idaalia
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez idaalia
-
witajcie po dłuuuuugaśnym dla mnie i miłym weekendzie:) zostawiłam rozbabrany remont sypialni i uciekłam 150 kilometrów dalej - do siostry:) present:) dziękuję za wiersz:) jest piękny i może to zabrzmi zarozumiale - ale jakby napisany dla mnie specjalnie:) odnalazłam tam chyb ciut więcej, niż jasno napisałaś:) a może to moja nadinterpetacja:)??? halls , kobietko:) tyle czasu jesteśmy najpierw na toksycznym związku, teraz tutaj:) tyle miesięcy, ba! chyba już lat nawet:) przypomnij sobie nas wszystkie, radosnkę, która była najpierw smutenką, present, mnie - kiedy czułyśmy to samo co ty teraz:) żal, zazdrość, smutek, nicość,pustkę i to paskudne poczucie albo inaczej - całkowity brak poczucia własnej wartości; halls - droga kobietko:) to jeden z wielu etapów, przez które musisz przejść, by stać się nową, zdrową sobą:) nic więcej - tylko jeden etap:) zajmij się sobą halls, przestań roztrząsać przeszłość, nie gdybaj, co by było gdyby; pooddychaj głęboko i postaraj się pobłogosławić swojemu exikowi i jego nowemu zwiazkowi; niech będą z sobą szczęsliwi; wtedy on nie będzie chciał nic od ciebie; wtedy nie będzie myślał o powrocie; chciałabyś jego powrotu? razem ze wszystkim, co się z tym powrotem wiąże??? po co więc rozstanie, rozwód, walka o nowe życie??? to tylko przejściowy ból halls, kochana:) zima, szarość za oknem, brak słońca - to sprawcy takiego podłego nastroju; zamiast umartwiać się, upokarzać samą siebie myslami, jaka to jesteś nic nie warta, zadbaj o siebie, weź malucha za rękę i idźcie do lasu, parku:) spróbuj dojrzeć piękno w gołych drzewach; posłuchaj ptaków; posłuchaj synka:) poganiaj z nim i kiedy nikt nie będzie patrzył , potańczcie razem:) po prostu spróbuj halls przestać myśleć o sobie:) swoim cierpieniu, smutku i samotności; bo nie jesteś umierająca, bo masz zdrowe dziecko, dwie zdrowe ręce i nogi; i nie jesteś sama; masz rodzinę, synka i kobiety, które chociaż cię nigdy na oczy nie widziały, wspierają cię i na swój sposób jesteś im bliska:) bo samotność to nie brak mężczyzny u twojego boku; to brak życzliwych ci ludzi; nie jesteś sama halls i nos do góry:) a teraz zmykam malować ściany w sypialni:D zbliża się koniec remontu, tylko kto mi rozbierze olbrzymią szafę, której w żaden sposób nie potrafię ruszyć z miejsca:o a za nią też wypada pomalować:D to byłam ja - idalka cała w kolorowe kropki
-
bo ewa własnie:) w tej całej mojej pisaninie mi o ten czas chodziło własnie:) każdy ma swój czas:) i swoją porę:) druga w nocy już za mną - pora odpocząć:) pozdrawiam was kobietki:) idalka
-
ewo ... nie chcę cię oceniać ... ale czy nie nazbyt mocno chcesz ingerować we wnętrze syna??? wiem,że takim pytaniem dam mozliwość żeru \\\"pomarańczkom\\\", ale ja naprawdę zastanawiam się, czy ta twoja nieprzemozona chęć wniknięcia w jego duszę jest słuszna:o z tego co wiem, twój syn przechodzi trudny wiek dojrzewania; przechodzi go dosyć burzliwie i intensywnie; ale to niekoniecznie musi wynikać z jego \\\"Diabełka\\\" ... burza hormonów trafia również i na chłopców dojrzewających przecież i potrafi zrobić im z mózgu dosłowną pianę; sprawiasz na mnie wrażenie mamy nadopiekuńczej teraz, zbyt wyrozumiałej, która nadrabia tym \\\"przeszłość\\\", kiedy tej opieki nie miał zbyt wielkiej; ja w wieku dojrzewania byłam dla mojej mamy paskudnie trudnym dzieckiem; z perspektywy czasu i zwierzeń koleżanek, przezywających okres buntu swoich dzieciaków, mogę się tylko uśmiechać do samej siebie, bo życzyłabym każdemu tak trudnego dziecka jak ja w owym czasie:) i tak sobie myslę ewo, że zbyt wiele czasu poświęcasz na \\\"zrozumienie jego duszy\\\", że zbyt jesteś pobłażliwa i wyrozumiała teraz dla niego; a nic tak dobrze nie robi \\\"trudnym dzieciom\\\", jak poniesienie konsekwencji choćby najgorszych - własnych czynów; rodzic powinien być parasolem bezpieczeństwa, ale niedostrzegalnym; rodzic to taka szklana banieczka, w której żyje sobie nasze \\\"maleństwo\\\"; tylko ustalone granice i jasne, proste zasady; wywróci się ,podrze spodnie, podrapie kolano - niech boli; niech sam opatrzy rany, pokuleje kilka dni - mógł nie brykać; jesli zna zasady opatrywania drobnych skaleczeń - da sobie radę; jesli nie chciał o nich pamiętać - możemy przemyć jodyną, kiedy nas o to wyraźnie poprosi; nie wyobrażam sobie latać za moim kangurem i błagać go o pozwolenie na opatrzenie kolanka; pewnych błędów ewo nie da się naprawić; można uniknąć kolejnych; ale jeśli chodzi o duszę twojego syna - to przede wszystkim on sam musi chcieć ją poznać; a do tego na pewno nie zmuszą go rodzice; zmarły znajomy powiedział mi kiedyś: ty szukasz miłości ,a ona nieopodal ciebie, na wyciągnięcie ręki; ja przeniosłam to na inne sfery życia; szukamy niekiedy bóg wie jakich, niesamowitych rozwiązań problemów, a one są proste i na wyciągnięcie ręki właśnie; nieopodal; to nieprawda, że im więcej wysiłku i trudu poniesiemy w szukaniu tych rozwiązań, tym one lepsze będą; niekiedy im prostsze i łatwiejsze, tym lepsze; ale to tylko moja opinia; pozdrawiam idalka
-
jedna z wielu:) to nie tak:) my wszystkie tutaj bardzo dawno lub mniej dawno temu zrobiłyśmy to co ty, pożegnałyśmy swoje toksyczne związki; ale to nie był koniec naszej \"męki\", tylko początek; początek budowy nowej siebie; naprawy tego, co gdzieś tam po drodze \"zepsuło się\" w nas; ja doszłam do wniosku własnie, że zbyt dużo czasu poświęcam, by wciąż i wciąż naprawiać coś w sobie; kilka dni temu napisałam o tym u siebie; tak bardzo skupiając się na ulepszaniu swojej duszy, zapominam niekiedy o zyciu teraźniejszym; nie będę wiązała się z nikim, bo jeszcze do końca nie wyzdrowiałam po toksycznym związku; nie będę się wiązała z kim innym, bo jeszcze nie jestem tego kogoś warta; nie będę ... bo póki co, mogę tylko skrzywdzić ... itd - takie myśli mną miotają; nie będę ... bo jeśli nie jestem do końca \"naprawiona\", to przyciągam tylko takich samych jak ja i w tych, którzy \"orbitują\" wokoło mnie, w nich własnie się tych cech doszukuję; chyba wcześniejszym postem powiedziałam sobie: dosyć :) i tyle w tym temacie; kropka
-
czuwa nade mną prócz Boga i mojego osobistego Anioła Stróża pewna Pani:) realna, namacalna, przyjaciółka mojej mamy i od pewnego czasu - taka swoista mentorka moja osobista:) dostałam od niej tydzień temu sms-a; myslę, że warto podzielić się z wami tą wiadomością:) \"Gdy czegoś pragniesz, tym samym przyznajesz, że tego nie masz. I wtedy materializuje się brak. Przyznaj więc, że już to masz, że cieszysz się tym. Zacznij dziękować za to, że twoje marzenie się spełniło i stał się cud.\" dostałam od niej radę,żeby afirmować sobie w wielu sprawach np. w taki oto sposób: *Ja Idaalia zasługuję na ..., z troską o najwyższe dobro swoje i wszystkich innych.* zamiast -zasługuję- mogę powtarzać sobie - jestem-, - mam- ; muszę tylko pamiętać, by w tych moich afirmacjach nie było zaprzeczeń, albo stwierdzeń, z którymi jest mi źle; nie mogę powtarzać,że nie chcę być już nieszczęsliwa; mam stwierdzać,że albo zasługuję na szczęście, albo że już to zaistniało,że jestem szczęsliwa; wiecie pewnie o afirmacjach więcej niż ja, jednak dla mnie to nowe odkrycie; jeśli czegoś mocno pragnę, chcę i mimo modlitw i wiary nie otrzymuję, nie mogę zwątpić w skuteczność swoich błagań; muszę uwierzyć, że nie dostałam czegoś, bo tak było dla mnie lepiej; z wielu powodów, o których mogę dowiedzieć się dopiero dużo dużo póxniej; muszę zaufać; komuś; powoli uczę się tego; chociaż od dawna już nie wściekam się, kiedy obrywam od życia i mimo ogromnych starań i wiary, coś dzieje się nie tak, jakbym tego pragnęła; do dziś powtarzałam sobie: taki mój los, tak mi było pisane i myślałam,że widac, nie zasłużyłam na nic lepszego; od dziś uczę się pomału stwierdzenia: zasługuję na wszystko co najlepsze; ale jestem jak dziecko; mój ojciec wie lepiej, co dla mnie dobre,a co nie; ufam mu bezgranicznie; krótkie dni i brak słońca wpływają na mnie mało pozytywnie; no i po dwóch miesiącach wolnego jutro wracam do pracy; gdzie nie czekają na mnie z bukietem kwiatów; pozostało mi dwa miesiące do końca wypowiedzenia; kilka dni temu koleżanka podszepnęła, że dyrektor stwierdził, że gdybym z nim porozmawiała, to mogłabym dalej spokojnie pracować; do tej pory zastanawiam się nad jednym: o czym miałabym rozmawiać z nim i dlaczego, skoro moje wypowiedzenie było efektem mojej desperacji; nie chciałam pracować tam ani chwili dłużej, niż muszę; ludzie doprawdy zaskakują mnie częściej, niżbym tego chciała; niekoniecznie pozytywnie i niekoniecznie zrozumiale; pozdrawiam was lekko depresyjna idalka
-
napisałam kiedyś u siebie o koledze tomku, który powiedział coś takiego: -dla mnie kobieta, która mi się podoba i którą kocham, może nosić choćby i worek po kartoflach- oczywiście,że nie na co dzień i do kościoła i na wyjścia wspólne wieczorowe - dodałam w duchu od siebie; ale sens tej wypowiedzi tomkowej jest dla mnie jasny i jego życie to potwierdza: on widzi duszę kobiety, widzi jej charakter i to jest tym wabikiem, powodem jego oddania; strój to dodatek, mniej lub bardziej miły dla jego oka, bo jak każdy mężczyzna jest wzrokowcem; i miewa chwile słabości,ale całe jego dorosłe życie ( tyle się znamy) pokazuje,że powyższe stwierdzenie jest prawdziwe; i za każdym razem, kiedy kupuję kolejną parę butów czy kolejną torebkę, wiem, że nie robię tego by spodobać się jakiemuś mężczyźnie; by zrobić na nim wrażenie; ja poprawiam sobie własne samopoczucie i tyle i już; pozdrawiam was babeczki
-
idalkowe newsy:D pomalutku wraz z płodnymi dniami, które są moją udręką samotności ( brak seksu,a płodne dni to maksimum chcicy:D ), tak więc pomalutku dochodzę do siebie i zaczynam realnie mysleć odnośnie moich sercowych, nierealnych jednak rozterek:D widzialna zosia:D:D:D jak mrówkosia napiszę:D WIDZIALNA!!! G R A T U L E J S Z Y N zaczęła się sesja egzaminacyjna i zamiast smęcić i marudzić na biedny los studenta, ja tryskam radością, bo co mi tam!!!! wróciłam własnie padnięta po dwóch dniach kolokwiów i egzaminów w sam środek remontu domowego, syf i fruwający gips i w ogóle mnie to nie przeraża:D:D:D czyżby to cyklofrenia:D? takie skoki nastrojów w miarę regularne juź, ale to niech zosia fachowym okiem osądzi:D generalnie nie sądzicie kobietki, że świat jest piękny, choćby z kolcami:D:D:D? całuję was mocno:D zakurzona idalka p.s. no bo w końcu miałyśmy pisać o życiu po toksycznym związku:D to piszę:D
-
mrówkowska:D:D:D:D rozłożyłaś mnie na łopatki krytykiem i cytrynką:D:D:D:D postaram się, obiecuję, że się postaram tego krytyka głaskać i targać za bydlęcą bródkę:D:D:D:D swoją drogą sądziłam, że opierdzielicie i sprowadzicie na ziemię,a wy mi jeszcze kureffa chmurki kolejne podsuwacie:D może to tylko moje hormonki szaleją w płodne dni, może jednak coś i w głowinie się przewraca, w każdym bądź razie szukałam u was porady w stylu: odpuść kobieto i przestań śnić; ale skoro jej nie usłyszałam, będę drążyć dalej:D czy wy wiecie jaki on przystojny:D:D:D:D:D? mrówcia ma rację:D:D:D choćby dla jednego razu warto:D:D:D:D:D od dziś zaczynam zbierać odwagę:D idę smarkać dalej w poszewkę od podusi - znów choruję:o kocham was babole - idalka
-
w tym rzecz mrówkowska, że ja kuźwa właśnie za bardzo niekiedy samokrytyczna jestem:o po prostu staję obok siebie i próbuję widzieć się samą cudzymi oczami; to mnie paraliżuje:o a co do kontaktu ... echh ... i do echh dodaję swój słynny chichot:o kontakt z sobą mamy tylko przez znajomych z klasy; on od ponad dwóch lat siedzi o 450km ode mnie:o zadzwonić i zaprosić na kawę??? hihihiiiiiiiiiiiii:D i noc spędzić ma w hotelu czy u mnie:D???? poza tym telefon mam tylko do jego rodziców:D nie odpowiadajcie:D tak sobie tylko żartuję z samej siebie:) pozdrawiam was babeczki:) lekko pizdnięta idalka
-
witam was:) dołączam się do wszystkich życzeń noworocznych, jednak bez zwykłego entuzjazmu, bo znów złapałam doła:o wciąż i wciąż tworzę siebie q cudzych oczach; wciąż bez tego nie istnieję; to straszne!!! sądziłam,że cudze opinie i te tzw. \"głosy za plecami\" są mi już obojętne, że stworzyły taki mój malutki tumiwisizm, a jednak nie:o no i ta moja namiętna droga do iluzji i zycia we własnym, dalekim od rzeczywistości świecie:o budzę się rano i krzyczę sobie w myśli: idalka, zbieraj dupę i wracaj na ziemię i wal w nią stopami,aż będzie dudniło! niestety po chwili znów bujam sobie w obłokach mając nikły kontakt z rzeczywistością:o sama już nie wiem do jakiego leczenia to się nadaje:o i tak mi za samą siebie wstyd:o a chodzi o jeden dzień, kilka godzin spędzonych wśród znajomych, nie tych najbliższych; smródd rozstania się z EXcentrycznym ciągnie się nadal; to było spotkanie klasowe; z niektórymi utrzymuję nadal bliskie kontakty,z innymi rozluźniły się one,z jeszcze innymi - same wiecie - nie było tego kontaktu nawet w szkole:) jednego z tych znajomych lubię i szanuję, spotykaliśmy się kilkakrotnie na okazyjnych imprezach już jako dorosli ludzie, bawilismy się razem;polubiłam go jeszcze bardziej i nabrałam szacunku do jego dokonań; no i w czym rzecz??? :o on stracił szacunek do mnie i sympatię; tylko tyle; powinno mi to wisieć; a stracił przez to co widział i co potem dopowiedzieli mu znajomi EXCentrycznego; widział mnie walczącą o męza i rodzinę; mnie strojącą miny na imprezach, kiedy EX pił i bawił się; mnie kręcącą nosem i strzelającą fochy, kiedy EX totalnie mnie olewał na tychże imprezach; mnie \"reperującą\" najdroższego męża niby w kącie i na boku ale jednak widać widocznie dla innych; echh ... zapracowałam na tę stratę, co? i zaistniała sytuacja na tym naszym wspólnym spotkaniu, ze powiedziałam mu to spokojnie - wiem,że masz o mnie złe zdanie, jednak może nie zasłużyłam na nie - kretyństwo,ale za usprawiedliwienie podam pokal piwa, który wypiłam,a pijam nieczęsto; kumpel jak to on, sparodiował te moje scenki rodzajowe małżeńskie i powiedział,że nie dziwi się, że EX mnie zostawił; zamarłam; smród ciągnie się i ciągnął będzie nadal; powiecie: olej,skoro tak mysli, to nie warto sobie zawracać nim głowy; ale dziewczyny ... ilu jest jeszcze takich moich znajomych, którzy tak myslą i nie mówią nic, bo ja nie prowokuję? wróciłam do domu rozbita, nie mogłam zasnąć ... nie umiem ich opinii zmienić; nie przelecę przez miasto ze sztandarem z napisem, to ja byłam taka dzielna i opuściłam męża:o nie dopiszę tam tłustym drukiem: zmieniłam się i wstyd mi za tamtą mnie; a kumpel ... nie ma tu relacji damsko-męskich między nami i nigdy nie było; chciałam by lubił mnie nadal ... no chyba nie da się i dlatego we mnie teraz tyle goryczy i niesmaku ... fuj ... po rozstaniu z mężem-wężem, same wiecie - zbudowałam sobie malutki, ciasny, bezpieczny światek z wąskim gronem znajomych, by mieć pewność,że nie skrzywdzą i w razie potrzeby - wesprą; wydawało mi się, że jestem już na tyle silna, by rozbudować ten światek, by wyjść do innych; a tu figa:o zabolało to jak diabli; i ten brak realizmu; żeby kochali i szanowali wszyscy; tak się nie da:o chwilami dociera do tej mojej durnej łepetyny,że tak się nie da; i zaraz potem głowa w podłogę i powrót do przeszłości: dlaczego byłam tak głupia i nikt mi wtedy o tym nie powiedział:o no i serek; nasz wspólny znajomy klasowy; jego przyjaciel; mój przyszły niedoszły chłopak, narzeczony, a nie wiem co jeszcze ... kiedy kilka lat temu spotkalismy się na imprezie wyjazdowej; ja z mężem, on sam; jakoś tak się składało,że wciąż natykałam się na niego; myśli o nim wróciły zaraz po slubie; kiedy zaczynało być mi źle w małżeństwie; myslałam o nim przed zaśnięciem; w ciągu dnia rozmyslałam, co będzie kiedy go spotkam; a on na tej imprezie opowiadał mi, jak spotkał mnie z wózeczkiem dziecięcym, jak wtedy wyglądałam ja i mój dzidziuś; przypominał mi jakieś drobiazgi szkolne, jakieś moje słowa do niego czy miny lub spojrzenia;było kilka momentów przez te parę dni, kiedy nagle pozostawaliśmy sami i powietrze gęstniało; nadal o nim myślę,a on nadal - mimo trzydziestu paru lat jest sam; dziewczyny!! no oto właśnie moje bujanie w obłokach:o weźcie, trzepnijcie idalkę, niech raz a porządnie zleci na glebę, obije tyłek i wróci do rzeczywistości!!! nie chcę i nie potrafię nawiązać z nim kontaktu, bo mam tę świadomość,że wie o mnie tylko to, co powie o mnie ów nieszczęsny kolega:o paranoja:o poproszę o diagnozę, tylko nie mówicie,że zachowuję się jak stuknięta nastolatka, bo to to akurat wiem:o
-
halls:) to fakt:) porównujesz swoje zycie z życiem exa - a tak nie mozna; bo się zagryziesz i zamartwisz; na swoim blogu pisałam o tym kilka razy - że szlag trafiał mnie i złożeczyłam głośno: on okropny i straszny i nie zasługujący na dobro i ja biedna ofiara znosząca trudny samotnych zmagań z szarą codziennościa; on pławi się znów w szczęsciu i dobrobycie z inną,a ja cierpię; i zyczyłam mu jak najgorzej; a to błąd halls:) wieeeeelki błąd:) po pewnym czasie zrozumiałam, że tylko spalam się w tej złości; jest mi coraz gorzej; i póki złoszczę się - nie pójdę ni kroku dalej; i co najważniejsze halls, zrozumiałam i uwierzyłam w jedno:) Bóg, Najwyższa istota - nieważne, jak chcesz ten byt nazywać:) on kocha wszystkich jednakową miarą:) i każdemu daje jednakowo sprawiedliwie :) my musimy nauczyć się brać to dobro:) czerpać szczęscie,z tego co nam dano:) a dostajemy duzo:) i halls:) twoje złożecznie wraca do ciebie; twoja zawiść wraca ze zdwojoną siłą; kiedy przestałam złożeczyć swemu EXcentrycznemu, kiedy zrozumiałam, jakimi wartosciami kieruje się w swoim życiu, kiedy zrozumiałam,że nie mogłabym już z nim zbudować niczego; wybaczylam mu co powinnam wybaczyć, tak z głębi serca :) wtedy halls zdobyłam się na życzenia , może odrobinę przewrotne, jednak również z głębi serca, ale bez jadu - zyczenia wszystkiego najlepszego, otrzymaniu tyle dobra, ile dał innym ludziom; i powtarzam sobie te życzenia przy każdej okazji i halls:) i myśl i słowo ma moc sprawczą halls:) EXcentryczny po latach szczęścia pozornego, zaczął w końcu zbierać żniwo swoich posianych dobrych uczynków:) mając 34 lata zaczyna budować swoje życie od nowa ... i jest to trudna droga - tyle powiem, bo zbyt duzo by podawać szczegóły; zresztą pisałam o nich; więc halls - spróbuj zrozumieć motywy jego postępowania i przeszłego i obecnego; spróbuj zapanować nad swoją złością i poczuciem krzywdy; każdy zostanie w swoim czasie nagrodzony tyloma dobrymi uczynkami, iloma podzielił się z innymi:) i na koniec opowiem coś, o czym chyba kiedyś słyszałam od którejś z was,ale potem - zapomniałam:o pewna przemądra pani powiedziała mi to kilka dni temu, kiedy opowiadałam jej, jak to w swoim EXcentrycznym widziałam czyste zło, nie odbierałam go jako kogoś, kto zło czyni, lecz jako żródło zła; spytała się więc, czy wiem , co widzialam w tym jego gadzim ,zimnym spojrzeniu; odpowiedziałam,że zło; uśmiechnęła się dobrotliwie i powiedziała: nie:) - widziałaś samą siebie - i uśmiechnęła się ciepło:) odkąd zrozumiałam i wybaczyłam,ale nie zapomnialam niczego, EXcentrycznemu halls:) jestem spokojniejszą, szczęśliwszą kobietą niż kiedykolwiek z nim:) i życzę mu jak najlepiej,wiesz dlaczego:)? bo wtedy będę miała pewnośc,że nigdy nie zakłóci mojego spokoju:) że nie będzie chciał wrócić :) ale nie jestem taka szlachetna do samego końca:) wciąż życzę mu tyle dobra, ile uczynił innym:) być może kiedyś osiągnie spokój i szczęście trwałe:) ale to już nie moja sprawa:)
-
hej:) maść z witaminą A kupuję w aptece właśnie pod taką nazwą:) co do powiek i okolicy oczu - smaruję:D tylko ciut cieńszą warstwą:) używam jej także niekiedy na łokcie i stopy :) moje przepiękne rozdeptane gofry smaruję wieczorem i wbijam w skarpety:) a łokcie - wiadomo,jak mogą wyglądać po wiecznych godzinach szurania nimi po biurku:) więc od czasu do czasu taką im kurację stosuję:) ja w ogóle lubię takie domowe sposoby pielęgnacji ciała:) pomijając fakt,że są o niebo tańsze od gotowych specyfików, a niekiedy o wiele, wiele skuteczniejsze:) zawija się któraś z was folią spozywczą:D? hehe:D to już innym razem:D od niedawna sobie tak szeleszczę co dwa, trzy dni:D idalka zasmucona koniecznością powrotu do pracy po wolnym
-
szklanka! jesteś genialna dusza z nami nie dyskutuje! no to takie oczywiste,a ja tylko tak migawkowo umialam to jakoś sklecić słowami:o pięknie to ujęłaś:) dyskusje ze mną uwskuteczniają moje kompleksy, normy wpojone przez mamusię i innych też:o ... zachamowania, złudzenia no i projekcje przyszłych zdarzeń - te najbardziej lubiane i usnute przeze mnie:o jakie proste niektóre sprawy robią się, kiedy ktoś nazwie coś po imieniu:D a teraz już całkiem wesoło:D ale i całkiem serio:D bo to fakt :D mnie te najbłyskotliwsze mysli, te nagłe przeczucia, jak to moja koleżanka mówi: \"ciutki\" , potem bardzo sprawdzalne i potwierdzające w rzeczywistości swoją słuszność - nachodzą najczęsciej kiedy siedzę sobie na kibelku i robię siusiu:D i nic na to nie mogę poradzić:D doszłam do wniosku,że wtedy mój organizm wyłącza wszystko inne skupiając się tylko na tej czynności, wobec czego moja intuicja, moja dusza:) może w końcu do mnie, słyszalnie dla mnie wyraźnie, przemówić:D echh, no nie jestem całkiem normalna, oj nie jestem:o ale mi to absolutnie nie przeszkadza:D pozdrawiam was lekko senna i wymęczona stresem - idalka
-
to dziwne,ale kiedy czytam mrówkowską, to praktycznie nie widzę błędów:D bo tak wspaniale pisze, tak fantastycznie skleja słowa, w sposób charakterystyczny tylko dla niej:) a pisze rzeczy głębokie, nad którymi muszę się zastanawiać i niektore czytać po kilka razy, żeby zapamiętać :) mrówka - uwielbiam cię od chwili pierwszego przeczytania twojego postu na forum kiki:)
-
witam:) dziś odrobinę wyspana po całych miesiącach niespania totalnego, bo jak tu półtorejgodzinne drzemki maksymalne uznac za sen:o wlazłam i znów widzę zyczliwe światu i ludziom jednostki w akcji:) mam do nich pytanie:) wszystkie tu jesteśmy dorosłe i nieubezwłasnowolnione:) piszemy o sobie, o swoich przemysleniach, wnioskach, sposobach na trudności i problemy; każda z nas pisze to co uważa za słuszne; każda z nas bierze z tych wszystkich wypowiedzi, to co akurat jej samej wydaje się stosowne i słuszne w konkretnej chwili jej zycia; po to w końcu powstało to miejsce; żadna z nas nie ubliża drugiej, bo każda wie, jak to boli; a każda z nas chce stawać się lepszym człowiekiem; mądrzejszym; im większa mądrość tym wieksza pokora, tym wiekszy szacunek do innych; bo wtedy szacunek do samych siebie również rosnie; nie mówię o mądrości wyrażającej się znajomością autorów róznych publikacji, ich zycia osobistego, znajomoscią fachowych terminów z wszelakich dziedzin nauk; bo jesli nie jesteśmy specjalistami w tejże dziedzinie, to na co dzień raczej z nich zbyt często korzystać nie będziemy:o chyba,że ktoś czuje się lepszy od innych, mądrzejszy i większy, powalając innych maluczkich właśnie tymi wiadomościami:D piszemy więc o samych sobie; podajcie więc w końcu drogie panie powód,z jakiego tu trafiłyście:) tylko błagam, nie piszcie,że chcecie nas, dorosłe kobiety, ochronić przed zalewem sekciarstwa i robienia piany z mózgu za pomocą umieszczanych tu tekstów:D może jesteście jakąś tajną organizacją rządową, która podjęła się, w wielkiej tajemnicy, ochrony kobiet po przejściach, chcących tworzyć swoją szczęśliwszą przyszłość poprzez ulepszanie samej siebie:D? -ale nic nie wskazuje na taki wasz cel; może jesteście z młodzieży wszechposkiej ( chociaż widzę mało zbieżności ) i chcecie nas wszystkie sprowadzić na lepszą drogę i namówić do powrotu do mężów?:D - no ale tu także nic nie mozna wnioskować, bo i o tym nie piszecie; jedyne co można przeczytać w waszych postach, to waszą pewność siebie, wręcz nadmuchaną przesadnie, jakbyście chciały pod nią ukryć wasze kompleksy i wasze problemy, do których nie chcecie się przyznawać przed samą sobą:) i tu znajdujecie miejsce swojego dowartościowania się:) jedyne co można odczytać w waszych postach, to wiadomości ,które w przeciągu 3 minut każda z nas może znaleźć w google, jesli by sięjej chciało:) no i jeszcze jedno mozna u was znaleźć, w tej pisaninie - złość na cały świat; szukanie haka wszędzie, gdzie się da; kto was tak bidulki skrzywdził i dlaczego aż tak mocno,że jedynym co potraficie robić, to kąsać innych, żeby wam odrobinę ulzyło? a może to taka wrodzona wada charakteru? oczywiście jesteście w pełni szczęsliwymi kobietami z rodzinami i w szczęsliwych związkach, prawda??? to po jakiego grzyba włazicie tutaj :D ? a może po prostu siedzicie nieszczęsliwe w swoich własnych bagienkach,z których nie macie odwagi uciec i tylko to wam pozostaje:D? kąsać innych, którym sie udało,żeby im za słodko nie było:D chociaż mnie wasze wypocinki i zaczepki nie wzruszają:) są tak oczywiste,że jedyne co mozna z wami zrobic, to ulitować się nad waszą małostkowością, klapkami na oczętach i ograniczeniem:) każdy ma to, co chce mieć, drogie panie:) więc nie uszczęsliwiajcie nikogo na siłę:)
-
echh kobietki ... psy szczekają, a karawana idzie dalej i tyle mam w temacie zacznepnych pań/niepań :) najlepszą bronią, od której giną takie osobniki to ignorowanie, ot co! bo takie osobniki zywią się naszymi emocjami; a ich prowokacje są zasiadaniem do zastawnionego stołu; znacie reklamę \"zabić głoda\" :D? echh ... kobietki kobietki:) zamiast wspierać się wzajemnie, tracicie czas i emocje na coś mało ważnego i istotnego; nie macie takiego odczucia???
-
wiem present to byłka kolejna lekcja zycia; dobrze ją odrobiłam; los przytarł mi nosa, który zaczęłam nosić dumnie; pozjadałam rozumy; myslałam,że teraz już tylko miłość, szczęście i spokój; ale daleka droga przede mną; tylko już niżej będę trzymała swój pyszczek; i nie poddam się desperacji; pragnieniu bycia z kimś, za wszelką cenę; i tylko nauczyć się jeszcze nie widzieć siebie w oczach innych,a w swoich; kiedy ich nie ma i mnie nie ma; nie istnieję dla samej siebie, chociaż cięzko mi to na co dzień dostrzec; żeby żyć - potrzebuję cudzej akceptacji; tego będzie mi brakowało najbardziej, od osobnika numer dwa; przeżylam EXcentrycznego; wszystko inne jest o niebo lżejsze:) pozdrawiam was serdecznie
-
bo to było tak: zbyt wcześnie osobnik drugi pojawił się w moim zyciu; zbyt wcześnie po rozstaniu z osobnikiem nr jeden; jednak;chociaż do niedawna myslałam inaczej; ale jednak; present - echh ,jak zwykle masz rację; wciskałam swoje wykrzykniki głęboko w nieświadomośc,żeby nie psuć tego, co takie piękne się zdawało; wciskałam od samego początku; aż zapominałam po swojemu do \"kiedyś tam\" :O ale teraz stanęłam odważnie przeciwko temu, co uzbierało się przez te ponad dwa lata; nie ma wyraźnych ścieżek; wszystkie z osobnikiem numer dwa są jedną wielką niewiadomą; i owszem - mogłabym ryzykować, gdbym nie musiała tak wiele za to oddać; a oddać musiałabym swój obecny, mały bezpieczny swiatek; musiałabym zostawić miasto, bliskich, ukochane mieszkanie; pracę, którą niezbyt kocham, ale jednak mam; wszystko to musiałabym zostawić dla wielkiej niewiadomej; a osobnik numer dwa wysyła tak sprzeczne sygnały; tak sprzeczne:( nie mam już ani siły ani ochoty interpretować ich mądrze i świadomie; nie chce mi się już doszukiwać drugiego dna ,w tym co robi i mówi; bo to było moje wlasne oszukiwanie siebie, wpychanie prawdy oczywistej w kąty i już i tyle! oooooo! widzialna: mialam dobre chęci, ale złapał mnie taki dół; dopiero wczoraj pozbierałam się na tyle,żeby siąść przed komputerem i ... i wlazłam tutaj:) ale to co napisałaś, jakie to rozumne i prawdziwe jest:( - kiedyśmiałam się, często i radośnie, ludzie patrzyli na mnie krzywo i dziwnie; zaczęłam kontrolować swoje momenty radości niekiedy dziwnej właśnie dla innych; - kiedy rozmazywałam się i rozklejałam, od osobnika numer i jeden i dwa słyszałam,że jestem emocjonalna; zaczęłam dusić w sobie te łzy i te bóle; - nie bałam się nigdy wyciągać ręki, ale wiedziałam,że staję wtedy na straconej pozycji; i dlatego przestałam tę rękę wyciągać; - zawsze byłam jak otwarta księga; nie cyrkowałam, nie starałam sie b yć zimnym głazem, kiedy serce biło mi jak wariat; nie doceniano tego; widac, w cenie jest kreowanie się na zimną, tajemniczą damę; a ja nie lubię kreacji; - odrzucono moją miłość;chorą, głupią, beznadziejnie wręcz głupią; ale miłość; to też nie jest w cenie-dawanie miłości; nie mam siły na ryzykowanie; straciłam je na trzymanie siebie samej na wodzy; oby to było tylko przejściowe ... mrówkowska - twój przekaz jest genialny :)
-
witajcie:) długo mnie nie bylo:) ale żyłam, odrobinkę urlopowałam:) jednak przede wszystkim myslałam, dociekałam i męczyłam się; i podjęłam decyzję,że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie rozstanie, co i tak chyba było do przewidzenia; ale lzej zrobić to z bolącym sercem, jednak w poczuciu dobrze przemyślanej decyzji niż zostać porzuconą któregoś dnia nagle i z zaskoczenia;a chyba powoli do tego wszystko zmierzało ostatnimi czasy mimo zachwytu i wyznań wszelakich; mając 35 lat drugi raz w życiu rzucam faceta, którego kocham; ciekawe, co będzie dalej:) pozdrawiam was dziewczyny i trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrwała w postanowieniu; żebym nie zmiekła przy kolejnej rozmowie; zebym miała siły na to, by nie wpaść z deszczu pod rynnę; dopiero teraz to zobaczyłam; co może mnie czekać z moim ukochanym:) echhhh ....szkoda słow .... niby takie mądre, a takie głupie,jak powiedziała mi kilka dni temu pewna pani:) buziaki od padającej na pysk idalki
-
witam was:) lekko pogodzona już z rzeczywistością:) nie najlepszą niekiedy:( bo zadzwoniłam wczoraj wieczorem i ... i cisza, nie odebrał; i nie chcę wnikać - dlaczego; być może wciąż jest urazony moim wybuchem; no i w sumie ma prawo; bo ja tego prawa tak naprawdę nie miałam; wpedziłam w poczucie winy i generalnie: żądałam; trudno; jesli tym jednym zajściem przekreślił naszą znajomość, to świadczy tylko o nim; być może sądził, że szykują się kolejne wyrzuty i stąd milczenie; ale już nie będę gdybać; ot co; obydwoje jesteśmy poturbowani i pokaleczeni przez życie; każde z nas liże swoje ranki w ukryciu; on poruszyl moją - moje niskie poczucie wartości, bo poczułam się odtrącona i mało ważna; być może ja ruszyłam jakąś jego zadawnioną rankę; baba robi wyrzuty o byle co, czepia się i tak dalej w tym klimacie; być może ... widzę znów w sobie te paskudne nawyki tyluletnie: im bardziej mi zalezy, tym bardziej irracjonalnie się zachowuję; być może i u niego to samo; echh - znów kombinuję:) potrzebujęcudzego uczucia i przeraża mnie to; potrzebuję cudzej akceptacji; potrzebuję drugiej osoby do spełniania się; duzo jeszcze do pracy przede mną, prawda:)? pozdrawiam was wymęczona i wymięta od natłoku myśli, uczuć i egzaminów; w sobotę powinien być koniec tych ostatnich:) idalka
-
topolo - to nie złoty srodek, ale tymczasowy zaradczy to taki, żebyś poznała jakiegos miłego faceta, niekoniecznie kochanka, ale takiego, któryby cię adorował i wielbił; póki nie ułozycie swoich kontaktów z mężem; bo ciebie wkurwia pewnie ten brak kontroli nad jego zyciem, którą jednak miałaś przez te wszystkie lata; pieklisz się pewnie, że zostałaś przez niego odtrącona dla innej, młodszej, lepszej; pomysl tak, ze to nie na stałe u nich; bo nikomu nie udało się zbudować swojego szczęścia na cudzym nieszczęsciu; poadoruj niewinnie znajomych, poczuj się kobieta,a poczujesz się lepiej w jego towarzystwie; on gada ze swoją larwą??? to co, ty jesteś umówiona na kawę, albo dostajesz ciepłego sms-a; póki nie zejdzie z ciebie złość do niego i żal, będzie ci ogromnie trudno z nim być; a złość schodzi, kiedy czujesz się szczęsliwa w inny sposób:) skoro odszedł, to znaczy,że nie układało się między wami; jesli tak, to może to jednak dobra pora,a nie np za 10 lat??? młodsza pobawi się nim i odejdzie do innego młodszego:) ty teraz masz szansę mądrzejsza zbudować swoje życie tak, jak sama chcesz:) wiesz, co lubisz, czego pragniesz, czego nie znosisz; masz szansę na eliminacje, korekty albo budowę od podstaw:) haotycznie piszę,bo w głowie mam zamet; ale ja w swoim rozejściu się z mężem to własnie znalazłam; nową, bardziej atrakcyjną dla samej siebie kobietę; odnalazłam w sobie coś z flirciary i damy:) takie głupie połączenie mi wyszło, ale miłe:) mężowi EXcentrycznemu nowy związek rozpadł się po niespełna dwóch latach, a ja swoje życie pomalutku, drobnymi kroczkami buduję, tak jak chcę, mądrzejsza o doświadczenia; generalnie - wyszło mi to rozstanie tylko na dobre:) ale musiałam przetrawić całą złość i nienawiść jaką czułam do męża; musiałam zrozumieć dlaczego to wszystko robił i odpuścić mu, tak fajnie to brzmi - wybaczyć; po 3 latach od rozejścia i 2 od rozwodu, kiedy z nim rozmawiam przez telefon - jest dla mnie jednym ze znajomych, do których nie czuuję ani wiekszego ciepła ani większej niechęci; jak z mrówkami, są, ale czy nam przeszkadzaja??:)
-
nie zadzwonię:( póki siedzi we mnie ta zadra, to nie zadzwonię:( może za kilka dni ... no owszem, to tańcowanie dookoła siebie - ale to piekielnie męczące, ale wydaje mi się, że to chyba stały punkt związku:) do pewnego momentu:) jest mądry, przemądry, jest czuły, jest ciepły, jest troskliwy, jest zabawnie pewny siebie, czym nadrabia kompleksy i niedoskonałosci swoje urojone mniej i więcej; potrafi być stanowczy i bronić samego siebie i bliskich mu; nie czaruje, jest soba; ciepły żółw w skorpuce cynika; kiedy mu to mówię, zamilka i usmiecha się; i mówi,że go idealizuję; ale to on mnie stawia niekiedy na piedestale; a ja wolałabym być w jego łózku niż robić za pomnik:) echh... zycie, zycie jest nowelą, której nigdy nie masz dosyć:) chyba tak leci piosenka z serialu, którego nie znoszę:D
-
present, ja dzwonię bardzo zadko, niemalże wcale; mój telefon będzie oznaką moich uczuc, mojego podejscia, mojej skruchy i tego wszystkiego co we mnie siedzi; kiedy zadzwonię, będą jak otwarta ksiązka dla niego;
-
no to wam doopy pozawracam:o pomocna dłoń podsunęła mi topik, siedzę tam własnie i czytam, o mężczyznach, którzy nie uzewnętrzniają uczuć; to prawda,że gdyby mi jakiś facet zaczął latać z kwiatami, wydzwaniał, że tęskni - zagłaskałby mnie na śmierc; do zarzygania - brzydko powiem; ktoś tam napisał,że jeśli chce się poznać uczucia mężczyzny, trzeba przyjżeć się kontaktom fizycznym - ale nie samemu seksowi - tak ja to rozumiem; więc kiedy jesteśmy razem, w każdej minucie nocy, kiedykolwiek bym się obudziła chociaż na \"jedno oko\", on trzymał mnie mocno w swoich objeciach, przytulony do mnie całym sobą; kiedy rozchorowałam się na anginę, cały plan dnia uległ zmianie i priorytetem stało się moje gardło,lekarz i apteka; o trzeciej w nocy otworzyłam oczy nie mogąć przełknąć sliny; ruszyłam się i usłyszałam: zrobić ci herbatki z sokiem malinowym? zapomniałam chyba,ze mężczyźni myslą inaczej niż my; że są jednotorowi; że kiedy pracują to w ich głowie jest praca; że kiedy są z kobietą, to w ich głowie panuje kobieta; uwielbiam, kiedy przechodzę a on chociaż placem mnie dotknie w przelocie; może faktycznie tak zmęczony, że nie ma siły na absorbcję mną? bo on kiedy już jesteśmy razem, odsuwa wszystko inne na bok; pracę, umówione spotkania, wieczorne posiadówki przy pisaniu artykułów ... czyzbym zgłupiała, ocipiała i szukam dziury w całym??? sama nie wiem; no i kretyńska duma nie pozwala mi zadzwonić; równie kretyńska duma nie pozwala także i jemu na to; dwóch kretynów siedzących na końcach kraju i czekających na telefon??? no niezłe:D
-
trudno; baaardzo trudno odsunąć od siebie wszystko inne i zacząć myśleć i stanąć z tymi myslami prosto w twarz; sądziłam do tej chwili, tej minuty dokładnie, że już to co złe - za mną; że przeszłam tę swoją krętą ścieżkę i teraz już tylko prosta, z marginesem wiecznej pamięci o pilnowaniu samej siebie - taki rowek przydrożny; i bęc i trach i bum; przeczytałam present - present! sądziłam,że kiedy już zrozumiem, co i jak i dlaczego i zapragnę zmiany i zacznę ją realizowac, to to miejsce nie jest już mi potrzebne; bo tylko mogłoby mnie zatrzymać, w miejscu; jednak nie:) chciałam szybko i na skróty i chyba nie wszystko do końca zrozumiałam; jak help : tyle razy o tym wszystkim czytałam i też miałam odczucie; blelbleble ,przecież to nie o mnie; a jednak; o mamusssss - własnie czytam radosnkę, jak współczuła samej sobie ze zdjęć ... ja nienawidzę zdjęć swoich, kiedy ktoś kieruje na mnie aparat, jesli tylko mogę, jestem grzecznie proszę : nie, kiedy nie ma innego wyjścia, wieję albo staję się ostra i wystawiam kły; kiedy ogladam swoje zdjęcia, wciąż mamlę pod nosem cięzkie epitety pod swoim adresem, coś w tym jest??? nadal zajadam troski problemy i stresy ... czy to może kiedyś mieć swój koniec??? Mawiamy; \"gdybym byla wyzsza to zaprosil by mnie na rande\" albo gorzej \" to niemozliwe by taki karzelek sie komus spodobal wiec po co miec nadzieje\". Zeby sie chronic stawiamy mur trzymajacy innych na dystans, aby nigdy nas nie zranili lub nie odrzucili. Kiedy facet usmiechnie sie od nas w barze zabijamy go lekcewazacym spojrzeniem - jesli najpierw my odzucimy jego to on nie bedzie mial okazji zeby odrzucic nas. Gdy ktos zaprasza nas na randke zakladamy, ze stroi sobie z nas zarty. Traktujemy zlosliwosc i sarkastyczna uwaga kladziemy przeciwnika na lopatki. I tak metoda radzenia sobie z potencjalnym odrzuceniem staje sie czescia problemu...\" - ha ... to o mnie ... siedzę teraz mokra od upału i spoconych oczu i żałuję że tu weszłam i cieszę się że tu jestem i co dalej??? help, czyli quest - chyba tak, chyba panicznie szukam miłości do mnie w innych, bo we mnie jej nie ma; ale tak trudno pokochać samą siebie!!! o wiele łatwiej jest szukać kogoś,a kiedy się nie uda, znaleźć sobie wytłumaczenie i cierpieć, niż walczyć z latami świetlnymi budowania własnego ja - od narodzin przecież; wiecie, co teraz zrozumiałam??? w związku z mariuszem??? że tak naprawdę obawiam się i obawiałam zycia z nim bliższego i dłuższego; jesli cieszyłam się perspektywą przyszłości wspólnej - to była moja projekcja pobożnych życzeń tylko; moje myśli: będzie inaczej, kiedy będziemy bliżej siebie; będzie inaczej, kiedy będę z nim na co dzień; będzie inaczej ... dlaczego niby??? jego zainteresowanie, telefony, chęć podtrzymywania kontaktu odbierałam jako wyrazy uczuć, dlaczego niby??? bo tak chciałam, nie, inaczej, bo chciałam żeby tak było; ale to przecież moje życzeniowe myślenie; i to moje rozumienie za dwoje, bo jesli same musimy siebie rozkładać na kawałeczki i drążyć i poznawać, to przynajmniej ja tak mam: robię to z innymi; rozkładam i oglądam kawałeczek po kawałeczku; i wydaje mi się, że wiem wtedy bardzo dużo o innym człowieku; no i czy mam ufać swojej intuicji, która mówi mi niekiedy tak dużo rzeczy sprzecznych z widokiem,takim obiektywnym, bez poznania przyczyn???? wiem, że ta notka haotyczna, ale czytam każdą wypowiedź, każdą z was i każda mówi o mnie i przemiawia do mnie; i muszę przyznac, że wyć mi się chce do was: że nie chcę już tych trudów mozolnych stawania się zdrowszą, nowszą, lepszą!!! że chcę mieć już tylko łatwo i tylko spokój i tylko błogość, bo nie mam już sił na nic innego!!! i stąd ta powierzchowność i trzpiotowatość ... i to idealizowanie mariusza, chociaż widzę jego braki, jego niedoskonałości, jego problemy z samym sobą, i tli mi się, że przecież on pokieraszowany tak jak my, tylko nie próbuje nic zmienić; zyje zyciem codziennym, pracą, wszystkim, tylko nie sobą; staje się cyniczny, hedonistyczny; a ja zakochana chcę mu pomóc, chcę mu dać coś lepszego, niż ma; chcę mu oddać siebie; a boję się,że to jednak egoista, że być może we wspólnym domu musiałabym mu się podporządkować, szczera aż do bólu??? a gdyby zdradzał??? a gdyby przestał się mną zachwycać??? zaczął widzieć wady??? pomniki walą się z hukiem; boję się tego i tak mi żal rozstawać się z nim; bo przecież, to najlepsze co mogę zrobić dla siebie - zerwać tę znajomość; która wnosi w moje życie słodycz truskawek,ale nic więcej mi nie daje;a stwarza troski problemy i zatrzymuje mnie; bo znów chcę zmieniać świat, człowieka uszczęśliwiac,a nie samą siebie; mamussssssss!!!! kiedy skończy się ta kołomyja!!!??? sił mi już brak; i chcę i nie chcę tego wyjazdu z nim nad morze; bo wszystko wróci do normy; czyli do tego co było do tej pory; a tak już nie może być, bo nie chcę; ciężko mi;