Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kasia3000

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Kasia3000

  1. Gratuluję dwusetnej strony! ;-) Trochę chyba \"wypadłam z obiegu\", sesja, poza tym stwierdziłam, że nie napisałabym nic odkrywczego, a tylko bym się powtarzała (czego nie lubię). Chciałam wszystkich Was pozdrowić i powiedzieć, że zawsze ciepło o tym miejscu myślę
  2. Dobry wieczór Niebo miło że o mnie pamiętasz A więc (zdania nie powinno się zaczynać od \"a więc\", ale wielu rzeczy nie powinno się robić, a się robi, czego choćby moja skromna osoba jest doskonałym przykładem), nie pisałam przez jakiś czas, bo było, nazwijmy to- dobrze, super weekend nad morzem i inne cuda wianki. A jak jest dobrze, to przecież mogę góry przenosić i nie potrzebuje nikogo, absolutnie nikogo (no, poza M.), a jak nie jest dobrze, to zjawiam się z podkulonym ogonem i zapłakanymi oczętami, błagalnie prosząc całą sobą o zauważenie i pomoc :-o, tak to działa, niestety. Zastanawiam się czy nie powinnam się znaleźć na innym topiku, coś w stylu \"Czy molestujesz psychicznie siebie samego?\" bądź ewentualnie \"Czy jesteś w związku, w którym molestujesz psychicznie partnera?\", gdyż chyba nastąpiło odwrócenie ról. Obraziłam go dzisiaj (tzn. powiedziałam, że jest beznadziejny), rozłączył się bez słowa i nie odbiera gdy dzwonię. Popłakałam się, co by tradycji stało się zadość. Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że chciałabym wrócić do momentu w życiu, który poprzedzał decyzję o związaniu się z tym człowiekiem i NIGDY TEGO NIE ZROBIĆ. Ale to pobożne życzenie powyżej, nie spełni się, nie jest to możliwe i nigdy już nie będę taka sama, jak przed tym gdy poznałam M., nigdy. Pewnie za jakiś czas przestanie się gniewać, a ja, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zapomnę o wszystkim co złe i przykre i będę nadal łudzić się, że będziemy żyli długo i szczęśliwe. Mam dosyć wszystkiego, a najbardziej samej siebie. Ot, tak to wygląda. Wybaczcie niezbyt pozytywny ton wypowiedzi, pozdrawiam
  3. jeszcze jedna refleksja- to się nawet nazywa- osobowość zależna?...
  4. Dzień dobry Vacancy... ależ ja sobie to powtarzam jak mantrę, ale w praktyce mi to gorzej wychodzi. Dzisiaj od rana znowu czuję wszechogarniający lęk, skoro mam go nie odsuwać, zaczęłam się zastanawiać dlaczego się pojawia. Przypomniałam sobie pewne zdarzenie z wczesnego dzieciństwa. Kiedy chodziłam do zerówki zawsze odbierała mnie stamtąd mama. Pewnego dnia spóźniała się, inni rodzice zdążyli już zasznurować swoim dzieciom buciki i ubrać im kurtki, mamy cały czas nie było, zdążyli wyjść, jej dalej nie było, zaczęła się popołudniowa zmiana i przyszła inna grupa dzieci, mama dalej się nie pojawiała i tak aż do wieczora... Ja pamiętam tylko moje rosnące z każdą minutą przerażenie. W końcu przyszła i tłumaczyła się wychowawczyniom, że wypadło jej coś ważnego. Może to śmieszne, ale rozpłakałam się kiedy o tym pomyślałam i być może nie ma to żadnego związku z tym co czuję dzisiaj, ale odnajduję pewną analogię. Ja chyba nigdy nie miałam w sobie poczucia bezpieczeństwa, zawsze mi się wydawało, że jak nie będę dobra i grzeczna to mnie ktoś zostawi, mama, tato, koleżanka, później chłopak... Czuję się jak takie małe dziecko które tak ufnie się do wszystkich przywiązuje, które trzeba prowadzić za rękę, a gdy już przyzwyczaja się do ciepła tej dłoni i ktoś nagle zwalnia uścisk, wpada w panikę, że sobie nie poradzi, przecież jest takie delikatne i bezbronne... Miłego dnia wszystkim Pozdrawiam
  5. Vacancy Goniąc kormorany Wierna czytelniczka i jeszcze jedno dla wszystkich tu obecnych dobrych duszyczek. Myślę, że wstyd jest poniekąd wyznacznikiem niewłaściwości mojej decyzji o powrocie. Nie pisałam tutaj, nikt z mojego otoczenia nie wiedział, że do siebie wróciliśmy. Raz nawet okłamałam mojego brata z którym byłam umówiona, że źle się czuję, podczas gdy (w związku z tym że M. mieszka w innym mieście) po prostu nie zdążyłabym wrócić od M do siebie. Czułam i czuję się z tym fatalnie. Wiem co moja rodzina o nim sądzi i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie wspólnego spotkania. Moje koleżanki, które swego czasu wiedziały o moich problemach, kazałyby mi wybić go sobie z głowy, więc nie powiedziałam nikomu. Weszłam w to wszystko przecież dobrowolnie...ale targały mną cały czas wątpliwości, jedna część mnie chciała ciepła, czułości, była taka samotna... druga nakazywała natychmiastową ewakuację z tego układu zanim zdarzy się katastrofa... A propos udzielania odpowiedzi na pytanie- dlaczego wróciłam- każdego dnia po rozstaniu myśli o M. były wręcz obsesyjne, w marzeniach snułam scenariusze, że idąc najzwyczajniej ulicą kiedyś go spotkam, albo że przyjedzie specjalnie dla mnie i będzie na mnie czekał z bukietem kwiatów, \"co by M. na ten temat myślał?\", \"co by M. powiedział w takiej sytuacji?\", wszystko kręciło się wokół niego, mimo że fizycznie nie był przy mnie obecny. Kolejna sprawa- poczucie winy, że zerwałam w złości, że takich rzeczy się nie robi, że to niedojrzałe itd... Następnie- samotność i przekonanie, że nie poradzę sobie bez niego, że moje życie jest bezwartościowe itd. tzw. standard. Praktycznie się nie widujemy tzn. ostatni raz byliśmy razem w weekend przed Świętami, i skupiamy się w związku z tym na kłótniach przez telefon. Widzę pewne zmiany w jego zachowaniu i je doceniam, aczkolwiek te kwestie które kiedyś mnie irytowały, obecnie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi z prędkością światła. Nie mam cierpliwości, nie chcę już nigdy więcej o nic prosić. Niepokoi mnie jednak to, że nie trzymam emocji na wodzy i mówię o jedno słowo za dużo, czego później żałuję, gdy mija mi złość i wiem, że go zraniłam. Zastanawiam się czy to nie polega na tym, że w jakiś podświadomy sposób się na nim odgrywam, bo nie wybaczyłam mu i nie zapomniałam pewnych sytuacji z zaszłości... Dzisiaj przeszła burza, którą zakończyło moje stwierdzenie \"nie jesteś wart tego, bym przez ciebie płakała\", po którym jak nietrudno się domyśleć, zapadła głucha cisza. Myślę, że to koniec, przez ostatnie parę dni usiłowaliśmy ze sobą na temat tego, że nie spełniamy swoich wzajemnych oczekiwań. Nigdy więc wizja małżeństwa nie była bardziej odległa, spokojnie ;), ale znów pojawia się lęk, że to już, \"that\'s it\" i że zostanę samiusieńka. Musiałam się \"wypisać\"... jeszcze raz dzięki za ciepłe słowa
  6. Dobry wieczór Kochane dawno mnie nie było,ostatnio zaczęłam przeglądać wpisy,miło że ktoś o mnie pamięta :) . Zbierałam się na przestrzeni ostatnich tygodni, żeby coś sklecić... Nie pisałam bo...bo było mi wstyd (to główny powód obok notorycznego braku czasu). Wstyd mi było napisać w tym miejscu, gdzie dostałam od Was tyle ciepła i przeczytałam tyle mądrych słów, że nie wiem jak to się stało (!) ale wróciłam do M. \"Najśmieszniejsze\" jest to, że on się naprawdę stara... a ja zachowuję się jakbym chciała go wykastrować, więc wszystko zmierza w wiadomym kierunku. Ten stan trwa od jakiegoś miesiąca. Generalnie było ze mną dosyć źle, to znaczy nadal chyba jest. Nie widzę dla siebie drogi, zawróciłam chyba z jedynej właściwej i oddaliłam się od niej do tego stopnia, że nawet nie majaczy gdzieś na horyzoncie. Nie wiem dlaczego się w to znowu wpakowałam, być może z samotności. Właściwie to jest mi już chyba wszystko jedno, tak źle i tak niedobrze. Poddałam się :( Pozdrawiam serdecznie
  7. hej Kochane mnie dzisiaj rano zbudził sms, który był odpowiedzią na mój wczorajszy komentarz odnośnie jego zachowania. Sms brzmiał : \"Ja się w nic nie bawię... Co nie zmienia faktu, że nie mam ochoty z Tobą rozmawiać...\" Och przyszło mi do głowy kilka ciętych ripost ;) które niechybnie wykorzystałabym, aby mu dokuczyć, ale... postanowiłam posłużyć się jego własnym orężem- olewacką obojętnością i nie napisać nic. Mam jeszcze takie jedno spostrzeżenie- ja nigdy bym mu czegoś takiego nie napisała, nie dlatego że myśl \"nie mam ochoty z Tobą rozmawiać\" nigdy mi przez głowę nie przemknęła, ale ze strachu. Z obawy, że mnie zostawi nie wieki wieków amen. On się tego nie boi, najprawdopodobniej zdaje sobie sprawę, że jak tylko się odbrazi i pstryknie palcami, to ja znów przybiegnę cała w skowronkach. Ach i kolejny raz uśmiech zagościł na mej twarzy... :) Miłego dnia Wszystkim
  8. Ewo Kochana, gdzież ja bym śmiała składać reklamację ;) u mnie ze współpracą rozum /umysł/- serce jest całkiem nieźle, no, wyłączając właśnie relacje z tym osobnikiem ;P bo tutaj panuje samowolka, jedno swoje, drugie swoje. Może niezupełnie, ale widać, co wyszło z ostatniego porywu serca, które nie chciało słyszeć o racjonalnych argumentach i szło na żywioł. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać gdzieś na kraniec świata ;) Przytulam
  9. Ewo ;) A boli mnie to jakby mi ktoś serce rozrywał. A to ja sama. Nie chcę użalać się nad sobą, więc się uśmiecham.
  10. cześć dziewczyny czytam Was, ale podobnie jak wcześniej napisała Montia, jakbym nie rozumiała, jak grochem o ścianę... no to zaliczyłam cofkę, zobaczyłam się z M. pierwszy raz od rozstania. Jadąc, wiedziałam, że robię sobie krzywdę, ale to oczywiście niczego nie zmieniło. Niby rozmawialiśmy, niby coś zrozumiał, niby, niby... Tęskniłam, już sama nie wiem czy za nim, czy po prostu za odrobiną ciepła i czułości, których, w sensie fizycznym, od dawna nie zaznałam. Pozwoliłam mu się całować i dotykać, przeczesywać włosy i patrzeć głęboko w oczy- cały ten shitowy zestaw dla zakochanych included... wybaczcie ton, ale zastanawiam się, co ja sobie właściwie myślałam... moja mała wygrana biteweczka- seksu nie było, znaczy nie dałam się :P (że też nie mogę mieć innych powodów do dumy...) co więcej, rozbawił mnie nawet, stwierdzając, iż go torturuję i jak w ogóle tak mogę, skoro on od tych niespełna 4 m-cy nic. Chrapał w nocy, a rano odwiózł mnie na dworzec i zapewnił o dozgonnej, czystej i prawdziwej miłości swej. Oczywiście zdążył już się o coś obrazić, więc się nie odzywa. Uśmiecham się jak to piszę, mimo, że jeszcze nie dalej jak wczoraj, nad tym samym płakałam. Uśmiecham się do swojej naiwności i do moich niezaspokojonych pragnień, które każą widzieć mi w tym człowieku spełnienie moich marzeń. Uśmiecham się do Was :) pozdrawiam
  11. Yeez, Ewo... dzięki wielkie, dopiero wróciłam do domu i przeczytałam Wasze wpisy, otworzyły mi się trochę oczęta... muszę przemyśleć to co napisałyście, może pozwoli mi to wyhamować trochę z tymi emocjami... tak sobie pomyślałam, że skoro pewna część mnie boi się zmiany, to to \"stare Ja\" jest jak żerujący pasożyt wypuszczający toksyny do krwiobiegu, które zatruwają jasność widzenia rzeczy. Zrobię wszystko, żeby wyplenić dziada ;)
  12. Ewo... dla Ciebie... Oneill tak właśnie rozmyślam nad łatwością z którą wybaczam innym \"toksycznym\" wszystkie krzywdy, jakby- pstryk- i tabula rasa- zaczynamy od nowa. Tak jak napisałaś o tym jak cieszyłaś się gdy osoba dokuczająca Ci, okazała w pewnym momencie jakiś odcień sympatii. Mam tak samo, przeogromną potrzebę bycia lubianą, akceptowaną, kochaną. Smutne to. chciałam zadać jedno pytanie o działanie pewnego mechanizmu, właściwie o to dlaczego tak właśnie on działa. Nie wiem czego to jest oznaką... w momencie kiedy jest między mną a M. cisza, snuję sobie scenariusze \"co by było gdyby\", tęsknię, męczę się, właściwie chciałabym żeby się odezwał... kiedy to właśnie następuje- zamiast się cieszyć (no skoro oto objawia się ten za którym tęsknie...), pojawia się strach, pojawia się niechęć do niego, pojawia się przeświadczenie, że radzę sobie bez niego i jestem silna, że wcale nie chcę powrotu itp. itd. ... nie wiem czy w ogóle ujęłam to w sposób zrozumiały... what is wrong with me? :(
  13. dziękuję... tak, cofnęłam się i zaczynam podejrzewać, że jestem cofnięta w rozwoju! :-O umówiłam się z nim, mimo że tak naprawdę tego nie chce! ratunku :(
  14. a ja... kupiłam dziś piękny bukiet tulipanów, dla siebie samej, a co ;) Wszystkim Wam kochanym kobietkom
  15. No przez moment mnie nie ma i proszę ;) co się dzieje, jakieś rewolucje się szykują? Ewo bo o Tobie mowa ;) wiem co masz na myśli argumentując stwierdzenie, że być może Twój czas na tym topiku się kończy. Przyjęłam to z pewnym zdumieniem, ale już rozumiem. Dałaś mi tyle... i jakakolwiek będzie Twoja decyzja, będę Ci dopingowała, choćby telepatycznie :) Cieszę się, że mogłam spotkać kogoś takiego jak Ty choćby na mojej wirtualnej drodze. To brzmi jak pożegnanie, choć mam nadzieję, że nim nie jest :) dla wszystkich
  16. Witam ostatnio żyję trochę w innej czasoprzestrzeni, nie mam za bardzo jak pisać, chociaż nie wiem czy ktokolwiek potencjalnie tęskniłby za moimi wypocinami :P ;) ale nie o tym. Niebo \"Może trochę ze strachu, że jak kiedyś wyciagnę rękę to jego już nie będzie\", to stwierdzenie nie wiedzieć czemu, najbardziej mnie w tym ostatnim poście uderzyło. To więc nie pajęcza nić, to SZNUR powoli zaciskający się wokół gardła, nadal Cię z nim łączy :( Wszyscy powtarzają tu jak mantrę, że pewni ludzie (w tym wypadku czyt. toksyczni) nigdy się nie zmieniają. Ta czerwona lampka powinna konsekwentnie zapalać się na samo choćby wspomnienie o M. Bądź silna, myśl o sobie, o swoim szczęściu które możesz złapać w dłonie będąc daleko od tego człowieka. W innym wypadku, znowu czeka Cię sinusoida, ulotne chwile euforii przyjdzie Ci przypłacić bardzo bolesnymi upadkami. Przecież to znasz. Po co sobie serwować taką gorycz, skoro życie może być piękne. Przemyśl to proszę. Przytulam
  17. witam mam takie krótkie pytanie jeśli ktoś z Was będzie skłonny na nie odpowiedzieć- czy uważacie, że a) jestem niedojrzała ? b) jestem niezrównoważona emocjonalnie? ... pozdrawiam
  18. Dobry wieczór wszystkim niedawno wróciłam do domu, chwilowo nie jestem na bieżąco z prowadzoną przez Was dyskusją, nadrabiam. Dzisiejszy wieczór to dól marsjański bez dna... i właśnie uświadamiam sobie, jak sztuczne i wymuszone są chwilę w których się uśmiecham i momenty gdy powtarzam sobie, że jestem silna, g*wno prawda. Męczy mnie ten roller-coaster, nic mnie tak naprawdę nie cieszy, w ogóle jakiś bezsens totalny... Jak to mawiają \"oby do jutra\", ale przecież i tak będzie tak samo, od rana do wieczora mobilizacja, zajęcia i tysiące spraw do załatwienia, a potem, już w samotności, idiotyczne użalanie się nad sobą i pochlipywanie po kątach... :-O ech
  19. a ja się znowu wcisnę z piosenką, dla Ciebie Niebo i dla wszystkich kobietek oraz naszego męskiego rodzynka ;) bo w każdym z nas jest dziecko :) ku pokrzepieniu serc -> http://www.youtube.com/watch?v=AQ3ovip0tPE&feature=related miłego dnia wszystkim
  20. Niebo przytulam Cię mocno moimi \"rodzicielskimi\" ramionkami, które nigdy jeszcze wprawdzie czule żadnego dzieciątka nie obejmowały, niedoświadczone, ale i tak są do Twojej dyspozycji ;) To dziwne uczucie którego i ja doświadczam, z racjonalnego punktu widzenia, pomysł spotkania wydaje się niedorzeczny, a mimo to wciąż uzależniona cząstka Twojej osoby pcha Cię, jakby chcąc na nowo wrzucić Cię w wir tego szalonego tańca z M. W momencie konfrontacji wszelkie złudzenia którymi nadal żyjemy pękają jak bańka mydlana, z tą tylko różnią, że z wielkim hukiem, powodując niepotrzebne cierpienie. Może jest to nieodzowny element zdrowienia? Może jak się w końcu dostanie jak obuchem w głowę po raz setny, to Opatrzność zsyła nam otrzeźwienie na wieki wieków amen. Jesteś dzielną, wspaniałą kobietą, przebyłaś długą drogę, mam nadzieję, że ta pajęcza nić niedługo zostanie niezauważenie i bezboleśnie przecięta. A później to już tylko szczęście, szczęście i jeszcze raz, szczęście :)
  21. jak ktoś lubi to ok, a jak nie to trudno ;) ale wklejam dla Was link do piosenki od której absolutnie nie mogę się dziś uwolnić, gdybyście chcieli posłuchać czegoś sentymentalnego :) -> http://www.youtube.com/watch?v=2pil9raVqYs miłego wieczoru
  22. Czy ktoś zna jakiś dobry powód dla którego nie powinnam rzucić się do Wisły? bo właśnie wpadłam na taki pomysł, chociaż woda musi być przeraźliwie zimna :P Rozmawiałam dziś chwilę z jedną bliską koleżanką, inni właściwie nie rozumieją. Każdy ma swoje problemy, ale widząc na przykład dziewczęta, których jedynym zmartwieniem jest to, jak sprawić, żeby lakier tak szybko nie odpryskiwał, myślę sobie- tak jest lepiej, prościej. A ja będę się tak dusiła w sosiku własnym z lęków i bolączek. Nie ufam własnym decyzjom, jeśli podważy je ktoś obcy, pal to licho, ale ktoś na kim mi zależy- już wpadam w panikę, że niewłaściwie się zachowałam, źle zareagowałam, przesadziłam. Teraz cały czas, przez to że on swoim milczeniem daje mi do zrozumienia, że to była ostatnia szansa, biję się z myślami i zastanawiam się czy nie powinnam była zgodzić się na spotkanie, pójść mu na rękę itd. Błędne koło :-O Czy ja kiedyś przestanę winić samą siebie za każdy ruch, każde wypowiedziane słowo? :( dobrej nocy wszystkim
  23. Ewo wszystko byłoby pięknie gdyby były to \"francuskie życzenia\" albo chociaż włoskie :P Irlandia to taki urokliwy kraj, przepiękne krajobrazy, sympatyczni ludzie, ale mi zawsze już będzie się kojarzył z M :-O niemniej, przesłałam dalej ;)
  24. to jeszcze raz ja :( moja głupota została ukarana i teraz siedzę i ryczę... :( czy ja naprawdę jestem aż tak bezwartościowa żeby mnie tak traktować? takie ze mnie \"mniej niż zero\"? Dlaczego jestem tak naiwna, dlaczego nie mogę być normalną zrównoważoną osobą, która zna swoją wartość... w swojej bezdennej głupocie i chęci naprawiania wszystkiego, napisałam do niego w sprawie tego spotkania. Zgodziłam się, że przyjadę do niego :-O i chciałam się umówić jakoś i kiedy w rozmowie nie chciałam się zgodzić na nocowanie u niego, co mi zaproponował, powiedział, że \"ok, dobra. to może kiedyś tam uda nam się spotkać i pogadamy\" tym protekcjonalnym tonem mówiącym- \"nie chcesz? ok nigdy nam się to nie uda\". Rozłączył się. Poczułam się jakby mi dał w twarz. Nienawidzę siebie w tym momencie, nienawidzę się za wszystko co robię, za to jaka jestem, za to na co innym pozwalam. Przecież ja całą sobą mówię- \"zdepcz mnie\". Uważam, że mam to na co zasłużyłam.
×