Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Sylwio. Wrzuć na luz!! Przerabiałam. A teraz już nie chcę przerabiać. Jesteś zazdrosna i o kogo do diabła? O kata, o mordercę Twojej koniecości? Tak przerabiałam. Miałam szósty zmysł i mam. Wiedziałam gdzie szukać i jak dszukać, tylko co mi to dało? Gówno. Tyle, że chyłkiem wracał do domu, bo ta druga go wystawiała do wiatru. Wracał do domu, ale ani ja na niego nie umiałam patrzeć z szacunkiem, ani on na mnie i było coraz gorzej. Potrzeba Ci jeszcze więcej ran, siniaków? Naprawdę?
  2. A mnie się podobał ten teksy Ewy o czarownicach. To do diabła ciężkiego ja, tylko o tym, nie wiedziałam. Hyhyhy. Ja już nie mam ochoty być zwiewną i ponętną, cierpiącą Eulalią zasmarkaną. Ja jestem czarownicą. Zawsze nią byłam. Twardo stojącą na ziemi. Biorącą się do roboty, kiedy trzeba. Ych . No to ja :D Silna, wiedząca czego chce, prąca do przodu. To je to:D Hellinger. Kontrowersyjny, ale mimo wszystko trzeba go pojmować bez emocji. A może z emocjami, ale obserwowanymi.
  3. Ćmo, w czasie , kiedy Wy widziałyście się na spotkaniu z Present, bo pewnie o tym mówisz, ja przygotowywałam się do spotkania z nią. Każdy ma swoje tempo i swój czas. Jedni robią pewne rzeczy w sekundę, innym zajmuje to 10 lat. Czy to oznacza , że są gorsi? Przeszłam długą drogę przez te kilka lat. Wyszłam z domu, poszłam do ludzi, poszłam do pracy, nauczyłam się w wielu momentach walczyć o siebie, o moje własne zdanie. O moją godność osobistą, o to , że mam prawo do własnych poglądów i do własnego podejścia do życia. Nauczyłam się dbać o swoje potrzeby i o potrzeby moich dzieci. I tego nikt mi nie zabierze, tak samo, jak tego, że poszukuję mojej własnej drogi do zdrowienia. Nawet, jeśli sie mylę i nie tędy droga, to do diabła, moja sprawa, mam prawo szukać, mam prawo próbować. Jesli sie okaże, że ta droga jest nic nie warta, to pójdę inną. Ale to moje święte prawo. Uczyć się, szukać. Co do doradzania innym, byłabym ostrożna...
  4. Rento, nie ma mowy u mnie o egzaltacji i świętoszkowaniu:D:D:D Kiedyś świętoszkowanie tak, ale od długiego czasu nie. Co do odrzucenia, to jest długotrwały proces, zaakceptowanie , że tak się stało. Tylko widzisz, myśmy oboje siebie odrzucili. Hellinger napisał niesamowite słowa na temat związków z góry skazanych na śmierć. Jeśli twoja żona płaci za twoje studia, zapewne od ciebie odejdzie. To jest tak, że w związku zawsze musi być pewna równowaga. Jesli ktoś daje, drugi czuje potrzebę dania. Jeśli da trochę więcej, to pierwszy dokładnie tak samo odczuwa potrzebę dania mu conajmniej tyle samo. Związki nudne, będące w stagnacji, nie rozwijające się, oparte są na dawAniu i braniu ciągle tej samej ilości (miłości, pieniędzy, zainteresowania, troski). Daletgo się nie rozwijają. Związki , które kwitną, oparte są na tym, że ja daję, ty dajesz trochę więcej, ja odpowiadam dawaniem jeszcze trochę więcej. Związki skazane na śmierć, na rozpad, to związki, gdzie każdy daje coraz mniej.... Taki był mój związek. Od początku sama za wszystkio płaciłam, za jego kursy, za paliwo do samochodu, za codzienne życie. W zawmian, nie dostawałam ani szacunku, ani miłości, ani wierności. Zmniejszał z każdym dniem uśmiech w moim kierunku. Ten związek z góry był skazany na śmierć.
  5. Będzie chaotycznie :D Ja mój święty gniew to ja przechodziłam przez kilka lat. Trzy lata temu, kiedy pisałam tutaj, przecodziłam święty żal, potem już poza topikiem, była faza świętego , strasznego gniewu. Ktoś napisał , że ja prezentuję podejście mistyczne. To nie tak. Nie ma w tym odrobiny mistycyzmu. Ktos napisał, że nie przerobiłam wszystkich siniaków z dzieciństwa, wszystkich blizn. Przerobiłam. Przychodzi taki moment, że cofanie się do tyłu , przerabianie, analizowanie tego \"fafnasty\" raz, jest na powrót ustawieniem siebie w roli ofiary. Nie tędy droga. Po analizie, zmierzeniu sie z tym przychodzi czas, na wnioski, potam na działanie. W pewnym plemieniu indiańskim była taka tradycja - bardzo zdrowa. Kiedy któremuś ze współplemieńców wydarzyło się coś strasznego miał prawo zwołać zgromadznie współziomków i opowiedzieć o swojej krzywdzie. Mógł o niej mówić, trzy razy, za czwartym razem współplemieńcy nie słuchali go i odchodzili, pokazując, że jego czas na żale i stawianie siebie w roli ofiary minął. Nadszedł czas na podnoszenie się z tego, na działanie. I to jest dobre. Na jakim etapie jestem. Hmmm. Spokój i tyle. Nie mam ochoty wracać do tego co mi zrobił, a czego nie. Oneill, może i masz rację, jeśli będą mieli dziecko, to nie moja sprawa, a może moja, bo z tym jeszvcze się nie uporałam. Ta myśl mnie denerwuje, znaczy, że coś jest nie tak, do końca jeszcze się nie uwolniłam. Ale przecież uwalnianie się to długi proces. Szybko to można dokonać wymazania, wyparcia innymi słowy, zamiecenia kłopotów pod dywan. A przecież nie o to chodzi. Oneill, piszesz o ustawieniu, czy Ty ustawiasz swoją rodzinę? Iduś, ja już nie tuptam w kółko. Bywam tu na topiku nie po to, żeby mi ktoś napisał, że mnie lubi, że jestem biedna, że on to drań, bywam tu po to, że można wiele ciekawych spraw się dowiedzieć. A przede wszystkim moze dlatego, że widzę, że takich kobiet jak ja jest multum, znaczy się, nie jestem jedyna w swoim rodzaju i moim cirpieniem w żaden sposób nie miałam zbawić ani świata, ani siebie, ani nikogo innego. Co do jednego przyznaję absolutną rację. Książki, mądre, tak. Czasem jednak niezmiernie trudno wcielić nauki z nich płynące, w życie. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że to początek mojego radukalnego wybaczania. Ale jest i nie boję się, że jak wybaczę, to polecę w górę na skrzydłach mistycznych i trafię na jeszcze gorsze nie wiadomo co:D
  6. Duszku i takiego Cię lubię:) Wesołego ihhhhhaaaaaa. Swoją drogą czy nick duszek weroniki ma coś wspólnego z Hellingerem? A ja sobie żyję. Odkryłam, że kolejne doły to po prostu kolejne sytuacje, których do tej pory się bałam. Nie zawsze wiedziałam dlaczego ich się boję. Pokopałam w genezie rodziny. teraz już wiem, że część moich strachów, to tak naprawdę strachy, albo doświadczenia, z którymi musiały zmierzyć się moje babki. Były zdrady, były kłótnie, złość, były nieślubne dzieci. Teraz jestem spokojna i mój szósty zmysł mówi mi, ze będę musiała zmierzyć się z jeszcze jednym problemem. Problemem kolejnego dziecka mojego x-mana. Moja intuicja podpowiada mi, że jego obecna partnerka za chwilę będzie w ciąży, będę musiała się z tym zmierzyć. To mnie nie boli, to mnie uczy. Obserwuję to, co musiałam rozwiązać . Musiałam nauczyć się , że prawda i owszem boli, ale wyzwala, potem, że warto siebie szanować, potem, że czy on jest czy go nie ma, ja ciągle jestem tą samą wartościową kobietą, potem, że cokolwiek on robi robi sobie, nie mnie i nie naszym dzieciom. Kolejny krok to dotarcie do prawdy o tym, że tak naprawdę on nie zrobił mi nic złego. Zaprosiłam go do mojego zycia sama. Jego dusza widziała, że moja dusza musi uporać się z problemem akceptacji siebie. Był więc straszny, zdradzał, okłamywał, kradł, nie pracował....Kto lubi być draniem? A on nim był. tylko po to, żebym ja czegoś się nauczyła. Nasze dusze się umówiły, po to, żeby pomóc mnie. Kolejne rzeczy, które on robi, robi po to, żebym dalej się uczyła. Moja złość odpływa. Jestem mu za to wdzięczna, nie jemu, jego duszy. Teraz już mam świadomość tego, że jakiekolwiek draństwo nie zrobi, to ja nauczę się czegoś nowego o sobie. Kocham siebie i to mi pasuje. Moja wdzięczność dla jego duszy, nie oznacza, że będziemy ze sobą. Oznacza, że puszczam go wolno. Nie jest mi już potrzebny. Czego miał mnie nauczyć, tego uczy i ta nauka powoli dobiega kresu. Są związki z góry skazane na niepowodzenie. To związki zawierane z nieczystą intencją. Mają być doświadczeniem , nauką, przemijają, rozpadają się i trzeba to zaakceptować. Dziękuję Ci, mój mężu, że tyle mnie nauczyłeś. Teraz już odejdź. Idź , ułóż sobie życie. Dziękuję Twojej duszy, że zawarła pakt, cichy pakt z moją. Teraz jestem spokojna, wiem, że sobie poradzę. Idź wolno. Daję Ci wolność, bo kocham Twoją duszę.
  7. Sylwio, samotności się nie bój, Naucz się cieszyć nią, Popatrz na siebie, jesteś fajną kobietą. Uśmiechnij się do siebie, zacznij się sobie przyglądać, szanować i kochać. Samotność nie jest straszna. Do tej pory też byłaś samotna, we dwoje. Samotna i bita na dokładkę. Ta samotność, która teraz się przed Tobą otwiera, to spokojne życie , bez poniżania, bez strachu, lęku. Masz siebie, a ze sobą może być fajnie. Tylko trzeba się tego nauczyć. Sprawa rozwodowa tak, policja tak, ale również poszukiwanie pracy. To jest ważne, wyjdź do ludzi, zobacz jak żyją, zobacz, że może być normalnie.
  8. Sylwio, super. Ja też jakiś czas nie pracowałam, wzięłam się w garść i do roboty:D Będzie dobrze, kobieta, kiedy stoi przed faktem, że ona i dzieci są bez środków do życia, potrafi zagryźć zęby i ruszyć z kopyta. Ty też potrafisz, trzeba tylko zrobić pierwszy krok, a Ty już go zrobiłaś. Nie siedź przytłoczona. Jeszcze tego nie widzisz, ale właśnie zaczęły się cudowne zmiany w Twoim życiu.
  9. Ćma :) Iduś ja nie wiem, czy ja jestem szczęśliwa, że z nim byłam, że przeszłam co przeszłam. Natomiast wiem, że widać tego potrzebowałam, żeby zaprzestać patrzeć na siebie na zasadzie : ofiara z podtekstem i tak was wszystkich zbawię, zmienię właśnie tym moim bezgranicznym cierpieniem. Cieszę się, że jesteś Iduś, brakowało mi Ciebie tutaj, tekstów przywracających do rzeczywistości i teraźniejszości. Ćmo Present pojawiła się tu na moment:D
  10. Kasia i masz prawo przeżywać, jesteś człowiekiem nie robotem. Popłacz, ale nie jak ofiara, tylko popłacz serdecznie, z samego serca, popłacz, że czegos się uczysz. Uczysz się wytyczania granic, uczysz się mówić nie, kiedy coś Ci nie pasuje. I to jest piekne.
  11. Ewo, nie jesteś sama :D:D:D:D Ja dziś też jako ten nocny Marek, bujam się po nieboskłonie molestowanych:DD:D:D:D Ych nno... Jakoś mi tak spokojniej i sensowniej się zrobiło. I wiem, że doły, które zaliczam są dobre dla mnie, uczą mnie pokory. Jeszcze jedna lekcja do przepracowania i kolejna i kolejna.... Ale ja mam 35 lat molestowania i braku miłości do siebie do przerobienia:D Powolutku, przepracuję. Dostałam wielki dar. Rozmawiam z byłą przyjaciółką x-mena. Kobietą, którą nienawidziłam całym sercem. Dziś jest moją podporą, pokazuje wiele spraw, tłumaczy. Moja nienawiść zamieniła się w sympatię. U niej jest podobnie. Odkryłyśmy wspólnymi siłami, że x-men, jest chory na jej punkcie, od lat. Ona nie wiedziała o tym. Ja myślałam , że wie. I odciąga go z domu. Tymczasem obie byłyśmy wrabiane, manipulowane. Cieszę się, bo tyle lat prosiłam Boga, żeby ona przemówiła:D Przemówiła, nie tak jak sobie wyobraziłam. Myślałam , że wyśpiewa mi wszystkie zdrady, pokątne schadzki. Owszem powiedziała wiele rzeczy, o których nie miałam zielonego pojęcia, sęk w tym, że ona nie była tą trzecią:D:D:D Ale wskazała mi te, które były tymi trzecimi, pokazała w jaki sposób mój x-man mówił o mnie i o dzieciach. Dobrze mi. Wspieramy się dziś obie. Ja ją, ona mnie. I cieszymy się na myśl o tym, że niedługo wreszcie zobaczymy się normalnie. Na spacerze:D Fajne to. Takie zakole życia.
  12. Kasia, słonko, nie głupota, nie mniej niż zero!!!!!! Przyjmij do wiadomości, że się uczysz. Doświadczasz życia, emocji, bo jesteś człowiekiem. Dałaś się złapać kolejny raz - to przecież była czysta manipulacja. Do czego jest Ci potrzbena, czego masz sie nauczyć o sobie, to wiesz Ty sama. Nie osądzaj się tak srogo. Popatrz na siebie z szacunkiem i pogalopuj do przodu. Wyznacz granice. To nie Ty jesteś głupia, zła niedobra, to Ty siebie tak widzisz. Zmień kąt patrzenia. Zobaczysz siebie inną, zupełnie inną. Przestań cierpieć, a jesli cierpisz, to popatrz po co Ci to cierpienie. Przeanalizuj na spokojnie. Spójrz tu i teraz, czy jesteś gorsza bez niego? Nie. To czy Ty się z nim zobaczysz czy skontaktujesz, nie zmienia niczego. Ty jesteś Ty. Taka sama cudowna, wartościowa. Jesli związej z kimś przynosi strach, zamęt, płacz, cierpienie, to nie jest wartościowym związkiem. To nie jest skarb. Skarb nie wywołuje takich emocji. Coś , co jest cenne jest w nas.... Niebo Ty kochana weź może przyhamuj dopalacze bezinteresownej pomocy, wyłącz turbodoładowanie pt"pomoc dziecku", bo to jest manipulacja:D I jeszcze coś. Ty się leczysz, powoli przestajesz potrzebować M jako nauczyciela, jego choroba pokazuje, że najprawdopodobniej on potrzebuje Ciebie do jakichś swoich gierek. nie daj się. Myśl o sobie....To nie egocentryzm, to zdrowie w tym wypadku:)
  13. Hahaha Iduś słońce moje, teraz przeczytałam, bo akurat 16 lutego, skarbie mój zaliczałam dół z powodu nagłej wizyty x-mena:D Tak, naiwność, wiara w dobro i bla bla bla. Przestałam już... być naiwna. Ale nauczyłam się czegoś nowego. Sama zaprosiłam tego człowieka do mojego życia. Wiem po co. Po to, żeby pokochać siebie, przestać być ofiarą, nauczyć się cenić swoje potrzeby i nauczyć się wyznaczać ludziom granice.
  14. Nie iduś:D Przecież napisałam, zyczenia noworoczne :D:D:D:D Kochana, jestem , biorę się za życie. Resztę masz w tuptusiakowie.
  15. Iduś, słoneczko, miło Cię widzieć. Pełną gębą się uśmiecham do Ciebie. Buziaki z tuptusiakowa:)
  16. Vacancy - to nie pierwszy różowy dyzio w moim życiu...Wcześniej zaliczałam kilku. Może nie było tak poważnie, ale byli. Bleh....
  17. yeez, sęk w tym, ze ja sobie odmawiam zaakceptowania tego. Wynika to z wielu przyczyn. Po pierwsze tak mnie nauczono, że w katolickiej rodzinie - rozwód noooo jak już jest tak źle, no to jest dopuszczalny, ale nie wolno potem z nikim się związać. Po drugie - mam dzieci, nie chcę \"umaić\" im życia kolejnym panem, one kochają ojca. Po trzecie, gdzies we mnie jest zakorzenione, że baba z dwójkądzieci nie jest atrakcyjna. I wreszcie po czwarte, nie potrafiłam utrzymać przy sobie faceta, no to po kiego grzyba mi kolejny, którego znów nie będę potrafiła zatrzymać. Mam pecha do wykorzystywaczy, drani i różowych dyziów. Jakiegoś kolejnego doła zaliczam. Masakra.
  18. To boli jeszcze, boli bardzo, że polazł gdzie indziej i do kogo innego.
  19. yeez, ja tylko nie rozumiem po diabła on jeszcze gra. Przecież wie doskonale, że ja już wiem jaki jest. Znalazł sobie kolejną kretynkę, która myśli, że Pana Boga za nogi chwyciła, bo dostała taki ideał faceta. Tam musi kłamać, tam musi utrzymywać iluzję, tu już mu nie zależy, więc nie mam pojęcia po cholerę mu to? Co do wybaczannia. Ja obecnie czytam Radykalne Wybaczanie. Dużo o sobie się dowiaduję. Po raz pierwszy właśnie ta książka pokazała mi czym jest prawdziwe wybaczanie. Wybaczać, to wcale nie znaczy zapomnieć, mało tego, nie znaczy nie wyciągać konsekwencji czyichś czynów. Wręcz przeciwnie, należy konsekwencje wyciągać, bo w ten sposób i my uczymy kogoś czegoś, jeśli oczywiście ten ktoś, będzie chciał przyjąć nauki, jeśli nie, jego broszka. Wybaczanie, radykalne, to zaakceptowanie faktu, że coś się stało, popatrzenie na naszego \"kata\" nie jak na kata, ale jak na osobę, która pojawiła się w naszym życiu, żeby nas czegoś nauczyć. Jeśli nie patrzymy na kogoś jak na kata, drania, to w ten sam sposób automatycznie przestajemy stawiać siebie w roli ofiary, a co za tym idzie zyskujemy szacunek dla samych siebie. Trudne to.
  20. Witajcie, słabo ostatnio zaglądam w sensie pisania. Ale czytam. Dziewczyny dzięki za wsparcie. Doły raz są , raz ich nie ma. Są nawroty, czasem płacz, że spitoliłam, a czasem spokój, bo teraz juz ktoś inny wziął na siebie cały ten \"gnój\" (dzięki Montia, cudowne słowa, brakowało mi ich, mimo, że myślę podobnie). U mnie dokładnie jest jak u Ciebie, on z kimś jest, mimo, że nie przyznaje się do tego, tam jest kochaniusi, ale ja wiem, że to początki. Skoro nie powiedział jej o dzieciach (a mam poważne przesłanki, by przypuszczać, że ona nic nie wie), to zaczyna związek nieszczerze, w kłamstwie, to się niestety nigdy nie udaje. Ja mogę być ponad tym wszystkim. To już za mną. Dobrze, że mam przyjaciela, który potrafi popatrzeć z boku, obiektywnie, wylać mi kubeł zimnej wody na łeb, albo pokazać śmieszność pewnych sytuacji. Tak jak to było wczoraj. Od miesiąca proszę o pieniądze dla dzieci, obiecał bowiem, że mimo, że się rozwodzimy i alimenty jeszcze nie są zasądzone, to on chce łożyć na dzieciaki. Miesiąc temu zrobił \"niby-przelew\". Oczywiście pieniądze nie doszły na moje konto. Ostatnie cztery tygodnie nie odzywał się do nas w ogóle. Wczoraj się odezwał, że chce odwiedzić dzieci. Przy okazju zapytałam, czy uregulował zaległe pieniążki i bieżące. No i tu usłyszałam, jaką ja jestem idiotką, że to przeze mnie nie dotarły pieniądze, bo ja grzebałam w komputerze! Oczywiście uniosłam się i dawaj tłumaczy ć, że jeśli popełnił jakiś błąd, to można to odkręcić i , że od razu mówiłam, zeby poszedł i wykaśnił to w banku. Mój przyjaciel wysłuchawszy relacji z tej rozmowy powiedział tak: \"KRETYNKO! Jakby ci powiedział, ze w trakcie robienia przelewu klawiatura nagle wyskoczyła i pogryzła mu palce, i to Twoja wina, to też powiedziałabyś mu, wiesz, to nielogiczne, udowodnij mi to- zarejestruj kamerą obraz! Po co ty się dajesz w to wciągać? Ewidentnie nie przelał pieniędzy a Ty idiotycznie, wiedząc, że kłamie, próbujesz mu udowodnić, że kłamie! Po diabła? To już wiesz, on też wie, po cholerę tańczysz jego chory taniec?\" Moja reakcja to masakryczny śmiech. Zdałam sobie sprawę z tego, że przez osiem lat słyszałam, że zwierzę siedzące na parapecie i zażerające chleb, to kot. I mimo, że od dziecka wiem, że tro zwierzę nazywa się ptak i nie miauczy, z uporem maniaka szukałam potwierdzenia, dowodu, że może jednak mój mąż się nie myli, i znajdę jednego choćby jednego skrzydlatego kota! No, zrobiłam z siebie koncertową kretynkę przez te wszystkie lata...
  21. Jestem. Żyję:D Uczę się zaglądać w siebie. Walczę o siebie, nie tylko pod kątem ex-męza ,ale także pod kątem innych ludzi. Przede wszystkim teść. Teraz już wiem, skąd u mojego ex tyle chamstwa, braku poszanowania dla czyjejś pracy, awanturnictwa i poniżania drugiego człowieka, zwłaszcza jeśli jest kobietą. W tym tygodniu myślę, ze już złożę pozew, byłam na kolejnej rozmowie z adwokatem. Ex nie zjawia się, ani nie odzywa od 2,5 tygodnia. Staram się sprawdzić czy nie siedzi. Nie powiem, żeby mi było łatwo, ale jest inaczej. Teraz przestałam żyć jakimikolwiek złudzeniami, wiem, że muszę liczyć tylko i wyłącznie na siebie. I tylko boję się momentu, kiede znów przyjdzie do domu w odwiedziny do dzieci. I nie wiem czemu się tego tak boję....
  22. 1.Szanuj swoje słowo 2.Nie bierz niczego do siebie 3.Nie zakładaj niczego z góry 4.Rób wszystko najlepiej jak potrafisz Ja je dziś wszystkie musiałam przerobić i to w przeciągu pięciu minut. Dowiedziałam się dziś rzeczy, takiej, że w najczarniejszych domysłach nie wymyśliłabym nigdy. Wiem już, że mam do czynienia z człowiekiem psychicznie chorym, ale żeby wymyślić coś takiego, trzeba się było postarać. Dowiedziałam się dziś, że mój za chwilę były mąż chodził i szeroko opowiadał po znajomych, że drugie nasze dziecko , nie jest naszym, potem, kiedy sprawa się rypła, że na pewno jest moje, wymyslił, ze on z litości to dziecko uznał i wychowuje jak swoje, ale ono ni ejest jego. Puściłam się ponoć z jego osobistym ojcem a moim teściem. 1. Szanuj swoje slowo. On nie uszanował. Skrzywdził kilka osób, w tym niczego nieświadome maleńkie dziecko, za którym ileś lat (dokładnie 3 z hakiem) ciągnie się cień... Ja zareagowałam dziś w pierwszej chwili emocjonalnie. Miotałam kurwami. Ale po dwóch minutach zastosowałam wszystkie cztery umowy. Uszanowałam moje słowo. Nie zrobiłam nic złego, ja doskonale wiem, czyje to dziecko. Wiem, że nigdy nie ważyłabym się, nawet nie pomyślałam o teściu jak o mężczyźnie. To po prostu teść. Skoro ja nic nie zrobiłam, nie czuję się winna. Nie interesuje mnie co myślą o mnie inni. Ma to głęboko w doopie. 2. Niczego nie bierz do siebie. Tego właśnie chciał mój za chwilę były mąż. Dopieprzyć mi, zdyskredytować i odizolować od znajomych. Zwłaszcza swoich, nie daj Bóg, żeby dowiedzieli się, że jestem normalna, spokojna, że dopełniam obowiązków żony i matki. Jesli będą wiedzieli, że jestem dziwką, szmatą, kierującą się najgorszymi instynktami nikt nie zechce się ze mną skonraktować, nikt nie będzie mnie słuchał. On to zrobił sobie, nie mnie. Dziś za to płaci. Ponieważ skrzywdził znajomych , oni dziś rozmawiają ze mną. I dziwią się, jak rto możliwe, że z hetery, psychicznej baby, wyrodnej matki jaki im namalowano pozostał gruz i popiół. Stoi przed nimi normalna kobieta, matka, żona, człowiek. Troskliwy i wartościowy. 3. Nie zakładaj niczego z góry. Całe małżeństwo dałabym sobie głowę uciąć, że może i zdradzał, nie pracował, może nie interesował się nami, ale jest mnie na 100 % pewny. Jest pewny, że nigdy go nie zdradziłam. Najśmieszniejsze jest to, że ja wiem, że on to doskonale wie. Natomiast zakładałam, że jest na tyle honorowy, że nigdy nie śmie oczerniać mnie, mówić o mnie kłasmstwa i niestworzone historie. Przypuszczałam i zakładałam, że pod tym względem, nie waży sie, skoro wie, że utrzymywałam tyłek przez tykle lat, że dawałam się okradać, poniewierać, okłamywać. Dziś przestałam już cokowliek zakładać. Patrzę trzeźwo i jak widzę świnię, to nie powiem, że będzie ćwierkać. Bo to świnia, a nie ptak! 4. Rób wszystko najlepiej jak potrafisz. No właśnie. Najlepiej, jak podjęłam decyzję, to dojdę do końca, nie będę się cofać, skoro jest przemyślana. Dość. Konsekwencja. Stanowczość. Rzeczywistość. Świadomość.
  23. Montia, dasz radę. Tylko od Ciebie zależy jak potoczy się Twoje życie. Nikt i nic nie jest w stanie wykreować tego życia. Drobnymi kroczkami idź do przodu. Zacznij leczyć swój uzależniony umysł. Można, uwierz mi. Czytaj, nie tylko tu. Weź książki, które polecamy, one bardzo dużo pomagają. Ja skończyłam właśnie \"Leczenie uzależnionego umysłu\". Świetna pozycja. Ja wiem, że czasem nie ma na nic sił. Ale spójrz, ilekroć wracasz do przeszłości, słabniesz. Kiedy na chwilę przestajesz o niej myśleć, Twoje siły wzrastają. Właśnie. To się bierze stąd, że uzależnienie karmi się przeszłością. Nie ważne, czy była dobra, czy zła, ważne, że jest co rozdrapywać. Ile razy Twoje myśli pogalopują w przeszłość, zacznij po cichu mówić, jestem tu i teraz. Przeszłość była i minęła, przyszłość dopiero nadejdzie , dla mmie ważne jest to co jest teraz. Przestań dziewczyno cierpieć, nie uzależniaj się od swojego bólu. Spójrz teraz na siebie, powiedz sobie, że właśnie teraz jesteś piękna, nawet jeśli zmęczona, wycieńczona przeszłością, to wybacz to sobie, uśmiechnij się. I pomyśl, po diabła Ci to wycieńczenie. I jeszcze jedna rzecz. Pokochaj siebie, a jesli pragniesz kogoś lub czegoś, zastanów się czy nadałaś tej osobie, rzeczy odpowiednią wartość. Jeśli coś, czego pragniesz wywołuje Twoją frustrację, lęk, to nie jest niczym cennym. Jest bezwartościowe. Więc szybko odbierz temu co frustruje i boli wartość, którą nadałaś. Tylko Ty możesz to zrobić, nikt inny....
  24. Rodzicielstwo, macierzyństwo... Jedyny ból jaki jest we mnie obecny i swiadoma jestem tego, że niepotrzebnie, to ból odrzucenia moich, naszych dzieci przez ojca. Dowiedziałam się, ze chodził od znajomych do znajomych i mówił, ze to nie jego. A jak się sprawa rypła, mówił, no może i jej , ale nie wiem czy moje. Dziś wychodzi jego ojcowstwo od siedmiu boleści. Nie interesuje się dziećmi w ogóle. Nie ma pojęcia , że chorują, nie ma pojęcia, że je coś boli, nie widział ich dwa tygodnie i cisza. Ja wiem, że to jego wybór, że on sobie i tylko sobie to robi. Zastanawiam się tylko, jak nie dopuścić do tego, żeby maluchy myślały, że wina jest w nich. \' Niech to szlag trafi. Jakiego do diabła ciężkiego ja im ojca wybrałam. Kryminalistę, kłamcę, skurczydrania, dla którego człowieczeństwo jest wiekim gównem, uczciwość bajką, a wierność nic nie znaczącym sloganem. Dla którego dobro dziecka jest wyświechtanym związkiem frazeologicznym. Jasna cholera! Matoł jeden!!!!!!!!!! Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
  25. Montia, szkoda, że nie zachowały się moje wpisy na starym topiku sprzed trzech lat. Przechodziłam to samo. Kilka razy wiedziałam, że ma kochanki i bolało mnie to. Kiedy wywalałam z domu pierwszą i najbardziej natrętną myślą było: \"a jak sobie kogoś znajdzie?\". I ta myśl dopadała mnie wszędzie, o każdej porze, w każdej sytuacji. 1,5 roku temu miał kolejną kochankę. Wiedziałam o tym. Bolało, czułam się jak podkategoria kobiety. Czułam się jak nikomu niepotrzebna wycieraczka. A potem pomyślałam, dobrze - niech go bierze, ale ze wszystkim, z brudnymi skarpetami, bałaganiarstwem, kłamstwem, długami i nieróbstwem. I niestety skontaktowałam się z nią. Gdyby nie to, być może wtedy byłabym już wolna. Pani wysłuchała, potem się spotkałyśmy, potem zalegał jej jakieś pieniądze, też okłamywał i dała spokój. Dziś jestem mądrzejsza. Ma kolejną. A ja wolę być sama ze sobą, niż z człowiekiem, który załatwia ciemne interesy, ma na pieńku z policją, prokuraturą, wszystkimi możliwymi urzędami. Puściłam go wolno. Niech ma kolejną kobietę i następną i następną. Nie boli mnie to już, bo uzmysłowiłam sobie, że czy z nim, czy bez niego, czy z kimkolwiek innym, ja zawsze jestem kobietą. Wartościową i piękną. Jeśli on tego nie docenił, to już nie moja broszka:D
×