Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Tak. W przypadku, kiedy są dzieci, po stokroć trudniej niby odejść, z drugiej strony, powinno być łatwiej. Dzieci nie są winne uzależnienia i głupoty matki. Każda z nas powinna się mocno zastanowić, czy dzieci powinny znosić toksyka w domu. Nie powinny. Są niewinne. Nie powinny znosić jego długów, kochanek, nieuczciwości, rękoczynów. Bo niby dlaczego? A dlaczego my kobiety mamy to znosić? Bo tak mamy wpisane, zakodowane, bo same pozwalamy na to. Ja się zgadzam z dino. Szkoda zdrowia, szkoda nerwów, szkoda lat. Można czas lepiej spożytkować. Spędziłam cudownie spokojny, sielankowy weekend. Sama z dziećmi. Sobota wizyta u mojego Taty. Córcia prosto od niego pojechała z moją przyjaciółką do jej rodziny poza Kraków. Ja z synem (rajusiu, skąd on taki gentleman się urodził:D ) wróciliśmy do domu i dziś calutki dzień razem. Zrobiliśmy sobie frantastyczny spacer. Nie było nas z dobre 7 godzin. A potem wróciliśmy do domu i wspólnie oczekiwaliśmy powrotu naszej podróżniczki. Boże, co za radość. Patrzyłam na syna witającego swoją siostrę. Jak się tulił do niej, jak w zgodzie bawili się wspólnymi zabawkami, jak sobie opowiadali, co robili, kiedy nie byli razem. Jak się cieszyli, że znów są razem...co oczywiście nie przeszkadzało, żeby pięć minut po sielance totalnie sobie naupychać:D:D:D ("Mamoooo bo on mnie uszczypnął, buuuuuuu. Mamausiaaaaaa, no bo ona mi zabrała mój miecz!!!!!!!!!!Łaaaaaa). A ja patrzę na nich i widzę, że kochają się, ale zdrowo. Są granice. I dobrze. Nikt nikogo nie wykorzystuje. Mają te same prawa i obowiązki, zgodnie z wiekiem. Nie mogę się doczekać, kiedy już wrócę do siebie. To jeszcze do końca miesiąca tutaj u teścia, a potem już kompletny spokój i sama z dziećmi. Martwię się trochę, bo spóźnia mi się okres. Jeśli okaże się, że hmmm, to urodzę, wychowam. Sama. Będzie miało moje nazwisko. Jestem gotowa powiedzieć, że nie wiem, kto jest ojcem. Mam nadzieję, że to jednak nie to. Że to kwestia upałów, stresu... No... Daję radę:D:D:D:D
  2. Renta dzięki:D Intuicyjnie wiedziałam co robić, cytatem potwierdziłaś, że idę w dobrym kierunku. Pierwsze efekty są. Skupiam się na sobie i dzieciach. Wzięłam kilka dni urlopu i rozpieszczam siebie i dzieci. Zawsze marzyłam o depilatorze:D:D:D No proszę, takie małe coś, a ja zawsze, że eee tyle kasy- a ja muszę utrzymać dzieci. Powiedziałam dość. Mnie też się należy. Poszłam na zakupy razem z dziećmi. Proszę - kupiliśmy czapeczki dla nich, podkoszulki i zostało na wymarzony depilator:D Dzieci szczęśliwe do bólu. Mama też. Odwiedzamy znajomych, rodzinę. Dziś calutki dzień u mojego Taty. Urlop - kilka dni - spędzony ze sobą i dziećmi. Fajnie. Spokojnie. Dziś po raz pierwszy nie odebrałam telefonu od toksyka. Nie miałam ochoty. Koniec. Trochę wyrzutów sumienia miałam, ale Tata mój rozwiał je szybko. Kiedy powiedziałam, ze przecież toksyk jest ich ojcem, a ja wrednie nie odbieram telefonu, że to nie powinno tak być, w końcu sąd nie odebrał mu praw rodzicielskich. Tata mój wkurzył się konkretnie . Oburzony krzyknął: Halo, dziecko! Obudź się! Ile możesz być uzależniona! Panuj nad sobą! Myśl o sobie i dzieciach! Ja bym mu @!#$%^%#@! pokazał! To znaczy co! On może po dwa miesiące nie intereso2wać się dziećmi. Może wziąć urlop po kryjomu i za Twoje pieniądze, za pieniądze wyrwane dzieciom może wakacje spędzać nad Balatonem z kochanką i jej dzieckiem! A Ty masz w podskokach natychmiast odbierać każdy telefon? Szanuj się i szanuj swoje dzieci! Mój Ojciec. Facet łagodny jak baranek. Facet, z którego latami się śmiali koledzy, bo majster nie szedł z nimi pić, tylko wracał do domu do żony i dzieci. Facet, który nie skrzywdziłby muchy, zagotował. I ma rację. A dlaczegóż to ja mam się bać? Dlaczegóż to ja mam siedzieć plackiem w domu i czekać na telefon, aż jaśnie pan, po ilus tygodniach zadzwoni i oświadczy, że ma ochotę udzielić audiencji dzieciom, bo akurat kochanka nie ma czasu dla niego. Nie! A idz do sądu. Leć. Rób co chcesz. Ja nie mam ochoty na Twoje telefony. Wystarczy, że pozwoliłam na okradnięcie mnie i moich dzieci. I nie będę się nikomu tłumaczyć. Chcesz się z nimi zobaczyć. Tydzień wcześniej , a nie pól godziny wcześniej dajesz znać"D Mnie nie ma. Jesteś dla mnie obcym człowiekiem. Niebezpiecznym obcym. Im mniej kontaktu z tobą mają dzieci, tym lepiej dla ich psychiki. Ja 1972 jestem z Tobą. Może to dziwne. Ale jestem . Ciężko. Mnie już teraz nie. Ja wywalilam po raz "fafnasty". Ciuchy leciały z okna. I zapanował spokój. To jest trudne. Niby znasz cel. Wiesz, że lepiej samej, a jednak, coś pcha w...piekło. Omijaj piekło. To co teraz masz, to przedsionek. Z tego przedsinka można i do piekła i do nieba. Trzymaj się mocno. I powtarzaj sobie, że piekło już za Tobą, przed Tobą spokój. Ciężko okupiony, ale warto. Niebo. Góra, dolina:D Słonko....Boję się, że Twoje rzadkie wpisy, to powroty do M. Tak to bywa z większością z nas. Toksyk się pojawia, my odpływamy, czytamy, ale nie piszemy tutaj. Mamy nadzieję, że wreszcie ruszyło, zmienił się, będzie dobrze. A potem wracamy...Pobite. Na własne życzenie. Bo owszem. Toksyk, psychopata zmienia się w postępie geometrynym na niekorzyść. Jeszcze pól roku temu toksyk stwarzał pozory. Dziś nie stwarza. Znajomym opowiada, jaki cudowny urlop spędził z kochanką. :D:D:D:D A mnie dziś to lotto. Idź, sio. Ja nie chcę żyć w trójkącie.
  3. Brakuje mi tu Niebo... Oneill...Deko pustwo bez Ciebie:D:D:D:D Yeez. Mam nadzieję, że jednak czytasz...Może warto si.ę odezwać. Brakuje mi nie całkiem blondynki. Ona daleko. Żegna matkę. N...wracaj...pomolestuj trochę :D:D:D Montia:D Idalka... Present... Boże kochany... Jak ja tutaj długo jestem...
  4. Złamane skrzydła i owszem mam teorię. Każdy z nas przychodzi na ziemię, żeby czegoś się nauczyć. Ja traktuję toksyka, jako swego rodzaju "nauczyciela". I to jest tak, że pewne zachowania są powtarzalne. U mnie było tak. Ty śmiesz pytać gdzie byłem i co robiłem. Wkurzasz mnie tym. Kolejne dni więc, spóźniam się po 12 godzin. Kiedy już opanowałam tę sytuację. Nauczyłam się. Reagowałam spokojnie nagle zmiana. Delikatna. Spóźniam się nie 12 godzin, ale przychodzę o czasie , nie mam ochoty zjeść obiadu i wychodzę na 2 godziny nic nikomu nie mówiąC. To jest tak, że uczymy się. Każda drobna zmiana wytrąca nas z równowagi. Dlaczego? Bo zamiast powiedzieć od razu zdrowo: NIE! Nie godzę się na takie traktowanie. Zasługiję na więcej. My tkwimy w szambie. Przyzwyczajamy się do kolejnych "zafrywek", "draństw", nielojalności" i tak sobie tkwimy. Ty masz powiedzieć dość! Nie chcę, niezależnie od tego, czy sytuiacja zmieniła się delikatnie czy drastycznie. Ty dalej "tozkminiasz" co on, jak on ,dlaczego on....Przstań być jego psychologiem, zacznij być psychologiem dla siebie! To jest właśnie to... Cała Twoja uwaga skierowana jest na niego...Nie na siebie. Ja nie biję w Ciebie - złamane skrzydła. Ja to przerabiałam. Przerabiam. Wiem jedno. Dopóki myśle o sobie jest dobrze , Kiedy moje myśli uciekają na tor: on, co z nim, jak, gdzie, na ile się i co zmieniło w jego postępowaniu - jest nawrót. Zacznij myśleć o sobie.
  5. Renta:D logiczne. U mnie spokój. Wzięłam kilka dni urlopu. Rozmowy z dziećmi. Czasem śmieszne, czasem trudne. Ale jest ok. Znajomi powoli wracają. Przychodzą nowi. Lubię tak. Powolutku myślę o pakowaniu. Bo za miesiąc będę się przenosić do siebie. Czeka mnie też rozmowa z moim adwokatem. I dobrze. Teraz już tylko spokojnie chcę zmierzać do celu. Wrócić na swoje. Rozwieść się. Odzyskać pieniądze. Odzyskać siebie. Dziewczyny u mnie w pracy zauważyły, że znów się uśmiecham. Że jestem spokojna, że jakoś tak zachowuję się normalnie. Ostatni miesiąc byłam kłębkiem nerwów. A ja lubię siebie spokojną i uśmiechniętą. Moja kartka: pozytywów i negatywów jest długa. Po stronie negatywów - jak oceniam siebie , jeśli jestem z toksykiem- jest bardzo długa. Po stronie pozytywów - oj malutko. Bilans jest jednoznaczny. Nie warto. Warto natomiast dla siebie samej odciąć się, zamknąć drzwi. I właśnie to robię. Zero kontaktów. Ostatnie dni są takie, że coraz bardziej czuję, że to totalnie obcy człowiek. Obcy, w dodatku nie bardzo bezpieczny. Takich odsuwa się na bok. A ja żyję sobie. Praca, dzieci, urlop, spotkania ze znajomymi. Tak jest dobrze.
  6. Ja1972 pustka jest tylko na początku, jeśli dobrze ją zapełnisz, będzie ok. Mój przyjaciel, z którym dziś rozmawiałam (swoją drogą zawsze telepatycznie wie, kiedy się odezwać), powiedział, w zasadzie powtórzył słowa sprzed pół roku: :Ty nie tylko masz wyrzucać stare, ty przede wszystkim, pozbywając się starego masz sensownie wkładać nowe, pożyteczne, potrzebne\". I tak mi się przypomina, coś do czego wróciłam - powtarzanie sobie, że pewne sytuacje, ludzie, zdarzenia, przedmioty mają taka wagę jaką ja im nadam. To ode mnie zależy ważność, nieważność, sentymentalna jakość. To tylko ludzie, rzeczy, zdarzenia, sytuacje. Nie mają wpływu na moje prawdziwe Ja. Mają wpływ na moje ego. Ja1972 popatrz na klucze jak na przedmiot. Nadaj im znaczenie, jakie chcesz. Mogą symbolizować nowe życie, takie o jakim marzyłaś. Ty je właśnie tymi kluczami otwierasz. Te klucze to może być wejście do Ciebie, Twoich uczuć, których sie nie boisz, wyrażasz. Toksyk wczoraj zebrał aż dwie swoje koszule, jedną parę butów, a z okna poleciały dwa prezenty , które od niego dostałam. Nie nadałam temu żadnej wartości. Piętreo niżej jest zaplombowane przez administratora lokum. Zaplombowane, bo od czasu , kiedy toksyk je wynajął, nie płacił czynszu.Administrator, po kilkumiesięcznych próbach skontaktowania się z toksykiem, zaplombował lokal, wypowiedział umowę i skierował sprawę do sądu. Rzeczy w lokalu pozostały jako zabezpieczenie strat. Temu nadałam znaczenie. To właśnie jest nasze małżeństwo. Kupa długów, krętactw. Jest na drzwiach plomba, do czasu aż sąd nie wyda wyroku. Tak samo jest z \"małżeństwem\". Nie ma go. Czekam tylko na rozprawę, by sąd udzielił rozwodu. Ja wypowiedziałam umowę, skierowałam sprawę do sądu. Ja1972. Podjęłaś decyzję. Jeśli wiesz, że jest słuszna, to się tego trzymaj. A żałoba. Tak. Musisz przeboleć.
  7. Żebym tylko płaksą nie została :D:D:D Ciekawych rzeczy dowiedziałam się ostatnio o sobie, zarówno od siebie samej jak i od otaczających mnie znajomych. Przez całe lata byłam odbierana przez znajomych toksyka jako osoba sztywna, izolująca się, oficjalna. A ja doskonale wiem, że taka nie jestem. Moi znajomi z kolei zawsze odbierali mnie inaczej- jako osobę bezpośrednią, ciepłą, owszem znerwicowaną, ale w miarę spokojną i niezwykle cierpliwą. A teraz z pozycji obserwatora samej siebie. Tak. W stosumku do znajomych toksyka, byłam niezwyle sztywna, bojaźliwa, małomówna. A to dlatego, że całe lata od tych znajomych byłam izolowana. Dziś, kiedy odzywają się do mnie ludzie z jego kręgu, poznaja mnie już nie jako jego żonę, ale istotę niezależną, otwierają oczy ze zdumienia. Bo ty nie jesteś dziwna, jesteś normalna, fajna, sensowna... Właśnie, a przecież ja całe lata ukrywałam prawdziwą ja przed nimi, bałam się jakichkolwiek bliższych rozmów, bo wyszłoby, co mówił na mój temat, bałam się ludzi z jego strony, gdzies podświadomie wiedząc, że oni mają wyryty przez niego pewien mój obraz- brzydki, nienaturalny, niemający ze mną nic wspólnego. Wolałam nie wiedzieć i z góry odgrodzić się niedostępnością. Dziś większość z nich, również oszukanych przez niego, okradzionych, w rozmowach ze mną śmieje się, że mogli stracić taką fajną znajomą. Dziś to już nie są \"jego ludzie\". Dziś to są przyjaźnie nastawieni po prostu znajomi. Ja dzieciom pozwalam płakać zawsze. Nigdy nie słyszą ode mnie , że nie wypada, że mnie smutno jak płaczą. Gdzieś intuicyjnie zawsze czułam, że nie można tak. Jeśli dziecko płacze, znaczy okazuje pewne emocje i uczucia, trzeba to uszanować, a nie karcić, czy próbować zahamować. Kiedy płaczą, jestem przy nich. Jeśli chcą rozmawiać, rozmawiam, jeśli nie pozostawiam czas. Ja je znam i wiem doskonale, że kiedy się wypłaczą i znajdą w sobie siłę, żeby powiedzieć o co chodzi, przyjdą i powiedzą. Mają prawo do sygnalizowania swoich uczuć zarówno złością jak i płaczem. Złościć się też pozwalam. Mówię tylko wtedy, że jeśli się złościsz, to nikomu nie rób krzywdy, nie wyżywaj sie na nikim. Możesz krzyczeć, możesz tupać nogami, możesz ze złości się rozpłakać. Ale potem przyjdź i pogdaj ze mną. Wyrzuć słownie, co Cię zkurzyło. Złoszczą się, płaczą. Uzewnętrzniają emocje, ale zawsze przychodzą. Ja zawsze wiem, co się dzieje w sercach moich dzieci.
  8. Siódemko. Byłam na tej stronie dziś w nocy. Obudziłam się o 3 i za nic w świecie nie mogłam spać. Weszłam na topik, potem link. Czytałam. A potem beczałam. Pierwszy raz w życiou beczałam nad sobą. Pierwszy odruch, iść do dzieci, do łóżka przytulić i wypłakać w poduszkę. Płakać nad ich losem. Ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że one mojego nawet skrytego płaczu nie potrzebują. To nie nad nimi mam płakać. One ochronę, bezwarunkową moją miłość i szacunek mają. Ja moich dzieci nie biję, nie wyzywam. Jeśli wymagam, robię to z szacunkiem, ich tajemnic nie wywlekam na forum ogólnym. To mnie, mojemu wewnętrznemu dziecku należy sie ten płacz i przytulanie. Moje dzieci mają mądrą matkę, która szanuje w nich człowieczeństwo i jesli nawet się zdenerwuje., to nigdy nie wyżywa się na nich. Mają matkę popełniającą głupoty, ale potrafiącą powiedzieć dość i chronić je. To ja nie miałam matki . Co z tego, że istniała, skoro zmasakrowała mnie psychicznie. A dzis w nocy, powiedziałam jej, jak mogłaś! Muszę teraz naprawiać wszystko, co popsułaś. Muszę naprawić siebie. Jest coś ciekawego i niezwykle pocieszającego napisane na stonie, którą podałaś. Czasem zdrowienie to spirala etapów. Czasem trzeba kilka razy przejść tę spirtalę, zanim nie wyzdrowiejemy. Ale za każdym razem, nawet jeśli któryś raz przechodzimy przez te etapy, zawsze robimy to z wyższej pozycji. Bo czegoś się uczymy. Ja przez pół roku przepracowałam już pewne rzeczy. I to nie ginie. Dziś jakoś łatwiej mi uporać się z pewnymi sprawami. Dziś już nie mam myśli, że on poszedł, że a co robi a z kim. Dziś myślę i skupiam się na sobie. Koniec.
  9. Ja w dzieciństwie też nauczyłam sie nie płakać. Nie wolno było, bo kiedy płakałam, dostawałam jeszcze mocniej. Nauczyłam się szukać metod, by matka nie mogła połamać na mnie kolejnego wieszaka. Siadałam na krześle. Tłukła gdzie popadnie , połamała ileś wieszaków, zanim opracowała metodę na mnie. Potem używała wieszaK\\ków z drutu izolowanego. Już sie nie łamały.Znalazła świetną metodę na zdyskredytowanie mnie, dobicie psychiczne. Wszelkie moje \"przewinienia\" roztrząsane były na forum. A to sąsiedzkim , a to rodzinnym. Byłam już dorosła, pracowałam, studiowałam. Pojechaliśmy do babci na wieś i tam, zebrała wszystkich przy stole, babcie, ciotki, wujków i wyciągnęła moje najintymniejsze sprawy, opowiadała , ze mam chłopaka i zapewne robioę z siebie dziwkę, że zapewne nim sypiam. A ja byłam totalnie niewinna. Nie płakałam, mimo, że bolało mnnie. Bo nawert gdybym sypiała, to moja sprawa. Byłam dorosła i niezależna. Płakałam czasem w ukryciu, żeby ona nie widziała. Potem już nawet przed sobą samą nie płakałam. Po jej śmierci, kiedy spotkałam toksyka, myślałam, że wreszcie znalzałam przystań. Że nie będę więcej nigdy musiała ukrywać łez, pokazywać, że jestem bardzo silną kobietą. Po roku , kiedy byłam w ciąży, a on mnie zostawiał, nie wracał o czasie okłamywał, zdradzał, rozpłakałam się przy nim, rozżaliłam, powiedziałam jak się czuję. Zostałam skatowana psychicznie. Z zimnym wyrazem twarzy, zamknął drzwi i poszedł, nie przejmując się, że właśnie urodziłam, że mam wątpliwości , że nie czuję się bezpiecznie, że płaczę. Od tamtego momentu nigdy więcej przy nim nie płakałam. Dusiłam płacz w sobie, na każdym kroku pokazując, że jestem silna, że dam radę ze wszystkim. Płakałam po cichu, kiedy nikt nie widzial, bo wtedy nikt nie miał szans dopieprzyć mi jeszcze bardziej. Bo kiedy tylko wychodziło, że ja czuję się źle, toksyk dostawał małpiego rozumu i robił dokładnie to, co mnie bolało. Robił to absolutnie świadomie. Nie wiem ile lat nie płakalam tak serdecznie. Ostatnio i owszem, jakieś pół roku temu, po wywaleniu go z domu , ale to był płacz osoby uzależnionej, która nie może obejść się bez swojej używki. To nie był serdeczny płacz nad swoim dzieckiem. Teraz jest tak, że oduczyłam się płakać w ogóle. I nie wiem, jak to zmienić.
  10. Ja1972,trafne słowa. Właśnie , czy ja sobie samej będę mogła spojrzeć w oczy. Ja przez ostatni miesiąc nie mogłam. A dziś wypowiedziałam to, spokojnie. Powiedziałam, że jeśli będę chciała faceta do łóżka, to sobie go spokojnie znajdę i zapewne zajego usługi zapłacę mniej. Że mnie nie da się kupić. Ja nie potrafię żyć jak pani na godziny. Ja potrzebuję stabilizacji. Nawet jeśli będę sama, mam wiedzieć, że jest bezpiecznie i stabilnie, spokojnie, że nie muszę się zastanawiać, gdzie i z kim jest partner, dlaczego się nie odzywa. Ja nie mam ochoty się domyślać, że mówił, że nie mówił, że tak siak, owak. Nie. Jeśli mam być z kimkowliek to mam być przekonana, że nic mi nie grozi. Ani mnie, ani dzieciom..
  11. A jakąś godzinę temu przyszedł jakby nigdy nic, obrażony, że ja przez telefon rozmawiałam konkretnie, stanowczo i bez ochów. No, nasłuchałam się:D:D:D Jaka jestem zła, jak źle go traktuję, i jeszcze jakieś umowy chcę spisywac! Nie podpisał oczywiście. Ma tydzień czasu na zwrot pieniędzy, w przeciwnym wypadku zgłoszę wyłudzenie. I zrobię to. Nie dam się ani oszukiwać ani okradać - nie dam oszukiwać ani okradać dzieci. To MOJE potomstwo i nawet samemu papieżowi wutoczę proces, jeśli zachce mu się skrzywdzić moje dzieci. Suma sumarum. Wyleciał z domu z hukiem. Wrzeszczał, że pewnie tak mi jest lepiej, bez niego, a ja ze stoickim spokojem , powiedziałam tak - lepiej mi ze sobą samą. I tak już zostanie. Podjęłam decyzję świadomie, mimo jego wykrętów, że na szkoleniu był, że nie mógł zadzwonić, bla bla bla. Mnie się tak nie traktuje. Jestem uczciwą i spokojną kobietą. Mnie sie traktuje z szacunkiem. Moje dzieci to cudowne istoty, które nie zasługują na pojawiającego się i bez słowa znikającego pana, nazywającego się ich ojcem. One zasługują na kogoś, kto będzie wobiec nich uczciwy , kto będzie dla nich opoką, kto murem za nimi stanie. A nie zostawi bez słowa, bo musi się pakować i 5 sekund na telefon nie znajdzie. Podjęłam decyzję i nie ma odwrotu. Teraz już tylko naprzód. Moja wizja siebie kiedyś? Nie wiem. Na razie muszę ją wypracować, rozglądnąć się w sobie, poukładać sobie moje wartości, bo do tej pory ja byłam gdzieś na boku. Jedno wiem, nigdy więcej nie pozwolę na krzywdzenie siebie i dzieci. Moja wizja siebie teraz i w przyszlości to ja i dzieci. W zdrowych relacjach, na stopie rodzicielsko- przyjacielskiej. Moja wizja siebie to moje mieszkanko. I ja spokojna. Nie zastanawiająca się nad faktem, czy jestem dość dobra i za tę dobroć czy ktoś mnie pokocha. Moja wizja siebie, to bezgraniczne ufanie sobie samej...Że jak coś powiem, zrobię, podejmę decyzję, to mur beton.
  12. Consekfencjo, nie unikam psychologów ani terapeutów, mam za sobą wizyty u psychologa - sama i z córką. To było w trakcie roku szkolnego. Nie było tych wizyt jakoś wiele, ale były. Podobnie z anoreksją, poszłam raz, słowa psychiatry otrzeźwiły mnie, poradziłam sobie. Czasem, bardzo rzadko, bywa, że przy masakrycznej ilości kłopotów zapominam o jedzeniu, ale natychmiast jest alarm w mojej głowie. Nie zjadłaś, kobieto! I biorę się za jedzenie. Nie nadrabiam, po prostu normalnie jem. Bo chcę żyć normalnie. Właśnie Ja1972 ważne pytanie, czy ja już wiem czego ja chcę. Chcę określić samą siebie. Chcę wreszcie umieć żyć ze sobą samą. Cieszyć się tym. Patrzę na to, co się stało i wiem, że pozwoliłam na ten powrót, bo nie umiałam ze sobą żyć. Bo nie miałam żadnego pomysłu co ze sobą zrobić. Na razie widzę, że lepiej mi samej. Boże kochany, jaki spokój. Stresy zwykłe, na zasadzie, czy zdążę z pracą, albo bo zawaliłam porządki , bo miałam zmasowany atak dokumentowy w pracy:D Ale nie ma huśtawki emocjonalnej, nie ma obserwowania z niepokojem z której strony dostanę w psychikę. Ja nie użalam się nad sobą, stało się co się stało. Stwierdzam fakt, że sama podjęłam każdą z tych decyzji. Miałam wolny wybór. Teraz też go mam i wybrałam lojalność wobec siebie i dzieci. Właśnie dlatego napisałam , że żądam oficjalnej umowy na pożyczkę i jeśli takową podpiszemy i nie będzie płacił., pójdę z tą umową do sądu i wytoczę proces. To nie jest zemsta, to tylko konsekwencje, jakie każdy powinien ponosić za swoje czyny. Podałam również jego adres zamieszkania innym wierzycielom. Bo nie mam ochoty użerać się z nimi, macie coś do niego, sio. I zamykam drzwi tej bajki. Jestem ja i dzieci. Nie musze nikomu udowadniać, że potrafię być uczciwa, lojalna, oddana, pracowita, zadbana, inteligentna. Ja nic nie muszę. Ja chcę być sobą. I doskonale wiem, że nie moją winą jest, że ten człowiek jest toksyczny, ani tego nie zmienię. Nie chcę i nie muszę akceptować jego chorych zachowań. Ja chcę wyzdrowieć . I tym razem, to jest absolutnie świadoma decyzja. A moi znajomi, przyjaciele:D Ja wiem, że nie odwrócili się ode mnie. Odwrócili się , żeby pokazać mi, że sił już nie mają, że zrobili wszystko , co w ich mocy. Przez pół roku, kiedy byłam sama, pomagali, rozmawiali, podnosili na duchu, kibicowali, tłumaczyli...Ile można? Ja wiem, że są. Zostawili mnie samą, żebym miała szansę pomóc samej sobie, żebym sama podjęła pewne decyzje. Stoją z boku, przyglądają się , co zrobię. To dobra metoda . Wiem, że w każdej chwili, jeśli się odezwę, powiem, że potrzeba mi pomocy, bo np. jestem chora, albo szukam pracy, nikt mnie samej nie zostawi. Oni po prostu oddalili się na pewną odległość, żebym wysłuchała siebie, a nie ich.
  13. Cholipa , od fafnastu miesięcy to samo pytanie zadaje mój przyjaciel. i nie dostaje konkretnej odpowiedzi. Jedyne , co potrafię wyartykułować. to akt, że chcę spokoju. Mam dość jazd emocjonalnych. Chcę i siebie i miłości i nie potrafię tego jakoś powiązać. Ja napisałam tutaj jakiś czas temu, że najszczęśliwszy czas w tym małżeństwie dla mnie, to czas, kiedy byliśmy totalnie osobno. To jest punkt startowy. Zero kontaktów. Biala karta dla mnie .
  14. To nie tak. Ja renty nie olewam. Pisze jak pisze. Są rzeczy, które przyjmuję. Zgadzam się z nimi. Renta ostra, ale zmusza do myślenia. Dlatego nie olewam. Jest człowiekiem. Takim samym jak ja, jak Ty. Ma swoje wady, ma zalety. Każdego głosu7 warto wysłuchać choćby po to, żeby sie z nim nie zgodzić... A ja biorę si za siebie ostro. Wysłalam informację toksykowi, że żądam oficjalnej umoiwy na pożyczkę. Z dokładnymi datami i kwotami, które będzie mi spłacał. On doskonale wie, że z taką umową mogę w razie niespłacania iść do sądu. Koniec okradania. Dość tego. Nie pozwolę żerować ani na dzieciach ani na mnie . Równie dobrze, za te pieniądze mogłam jechać z dziećmi na kajaki, bo dostaliśmy zaproszenie....Dość... To nie jest zemsta , to jest sprawiedliwość. Pożyczyłeś, zobowiązaleś się oddać. no to oddasz. A ja czuję się dobrze. O niebo lepiej niż tydzień temu. Spokój. Cisza. Rozmowy z dziećmi. Zero huśtawek emocjonalnych. Widzę różnice. Ktoś mi napisał sms - \"Jeśli chce4sz być wierna sobie, odłóż lojalność wobec tego małżeństwa. Spisz kartkę. Ile zyskałaś, a ile straciłaś. ile zyskały , a ile straciły twoje dzieci. I czytaj ją każdego dnia\". Ja wiem, że napisała to moja przyjaciółka. Napisała też, że wierzy we mnie, bo jestem mądrą kobietą. Ja to wiem, że jestem. Miewam 5 minut głupoty. Ale każda głupota ma swój kres. Przychodzi zdrowy rozsądek, który mówi: chcę żyć! Każdej z Was, z osobna dziękuję. Consekfencjo, Kadarko, sodemko, aniania, yezz, rento, vacancy, wierna, 1972...Wszystkim bez wyjątku. Mam nadzieję się podnieść. Bo chcę. To był straszny trucht do tyłu. Świadomy. Wiedziałam z góry co mnie czeka. Przekonałam się. Nie chcę więcej. Teraz jest dobrze. może bez emocji,ale spokojnie. I dzieci spokojne. Piszecie Tuptusia. Mam nadzieję, że to już koniec Tupty, że powoli zaczyna do głosu dochodzić 4U.
  15. Nie , Renta nie rozcięła wrzoda. Może i lubi, może nie , nie zastanawiam się nad tym. Zraniła mnie do bólu. Do gołej kości. Nie dlatego, że uraziła mnie jako matkę. nie. Ja nie czuję się świętą krową. Zrobiła coś, co całe lata robiła moja matka, a potem toksyk. Bez zastanowienia chlastała słowami. Oskarżała, osądzała, wydała odgórny wyrok. Poczułam się tak jak lata temu, kiedy moja matka do mnie, sześcioletniej dziewczynki wywrzeszczała: \"Lepiej byłoby gdybym cię wyskrobała!\". Poczułam się dokładnie tak samo jak 30 lat temu. Ktoś wykrzyczał, że jestem zerem, niezasługującym na nic. Na życie, na dzieci,... Ja 1972 , tak, wierzę, że mi się uda. Ja wiem, że mam w sobie wielką siłę. Znam siebie na tyle, ze wiem, że póki sama nie wygram, to nie wygram. Jestem anorektyczką. Dziś nieczynną :D Całe lata jednak nie jadłam. Wygrałam sama. Wystarczyły słowa psychiatry :\"dziecko, ja mogę dać ci leki o jakich ci się nie śniło, ale jeśli ty będziesz chciała umrzeć, to umrzesz\" . To było jedno spotkanie, nie terapia, jedno zdanie. Chciałam żyć. Ważyłam wtedy 34 kg. Jadłam raz dziennie, pół kromki chleba, bez niczego. Popijałam sokiem z czerwonych buraków, surowych. Sama z tego wyszłam. Bo chciałam. Sama wyjdę z tego uzależnienia. Jeśli tylko będę chcieć....
  16. Tak siódemko, Present pozwoliła mi na słuchanie samej siebie. Ja wtedy o tym nie wiedziałam, nie miałam pojęcia bladego...Wtedy wywaliłam z siebie wszystko. To spotkanie w ogóle było na wariackich papierach . Nie miałam z kim dzieci zostawić, mimo, że uprzedzałam toksyka, że mam spotkanie. Trąbiłam o tym długo przed faktem. Zosyałam sama. Wreszcie się teść zlitował i poszłam:D Dziś, kiedy wracam myślami do tamtego dnia, słyszę przede wszystkim siebie i delikatne, spokojne, nie oceniające komentarze Present. Ona doskonale wiedziała, że z tego nic nie będzie. Wiedziała, że długa droga przede mną. Może tak samo długa jak jej droga. Ale to do diabła nie znaczy, że ona czy ja jesteśmy gorsze. Każdy ma swój czas i swoje dno. Ja przeszłam wiele. Być może moje dno jest niżej niż dno innych dziewczyn. To nie znaczy , że mam gdzieś dzieci. O nie. I tak starałam się maksimum odsunąć to wszystko od nich. Toksyk był w domu i owsze, ale dzieci były wtedy na wakacjach. Nie było ich fizycznie.... Mam świadomość tego, że wiedzą, że ojciec był w domu. I mam świadomość tego, że wiedzą, że już go nie ma i nie będzie.
  17. Nie było praktycznie w moim życiu momentów, żebym nie potrafiła się dogadać z moimi dziećmi. Jeśli błądzę, moje dzieci znają tego przyczynę. Prawda przekazywana jest im adekwatnie dostanu ich rozwoju psychiczno-emocjonalnego. To się da zrobić. Dzieci rozumieją więcej niż nam się wydaje. Tak, miałam zawsze kłopot z relacją z toksykiem. Traktowałam go raczej jak moje trzecie dziecko. ale i on ustawiał się zawsze właśnie w takiej sytuacji. Byłam o niebo mądrzejsza co do wychowania dzieci. Toksyk sam kolacji sobie nie zrobi. strzeli focha i oświadczy, że jak ja nie zrobię to pójdzie głodny spać. On wie, że ja z domu, gdzie nikogo głodnego się nie zostawiało. A dzieci. Dzieci od małego uczone były samodzielności. Masz kochanie dwie zdrowe rączki. Pokażę Ci jak się robi kanapkę, jajko na miękko i na twardo, jajecznicę...Efekt. Moja ośmioletnia córka idzie i sama sobie robi jajko sadzone, jajecznicę, kanapki. Mój czteroletni syn sam bierze z lodówki to, na co ma ochotę. Talerze po sobie wynoszą. To nie oznacza, dorosłości czy nadmiernej dojrzałości moicgh dzieci.. One to robią pod moim czujnym okiem i w moim towarzystwie Odgrzewasz naleśniki , ale ja patrzę jak to robisz. Czuwam. Uczę. Toksyk, no cóż. Grał duże dziecko. Pourywało rączki i nóżki, bo akurat trafiła się gęś, która zrobi, odwali kawał roboty. Rozmawiam z dziećmi do bólu. Wtedy , kiedy chcą. Kiedy nie chcą nie zmuszam do rozmowy. Szanuję ich prawa... Jak się czuję emocjonalnie? Nie wiem. Nie jestem ani stłamszona, ani przybita. Stało się. Krytyka, no cóż. Każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie, ja nie muszę odbierać tego do siebie. Ktos może mieć problem ze sobą. Nie zgadzam się z Tobą Rento. Napisałaś pewne rzeczy czarno na białym. Części wypowiedzianych słów wypierasz się. Oceniłaś, wypowiedziałaś słowa krytyki. Poczułam się w skórze mojej córki, kiedy toksyk opierdzielał ją , że weszła w rozwalonego na ulicy loda. Padały słowa: \"Kim ty jesteś????!@!!!!! Bo ty nigdy nic nie potrafisz!!!! Ty zawsze musisz w coś wejść, kogos nadepnąć!!!! \". No właśnie. Moja córka jest gapciem. Ja macham ręką. Jeden jest dyslektykiem, inny ma zakodowane gapiostwo. Ona tylko wie, że jak się zdarzy \"wtopa\" to trzeba to naprawić. Wejdziesz w loda,ok, każdy ma prawo, wejdziesz do domu, od razu wyczyścisz buty. Nadepniesz komuś na nogę, przeproś z uśmiechem. I ja też wiem, że mnie może zdarzyć się totalna \"wtopa\". Ale zbieram się. Podnoszę. Twoje slowa były totalnie toksyczne. Nie było w nich ani chęci pomocy, ani \"zimnego prysznica\". Była walka, agresja, podsumowanie mnie. I niczego nie musisz udowadniać. Ja wiem, nie jesteś wielbłądem. Jesteś człowiekiem. Dla mnie toksycznym. Takim, który najpierw da naszyjnik (u Ciebie serduszko) a za chwilę zmiesza z błotem, oceni, skrytykuje. To Twój problem, nie mój. Ja nie przyszłam tu po głaskanie. Spodziewałam się zimnych pryszniców i takowe były mi potrzebne. Nie spodziewałam się, że w kimś zobaczę takie nagromadzenie toksyn. Nie musiałaś z miłością Mogłaś z szacunkiem. Każdy popełnia błędy. Ja tez popełniłam, ale to nie znaczy, że należy mnie zlinczować, odebrać dzieci, albo dać na wychowanie komu innemu. Rodziłam je, wiele nocy nie przespałam, czuwając w szpitalu, walcząc z nadzieją o to, żeby żyły. Nia mam zakodowanego syndromu świętej krowy - Matki Polki. O nie. Karmiłam dwa lata i równocześnie pracowałam. Sama kąpałam,podcierałam i nie przeszkadzało mi to w pracy zawodowej, w kontaktach z ludźmi. Jedyne czego nie dopilnowałam, to miłość do samej siebie... Czuję się dziwnie. Z jednej strony ulga, że jednak go nie ma, że znów jestem sama, że jest spokój. Z drugiej strony nie wiem, kiedy i czym się pojawi. Jednego jestem pewna... To nie jest człowiek dla mnie. Ja już nie potrafię i nie chcę żyć czekając, usprawiedliwiając, podnosząc na duchu, wyciągając z długów. Odpadam.
  18. Nie miałaś prawa tak do mnie napisać. To, że popełniam błędy. Tak. Że skrzywdziłam dzieci. Tak. Że jestem uzależniona. Tak. Ale nie masz prawa pisać, że należy mi je odebrać. Nie masz zielonego pojęcia kim dla nich jestem, w jaki sposób się nimi opiekuję, nie masz bladego pojęcia jakimi uczuciami mnie darzą. I nie masz też pojęcia, czego i one uczą się życiowo, bo każda sytuacja stanowi i dla nich naukę. Nie masz takiego prawa, żeby mnie oceniać. Żeby pisać, że powinnam dzieci oddać na wychowanie. Kim Ty jesteś, że w taki sposób piszesz? W wielu kwestiach przyznawałam Ci rację, ale tego co napisałaś ani przyjąć ani zgodzić się z tym nie mogę i nie chcę. Polecam zastanowienie się sto razy zanim napiszesz. A ja się chyba pożegnam. Bo przykro mi, ale nie będę znosić tego typu wycieczek osobistych. Mogę przyjąć wszystko, ale nie to, co napisała renta..
  19. Vacancy, z całym szacunkiem, ale moja stopka jest moja i nie zamierzam w niej nic zmieniać. Jest nie tyle opisem mojej osoby, jest wskazówką dla innych. W pewnym sensie i dla mnie. aniania - nie ma się z czego cieszyć. 1,5 miesięczny powrót to kolejna klęska- przynajmniej u mnie. Obserwowałam z boku jak się zachowuje i jak ja reaguję i muszę przyznać często kiwałam z dezaprobatą głową. Czułam do siebie niechęć. Patrzyłam na siebie z boku i nie poznawałam siebie. Nagle z pewnej siebie i uśmiechniętej kobiety stałam się zahukaną, przerażoną, zdesperowaną dziewczynką . Wiecznie przepraszającą, tuptającą wokół pana i władcy. Coby tylko nagle nie zniknął. Wszelkie wątpliwości wyrażane na początku zostały zduszone w zarodku, bo nie wolno o nic pytać, bo a nóż widelec pomyśli, że nie ufam. Dusiłam w sobie nieufność, stłamsiłam intuicję. A teraz no0 cóż. Trzeba się podnosić z klęczek podwójnie. Podwójnie bo ja już nie jestem durną gęsią. Mam wiedzę, teoretyczną świadomość a rzeczywistość tę teorię potwierdza. Boli strasznie. Drugi raz w ciągu pół roku...i najstraszniejsze jest to, że doskonale wiem, że to ja dokonałam tego wyboru. Czuję się podle na własne życzenie... To jest efekt braku przygotowania do odejścia, braku konsekwencji w podejmowaniu decyzji, niedojrzałości emocjonalnej, i wygodnictwa. Bo o ile wygodniej żyć iluzją....nie chcioeć dostrzegać faktów i karmić się durnymi mrzonkami, że może się zmieni , że jest chwilowo dobrze...bla bla bla... A teraz nie ma co użalać się nad sobą, tylko zakasać rękawy wysoko i podnieść głowę. Przyjąć nauczkę i rzetelnie popracować nad sobą.
  20. Mówicie o Present... Spędziłam z nią cudownyu wieczór. Taki spokojny. Generalnie mówiłam ja, skarżyłam się, żaliłam. Ona słuchała. Jak taski stary przyjaciel. Ciepły, znajomy, rozumiejący. Ona wtedy wiedziała, że to nie mój czas. Że morze, ocean wody upłynie zanim zacznę myśleć. Od tamtego czasu minęło sporo dni. Sporo żalu, cierpień, które sama sobie przysporzyłam. Myślenie... To natrudniesza rzecz na świecie. Świadome myślenie. Nie teoria. Minie mnóstwo czasu zanim pozbieram się z masakry, którą sobie sama namotała. I cieszę się, że Present tego nie wie. Yeez...Consekfencjo. Potrzebuję potłuczenia po łbie. Masakrycznego. Potrzebuję kopa...Nie teoretyzowania. Doskonale wiem, że sama powinnam dotrzeć do siebie, ale nie idzie... Zamotałam się. Ugrzęzłam. Zostawili mnie wszyscy. Twierdzą, że dopóki nie podejmę decyzji. Dopóki nie zacznę ratować siebie i dzieci, dopóty nie będą się ze mną kontaktować. Mówią, że jak już będę w rynsztoku, to mi podadzą rękę, pod warunkiem., że nie będę miała żadnego kontaktu z nim. Jestem jak narkoman na długotrwałym i mało skutecznym detoxie. Obsesyjnie daję szansę na powroty. Powroty po kasę, bo akurat nie ma innej, bo coś nie wyszło.... Chciałabym czasem umrzeć. Ale to zbyt łatwe. Są dzieci. Jestem im potrzebna.
  21. Nie wiem yezz. Na razie jestem w stanie totalnej depresji. Coś takego nie przytrafiło mi się, kiedy byłam sama . Mogłam deko dołować, ale nie trzęsłam się. Nie płakakałam tak strrasznie, nie było tak, żebym nie miala sil zrobić jedzenia. Jak ja do diabła mam się pozbierać?????????
  22. Yezz. Rozwód w toku. Nie wycofałam pozwu. Natomiast toksyk okłamał mnie, że pozwu nie dostał. Sprawdziłam w sądzie. Pozew już dawno dostał i nie raczył odpisać. Sąd trzy tygodnie temu wezwał go, żeby łaskawie udzielił jakiejś odpowiedzi.
  23. Halsik, Niebo, ja pod skórą też czułam, że wrócę tu. Zresztą daleko nie odchodziłam. Codziennie czytałam, ale nie mogłam się odzywać. Bo o czym miałam pisać? Dałam szansę. Przyjęłam pod dach. A teraz widzę , że facet wrócił tylko po pieniądze i tylko dlatego, że spłukał się doszczętnie. Ktoś wisiał na nim, wymagtał spłaty długu. Sama sobie jestem winna. Pytanie podstawowe jak teraz z tyego wyjść. Dziewczynom, które marzą i tęsknią do powrotu powiem tyle. Powrót jest koszmarem gorszym niż nawet całe lata życie z toksykiem pod jednym dachem. Dużo łatwiej jest odzyskać siebie po latach molestowania, niż po krótkim nawet powrocie. Dlaczego? Bo powrót to taki koszmarny policzek wymierzony w godność kobiety. Powót w wykonaniu toksyka jest świadomy i nie bezinteresowny. Kiedy kobieta przekonuje się o tym, zastanawia się nad swoją godnością i honorem. Czuje wielki zawód i smutek, bo miała nadzieję, że to jednak uczucie, a nie interes. Dostałam straszną naukę. Nie chodzi o pieniądze. Będę pewnie sama spłacać, to będzie trudne, ale nie jest to najgorsza z możliwych strat. Straciłam siebie. Znów na miesiąc wysłałam siebie do diabła. I to jest najstraszniejsza strata, jaką sobie zafundowałam. Co do dzieci. Chwała Bogu, przez większość czasu, który toksyk spędził ze mną, nie było ich w domu. Były na wakacjach. Powrót dzieci zbiegł się z wycofywaniem się toksyka. Zastały więc sytuację, że pojawia się i znika.... To nie znaczy, że nie wiedziały, że ojciec był w domu i mieszkał tu. One zapewne to odczuwają. Mam tylko nadzieję, że jednak w mniejszym stopniu niż ja. Zresztą to wycofanie w chwili , kiedy wróciły6 dzieci, ma swój wydźwięk. Powróciły obowiązki, więc toksyk umył ręce. Czas się podnieść....i wysłać toksyka do diabła. Przywołać siebie.
  24. I kompletnie nie wiem co dalej. Jedno wiem, nie zmienił się ani o włos. Zmienił się na gorsze. Potrafi płakać na zawołanie. Potrafi trząść się jak osika, wołać ratuj, pomóż, bo wie, że ja dam się złapać. Dałam. Pomogłam. A teraz jestem sama. Nie wiem nic. Będzie, nie będzie, wróci, nie wróci, zainteresuje się, czy nie... Znika. Wraca wieczorami, późno. Bo....babacia go potrzebuje. Ok. Ale gdzie w tym wszystkim jestem ja. Gdzie są dzieci? Coraz większy chłód. Coraz większe milczenie. I spłata zadłużeń. Moich....Bo jego zostały spłacone, przynajmniej na chwilę obecną...
  25. Każdy powrót do toksyka jest swoistą nauką. To boli. Ale też i uczy. Pól roku,kiedy byłam sama był najszczęśliwszym okresem w tym małżeństwie. W ciągu miesiąca bytności toksyka przeżyłam koszmar szantażu, wyskoczyłam z 2500, zmierzyłam się z flądrą (kochanicą męża-0 nie oko w oko, ale jednak_) A teraz znów powoli muszę zadbać o siebie i wyciągnąć wnioski. Coraz mniej go w domu, coraz więcej kłamstw....
×