Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Idalka:D:D:D:D Tupta wita. Mnie tu już właściwie nie ma. zaglądnęłam na zasadzie chwila wytchnienia w codziennym kieracie. Dziewczyny. Warto żyć. Warto się wyrwać na wolność, świadomość. To bardzo dużo kosztuje. Jest strasznie ciężko, ale potem.... Jest fajnie.
  2. A ja żyj e, łapię oddech głęboko:) Dziewczyny, można spokojnie i bez emocji...
  3. Montia, dasz radę:) Jestem pewna, że dasz. Czasem cofka przychodzi po długim okresie czasu. Warto przetrzymać. Warto mówić sobie, że to tylko chwila. Po tej chwili będzie spokój.
  4. Zrezygnowałam z orzekania o winie. Ja znam prawdę, a to- no cóż - kolejny papierek w moim życiu - ważne , że ja jestem świadoma i wiem, kto i co zawinił. Papierkami ścian nie wytapetuję, nie będę pokazywać nikomu. Ważne, co ja czuję. Kolejna rozprawa 23 lutego, bo nie zgadzamy się co do wysokości alimentów. Tu nie ustąpię na krok. Niech sąd rozsądzi. Czuj.ę się dziwnie. Coś we mnie umarło.
  5. Witajcie kobiety. W poniedziałek sprawa rozwodowa. Staram się wyciszyć, jakoś sobie poukładać wszystko. Taki czas dla mnie spędzony ze sobą. Ale jest dobrze. Nie wiem co się stanie w poniedziałek. Nie mam pojęcia jak to będzie wyglądać, wiem jedno po coś się to w moim życiu dzieje. Mam wyciągnąć z tego naukę dla siebie, nikogo więcej. Mam opinię kuratora sądowego. Wedle niego jestem fantastyczną mamą, dzieci mają ponadprzeciętny spokój, ciepło, miłość i cierpliwość. Małe mieszkanko urządziłam w sposób doskonały i jak najbardziej przyjazny dzieciom. Oczywiście kurator była wcześniej na rozmowie u toksyka. Stwierdził, że przyzna się do winy. Że zdaje sobie sprawę z faktu, że nie utrzymywał rodziny, bo starał się rozinąć interes. Dodał, że on jest niezwykle towarzyski, ja zaś nie, i nigdy nie rozumiałam potrzeby jego kontaktów z kolegami i koleżankami z pracy :D:D:D:D Hahahaha. Uśmiałam się do łez. Dziś nawet rozmawiałam na ten temat z kolegą z pracy. Kolega ma żonę i die córeczki. Zdrowy facet. Taki totalnie normalny, aż do bólu. Kiedy to usłyszał, powiedział: Nie noooo:D:D:D Kobieto, weź przestań, jak ja mam potrzeby towarzyskie, to idę z żoną i dziećmi. I zaspokajam je razem z nimi. Pomyślałam, że ok. Chłopie, można mieć potrzeby. Ale bez kitu, mydlenia oczu, zamykania cichgaczem drzwi i znikania na fafnaście godzin. Uśmiałam się i tyle:D Trzymajcie kciuki, bo w trakcie rozmowy z kuratorką poryczałam się strasznie. Nie chcę płakać w sądzie. Nie płakałam za nim. Płakałam za ...marzeniem o pełnej rodzinie, niespełnionymi snami...
  6. Marzę o...wakacjach. Dwóch tygodniach spędzonych bez strachu co w firmie i co z dziećmi... Marzę o spokoju. O umiejętności stawianiu granic - nie tylko toksykowi- bo tu granice postawiłam. Szefowi, klientom, wszystkim. Marzę o dojścoiu do ładu ze sobą...
  7. Jestem, jestem... Masakra. Chorujemy okropnie. Jestem po wizycie kuratora sądowego. Za tydzień pierwsza rozprawa. No, byle do przodu.
  8. Oneill - dzięki za te słowa. Ciężko u mnie. Zmarła babcia toksyka. Dziś w nocy. Z tą kobietą jest związana cała historia. Na początku miała żal do swojego wnuka, że wziął sobie starszą od siebie kobietę. Miała żal do mnie, nie podobało jej się to. A ja po prostu byłam, odwiedzałam ją, rozmawiałyśmy. Potem, kiedy podupadła na zdrowiu - kąpałam, sprzątałam, walczyłam, żeby zapewniono jej godziwą opiekę. Wzywałam lekarza, płaciłam za wizyty, jeździłam na badania, bo ją luibiłam, pokochałam. Kiedy półtora roku temu obcinałam jej wrośnięte paznokcie, smarowałam nogi kremami, kiedy , kupowałam krem do twarzy- ja wiedziałam jaki lubi- kiedy ją bezładną kąpałam - rozżaliła się jak dziecko i pytała ze łzami, czy ja ją kocham. Powiedziałam, że ją kocham całym sercem. Kochałam naprawdę. Bo w głowie mi się nie mieściło, że można tyle przejść, co ona. Strata brata w czasie wojny, strata synka, zaraz po porodzie, potem strata córki - rak mózgu, strata męża i wreszcie odcięcie się totalne drugiej córki. Życie w samotności. Ja widziałam od początku, że ona bardziej żyje przeszłością, nie pamięta co było wczoraj. Walczyłam, żeby lekarza ściągnąć, żeby zapewnić opiekę, bo wedle mnie to był Aldsheimer. Do nikogo nie docierało. Dopiero 2 tygodnie temu, kiedy bacia się już nie poruszała o własnych siłach, kiedy sąsiedzi wzywali policję, bo ponoć toksyk okradał, izolował od ludzi, krzyczał na nią, kiedy odgórnie zarządzono kontrolę MOPS i podesłano opiekunkę, dopiero wtedy usłyszałam, że potrzeba pomocy. Lekarza, załatwienia ośrodka. Byłam w trakcie. Był lekarz, załatwialiśmy ośrodek, żeby było jej lepiej, żeby nie była sama. Odeszła cichutko. Nikomu nie robiąc kłopotu. We śnie. Sama. A ja chciałam się z nąi jeszcze zobaczyć.Prze prawie rok nie wolno mi było się z nią widywać, bo toksyk z nią mieszkał. Jeśli mówiłam, że może odwiedzę bacię, słyszałam milion wymówek... Wczoraj miałam prosić toksyka, żeby pozwolił mi się z nią w sobotę zobaczyć. Ale nie poprosiłam, bo nie widziałam się z nim. Boże kochany....dlaczego?! Ryczę dziś cały dzień. Rano teść zawiózł mnie do pracy. Potem pojechał do babci- jak codzień ze śniadaniem.. Odezwał się , że bacia nie żyje!!! Dlaczego umierała sama? Dlaczego? Wychowała dzieci - dwoje. Przeszła tyle, straszny ból, wychowała wnuka. I odeszła sama. Cichutko. Bez kłopotów. Po prostu poszła swoją drogą. Mam strasznego doła.
  9. Kobiety kochane :D witajcie. Ciąg chorób nas gnębi. Teraz maluitki. Oskrzela, ucho. Masakra. Dziś się dusił. Ja jestem zabezpieczona, natychmiast inhalacje. Stanęłam na rzęsach i jest lepiej. Stanęłam na rzęsach sama. No właśnie. Jesteśmy silne, ale tego nie widzimy. Wolimy widzieć, że bez toksyka nie bardzo damy rtadę. Widzimy to, co nasze ego, bo nie my, chce widzieć. Telefon do niego, prośba, a nóż widelec coś się zmieni. Nie zmieni się nic. Poza tym, że zmasakrujemy siebie same. I po co? Całe lata dajemy radę same. W szczęściu i nieszczęściu. I nie widzimy tego, bo....nie chcemy. Bo tak łatwiej, wygodniej. Blondi:D:D:D:D moja muzo;> Consekfencja, yeez - cenię i szanuję:D Niebo- przytulam tak mocno i z całego serca przytulam, bo wiem, że masz siłę i wiedzę.... Agaaa:D::D: Oneill - dobrze, że jesteś i piszesz. Każda z dziewczyn-, nowych, straych bywalczyń- całuję.
  10. Roksana. U mnie było dokładnie to samo. Archiwalnych moich wpisów już nie ma na tamtym topiku, ale było dokładnie tak samo - toksyk bałaganił, okradał mnie i dzieci, sam nie łożył na dom, non stop laski na boku, na pieńku z urzędami, policją. Mnie nie wolno było pytać, kiedy prosiłam o to, co jak dziś widzę - należało mi się jak psu buda - zainteresowanie domem, jego kondycją finansową, słyszałam, że nie ma z czego - no właśnie. Ja to przyjmowałam. No fakt, nie ma z czego, bo nie pracuje. Zakasywałam rękawy i ja szłam i ryłam nosem, potem dom i dzieci a toksyk - koledzy, koleżanki i jak to mawiał prywatne jego życie, do którego mnie nie wolno było się wtrącać. Całe lata nosiłam żal ukryty - bo facet młody, pracę spokojnie mógł znaleźć, ale nie chciał - ale mało kiedy mówiłam o tym głośno, bo się bałam, że stracę takie "pól chłopka". Ty powoli zbieraj wszystko, co pomoże podjąć Ci ostateczną decyzję, bo łatwo nie będzie. To, że bałagani, to , że nie łożyu, to , że jest chamski, to, że krzywdzi dzieci, Ciebie. Przecież nikt normalny nie chce być z chamem i gnębicielem. Oneill - miło Cię widzieć:D
  11. Bardzo, bardzo serdecznie dziękuję:D Mam nadzieję, że już działa moja znajoma i dzwoni. Dzięki, jesteście kochane.
  12. A i kompletnie zapomniałam. Bardzo ważną prośbę mam do Was. Wiem, że wiele z Was mieszka w UK. Ja w Londynie mam bliską osobę. Urodziła synka - wcześniaczka. Szukamy na gwałt - mam na to dwa dni - okulisty w Londynie. Czy któraś z Was może mi pomóc? Dziecko ma chroniczne ropne zapalenie oczu - przynajmniej tak mówi moja znajoma. W szpitalu olewają, mówią, że u wcześniaków to standard. Doopa. Gdyby to było w PL armia lekarzy już by się małym zajmowała. Bardzo Was proszę o pomoc w poszukiwaniu, jka tu w PL niewiele mogę, ona tam nie ma netu , siedzi w domu z małym i znikąd pomocy. Uffff - zależy nam na szybkości.... Dzięki:D:D:D:D ----> Roksana, jeszcze do Ciebie. Powroty, trzaskanie drzwiami. Średnio raz na rok, w ciągu ośmiu lat małżeństwa mó mąż opuszczał dom. Działo się to i kiedy nie byłam w ciąży i kiedy byłam i w połogach, kiedy dzieci kończyły rok, dwa....moje urodziny, święta.... Patrząc logicznie i chłodno na to wszystko. Jasny gwint, czy tylko na takiego dupka mnie stać? Na tchórza, który, jak pisze consekdencja, potrafi kopać leżącego, ale z silniejszym nie będzie raczej zadzierał? To znaczy, co - w jego etyce mieści się pomiatać ciężarną, czy dzieckiem,. bo oni są łatwym łupem. No właśnie. Stać mnie na więcej. Stać mnie na zdwową i silną siebie. Stać mnie na zdrowe dzieci, na zdrowy dom i rodzinę, może niepełną, ale rodzinę!
  13. Roksana wszystko przychodzi w swoim czasie. Kiedyś, dawno temu pisało tu kilka niezwykle mądrych kobiet. Ja wtedy byłam na etapie kompletnego uzależnienia. Nawet nie widziałam potrzeby wyjścia z sytuacji. Przychodziłam tu, żeby się wyżalić, opisać sytuację i nic z tym nie robiłam. Dziwiłam się wtedy słowom Present. To nie twój czas. Daj sobie czas, nie gań się i nie oskarżaj, że czegoś jeszcze nie potrafisz. Dla Ciebie też kiedyś przyjdzie przebudzenie. Przyszło. Kilka lat później. Ty się nie oskarżaj ani nie gań. Nie usprawiedliwiaj się też. Zbieraj doświadczenia. Obserwuj siebie samą jak Ci z tym wszystkim jest. A kiedy już będziesz gotowa podjąć decyzję. Podejmiesz ją. Przed Tobą ważny okres w życiu. Sama dobrze wiesz, bo już masz dzieci. Będziesz musiała dać z siebie maksimum miłości, troski i opieki. Swoją drogą. Wielki ukłon dla Ciebie, bo mało który uzależniony powie, że jest uzależniony. Do tego trzeba siły, szczerości wobec siebie, i w pewnym sensie dopuszczenia do siebie nie najlepszych wieści. Czyli odrzucenie różowych okularów. Przed Tobą jeszcze trudna sprawa - odrzucenie "używki". Uświadomienie sobie , że nie pomaga Ci, ale zabija. Żeby to zrobić, trzeba powolutku zacząć kochać siebie.
  14. Cześć kobietki:D Ewa- na ogół stałam z boku przepychanek na tym topiku, ale tym razem przykro mi to powiedzieć, dla mnie okazałaś się toksyczna. Ewidentnie sprowokowałaś Yeez. Nie wiem po co. Brak Ci emocji? Ja pochorowałam się strasznie. Zapalenie uszu, oskrzeli, spoj.ówek i zawalone zatoki. 39 stopni gorączki i 10 godzin czekania na lekarza. Późnym wieczorem teść wykupił leki. Ufff. To było w czwartek. Teraz już całkiem dobrze. Ale choroba osłabiła mnie też bardzo emocjonalnie. Cała sprawa dotarła do toksyka- dowiedział się od teścia i...muachacha...natychmiast zadzwonił, co się dzieje, może pomóc. Podziękowałam ładnie i...nie zadzwoniłam. Po pomoc dzwoniłam do teścia. Toksyczny człowiek dzwonił i pytał jak się czuję a piątek osobiście odstawił dzieci do szkół i przedszkoli. No i fajnie by było, gdyby nie moje kompletne osłabienie. Emocjonale:D:D:D Skończyło się wspólną niedzielą. Bez dzieci, bo dzieci pocałowały mamę i pojechały z dziadkiem za miasto. Co mi uświadomiła ta niedziela? Ano tyle, że absolutnie nia ma mowy o...cofkach. Nie ma dla kogo i nie ma po co. Emocjonalne rozchwianie - no cóż, byłam chora, normalny i zdrowy człowiek potrzebuje wtedy czyjegoś ciepła i troski, a co dopiero człowiek uzależniony psychicznie od kogoś. Nie biadolę, nie rozpaczam. Życie toczy się dalej. I dalej pracuję. Nad sobą. Swoją drogą. Ja kompletnie nie mam o czym rozmawiać z tym człowiekiem. Normalnie ludzie są ze sobą. bo mają o czym pogadać, wspólne zainteresowania, albo znajomych, albo gadają o wszystkim. My nie mamy o czym rozmawiać. O pracy, o dzieciach. Ale film nie, teratr - nie, muzyka- nie, książka nie. On ogląda filmy akcji, ja psychologiczne, thrillery. On nie czyta. Ja uwielbiam. Muzyka -róznimy się w większości upodobań. Teatr - jego nudzi. Samochody- jego konik, ja nie jestem kierowcą, więc nie bardzo porozmawiam. Masakra. Zdawanie sobie relacji z ostatnich dni - pobieżne - bo ja nie ufam, on z kolei, boi się, że przez przypadek powie coś, czego nie powinny słyszeć moje uszy. EEE. Tam w doopie to mam:D To nie dla mnie:D Dzieci nie wiedzą, że tu był. I dobrze:D Dziewczyny każda z nas ma swoje słabości. To właśnie była moja słabość. Miałam się odizolować. Robiłam skutecznie - do czasu. Ale pozwalam sobie na nią. Nie oskarżam siebie. Ja też jestem tylko człowiekiem. Idę do przodu i tyle. Ważne, że cofki nie ma:D Bo ja dalej nie chcę, żeby wracał. Nie chcę z nim być. Pozdrawiam serdecznie. Wszystkie bez wyjątku. A teraz idę zakropić uszy, bo mało co słyszę...Trzeba się kurować.
  15. Niebo, wiem , że masz przerobione. Wszystko. I mam wrażenie, że gdyby nie jakiś kamień, który ciągnie Ciebie w dół, pewnie już dawno poleciałabyś w górę jak latawiec- na wolność. Pytanie - co jest tym kamieniem. Cięgnie Cię do wolności, mało tego, Ty jej doświadczyłaś. Ty już przelazłaś raz przez płot. I Skoczyłaś z powrotem. Dlaczego? Co się stało, że drogę spokoju zamieniłaś na niepewność. Sama rozważ. Ja też wróciłam , cofnęłam się. I wiem dlaczego. Kiedy sobie to uświadomiłam, łatwiej było wskoczyć na dobre tory i już nie myśleć o powrotach. U mnie to było nie do końca przerobione dzieństwo, strach przed byciem samą, przed tym, że może źle oceniłam tego człowieka. Wszystko zmieniło się z chwilą, kiedy przestałam go oceniać. Zaczęłam natomiast zastanawiać się. czy z nim - jaki jest - jest mi dobrze. Obserwowałam siebie w trakcie powrotu, cofnięcia się. I wiedziałam. Z tym człowiekiem jest mi źle- z takim jaki jest. Zaakceptowałam i odeszłam. Na dobre. To wcale nie jest wszystko takie łatwe. Przed . Po, , kiedy oglądasz się za siebie, widzisz, że to było łatwe. To jest tak ze wszystkim. Pamiętasz klasówki i egzaminy? Przed wydawało się, że niemożliwe, trudne. Po, kiedy widziałaś dobrą ocenę ze śmiechem myślałaś- czego się bałam, przecież to było proste! Niebo, Ty dasz radę - nie ważne kiedy. Ważne, że dasz.
  16. I kochana Niebo, przestań być psychologiem M, zacznij być nim sama dla siebie. On, jak uzna potrzebę, poszuka sam psychologa. Pytanie tylko, czy to nastąpi i nawet, jeśli, to czy jakikolwiek psycholog mu pomoże w sytuacji, kiedy facet nie dopuszcza do siebie żadnych zmian.
  17. Viki. Jeśli facet w wieku 36 lat robi takie numery i sam nie wie, kim dla niego jest kobieta , z którą mieszka, ma dziecko, która mu gotuje, pierze itd, itp....to ...zastanów się, co poradziłabyś swojej przyjaciółce, gdyby ona była z takim człowiekiem. A potem zastotuj do siebie. Agaaa - święte słowa, Niebo może przeskoczyć samą siebie, jeśli tylko zechce. I jeszcze do Niebo. Słonko, ależ o to właśnie chodzi w toksycznym związku na odwracanie kota do góry ogonem, na zwalaniu winy na drugą stronę, no bo przecież tak jest łatwiej, bo tym samym zwalnia się siebie samego z poczucia odpowiedzialności. To jest jak z mentalnością złodzieja. On złapany na gorącym uczynku skłamie, że to nie on, tylko ten obok. Myślenie czterolatka, że jak założy na siebie poszwę pościelową to mama nie zobaczy , że o północy wyszedł z łóżka i świetnie się bawi. No właśnie - czterolatek zwala odpowiedzialność na poszwę, złodziej na sąsiada a toksyk na ofiarę. Ofiara....na toksyka, ciężkie dzieciństwo, wszystkich świętych i kosmitów (żart oczywiście)- mówię o ofiarach, które poza użalaniem się, nie robią nic, żeby wyjść z matni. Dopiero jak ofiara zobaczy,m uswiadomi sobie, że nie musi wcale słuchać głupot, ani im się poddawać, wtedy działa. Uświadom sobie, że Twój M to chory człowiek, on nie będzie przyjmował żadnych najlogiczniejszych nawet argumentów, z prostej przyczyny - nie uświadamia sobie, że sam jest chory i z własnym systemem wartości - zachwianym, nienormalnym - jest mu super i wygodnie. I dlatego nie będzie działal w kierunku jakichkolwiek zmian. Ty Niebo postaraj się naprawdę zacząć myśleć o swoim systemie wartości.
  18. Niebo kochana. Wydobywanie siebie z toksycznego związku i z bagna braku zaufania do siebie samej to nie wyścig, ani ring, ani tor Formuły 1. Każda z nas pokonuje kolejne etapy w swoim czasie. Jesteśmy jak dzieci, które uczą się stawiać pierwsze literki. Jedne robią to tak, jakby urodziły się z tą umiejętnością, inne potrzebują nieco więcej czasu a jeszcze innym sprawia to ogromną trudność nawet po kilku latach nauki. Ale wiesz Niebo, kazde z tych dzieci, kiedy osiagną daną umiejętność jest z siebie dumne i cieszy się taką czystą, niezmąconą radością, że się nauczyło, że wychodzi coraz lepiej. Jak to się ma do nas - sama wiesz. Ja potrzebowałam wielu lat, żeby zacząć wychodzić z obłąkanego koła samonakręcającego się cierpienia. Ale musiałam wrócić do początków. Do dzieciństwa. Na swój sposób. Nie wycofywałam się, kiedy nagle przypominałam sobie sytuacje z moją matką. Do tej pory przez lata , kiedy gdzieś z głębi mnie wychodziły pewne obrazy z przeszłości, natychmiast albo wmawiałam sobie, że było dobrze, usprawiedliwiałam ją, albo wręcz wywalałam wspomnienia, tłamsiłam. Nie pozwalałam sobie przypomnieć. Kiedy pozwoliłam na to, żeby tamte chile wróciły, stawałam obok nich i starałam się ocenić jakby dotyczyło to obcych osób. Można powiedzieć, że na moment zamieniałam się w obcego dorosłego - ten dorosły przecząco kiwał głową i mówił, że dziecku nie można robić takich rzeczy. To był pierwszy krok. Zerwanie z umową wpojoną przez matkę- że nie wolno oceniać rodzica, bo rodzic jest święty i czwarte przykazanie zawsze obowiązuje. A potem obcy obiektywny dorosły tłumaczył mnie małej, jak powinno to wszystko wyglądać. Jakie relacje są zdrowe a jakie chore. A dziś ja jako matka, przygotowując moją córkę do I Komunii Świętej tak tłumaczę IV przykazanie: szacunek dla rodzica tak, to wynika z miłości, ale w drugą stronę to przykazanie też działa. Rodzice też mają szanować swoje dzieci, bo je kochają, bo dziecko to człowiek, który zasługuje na troskę, dobro, szacunek. I o dziwo, mała to rozumie, dla niej jest to naturalne. Niebo. Ty i tak przebyłaś długą drogę. Cofki, powroty, masz się czegoś nauczyć i dopóki tego nie odkryjesz, będą kolejne nauki - sytuacje stwarzane przez życie. Ja dziś wiem, że jak uczennica w szkole po prostu powtarzałam kolejne "lata nauki" w tej samej klasie, aż się nie nauczyłam, do skutku. Życie jednak jest w miarę litościwym nauczycielem, możesz powtarzać do uśmiechniętej śmierci:D Od Ciebie zależy, kiedy przejdziesz do następnej klasy. Się rozpisałam strasznie. Nie wiem czy to się da czytać:D:D:D
  19. Witajcie kobietki. Za mną cudowne dni spędzone z przyjaciółką, z koleżanką z pracy a przede wszystkim ze sobą i dziećmi. Spokój, radość. Aśka. Na co jeszcze czekasz? Aż spod siniaków nie będzie widać jaki masz naturalny kolor skóry, a zapuchnięte powieki nie pozwolą dojrzeć niczego na drodze? Kasia 3000. Super. Tak trzymaj. Uffff. Strasznie mnie rozłożyło. Małego też. Kurujemy się w poniedziałek nie ma takiej opcji, żebyśmy mogli w domu zostać. Pokupowałam jeszcze trochę rzeczy do domu - takich niezbędnych - dywan, nową deskę klopową - śliczniusia, zielona w kraby i muszelki - bombastyczna:D No i zrobiło się w domu przytulniasto i ciepluchno. Tego mi było trzeba. Ladnie, zgrane kolorystycznie i w przyzwoitym gatunku, a nie chińskie podróby, które po miesiącu się rozsypią. Paradoks. Było nas dwoje dorosłych i nigdy nawet, kiedy pracowałam, nie mogłam pozwolić sobie na dywan, nowe łóżko, wymianę klapy od sedesu,. nawet na głupie żarówki. Bo zawsze potrzebne było na jego paliwo, na kolejny "życiowy interes" a reszta żeby wyżywić jakoś dzieci. A teraz jestem sama - i mogę tak zaplanować, że nie dość, że jemy dobrze, rachunki popłacone to jeszcze spokojnie mogę kupić potrzebne rzeczy. Potrzebne i ładne:D A mówię to wszystkim dziewczynom, które mają cofki. Z ręką na sercu zastanówcie się, co po uwolnieniu zyskacie. Poza sobą, możliwość decydowania. O sobie, o swoim życiou, o domu, jak macie go urządzić, jak wychować dzieci. A to wszystko pod warunkiem, że więcej nie pozwolicie, nie zgodzicie się na panoszenie się typa spod ciemnej gwiazdy w swoim życiu. Panoszy się, rządzi, ustawia, Wasz humor i poczucie wartości zależą od jego aktualnego nastawienia do siebie samego i świata, bo mu na to pozwalacie. Godzicie się na to. Ja byłam dokładnie taka sama. Skończyło się, nie wtedy , kiedy powiedziałam odchodzę. Skończyło się, kiedy pogodziłam się ze sobą i swoją własną decyzję uznałam za dobrą i logiczną dla mnie. DLA MNIE! Dla nikogo więcej. Szanować siebie oznacza akceptować i w pełni być świadomym własnych decyzji.
  20. Niebo. Ja Cię absolutnie rozumiem, bo sama to przechodziłam. Najpierw trzy lata tutaj, potem przerwa i strach, że tu wrócę. Powrót. Niby walka. Potem sama wiesz- cofka za cofką i głupota za głupotą. Ale to się kończy. Przychodzi moment, kiedy z teorii rezygnujesz a zabierasz się za praktykę. I ciekawa rzecz, kiedy już działasz, nagle uświadamiasz sobie, że przecież Ty teoretycznie to wszystko miałaś w jednym palcu, miałaś wiedzę, możliwości, żeby to zrobić i nie robiłaś bo.... Nie dlatego, że kochałaś. Ty nie chciałaś. Broniłaś się rękami i nogami, wszelkimi górnolotnymi usprawiedliwieniami, byle tylko nie puścić go wolno, sobie dać wolność. Ja to już dziś wiem, jestem tego absolutnie świadoma. Moje dno to "moje - nie moje" długi, konieczność psychologicznego ratowania siebie i dzieci. Swoją drogą. Wyobraźcie sobie, że w ośrodku terapii odmówiono mnie i dzieciom terapii rodzinnej, twierdząc, że my ...nie jesteśmy rodziną, bo...portek brak:D:D:D:D Nie ważne, że ja nosze portki. Ważne, że nie ma żadnego onego. Jakby był, zdradzał, chlał, bił, to ok, pomocy udzielą, chyba po to, żeby po terapii robił dokładnie to samo. Nic to, nie poddaję się. Wzięłam kilka dni urlopu i lecę do ośrodka interwencji kryzysowej. Może tam znajdę pomoc dla mnie i dzieci,. Może dla nich będziemy rodziną! Okazuje się, że pozew rozwodowy był na tyle dobrze napisany i umotywowany, że sąd już na pierwszej - ponoć mediacyjnej rozprawie chce słuchać świadków. Część z moich świadków już dostała wezwania właśnie na 2 listopada. Trochę mnie strach obleciał, ale jak to mówi mecenas - teraz to już z prądem. Dość pływania pod prąd:D:D:D:D Niebo. Ja wiem, że Ty się przebudzisz. Teraz rzeczywiście brzmisz jak kobieta zrezygnowana. Dopasowałaś siebie do rzeczywistości. Nie swojej. To rzeczywistość zewnętrzna. Widać potrzebujesz jeszcze czasu. I ok. Nie warto pochopnie i bez całkowitej świadomości podejmować żadnych decyzji. Bo potem są cofki, wątpliwości. Przemyśl, poszukaj siły. Niekoniecznie w psychologu. Poszukaj jej w sobie.
  21. Hmm mmak, chyba już wiem o co chodzi. Kiedyś dawno temu poprosiłam o wykasowanie wszystkich moich postów jako Tuptusia. Musiałam. Przykre to... A u mnie spokój i radość. Przyjeżdża moja kochana przyjaciółka:) Biorę urlop - dzień albo dwa w zależności ile u nas będzie. Ale nawet z jednego dnia się cieszę, bo to super kobieta. Twarda. Ciepła. Nie głaska, czasem spuści łomot, taki , że aż w pięty idzie, ale to dobrze, bo otrzeźwia. Ja teraz już otrzeźwiania nie potrzebuję, po prostu chcę pogadać o doopie marynie. Odreagować. Super:) J ak się składa to się składa:) Tylko my same musimy postarać się o to, żeby nam się ładnie wszystko układało. Kurczę, jaka to prawda: Kiedy Bóg zamyka drzwi, otwiera tym samym okno. I czasem to okno jest tak wielkie i szerokie, że nawet karawana wielbłądów przez nie przejdzie, a te zamknięte drzwi okazuję się być ciasnymi. Ja sobie tłumaczę, że te drzwi zamyka, bo właśnie są za ciasne i prowadzą do ciemnego, zimnego pokoju, w którym tylko klaustrofobii można się nabawić. A okno jest wyjściem do ludzi, do świata. Tylko my czasem tego nie widzimy i twardo upieramy się przy tych zakichanych drzwiach :D:D:D:D Noo...się opisałam :D Niebo apeluję, odezwij się.
  22. mmak możesz się jakoś odezwać. Martwię się o Ciebie. Błękitne niebo....co się dzieje. Proszę, odezwij się, o Ciebie też się martwię. A ja rzucam temat dla wszystkich. Do przemyślenia. Jak widzę siebie. Jak widzę swoje życie. O czym marzę. Co chciałabym, żeby się spełniło...
  23. Jen, zauważ, że w każdej z nas jest część toksyczna. To jest taka choroba. Spotyka się dwóch chorych. Każde z nich jest zarówno ofiarą jak i katem. Nie ma co zastanawiać się, a może zawiniłam. Ja zawiniłam i owszem - sprawdzałam do bólu - grzebałam, czytałam, zaglądałam do kieszeni. Robiłam to bite 8 lat. Tłumaczyłam sobie, że muszę, bo jak nie sprawdzę, to nie będę znała prawdy, bo toksyk mi jej nie powie. To nie jest tak. Gdybym była zdrowa i po jednym sprawdzaniu odkryła prawdę, więcej prawd nie potrzebowałabym. Powiedziałabym do widzenia conajmniej 6,5 roku temu, jak nie wcześniej. Jen. może i byłam straszna po alkoholu. Uświadomienie sobie tego to dobra rzecz, bo patrzysz na siebie nie tylko jak na ofiarę ale też i jak na osobę nie do końca w porządku. To dla Ciebie nauka. Nauka: alkohol nie jest niczym dobrym dla mnie. DLA MNIE! Nie dla niego, ale dla mnie. Mnie przeszkadza! Nie rozpatruj już niczego pod kątem innych. Patrz na siebie. Smutna strasznie, trzymam kciuki i kopię w tyłek na szczęście:) U mnie w domu dziś tabun kochanych gości. I dobrze. Wesoło. szyscy mile widziani, wyczekiwani. Osobne podziękowania nie całkiem blondi:D:D:D:D i Adze:D Ufff zrobiły dla mnie multum dobrego - blondi uzupełniła braki pościelowo-talerzowe, a Aga dowiozła:D:D:D:D:D Dziewczyny . W trudnych chwilach dobrze jest wesprzeć się na przyjaciołach. Ja jestem strasznie honorowa baba. Bywało, że miałam jedynie światło w lodówce, ale honor nie pozwalał mi nikogo prosić. Dziś owszem, mam honor dalej, ale honor to też umiejętność przyjęcia i podziękowania za pomoc, kiedy rzeczywiście jest potrzebna. Wiadomo, że największy przyjaciel, nie zrobi za nas ani jednego kroku. To my musimy chcieć iść do przodu. Ale przyjaciel, może pomóc w zrobieniu tego kroku. To jest tak, jak mawia Anna Dymna. Jeśli ktoś mnie prosi o rybę, ja nie jestem w stanie i nie chcę mu jej dać , zrobiłabym mu w ten sposób krzywdę, bo widzę, że jest zdrowy i może sam sobie poradzić, zapracować. Ja mu dam wędkę - niech sam sobie złowi swoją rybę. My tu wszystkie dajemy wędkę. Wskazówki, rady- lepsze, gorsze...Od Was zależy jak je wykorzystacie. Czy będziecie dalej płakać, czy może uśmiechniecie się przez łzy i pójdziecie do przodu, swoją własną drogą.
  24. Do wszystkich dziewczyn, które się whają, boją, szukają siłę, żeby raz na zawsze skończyć zabawę w cierpienie. Da się. Trzeba tylko zaufać sobie samej. Popatrzeć w lustro - we własne oczy. Tam jest siła. Siła jest też w oczach dzieci. One zasługują na spokój. Kiedy podejmie się ostateczną decyzję i konsekwentnie stawia się kolejne kroki, każdy następny już nie boli .ale cieszy i z każdym następnym czujemy się silniejsze i dumne. Z prostej przyczyny. Stajemy na nogi, rozwijamy się, rozkwitamy. A co najważniejsze - szukamy oparcia w sobie, a nie zwisamy smętnie na ramieniu kogoś, kto nie nadaje się do niczego - zwłaszcza do życia w rodzinie. Konsekwencja i działanie. Bez zastanawiania się co on pomyśli, co zrobi ale z wnikliwym rozważeniem, czy to jest dobre dla mnie i czy jest zgodne z moimi przekonaniami z moją wizją mnie, życia, związku, uczuć. Da się. Przykład. Wczoraj wieczór zadzwonił toksyk, że dziś rano będzie u małej, jako, że wczoraj były jej urodziny. Odmówiłam, ponieważ od rana miałam zaplanowane bieganie po sklepach - po resztę rzeczy do sklepu, po części do kranu. bo mi wysioadł i między innymi musiałam unieruchomić pralkę, po rzeczy do domu, bo dalej się urządzamy. Wynegocjował w końcu godzinę9 rano, że na pół godziny bo i tak leci do pracy, a chciał tylko uściskać małą, a sklepy i tak otwierają dopiero o 10. Ok, zgodziłam się, zapowiedziawszy, że ja chcę zdążyć rano do sklepu, bo potem mam gości i jeszcze lekcje z młodą. Wybiła 9 rano. Cisza, 9:15 zaczęłam ubierać dzieci. Wyszliśmy z domu 9:30. Czyli tak jak toksyk miał zakończyć wizytę u dzieci. Po 10 telefon z wrzaskami, gdzie ja do qrwy nędzy jestem, umówiłam się i spieproliłam!!! Rozłączyłam się. Drugi telefon - odebrałam dając szansę na kulturalne załatwienie sprawy. Tonem nieznoszącym sprzeciwu wrzasną, w którym qrwa sklepie jesteś i dalej wrzask. Rozłączyłam się. Kolejnych 12 połączeń nie odebrałam. W domu po 3 godzinach odczytałam sms-a, że natychmiast wzywa policję. Buachacha....Te czasy minęły. To już nie ze mną takie numery. I tak będzie za każdym razem. Bo ja nie muszę się godzić na spóźnialstwo, na niedoróbki, ja nie muszę czekać. Ja mam swoje zajęcia i swoje życie! :D:D:D:D I jeszcze jedno. Do tej pory, to ja pozwalałam na spóźnialstwo, na własne życzenie siedziałam godzinami w domu, aż wreszcie jaśnie toksyk zmęczony znajomymi, i innymi wypadami dobijał na godzinę do dzieci. To były moje decyzje - nikt nie kazał mi tego robić. A strach przed nim? Świetne usprawiedliwienie własnej niemocy i braku przygotowania do zmian. To usprawiedliwienie, żeby nie być konsekwentną. A teraz jestem i w doopie to mam co wymyśłi, co pomyśli i jak zareaguje. A niech wzywa nie tylko policję ale i samego diabła. Nie ma podstaw ....nie jest tu ani zameldowany, a pozew z orzekaniem jest w sądzie. Poza tym, policji to on się deko boi, bo ma z nimi na pieńku:D:D:D Więc niech wzywa, skończy w kajdanach, doprowadzony do pierdla:D:D:D Dziewczyny DA SIĘ!!! DA! Trzeba tylko zapomnieć o sobie jako o ofierze. Stanąć na nogach. A to uda się tylko wtedy, kiedy totalnie uświadomimy sobie, że toksyk, to kompletnie obca nam osoba.
×