nadzieja**
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez nadzieja**
-
właśnie sprawdziłam że dzisiaj jest równy rok jak tu trafiłam trzymajcie się kochane
-
Dziewczynki już nie raz zbierałam się, żeby do was napisać, ale jak wchodziłam i czytałam wpisy tych \"drani\" to odechciewało mi się, po prostu schodziłam z kompa ze wspomnieniami...ale wiedziałam, że niedługo pojawi się D i mi pomoże... Dzisiaj piszę ponieważ czuję się pewniej...kochane już teraz wiem, że można przełamać ten ból, strach, wspomnienia...dzisiaj się zaręczyłam \\9nie piszę tego aby ktoś mi gratulował) i wiem, że można przełamać lody i żyć dalej, spełniać swoje marzenia o rodzinie, ślubie w białej sukni, o wykształceniu, w moim przypadku drugim dziecku, i żaden drań bez względu na to co nam zrobił nie ma tyle siły aby nam to odebrać, w większości przypadków same to sobie odbieramy poprzez zamykanie się w sobie, zamykanie się w domy, i wmawianie sobie, że to już koniec...powiedzcie czy jest tu dziewczyna która powie, że to nie prawda ja sobie tego nie wmawiam, kochane każda z nas która powtarza w kółko, że to koniec, że ona już zniknie, że nie będzie nikomu przeszkadzać ( a kiedyś sama też tak mówiłam) nie jest winna stanu w którym się znalazła, wiem, że jest mało tragedii życiowych które można do tego porównać, ale kochane tylko od nas zależy jak będziemy żyć, wystarczy pomalutku nauczyć się wstawać z myślą \"to nowy dzień, moja nowa szansa\" i działać, nie mówię aby na początek wykonywać czynności przekraczające nasze siły, ale zacząć żyć tak jak każdy z ludzi ma do tego prawo, każda z nas ma prawo do godnego życia...dziewczynki ja wiele przeszłam w życiu, o wiele za dużo jak na moje 22 lata, i kiedyś siedziałam sama w pokoju, wiecznie płacząc marudząc na życie, kiedyś nawet chciałam popełnić samobójstwo, ale zrozumiałam, że tak nie można żyć, po każdym upadku powtarzałam sobie \"jeszcze wam wszystkim pokaże ile mam w sobie siły, nikt mnie nie zniszczy\" i powiem wam, że udało mi się, wielokrotnie słyszałam od ludzi, że jestem wyjątkową osobą, która się nie łamie, że nawet jak płaczę i mówię, że to koniec to to nie prawda bo dalej walczę i takie słowa też pomagają w walce, kochane jesteście wielkie bo jesteście, żyjecie i mówicie o tym tutaj nawet nie wyobrażacie sobie jak wielki krok każda z was robi tutaj wraz z każdym postem nawet jeżeli jest on przepełniony goryczą, żalem...najgorzej jest kryć złe uczucia w sobie, ale na szczęście wy tego nie robicie, otworzyłyście się i wylewacie swoje uczucia, stajecie się z każdym wpisem \"lżejsze\" z bólu, wspomnień...może tego nie rozumiecie, ale ja po hm chyba już roku obecności tutaj wiem, że to forum mogłam nazwać swoją terapią bo nawet gdy nikt nie był w stanie mi pomóc, to wiele dawało mi pomaganie innym... Kochane trzymajcie się...nasze życie i marzenia się nie skończyły, one są w nas tylko je odkopcie i walczcie tak jak do tej pory...
-
ok postaram się to jaśniej wytłumaczyć po prostu za każdym razem jak piszę coś w twoim kierunku to nie kontynuujesz rozmowy tylko z całych moich wypowiedzi wybierasz dane słówko i tym zamykasz temat...po prostu czasem czuję się tak jakbym miała więcej do Ciebie nie pisać bo tobie moje wypowiedzi przeszkadzają...rozumiem wiele rzeczy, rozumiem, że boli itp ale zastanawia mnie dlaczego z całych moich wypowiedzi łapiesz tylko wybrany wyraz a potem piszesz \" nie znasz mnie a oceniasz\" \"nie potrzebuję chłopaka\" nie chcę tamtego i siamtego...rozumiem, ze napisałabym \"kobieto znajdź sobie chłopa\" czy, że jesteś taka i owaka...a ja tylko chcę Ci pokazać, że każda z nas to przeżywała i mimo iż tak jak Ty nie wierzyła to postanowiła zaryzykować odważyć się na walkę i można powiedzieć \"wygrała\" PATRZnieDOTYKAJ często nadzieja jest naszym ratunkiem...stąd też mój nick gdyby nie moja nadzieja na lepsze pewnie dalej tkwiłabym w martwym punkcie... trzymaj się kochana...jesteś wspaniałą osobą, wierzę, ze niedługo wszystko się u ciebie ułoży wczoraj powiedziałam mojemu chłopakowi o gwałcie...wiecie popłakał się i powiedział, że zawsze będzie przy mnie...to jest dowodem na to, że nie jesteśmy gorsze dla innych tylko dla siebie...same sobie wmawiamy coś czego inni nie widzą... pozdrowionka dla wszystkich
-
pozbawiona marzeń zbyt dosłownie i zbyt do siebie bierzesz nie te moje słowa co trzeba...te które trzeba segregujesz i odrzucasz, a z każdego zdania złapiesz jeden wyraz i od razu kontratak...tylko, że ja nie mam zamiaru bawić się w ataki bo nie o to tu chodzi...ale nie będę pisać co o tym myślę, bo nie chcę abyś pomyślała, że Cię oceniam... zapomnij mnie widzisz w życiu są gorsze i lepsze dni, ale tylko od nas zależy jak je przejdziemy...niegrzeczna-pl ma rację dziewczyny mają bardzo skomplikowany charakter zobacz ile teraz dziewczyn wmawia sobie tuszę, której nie ma...tak samo ty i wiele innych dziewczyn próbuje wmawiać sobie, ze to wasza wina, że jesteście gorsze, że to koniec wszystkiego, ale tak Ci się tylko wydaje...tak jak tamte dziewczyny poprzez samo atak popadają w anoreksję itp tak wy popadacie w depresję...kurcze, a nie lepiej zaakceptować siebie taką jaką się jest teraz, obecnie...zacząć wszystko na nowo... w kółko powtarzacie, że łatwo mi mówić itp ale pomyślcie inaczej...pomyślcie, że byłam w takim samym stadium jak wy, tak jak wy teraz musiałam przemóc się i zmusić się do walki mając wciąż najgorsze myśli, że tak jak wy na zmianę podnosiłam się i upadałam ponownie...tak jak wy byście to robiły, tak ja uczyłam się życia na nowo, na nowo budowałam zaufanie do ludzi, na nowo uczyłam się żyć z innymi, i to nie przyszło ma od tak drugiego dnia, wielokrotnie płakałam, mówiłam, że nie mam tyle sił, wielokrotnie myślałam, że ja nie dam rady, wielokrotnie powtarzałam sobie, że jestem taka i siaka, wielokrotnie nienawidziłam siebie i życia, nie raz też byłam raniona itp i powtarzałam sobie, że nikogo nie potrzebuję, ale to nie była prawda, tak to był koszmar w życiu, ale teraz gdy zrobiłam duży krok do przodu, kiedy wychodzę do ludzi, kiedy bawię się, kiedy na mojej twarzy pojawia się uśmiech ( a często ludzie powtarzali mi, że w moich oczach widać tylko smutek) kiedy ktoś mnie pokochał zrozumiałam, że warto było się przemęczyć...nie jestem ani silniejsza, ani lepsza, ani Bóg sam wie jaka od innych, jestem taka sama jak każdy człowiek...też musiałam przejść przez bagno, zmienić tok myślenia i pójść przed siebie...
-
Kochane wiem, że jest ciężko, niestety nikt nie mówił i nie jest w stanie nawet teraz powiedzieć, że będzie łatwo...każda z nas musi pokonać wiele przeszkód, wiele blokad, myśli, zachowań itp ale tylko walka i ciągłe iście do przodu może sprawić, że część tych rzeczy będzie za nami...wiem, że nie dajecie rady, ale myślenie nic nie da, choć jest połową sukcesu...jeżeli człowiek o czymś myśli źle, ale próbuje zmienić tok myślenia i próbuje na początku myśleć o walce i uznać ją jako swoje postanowienie, jest połową sukcesu, który jest przed nim...niestety dopiero walka sprawia, że możemy osiągnąć dany cel...teraz macie moment kiedy świat wydaje się okropny, los niesprawiedliwy, a mężczyzn widzicie jako drani...ale jest tu wiele przykładów bezpośrednich, czyli panowie we własnej osobie, ale również przykładów pośrednich (czyli partnerzy naszych koleżanek) na to, że z czasem nasz światopogląd się zmienia, zaczynami widzieć nie tylko kolory biel i czerń, ale również te ciepłe, dobre strony otoczenia...będzie dobrze, najważniejsze to uwierzyć i walczyć...trzymam za was kciuki...
-
zapomnij mnie kochana widzisz to co piszemy jest tak naprawdę kierowane do każdego...jakbyśmy wyodrębniały każdego po kolei to ja osobiście po prostu pisałabym nick potem skopiuj i wklej i tak moje wypowiedzi powtarzałyby się po kilka razy jak niegrzeczna zauważyła jestem tu od dawna i nie ma tu stałej ekipy...ludzie non stop się zmieniają...ciągle ktoś przybywa i ktoś odchodzi z tego topiku...a każdy napewno się liczy... oczywiście pozbawiona marzeń masz prawo nie ze wszystkim się zgadzać tu przyznaję ci sto procent racji
-
A to, że nie wiem czemu nie chcesz powiedzieć o tym mamie nie świadczy o tym, że Cię nie rozumiem...widzisz moja mama też nie wie...ale raczej wiesz z jakiego powodu...jaki Ty miałaś powód sama wiesz najlepiej...nie pisałaś jakie masz z nią problemy poza tym, że się Tobą nie interesuje więc tylko zasugerowałam abyś do niej poszła...w końcu zawsze możesz iść do innej osoby... czasem gdy ludzie ze sobą nie rozmawiają ich stosunki się psują...nie znając dokładnie waszej sytuacji chciałam Ci tylko dać do zrozumienia, że (jeżeli waszym problemem jest tylko brak komunikacji) ktoś musi wyciągnąć pierwszy rękę... ale jeżeli waszym problemem jest coś więcej, masz do niej żal i mieszane uczucia to tym bardziej Cię rozumiem i nie będę namawiać na rozmowę z mamą tylko z jakąś inną zaufaną osobą... nie mam zamiaru Cię atakować itp tylko po prostu bez owijania w bawełnę piszę to co myślę...
-
nie oceniam cię tylko piszę jak to wszystko widzę...ocenianie polega na napisaniu kim dana osoba jest, to znaczy jak się ją widzi...ja oceniłam co najwyżej twoją wypowiedź o samobójstwie...w reszcie moich wypowiedzi po prostu pokazywałam ci, że wiele osób ma problemy z rodzicami itp a mimo to sobie radzą...jeżeli nie potrafisz porozmawiać z mamą porozmawiaj z siostrą, albo przyjaciółką... wiem, że wolałabyś abym Ci pisała zdania typu, że szkoda mi Ciebie, że będzie dobrze, że mi też nie chce się żyć...a kiedy ktoś pisze inaczej od razu inaczej jest odbierany...nie mam zamiaru pisać czegoś innego niż myślę tylko dlatego, że komuś może się to nie spodobać... widzisz a mi się wydaje, że Ty po prostu sama sobie wmawiasz, że nikt Cię nie rozumie i użalasz się na sobą bo w końcu tak jest łatwiej, niż zauważyć, że ktoś nas może zrozumieć...a czemu bo wtedy musielibyśmy przyznać komuś rację i spróbować zacząć na nowo... Jeżeli chodzi o Olę ( jeżeli dobrze pamiętam jej nick to Aleksandra) to jej też nie słodziłam..zresztą nikomu...bo na co to, skoro to nie daje żadnego efektu...trzeba pomóc innym spojrzeć na życie inaczej...czemu jeżeli udało mi się przejść na dalsze etapy mam się tym nie dzielić z innymi, nie próbować im pomóc...było tu wiele osób które oceniały nas, które gadały tylko o policji, jakbym Cię nie rozumiała to teraz też namawiałabym Cię na pójście na policję...ale rozumiem choć nie chcesz tego do siebie dopuścić...
-
Oleńki już od dawna nie ma...miałam z nią kontakt emialowy, ale niestety się urwał...nie wiem co tam u niej, jak przebiega dalsze leczenie... Eh... pozdrowionka
-
aha ja siebie nie uważam za wyjątkową osobę...uważam, że gdyby nie moja głupota może moje życie wyglądałoby inaczej...jedynie czego pragnę to móc pomóc, podzielić się z innymi doświadczeniami w końcu nigdy nie wiadomo kiedy czyjaś historia może pomóc innej osobie... mi wiele dał przypadek Oli...o której wcześniej wspominałam trzymam za nią kciuki...i za was wszystkie
-
niegrzeczna- pl wypraszam sobie...jaka pani, aż taka stara nie jestem...wiesz wystarczy nadzieja lub Kasia jak wolisz pozdrowionka
-
ja naprawdę nie mam nic złego na myśli...po prostu wiem, że potrzebujemy miłych słów itp i jest tu wiele osób, które, że tak to nazwę "słodzą" (przepraszam nie chodzi mi o nic złego, to naprawdę super, że jest w was tyle dobra i chcecie nam pomóc) i ja też mam przyjaciółki, które słodzą, ale tak naprawdę gdyby nie dwie moje psiapsióły jedna z reala druga z innego forum, dalej użalałabym się nad sobą...ponieważ gdyby wszyscy wokoło powtarzali mi tylko jaka ja biedna, to zamknęłabym się w sobie i w tym bólu, ale M. i P. zawsze używały ostrych słów, ale ja i one wiedziałyśmy, że to po to abym się otworzyła, abym zaczęła walczyć, a ból odsunęła na drugi plan...dlatego staram się udowodnić wam, że jest o wiele więcej bólu na świecie...i ludzie sobie z nim radzą...tracą dzieci, domy, zdrowie w jednym momencie a mimo to cieszą się, że żyją...nie powtarzają, że co to za życie...powtarzają, że żyją i to jest ich szansa na lepsze życie, że teraz mają kolejną szansę na zmianę swojego życia, na rozpoczęcie na nowo...i mimo bólu i wielu blizn na sercu, duszy mimo strachu wstają każdego dnia i nie czekają na wieczór ale stawiają czoło każdej przeszkodzie po to aby uczynić swoje życie lepszym...nie czekają biernie na cud, tylko wychodzą mu naprzeciw...wierzą w to, ż nawet najmniejszy czyn zbliża ich do osiągnięcia celu...a gdyby tak jak tu niektóre osoby zamknęli się w domu, z nikim się nie spotykali to pomyślcie jakim sposobem cud miałby ich spotkać...skoro się odizolowałyście to jak chcecie osiągnąć cud...jak chcecie zmniejszyć ból, jak chcecie odsunąć tona dalszy plan skoro zamiast robić wszystko ku osiągnięciu celu po prostu żyjecie tamtym wydarzeniem...kochane to jest przeszłość nie teraźniejszość...teraźniejszość same sobie sprawiłyście poprzez zamknięcie i użalania...a przyszłość zależy od was...
-
pozbawiona marzeń hm piszesz, że nigdy szczerze nie rozmawiałaś z mamą...wiele osób ma podobną sytuację do Ciebie, ale dla mnie twoje podejście jest dziecinne...po 1 Twój ból i to co czujesz, rozumiemy my i to powinno wiele dla Ciebie znaczyć, że jednak jest ktoś kto nie tylko głupio radzi, ale również rozumie, ja jestem wdzięczna Bogu, że trafiłam na to forum... co do rodziców widzisz chciałabym mieć taki problem jak ty...u mnie w domu na pierwszym miejscu jest alkohol a potem gdzieś za rachunkami i potrzebami dzieci...od małego z bratem byliśmy poddawani przemocy fizycznej, ja nie miałam 17 lat jak mama przestała się mną interesować, ale jakieś 10...i uważasz, że takie dziecko było silniejsze od Ciebie...kiedy matka najpierw Cię nawyzywała, potem przy ludziach winę zrzucała na Ciebie, potem próbowała niszczyć Twoje związki i nic o Tobie nie wiedziała, a gdy płakałam i prosiłam aby przestali uważali, że robię z siebie ofiarę...z nikim o tym nie rozmawiałam bo się wstydziłam, jedynie rozumiał mnie mój brat młodszy o 3 lata, ale to ja musiałam być jego wsparciem pokazać mu, że warto żyć, że damy radę...potem poznałam chłopaka dla którego byłam gotowa zrobić wszystko a matka z ojcem robili wszystko aby nas rozdzielić...i udało im się, gdy urodziła się nasza córeczka on nie wytrzymał presji i odszedł, a rodzice myślisz, że mnie wsparli...niszczyli mnie pomalutku każdego dnia, widzieli moje zapłakane dni, moją bezsilność, strach przed samotnym macierzyństwem, ale nie ja byłam ważna, tylko kasa od niego na dziecko....zmusili mnie do walki o alimenty gdy byłam jeszcze na etapie myślenia, że moje życie się zawaliło...uważałam wtedy, że to już jest koniec mnie...a jego widok w sądzie i całokształt tylko mnie dobijał...potem był ten gwałt, narzeczony damski bokser...ale mimo to wierzę i powiem Ci, że możesz mieć żal do mamy...ja też mam i uważałam jeszcze niedawno, że jej nienawidzę...ale gdy 2 miesiące temu pojechała do Warszawy i stamtąd zadzwoniła ciocia z wiadomością, że mama miała częstoskurcz serca i nie wiadomo czy przeżyje...myślałam, że z bólu serce mi pęknie...mimo tego ile krzywd wyrządziła mi w życiu modliłam się z całych sił aby wszystko się dobrze skończyło i choć ona dalej pije ja się cieszę, że choć obojętna jest z nami i nie wyrządziłabym jej tej krzywdy jak samobójstwo...bo mimo iż ona nie wie jaki ból skrywam w sercu nigdy nie pozwoliłabym aby ktokolwiek cierpiał tylko dlatego, że ja postanowiłam swój ból zrzucić na kogoś innego...tylko dlatego, że wolałam uciec...bo chciałam mieć lepiej... możesz uważać, że jestem wredna itp. ale uważam, że ja mam prawo powiedzieć ci, że jaka matka by nie była nie powinna cierpieć przez egoizm dziecka... dlatego nie myśl tylko o sobie...nie tylko Ty jesteś na tym świecie, i mówisz, że nikt nie rozumie...pewnie nie skoro nikt nic nie wie, ale jakbyś usiadła i uświadomiła kogokolwiek w realu o tym skąd jest tyle w Tobie bólu...uwierz mi, poczułabyś się lepiej...ja też się bałam, wstydziłam, nie potrafiłam o tym mówić, ale postanowiłam wtajemniczyć przyjaciółki i dziękuję Bogu, że mimo iż nie rozumieją to są...nie rozmawiamy o tamtym, nie kręcimy się wokół mojego bólu...po prostu kiedy ja mam gorszy dzień jedna mi powtarza \" K. nie mów, że się poddajesz bo to kłamstwo ty nawet jak mówisz, ze to koniec walczysz, gdy płaczesz to dalej walczysz, gdy upadasz to walczysz\", inna ochrzania mnie i stawia do pionu... widzisz w życiu spotkało mnie bardzo dużo złego...nawet teraz pisząc o tym płaczę...ale gdy pomyślę, że wielokrotnie słyszę od ludzi, że jestem osobą wyjątkową, że mam w sobie wiele dobra, ciepła i optymizmu...uważam, że warto w jednej chwili się przemęczyć, aby potem walka została doceniona, nie tylko przeze mnie, ale przez całe otoczenie... a wiem, że gdybym zamknęła się tak jak Ty to nigdy w życiu bym sobie z tym nie poradziła...wiesz kiedy człowiek najszybciej nauczy się pływać gdy zostanie rzucony na głęboką wodę...więc nie zamykaj się tylko rzuć się na głęboką wodę...usiądź z mamą i powiedz jej, że wiesz, że Twoje problemy sama powinnaś rozwiązywać, ale bardzo jej teraz potrzebujesz, że ktoś wyrządził Ci ogromną krzywdę i teraz potrzebujesz matki i przyjaciółki...ona zrozumie, jest dorosła i wie że na tym świecie są czasem takie chwile kiedy sami nie jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić...
-
myślenie jak myślenie o samobójstwie, ale planowanie wprowadzenia tego do rzeczywistości jest zwykłym egoistycznym czynem, łatwo samemu odejść a innych skazać na cierpienie tak jest o wiele łatwiej, ale pozbawiona marzeń nigdy nie potrafiłabyś zrozumieć bólu który do końca życia będzie towarzyszył twojej mamie, to ona będzie się o wszystko obwiniać, to ona będzie szukać winy w sobie bo ty postanowisz ten ból zrzucić ze swoich barków na jej...pozbawiona marzeń ty możesz się podnieść po tym co się stało jeżeli dasz sobie czas i zaczekasz, nie ważne czy to będą miesiące czy lata...chyba że wolisz aby Twoja mama do końca życia odczuwała ten ból, a nawet większy od tego który ty teraz przeżywasz...
-
Stive bardzo pięknie to ująłeś i masz wiele racji w tym co napisałeś, gdyby nie to całe zło, które mnie w życiu spotkało nigdy nie doceniłabym pewnej osoby, która jest wyjątkowa i sprawia, że jestem szczęśliwa i czuję się bezpiecznie, osoby która kocha mnie z całego serca...ale doceniłam i mam go u swego boku...wiem, że popełniłam błąd mianowicie nie powiedziałam mu, że jestem ofiarą gwałtu...boję się, że to może coś zmienić...kiedyś powiedziałam o tym chłopakowi a on to wykorzystał przy rozstaniu, twierdząc, że jak z tamtym dałam sobie radę to jestem silną kobietą i nasze rozstanie nie będzie miało dla mnie większego znaczenia...nawet nie wiedział, że mnie \"zniszczył\"...ale stopniowo nastawiam się na rozmowę o tym...D zauważył, że jestem przewrażliwiona i myślę, że to wykorzystam na początek rozmowy pozbawiona marzeń piszesz, że zostałaś pozbawiona poczucia bezpieczeństwa i marzeń to są rzeczy, które za każdym razem gdy runą można odbudować...godności i czystości nie odzyskasz ale tak naprawdę jedynymi dwiema rzeczami, których nigdy byś nie odzyskała, z którymi Tobie lub bliskim byłoby o wiele ciężej się pozbierać to utrata życia i zdrowia...dziewczyno jesteś zdrowa i żyjesz więc nie pozwól na to aby Twoja część która się boi spowodowała, że za życia będziesz wegetować...widzisz cuda nie zdarzają się codziennie, uważasz, że ja czy dalej boli dostałyśmy cud od tak już drugiego dnia nic bardziej błędnego swoje musiałyśmy przejść, przecierpieć, pokonać załamanie, strach itp tak samo jak i wy się bałyśmy, ale kurcze czasem strach należy schować w kieszeń i wyjść do ludzi, wyjść i żyć...przyjaciele może nie rozumieją, ale są i starają się pomóc Ci jak tylko potrafią i nie obwiniaj ich o wiele nieudanych rad, tylko skorzystaj z każdej rady a może się okazać, że każda będzie małym kroczkiem w przód... Widzisz była tu Oleńka, którą zarazili tym najgorszym rodzajem żółtaczki, nadal się leczy, w szkole ludzie się od niej odwrócili, zostało jej indywidualne nauczanie a mimo to w każdym geście w każdej sekundzie widziała nadzieję...więc nie mów mi, że nie masz sił...bo Twoje wspomnienia są w głowie, a jej w głowie, w każdej wizycie u lekarza, w domu dosłownie wszędzie... Ja tak samo jak zapomnij mnie przez pewien okres udawałam kogoś innego, jak pisałam wcześniej w tym celu zmieniłam dosłownie całe swe otoczenie, ale dopiero powrót do siebie, powrót do starego otoczenia sprawił, że odzyskałam równowagę...zacznijcie normalnie żyć...to jest w waszej głowie, ale nie w każdym geście, słowie itp NIE JESTEŚMY GORSZE I KONIEC KROPKA...MYŚLENIE TO NIE RZECZYWISTOŚĆ... niegrzeczna pl ma wiele racji w tym co napisała...głupia zmiana toku myślenia może odmienić wasze życie...a gdy będziecie siedzieć same zamknięte w domu, w sobie i użalać się nad sobą nigdy się nie uwolnicie od tego...możecie się na mnie obrazić, ale sama wiem po sobie, że jak siedziałam i myślałam o tym jakie to nieszczęście mnie spotkało byłam tylko imitacją człowieka, ale zmieniłam podejście tok myślenia i odzyskałam chęć do życia, marzenia, cele i WARTOŚĆ której tak naprawdę żadna z nas nie została pozbawiona...same ją sobie odebrałyśmy głupim myśleniem i tylko my możemy ją sobie przywrócić...
-
Może nie tyle cytuje \"było i minęło\" gdyż tak naprawdę to nigdy nie minie, wiadomo każda z nas ma różną psychikę, ale nie wierzę w to, że istnieje kobieta, którą to spotkało i całkowicie o tym zapomniała, ponieważ wtedy można powiedzieć minęło...oczywiście ja wyrażam tylko swoją opinię, mam nadzieję, że nikogo nie urażę... Kochane tak jak i wy często się boję, np. teraz po moim mieście biega mężczyzna ze strzykawką i atakuje kobiety, wiele kobiet normalnie to traktuje, a ja chodzę do pracy z dezodorantem i rozglądam się na około...także to ma na nas wpływ, tamto wydarzenie sprawiło, że teraz jesteśmy o wiele bardziej czujne, ale kochane to co wtedy się wydarzyło nie sprawiło, że stałyśmy się kobietami gorszej kategorii, że jesteśmy nic nie wartymi istotami itp jesteśmy bogatsze o straszne wydarzenie, ale nie traktujmy tego jako naszego wyroku, tylko jako naukę od życia...wielokrotnie powtarzane tu było stwierdzenie, że w każdym wydarzeniu jest ukryty sens, jakiś cel...wiecie jak dłużej nad tym wszystkim myślę to mimo iż gwałt jest strasznym wydarzeniem to wiem, że nie jest najgorszym...same zobaczcie jesteśmy zdrowe, nie zostałyśmy niczym zarażone, wiele kobiet dziękuje też, że nie zaszło w ciążę, ja może teraz podam przykład jako matka, ale każda z was może sobie to wyobrazić, czyli np nigdy w życiu bym nie przeżyła faktu, żeby coś miało stać się mojemu maleństwu, zobaczcie ile kobiet patrzy na śmierć swoich dzieci, teraz pracuję jako opiekunka przy kobiecie, która nie chodzi, nie widzi jest uzależniona od osób trzecich...jest naprawdę wiele tragedii w życiu, nie możemy skupiać się tylko na tym jednym...może spojrzenie na inne tragedie da wam wiele do myślenia, albo sam program \"dom nie do poznania\" kiedy ludzie opowiadają o swoich tragediach życiowych a mimo to uśmiechają się, żyją dalej...można wiele na ten temat powiedzieć, ale sama wiem, że nie można zamykać się w sobie, nie można uważać, że nasze życie się zakończyło, nie każe wam ufać mężczyzną, zresztą ja nie mam prawa kazać, ja wam radzę, proszę wyjdźcie z domu, idźcie do przyjaciół, jak ich nie macie poszukajcie...w życiu jest wiele dobrych rzeczy które jeszcze mogą spotkać każdą z nas...nie można tak po prostu się poddawać...każda z was miała napewno jakieś marzenia, odkopcie je i postarajcie się na nowo do nich dążyć, albo poszukajcie nowych marzeń, pasji, może jakieś czasochłonne hobby...dziewczyny żyjcie...ja nie tylko piszę pięknie, ja piszę to co mi pomogło...nie jestem tylko osobą, która mówi to co wydaje jej się za dobre, choć nie miała nic wspólnego z tym wydarzeniem, bo łatwo powiedzieć idź na policję, idź powiedz rodzinie czy przyjaciołom...to nie takie proste najpierw należy kroczek po kroczku iść do przodu...kochane moja rodzina nic nie wie i nie będzie o tym wiedziała...na początku też się zamknęła, a nawet wyprowadziłam z domu do chłopaka do innej miejscowości, nie utrzymywałam z nikim kontaktu, ale gdy narzeczony podniósł na mnie rękę poczułam jakbym obudziła się z jakiegoś transu, szybko się od niego wyniosła, i kto mi wtedy pomógł, wieloletnia przyjaciółką, od której się odwróciłam...i potem zaczęłam o tym mówić przyjaciółką i tu na forum...ale to też zajęło mi troszkę czasu...to nie było tak, że postanowiłam powiedzieć i powiedziałam, po prostu nadszedł odpowiedni moment kiedy byłam gotowa odbić się od dna...i na was też ta pora przyjdzie, choć nie wierzycie, macie wrażenie, że wasze życie się zakończyło, ale kiedyś wspomnicie nasze słowa i same będziecie to samo mówiły, że tak to nazwę początkującym ofiarom...powodzenia kochaniutkie
-
Nie chcę dyskutować ze swoją przedmówczynią na temat dzieci ponieważ ta rozmowa do niczego nie prowadzi...każda z nas ma swoje zdanie i również żadna z nas nie ma prawa zmuszać innych do zmiany swoich decyzji...ty nazywasz \"to\" płodem, a ja nazywam to od samego poczęcia dzieckiem, i już tym się różnimy. Naturalnie zasługujesz na normalną miłość, życie itp i tego właśnie Ci życzę, trzymaj się cieplutko PATRZnieDOTYKAJ kochanie bardzo się ciesze, że postawiłaś swój pierwszy krok, i teraz nie powiesz mi, że nie jesteś silną kobietą...napewno dasz sobie rade...ciągle walczysz i to jest najważniejsze...ja życzę ci dużo zdrowia i powodów do radości... Kochana wiem, że utrata iskierki bardzo boli...sama osobiście tego nie przeżyłam i mam nadzieję, że nie przeżyję...ale znam osoby, które to przeżyły i teraz nawet o tym nie myślą...mają normalne rodziny i dzieci...także kochana wszystko przed Tobą... trzymaj się cieplutko Azyl chwile słabości będą powracać, ale jeżeli będziemy z nimi walczyć napewno wszystko jakoś się uda, najważniejsze to się nie poddawać... Prawdopodobnie jutro powiem D. o tym co mnie spotkało...już nawet się nie denerwuje i choć wasz pomysł z listem był genialny to jednak podjęłam decyzję aby osobiście z nim o tym porozmawiać...mam nadzieje,że rozmowa dobrze się skończy...
-
To czy ciąża z gwałtu jest straszna czy też nie to opinia każdego z nas z osobna, jedna strona może uważać, że to krzywda dla matki i dla dziecka a druga ( za którą ja jestem) twierdzi, że to nie jest wina dziecka i to nie ono powinno płacić za czyny, któregoś z rodziców...i nie namawiam aby wszyscy mieli takie zdanie, szanuję osoby o podobnym do mnie zdaniu, ale również szanuję te osoby, które uważają inaczej...każdy z nas jest inny i dlatego na świecie jest tysiące poglądów... Dziewczynki trzymajcie się są różni ludzie na tym świecie, ale to nie znaczy, że każdy ma rację...pewne osoby nieświadomie nas ranią i za nic nie uda nam się im tego wytłumaczyć, a są i tacy, którzy mają parszywy charakter i gdy widzą, że mogą komuś dokopać to to robią, ale jak wszystkie takich osobników olejemy to nie ważne czy ta osoba zniknie, ale ważne że widząc sam nick nie będziemy czytały danych wypowiedzi i będzie nam lżej na duszy...nie walczcie z wiatrakami :) pozdrowionka
-
PATRZnieDOTYKAJ kochanie wiem, że czasem ten ból bardzo przytłacza, że wtedy wydaje nam się, że jesteśmy sami itp, ale im więcej będziesz o tym mówić nie tylko nam, ale również swojemu narzeczonemu tym lepiej się poczujesz, będzie Ci lżej na duszy, a Ty sama w końcu nauczysz się z tym żyć...dziś przy mnie poruszono temat gwałtu ( były to osoby, które nie wiedzą co przeżyłam) ale włączyłam się do rozmowy, nie mówiąc nic o sobie..i powiem Ci, że nauka rozmawiania o tym sprawia, że ból się zmniejsza... kochanie wiem, że nigdy o tym nie zapomnimy, ale nie możemy tak po prostu bez walki zrezygnować z własnego życia
-
a ja nie 111 wiem, że ciężko to zrozumieć, ale tamten chłopak, którego kochasz nie jest wart nawet jednej sekundy z Twojego czasu...kiedyś tak jak Ty kochałam ( ja akurat przyjaciela) chłopaka, tylko, że to on pierwszy zaczął mówić o miłości itp sprawach a ja się broniłam przed tym przez ten gwałt...ale potem zdobył mnie tym, że z nim mogłam rozmawiać o wszystkim, był dla mnie idealny, wiele nas łączyło...oboje wieczorami spędzaliśmy czas na romantycznych rozmowach i kiedy otworzyłam serce, on powiedział, że jest w związku z dziewczyną od 8 lat ale chce odejść i rzeczywiście gdy się odsunęłam od niego odszedł od niej...wtedy byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, ale on zabawił się moimi uczuciami i po miesiącu wrócił do byłej, a ja zostałam z wielką raną na sercu...zabił część mnie, nie potrafiłam się pozbierać...ale D mi pomógł był cały czas przy mnie,tylko że D płaci za błędy tamtego, bo ja trzymam dystans, boję się zaufać, ale on trwa przy mnie...a teraz koło tamtego przechodzę dumnie i zastanawiam się gdzie popełniłam błąd skoro zgodziłam się dać mu szansę...i wiesz jaki jest z tego morał...czasem miłość jest blisko nas, ale my jej nie widzimy, odrzucamy ją ale ona nadal jest przy nas wspiera nas, i właśnie takim osobnikiem jest u mnie D, a u Ciebie Twój chłopak...może tamten "ideał" tylko chwilowo przesłania Ci prawdziwą miłość, ale fakt jest taki, że jak dla niego zrezygnujesz z tego który Cię szczerze kocha, możesz stracić swoją szansę...
-
To nie istotne kim był ten osobnik, ważne jest to, że jako prawdziwy mężczyzna powinien wiedzieć co oznacza słowo \"nie\" i że wobec kobiet nie stosuje się przemocy...jak ktoś o zdrowych zmysłach może wykorzystać osobę słabszą...jak oglądam w tv wszystkie akty przemocy rodziców na dzieciach i patrzę na moje maleństwo, zastanawiam się jak ktoś normalny może wykorzystać ich bezbronność, pobić, podpalić, zgwałcić czy zabić...mam wtedy sprzeczne uczucia i chce mi się płakać...tak samo postąpiono z nami...byłyśmy bezbronne...a teraz wiele osób na nas najeżdża...my i tak mamy wyrzuty sumienia co nie raz powtarzałam...nigdy sobie tamtego nie wybaczę...ale nauczyłam się z tym żyć...i jeżeli nie rozumiecie cudzych uczuć to swoje zdanie zachowajcie dla siebie... nie chcemy wrogości ani też litości...chcemy się wzajemnie wspierać...oczywiście osoby postronne o zdrowym podejściu do życia też są mile widziane
-
Niestety nie jestem w stanie powiedzieć ani tak można potem normalnie żyć, ani nie nie da rady...jedno jest pewne wszystko się zmienia, nasze spojrzenie na świat, nasze życie i oczywiście my...mam nadzieję, że za jakiś czas ( choć czasem wydaje mi się, że może już dochodzę do celu) uda mi się zacząć nowe normalne życie... Wiecie marzy mi się zrobienie magistra z psychologii i pomaganie różnym ludziom...eh te marzenia
-
ostatnio tak się zastanawiam...niby nie jest mi potrzebne to pytanie w życiu, ale zastanawia mnie czy dziewczyna po takim przeżyciu, jakby zdecydowała się na związek powinna o tym poinformować potencjalnego partnera?? i czy lepiej przed związkiem czy potem?? niby wydaje mi się, że każdy zasługuje na prawdę na początku...w końcu na szczerości opiera się miłość...ale czy to nie będzie głupio wyglądało z jego punktu widzenia...eh ale mnie wzieło na myślenie
-
Eh już sama nie wiem czy sobie radzę czy też nie...są momenty kiedy wiem, że dam sobie radę...a są chwile kiedy mam ochotę zapłakać w kącie...ale nie mam takiej możliwości...nie mogę zapłakać, muszę się z tym ukrywać...kiedyś obiecałam sobie, że moja córeczka nigdy więcej nie zobaczy zapłakanej mamusi...napatrzyła sie na moje łzy teraz będzie widziała tylko uśmiech...choć czasem tak jak teraz jest mi ciężko...a najgorsze jest to, że nie ma nikogo kto by mnie teraz przytulił i powiedział, nie martw się będzie dobrze, damy radę, nigdy już nie będziesz z tym sama...a wiem, że nawet jakby teraz taka osoba się znalazła to tylko bym się uśmiechała i udawała, że wszystko jest dobrze...tylko moja wieloletnia przyjaciółka potrafi rozpoznać kiedy udaję, kiedy ukrywam ból...ale z nią teraz też mam ograniczony kontakt... Ten drań mi się śnił...śniło mi się, że spotkałam go a on się uśmiechnął i powiedział \"cześć\"...jak gdyby nigdy nic...czasem boję się, że go spotkam, że ten jego wyjazd za granicę był zmyślony, albo że wrócił...boję się tym bardziej, że on wie na jakim osiedlu mieszkam... właśnie słysząc o takich przypadkach jak \"zawsze wraca\" jestem pewna, że moje milczenie było najlepszym wyjściem...mój koszmar nie wraca na rozprawach...wiem jak to jest z Sądami...w naszym kraju nie ma sprawiedliwości...Sądy mają gdzieś samotne matki...a nawet ofiary gwałtu...więc po co walczyć o sprawiedliwość, której nie ma
-
ona nie gasnąca pewnie masz rację...zbyt emocjonalnie do tego podeszłam...może zbyt do siebie to wzięłam...powinnam ominąć tę wypowiedź w końcu była kierowana do osób prowokujących....
