Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Rento, na ogół mówimy każdy jest inny. Spotykając drugiego człowieka, patrzymy na niego i : najpierw znajdujemy różnice. Potem odwołujemy się do przeszłości. No, myślimy sobie, z takimi jak ten mam takie i takie doświadczenia. Patrzymy potem w przyszłość i spodziewamy się, że ten i ten człowiek będzie zachowywał się tak i tak, bo my to już przerabiałyśmy w przeszłości. Szufladkujemy ludzi właśnie w ten sposób,nalepiamy im etykietki i trach i doop, wpadamy w bagno. Przychodząc tu na topik widzę jak bardzo podobna jestem do Was, nie szufladkuję, nie przywalam etykietek żadnej z Was, Nie cofam się w przeszłość, niczego nie oceniam i nie zastanawiam się, co będziemy pisać jutro. Dzięki temu czuję jedność z Wami. A teraz zastanawiam się w jaki sposób zaszufladkowałam M. Ano w bardzo piękny. Byłam już po jednym toksycznym związku. Facet zostawił mnie z datą ślubu, zamówioną mszą, suknią ślubną w szafie i goścmi weselnymi. Wylogował się. Obrączki kupili moi rodzice, salę zadatkowali moi rodzice, pierścionek zaręczynowy też kupiła mu dla mnie moja mama. On był od wyższych celów. Potem jeszcze schodziliśmy się i rozchodzili fafnaście razy. Aż wreszcie tydzień przed swoją śmiercią moja mama zadzwoniła do niego i powiedziała : \"kurwa mać albo ją zostaw, albo weź, ale nie traktuj jej jak odskocznię!\", no i facet przyszedł na następny dzień i oświadczył, że moje serce zdeptał i wypierdolił na śmietnik. Tydzień później widzieliśmy się na pogrzebie mojej mamy. Kiedy spotkałam M, popatrzyłam co robi. Cofnęłam się w przeszłość. OOOOO - sam kupił pierścionek , sam dążył do załatwienia sali, przyjeżdżał, zawoził, odwoził, był generalnie. Zaszufladkowałam: jest inny , kompletnie inny od wcześniejszego. Gdybym patrzyła nie na różnice, ale podobieństwa, rozstalibyśmy się zanim się pobraliśmy. Tak samo jak poprzednik, raczej wolał na czarno i niezbyt wiele pracować, uwielbiał pieniądze, ale niekoniecznie swoje, spóźniał się bez tłumaczenia.... Gdybym nie zaszufladkowała od razu, na zasadzie - mam doświadczenia z przeszłości, patrzę potem w przyszłość i stwierdzam, że będzie tak i tak, pewnie, byłoby inaczej. Dziewczyny, jeśli patrzycie w przeszłość, to tylko po to, żeby zrozumieć siebie, swoje problemy, nigdy nie żyjcie ani przeszłością ani przyszłością. Cieszcie się chwilą i nią żyjcie, bo ona jest rzeczywista. O wiele z ludźmi łatwiej jest być tu i teraz, niż osądzać ich na podstawie przeszłych zdarzeń, lub przyszłych iluzji... Rento - mnie też nie jest łatwo wcielać w życie, ale można, po iluś dołach, wzlotach, można....Trzeba chcieć. Tylko tyle. Chcieć dla siebie.
  2. Witajcie kobietki. Kolejny dzień bez M - spokojny, zrównoważony. Odpoczywam:) Nie wiem co się z nim dzieje, ale jakoś mnie to nie ciekawi. Dawniej wykonałabym ze sto telefonów, nakłaniała do przyjścia, bo dzieci, a drugie dno - oczywiście ja - głodna miłości, aprobaty i akceptacji. Teraz nie robię kompletnie nic i nie mam z tego tytułu żadnych wyrzutów. Czasem moja wyobraźnia pogalopuje na boczne tory i zaczynam myśleć, że przytula tamtą, że jest z nią i nawet czasu nie ma dla własnych dzieci, ale zaraz wracam do rzeczywistości i mówię sobie, że to i dobrze, robi nie mnie, robi to sobie. A dzieci...Ciekawe, w ogóle o niego nie pytają, zero zainteresowania, kiedy przyjdzie, czy przyjdzie... Polecam \"Leczenie uzależnionego umysłu\" Jampolskiego - dużo z niej dowiedziałam się o sobie, dowiaduję, bo jeszcze jej nie skończyłam czytać. Kiedy tak się nad tym wszystkim zastanawiam, staram się znaleźć między mną a ludźmi nie różnice, ale podobieństwa, czuję się lepsza i spokojniejsza, łatwiej mi ich akceptować. To jest też krok w kierunku miłości do samej siebie.
  3. Ja się pod tym podpisuję Ja 1972. Wczoraj któraś z dziewczyn poleciła portal kobiece serca. Tam jest czytelnia. Poczytałam. No,to właśnie ja. Wygłodniała miłości, akceptacji. Taka byłam, do bólu głodna czyjejś akceptacji i czegoś co nazywałam miłością, a nią nie było. Leczę się. Powoli i w bólu. Myślałam, że to obejdzie się bez bólu. Tylko zauważyłam, że ból związany z leczeniem jest inny niż ten, który znosiłam do tej pory. Tamten ból był ciemny i straszny, ten jest jasny i lęku w nim nie ma. Człowiek w śpiączce boi się, cierpi, nie wie gdzie iść, co robić, miota się. Człowiek, obudzony ze śpiączki też odczuwa ból - razi go światło, ale nic poza tym. Patrzy optymistycznie , bo wie, że żyje. Taka jest różnica między bólem uzależnienia od kogoś, a bólem zdrowienia z tego uzależnienia. Ja to tak czuję. I nawet nie rozżaliło mnie, że pieniędzy jednak na koncie nie mam, że okłamał, że zbadziewił. Mam po prostu świadomość, że inny nie będzie. Od dnia niby-przelewu nie pojawił się w domu, nawet nie zadzwonił by spytać o dzieci. Dlaczego? Chyba wiem dlaczego. Jest taki sam jak ja. Chce bezwarunkowej akceptacji z czyjejś strony. Bez względu na to co i jak robi. Wie, że ja już wiem, że okłamał i pewnie znów będę się awanturować i dopytywać, pewnie miotać będę oskarżenia, że kasę wydał na kochankę, no to się nie pojawia, bo nie chce być nieakceptowany. Szuka gdzie indziej akceptacji. Na chwilę, choćby na moment zamydlić oczy i poczuć jakiś czas czyjąś \"miłość\". Sytuacja mnie nie rozżaliła, bo mnie to nie dotyczy. On to sobie sam robi. Nie muszę tego odbierać do siebie. Jest jaki jest. Czas na działanie. W poniedziałek piszę pozew, potem poszukam pieniędzy i złożę. Czas na działanie:)
  4. nie całkiem blondynka :D:D:D:D bomba szachy:) Dzięki za wszystko. Uczę się żyć od nowa. Czasem zastanawiam się, kto kogo molestował. To ja sprawdzałam, kontrolowałam, wymagałam, oskarżałam o zdrady. Fakt - nie bez przyczyny i niestety nie były to bezpodstawne oskarżenia. On zdradzał, kłamał, nie pracował, okradał mnie, własnego ojca, babcię,. dzieci, nie mogłam ot tak pójść do pracy. Musiałam sobie to wywalczyć, nie dane mi było iść do koleżanki, bo niby nic nie miał przeciwko, ale drzwi zamykał z drugiej strony wcześniej,. bo on musi iść na spotkanie z \"gościem\", bla bla bla. Z góry założone zostało, że on ma wolność, a ja mam dzieci i obowiązki. Moja wypłata była wspólnym majątkiem, jego - jeśli była,była prywatna i wara od niej - nawet nigdy nie wiedziałam ile zarabia. Miłość jest w nas. Trzeba tylko na nią się otworzyć. We mnie jakoś trochę mniej strachu. Nie jest różowo. Jest ciężko, ale już nie tragicznie. W poniedziałek jestem umówiona z adwokatem. Mamy pisać pozew. Trzy dni temu przyszedł wcześnie rano, żeby zrobić mi przelew na dzieci. Coś pokombinował przy kompie i oświadczył, ze przelał mi ale nie pełną kwotę, bo musi mu coś zostać. Przelew robił przed 7 rano. Poszłam do banku przed 17 , saldo na koncie nic się nie zmieniło. Sprawdzę jeszcze jutro, ale niczego dobrego nie zakładam. A może się mylę, może znów usiłuję nagiąć przyszłość do moich przeszłych doświadczeń. Nauczył mnie, ze nigdy nie dotrzymywał żadnych zobowiązań. Może nie powinnam z góry zakładać, że tak będzie. Powinnam żyć teraźniejszością! Mnie wypowiedzi yeez nie denerwują. Z prostej przyczyny. Ma rację. Jakkolwiek by mnie to nie bolało - bo prawda czasem boli. Ilekroć o czymś pisze, staram się popatrzeć w siebie bardzo głęboko. Boli, ale kiedy już stanę z tym oko w oko, rozprawię się - jest dobrze, bo znów czegoś nauczyłam się o sobie, coś odkryłam. Jeśli pisze o czymś co nie dotyczy mnie, też mnie nie denerwuje i nie boli, bo nie jest to związane ze mną:)
  5. Oneill:) nic nie pisali w lokalnych gazetach:D:D:D Ja mieszkam właśnie w Kraku. Kochanym Kraku. Poczytałam, potem była walka ze sobą. Potem stanęłam oko w oko z moim demonem. Pomogło mi kilka osób bliskich. Koleżnaka z pracy, koleżanka nie z pracy. Moje demony? Kontrola, strach przed zdradą, kłamstwem, bo to się równa temu, że ktoś mnie nie kocha, nie szanuje. Kolejny demon - bo on może będzie szczęśliwy z inną. A ja ciągle myślę \"MÓJ\" !!! Na wieczór się wyciszyłam po rozmowie z dobrą, bradzo dobrą koleżanką. Taką przyjaciółką :) Zadała kilka bolących i ważnych pytań. Musiałam z bólem na nie odpowiedzieć. Ale kiedy już odpowiedziałam, jakoś się uspokoiłam. Tak. Co będzie jutro nie wiem. Wiem co jest dziś. Spokojny wieczór. Czytam teraz \"Leczenie uzależnionego umysłu\" To co dziś napisaliście o kontroli, strachu, cirpieniu to dokładnie wyczytałam tam. O tym, że żeby się wyleczyć, trzeba działać, stanąć ze swoim strachem oko w oko, przyjrzeć mu się, zobaczyć skąd naprawdę pochodzi, by stwierdzić, że to kompletna lipa ten strach, też wyczytałam. Ja moje demony zamykałam głęboko w piwnicy zakamarków mojej duszy. Kiedy już im się przyjrzałam, i głośno o nich powiedziałam, poobserwowałam, stał się spokój. Wcześniej dałabym się zabić, ale nie powiedziałabym nikomu, że tak bardzo kontrolowałam męża, owszem może i mówiłam, ale zawsze dodawałam, bo sobie na to zasłużył, bo kłamał, bo bez tego nie znałabym prawdy o nim, tylko dalej karmiła się marzeniami i iluzjami. Wszystko pięknie i ładnie, ale ja kontrolowałam 7 lat. Kiedy odkryłam, miałam odwagę skontrolować do końca, i odkryłam już kim jest - że zdradził, że pieniądze przehulał na babę i jej dzieci, że kłamie, że opowiada o mnie wyssane z palca historie, powinnam była powiedzieć sobie dość. Dość kontroli. Już się dowiedziałam kim jest, nie jest mi z tym dobrze, nie akceptuję tego i działam, czyli nasze drogi się rozchodzą. A ja nie../.// Usiłowałam zmienić jego. Nakręciłam koło młyńskie. Kolejne kontrole, kolejne prawdy, których coraz bardziej się bałam. Przykro, wychodzilo ciągle to samo. Babiarz, lewe ręce do roboty, pieniądze dla siebie, albo ewentualnie dla kolejnej przybocznej. A ja dalej sprawdzałam..... Po co>? Żeby cierpieć! Jampolsky w \"Leczeniu uzależnionego umysłu\" opowiada pewną anegdotę. Przychodzi facet do faceta. Jeden z nich jest właścicielem kina. Zaprosił kumpla, bo ma fajny film. Puszcza. Po kilkunastu minutach pyta zaproszonego, czy film mu się podoba. A ten, nie mówiąc nic, podchodzi do ekranu i zaczyna go próbować zniszczyć. Tak jest z osobami uzależnionymi psychicznie od innych osób. Osoba zdrowa po prostu mówi, że film jej się nie podoba, dziękuje i wychodzi. Osoba chora - próbuje zmienić....nie siebie, ale partnera...
  6. Zmasakrowaliście mnie dziś..... To ja - wystraszona, wylękniona, wielki strach w oczach i sercu. Dół za dołem. Tylko dlatego, że przestałam go kontrolować. A skąd kontrola, bo wydawało mi się, że tak trzeba, żeby dotrzeć do prawdy o nim. A dalej idąc, ja byłam ustawicznie kontrolowana przez matkę - na każdym kroku i od niemowlęcia. Do domu rodzinnego wracałam ze szkoły płacząc ze strachu, bo przyniosłam -5 a nie 5, albo bo będzie sprawdzanie tornistra i nie wiedziałam czy wszystko mam poukładane. Nie daj Bóg plama ztramentowa i lanie. Ośle rogi w zeszycie i masakra. Potem nauka z mamą., bywało wesoło i fajnie, ale jeśli coś było nie po jej myśli to atmosfera się psuła. Potem kontrola wszystkiego - ubrania, godzin powrotów, z kim i gdzie jestem. Nawet skontrolowała czy jestem dziewicą w odpowiednim czasie. Tłumaczenia były że mam być porządną kobietą, że chce mnie wychować. Stąd jest mój strach pierwotny i potrzeba akceptacji, przekonanie , że sama nie znaczę nic. Trudne to wszystko. I bardzo boli. Pozwalam strachowi się opanować i dalej nic z tym nie robię. Utknęłam.
  7. Piszecie o grzebaniu po cudzych rzeczach, chodzi o osoby najbliższe, a ja nigdy tego nie robiłam. Zaczęłam, kiedy dowiedziałam się o pierwszych zdradach , pierwszych pozyczkach za moimi plecami. Przykro mi, ale gdyby nie to grzebanie nigdy prawdy bym się nie dowiedziała. Nie wiedziałabym kompletnie nic. Nie zdarza mi się grzebać po rzeczach dzieci, teścia, czy kogokolwiek innego, a mogłabym, bo teść ufa mi bezgranicznie. Nie muszę, nie interesuje mnie co ma, czy ma i gdzie ma. Co do przeprowadzki. ja mam maleńkie swoje mieszkanko. Niestety kawalerkę taką mikroskopijną - na nas trójkę - mało, córka nie miałaby się gdzie uczyć. Za jakiś czas mały tez pójdzie do szkoły. Wiem, że lepsze ciasne ale własne, nie jestem jednak jeszcze na to gotowa. Tym bardziej, że tu, gdzie teraz mieszkam jest w miarę blisko i do szkoły i do pracy. Stamtąd musiałabym córkę dowodzić do szkoły i potem jeszcze jechać do pracy. Czyli wstawanie chyba o 5 rano. A teść, no cóż, nie pozwolił mu prać ot tak sobie, kazał za to zapłacić. Czyli de factwo postawił sprawę sprawiedliwie. Ja zareagowałam emocjonalnie. I nie jest tak, że go broni. O nie. Ilekroć dochodzi do wymiany zdań, teść staje generalnie po mojej stronie. Miotam się okropnie. Płaczę, łażę trochę bez celu. Płaczę, bo go nie ma, a jak jest, to płaczę po cichu, żeby już sobie poszedł. Masakra. Mój przyjaciel w długiej rozmowie ze mną dziś powiedział: miotasz się, bo starego życia nie masz czym zastąpić. Ty nie zaplanowałaś sobie jak być szczęśliwą, nie wiesz czego chcesz od życia, bo do tej pory zawsze żyłaś tak. Najpierw musisz zapełnić pustkę po tamtym. Ale nie nowym facetem. Zastanów się jak chcesz być szczęśliwa. Zaplanuj to... Łatwo powiedzieć. Kiedy ja nawet nie wiem czy ja potrafię być szczęśliwa. Chyba czeka mnie czytanie drugi raz.
  8. Oneill najgorsze jest to, że za każdym razem, kiedy wychodzi nowa pani, ja jestem dobijana stekiem kłamstw, że ja sobie to wyobraziłam, że to nie jest prawda. Potok słów, że ja jestem chora psychicznie. tylko powiedz mi, czy do diabła zwykla koleżanka z pracy kupuje drogie prezenty, jedzie na komisariat i wywala 3000, żeby nie siediał. A może to ja jestem nienormalna i gnębię niewinnego faceta? Bo śmiałam rozmawiać z panią, która wprost powiedziała, ze z nim spała? No, wedle niego jestem nienormalna, bo słucham obcych, a tamta kłamała. Czy ja jestem nienormalna? przeczytałam i mam list, który pisał do \"przyjaciółki\". Straszny list, który odkryłam 1,5 roku temu. wtedy czytałam go zaryczana, rozdygotana... Wczoraj przeczytałam drugi raz. Pisze do niej, że ślub wziął , bo chciał zwrócić jej uwagę na siebie. Dalej jest opis jak przez całe małżeństwo ze mną marzył i śnił o niej, uciekał do niej, jak całował romantycznie, kiedy ja chodziłam z drugim jego dzieckiem w ciąży! Czy ja sobie coś wyobraziłam? Nie, to są fakty!!!! A dziś chrzani mi, że przez cztery lata utrzymywał moją doopę, kiedy ja siedziałam w domu. Zrodził się we mnie bunt i ból, bo to nieprawda. Pracował za trzy miesiące za czasów narzeczeńskich. Potem długo nic, ja poszłam do pracy kiedy córka miała 1,5 roku, wtedy awanturował się o to, żebym wzięła zaliczki, nie czekała na dzień wypłaty. Po co? Bo za moimi plecami wziął pożyczkę w Providencie! Po co? Żeby zapłacić swoje ciężkie rachunki za telefon. I tak było lata. Ja pracowałam, on fruwał. Łapał się jakichś zajęć na czarno, ale pieniędzy do domu nie przynosił, albo niewiele. Wnerwiłam się, bo dziś przyniósł pracnie w reklamówkach i jakby nic władował do pralki. Szlag mnie trafił! Kazałam natychmiast mu z tym wyjeżdżać. Niestety wtrącił się teść, pozwolił mu wyprać! Gdzie tu kurwa jest sprawiedliwość, no gdzie?! Skończyło się na tym, że walnął mi 10 złotych i ze stoickim spokojem pierze. Ja to mam w doopie, niech spierdala ze swoimi brudami gdzie indziej, niech pierze w pralni, nie obchodzi mnie to gdzie! Nie złożyłam jeszcze o alimenty, czekam do poniedziałku, do tego momentu ma czas na to, by pieniądze na dzieci dobrowolnie wpłacić mi na konto. Gubię się, szlag mnie trafia, miotam się i nie wiem dlaczego! Nie wiem co się stało, byłam już tak spokojna, zdecydowana! Niech mi ktoś do kurwy nędzy , że to jest skurwysyn:)
  9. Czy ktoś może mi wylać zimny kubeł wody na łeb? Kolejny załam. Na dzieci pieniędzy nie dał, ale za to zamówił śliczne ciuszki dla swojej przybocznej gwardii. Przez tyle lat nic od niego nie dostałam - jakieś marne ochłapy... Oneill, ustaw mnie jakoś do pionu, gdzieś się zgubiłam i odstawiam świński trucht do tyłu. Wczoraj zwróciłam się o termin do adwokata, żeby napisać pozew, ale to chyba bardziej z bólu i ze złości, niż zimno i racjonalnie.
  10. Dobrze, że napisałeś autodetox o prostytuowaniu się. To określenie dotyczy bowiem nie tylko spraw fizycznych, odnosi się rónież i do psychiki. Jeśli bowiem zastanawiamy się jak mamy się zachowywać, żeby nie rozjuszyć pana i władcy, żeby \"nam\" było dobrze i spokojnie to to jest sprzedawanie siebie i to najmniej ekskluzywnie, bo za ochłapy. A ja mam pieroński dół. Znów. Zostałam wczoraj oskarżona , że doniosłam na m na policję. W pierwszym odruchu, ponieważ tego nie zrobiłam, tłumaczyłam, wyjaśniałam , argumentowałam. Potem popatrzyłam na wszystko z boku i dotarło do mnie, że do diabła, z czego ja w ogóle i dlaczego się tłumaczę!!!!! Powinnam powiedzieć, myśl co chcesz, mnie to nie interesuje!!! A potem powiedziałam mu, \"najgorsze jest to, że rzuciłeś we mnie oskarżeniami, wiedząc, że ja tego nie zrobiłam. Ty o tym wiesz, tylko bardzo chciałbyś zeby tak było. No właśnie, nie potrafię sobie z tym poradzić. Boli mnie , że oskarżył mnie, że ma mnie za szuję, która go wydała. Boli mnie to, że kochanica przyjechała i wpłaciła pieniądze, w związku z tym szanowny nie siedzi. Boli mnie to, że to nie ja wpłaciłam, proszę, jestem do doopy, bo nawet nie wiedziałam, że znów za nim łazi policja. Wiedziałam, że ma grzywnę i nie zapłaciłam jej wcześniej. Boli mnie to masakrycznie i nie wiem jak się z tym uporać. A wydawało mi się, że już jestem stabilna w miarę, że podjęłam decyzję, że powoli się budzę. Wiem , że najbardziej chyba boli mnie fakt, że ja zostanę sama, on nie, bo już jest następna gęś z klapkami na oczach....
  11. cztery umowy

    Ebooki dla wszystkich

    Czy ktoś może posiada ebooka \"Leczenie uzależnionego umysłu\" Jampolsky\'ego? Jeśli tak, serdecznie proszę na pyzorzyca@buziaczek.pl
×