nas rozdzielić. Byłam szczęśliwa, bo on już nigdy nie popełnił tego błędu, a ja potrafiłam mu szczerze wybaczyć i dzięki temu byłam w zgodzie sama ze sobą. Mijały lata, byliśmy szczęśliwi, ale chyba tylko dlatego, że nigdy nad tym poważnie nie pomyśleliśmy i oboje uważaliśmy, że no przecież jesteśmy szczęśliwi, bo jak się jest tyle lat razem to trzeba być szczęśliwym. I za takich uchodziliśmy. Powtarzam - mój mąż nigdy więcej mnie nie zdradził, ale ta słabość (że uległ wtedy pokusie) znalazła ujście w innych dziedzinach życia: był człowiekiem nijakim. Ja nie mówię tego z pogardą ani z wyższością. Nie chciał studiować, nie chciał pracować, nie chciał mieć dzieci, nie chciał rozmawiać o jakiejkolwiek naszej przyszłości... Jakim cudem się pobraliśmy? Bezmyślnie, Paola. Dziś tak to osądzam. Nie daliśmy sobie oboje niczego, co mogłoby pozwolić przetrwać temu związkowi. Bo żeby nie było - ja nie odeszłam od niego, bo uważałam, że on jest wszystkiemu winny. Nigdy tak nie jest. Oboje coś spieprzyliśmy, każde na swój sposób. Pewne rzeczy nam umknęły przez te lata, które minęły. Poza tym byliśmy wtedy oboje tacy młodzi... Byliśmy niedojrzali - i to też dopiero dzisiaj widzę, jako 30-letnia kobieta. Nie podołaliśmy tak ważnemu wyzwaniu w życiu, jakim jest małżeństwo. Ktoś to musiał przerwać. To ja odeszłam, bo on by tak trwał w tym latami. Nie było między nami braku szacunku, przemocy, przekleństw, zadawanego sobie wzajemnie cierpienia. Nie. Ja odeszłam, kiedy było tak właśnie nijak. I to bolało najbardziej, wiesz? Bo nie mogłam poprawiać sobie humoru, przywołując z nienawiścią w pamięci jego jakieś bolesne słowa, straszne sytuacje... Nie było takich. Ale była pustka. Przerwałam jednym cięciem wszystko, skreślając tym samy kilka lat swojego życia. Dużo ryzykowałam, wiem. Wszyscy mówili, że będę tego prędzej czy później żałować. A ja wiedziałam, że nie będę. Czułam to. I choć bolało strasznie, to odeszłam z nadzieją na lepsze kiedyś życie. Dziś takie mam, ale mój były mąż nie. Nie ma nikogo od naszego rozwodu, jest nieszczęśliwy, po 5 latach dostałam od niego sms, że nadal mnie kocha... Być może spieprzyłam mu życie, ale uratowałam swoje. Bywają momenty, że go wspominam i życzę mu wtedy jak najlepiej. Jest dobrym człowiekiem i zasługuje na kogoś, kto go pokocha. Potrafił po moim ślubie z M. w styczniu zadzwonić do mnie i złożyć życzenia z okazji ślubu oraz tego, że spodziewamy się dziecka. Skąd wiedział? Nie wiem. Ale do rzeczy - kierowałam się wtedy swoją intuicją i Ty też tak zrób. Jedno Ci tylko poradzę: zastanów się, ale tak szczerze - czy kochasz jego i tego życia będzie Ci brakować po ewentualnym rozstaniu, czy kochasz WYOBRAŻENIA Waszej przyszłości oraz dobre wspomnienia. Kiedy ja zadałam sobie swego czasu te pytania doszłam do przerażających wniosków.
  20. No i jednak mamy plany na Sylwestra!:) Jutro przyjeżdża do nas moja kumpela, którą M. pieszczotliwie nazywa "żoną nr 2":P. Robimy piżama party, szykujemy jakieś wypasione żarełko i będzie przefantastycznie:). Już nie mogę się doczekać!!! Stymulowana - zjadłaś tego gofra?:) kasiaa12 - nie ma za co:) Jeśli chodzi o wizytę z małym w przychodni to będzie bezpłatna, weź tylko swoją kartę NFZ(bo Ty ogólnie pracujesz i odprowadzasz tym samym składki, tak?) i powiedz, że czekasz na PESEL dziecka i wyrobienie jego karty. Jak już kartę dostaniesz to zaniesiesz ją do przychodni, podasz im też nr PESEL małego, oni sobie to wszystko wprowadzą w system i już:). MargaretLucas - malinka, powiadasz?:P Oj, to działo się, działo... U nas tak namiętnie było przed ślubem, a teraz wiesz, czasem w skarpetkach, bo nam zimno...:P Sara__ - ależ masz pomysłową, kreatywną i utalentowaną córcię! Jak taka z niej artystka to pewnie bardzo wrażliwa przy tym?:) I tak sobie teraz myślę, że może Oli nie podali oksytocyny nie dlatego, że nagle im się odwidziało wywoływać poród, ale dlatego, że podczas tego długaśnego KTG albo Lenka miała za niskie tętno (a oksytocyna może obniżać tętno płodu), albo Ola za wysokie (u matki jest odwrotnie - oksytocyna podnosi ciśnienie). Sama już nie wiem. No ale Ola nie wie co będzie dalej, tak? To czemu, kurka wodna, nie zapyta wprost jakie lekarze mają plany - krok po kroku? Ja wiem, jest pewnie zdenerwowana, zmartwiona, skołowana - no ale JAKIEKOLWIEK informacje są lepsze niż ich brak...
  21. Maćkowa - o ludzie ileeeeee? 3 godziny? Jeju, jak ona tam wyleży? No ale nie ma wyjścia, biedna:* Pewnie muszą sprawdzić czy zaczną się jakiekolwiek skurcze po tym żelu. Niech się trzyma - dla swojej Calineczki:) Która wcale taką Calineczką nie jest, eeeeeeej! Konkretna dziewczynka z Lenki:) Brzoskwinka - to dziś tylko leż i odświeżaj stronę:)
×