Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Idalka:D:D:D:D Tupta wita. Mnie tu już właściwie nie ma. zaglądnęłam na zasadzie chwila wytchnienia w codziennym kieracie. Dziewczyny. Warto żyć. Warto się wyrwać na wolność, świadomość. To bardzo dużo kosztuje. Jest strasznie ciężko, ale potem.... Jest fajnie.
  2. A ja żyj e, łapię oddech głęboko:) Dziewczyny, można spokojnie i bez emocji...
  3. Montia, dasz radę:) Jestem pewna, że dasz. Czasem cofka przychodzi po długim okresie czasu. Warto przetrzymać. Warto mówić sobie, że to tylko chwila. Po tej chwili będzie spokój.
  4. Zrezygnowałam z orzekania o winie. Ja znam prawdę, a to- no cóż - kolejny papierek w moim życiu - ważne , że ja jestem świadoma i wiem, kto i co zawinił. Papierkami ścian nie wytapetuję, nie będę pokazywać nikomu. Ważne, co ja czuję. Kolejna rozprawa 23 lutego, bo nie zgadzamy się co do wysokości alimentów. Tu nie ustąpię na krok. Niech sąd rozsądzi. Czuj.ę się dziwnie. Coś we mnie umarło.
  5. Witajcie kobiety. W poniedziałek sprawa rozwodowa. Staram się wyciszyć, jakoś sobie poukładać wszystko. Taki czas dla mnie spędzony ze sobą. Ale jest dobrze. Nie wiem co się stanie w poniedziałek. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać, wiem jedno po coś się to w moim życiu dzieje. Mam wyciągnąć z tego naukę dla siebie, nikogo więcej. Mam opinię kuratora sądowego. Wedle niego jestem fantastyczną mamą, dzieci mają ponadprzeciętny spokój, ciepło, miłość i cierpliwość. Małe mieszkanko urządziłam w sposób doskonały i jak najbardziej przyjazny dzieciom. Oczywiście kurator była wcześniej na rozmowie u toksyka. Stwierdził, że przyzna się do winy. Że zdaje sobie sprawę z faktu, że nie utrzymywał rodziny, bo starał się rozinąć interes. Dodał, że on jest niezwykle towarzyski, ja zaś nie, i nigdy nie rozumiałam potrzeby jego kontaktów z kolegami i koleżankami z pracy :D:D:D:D Hahahaha. Uśmiałam się do łez. Dziś nawet rozmawiałam na ten temat z kolegą z pracy. Kolega ma żonę i die córeczki. Zdrowy facet. Taki totalnie normalny, aż do bólu. Kiedy to usłyszał, powiedział: Nie noooo:D:D:D Kobieto, weź przestań, jak ja mam potrzeby towarzyskie, to idę z żoną i dziećmi. I zaspokajam je razem z nimi. Pomyślałam, że ok. Chłopie, można mieć potrzeby. Ale bez kitu, mydlenia oczu, zamykania cichgaczem drzwi i znikania na fafnaście godzin. Uśmiałam się i tyle:D Trzymajcie kciuki, bo w trakcie rozmowy z kuratorką poryczałam się strasznie. Nie chcę płakać w sądzie. Nie płakałam za nim. Płakałam za ...marzeniem o pełnej rodzinie, niespełnionymi snami...
  6. Marzę o...wakacjach. Dwóch tygodniach spędzonych bez strachu co w firmie i co z dziećmi... Marzę o spokoju. O umiejętności stawianiu granic - nie tylko toksykowi- bo tu granice postawiłam. Szefowi, klientom, wszystkim. Marzę o dojścoiu do ładu ze sobą...
  7. Jestem, jestem... Masakra. Chorujemy okropnie. Jestem po wizycie kuratora sądowego. Za tydzień pierwsza rozprawa. No, byle do przodu.
  8. Oneill - dzięki za te słowa. Ciężko u mnie. Zmarła babcia toksyka. Dziś w nocy. Z tą kobietą jest związana cała historia. Na początku miała żal do swojego wnuka, że wziął sobie starszą od siebie kobietę. Miała żal do mnie, nie podobało jej się to. A ja po prostu byłam, odwiedzałam ją, rozmawiałyśmy. Potem, kiedy podupadła na zdrowiu - kąpałam, sprzątałam, walczyłam, żeby zapewniono jej godziwą opiekę. Wzywałam lekarza, płaciłam za wizyty, jeździłam na badania, bo ją luibiłam, pokochałam. Kiedy półtora roku temu obcinałam jej wrośnięte paznokcie, smarowałam nogi kremami, kiedy , kupowałam krem do twarzy- ja wiedziałam jaki lubi- kiedy ją bezładną kąpałam - rozżaliła się jak dziecko i pytała ze łzami, czy ja ją kocham. Powiedziałam, że ją kocham całym sercem. Kochałam naprawdę. Bo w głowie mi się nie mieściło, że można tyle przejść, co ona. Strata brata w czasie wojny, strata synka, zaraz po porodzie, potem strata córki - rak mózgu, strata męża i wreszcie odcięcie się totalne drugiej córki. Życie w samotności. Ja widziałam od początku, że ona bardziej żyje przeszłością, nie pamięta co było wczoraj. Walczyłam, żeby lekarza ściągnąć, żeby zapewnić opiekę, bo wedle mnie to był Aldsheimer. Do nikogo nie docierało. Dopiero 2 tygodnie temu, kiedy bacia się już nie poruszała o własnych siłach, kiedy sąsiedzi wzywali policję, bo ponoć toksyk okradał, izolował od ludzi, krzyczał na nią, kiedy odgórnie zarządzono kontrolę MOPS i podesłano opiekunkę, dopiero wtedy usłyszałam, że potrzeba pomocy. Lekarza, załatwienia ośrodka. Byłam w trakcie. Był lekarz, załatwialiśmy ośrodek, żeby było jej lepiej, żeby nie była sama. Odeszła cichutko. Nikomu nie robiąc kłopotu. We śnie. Sama. A ja chciałam się z nąi jeszcze zobaczyć.Prze prawie rok nie wolno mi było się z nią widywać, bo toksyk z nią mieszkał. Jeśli mówiłam, że może odwiedzę bacię, słyszałam milion wymówek... Wczoraj miałam prosić toksyka, żeby pozwolił mi się z nią w sobotę zobaczyć. Ale nie poprosiłam, bo nie widziałam się z nim. Boże kochany....dlaczego?! Ryczę dziś cały dzień. Rano teść zawiózł mnie do pracy. Potem pojechał do babci- jak codzień ze śniadaniem.. Odezwał się , że bacia nie żyje!!! Dlaczego umierała sama? Dlaczego? Wychowała dzieci - dwoje. Przeszła tyle, straszny ból, wychowała wnuka. I odeszła sama. Cichutko. Bez kłopotów. Po prostu poszła swoją drogą. Mam strasznego doła.
  9. Kobiety kochane :D witajcie. Ciąg chorób nas gnębi. Teraz maluitki. Oskrzela, ucho. Masakra. Dziś się dusił. Ja jestem zabezpieczona, natychmiast inhalacje. Stanęłam na rzęsach i jest lepiej. Stanęłam na rzęsach sama. No właśnie. Jesteśmy silne, ale tego nie widzimy. Wolimy widzieć, że bez toksyka nie bardzo damy rtadę. Widzimy to, co nasze ego, bo nie my, chce widzieć. Telefon do niego, prośba, a nóż widelec coś się zmieni. Nie zmieni się nic. Poza tym, że zmasakrujemy siebie same. I po co? Całe lata dajemy radę same. W szczęściu i nieszczęściu. I nie widzimy tego, bo....nie chcemy. Bo tak łatwiej, wygodniej. Blondi:D:D:D:D moja muzo;> Consekfencja, yeez - cenię i szanuję:D Niebo- przytulam tak mocno i z całego serca przytulam, bo wiem, że masz siłę i wiedzę.... Agaaa:D::D: Oneill - dobrze, że jesteś i piszesz. Każda z dziewczyn-, nowych, straych bywalczyń- całuję.
  10. Roksana. U mnie było dokładnie to samo. Archiwalnych moich wpisów już nie ma na tamtym topiku, ale było dokładnie tak samo - toksyk bałaganił, okradał mnie i dzieci, sam nie łożył na dom, non stop laski na boku, na pieńku z urzędami, policją. Mnie nie wolno było pytać, kiedy prosiłam o to, co jak dziś widzę - należało mi się jak psu buda - zainteresowanie domem, jego kondycją finansową, słyszałam, że nie ma z czego - no właśnie. Ja to przyjmowałam. No fakt, nie ma z czego, bo nie pracuje. Zakasywałam rękawy i ja szłam i ryłam nosem, potem dom i dzieci a toksyk - koledzy, koleżanki i jak to mawiał prywatne jego życie, do którego mnie nie wolno było się wtrącać. Całe lata nosiłam żal ukryty - bo facet młody, pracę spokojnie mógł znaleźć, ale nie chciał - ale mało kiedy mówiłam o tym głośno, bo się bałam, że stracę takie "pól chłopka". Ty powoli zbieraj wszystko, co pomoże podjąć Ci ostateczną decyzję, bo łatwo nie będzie. To, że bałagani, to , że nie łożyu, to , że jest chamski, to, że krzywdzi dzieci, Ciebie. Przecież nikt normalny nie chce być z chamem i gnębicielem. Oneill - miło Cię widzieć:D
  11. Bardzo, bardzo serdecznie dziękuję:D Mam nadzieję, że już działa moja znajoma i dzwoni. Dzięki, jesteście kochane.
  12. A i kompletnie zapomniałam. Bardzo ważną prośbę mam do Was. Wiem, że wiele z Was mieszka w UK. Ja w Londynie mam bliską osobę. Urodziła synka - wcześniaczka. Szukamy na gwałt - mam na to dwa dni - okulisty w Londynie. Czy któraś z Was może mi pomóc? Dziecko ma chroniczne ropne zapalenie oczu - przynajmniej tak mówi moja znajoma. W szpitalu olewają, mówią, że u wcześniaków to standard. Doopa. Gdyby to było w PL armia lekarzy już by się małym zajmowała. Bardzo Was proszę o pomoc w poszukiwaniu, jka tu w PL niewiele mogę, ona tam nie ma netu , siedzi w domu z małym i znikąd pomocy. Uffff - zależy nam na szybkości.... Dzięki:D:D:D:D ----> Roksana, jeszcze do Ciebie. Powroty, trzaskanie drzwiami. Średnio raz na rok, w ciągu ośmiu lat małżeństwa mó mąż opuszczał dom. Działo się to i kiedy nie byłam w ciąży i kiedy byłam i w połogach, kiedy dzieci kończyły rok, dwa....moje urodziny, święta.... Patrząc logicznie i chłodno na to wszystko. Jasny gwint, czy tylko na takiego dupka mnie stać? Na tchórza, który, jak pisze consekdencja, potrafi kopać leżącego, ale z silniejszym nie będzie raczej zadzierał? To znaczy, co - w jego etyce mieści się pomiatać ciężarną, czy dzieckiem,. bo oni są łatwym łupem. No właśnie. Stać mnie na więcej. Stać mnie na zdwową i silną siebie. Stać mnie na zdrowe dzieci, na zdrowy dom i rodzinę, może niepełną, ale rodzinę!
  13. Roksana wszystko przychodzi w swoim czasie. Kiedyś, dawno temu pisało tu kilka niezwykle mądrych kobiet. Ja wtedy byłam na etapie kompletnego uzależnienia. Nawet nie widziałam potrzeby wyjścia z sytuacji. Przychodziłam tu, żeby się wyżalić, opisać sytuację i nic z tym nie robiłam. Dziwiłam się wtedy słowom Present. To nie twój czas. Daj sobie czas, nie gań się i nie oskarżaj, że czegoś jeszcze nie potrafisz. Dla Ciebie też kiedyś przyjdzie przebudzenie. Przyszło. Kilka lat później. Ty się nie oskarżaj ani nie gań. Nie usprawiedliwiaj się też. Zbieraj doświadczenia. Obserwuj siebie samą jak Ci z tym wszystkim jest. A kiedy już będziesz gotowa podjąć decyzję. Podejmiesz ją. Przed Tobą ważny okres w życiu. Sama dobrze wiesz, bo już masz dzieci. Będziesz musiała dać z siebie maksimum miłości, troski i opieki. Swoją drogą. Wielki ukłon dla Ciebie, bo mało który uzależniony powie, że jest uzależniony. Do tego trzeba siły, szczerości wobec siebie, i w pewnym sensie dopuszczenia do siebie nie najlepszych wieści. Czyli odrzucenie różowych okularów. Przed Tobą jeszcze trudna sprawa - odrzucenie "używki". Uświadomienie sobie , że nie pomaga Ci, ale zabija. Żeby to zrobić, trzeba powolutku zacząć kochać siebie.
  14. Cześć kobietki:D Ewa- na ogół stałam z boku przepychanek na tym topiku, ale tym razem przykro mi to powiedzieć, dla mnie okazałaś się toksyczna. Ewidentnie sprowokowałaś Yeez. Nie wiem po co. Brak Ci emocji? Ja pochorowałam się strasznie. Zapalenie uszu, oskrzeli, spoj.ówek i zawalone zatoki. 39 stopni gorączki i 10 godzin czekania na lekarza. Późnym wieczorem teść wykupił leki. Ufff. To było w czwartek. Teraz już całkiem dobrze. Ale choroba osłabiła mnie też bardzo emocjonalnie. Cała sprawa dotarła do toksyka- dowiedział się od teścia i...muachacha...natychmiast zadzwonił, co się dzieje, może pomóc. Podziękowałam ładnie i...nie zadzwoniłam. Po pomoc dzwoniłam do teścia. Toksyczny człowiek dzwonił i pytał jak się czuję a piątek osobiście odstawił dzieci do szkół i przedszkoli. No i fajnie by było, gdyby nie moje kompletne osłabienie. Emocjonale:D:D:D Skończyło się wspólną niedzielą. Bez dzieci, bo dzieci pocałowały mamę i pojechały z dziadkiem za miasto. Co mi uświadomiła ta niedziela? Ano tyle, że absolutnie nia ma mowy o...cofkach. Nie ma dla kogo i nie ma po co. Emocjonalne rozchwianie - no cóż, byłam chora, normalny i zdrowy człowiek potrzebuje wtedy czyjegoś ciepła i troski, a co dopiero człowiek uzależniony psychicznie od kogoś. Nie biadolę, nie rozpaczam. Życie toczy się dalej. I dalej pracuję. Nad sobą. Swoją drogą. Ja kompletnie nie mam o czym rozmawiać z tym człowiekiem. Normalnie ludzie są ze sobą. bo mają o czym pogadać, wspólne zainteresowania, albo znajomych, albo gadają o wszystkim. My nie mamy o czym rozmawiać. O pracy, o dzieciach. Ale film nie, teratr - nie, muzyka- nie, książka nie. On ogląda filmy akcji, ja psychologiczne, thrillery. On nie czyta. Ja uwielbiam. Muzyka -róznimy się w większości upodobań. Teatr - jego nudzi. Samochody- jego konik, ja nie jestem kierowcą, więc nie bardzo porozmawiam. Masakra. Zdawanie sobie relacji z ostatnich dni - pobieżne - bo ja nie ufam, on z kolei, boi się, że przez przypadek powie coś, czego nie powinny słyszeć moje uszy. EEE. Tam w doopie to mam:D To nie dla mnie:D Dzieci nie wiedzą, że tu był. I dobrze:D Dziewczyny każda z nas ma swoje słabości. To właśnie była moja słabość. Miałam się odizolować. Robiłam skutecznie - do czasu. Ale pozwalam sobie na nią. Nie oskarżam siebie. Ja też jestem tylko człowiekiem. Idę do przodu i tyle. Ważne, że cofki nie ma:D Bo ja dalej nie chcę, żeby wracał. Nie chcę z nim być. Pozdrawiam serdecznie. Wszystkie bez wyjątku. A teraz idę zakropić uszy, bo mało co słyszę...Trzeba się kurować.
  15. Niebo, wiem , że masz przerobione. Wszystko. I mam wrażenie, że gdyby nie jakiś kamień, który ciągnie Ciebie w dół, pewnie już dawno poleciałabyś w górę jak latawiec- na wolność. Pytanie - co jest tym kamieniem. Cięgnie Cię do wolności, mało tego, Ty jej doświadczyłaś. Ty już przelazłaś raz przez płot. I Skoczyłaś z powrotem. Dlaczego? Co się stało, że drogę spokoju zamieniłaś na niepewność. Sama rozważ. Ja też wróciłam , cofnęłam się. I wiem dlaczego. Kiedy sobie to uświadomiłam, łatwiej było wskoczyć na dobre tory i już nie myśleć o powrotach. U mnie to było nie do końca przerobione dzieństwo, strach przed byciem samą, przed tym, że może źle oceniłam tego człowieka. Wszystko zmieniło się z chwilą, kiedy przestałam go oceniać. Zaczęłam natomiast zastanawiać się. czy z nim - jaki jest - jest mi dobrze. Obserwowałam siebie w trakcie powrotu, cofnięcia się. I wiedziałam. Z tym człowiekiem jest mi źle- z takim jaki jest. Zaakceptowałam i odeszłam. Na dobre. To wcale nie jest wszystko takie łatwe. Przed . Po, , kiedy oglądasz się za siebie, widzisz, że to było łatwe. To jest tak ze wszystkim. Pamiętasz klasówki i egzaminy? Przed wydawało się, że niemożliwe, trudne. Po, kiedy widziałaś dobrą ocenę ze śmiechem myślałaś- czego się bałam, przecież to było proste! Niebo, Ty dasz radę - nie ważne kiedy. Ważne, że dasz.
×