Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

idaalia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez idaalia

  1. buszująca; galopująca depresja - pora na wizytę u lekarza i jakieś proszki, które postawią cię na nogi; ja zostałam z małym dzieckiem, z dlugami około 60tysięcy, z komornikami, z wiecznie odcinanym pradem i strachem przed ocięciem gazu, z odciętym telefonem stacjonarnym, nawet kablówkę odcinano mi kilkakrotnie; przeszłam długą drogę upokorzeń; ale to mnie wzmocniło, pomogło; musiałam nauczyć się zyć bardzo skromnie, odsunąć swoje potrzeby, bo dziecko wazniejsze; jej łzy kiedyś, kiedy mowiła,że boli ją brzuszeka, a ja wiedziałam że coś nie tak; i powiedziała,że jej koleżanki ubierają się na hali ( takie centrum handlowe małe ), a ona nosi rzeczy z lumpeksu; przeszłam wiele; nauczyłam się twardych negocjacji z bankami, które poumarzały mi po 30-50% odsetek; nauczyłam się twardo walczyć o alimenty; wydarłam je byłemu nawet przez sad brytyjski; pomogły mi w poczatkowym okresie psychotropy łączone z wizytami u psychologa i wsparcie bliskich znajomych; i pomogła mi zawsze nadzieja, że caly ten jubel to sytuacja przejściowa; przyjęłam do wiadomości,że taka to cena mojej wolności więc ok chcę być wolna od tego gada i zapłacę ją; minęło 7 lat; udało mi się pospłacać długi; nie drżę na dzwięk domofonu i nie muszę unikać odbierania zastrzeżonych telefonów; kończę generalny remont mieszkania; jestem starsza, mądrzejsza i szczęsliwsza :)
  2. buszująca - 3 miesiące :) echhh :) w sumie miesiąc PO kwitłam :) taki okres trwał z 5-6 miesięcy; potem pierwsze problemy i dołek; i znów dobrze i za jakiś czas dołek,az nauczyłam się wielu rzeczy, dołki bywaja, ale takie codzienne, kazdy je miewa:) siedem lat; w maju minęło siedem lat, odkąd nie jestem z mężem; wiecie jakie to boskie uczucie, pomysleć, jak wyglądało moje zycie z nim i jak jest teraz :)? przegrałam wiele rzeczy, drobnych i tych wiekszych; przegrałam mnóstwo czasu, ale to nic :) mozna przegrywać bitwy, ale wygrana wojny nalezy do mnie :)
  3. polecam wam jeszcze jedno :) kopiujcie swoje wpisy, trzymajcie na jakichś nosnikach, żeby żaden format dysku wam nie zaszkodził; zobaczycie swoje odczucia za kilka lat, kiedy już zdrowe i wolne będziecie to wszystko czytały :) dla mnie to moja osobista złota księga :)
  4. witajcie dziewczyny; zaglądam tu od czasu do czasu - od dłuższego czasu :D starsze bywalczynie może mnie jeszcze pamiętają; aktywna byłam w latach 2005-2006; pomogło mi to poukładać sobie wszystko w głowie; emocje, uczucia, myśli i zyciowy chaos; pozdrawiam was i przekazuję nadzieję, ze skoro ja wyszłam z bagienka, wy tez możecie - bo nie ma rzeczy niemożliwych, jesli się czegoś chce i o to walczy:) ale mam dla was propozycję; to co wpisane jest powyżej: testy osobowości, cechy psychopaty itd; sluchajcie - a raczej czytajcie :) to się przwewija na tym topiku, we wszystkich jego częściach - wciąż; może warto zrobić jakąś stronę, gdzie pogrupowane będą te wszystkie informacje, będą dopisywane np w danym dziale konkretne ksiązki wraz z opisem; szkoda pracy tych pierwszych tutaj, bo została w czeluści sieci wcisnieta, szkoda waszego czasu spędzonego nad poszukiwaniem tych rzeczy; tu pozostałby wam czas na dyskusje o tym wszystkim, a samo źrodło byloby stałe i niezmienne; dostępne jednym kliknięciem; bo tutaj - za kilkanascie stron sytuacja znów się powtórzy i znów i znów i znów; przemyślcie to :) pozdrawiam:)
  5. turkusku ja wiem tak naprawdę, czego chcę i na co stawiam; na dzień dzisiejszy nie ma nikogo, kto mógłby wkroczyć w moje życie; nie bronię się jednak przed tym, aby ten wlaściwy facet, kiedy się pojawi - został; to moja postawa i tak czuję; inna rzecz, ze będzie naprawdę miał trudno przejść przez gąszcz moich wewnętrznych weryfikacji; zebym była pewna:) nie szukam nikogo teraz, bo po prostu ani mi się chce ani nie mam zbytnio kiedy; tak jak ty turkusku, z szacunku do własnej miłości nie chcę, aby teraz ktokolwiek wkraczał w moje zycie; to są pewniki; to są rzeczy przemyslane i poukładane w mojej glowie; niekiedy serce, wytęskniona jednak za męską istotą w sensie ducha, powaznie zakłóca pracę mózgu :) to co dzieje się teraz, to po częsci gra na zwłokę; po częsci muszę uporac się z jedną rzeczą we mnie - jest to bariera nie do przekroczenia dla mnie w kontaktach damsko-męskich; czysto fizyczna sprawa :); ale w najwazniejszej częsci moja swiadoma decyzja; mam dorastającą córkę; to trudny czas dla niej samej, a co dopiero dla rodzica; stoję w rozkroku przy planach zawodowych; mam wspaniała pracę, wprawdzie nie zarabiam kokosów,ale atmosfera, komfort sa o niebo dla mnie wazniejsze; jednak zaczynam myslec o dodatkowym zajęciu; gdzie tu czas na moje zaangazowanie w jakikolwiek związek? ja wiem, dlaczego pojawił się ten budzacy zastrzeżenia mężczyzna; dał mi bardzo wiele; nauczył jak funkcjonują mężczyźni; pokazał mi niejako instrukcję obslugi do nich:) pokazał mi tez moją wartość; postawił na piedestale i pomimo tylu lat i znajomości moich wad i słabości, trwa to nadal; dzieki niemu nabrałam pewności siebie, poczucia wlasnej wartości, zalet, piękna, mądrości :) dzięki niemu nabrałam dystansu do wielu spraw, o które wczesniej darłabym szaty i traciła czas; dał mi wiele wiele cennej nauki zycia; a zastrzeżenia? cóż - ja w głębi siebie mam przeswiadczenie, ze taka jego rola - nauczyciela mojego; nie towarzysza zycia; że to, czego się w nim obawiam to lekcja dla mnie; ulegnę i czy nie; nie uległam; gdyby tak się stało, być może znów zakopałabym się w związku z wyboistą, trudną scieżką, bo człowiek to niełatwy; to wlasnie dzieki niemu ( po nim :) ) upewniłam się w tym, ze już za mną era zachwycających i ekscentrycznych mężczyzn; że dojrzałam na tyle, ze docenić potrafię w mężczyźnie inne cechy niż te powyżej; dobroc, szacunek, spokój ducha który ma tak doskonały wpływ na mnie samą:); rzetelność, uczciwośc, lojalność, odpowiedzialność, zaradność, niezależność; ale tkwi we mnie ogarek malutki nadziei i "chcenia", bo to czlowiek wyjątkowy; niemal idealnie dopasowany do mnie; mozna sobie pomarzyć, prawda :)? mój strach, lek przed przysłowiowymi skarpetkami to nie jakieś ukryte nierozwiązane sprawy; ja po prostu czuję,że to nie ten czas, nie ten etap mego zycia, w którym jest miejsce na taki związek; mój strach jest sytuacyjny, miejscowy, czasowy? - tak sobie próbuję to slownie ustalić :) ta moja wiara, ze ten okres minie - mam pisać,że to pewnik? że ja to prostu wiem? nie; czuję to, wierzę, że to minie i nastapi nowy etap mego zycia; ale dopóki to nie nastapi, nie ma pewnika; są watpliwości; i ja ta kategorią myslę i mówię; może zeby nie zapeszać przyszłości:)? twardo stąpam po ziemi; bywają przelotne związki polegające na fizycznej bliskości; nie bylo ich wiele, ale na dłuższą metę - to nie dla mnie; piszę chaotycznie; czas pracy nie sprzyja skupieniu i układaniu myśli:) a w domu widok komputera nie kusi tylko straszy:) pozdrawiam
  6. wszystkie; no własnie; jak do jeża :) chciałabym, a boję się:) zaraz po rozwodzie z EXcentrycznym poznałam faceta; wspaniałego; niemal idealnego dla mnie; nie musiałam przed nim nikogo udawac, nic ukrywać; takie same poglądy na wiele rzeczy, które budza kontrowersje; takie same upodobania; oboje z tzw. przeszłością; najpierw na drodze stanęła nam odległość; a potem ... cóż ... im dłużej go znałam, tym bardziej poznawałam; odkrywałam; tym więcej jego wad poznawałam i tym bardziej wpadłam uczuciowo:) od dłuższego czasu nie widujemy się, kontaktujemy telefonicznie; zawsze pełni emocji i róznych uczuć do siebie;ale kazde z nas wybrało drogę "bez niego/niej"; bałam i boję się podjąć wyzwanie; być z kimś;z nim; w jakikolwiek sposób; boję się, że kiedy pokocham tak już na maksa, znów zginę gdzieś na końcu życia; że wsiąknę i nie wiadomo kiedy - stracę wolność, którą tak kocham; ogromnie kocham; poza tym - to trudny człowiek; naukowiec z pociągiem do trunku, od lat mieszkający sam,ze swymi nawykami, dziwactwami; kocham to wszystkow nim,szanuję, umiem go "obslugiwać" na ten krótki czas, kiedy bywalismy razem;ale boję się, ze instrukcja obsługi stałaby się bezuzyteczna, gdyby to "razem" miało być już dniem codziennym; i on mysli podobnie; może kiedyś; może na emeryturze - jak skruszejemy :) jestem tak silna; sama wyciągnęłam się z tak toksycznych układów życiowych; męża, po częsci mamusi; innych ludzi; miałam odwagę rzucić w ciemno stałą pracę, tylko dlatego,że dyrektor przekroczył moje granice; jestem tak silna i boję się, ze uczucia do kogoś zniszczą mnie jak utrata włosów zniszczyła samsona; to jest ta druga, ciemniejsza strona medalu kobiet, które przeszły na drugą stronę tęczy:) wierzę gorąco,że mi to minie i kiedyś jeszcze zostanę pokochana przez dobrego wartościowego człowieka i sama go pokocham; a jesli nie? cóż; któż powiedział, ze spełnieniem kobiety ma być ta druga połowka:) i tak dziś zwierzaki kocham mocniej niż ludzi:)
  7. no to facet z bloga zrobił mi odkładane porzadki w głowie:) boję się dodatkowego ręcznika w lazience, dodatkowej szczoteczki i wrzucania do pralki innych niż damskie - gaci; wyszlo z tego, że z oddanej wizji miłości kurki dziabatki zamieniłam się w uciekającą już nie taką młodą pannę, w dodatku z odzysku; ale nie mam dla kogo się przełamywać czy starac to zmienić w sobie; wolni faceci w moim wieku? to jak parkingi - wolne są tylko miejsca dla niepełnosprawnych; albo rozwodnicy, których słusznie pognały byłe żony, albo zakochani synkowie swoich mamuś, albo inni niesklasyfikowani, chociaż wszyscy do siebie podobni - sami nie wiedzą czego chcą lub wiedzą i oszukują,zeby to zdobyć; wyszłam jakiś czas temu z założenia, że jeśli chcę kogoś innego, niż ci od miejsc parkingowych, to nie ma sensu szukać; jesli jest mi przeznaczony - sam się znajdzie; a ja w tym czasie mogę zyć swoim zyciem, bez nieustannego oczekiwania; ale faktycznie - wizja gaci i skarpet przy łożku - przeraża mnie lekko; to by bylo naruszenie najintymniejszych osobistych granic :)
  8. turkusku:) cóż:) ja cale zycie szalalam za piotrusiami panami :D od kilku lat coraz mocniej tesknię za takim KIMŚ, jak bogumił niechcic :) kolezanka kiedyś mnie obsmiała - ty i bogumił; zanudziłabyś się ze swoimi wariactwami przy takim i po roku byś miała dosyć:) oj nie miałabym :) i tak jak ty turkusku swego angielskiego gentelmena, tak ja: albo niechcic albo żaden; żadnych półsrodków, zadnych kompromisów; tylko dookoła cholerka - same piotrusie pany :D
  9. ta co nie wie czego chce, pozwól, że cię zacytuję: "Stwierdził nawet ze ja jestem nie do konca normalna." Cóż ma rację; bo zadna normalnie mysląca kobieta dawno kopnęła by go w tyłek; a ty NIE; spójrz, co masz: - skoro piszesz, że nie mieszkacie razem, więc MASZ KOMFORT WLASNEGO LOKUM - skoro piszesz,że zwraca ci uwage na wychowanie twojego dziecka, wiec NIE WIĄŻE CIĘ Z NIM WSPÓLNE DZIECKO -skoro nie mieszkacie razem, zapewne MASZ WŁASNE DOCHODY i z takimi darami od losu i Boga ty nadal trzymasz się kurczowo gościa, który traktuje cię jak najgorszego śmiecia; dziewczyny tutaj podejmują decyzje rozwodu, odejścia w sytuacji gdzie nie mają pracy, mają dziecko lub kilkoro dzieci, nie mają gdzie mieszkać, bo on nie chce się wyprowadzić albo mieszkanie nalezy do niego; zostawiają to wszystko; wszystko stawiają na jedną kartę; ale przedtem długi czas zwlekają z tą, nieuniknioną, decyzją; wlasnie ze względu na: WSPÓLNE DZIECKO, WSPÓLNE LOKUM, BRAK DOCHODÓW WŁASNYCH;koszmar rozwodu, podziału majątku, szukania pracy, czasami pierwszej od wielu wielu lat; co kieruje tobą, "ta co nie wie czego chce"? mozesz zmienić zamek w drzwiach i numer telefonu; i więcej go nie widzieć; liczysz na cud jego zmiany? a widzisz jakieś sygnały tej zmiany? bo go kochasz i już i nie umiesz inaczej? jak nastolatka a nie dorosła kobieta, tupiesz nóżką, bo ty "chcesz"? zostan z nim; jeszcze rok, góra dwa i sam cię zostawi; wyssaną, wymiętą, wydeptaną, nic już nie wartą dla siebie samej; a gdyby przez przypadek w międzyczasie znalazł sobie jeszcze kogoś na boku - nie dziw się; mężczyźni nie kochają kobiet, których nie szanują; mężczyźni nie szanują kobiet, którym ubliżają; mężczyźni ubliżają tym kobietom, które sobie na to pozwalają; pamiętam słowa mojego wtedy jeszcze męża; przykre słowa, obelgi; dziś przeprasza mnie gorąco, kiedy zadzwoni pół godziny po umówionym czasie; kiedyś podniósł na mnie rękę; kilka razy; dziś słucha mnie wpatrzony we mnie z zachwytem; dziś ja zyję swoim zyciem, swoją teraźniejszością i tym co planuje, co będzie; a on mówi mi,że wspomina nasze wspólne czasy; każda może to osiągnąć; przejść nad tym obojętnie, jak ja nad obecnym,dzisiejszym, byłym mężem;
  10. kukiełko - ja do znudzenia wciąż powtarzam - najpierw SAMA SIEBIE POKOCHAJ :) wtedy wszystkie pasozyty, larwy, gnidy zyjące na twej duszy odpadną jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki :) ale pokochać samą siebie - oooooooj, to trudna, ciężka, kreta i wyboista droga; ale tak warto! Boże, jak warto pokochać samą siebie! wtedy przestajemy odczuwac tę ciągłą, nieprzemożoną potrzebę, aby kochał nas ktokolwiek inny; wtedy nie musimy się upadlać, płaszczyć, ponizać - w imię miłości; w imię wyżebranej miłości; wtedy budzisz się rano, patrzysz w okno, widzisz świt i myslisz: Boże, piękny jest ten swiat! i JA w nim! :) a cokolwiek stanie na mojej drodze - pokonam to :) bo moja miłość wlasna da mi siły; bo wierzę w siebie, bo dbam o siebie:) bo kocham siebie:) naprawdę - Maleńczuk niektóre teksty ma tak piękne i pełne zyciowych prawd :D
  11. jak możesz domagać się, czy oczekiwać szacunku od kogokolwiek, jesli ty sama siebie nie szanujesz??? jak chcesz otrzymać pomoc, jeśli o nią nie prosisz unoszona dumą? jak możesz mysleć, że masz dumę; nie masz nawet jej resztek; nie napuszaj się i nie oburzaj; jaki dumny człowiek pozwoliłby na takie upokorzenia i poniżenia, na jakie ty sobie sama pozwalasz? jeśli myślisz, że jesteś wyjątkowa, bo tak cierpisz; cóż; są inni i inne, które cierpią bardziej niż ty; zawsze znajdzie się ktoś w sytuacji gorszej niż ty; więc nie rozkoszuj się tą aurą wyjątkowości; to prędzej aura żałosności; jeśli chcesz zmian, musisz zacząć działać; od siedzenia na pupie możesz co najwyżej mieć zmiany na owym siedzeniu w postaci celulitu, któremu sprzyja tryb siedzący i stres; użalanie się nad swoim losem jest wskazane; pozwala dojrzewać, mądrzeć, wyciągać wnioski i naukę; ale wszystko ma swój czas i swoje granice; jesli od lat twoje działania ograniczają się wyłącznie do użalania się nad swym losem i żebrania o zrozumienie i wsparcie - może czas skończyć z tym? zacząć dzialać? albo skoro nie chcesz podjąć żadnej decyzji - pogodzić się z obecnym losem i dumnie przyjmować kolejne ciosy na klatę przez resztę swego zycia? w końcu to twój świadomy wybór; na co tak naprawdę liczysz? na co czekasz? tkwiąc tu, gdzie teraz jesteś? może ostre to wszystko, co napisałam; ale czasami tylko cios prosto w szczękę lub wiadro zimnej wody mogą coś ruszyć; jesli pomoże to choć jednej osobie -przyniesie mi to wielką radość pozdrawiam
  12. nadgorliwośc jest gorsza od faszyzmu - usłyszalam kiedyś; ale nadal kiedy tylko widziałam krzywdę dziejącą się obok, pierwsza wyskakiwałam z pomoca; nieproszona; taka malutkiego formatu matka teresa miłosierna; zapominalam o sobie, ale pamiętałam o potrzebujących - w moim mniemaniu - pomocy; i nadszedł moment, kiedy wszyscy dookoła uznali, ze moja pomoc jest po prostu im należna jak promienie słońca i powietrze; i zaczeli tego naduzywać; dziś sama sobie zaciagam lejce, kiedy buzia już już się otwiera w propozycji pomocy; pomagam tylko tym którzy chcą i potrzebują i proszą o pomoc; nie zbawię całego swiata; nie zbawię wszystkich dzieci krzywdzonych obok, czy bitych kobiet; zbawiłam siebie; dbam o swoje dziecko; to priorytet; egoistyczne? tak; wiem; ale z tym mi lepiej;
  13. dla mnie tęcza to wolność; radość z bycia wolną; smutek z porazek, bo któż ich nie ma, ale usmiech, że to sa MOJE porazki, które ucza MNIE na przyszłość; tęcza to przyszłość, którą mogę sobie JA kreowac, jak tylko zechcę; tęcza to nowy etap MOJEGO życia; taki jasny, swietlisty i kolorowy, po okresie zycia najpierw z toksyczną mamusią, a póżniej z równie toksycznym mężusiem; czasami noga się osunie, czasami potknę się, czasami ktoś spoza tęczy rzuci kamień pod moje nogi, bo w dalszym ciągu chce mieć na mnie wpływ, jakikolwiek, choćby poprzez kamyk; ale ja jestem na tęczy :) ponad tymi, którzy tyle długich, smutnych lat ciągneli mnie w dół i probowali nie wypuszczać z ciemnej lepianki i jeszcze mi wmawiali, że tam mi dobrze i lepiej nigdzie nie będzie; na tęczy jestem po prostu wyżej - bliżej nieba, ot co :D
  14. turkusku :) twoj wpis o twoim cieple, o odkryciu go w 71 rocznicę poczatku wojny; turkusku drogi :) tak pięknie to opisalaś, ujęłaś, tak pięknie, pewnie i mądrze:) zadanie dla wszystkich:) zapisać, wydrukować, wykuć na blachę, powtarzać jak mantrę:) turkusek siedzi już na tęczy :) mówiłam, ze to mozliwe - dla każdej z nas :)
  15. tak buszująca:) trudno przełamać swoją dumę i dać ponieść się swojej godności, czasami mocno przecenionej:) trudno przyznać rację komuś, kto uprzedzał, czasami zbyt upierdliwie, ale jednak - stojac z boku miał lepszy ogląd sprawy i jesli mówił cokolwiek, to nie dlatego,ze sprawiało mu to satysfakcję, ale że czuł niesprawiedliwość, a w przypadku matki, chocby tej jednej z gorszych - jednak krzywdę wyrządzaną jej dziecku; dlatego czasami dumę trzeba schowac do kieszeni, bo : tak naprawdę własną dumę i godność dawno sprzedało się razem z upokorzeniami, na jakie pozwalało się toksycznemu ukochanemu; dlatego jesli nie dajemy rady same, nie wstydźmy się prosić o pomoc najbliższych; to nam się może wydawac, ze nie są nam zyczliwi, ze nie pomogą; ale póki nie spróbujemy - nie dowiemy sięl a jesli odmówią? - no do takich rzeczy to chyba mamy tyłek wytrenoany; ileż to razy nasz ukochany miał w dupie nasze prosby i robił co chciał?
  16. to może uścislimy :D każda z nas zasluguje na swojego wymarzonego faceta :) dla jednej bekham, dla innej krawczyk, a dla jeszcze innej całkiem z głowy wymyślony :) są ideałami :) jak w tym filmie z sandra bullock i kidman - sandra wymarzyła sobie jako dziecko idealnego mężczyznę: jedno oko miał mieć niebieskie, a drugie zielone; po latach spotkała takiego w przedziwnych okolicznościach :) pamiętacie ten film :)? o siostrach czarownicach :D? a tak w ogole, to mój ideał mężczyzny istnieje, zyje, ma się dobrze; daleko ode mnie; i też ciągle wydaje mi się, że "za wysokie progi na moje nogi" i tego chyba już raczej nigdy nie przeskoczę; ale to już inna historia:)
  17. tinkerbelek - mialam to samo; mąż szybciutko pocieszył się po moim wykopie z domu; i jakiz on wtedy był rozumiejący i w ogóle :) myslalam - to ja tak na niego działałam; to moja wina, ze on był taki niedobry; teraz znalazł swoją miłość życia i jest szczęsliwy; tiaaaaaaaaaaaaaaa po dwóch latach przyprawiał już jej rogi, po kolejnym roku po kolejnej ich kłotni rozpierdzielił po pijaku służbowe auto i wylali go z pracy dyscyplinarnie; jedyne czego nie powtórzył, a co było w związku ze mną - to podniesienie reki na kobietę; ale ja to ukrywałam, może i ona też??? wyjechał sam do uk; po roku zeszli się; pomieszkali radośnie rok z kawałkiem i znów się rozeszli; na rok; teraz znów mają okres miłości wzajemnej i zakupili sobie nawet pieska :D zycze mu jak najlepiej; wtedy kiedy on nie ma problemów i jest szczesliwy, konaktuje się z dzieckiem, wysyła regularnie alimenty i czegoż tu chcieć więcej :D ja nic więcej nie potrzebuję :D a jego zaskoczenie niedawne na mój widok, po 4 latach niewidzenia, ze tak ladnie wyglądam :D cóż :D to moja jedyna satysfakcja :D i w sumie niby miło, niby połechtało, ale generalnie - spłynęło i do zycia mi to nieptorzebne :) tak więc tinker- nie bierz nic na siebie; głęboka przemiana w takim typie jest raczej niemozliwa; za to długotrwałe przyczajanie się i udawanie innego osobnika - jak najbardziej :) niektórzy slizgają się tak przez całe swoje zycie:) i niech mają :) skoro czują się z tym szczęsliwi :) jesli ktoś pozwala im robić zsobą, co zechcą - jego sprawa; byleby ode mnie z daleka, bo sama pogryzę i psem poszczuję :) wyłaź mała z tego marazmu, doła i deprechy :) szkoda życia na takie osiołki matołki; usmiechaj się - chociażby przez łzy; łzy w końcu obeschną :) a usmiech zostawi ci urocze zmarszczki na starość na pyszczku :)
  18. dziewczyny :) buszująca - znamy się tutaj od lat :) jak ja to wszystko robię? zaciskam zęby i jesli nie wierzę, to sama siebie przekonuję - jak pisalam :) i przyjęłam sobie taką filozofię - pocieszają i podtrzymują nas na duchu i dowartościowują inni; jak to robią? mówią nam piękne rzeczy, czasami szczerze, pewnie czasami ciut mniej :D ale efekt jest taki, ze czujemy się lepiej, zaczynamy mysleć inaczej:) ale nie mamy ich zawsze,kiedy mamy potrzebę; wiec zaczęłam pocieszać sama siebie:) mówić sobie, że dobra - mam nadwagę,ale sliczna jestem, kurcze, z tą nadwaga, bo skoro żul spod smietnika wyznał,że piękniejszej kobiety nie widział, to inni pewnie też to myslą, tylko nie mają pijackiej odwagi żula na wyznania :D serio :D trudno czasami tak mysleć i się "reperować"; kiedy brak kasy, kiedy doły i depresyjne stany; ale wtedy na siłę szukam w sobie choć jednego dobrego szczegółu; że np robię najlepszy rosól na swiecie - i kto wtedy jest najlepsza kucharką ??? no JA :d nie wiem, czy piszę to tak, żeby zrozumiał ktokolwiek inny poza mną :D może to smieszne i dziecinne, ale kiedyś bez problemu pisałam swoje imię i nazwisko małą literą; jesli gdzieś w sieci podawałam imie, również pisałam je małą literą; teraz ręka mi blokuje się w chwili, kiedy nie dotykam capsa jednoczesnie :D taka drobna częśc szacunku do samej siebie :) chocby się waliło i paliło, staram się zachowywać spokój i optymizm; chciałam dostac kredyt, nie dostałam; w pierwszej chwili smutek i złość na siebie i EXcentrycznego, ze to przez niego i moj kretynizm sprzed lat; ale to sekundy; potem myslę - acha; ok; widac to jeszcze nie czas dla mnie na kredyt; zamiast zrobić to i to, poszłabym na łatwiznę i nic by mnie to nie nauczyło, a tak - nie mam kredytu, ok; odłożę sobie; no i odłozyłam :) czyli odrzucenie wniosku o kredyt nie było dla mnie nieszczęsciem :) nauczyło mnie cierpliwości i udowodniłam sama sobie, że jestem gospodarna i umiem oszczedzać odkładając grosiki chocby - ale odkładając regularnie:) i znów kamyczek do koszyczka samokochania się :) staram się podchodzić do calego życia wlasnie w taki sposób; a co z atrakcyjnością buszująca ? cóż :D jaka ja jestem sierota jesli chodzi o flirty i w ogóle o sprawy damsko-męskie :D ale mogę sobie wciskać,że to przypadek, jesli łapię kogoś na wpatrywaniu się we mnie, raz czy dwa, ale nie ciągle:D i tak oto siedzę sobie i myslę: ocho, 39 lat na karku, nadwaga solidna, ale widać amatorów takich jak ja nie wytłukli w epoce jaskiniowej, rodzą się tacy nadal :D i już mi lepiej :D chciałabym być smukłą,wiotką blondynką o eterycznej urodzie; takie uwielbiał EXcentryczny; dlaczego więc chuj jeden wybrał mnie???!!! widać też coś we mnie było wyjątkowego :) ale przez lata wpędzałam się w kompleksy z powodu niemozności bycia blond gidiją; niestety mi nic w tym temacie nie pomoże; jestem niską, kragłą ( delikatnie ująwszy ) brunetką i już; nawet jak wazyłam 50 kg to miałam solidne uda i tyłek; a w blondzie wyglądam jak swinka pigi ( w desperacji próbowałam :D ) pół życia za mną, drugie przede mną i mam kolejne dekady cierpieć z powodu niemoznosci bycia smukłą blondyną? a srał to pies - rzeknę brzydko :D ale szczerze :D buszująca- nie mając pewności, ze zrobiłam dobrze, że podjęłam słuszną decyzję; o mamussss! zamęczyłabym samą siebie - na smierć i to chyba dosłownie! nie miałam wyjścia, kiedy już zrobiłam ten krok nad przepaścią; jak miałam wątpliwości to szukałam najgorszych chwil w moim zyciu, zeby utwierdzać się że zrobiłam jedynie dobrze i jedynie słusznie; kiedyś miałam chwilę zwątpienia i zadzwoniłam zasmarkana do przyjaciółki z tekstem mniej więcej takim: - buuuuuuuuuuuuuuu ( smark ), ale ja go kocham - chyba, buuuuuuuuuu, ja chcę zeby on wróciiiiiiiiłłłłłłłłł, buuuuuuuuuuuu a kolezanka na to jadowitym, spokojnym tonem: -taaak, jasne; mam po niego pojechać? niech się wprowadzi, niech ci znów przypierdoli do krwi, to może wtedy zmienisz zdanie znów; cóż - podziałało jak zimny prysznic i potem w chwilach slabości już zawsze wspominałam propozycję koleżanki :D tinkerbelek - znam cie, bo znam twoje odruchy; wszystkie tutaj jestesmy do siebie podobne i dlatego przyciągamy podobne i dlatego gromadzimy się tutaj :D mialam tak samo; zlość, wsciekłość, zazdrość; pani psycholog mi któregoś dnia powiedziała - płacze pani, bo straciła miłość zycia, czy kontrolę nad jego zyciem? zatkało mnie; straciłam kontrolę nad jego zyciem; nie miłość; miłości w nim do mnie - nie wiem ile było,może duzo,ale kochał toksycznie sprawiajac mi ból; a ile miłości było we mnie??? cóż - prawdziwej pewnie trochę, ale ile ja sobie sama osobiście nawciskałam ciemnoty, że to miłość - taaaak, to dopiero była ilość :D nie martw się tinkerbelek - to wszystko minie; ja najpierw dawałam upust swojej złości: a ten chuj to to a tamto; ale szybko zrozumiałam,że im gorzej mu zycze, to on tym więcej obrasta w szczęscie jak paczek w masełko, a ja spadam coraz niżej; przestałam więc zajmowac mysli nim i jego zyciem, zaczęłam mu zyczyć zeby dosta od zycia wszystko co najlepsze; tyle ile dał innym, niech dostanie :)a sama zaczęłam zajmować się swoim zyciem; dowiedziałam się sama o sobie, że moje pojmowanie miłości, uczuć, związku - jest spaczone, chore, niewłasciwe; pomyslałam więc, ze jeśli od razu wkroczę w nowy związek, to nadejdzie prędzej czy póxniej powtórka z rozrywki; muszę znaleźć w sobie i podregulować to, co szwankuje; i tak sobie reguluję od 7 lat :D dziś smieję się do samej siebie spzed tych lat :) mała kochana naiwna i pełna absurdalnych ideałów kurka :) dziś mam więcej cynizmu w sobie, ale i więcej siły i pewności siebie :) przy okazji przetresowałam mamusię toksyczną; wprawdzie nadal czuję do niej zal, złośc niekiedy, za to co od niej dostałam i czego mi nie dała; ale wierzę że to mi minie; natomiast wytresowałam ją na teraźniejszość i obchodzi się ze mną jak ze zgniłym jajem a mi dobrze z tym :D czasami próbuje jeszcze mi dogryźć, uderzać tam, gdzie sądzi, że nadal jest najsłabiej,ale ja wtedy bez ogródek usmiecham się do niej i jej przytakuję :D np: jesteś matołem, nieudacznikiem itd - a ja z usmiechem jak rogal do niej: tak, masz rację mamusiu; tak masz rację - ty masz zawsze rację i jest jak mówisz:D wiecie jak to działa :D? początkowo całe ciało buntowało się, kiedy to mówiłam, usmiechu nie było; ale teraz :D co mnie obchodzi co ona o mnie mysli :) to sa jej frustracje; nie moje; ja przecież nie jestem ani matołem ani nieudacznikiem:) jestem przemądrą istotą, ocierającą się niemal o geniusz i fantastycznie sobie poukładałam zycie i radzę sobie w nim,a co :D ale po co mam to mówić mamusi, skoro ona i tak zawsze wie lepiej, jak nasi ukochani, prawda :D? no to niech ma te swoje 5 sekund triumfu póki nie zobaczy mojego rogala na twarzy :D miałam i miewam i będę pewnie miewała doły; jak każdy; jak najbardziej zdrowe osoby; bo musi istnieć równowaga, inaczej nie docenimy szczęscia :) po prostu :)
  19. bardzo łatwo nienawidzieć samą siebie; bo nienawidzieć mozna za wszystko; za duzy nos, za krzywe zeby czy nadwagę i brak niebieskich oczu; za brak inteligencji czy energii, za nieumiejętności różne; mozna marzyć o blond wlosach, bo realnie z nimi nie do twarzy; i za to siebie nienawidzieć; dlaczego? czy przypadkiem nie dlatego,że ktoś kiedyś ode mnie tego oczekiwał? że ktoś kiedyś mnie z tego powodu nie odrzucił, odtrącił, sponiewierał? czy to nie rodzeństwo albo córka sąsiada były wiecznie lepsze, mądrzejsze, bystrzejsze, zaradniejsze i kolezanka z klasy poderwała wymarzonego chłopaka i teraz oboje smieją się z mojego wielkiego nosa??? nie ma co oskarżać rodziców, nauczycieli, naszych byłych lub obecnych toksyków ukochanych; szkoda na to czasu; napraw siebie; poczatkowo na siłę, ale po czasie wchodzi to w krew; wynajdywanie WYŁĄCZNIE DOBRYCH CECH W SAMEJ SOBIE; jesli ja ich nie znajduję, jak ktoś inny, obcy, z zewnątrz może je we mnie odnależc, zobaczyć? kiedy byłam mała, bawiąc się lalkami udawałam księzniczki, kopciuszki i czerwone kapturki; dlaczego, kiedy jestem dorosła, nie mogę trochę poudawać królewny wszystkomającejiwiedzącej??? to pomaga - testowane na mnie samej :) jeśli chce się zmiany, trzeba tę zmianę sobie stworzyć; wyprodukować jak szalik na drutach; oczko za oczkiem; i nie wiadomo kiedy już nam ciepło w szyję; myslę że brak decyzji, brak swiadomości to nie lenistwo; to obawa i strach; lęk; kiedyś o tym pisałam; lepiej tkwić w gównie po uszy, bo zna się ten smrodek i generalnie da radę wytrzymać; nawykło się; smrod już wżarł się tak w nasze komórki,że nie doskwiera; więc lepsze to gówienko niż coś obcego za zakrętem; bo jeśli to coś wielkości dwóch gówien??? najczęsciej jest tak, ze akurat za zakrętem czeka czyste jezioro z podgrzewaną wodą :) nagroda dla ryzykantów:) dla tych, którzy przezwyciężyli swoją niepewność i lęki; i niestety - najczęsciej jest tak,że tkwiącym w gównie mówi się: idź smiało, lec, tam jest czysto i przyjemnie; ale tkwiacy nie wierzy; bo nie ufa; bo ma lęki; bo nie przychodzi mu do głowy, ze on tez może jak inni; bo jest zaszczuty, bo stracił wszystko, calą istotę człowieczeństwa; wiarę, nadzieję i miłość - do samego siebie; zbyt wiele książek tematycznych nie pomaga; po kilku zaczynają wciągać; w jednej odkrywasz siebie, w innej toksyka, w kolejnej znajduesz potwierdzenie tego, że och! faktycznie jestem dda, albo och! faktycznie już od urodzenia byłam dręczona psychicznie; tak; oczywiście; mądre rzeczy; ale czytając 7,8 czy 9 ksiązkę zapomina się o zyciu, które w międzyczasie toczy się niezależnie od ciebie samej; bo on nasikał na telewizor ( wiem - ekstremalne!) - to ja bach za odpowiednią książkę - acha! miał problemy ze swoim ojcem w dzieciństwie; po co to???!!! po co zaglębiać się w tematy, których nie da rady przerobić w ciągu jednego zycia; chcesz jeszcze w tym zyciu uwolnić się i być szczęsliwa, czy w tym pocierpisz do trumny,a może w kolejnym wcieleniu będzie ci łatwiej??? któraś napisała, ze probowala wyjasnić ukochanemu,że można znaleźć zdrowe ujście złości - na litość boską!!! psy tresowało się i podobno tresuje nadal za pomocą elektrycznej obrozy; nie wysilaj się kobieto z lekcjami i rozmowami i wyjasnieniami tylko kup coś podobnego ukochanemu, będzie szybciej i skuteczniej ;o i mniej podupadniesz na zdrowiu i psychicznym i fizycznym; wymądrzam się??? pewnie tak; niech ci będzie; przeszłam piekiełko z mężem; pewnie niejedna tutaj przeszła większe; przeszłam rozmowy, dialogi, dyskusje, wykłady, obiecanki, nauki itd; przeczytalam stosy książek; a trzeba było pizdnąć wszystkim od razu i dziś nie musiałabym leczyć schorowanego od wieloletniego nagromadzenia stresu organizmu; kilka lat wcześniej równałoby się u mnie szybszą wolnościa, mniejszymi długami, wiekszemu zdrowiu i szybszemu poukładaniu sobie życia; a co z biednym opuszczonym toksykiem???!!! uwierz, on tak szybko spadnie na cztery łapy,ze będziesz jeszcze płakać ze zlości, ze ty jeszcze w lesie,a on już w ogródku; ale wszystko do czasu; mój EXcentryczny mąż dostał od zycia tyle ile dał innym; przyniosło mu naukę? NIE znów dostał; przyniosło naukę? NIE więc nie rób sobie nadziei; a raczej rób -ale dla siebie; jego olać ciepłym moczem z wysokosci parapetu; zacisnąć zeby i zacząć iść do przodu; tinkerbelek - pozwól sama sobie być szczęsliwa czy szczęscie to dla ciebie bycie z facetem? nie masz innej opcji??? nigdy nie będziesz szczęsliwa z kimś, póki nie zaczniesz być szczęsliwa sama:) wiem, wiem - banały i bzdurki; ale kiedyś pisała podobnie present i ja jej wtedy nie do końca ufałam; jak to? no i wyszło na jej - a tak to :) prawdziwe uczucie przyjdzie wtedy, kiedy będziesz na nie gotowa i otwarta; ale nie stojąca niecierpliwie na roku i tupiąca nózką, bo ty chcesz już, bo on ma,a ty nie; będziesz szczęsliwa; tylko odrzuć od siebie to, co spowodowało, że stałaś się nieszczęsliwa:) ja od zawsze lgnęłam do przystojniaków; jak to tak - mieć brzydkiego, czy przeciętnego faceta? jak ja się z nim u znajomych pokażę? ale z tego uroku więcej kochania nie miałam nigdy; za to więcej łez; z jego czarowania i brylowania miałam więcej problemów niż pozytku; dziś; jako niemal 40toletnia kobieta zrozumiałam, ze mogę ZAUWAŻYĆ, DAĆ SZANSĘ mało przystojnemu, brzydkiemu czy bardzo szaremu facetowi; jesli mnie pokocha szczerze, jesli zaakceptuje moje dziwactwa i niedoskonałości, niech sobie będzie szrekiem, gnomem czy krasnoludkiem; jesli wzbudzi we mnie zachwyt swoją duszą - pokocham żarliwie i mocno :) i nie będę udawac, ze te padalce z błyskiem w oku i szelmowskim usmiechem już na mnie nie działają; a i owszem - działają masakrycznie; ale to jak z tortem -przepadasz ale nie ruszasz, jesli masz skłonności do tycia z tzw. powietrza :)
  20. holly - ujmę to tak: przez całe zycie nosiłam wlosy długie albo do pasa albo do posladków; od kilku lat chciałam mieć inną fryzurę, ale wciąż szukałam propozycji pasujących do mnie; znalazlam 2 lata temu; nosiłam w torebce wydrukowaną fotkę jakiejś modelki i wciąż patrzyłam i mówiłam sobie: no tak to ja w zyciu wygladac nie będę; i nadal nosiłam smętne kłaki niemal do pasa; UTWIERDZAJAC SIĘ w przekonaniu, ze ta fryzura do mnie pasuje; po roku utwierdzania byłam niemal przekonana, ze jednak nie zetnę wlosów, bo nie wiem jak będę wygladała w krótiej fryzurze; aż kilka tygodni temu zadzwoniłam, umówiłam się i zanim zdążyłam się UTWIERDZIĆ, po prostu sciełam włosy, do linii brody i szyi; wyglądam bosko :D no może bez szaleństw - o niebo lepiej jednak niż w dlugich smętnych kłakach bez wyrazu; w moim przypadku UTWIERDZANIE SIĘ omal nie skończyło się kolejnymi latami smętnych wlosków; a teraz mam nowych adoratorów cichych w autobusie w drodze do pracy :D :D :D
  21. jeśli ulgę przynosi machnięcie talerzem o scianę czy podłogę - to lepsze rzuty naczyniami, choć kosztowne :) jesli ulge sprawia pewien wyraz z ogromnym akcentem na literkę RRRRRRRRRRR - a dlaczego by sobie nie ulzyć w ten sposób, skoro złość nas rozpiera??? to jak z bąkiem - lepiej zeby smierdzialo, niż zeby bok rozerwało :D po prostu - ważne zeby ulzyło; ale nalezy pracować nad sobą; nasza złość to nic innego jak reakcja NASZEGO organizmu na CUDZĄ głupotę, niewiedzę, czyny; agresja tkwi w nas samych; z róznych powodów; zmęczenie, bezsilność w danej sytuacji, stres, itd.; na tym powinnysmy się skupiać; na samej sobie; ciągłe napięcie, zycie w zlości nie sprzyja naszemu zdrowiu; wydziela się krotyzol, który potrafi być zabójczy nawet ( to naprawdę stwierdzenie drogą na skróty ); czyli my tracimy własne zdrowie, bo ktoś jest pokazowym dupkiem???!!! nie zmienimy otoczenia, nie zmienimy ludzi; możemy zmienić tylko samą siebie; mozemy zmieniać postrzeganie swiata i ludzi; możemy zmienić swoje podejście do zycia; cięzka praca niekiedy te zmiany; ale warto; rozgryzamy przeszlość, dzieciństwo naszych dręczycieli, rozgryzamy ich obecne postepowanie, słowa, czyny; po co??!!! co to daje???!!! czy on się zmieni, kiedy my go zrozumiemy??? czego tak naprawdę chcę ja?! chcę nowego obecnego ukochanego??? tak się nie da; z wlasnego doświadczenia wiem,jak cięzko zmienić siebie, mając ogromną motywację i zarliwą chęć; jak ma to zrobić ktoś na nasze żadanie/prosbę???!!! nie rozumiejąc tego kim jest, czy nie chcac zrozumieć??? zycia może nam nie starczyć na wyjasnianie i tłumaczenie i motywowanie; i nasze życie skończy się szyciej u boku takiego paskuda; i jakiej jakości to zycie będzie; a raczej egzystencja-przezycie; tego chcesz??? ale zaręczam - o wiele krócej trwa "reperacja" samej siebie :) do zarzygania piszą wszedzie, ale przemadrze : NALEZY POKOCHAĆ SIEBIE; trudne; co ta baba wypisuje? bzdury, ja kocham siebie; acha,jasnee; gdybyś kochała samą siebie, nie siedziałabyś na tym topiku i nie miała wrzoda na tyłku w postaci ukochanego toksyka; bo gdybyś kochała samą siebie, to byś się szanowała; a gdybyś się szanowała, w zyciu byś nie doprowadziła do sytuacji, w której ktokolwiek by cię szmacił i poniżał; w jakikolwiek sposób; niewazne, jak wygladasz i tak jesteś warta wielu rzeczy; warta i szacunku i miłości; warta błysków w czyichś oczach na twój widok, warta szacunku i podziwu; tylko znajdź to w sobie; tę godność, ten szacunek do samej siebie, odszukaj gdzieś na dnie siebie swoją dumę; spójrz na inne, szczesliwe kobiety; czy one nie są dumne, ludzie ich nie szanują, czy nie są pewne siebie, choć daleko im do ideałów proporcji czy urody??? zastanów się nad sobą; czy nie było tak, że obecny dręczyciel był dowartościowaniem ciebie samej??? czy nie dlatego padł taki wybór??? czym kierowałaś się w swoim uczuciu? czy zadecydował urok osobisty czy prozaiczne parzenie herbaty z sokiem z malin o 3 w nocy, kiedy bolało cię gardło??? i sięganie po siatkę z zakupami na tasmie kasy w markecie??? bardzo duzo jest tych wszystkich : zastanów się, poszukaj, przemysl, weź pod uwagę, przeanalizuj; ale tylko tak możemy odbudować zdrową siebie, nauczyć się nawet zyć w związku z takim padalcem bez szwanku dla siebie ( o ile twoja miłość jest tak ogromna i oblędna), ale i nabrac siły na nową drogę bez padalca i mieć baczenie na innych padalców, który zawsze będą gdzieś tam krązyć na naszej orbicie zycia; ja wolę być sama do końca życia, niż chocby jeszcze jeden dzień z byłym mężem; mam w sobie tyle siły, ze dam radę, choć nie byloby pewnie radosnie :) ale kiedy pakowałam jego rzeczy - tak bardzo bałam się kolejnego dnia bez niego; bez seksu, bez znajomych, którzy byli mi wtedy bliscy, bez kasy ale za to z długami, bałam się ze nie będę miała wsparcia; znalazłam i wsparcie, lista znajomych się zawęziła,ale ta weryfikacja pokazała mi, ile zyczliwych osób mialam dookoła siebie,a ile zerowało na mojej dobroci i łagodności; nauczyłam się walczyć; o kasę na dziecko; o szacunek do mnie; o samą siebie i z samą sobą; a skoro mi się udało, to dlaczego ma nie udac się tobie? a w czym niby ja jestem lepsza? a może nawet gorsza jestem??? chociaż ja jestem przecież wspaniała i wyjątkowa :D i niech mi ktoś spróbuje udowodnić, ze nie - zagryzę, a nie udowodni :D trzeba pokochać samą siebie i codziennie rano uśmiechać się do siebie w lustrze - chocby nie wiem co się działo! kochać się i usmiechać :D
  22. ewa :) miło Cię widzieć, chociaż w tym miejscu??? no cóż,ja też tu zaglądam :D co do mojej mamy; mechanizmy takie jak u byłego męża; spod skrzydeł mamusi wpadłam prosto w objęcia mężula wężula - a skrzydła tak samo ostre i kłujące; w zadnym przypadku nie ma mowy o jakiejś nadmiernej miłości mi okazywanej przez mamusię; jedyne co dostawałam i dostaję to ból, poczucie krzywdy i niedowartościowania; pisałam tu kiedyś o tym; ale z racji pewnych rzeczy i spraw, jestem z nią na co dzień; to mój wybór ale i też pewna konieczność; nie winię siebie, że jej nie kocham jakoś szczególnie, bo niby za co? och tak, dała mi zycie, mialam dach nad głową i pełną lodówkę; w zamian za to musialam znosić jej psychotyczne wybuchy złości, upokorzenia, bicie za byle co ( oczywiście wychowawcze ) i fochy podczas ktorych stawałam na rzęsach i klaskałam uszami, zeby tylko się "odfochowała"; potem takie samo zycie u boku meża - bo jakżeby inaczej po takim dzieciństwie; to już za mną; wszystkiego jestem swiadoma; wiele już wyprostowałam i w sobie i w naszych relacjach; ale moim problemem jest moje podejście do niej; pełne złości, niecierpliwości, zero wyrozumiałości; po prostu nie odpuściłam jej tego, czego zaznałam i co pamiętam; a exowi odpuściłam; jednak on tyranizował mnie dwie dekady krócej :D dam radę :D nie takim potworom stawiałam już czoło :D ophrys - cieszę się, że trafiło do Ciebie :) tylko nie zaprzepaść tego; każde zdanie, ktore Cię poruszy, zapamiętuj lub zapisuj; uwierz - potrzebne Ci to będzie nie jeden raz jeszcze; żadna z nas tutaj wchodzacych nie jest jednostką całkiem zdrową na duszy; i tej choroby/uposledzenia nie da się wyleczyć raz na zawsze, na dobre; nie ma tak lekko; trzeba się pilnować; pamiętać, dmuchać na zimne; wszystkie chorujemy na niedowartościowanie, na brak silnej woli i na bujanie w obłokach - tworzenie alternatywnej rzeczywistości, ktora niekiedy z prawdą realną nie ma nic wspólnego :) dlatego trzeba mieć ulotkę :D w razie potrzeby - uzyć :D buźka
  23. witajcie :) postanowiłam sobie wklejać co jakiś czas te swoje przemyślenia sprzed 5 lat; być moze akurat nie trafią w wasze obecne emocje, ale może coś poruszą, może przypomną; sama wiem jedno - kontakty, ktore utrzymuję z EXcentrycznym są dobre; poprawne, niekiedy pozwalam sobie na wysluchanie jego problemów itd; ale muszę bardzo uważać; to chyba jak z każdym innym nałogiem; chwila nieuwagi i znów sięgamy po papieroska; oto kolejna wklejka, może złapiecie:), co miałam na myśli powyżej :) - znalazłam to w sieci chwilkę temu i postanowiłam tutaj wkleić... chyba powieszę to sobie przed nosem jak przysłowiową osiołkową marchewkę, żebym 24 godziny na dobę pamiętała o przeszłości... "Umiejętne przeplatanie nagród i kar, to skuteczna tresura. Nagrody, zwłaszcza kontrastując z karami, wydają się darem z niebios i uzależniają. Chcę na nie zasłużyć. Dałam się wytresować. Ale coraz trudniej na nie zasłużyć, poprzeczka jest coraz wyżej." - pozdrawiam a tak na marginesie, zeby nie było, że mam tak idealnie:) została mi do przerobienia mamusia - toksyczna oczywiście:) już trzyma buzię na wodzy, już szanuje, a przynajmniej respektuje moje granice; ale - taaaaakkkk, mam ogromny, przeogromny problem, żeby ją pokochać; a tylko wtedy będę mogła przestać mieć do niej żal o to wszystko, co mi zrobiła i czego nie potrafiła zrobić; moja złość i ból i żal są tak wielkie, że samą mnie to przeraża; a jej ze swojego życia niestety nie mogę wywalić jak EXcentrycznego i niekiedy bardzo żałuję, że nie mogę;
  24. wiecie co się zmieniło od tego czasu - od tych niemal 5 lat od powyższego wpisu:)? od nieco więcej niż 7 lat od definitywnego końca z mężem??? - przeszłam piekło komorników i długów; jestem na prostej :) kończę wymarzony remont mieszkania, planuję kupno samochodu :) - po toksycznym męzu w pizdu rzuciłam toksyczną pracę z toksycznym, molestującym mnie dyrektorem; rzuciłam w ciemno licząc na cud znalezienia innej i znalazłam :D bo wiara czyni cuda i przenosi góry :D - boskie 15toletnie dziecko mówi, że gdyby nie te kary ( ograniczenia czasowe na komputer,tv i wyjścia ze znajomymi - kiedy opuszcza się w nauce ), to byłabym mamą idealną :D - mam na koncie niewypał związkowy na odległość, ale pozostałam w ogromnej przyjaźni z owym niewypałem, telefonicznej przyjaźni ( 500km dystansu wedle geografii ); moze kiedyś, jak oboje wylądujemy na emeryturze, kto wie :D co się wydarzy :D - w końcu udało mi się zrzucić 10 kg nadwagi ( dieta białkowa-polecam :D ) - jestem starsza, mądrzejsza, piękniejsza :D i szczęsliwa, choć czasami doskwiera mi samotność ( ten seks :D ); ale bycie samą to mój świadomy wybór; musialam skupić się na dlugach, na zadbaniu o córkę, o siebie; nie dawałam rady znaleźć czasu na nową miłość :) - a teraz mimo 40tki na karku :D chyba powolutku dorastam do niej własnie :D powoli staję się gotowa na nową miłość :D każda z nas jest piękna, mądra, wyjątkowa i wspaniała; każda ma to coś, co urzekło chociazby tego potwora, przez którego cierpicie; to jak z chorobą; jeśli jest się słabym, wycieńczonym, przyczepia się byle gówno i człowiek zainfekowany; traci siły, goni w piętkę, nie daje rady niczemu; poci się z wysiłku, kiedy idzie siusiu do łazienki; ale kiedy jest zdrowy ( czytaj - pewny siebie), silny - żadna cholera, żaden pasozyt dlugo nie pozyje przyczepiony do nas, odpadnie jak strup, bo nasz system odpornościowy stanowi naszą ochronę; naszym systemem odpornościowym jest wiara w nas same; własnie wiara w naszą mądrość, siłę, wyjątkowość i niepowtarzalność :) i to ,że po tym co przeszłyśmy, ze wszystkim jesteśmy w stanie dać sobie radę :) pozdrawiam
  25. cześć dziewczyny :) w ramach urlopu robię porządki nie tylko domowe, ale i komputerowe i znalazłam kopię swoich wpisów tutaj ( a raczej w 1ej częsci tego topika ) sprzed 5 lat; mam 50 stron własnych wpisów, które uwieczniłam z myślą o tym, że jeśli kiedykolwiek będę znów na początku syfu, jaki mialam w małżeństwie - to sobie poczytam, co przeszłam i widocznie zapomniałam :) jak na razie to zapomniałam, w jaki folder skrzętnie ukryłam ten dokument - który na szczęście ODNALAZŁAM :D póki co - mi to nie jest potrzebne ( bo nie ma żadnego związku :D ), ale może warto, żeby podzielić się tym z wami - oczywiście nie całą 50ciostronicową historią :D wklejam:D : "stoicie na rozdrożu, w lewo, w prawo, same do końca nie wiecie ... tu bagienko a tam straszy ... ale pamiętajcie, że bagienko po lewej jest realne, czujecie je i widzicie, śmierdoli na odległość, myślicie - smród do wytrzymania, jakoś przyzwyczaję się i po czasie nawet go czuć nie będę, a tam na prawo - wszyscy mówią, że straszy i w dodatku ciemno - nic nie widać, bo zakręt wielki ... a tam może siedzieć na pieńku królewicz, biały koń obok, a on siedzi i zniecierpliwiony macha nuzią, pali cygaro i czeka, kiedy w końcu wleziecie w ten zakręt i pamiętajcie, że bagienkiem przesiąkniecie i inni czuć was będą,jak z tej bagiennej nory wychyniecie od czasu do czasu - wybór należy do was; a teraz bez żarcików: - odkąd rozeszłam się z mężem, mam więcej cierpliwości, miłości i czasu dla dziecka; - odkąd rozeszłam się z mężem, wróciłam do swoich cudownych książek, których mi tak brakowało; - odkąd rozeszłam się z mężem, jestem spokojniejsza, wyciszona, choć to oczywiście przyszło z czasem; - odkąd rozeszłam się z mężem, jestem odpowiedzialna tylko za swoje czyny, wstydzić muszę się tylko za siebie; - odkąd rozeszłam się z mężem, stałam się pewniejsza siebie, zyskałam szacunek bliskich i tych dalszych znajomych, zaczyna szanować mnie i moje zdanie moja własna matka nawet; - odkąd rozeszłam się z mężem, nie nasłuchuję kroków wieczorami na korytarzu z lękiem w sercu i paniką w oczach; - odkąd rozeszłam się z mężem, jestem szcześliwsza o niebo całe - mimo doliny finansowej i mnóstwa kłopotów z tym związanych; - odkąd rozeszłam się z mężem, jestem mimo braku fizycznych zmian, bardziej kobieca niż kiedykolwiek przedtem; - odkąd rozeszłam się z mężem, znów zaczęłam widzieć kolory świata, cieszyć się tęczą (taką, jak widziałam wczoraj ), kolorami lasów, robakami wszechobecnymi; życiem cieszyć się potrafię; - odkąd rozeszłam się z mężem, wieczorami mogę leżeć godzinę w wannie i nikt mnie z niej nie wygania - odkąd rozeszłam się z mężem, mogę zrobić na obiad makaron z serem i nikt nie kręci nosem - odkąd rozeszłam się z mężem, nie chodzę wiecznie z siatami pełnymi zakupów, by mu dogadzać - odkąd rozeszłam się z mężem, zaczęłam bardziej jeszcze dbać o siebie - ja tych odkąd to mogę jeszcze pisać, pewnie tych odkąd, takich ważnych, kilku nie wymieniłam, ale nic straconego, jak tylko przypomnę sobie - dopiszę i na litość boską kobiety!!! nie piszcie, co on wam daje!!! zwariowałyście??? robicie listę rzeczy, za które warto zaprzedać swoje ciało i zniewolić duszę!!!! piszcie za i przeciw w trwaniu w tym związku! po jednej stronie - starannie, punkt po punkcie ( a warto numerować niż od myślniczka) powody przemawiające za pozostaniem z nim; po drugiej - powody, z których tak źle czujecie się w tym związku, przykrości, jakie was spotkały od niego; nie moje drogie napisać - zdrada, nieeeeeeeee ... napisać zdradził mnie perfidnie z taką i taką wtedy i wtedy;uderzył w twarz, aż zabolało to i to, bo zupa była za słona! i to nie jest jednorazowe zadanie domowe kobietki! ta lista ma być w waszym pobliżu, bo nie wiadomo, kiedy znów coś się przypomni! dacie wiarę?! mi po dwóch i pół roku nowe rzeczy się przypominają! i pamiętajcie ... musicie być świadome, że jeśli wybierzecie bagienko po lewej, świadome swojego czynu, wyboru - nigdy potem nie możecie uskarażać się, że wam źle, nie możecie płakać z tego powodu, nie będzie wypadało zaciskać nawet zębów i brnąć dalej ... bo wy miałyście kiedyś wybór i wy go dokonałyście, trzeba być konsekwentnym i odpowiedzialnym za swoje czyny i wybory; ścieżka w lewo oznaczać będzie wasze pogodzenie się z losem i pochylenie czoła oraz nadstawienie dupy bez możliwości powiedzenia od czasu do czasu : ałaaaaa, boli ... bo to będzie wasz świadomy i przemyślany wybór, wasza życiowa decyzja ... cóż ... milony kobiet trwają przy takich mężach aż do końca życia jego lub swojego ... ale co one z tego życia mają??? matka teresa z kalkuty jest jedna jedyna na całym świecie, ale jej praca i misja obejmowała chyba jednak innych niż męże węże, ludzi, prawda??? czy warto poświęcić swoje jedyne życie na usługiwanie i bycie tołdim podnóżkiem z gumisi ??? czy warto dla takiego księciunia rezygnować ze swoich marzeń??? czy ma się na tyle wytrzymałe nerwy i panowanie nad wewnętrznym bólem, by żyć tak jeszcze 30, a może i 40 lat z kimś takim??? ja chcę to moje jedno, jedyne cenne życie zadedykować samej sobie! chcę się rozwijać, chcę być w tym krótkim życiu szczęśliwa, chcę swoją radością i szczęściem dzielić się z innymi, chcę być z siebie dumna, chcę żeby moje dziecko i potencjalne wnuki były ze mnie dumne, żeby mnie kochały, szanowały i stawiały za wzór ambitne, co? " pozdrawiam niezdecydowane
×