Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Tak optym, ja potrafię nazwać, tylko leczenie jakieś takie krwawe. Ewa wspomniała, że ja poznałam jedną z lal ex. Ja je prawie wszystkie, te o których wiem poznałam i wszystkie były wkręcane, okłamywane, okradane. Na początku oczywiście było cudownie. Miodzik z boczusiem. Kłopot zaczynał się, na ogół wtedy, gdy lala się orientowała, że coś śmierdzi, albo gdy ja ją uświadamiałam. Wiem, że były takie, których nie znam, nie mam pojęcia jak i co się działo, że sielanka się kończyła. Niemniej jednak, czego można się spodziewać po czlowieku, który okrada najbliższych - dzieci, ojca, żonę, babcię, okrada nie z głodu, tylko po to, żeby sobie sprawić przyjemność, albo swojej kolejnej lubej, czyli tak po prawdzie też sobie, bo najbardziej zalezy mu na akceptacji, na byciu poważanym, szanowanym a najlepiej rozpieszczanym i noszonym na rękach. Jest tylko malutki problemik u mnie. Ja nikogo nie będę już szanować ani rozpieszczać za permanentne draństwo i raz na 5 lat zdechłego kwiatka. Nie będę akceptować faceta, który na urodziny daje mi patelnię:D A kochance kolczyki. No fakt, kretynizm - jak można kochać takie kalesony, a nie faceta. Tchórz tchórzem zostanie. A wszystko, co mogę najmilszego o nim powiedzieć, to tchórz i tyle. Nigdy nie potrafił walczyć o dobro rodziny, zawsze wypuszczał mnie pierwszą, jako mięso armatnie. Więc czego można się spodziewać po takim patafianie? Że nagle przejrzy, że zmieni się dla kolejnej lali. Nie! On mógłby się zmienić, ale tylko dla samego siebie, a tego nie chce, bo o ile łatwiej jest w jego mniemaniu żyć cudzym kosztem.
  2. Tak, niestety jestem w stanie. To, że może on będzie szczęśliwy z kimś innym, że przymierza się do założenia innej rodziny. Jakkolwiek nie uświadamiam sobie logicznie, że nie będzie, bo ma naturę manipulanta złodzieja i kłamcy, w jego trzedziestoparoletnim życiu nie było kobiety, której by nie oszukał, nie wyssał, nie okradł, to jednak jakies chore myślenie zagnieździlo mi się w głowie. Racja, ktoś napisał, że te typy tak mają - przysysają się, ciągną ile wlezie, do momentu, kiedy ofiara się nie opamięta, wtedy, gdy czują, wiedzą, że ofiatra przejrzała na oczy i nie da się już więcej wyciągnąć, natychnmiast zmieniają "żywiciela", bo to po prostu pasożyty. No i co z tego, że ja to wiem, że wiem, że nie chcę dłużej być żywicielem, że bla bla bla.... Ciężko mi i tyle, może dlatego, że nie wywaliłam mu wszystkiego....Powstrzymałam się po kilku zdaniach dotyczących tylko i wyłącznie dzieci, swoje bóle pominęłam. Nie pokazałam w żaden sposób, że ,mnie boli...
  3. Te słowa są też dziś do mnie. Jestem po rozmowie z ex. Wkurwił mnie na maksa. Pojechałam po bandzie. Wywaliłam z siebie całą frustrację i wcale nie jest mi lepiej. Czym mnie wnerwił? Poważną rozmowę zaproponował. Oczywiście hasło, kiedy wreszcie papierki, na jakim jestem etapie. A co to kurwa mać, piekarnia jest czy co? Dla mnie ważniejszą sprawą są dzieci! I mój osobisty tyłek, czyli finanse! Nie omieszkałam złośliwie zapytać, co mu tak spieszno nagle, czyżby się żenił? No, nieee, ale chciałby już być wolny. Co za patafiano! Jest wolny, od momentu kiedy stanął przed ołtarzem, bo naprawdę nigdy nikomu (gdzie tylko mógł) nie przyznawał się do żony i do dzieci! Idiota. No i pojechałam mu jak blondynce po pasemkach, że jeśli skrzywdzi dzieci, to ja więcej nie będę przymykała oczu, dorwę go w samym piekle, wydrędiabłowi z gardzieli i będzie się modlił, żeby diabeł wziął go do siebie z powrotem, bo ja będę tysiąckroć gorsza niż ten diabeł. Zapowiedziałam, że jedno kłamstwo na temat dzieci, czy pod adresem dzieci, jedna ich krzywda, zabiorę miu się za dupę i to sądownie i umaję mu tak życiorys, że z pierdla nie wyjdzie, odbiorę dzieci i tyle. Wiem, emocje. Nie są dobre, ale mam już dość manipulanctwa, draństwa, kłamstwa, złodziejstwa, niewierności i wszystkiego czego doświadczyliśmy z dzieciakami. Zapowiedziałam, że na razie poobserwuję sobie, ale jeden błąd i koniec dla niego spokoju.
  4. To, że jestem chora, to ja doskonale wiem. Moja choroba nazywa się strach o dzieci. Dokładnie o małą. Malutki jest taki malutki, że jeszcze nie do końca wie, co to ojciec, mała była już manipulowana przez niego i boję się, że nie da rady, że uzależni się. Generalnie mam w doopie ex-a. Niech robi co chce. Nie mam anio ochoty, ani siły na kontaktu jakiekolwiek z nim. Jestem szczęśliwa, kiedy nie muszę dzwonić, bywają momenty, kiedy niestety muszę. Bo nie mamy jeszcze orzeczonego rozwodu, a trzeba np. załatwić przedszkole dla synka. Potrzebne jest zaświadczenie o pracy obojga rodziców. Wtedy muszę zadzwonić. Poza tym, nie mam ochoty ani potrzeby. Przeraża mnie uzależnienie małej. Przeraża . bo widzę moje dziewięcioletnie za chwilę, moje uzależnienie. Ona lgnie do każdego przejawu, pozoru miłości. Kocham ją ogromnie. To takie moje maleńkie światełko. Jest śliczna, kochana, łącznie ze swojim oslim uporem. Kocham ją bezwarunkowo. I martwię się, że ten sam człowiek, który skrzywdził mnie, skrzywdzi i ją. Normalnie pięści mi się zaciskają. Gdybym latała na miotle, w tej samej chwili zeszłabym z niej i wpieprzyła mu tak, że doooopą zamiatałby ziemię. Tyle. Nie dam skrzywdzić ani siebie, ani mouch dzieci. Za żadne skarby świata, bo za bardzo je kocham, za bardzo szanuję. Nie i koniec. Niech spieprza....
  5. Rento przykro mi ale nie trafiłaś. Ja z nim sie nie kontaktuję. Mała z tatą rozmawiała sama. Ja zajmowałam się młodszym potomkiem. Mała została ze swoją rozmową w drugim pokoju. Nie wypytywałam. Sama przyszła i co jakąś chwilę dopowiadała. Sorki, ale nie tędy droga. Po ich rozmowie, nie wydzwaniałam, napisałam, bo przykro mi, ale ja spóżnić się do pracy nie mogę, a wcZeśniej ,muszę odstawić małądo szkoły, muszę wiedzieć czy mam ją zwinąć wcześnie, czy mogę zostawić w domu. Jeśli zostawię, on odwiezie, to ok, gorzej, jak nie przyjedzie, będzie bigos. O to tylko chodzi, o nic więcej.
  6. A ja tak po cichutku, czy ktoś ma pomysł na rozwiązanie ostatniego mojego problemu? Zapisałam już małą do psychologa, ale najbliżej niej jestem ja. Dziś kolejny dzień pytań, kiedy będzie tata. A ponieważ dziś jego urodziny, więc dałam małej słuchawkę w rękę, żeby miała możliwość z nim porozmawiać, złożyć życzenia. Rozmowa zakończona została po 2 minutach. W sumie niby będzie, ale nie wiadomo kiedy, może ją jutro odwieźć do szkoły, ale kiedy napisałam pytanie czy rzeczywiście, a jeśli tak, to o której będzie, zero odpowiedzi. Mała po rozmowie skakała do góry ale ja widziałam, że to emocje. co będzie, jeśli jutro po nią nie przyjedzie? Będzie dół. A odpowiedzi były pokrętne, może, nie wiem , pracuję.... Na rany boskie!!!!!!!! To dziecko, to nie jest marionetka!!!!!!!! To nie jest dorosla partnerka, którą fajnie jest manipulować, okłamywać! To dziecko!!!!!
  7. Jop...kobiece sztuczki na chwilę, a potem to samo piekło, albo jeszcze gorsze:D hahahaha Masakroza. Jak czytam o kobiecych sztuczkach to mi się nóż w kieszeni otwiera. Podchody jak w harcerskim zastępie, im dalej w las tym więcej drzew...tylko to zabawa dla podstawówkowiczów. Strzałki, zwody, uniki, listy uhuhu, tu jestem ale mnie tu nie ma:D Eeeee. Mała tęskni za ojcem, a tatuś zapomniał, że ma dzieci. No i co do diabła mam zrobić. Siedmiolatka ewidentnie nie radzi sobie z tym faktem. Mówi: \"Zmuś tatę, zeby do nas przychodził\". A ja doskonale wiem, że zmusić nie mogę, dzwonię, ale bez efektów. Zjawia się raz na miesiąc. Tłumaczę małej, że nie mogę taty zmusić, on sam musi chcieć, czuć. Mała nie rozumie, bo ona chce, ona kocha. Bezwarunkowo. Wyparała z pamięci wszystko co złe. Pamięta tylko dobro. Jej prawo. Tylko co u diabła ja mam zrobić????????????? Nie zmuszę. Nie mogę nakazać. Nie mogę. To co robić? No co? Kocham malutką do bólu, dławi mnie jej rozpacz i tragedia. Jest rozdarta. Żyje tymi ulotnymi chwilami, kiedty jej dzieciństwo było ok. Jak wytłumaczyć, że nie mamy wpływu...Że musimy nauczyć się żyć po nowemu.
  8. Ktoś mnie wspominał :D:D:D:D Coś mi się przypomniało apropos tematu o zdradach. Najniebezpieczniejszym czlowiekiem w kryzysie w związku jest tak naprawdę osoba niewinna - to słowa Hellingera. A to dlatego, że ona wie, że ma rację i na ogół wie, że może karać. Winny ma nawet podświadome poczucie winy, ten, kto nie zawinił zaczyna wymierzać karę. I tak jest w przypadku osób zdradzonych. W wielu przypadkach. Trzeba jednak znać umiar. Konsekwencje tak, ale bez dręczenia, bez przemocy. Swoją drogą jedyne konsekwencje zdrad jakie musiał ponieść moj ex to: moje szyderstwo, wzmożona czujność, brak zaufania, częste wyloty z domu (ale i tak za tydzień przyjmowałam, prałam, kasę dawałam, tolerowałam kłamstwa). do czasu. SZanuj swoje słowa. Powiedziałam sio, i tak już zostanie:D:D:D:D Duszku. Miło Cię czytać:D
  9. Ponieważ doświadczyłam zdrady nie raz włączę się do dyskusji. Nie wiem jakimi przesłankami kierował się mój ex, bo zdradził pierwszy raz, kiedy było wszystko pozornie dobrze. Pojawiło się dziecko. Pierwsze. Nie było czegoś takiego, żebym cały czas poświęcała dziecku. Pojawiły się natomiast pewne sprawy, których nie akceptowałam. Znikały pieniądze. Pieniądze, które odłożyłam na sprawunki dla małej- na mleko, na pieluchy, na oliwkę. Nie będę się rozwodzić co i jak, w każdym razie, nie powiedział mi , że bierze ostatnie grosze, zostawił mnie wtedy bez środków do życia. Wtedy też zaczął znikać z domu. Nie wiem , czy doszło do zdrady fizycznej, psychicznie zapewne. Po latach dowiaduję się, że obściskiwał się z moją i jego znajomą. Kiedy patrzę na to wszytsko na spokojnie, wiem, że zdradzał po pierwsze bo, taką ma naturę. Nie istnieje w jego słowniku hasło wierność. Po drugie ustawicznie szuka osoby, która zaakceptuje jego zaburzony system wartości. wygląda to tak, że dopóki partnerka nie wie, nie ma pojęcia, akceptuje go i nosi na rękach. Kiedy spadają jej klapki z oczu, pojawiają się pierwsze symptomy braku akceptacji, wtedy on ucieka w inny, przelotny związek. I zgadzam się z tym co któraś z Was napisała, zdrada boli, ale to nie jest najgorsze świństwo w związku. Bywają ludzie, którzy zdradzają, ale nie pozwolą partnerowi zrobić krzywdy, nie chodzą po znajomych i nie opowiadają kłamstw, nie oczerniają. Są zdradzacze, którzy łożą na dom, opiekują się dziećmi. Ja nie zdradziłam, bo obca mi jest zasada oko za oko , ząb za ząb, podobnie jakioś nigdy nie przekonywało mnie to, że może poczuję ulgę. Raczej po takim kroku spodziewałam się wyrzutów sumienia.
  10. Smutek Ty dajesz radę:D Napisałam specjalnie w czasie teraźniejszym i powtarzaj sobie do uśmiechniętej śmierci: Jestem silna, jestem cenna, daję radę. Te słowa dodadzą Ci mocy. Tu i teraz działasz. Maleńki kroczek staje się milowym. Agulina wielkie brawa dla Ciebie. Budź się kochana powoli do zycia, do swojego życia, nie do życia dla kogoś, tylko dla samej siebie. Wszystkim dziewczynom wysyłam wielkie . Oneill nawet nie miałam czasu wysłać Ci maila. Terminy podatkowe zawładnęły moim czasem wolnym, a że nie mogę pozwolić sobie na siedzenie po godzinach, więc uwijam się jak pszczoła w ulu. Popołudnia i wieczory z dziećmi. Czas wolny ograniczony do późnych godzin nocnych. Mam cichą nadzieję, że nie byłaś ostatni raz w Kraku i że do nastęopnego razu ułożę i zorganizuję czas tak, żebym mogła z Tobą spokojnie jakąś herbatkę albo kawusię zaliczyć.
  11. Hahaha poetycko zobaczyłam tę latającą szmatę:D Boskie doświadczenie. Wiesz Ewo, tak, racja, wynoszenie się na raty to okropne doświadczenie, przeszłam i to. kilka razy. Kilka razy nie umiałam sobie z tym poradzić. Teraz kazałam spakować wszystko. Absolutnie wszystko i tak jest dobrze. Ostatni sweter zniknął po cichu jakieś 1,5 tygodnia temu i tak jest ok. Wnosił się na raty, wynosił się na raty. U mnie ma zero %....kolejnych pożyczek na wieczne nieoddanie. Zarówno tych duchowych, emocjonalnych jaki i tych finansowych. Zostały co prawda jakieś skarpetki w koszu na bieliznę, ale mam nadzieję nie będzie walczył o nie do ostatniej kropli krwi:D Mam nadzieję, eeee. No. Wojna o skarpetę:D:D:D:D Masakra. Uhahałam się do łez, na samą myśl. Ja rozumiem wojnę o dzieci, o miłość o szacunek, ale o skarpetę:D
  12. Hmmm, ja utknęłam na etapie nauki lotów na odkurzaczu:D Bądź co bądź jakaś mechanizacja, postęp, ale ta teleportacja ekchm, mnie zaskoczyła:D Agulinko, jesli czytasz po cichutku, pamiętaj, żadna z nas nie jest przeciwko Tobie, jesteśmy z Tobą, ale czasem jest tak, że trzeba ostrego słowa, żeby czlowiekiem wstrząsnąć, żeby się obudził z letargu, odrzucił złudzenia. Ty się buntujesz, zżymasz, denerwujesz, wbijasz w swój omotany łeb, że go kochasz. Jesteś totalnie zmanipulowana, bo tego chcesz. Śmierdzące jajo ma to do siebie, ze musi śmierdzieć, potrzebuje zasmradzać atmosferę, taka jego natura. Nikt zdrowy smrodu nie lubi. Dlatego jajo szuka słabego psychicznie osobnika, wmawia mu, że smród , który wydziela to najpiękniejsze perfumy. No i śmierdzi, zasmradza, cieszy się i manipuluje. Agulinko, obudź się, to nie perfumy, to smród, od którego zdrowa, szanująca się, ceniąca się kobieta uciek
  13. Tak apropos poczucia humoru. Rozmawialiśmy wczoraj z przyjacielem na temat braku wiedzy u szefów. Stwierdzenie howu mojego przyjaciela: "Ludzie dzielą się na takich, którzy mają wiedzę i na takich, którzy są szefami" :D:D:D:D
  14. Ewa :D Jak tam dzisiaj wiatry dla Twojej miotły pomyślne?
  15. smutku, mam nadzieję, że niedługo zmienisz nicka na radość. Będzie różnie, ale ja po dwóch miesiącach samotności, wzlotów i upadków mogę Ci powiedzieć jedno, nie boję się, nie ma paniki, nie ma płaczu. Jest spokojnie. Rano budzę się spokojna i bez nerwów jadę do pracy, bez nerwów co tym razem będę musiała znieść. Uwierz mi , warto:D
  16. Agulino czy Ty kochana lubisz śmierdzące ryby? Nie, zapewne. Każdy lubi świeże. Uciekaj skarbie od tej przeterminowanaj ryby. Przeczytałam Twoje wpisy. Dla mnie ten facet to takie śmierdzące jajo. Nie podchodź, bo będzie kłopot. Weź w dwa paluszki i ostrożniutko wynieś zbuka na śmietnik. Jak masz zacząć? Od siebie. I nie mów, że kochasz. Ty się po prostu uzależniłaś. Ty nie wierzysz w siebie, wydaje Ci się natomiast , że brak miłości do siebie samej uda Ci się zepchnąć naśladując Matkę Teresę z Kalkuty, Św. Brata Alberta i innych męczenników. KOBIETO! Obudź się!!!!
  17. Święte słowa oneill. Ja zauważyłam pewną zależność. Osoby które włażą towarzysko w doopę wszystkim mają ze sobą masakryczne kłopoty. Odsuwają je na bok. Myślą, że pozorami akceptacji społeczności zapełnią pustkę w sobie, odsuną brak akceptacji siebie samego. Oni nie chcą widzieć swoich problemów, są nastawieni na wymazanie ich , wyparcie z siebie., Winy i przewiny zrzucają na rodzinę. To takie malutkie kogutki, w zasadzie niezwykle słabe emocjonalnie i psychicznie, ale wysoko podskakujące, prezentujące w całej okazałości urodę swoich korali i upierzenia i głośno krzyczące \"kukuryku\".
  18. Ewo to byłam ja, taka jaką byłam w środku. Wesoła, zwariowana, uwielbiam żarty, kocham mieć głupawkę. Ja przez ostatnie iles lat to jakiś mój klon, zapłakany, cierpiący, taka jak ja to mawiam \"śnieta\" siostra Eulalia, powłócząca ledwie nogami, zasmarkana, zbolała. To jakiś klon mnie, który posiada cechy męczennicze, a ja chcę żyć, cieszyć się życiem, to nie znaczy być nieodpowiedzialną, to oznacza, być odpowiedzialną ze szczerym uśmiechem na ustach i w duszy. Czyli po prostu akceptację, że jestem jaka jestem, że mam co mam.
  19. Własnie przeczytałam Twój Ewo wpis na temat facetów w jednych majtkach:D Wiesz co, coś w tym jest, mój x-man też był w jednych galotach, dziurawych:D:D:D Hahahaha. Yyyyy, matki Polki galopki. Wiecznie galopujące, bo facet musi mieć warunki. Kupują gacie, kalesony, koszule, piorą, z obiadem czekają do uśmiechniętej śmierci a potem znoszą fochy :"nie chce mi się jeść!", "nie nakładaj mi , nie mam sił". Bla bla bla....Cerują zwichrowaną psychikę, równocześnie przystawiając do jednego cyca potomstwo, a do drugiego jaśnie małżonka, bo jeszcze nie daj Bóg pomyśli, że bardziej zależy jej na dzieciach. Potem galopują dalej, w jednej ręce mop, a w drugiej telefon i rozmowa awaryjna z lekarzem, bo jemu gardło zaatakowało i umiera! Chroń nas Panie Boże przed przyjaciółmi w postaci toksyka, bo z wrogami same sobie poradzimy:D:D:D
  20. Bry wieczór:D:D:D Witajcie, gwiazdy, gwiazdeczki, czarownice i inne potworki:D U mnie pozytywnie, nawet rzekłabym bardzo. Powolutku, moje życie sie czyści, drogi się prostują. Każdy poranek napawa nadzieją, każdy jest niesamowicie rzeczywisty. Wiecie co, niesamowicie cudownie jest żyć bez złudzeń. Nie wiedziałam, że to takie cudowne i za diabła nie wróciłabym do oparów iluzji. Na pocieszenie dla dziewczyn, które tęsknią, płaczą, zaliczają doły po wywaleniu toksyka z domu. Ja wywaliłam dwa miesiące temu. Zaliczałam doły, właziłam tu na topik i prosiłam o kubeł zimnej wody. Dziś jest lepiej i inaczej, myślę o nim coraz mniej, coraz więcej dostrzegam w sobie, wreszcie widzę w całej krasie moje macierzyństwo, wreszcie widzę innych ludzi.... Wrescie bez skrępowania mogę porozmawiać przez telefon z przyjacielem, mogę zaprosić do domu koleżankę, mogę:D:D MOGĘ!:) Ja potrafię i chcę normalnie żyć. Nie ważne , że sama, bez faceta, ważne, że intensywnie, sensownie, bez strachu, bez bólu i cierpienia. Praca stała się ciekawsza, jakoś szybciej i efektywniej idzie, obowiązki w domu, przestały być nudnymi obowiązkami, skupiam się na nich tu i teraz, cieszę się nimi, po prostu żyję:) Pozdrawiam wszystkie, ściskam, całuję. A teraz nadrabiam zaległości w czytaniu.
  21. Hihih, będzie mała prywata. Iduś, dobrze Cię czytać:D Zwłaszcza, to zdanie:\"to jakim okazał się czlowiekiem po latach...\", no cytacik wyjęty z mojego zyciorysu. Czarownice kochane do dzieła. Czas zasiąść na miotły, wysunąć nocy do przodu i mieć głęboko w doopie, co kto pomyśli, ważne co ja myślę:D:D:D:D Czas wziąć się w garść. Stanąć na nogi i użyć - Niebo- czegoś co się nazywa sztuką odmawiania. Gdyby to był taki se kolega....Czy podałabyś rękę wiedząc, co zrobił swojej kobiecie? I mając wiedzę, że ta kobieta jego to najlepsza Twoja przyjaciółka? Nie? Ale przecież, to Ty jesteś nią. Ty i ona to jedno. Twoja najlepsza przyjaciółka to Ty. On nie był w stosunku do niej lojalny, jak więc możesz szerzyć altruzim w kierunku czlowieka, który nigdy tego nie doceni? Telo ode mnie. Ja tam latam na miotle od kilku dni i dobrze mi z tym:D Panoszę się okrutnie:D Z uśmiechem na twarzy odmawiam, kiedy to jest usprawiedliwione i nie odmawiam, kiedy wiem, ze niekoniecznie jest to wskazane. Koniec i kropka.
  22. Dziewczyny, smutek, żal ,tęsknota są normalne. Popatrzcie na siebie jak na alkoholika wychodzącego z uzależnienia . Jest twardy. Ok. Nie chce mieć kontaktu ze swoją używką, ale mocno go do niej ciągnie. Tak po prawdzie 90 % czasu spędza na początku na myśleniu, jakby to było jakby jeszcze raz mógł umoczyć wargi w swoim ukochanym i znienawidzonym trunku. Tęskni, boli go to, że nie może, bo jak jeszcze jeden, ten ostatni raz (niby ostatni) to zrobi, to wie, że pójdzie w tango. Zapije się na śmierć. Dokładnie to samo dotyczy uwalniania sie z uzależnienia od innej osoby. Jedyne , co można w takim wypadku zrobić, to skupić się na sobie, na miłości do siebie, wybaczyć sobie, że się wraca myślami, że się tęskni, że boli , że zbiera się na płacz. Kochane, to jest normalne, każda z nas to przechodzi. Ale to minie. Po miesiącu, będziecie myśleć 50%. Po dwóch 45%. A po roku, będzie ulotne spojrzenie w tył, że ktoś był. No tak, i radość kolejnego dnia bez tego kogoś. To wszystko trzeba przejść. Jak alkoholik, który pamięta po iluś latach, że pił, że gorzała była super, rozluźniała, ale pamięta również, że budził się z kacem, zmoczony,sponiewierany, że nie pamięta co robił.... To wszystko jest jak życie anorektyczki, która musi nauczyć się jeść. My też musimy nauczyć się jeść. Nauczyć się żyć z pożywieniem pt. \"miłość i akceptacja siebie\". A to boli, bardzo boli. Ja to wiem, bo od fafnastu lat jestem anorektyczką. Wiem jak boli uczenie się jedzenia. Wiem też jak boli spojrzenie na siebie z miłością.
  23. Ja tez jestem skorpionem i co? Ano nic. Kretynke robilam z siebie przez 8 lat. Pusc go wolno, a nie staraj sie wszelkimi metodami zwrocic na siebie uwage. To nie ma byc wyuczona obojetnosc. Ty musisz do tego dojsc, ze ona jest w Tobie. Zacznij czytac. Przestan dawac pomiatac soba.
  24. Sylwia przykro mi to pisać ale popieram zdanie Agi, a pamiętaj, że ja też wydzwaniałam, też sms-owałam, leciały wyzwiaska i co mi to dało? Absolutnie nic poza tym, że miałam poczucie winy, że wiedziałam , że jestem śmieszna w swojej totalniej zazdrości i o kogo. Dziś patrzę na to inaczej. Zobacz, wiem, że mój ex mimo , że nie ma rozwodu, mieszka z panienką, on był z nią jeszcze kiedy w domu było spokojnie i na nic się nie zanosiło. Wiem, że panna nie ma pojęcia o tym, że facet ma dwójkę dzieci. Wiem, że u tych dzieci nie bywa, bo ..no bo co ma jej powiedzieć, że niby gdzie się sam wybiera na kilka godzin. Przypuszczam, że o mnie też nie wie. Długo męczyłam się z ochotą dowalenia jej telefonicznie, bo numer do niej mam. Tylko do diabła po co? Co w ten sposób uzyskam... Nic. Laska go wywali, facet chykiem , bez przeprosin wroci do domu i dalej bede sie z nim meczyc ja. Poza tym wiesz co, co mnie to gowno obchodzi czy ona wie, czy nie, czy akceptuje, czy jest swieta czy jest kurwa. To nie moja broszka. A jesli laska go nie wywali, tylko przymknie oczy tak jak ja przymykalam przez tyle lat, na klamstwa, oszustwa, zlodziejstwo, to co wtedy? Sylwia zostaw to, uszanuj siebie i swoje dzieci, nie daj sobie pluc w twarz. A teraz kubel zimnej wody na leb. Na miejscu tej kobiety, i kobiet do ktorych ja wydzwanialam, tez rzucalabym sluchawka.
  25. kobiecości miało być. Sylwia to normalna reakcja, jesteś zła, wkurwiona, masz ochotę zabić, oskubać do łysej pały tę drugą. Nie tędy droga. Zajmij się sobą, jak pisze oneill. Zajmij się własnym spokojem i szczęściem. A z nim, czy raczej obok niego, szczęsliwa nie będziesz. Przestań bawić się w Pana Boga. On i tak poniesie konsekwencje.
×