Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Gonia1987

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Gonia1987

  1. Mistyy Plan układała wicedyrektorka z pomocą jednej nauczycielki. Nie da się zmienić, bo u nas jest 15 oddziałów i mają tzw. bloki językowe. w klasach jest podział na grupy i w grupach są języki, zburzyłoby to calutki podział. Ale przecież ułożyły to bez pojęcia! Ja nie jestem rekordzistką. druga babka od niemieckiego ma 18 godz i 19 okienek. tosz to jest chore!!! i pieprzą że się inaczej nie dało. Co się nie dało??? w zeszłych latach się dało a teraz nagle się nie dało???? szkoda mi tego stażu, bo tak, to walłabym jej tym planem i tymi 7 stówami, które zarobię! więcej wydam na dojazdy i opiekunkę do dzieci!!!!!!
  2. fuck..........dostałam w szkole 9 godzin i przy tym mam trzymajcie się...14 okienek!!!!! lEKCJE mam np. o 8 a potem o 14.30...jestem wściekła!!! Starsi n-le nie mają w ogóle okienek a młodym tak dowalają! Jak w zeszłym roku była inna wicedyrektor to się dało poukładać tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Miałam 7 godzin ale 2 dni w tyg wolnego i żadnego okienka!!! Wracać się nie opłaca do domu, bo jeżdżę busem...dzieci nie będzie miał kto odbierać z przedszkola i w piątek mam po zajęciach w Krakowie, bo zaczynam o 11 30 a lekcje mam do 13!!!! a prosiłam, mówiłam! Tak się cieszyłam tą pracą....mam 9 godzin a w szkole będę siedzieć 24!!!!!!!!!!!! wrrrr! meaaa - ja też czasem podchodzę do dzieci sucho bez uczuć jak jestem wściekła! chyba to normalne, lepiej niż się drzeć! Pia - smutno mi z powodu Twojej przyjaciółki...jedyne wyjście to maile i telefony, choc wiem, że to nie jest pocieszajaca wizja.....Ale prawdziwa przyjaźń pokona ocean:) A za drugą przyjaciółkę trzymam mocno kciuki. Wiem, co czujesz, bo moja chrzestna też walczy...a jest mi bliższa niż przyjaciółka....
  3. mamuniu mam:) podaj maila to wyślę Ci jak masz wpisać:)
  4. meaaa:) Śliczne fotki, oglądałam na fb:) Dusia taka śliczna pannica już:) wesoła:) Wy z mężem też świetnie wyglądacie! Super, że wyjazd się udał! myśmy też mieli super weekend:) W sobotę byliśmy na 18 - stce:P kuzyna. My - takie stare pierdziele :P ale bawiliśmy się super:D do 3 nad ranem , jak za dawnych lat:) a wczoraj spędziliśemy cały dzień u teściowej. Byliśmy w lesie , na spacerze, piekliśmy ziemniaki w ognisku i leniliśmy się w ogrodzie, fajnie było. Trochę się pokłóciłam ze szwagierką. nawet nie pokłóciłam, ale powiedziałam co nieco. Ma roczną córeczkę i robi z siebie męczennice i ofiarę. Wyobraźcie sobie, że ona zabrała małą na tą 18stkę!! do 11 w nocy mała była na sali gdzie był huk, muzyka, didżej, pełno dymu z papierosów..o 11 zakomunikowała mi "pijesz? nie, no to świetnie!Powozisz nas z małą w samochodzie żeby zasnęła" no to poszłam. woziłam je godzinę! potem mój mąż się wkurzył. Chciał się ze mną bawić, więc przyszedł po mnie. Jak ona sobie wzięła małą to niech sobie z nią radzi.ale skąd!! było 12 st a ona małą miała w samochodzie do 3 w nocy!!!!! i ustawiała warty przy nim!!!!moja teściowa prosiła żeby zostawiła jej córeczkę w domu, że ona się nią zajmie. ale nie!ona musiała pokazać swoje ja! i wszystkim naokoło opowiada brednie jaka to ona nie biedna, bo ciągle z dzieckiem i NIKT jej nie pomaga. za tydzień idą na wesele. mówię jej żeby mi przywiozła malutką, że się nią zajmę. To samo proponowała jej siostra mojego męża i teściowa! nie i koniec. i znów będą trzymać dziecko w samochodzie do rana....to jest chore. już pomijam fakt, że ona karmi piersią i pije alkohol bez żenady! nie jakieś symboliczne ilości tylko normalnie wódkę ze wszystkimi, piwo, wino, drinki...pytałam , czy się nie boi, że zrobi małej krzywdę tym, a ona że przecież alkohol się do mleka nie dostaje!!w tej całej jej rozgrywce z moją teściową i resztą rodziny żal mi jej męża - brata mojego męża i tej małej...wczoraj już nie wytrzymałam i powiedziałam jej że zachowuje się jak wariatka. Jakjakaś niedojrzała dziewuszka, a przecież ma 27 lat!! wiem, że jestem młodsza , ale chyba mam więcej oleju w głowie. Każdy chce jej pomóc, wziąć małą, skoro ona taka uciemiężona, pomóc posprzątać a ona
  5. mamunia Dzięki:D moje dzieciaki do przedszkola od września pójdą. U nas przedszkole tylko do 13,30 więc jak będę dłużej miała lekcje to jest ciocia i babcia - któraś pomoże:) zdeklarowały się:) a jak nie to myślałam o przeniesieniu do przedszkola, które jest czynne dłużej, ale to się zobaczy, jak będę miała podział godzin. dziewczyny przepraszam, że tak tylko o sobie ale jadę na mecz:) mój mąż gra:P piłkarz od 7 boleści;)
  6. mamuniu Super!!! Widzisz? Mówiłam, że jak jest do dupy to wszystko, a teraz jak jedna rzecz się poprawiła to już wszystko pójdzie z górki! Bardzo się cieszę tą twoją pracą:) Niania na pewno się zgodzi:) a jak nie to poleci jakąś inną może? albo jakaś emerytowana sąsiadka? też mam ten problem. u nas przedszkole jest do 13.30...a ja pracuję w kratkę. Teraz jak mi się uda z tą pracą to też będę musiała kombinować. samadama ale Ci dobrze szczęściaro:) u nas weselna cisza:) nic się na razie kroi:P
  7. hejo:) kessi:) Jutro będziesz tylko jakieś 10 km ode mnie:) Jeju, tam mi wstyd, bo ja mieszkam rzyt kamieniem od tych atrakcji w Inawałdzie, a jeszcze tam nie byłam. Wojtusia zabrała tam jego chrzestna, Maciuś jeszcze nie był. Muszę kiedyś w końcu męża namówić... Udanego wypoczynku i końcówki urlopu:) Kimizi Ja Ciebie dobrze rozumiem - moja mama jest nauczycielką i ja miałam wysoko postawioną poprzeczkę. Całą podstawówkę i gimnazjum byłam jedną z "najlepszych" w szkole. Same piątki i szóstki. Piszę w cudzysłowiu dlatego, że wcale nie byłam zdolna tylko baaaardzo pracowita. Nigdy nie mogłam sobie odpuścić, bo z czwórki rodzice byli bardzo niezadowoleni... też chciałabym, żeby moje dzieci miałe same piątki, ale jak sobie przypomnę, że inne dzieci bawiły się na podwórku, a ja siedziałam nad książkami to stwierdzam, że niech się uczą na ile ich stać. Ale nie kosztem utraty wszelkiego dzieciństwa. W liceum mama odpuściła, bo widziała, że nie wyrabiam. Poszłam do najlepszego w mieście i nie byłam w stanie z wszystkiego mieć świetnych ocen. Mama to zrozumiała i (po 10 latach nauki) i pozwoliła mi się skupić na tym, z czym wiążę przyszłość a z reszty miałam słabsze oceny. To chyba taki urok nauczycielek, że chcą by ich dzieci świeciły przykładem. Choć z drugiej str. jak byłabym jeszcze pilniejsza to teraz nie martwiłabym się czy będę mieć pracę czy nie... My wczoraj byliśmy na basenie z chłopcami:)ale mieli radochę. starszy chciał cały czas zjeżdżać na zjeżdżalni! Nawet ja się bałam z niej zjechać a on piszczał z radości:) Musimy częściej się tam wybierać:) Dzwoniłam dziś do mojej szkoły. w czwartek o 9 mam spotkanie z P. dyrektor. Ciekawe co z niego wyniknie. Zależy mi na tej pracy...
  8. izu Nie męcz małego może już. Jak zobaczysz, że wstaje z suchą pieluchą to wtedy odstaw...może się mylę, ale mi jakby ktoś kazał w nocy wstawać to bym zabiła:P U mnie zarówno Wojtek jak i Maciek długo juz nie korzystali z pampersa w dzień a w nocy jeszcze siusiali w niego. Przestałam zakładać jak zobaczyłam, że budzą się w suchej pieluszce. mamuniu Właśnie...uszczęśliwianie dzieci na siłę jest do niczego!
  9. Pia Ja też myślę, że te wszystkie zajęcia, szkoły baletowe, muzyczne, zajęcia aktorskie do chore niespełnione ambicje rodziców. No i aż się przestraszyłam, że ja wobec moich dzieci mam....bardzo niskie ambicje. W zasadzie tylko tyle by wyrosły na porządnych uczciwych ludzi. A czy będą lekarzami czy stolarzami to...kurde nie ma dla mnie znaczenia. Chciałabym żeby było im dobrze w życiu, ale przecież nie zrobię prima baleriny z niezgrabnego pulpecika:P czy muzyka z Krzykacza któremu słoń na ucho nadepnął.zawsze uważałam, że dzieciom należy się dzieciństwo, zabawa itd. a tu dowiaduje się, że to dziecko chodzi tu tamto tam i tak sobie myślę, czy ja jestem normalna, że moi nigdzie nie chodzą, nie uczę ich...no to postanowiłam się z nimi w te literki pobawić, ale też ich nie zmuszam specjalnie. mamotomka Synusiowi na pewno krzywda się nie dzieje W końcu nie zostaje z nikim obcym:) Pozostaje mi tylko pogody życzyć:)
  10. aaaaa Pia!!! Cmok dla syna ode mnie:D dzielny chłopak - lubię takich ludzi - wiedzą czego chcą i idą do przodu! Tak trzymać:) a plan B....wymyśla się jak jest konieczny:P
  11. mamatomka uśmiałam się z cip-ki:P wybacz:) To musi strasznie śmiesznie brzmieć w ustach małego szkraba:) choć pewno tobie nie było do śmiechu:) meaaa jak tam Dusia w pracy? Rośnie Ci następczyni? jej, ona już przy moim Maćku jest taka...dorosła :) śliczna dziewczynka! Zresztą wszystkie nasze kafeteryjne dzieci są śliczne! cari rozumiem Cię z tymi dziadkami. Sama bardzo rzadko wychodzę sama z mężem. Nie chcę wykorzystywać rodziców , bo i tak mi pomagają jak muszę coś załatwić bez dzieci albo jak mam studia. Mąż też mi pomagał gdy się uczyłam. jest cudownym ojcem, ale ze sprzątaniem mu nie idzie...może dlatego, że ja jestem straszną pedantką...musze wyluzować na tym punkcie, bo się zajadę... ale mam roboty...mama wraca w niedzielę. Muszę wysprzątać jej mieszkanie i ogródek doprowadzić do jako takiego stanu. a jeszcze kolejna dostawa ogórków do zaprawy od teściowej... Wczoraj pojechałam sobie na wycieczkę rowerową do Mucharza (meaaa - pomyślałam sobie wtedy o Tobie:) ) i tak sobie myślałam, gdzie ja będę jeździć jak mi te okolice zaleją..bo teraz jeżdżę po dnie zbiornika i ...tam jest taki spokój, cisza, żywej duszy...fajne miejsce na refleksję i chwile spokoju:)
  12. Witam witam:) Może dziś wreszcie uda mi się coś naskrobać:) Pia - rozbawiłaś mnie wizją mojego taty, jako staruszka na umarciu:) Faktycznie tak go przedstawiłam, a on ma dopiero 53 lata:) Mama 52. a mieszkanie w fabryce? hmmm. Ja bym się bała, że znajdę w windzie zwłoki sąsiada. Strasznie mroczne wydają mi się takie fabryczne klimaty:P W bloku też sobie nie wyobrażam, bo chcę mieć jeszcze dzieci - myślę, że nieduży domek na niedużej działce będzie ok. Choć działkę akurat mamy duuużą:) Nic - zasadzę drzewa:P Tylko boję się, żeby na budowę tego domu nie stracić wszystkiego z najpiękniejszych lat. Zobaczymy, co będzie z moją pracą w szkole i zleceniami z wydawnictw, bo ostatnio coś kiepsko. Może wyślę CV do innych wydawnictw. a co do literek. ehhhh. Ostatnio byłam u mojej fryzjerki, której synek chodzi z Wojtkiem do przedszkola. Ma 4 lata i umie czytać !!!!Popukałam się w głowę jak mi powiedziała, że codziennie godzinę pisze i czyta z nim, że ma specjalne zeszyciki i takie tam. Stwierdziłam, że babka przesadza. Ale potem okazało się, że 3,5 letnia koleżanka Wojtusia też zna wszystkie literki a teraz uczy się cyferek, inna koleżanka chodzi do szkoły muzycznej, na balet i OCZYWIŚCIE na angielski itd. Stwierdziłam, że chyba za bardzo wzięłam do siebie słowa mojej teściowej, że "dziecko kiedyś musi mieć dzieciństwo" i że jeszcze dość się w życiu nauczy. Nie posyłałam na nic synków, nie katowałam ich nauką. Ale po tych rewelacjach zaczęłam ich uczyć chociaż literek. Kupiłam klocki, na których są literki, obrazki i takie tam i się bawimy. Np mówię - Kto pierwszy znajdzie dużą literkę a.Albo "kto znajdzie rysunek na literkę B. Wojtek sobie radzi. Maciek umie tylko drukowane rozpoznawać. No i zapisałam obu na angielski od września. taki w formie zabawy dla dzieci. Sama nie wiem, czy dobrze robię...ale teraz każdy dziecko na coś posyła, aż mi głupio, że moje dzieci tylko do przedszkola...wydawało mi się to aż za, dość....
  13. Ja w sumie przyszłam powiedzieć dobranoc:) Miałam pisać więcej, ale padam, a jeszcze się idziemu uczyć literek:) Buziaczki do jutra:)
  14. nosz ku................... pochlastam się zaraz! Pisałam posta od godz 9.30!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! i zjadło go. a muszę iść tworzyć obiad tworzyć, bo mam pusta lodówkę i brak samochodu żeby jechać na zakupy. naskrobkam później:) Meaaa, kessi, Myszka Zazdroszczę spotkania, laski z was niesamowite, a dzieciaki przesłodziachy!
  15. Hejo:) Holly !! Super, że jesteś! Kurcze troszkę mnie dziwi, że Twoja rehabilitacja może zacząć się dopiero pół roku po operacji. Mojej mamie lekarz powiedział, że rehabilitację może zacząć po około 7 miesiącach, ale ją bardzo bolało, było coraz gorzej, drętwiały jej plecy i traciła czucie w dolnej części pleców.Poszła do innej lekarki, do Zakopanego. Ta powiedziała jej , że istnieją dwa typy rehabilitacji - pooperacyjna i podtrzymująca. Pooperacyjna powinna zacząć się max do 2 miesięcy od KAŻDEJ operacji. Mama po tej rehabilitacji czuła się o niebo lepiej - to było 4 tyg i głównie były to masaże, obkładanie borowiną, kriokomora, masaż wodny i delikatna gimnastyka. Obecnie jest na 3 już turnusie rehabilitacyjnym (rok po operacji) i po każdym cyklu czuje sie lepiej, ale te trzeba powtarzać przynajmniej dwa razy w roku do końca życia. sanatorium raz w roku plus zabiegi na miejscu raz w roku. Może skonsultuj jeszcze z innym ortopedom albo neurologiem czy nie trzeba zacząć wcześniej. Pia Toś mnie pocieszyła:D ja truchleję zawsze kiedy oni jeżdżą na rowerze po boisku a co dopiero prawo jazdy. meaaa zazdroszczę Węgier:) Cudny kraj:) ja byłam w Hajduszoboszlo (nie wiem jak to się pisze) i w Budapeszcie:) bardzo mi się tam podobało. i bez@ wczasów - mnie niestety nie ominęło:P A co do czekolady - Ty masz taka figurę, że możesz jeść śmiało:) cari Zawsze miałam słabość do imienia Wojtuś:) dlatego zawsze wiedziałam, że mój synek tak będzie miał na imię:) i będzie , jak sam mówi "stlaziakiem" :) my wczoraj byłyśmy o mojej koleżanki i posiedzieliśmy do 23. Koleżanka poczęstowała mnie galaretką. Nicnie mówiłam, jakaś dziwna była, ale zjadłam. Potem wstać nie mogłam:P koleżanka zamiast wody galaretkę zrobiła z wódką:) Miał mąż ze mnie polew:P a co do naszych wczasów, stwierdził, żejak zdołam oszczędzić na swoje to on już za dzieci i siebie zapłaci:P nie wierzy w moje możliwości:) byle by było dużo zleceń z wydawnictw:)
  16. Dorzuciłam kilka zdjęć z wyprawy do galeryjki:) Pia :) Dobrze Cię widzieć:D Ty to zawsze coś mądrego powiesz:) Mam nadzieję, że naładowałaś akumulatorki u nas w PL :)
  17. Dzięki dziewczyny...ja mam tak, że jak napiszę cos co mnie gryzie to czasem pisząc wymyślam, co by tu z danym problemem zrobić, może dlatego pisałam w życiu pamietniki:P Nie zrezygnuje z marzeń, nie ma bata. Ja swoje pieniądze będę odkładać na podróże. Do tej pory dokładałam swoje oszczędności do budżetu "budowy". Teraz to, co mi zostanie będę odkładać do koperty "wakacje". I jeżeli on nie chce jeździć to będę jeździć sama z dziećmi. Może w końcu przejrzy na oczy i zrozumie, że może stać sie tak, że w swoim nowym, pięknym, przestronnym domu, z wielkim ogrodem nie będzie miał z kim zamieszkać. Może zmieni podejście i ustali priorytety - czy ważniejszy jest dom, czy rodzina...
  18. miało być....ówczesnym chłopakiem, a teraźniejszym mężem:P *
  19. Witajcie:) Wróciliśmy cali i zdrowi po naszych pseudo - wakacjach:) Było super! Pogoda dopisała, a zapowiadali deszcz:) Świeciło słoneczko, dzieci wspaniale zniosły podróż, były bardzo grzeczne w hotelu, nie grymasiły podczas pieszych wycieczek i w ogóle wszystko było idealnie...prawie wszystko...bo podczas tego wyjazdu uświadomiłam sobie, a raczej przypomniałam, o czym ja naprawdę w życiu zawsze marzyłam i o czym marzę. Ale od początku... Mój mąż został wychowany w rodzinie,w której zawsze się oszczędzało. Nie wolno było oglądać telewizji (tylko dobranocka i wiadomości), nie wolno było świecić bez potrzeby światła, ubrania kupowało na targu u wietnamczyka, uprawiało się pole i hodowało zwierzęta żeby zaoszczędzić na jedzeniu itd. żeby były pieniądze na wybudowanie domu. Żyli skromnie, czasem nawet biednie. jak skończyli dom, to oszczędzali żeby go wykończyć, potem, żeby zrobić piękny ogród, potem oszczędzali żeby wyremontować to, co przez lata zdążyło się już zniszczyć. I tak + rzez całe życie. w rezultacie mąż nigdy nigdzie nie był i nic nie widział, bo wyjazdy czy wycieczki były zbędnym wydatkiem. Mnie od małego dziecka rodzice wpajali zasadę - "Prawdziwym bogactwem nie jest to, co posiadamy, ale to, co mamy w sercach. A żeby nasze serce było wrażliwe i bogate, należy podróżować, poznawać nowe kultury, nowych ludzi, uczyć się tolerancji i życzliwości". Nigdy nie zaznałam biedy. Mama z tatą ciężko pracowali na swój dom, i wybudowali go . Nie jest on jakiś super wielki i nowoczesny, ale odkąd pamiętam niczego w nim nie brakowało, zawsze było czysto choć raczej skromnie. Moi rodzice gdy mieli wybierać między wyprawą do Turcji, a nowym kompletem wypoczynkowym, wybrali Turcję, a że stary komplet był do niczego, więc kupili używany w holenderskim sklepie. Wyglądał przyzwoicie, a na wyprawę do Turcji starczyło. Mój tata jest baaardzo oszczędny w porównaniu z moją mamą, ale nigdy nie żałował pieniędzy na podróże. Zjeździli prawie całą Polskę i Europę. Teraz ukochali sobie Chorwację i jeżdżą do niej co rok, bo tam im najbardziej pasuje. Mnie również zabierali w wiele miejsc - Austria, kilka razy Węgry, kilka razy Chorwacja, Włochy, Słowacja, Czechy, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Niemcy i mnóstwo ciekawych miejsc w Polsce. Co weekend gdzies jeździliśmy. Choćby na Babią Górę czy nad okoliczne jeziorka. Co wakacje gdzieś wyjeżdżaliśmy - to nad polskie morze, to nad jeziora, to za granicę... Kiedy zaczęłam spotykać się z moim ówczesnym mężem zaraziłam go podróżami. Schodziliśmy spory kawałek Tatr polskich i słowackich, Zwiedzaliśmy urocze miasteczka słowackie, wyjechaliśmy do Bośni i do Chorwacji. Każdy grosik odkładaliśmy na mniejsze lub większe wyjazdy. Potem wzięliśmy ślub i już nigdzie nie jeździliśmy...pierwsze - ciąża - wiadomo, ciężko chodzić, itd. Potem dzieci były malutkie i to było przeszkodą (w mniemaniu mojego męża).Moje bielactwo (nie mogę przebywać w słońcu. A teraz kiedy dzieci , jak widać wspaniale bawią się podczas wycieczek, kiedy nie jestem w ciąży, a nowa pani dermatolog uważa , że wystarczy krem bloker 50+ i jasne zwiewne ubranie i mogę jechac choćby na Majorkę i kiedy moglibyśmy gdzieś wyjechać okazuje się, że nasze cele i marzenia się rozchodzą....Głównym marzeniem mojego męża jest DOM. Mało tego. Ja uwierzyłam,że to tez moje największe marzenie. Chciałabym mieć własny kąt na ziemi, ale jeśli zadano by nam pytanie " Czy wolisz mieć piękny dom, ale nigdzie nie jeździć, czy nie mieć pięknego domu, ale pokazać dzieciom świat i uczyć ich wrażliwości na inne kultury i na innych ludzi, mój mąż bez wahania wybrałby pierwszy wariant, a ja drugi". Na szczęście nikt nam takiego ultimatum nie stawia. Można przecież to pogodzić! Moim rodzicom i wielu rodzinom się to udaje. Choćby siostrze męża! Ona uważa , że rodzice nie pokazali jej ani kawałka świata, ale ona nie zrobi tego swojemu dziecku. Woli przez cały rok ciułać, ale wyjechać na wakacje z mężem i synkiem. Przecież można budować dom, a wyjechać choćby na tydzień jeden raz w roku całą rodziną, czy wybrać się na weekend tu czy tam. Owszem, może budowa przeciągnie sie wtedy w czasie, ale przecież mamy gdzie mieszkać, nikt nas nie wygania. Niestety mój mąż ma inne zdanie. Twierdzi, że woli jeść suchy chleb, nie ruszać sie nigdzie, byleby sie szybciej wybudować. jest wściekły, jak kupię sobie ciuch (za swoje pieniądze) zamiast odłożyć na pustaki. On uważa, że będziemy podróżować jak skończymy budowę - za 5, 10, 15 lat? nie wiem.Do tej pory się na to godziłam. Twierdziłam, że najważniejsze żebyśmy byli osobno, bo wszelkie nasze konflikty biorą się z mieszkania pod jednym dachem z rodzicami. Było mi bardzo przykro, nieraz płakałam w poduszkę, że nasi znajomi jeżdżą sobie po świecie a my musimy oszczędzać, ale nic nie mówiłam.Podczas tego weekendu nabrałam wigoru, potrafiłam rozryczeć się na szczycie góry, bo nie mogłam nadziwić się, że świat jest taki piękny i nie ogranicza się do widoku z okna. Przypomniały mi się emocje, jakie mi towarzyszyły wiele lat temu, kiedy jako mała dziewczynka pierwszy raz zobaczyłam morze (miałam może 3 lata, ale ja to pamiętam!!!!), jak dzieliłam się cukierkami z małymi dziećmi nad jeziorem, jak jako młoda dziewczyna słuchałam dalmatyńskiej muzyki, jak widziałam pola minowe w Bośni, dziury po kulach w Sarajewie, ale też jak spędzałam całe noce na plaży we Włoszech czy Chorwacji, jak pierwszy raz weszłam do meczetu czy rozmawiałam z muzułmaninem. To wszystko nauczyło mnie pokory, tolerancji, otwartości i wdzięczności. A ten wyjazd uświadomił mi , że ja nie chcę pozbawiać tego wszystkiego siebie i dzieci!! Ta różnica między mną a mężem jest bardzo duża.Przecież to chodzi o nasze marzenia, które są zupełnie odmienne. i o nasze dzieci - o sposób ich wychowania. Jak mamy się zgadzać , jak mamy zupełnie odmienne cele??? Próbowałam z nim o tym porozmawiać, że trzeba zawrzeć jakiś kompromis, ale on nie chce o tym słyszeć. Twierdzi, że lubi podróże, ale nie uważa że służą jeszcze czemu innemu, jak tylko czystej przyjemności. Twierdzi, że on się wychował bez podróży i nasze dzieci też się bez nich obejdą. Będziemy podróżować, jak dom będzie gotowy, bo przecież to NASZE marzenie. Mówię mu : A co jeśli zbudujemy dom i okaże się, że ja albo Ty masz raka, że któreś z naszych dzieci jest chore??? Albo jeszcze coś gorszego? " Na co nam wtedy piękny dom, samochód? Nie uważam, że mamy go nie budować. Ale nie za wszelką cenę! Można pogodzić przecież budowę i podróże... Myślę, że to bierze się z omiennego wychowania. Do tej pory jak jedziemy do teściów to Piotrek mówi "Nie mów moim rodzicom, że byliśmy w Krakowie - co oni sobie o nas pomyślą, że trwonimy niepotrzebnie pieniądze". Szanuję i podziwiam moich teściów za oszczędność, skromność itd., ale ja nie chcę tak żyć. Wiele raz miałam poczucie winy, że kupiłam sibie bluzkę, czy buty, ale nigdy nie żałowałam pieniędzy wydanych na jakąś wycieczkę. Moje dzieci podczas tego weekendu były jak zaczarowane. Płakać mi się chciało, jak dziękowały moim rodzicom za te "wakacje" (bo to moi rodzice ufundowali nam ten pobyt - gdyby nie to mój ślubny pewnie by nawet tam nas nie zabrał), jak chłonęli widoki, jak piszczeli na basenie (pierwszy raz w życiu kąpali się w basenie), jak dziś opowiadają z przejęciem prababci o tym, co widzieli. Kocham męża, ale ta różnica wydaje mi się nie do przejścia. Zwłaszcza , że coraz częściej czuje się, że to ja więcej poświęciłam dla tego związku... Przepraszam, za ten długi post, ale musiałam wylać swoje żale przed wami, bo może wy spojrzycie na to obiektywnie.
  20. no właśnie...co za sierota ze mnie! Zdjęcia zrobiłam już rok temu a paszportów do tej pory nie wyrobiłam. Człowiek o takich rzeczach myśli, jak są potrzebne. No nic. Harrachov będzie przy następnej okazji:)
  21. no i dupa z Harrachowa....przeczytałam, że dziecko musi mieć dowód tożsamości zezdjęciem. Więc do jutra niczego nie załatwię...lipa.
  22. jezu przepraszam za te wypociny...Przelećcie mnie tylko jakby co:P
  23. aaa no i zapomniałam powiedzieć, że my jedziemy tam głównie odwiedzić moją mamę, która jest tam w sanatorium. Wynajęliśmy pokoje niedaleko i rodzice (tata jedzie z nami) trochę zabawia nam dzieciaki żebyśmy mogli skoczyć gdzieś tylko we dwoje:) Dlatego ja chcę do Niemiec naturlich:P
  24. aaa Kessi Super , że paszporty są:) to pozostaje mi życzyć spokojnego pakowania i szczęśliwej podróży, choć mam nadzieję, że Cię tu jeszcze złapię przed wyjazdem:) Dziewczyny a jak to jest z tymi granicami w Unii? Bo tam gdzie jedziemy jest tylko 20 km do czeskiego Harrachova i 40 do Niemiec. Chcielibyśmy w sobotę się wybrać pokazać dzieciakom skocznie a do Niemiec może tylko ja z mężem bym się przejechała posłuchać mojego cudnego języka:P No więc czy ja musze mieś dla dzieci paszporty żeby przejechać czeska granicę? Bo nie mam...głupol ze mnie - nie wyrobiłam. a może wystarczą akty urodzenia? jako dowód tożsamości?
×