Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

cztery umowy

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez cztery umowy

  1. Wierna czytelniczko - piękne słowa JA TO ODBIERAM jako karę. Popatrz jak masz wyprany mózg. Zmień sposób odbierania i zdrowiej dalej. Nie odbieraj tego, co się stało jako karę, odbierz jako zwycięstwo. To jest Twój krok do przodu. A skoro do przodu, bo nie musisz toksyka znosić 24 na dobę pod jednym dachem, to zapewne nie jest to porażka ani kara, tylko Twoje osobiste zwycięstwo. Iduś:D:D:D:D Nie wiesz jak ja sama jestem z siebie dumna. Hihihi. Moja mama już nie żyje, więc nie mam komu iść i powiedzieć, jak mogłaś, albo można było inaczej. Może dobrze, że nie dożyła, bo zapewne załamałaby ręce z rozpaczy. Bo to co się stało w moim życiu, to jest między innymi jej zasługa. Powoli to odkręcam, odczarowuję sytuacje, zdarzenia, i powiem Ci jedno, bardzo dawno nie byłam u niej na cmentarzu, nie ma we mnnie złości, ale nie mam ochoty tam iść. Skotro nie mam, to nie idę i nie mam z tego tytułu żadnych obiekcji. Kiedy poczuję chęć pójdę zapewne. Tortilla u każdej z nas dział się lub dzieje jakiś dramat. Ale myśmy same tego chciały, pozwalałyśmy na to, nie widziałyśmy innej możliwości przeżycia swojego życia (masło maślane). Ile razy mówili mi znajomi, kiedy byłam na macierzyńskim i siedziałam w domu a w lodówce marchewka (jedna) i dwa skrzydełka z kurczaka, telefon ex wyłączony lub bez odbioru i cisza przez tydzień, a ja karmiłam piersią, przy boku było drugie- wtedy 4,5 letnie dziecko. Znajomi mówili, odejdź, rozwiedź się. A ja , że pewnie kiedyś, może, a jak ja to zrobię, no jak, przecież małe dzieci, pracy nie mam, nie dam rady. Powtarzali, kobieto i co masz z tego związku, przecież i tak na was nie łoży, musisz pożyczać, odejdź, znajdziesz pracę, znajdzie się jakaś rada co z dziećmi, są przedszkola, żłobki. A ja dalej w zaparte, może kiedyś. Potem poszłam do pracy po trupach. Proszę dałam radę, znalazło się przedszkole, znalazła się opieka nad młodszym, i piersią też dalej dało się karmić, i co i dalej siedziałam w chorym związku, tym razem godząc się na to, że byłam notorycznie okradana z pieniędzy, które zarabiałam. Ginęły pieniądze z portfela, moja karta do bankomatu też. I co? I dalej się godziłam, wmawiając sobie, że zdrowy trzydziesttoletni facet, z doskonałym fachem w ręku nie może znaleźć ptracy. NIE MOŻE!!!!!!! Nie chciałam zobaczyć, że on nie chce, wygodnie mu i koniec. Przejrzałam na oczy, ale było to bardzo bolesne. Bolesne bo dowiedziałam się również prawdy o sobie. Czego życzę wszystkim dziewczynom, które od lat żyją złudzeniami własnej niemocy, kłamstwem, że nie potrafią, że jeszcze nie teraz. Właśnie każdy czas jest dobry, ale im mniej obrażeń wyniesiemy z takiego związku, tym lepiej dla nas.
  2. Karotka, dziecinko kochana, nie wiem jak Ciebie przytulać. Ja znam płacz o jedzenie. Ja to znam. Nie znam bicia. Dziecinko, na wszystkie świętości bierz nogi za pas. Odejdziesz, wszystko się ułoży. Myślę, że i rodzina pomoże na pewno, a jak nie, to do diabła zrobimy ściepkę, żebyś miała na chleb z cebulką i pomidorkiem! Słonko, nogi za pas, natychmiast. I nie oglądaj się nawet za siebie. To już nie jest psychopata, to jest jakiś Hiltler w drugim wcieleniu. Pamiętaj , że agresja to samonapędzające się koło. Raz ruszone, kręci się coraz szybciej. Urodzisz, pójdziesz do pracy, i nawet nie będziesz wiedziała, kiedy ten kat zabije Twoje dziecko. Bo mu się nie spodoba, że płakało. Dlaczego tak piszę? Od kilku miesięcy wspólnymi siłami ze znajomymi pomagamy pewnemu czterolatkowi. Od ppierwszych dni swojego życia był usypiany uderzeniami pięścią w głowę przez konkubenta matki. Dzis u dziecka nie działa lewa półkula mózgu, ma kłopoty z chodzeniem, mówieniem, łapaniem. Karotka....uciekaj. Bo to szuja!
  3. Zanim pójdę do domku opowiem Wam śmiesznotę. Moja mała siedmiolatka kocha opowiadanie bajek. Sama też je opowiada. Wczoraj wieczór molestowała mnie o smoka wawelskiego, ale byłam bardzo zmęczona , więc zaproponowałam, żeby może ona opowiedziała. Bajka była następująca: "Król Krak wezwał do miasta wszystkich rycerzy i ich zjadł" :D:D:D:D:D Malutka zapomniała dołożyć, że to smok, a nie król ich zjadł. Kiedy zwróciłam jej uwagę, pytając : " I co słonko, czy król najadł się do syta?", córka ryknęła wielkim śmiechem. A jeszcze niedawno potraktowałaby to jako osobistą porażkę, ryknęłaby płaczem i oświadczyła , że więcej nie będzie nic opowiadać i koniec, bo nie umie. Znaczy się zdrowiejemy wszyscy:D Do wieczorka, wszystkim życzę cudownego popołudnia.
  4. Oneill, no fachowiec:D Sęk w tym, że panowie zawsze się chwalili ile to oni nie potrafią:D:D:D:D A ja miast patrzeć na czyny patrzyłam na słowa. Czekaj czekaj, rośnie mi fachowiec, nawet dwa. Mały ma 3,5 roku, ale śrubokrętem szaleje. Mała uwaga-obsługuje lutownicę :D:D:D:D:D:D No proszę jaka ja szczęśliwa jestem:D Doopa kochana, ja nie będę płaciła za fachowców, niech sobie teść płaci, ja mogę się dołożyć, ale gdybym ja wzywała, on natychmiast wylogowałby się z domu:D O nie nie nie;>
  5. I jeszcze jedno. W zeszłym roku miałam rozmowę z adwokatem. Ale jak zawsze, zapomniałam mu winy i przewiny. Teraz, kiedy zrobił dokładnie to samo, przypomniałam sobie moje myśli sprzed roku. Myślałam wtedy, że może jednak złożyć, bo skoro sytuacje się powtarzają, a on nawet nie uznaje słowa przepraszam, to zapewne będą dalej się powtarzać, więc lepiej skończyć z tym, bo psychicznie wysiądę. Ale odpuściłam. Wybaczyłam, nie zapomniałam. I myśli , kiedy po roku niemal identyczna sytuacja, ten sam ból. Wyrzuty pod własnym adresem, że przecież mogłam sobie tego oszczędzić, że nie musiałam zamykać oczu na prawdę. A teraz dostałam kolejną szansę na działanie, na zmianę na lepsze i tę już wykorzystam, bo stać mnie na to.
  6. Taaak, oneill, skąd ja to znam:D Blokada przed działaniem, a kiedy jednak zrobi się krok do przodu, okazuje się, że wcale nie było to takie trudne. Że ten krok miast powodować lawinę lęku, powoduje spokój i przygotowanie do kolejnych zmian. Całe lata bałam się słowa rozwód. To był na mnie bat. Sama raz miałam napisany pozew, ale nie złożyłam, drugi raz rozmawiałam z adwokatem, ale dalej nie ruszyłam z miejsca. A teraz pozew mam napisany. Jeszcze drobne poprawki i trzeba złozyć. Jakkolwiek jestem zdecydowana, to jednak jest strach przed działaniem i ja doskonale wiem dlaczego. Bo działanie to jest wzięcie swojego życia w swoje ręce. Tego typu kroki, to jest niesienie odpowiedzialności za swoje własne życie. A mnie było wygodnie, mimo wszystko. No co, zawsze mogłam powiedzieć, mam męża, mimo, że on był tylko na papierku. Zawsze mogłam powiedzieć, pomyśleć, że para spodni w domu jest. Tyle, że to iluzja była, bo te spodnie to nie spodnie a kalesony, w dodatku nieświeże, rozlazłe na szwach. Ja tego faceta nigdy nie widziałam inaczej w domu (jak już łaskawie w tym domu był) jak na wersalce śpiącego, albo przyklejonego do pilota. Nie ważne, że szafka wypadła z zawiasów, że dzieci pomalowały ściany, że kran cieknie, że pękła uszczelka od sedesu. Teść w takich wypadkach przychodził zawsze do mnie, że coś się zepsuło i trzeba naprawić. A ja kretyńsko tańczyłam taniec toksyczny i jednego i drugiego: miałam wyrzuty sumienia, że nie potrafię naprawić zawiasu, że nie wiem jaką uszczelkę kupić. Wielu prac tzw. męskich domowych nauczyłam się robić sama. To wtedy umialam i było zrobione. Koszmar. Ale teraz mam stały tekst do teścia: przykro mi, nie umiem. Jak ojciec przyjdzie z zeznaniem rocznym, to rozliczę, jak trzeba ugotować, sprzątnąć, zrobię, ale do diabła nie każcie mi uczyć się lutownicy obsługiwać!!!!!
  7. Widzisz oneill ja tez powoli wychodzę z tych blokad działania. Rozmyślanie tak, ale za analizą, planem musi pójść działanie. Nie ma czego się bać. Czas pokaże co będzie dalej. Ważne, że zaczęłaś. No, a że \"wyrąbałaś z dość grubej rury\" no cóż, sorry, ale zasłużył sobie na to. Że jego pokręcony światek legł na moment w gruzach. I bardzo dobrze. Dla zdrowego emocjonalnie człowieka, byłby to powód do wglądu w siebie, zastanowienia się nad sobą. Zmian. Dla toksyka, to tylko czas na przystosowanie się do nowej sytuacji. Znalezienie innej metody toksykowania dalej. A może....skoro nie należy zakładać niczego z góry, może toksyk się opamięta.
  8. Oneill, i widzisz dobrze, że miałaś tylko tremę, a nie paraliżujący strach i dobrze, że nie kręciłaś żadnych filmów. Czy dotrze, czy nie, nie masz na to wpływu. Ale to jego broszka, nie Twoja. Ty odwaliłaś kawał dobrej roboty zarówno w stosunku do siebie samej jak i w stosunku do utrzymania spokoju w domu. Gratuluję:D
  9. :d:d:d:d:d Hahahaha, boskie:D Uchachałam się jak diabli.
  10. No to masz koronkowy monitorek i w dodatku zdrowy:D Coś dla ciała i dla ducha;>
  11. Hahaha chyba zmienię nick będę "Poszukiwaczem zaginionej t-arki" :D:D:D:D:D:D
  12. Opryhs u mnie było dokładnie to samo. Kiedyś nawet napisałam na ten temat tekst u siebie na blogu. Ex poszukiwał wtedy...pieczątki, albo aaaaaaa wiem już PILOTA DO TV, bo ex przyrósł w zasadzie do pilota i bez niego nie funkcjonował. Jeśli pilota zabrakło, to była masakra. Fochy, gburowatość i ustawiczne molestowanie z wersalki, przełączyłabyś na....i tu padał kanał. A ja oczywiście przełączałam, robiłam za pilota. Ewentualnie córka wcielała się w ów sprzęt. I wiecznie słyszałam, że to moja wina, ja zapodziałam. Wnerwiłam się wtedy. Obserwowałam jego szukanie, po łebkach, bez wizji znalezienia, po setnym sprzęcie, który zlądował na ziemię., entej doniczce rozwalonej i nie posprzątanej, wymiękłam. Ja poszukałam. Oczywiście był, delikatnie przesunięty ale był. :D:D:D:D:D Nigdy więcej nie będę na niczyje życzenie, ani poszukiwaczem tarki, ani pilotem do telewizora.
  13. Corobić to kolejny toksyk w moim życiu, ale przynajmniej już znam zasadę. Docelowo wyfruwam stamtąd, kiedy czas i możliwości mi na to pozwolą:D:D:D:D Na razie umiem sobie z tym radzić. Sztyt osiągnięć teścioratora-terminatora : Piątek. Jak każdy, po pracy lecę na sąsiednią ulicę, do opiekunki mojego syna, coby jej zapłacić. Wypijamy szybką kawę i wpadam do domu godzinę później niź normalnie. Ostatni piątek spóźniłam się 20 minut, po prostu się zagadałyśmy. Afera , krzyki, no bo jak ja tak mogę! Co to kur*** jest, za chwilę będę przychodzić następnego ranka. A w ogóle to nie jego wina, że ja wyszłam za jego syna.Blab blab blab.... Najśmieszniejsze jest to, że ja nic nie powiedziałam, więc kompletnie mnie rozśmieszyła ta tyrada. Dopiero później ze stoickim spokojem oswiadczyłam, że mam prawo do jednej godziny w trakcie tygodnia odpoczynku od dzieci i od domu. Rozumiem, że gdyby pracował, był umówiony, to tak, mógłby mieć pretensje, ale nie był, siedział x godzin przy kompie i grał., Wnioski: niedaleko pada jabłko od jabłoni. To pierwszy wniosek. Drugi. Ten człowiek nie potrafił wychować swoich synów, bardzo chciał ich kontrolować, ale nie udawało mu się to, więc teraz nadrabia stracone lata. Najgorsze dla niego jest to, że niestety mnie się już nie da kontrolować. I to jest ból. Stąd krzyki, stąd dogryzanie, dokładanie roboty, i ogólne mam cię w dupie.
  14. Opryhs nie szkodzi:D:D:D No to na dokładkę macie kolejną rewelację. Właśnie dzwonił teść: GDZIE JEST TARKA DO JARZYN!!!!! A ja akurat z klientem poważne rozmowy o nowej działalności. No tak, zapomniałam, że żywię się tarkami do jarzyn. No to mu powiedziałam, że zjadłam:) Było burknięcie i rozłączył się. Kurde, tak ciężko sprawdzić, poszukać?
  15. Powodzenia oneill. Dasz radę, zwłaszcza, że właśnie masz posiłki:D
  16. No ja też sobie zaczęłam dawać pozwolenia:D:D:D Niby nie było stricte zakazu, ale było dużo podlejsze działanie. Hasło: \"Ależ czy ja ci zabraniam iść na kawę do koleżanki?\" - \"Nie!\". Po czym następowało walnięcie drzwiami i ex znikał na godziny. Potem było zaskoczenie, no jak to nie poszałam, przecież on nie zabronił, mogłam wpakować dzieci w tramwaj i jechać z nimi przez pół miasta, a potem latać u przyjaciółki po domu za dziećmi> Co to za odpoczynek? Ewentualnie słyszałam, no to ją zaproś do siebie. Niestety mało która z moich koleżanek lubiła do nas przychodzić. Problem był taki, że ex zachowywał się nieco dziwnie, niby wszystko ok, ale włączał telewizor, na próby zagadywania dziewczyn odpowiadał półgębkiem, czuły się mało komfortowo. Ja też, bo i krytykował, \"może zrobiłabyś jakąś herbatę!\", \"czy w tym domu nie ma nic do jedzenia?!\". A teraz mam to w zupie:D Znajomi przychodzą, tylko tak, żeby teścia mojego nie było w domu, bo on jest na tyle gburowaty, że nawet na powitanie nie odpowiada, ewentualnie wchodzi do kuchni i drze koparę: \"dziećmi byś się zajęła!!!!!! Ty w kuchni, one same w pokoju i kur**** nic nie wiesz co robią, a one tam wzięły wodę do pokoju i malują !!!!!\" No proszę, bo przecież dzieci nie powinny malować farbkami, one powinny siedzieć grzecznie, ewentualnie mogą zapytać czy wolno im oddychać, i jeszcze żeby przy tym siedzeniu nie kurzyły się za bardzo, bo kto będzie ścierał kurze!!!!!!!!!!!! Bleh.
  17. Montia, Słonko, szlag cię trafia, bo myślalaś, że jak szybko poszedł, tak szybko wróci. Upatrywałaś tego, że masz rację, to on jest ten zły, Ty zas jesteś ofiarą. Wedle bajek, kat winien się nawrócić, uklęknąć przed ofiarą. A potem powinno być sakramentalne "żyli długo i szczęśliwie". Jest jedno błędne założenie. Ofiar jest więcej niż jedna. Czuję, że i jego żona i dzieci - jeśli je posiada- to też ofiary, no to gdzie ten happy end i z kim on ma niby długo i szczęśliwie żyć? Obudź się kobieto. To nie bajka! Żyj sobą, swoim życiem, a kata odstaw na boczny tor. Jego broszka co zrobi z własnym życiem. Cofki są i będą. Obudź się. Nie daj się stłamsić, zagonić w kozi róg. Przecież on doskonale wybiera, osobę, sytuację, która w danym momencie mu pasuje. Jak się żona zbiesi i przejrzy na oczy, wraca do Ciebie, jak Ty wymykasz się spod kontroli, to wraca do niej! Proste! Logiczne. Wygoda, chwilowa akceptacja, bo wy myślicie , że wygrałyście z tą drugą. A tak prawdziwie, przegrywacie siebie. Bo cały czas on Was trzyma w szachu.Żongluje Wami jak piłeczkami raz jedną wsadza do kapelusza, raz drugą i nie chce widzieć! Montia, obudź się, to jest jego gra, nie musisz w nią grać. Puść go wolno. Ręczę Ci, że jeśli nie za kilka miesięcy, to za kilka lat, zobaczysz go na dnie. Bo i w końcu żona też go zostawi. Ja puściłam wolno niegdysiejszego niedoszłego mojego, toksycznego. I co? i po kilku miesiącach meldował się u mnie, i błagał, żebym nie wychodziła za mąż. Pal sześć wpadłam z deszczu pod rynnę, ale miałam rację, wrócił, tulko już za późno. Dzis wiem, że puszczam kolejnego toksyka wolno, ale nie tak jak tamtego, puszczam i sama rozwijam sie, bo wtedy, 9 lat temu, nie zrobiłam ze sobą nic. Nie pokochałam siebie, więc efekty są takie jakie są. Dzis nie mam celu na zasadzie i tak wrócisz, a ja będę już z innym i pokażę ci. Dziś mój cel jest inny. Pokażę sobie samej, że jestem super. A ty, toksyku, żyj jak chcesz i z kim chcesz. I na koniec. Okłamywał Ciebie, okłamywał żonę, dolicz sobie inne osoby, o których wiesz, że je zrobił, okłamał , wykręcił wała....Czy taki człowiek, się zmienia? hyhyhyhy....Kościół złego nie naprawi, a karczma dobrego nie zepsuje. To jest fakt. Człowiek może zmienić tylko siebie samego, jesli poczuje, że mu ze sobĄ samym źle. Czy toksyk jest świadomy, że mu jest źle, bo źle robi? Nie! Zwala winę na innych! Masz więc odpowiedź. Nie zmienia się, ani o milimetr. Dopiero, kiedy dojdzie do przekonania, że tu i tu ze sobą mu źle, coś trzeba zmienić, wtedy, rzeczywiście może ruszyć do przodu.
  18. Tortilla proszenie o pomoc dla mnie było zawsze dla mnie samej oznaką słabości (mojej), braku kompetencji (mojej), natomiast dziwiło mnie, że ktoś nie chce korzystać z mojej pomocy. No bo jak to, przecież nikt wszystkiego nie wie i nie umie (poza mną, bo ja MUSZĘ wiedzieć i umiec, bo tak kazała mama, bo tak mnie katowała, że choćbym nie wiedziala i nie umiała, to należało się nauczyć tego w sekundę). A teraz inne spojrzenie. Obecne. Jeśli czegoś nie umiem, nie wiem, nie dam rady, nie oznacza, że jestem głąbem, oznacza tylko tyle, że to nie moja dziedzina. No sorry Winnetou, ale co do fizyki kwantowej, trochę czasu zajmie, zanim czegoś się dowiem czy nauczę. A ja szanyję siebie, kocham. W związku z powyższym oszczędzam mój czas . Dwa mam znajomego, który w tym siedzi. Bardzo go lubię, bo to fajna osoba. Daję mu możliwość pomocy sobie, bo siebie kocham, i jego szanuję. Przyjmowanie pomocy od innych to pewna forma energii. Nie można jej zaburzać, nie można tylko dawać, wskazanie jest też branie. Wtedy jest równowaga. I to nie jest koniecznie tak, że musisz oddać temu kto Ci coś dał. Możesz oddać następnemu. Temu, kto akurat będzie potrzebował Twojej pomocy. Ja długo nie uznawałam niczyjej pomocy, a to dlatego, ze moja matka wbiła mi przez tyłek i inne części ciala, że ja mam być najlepsza, najambitniejsza, najinteligentniejsza. Dziś wiem, że nie ma ludzi uniwersalnych. Jeśli ktoś wie i umie wszystko, to zapewne gadanie i wreszcie wyjdzie fakt, że spapra każdą robotę, bo tak do końca i profesjonalnie to nic nie wie.
  19. Grrrr nie otwiera się. Próba nr 2: http://zdrowie.onet.pl/1547155,2041,0,1,,pan_i_wladca_od_pieniedzy,psychologia.html Jeśli się nie otworzy, to skopiujcie adres i wklejcie w pasek adresu przeglądarki. Warto przeczytać.
  20. Wcięło mi długi tekst....grrrrrrrrrrrr Iza w skrócie: 1.Psycholog jest ok w Twoim przypadku. Licz się z tym, że powie Ci, że świat jest w porządku, to z Tobą jest nie tak. Ale nie dlatego, że jesteś pokraką (sic!), tylko dlatego, że nie kochasz siebie. 2.Wydaje mi się, że szukasz w związku tak naprawdę ojca, ale nie tego rzeczywistego (złośliwego, kłamliwego), ale takiego, jakiego byś chciała mieć, czyli mówiącego dobre słowa, akceptującego..Dobrze, że Ty już widzisz, że Twój partner zaczyna przypominać ojca. To początek drogi. Ty nie jesteś popaprańcem emocjonalnym, Ty jesteś człowiekiem na gwałt szukającym miłości, bo nie dostałaś jej w dzieciństwie. Czytaj nas, idź do psychologa. Zacznij układać sobie w głowie. Iza dzięki Tobie uświadomiłam sobie, że dobrze zrobiłam, wywalając toksyka za drzwi.
  21. Ja doskonale wiem, że ten spacer nic nie zmienił. Fakt. Zmienił tyle, że ex bardziej ludzki sie zrobił. Ale ja doskonale wiem, że ludzki sie robi, kiedy coś jest nie teges. Może nowa laska jednak nie tak do końca lux, może kłopoty finansowe. Nie mam zamiaru roztrząsać dlaczego. Najważniejsze, ze mały miał swojego tatę. To się dla mnie liczy. Wreszcie był spokojny. Usypiał uśmiechnięty. Zadowolony. Jeszcze nie wie, że ten tata w każdej chwili gotów powiedzieć nie przyjdę, weź go, nie mam ochoty, zmęczony jestem....blab blab blab. Mała zadowolona, obawiam się, że rosną w niej nadzieje, że skoro my zdecydowaliśmy się na wspólny spacer, to jednak da się nas pogodzić. A ja się nie boję:D Dam radę. Wytłumaczę, że się nie da. Wszystko w swoim czasie. Jedno wiem. Takie spotkania nie są dobre. Jak najdalej od toksyka. Widzę zaniedbanego faceta, który pyta mnie w sklepie, czy nie mam 10 zetów. hahahah:D:D:D:d Książę na białym koniu....ośle, bo zabrakło mu 10 zetów, żeby mieć konia. To spotkanie było dobre dla dzieci, przez chwilę miały mamę i tatę razem. Tatę zakładającego rolki mamie, tatę czekającego na mamę, aż dojdzie , nie krzyczącego, co tak wolno.... Ale to nie jest zdrowe. Tego wcześniej nie było. Jest teraz . Może dlatego, że uwierzyłam w siebie. Przed kobietą znająca swoją wartość, nawet toksyk otwiera drzwi. A ja uwierzyłam. Cenię się i za friko się nie dam sprzedać:D Ani za marne bla bla bla:D:D:D:D:D
  22. Dobre Ewa to co napisałaś, pojmowanie faktu:) Ja zaliczyłam popołudnie z moim ex toksykiem. Wymówka: Weź małego na spacer, ja pójdę z małą na rolki\". Zatrzęsło mną. Toż to dziecko trzy dni temu dwie godziny ryczało, gdzie jest tatuś. O NIE! Spokojnie powiedziałam, że ok, ale mały tęskni, od wczoraj jest w siódmym niebie, bo będzie tatuś. Więc może niech przemyśli sobie toksyk;) Ja jadę do sklepu, bo zakupy muszę porobić. Acha, usłyszałam, no to pojedźmy razem. Przestałam się bać. Zgodziłam się. Wzięliśmy dzieci i do sklepu. W sklepie ex zakupił rolki sobie i już mogli z córcią śmigać razem. Ja i malutki spacerowaliśmy razem, ale tata cały czas był. Ścigał się z małym, z małą. Fajnie. Potem zamiana ról. Ja włożyłam rolki, więc tata mógł pospacerować z małym, a ja pościgać się z córką. Kiedy już poszedł, popłakałam się oczywiście, myślac, Boże kochany, gdyby był normalny, takie spacery byłyby co weekend. Gdyby.... Ale nie jest. Nie będzie. Zmian zero. Zaniedbany, byle komóra była przy tyłku. I właśnie to co pisze Ewa. FAKT- spacer z dziećmi. Toksyk potrafił i tak zrobić bigos, sms-ując z kimś zajadle, kiedy dzieci potrzebują opieki - mały ucieka, ja na rolkach, młoda ląduje na swoich w błotku- a toksyk sms-uje zażarcie. FAKT- ja próbująca ozdrowieć,spacer odebrałam do pewnego momentu jako możliwość zmian....Czego? Kogo? Teraz jednak po kilku godzinach widzę, że spacer, to po prostu spacer, ani on się przez niego nie zmieni, ja zaś mogę się cofnąć a nie chcę. To był po prostu spacer i nic więcej. Mogłabym na niego iść z kolegą:) Rzeczywistość, brak złudzeń. Ten człowiek się nie zmieni. Dalej będzie kłamał, kradł, zmieniał laski, kluczył. Jeden spacer to jest nic. To po prostu spacer, a ja uczestniczyłam w nim tylko dlatego, żeby dzieci miały okazję pobyć z ojcem. Żeby się nim nacieszyły, powygłupiały.... Boli mnie , że nie może być normalnie.
  23. Sabatowe dziewczyny pozdrawiam. Dla mnie za daleko, bo ja jestem Kra-Kra:D:D:D:D Nie byłoby z kim dzieci zostawić. chyba coś poczarowałyście tam ostro, bo wczoraj wieczór odezwał się mój brat, z którym nie rozmawiałam tak prawdziwie 6 lat. Chce odnowić kontakty, ja dużo zrozumiałam, on też, a że wychowaliśmy się w tej samej niezbyt zdrowej rodzinie, więc przy najbliższym spotkaniu mamy o czym rozmawiać:D Kiedy ono będzie nie wiem, bo on na drugim końcu Polski, ale to było niezwykłe usłyszeć go po tak długim czasie. Nie poznałam go od razu, mimo tego, że widzieliśmy się 1,5 roku temu. Nie poznałam głosu własnego brata! Zaszokowało mnie to. Ale jestem szczęśliwa, że się odezwał. Bardzo mi go brakowało. Kocham go jak zwariowana siostra, całym sercem i całą uśmiechniętą gębą, w końcu to ja zmieniałam mu nie raz pieluchy, to ja bawiłam się z nim każdego popołudnia, to ja chodziłam na spacery:) No i odezwał się też ex. Chce dziś spędzić z dziećmi popołudnie. Co ja do diabła mam ze sobą zrobić. No cóż, pójdę do sklepu, coś wymyślę:D Propozycja wspólnego spaceru była, ale odmówiłam. Czy ten człowiek nie rozumie, że taki spacer to płonna nadzieja dla dzieci? Ych, no denerwuję się deko przed jego wizytą, najchętniej wyszłabym z domu wcześniej, tak żeby go nie widzieć. I tak zresztą się umówiłam, ale wyszło, że nie mam z kim zostawić dzieci i będę musiała się z nim widzieć. Jeszcze nie potrafię normalnie się z nim widywać, przeżywam to, pootem mam sny. Masakra!
  24. lost7 w pierwszym momencie pomyślałam i miałam napisać: \"nie dawaj mu szansy\", ale przecież decyzja jest Twoja. Wiem jedno, jeśli po trzech miesiącach bycia ze sobą, piszesz o nim \"pił, posądzał o zdrady, musiałam się tłumaczyć, udowadniać (sic!)\" to nic dobrego dalej z tego nie będzie. To jedno. Drugie. Zapytałaś co zrobić ze sobą i to jest najważniejsze pytanie jakie mogłaś postawić. Nie z nim co zrobić, tylko ze sobą. Z nim już nic nie zrobisz, bo jeśli ktokolwiek twierdzi, że chce się zmienić dla Ciebie, to to jest manipulacja, to jest zmiana krótkotrwała, za którą przyjdzie efekt jo-jo. W przypadku diety wiesz zapewne co oznacza. Przełóż to na toksyczność i doskonale będziesz wiedzieć o czym piszę. Żeby się zmienić, trzeba chcieć dla siebie, bo mnie jest z czymś samemu niedobrze. A nie dla kogoś. Co masz zrobić ze sobą? Zacząć cieszyć się sobą, własnym towarzystwem. Zastanowić się, czy dobrze Ci jest z cierpieniem. Jeśli nie, to trzeba się zmienić. Z ofiary, w człowieka ufającego samemu sobie, kochającego i akceptującego siebie. To nie takie proste. Ale można. Słonko. To , że jesteś młoda, fajnie, ale nie zmienia faktu, że już w jakiś sposób doświadczona. Nauczyłaś się , co to toksyczny partner, wykorzystaj to w dalszym życiu i takich omijaj na kilometry. Na tym topiku nigdy nie ma tak, żeby nie chciało nam się odpisywać. Czasem jest tak, że dopiero po jakimś czasie odpowiadamy. Przyczyny:D Proza życia. Dzieci. Czasem nie doczytamy, obowiązki. Odpisujemy sukcesywnie. Buzia dla Ciebie... i nos do góry. Czytaj nas po prostu, pisz. To pomaga. Czytaj linki, które podajemy, czasem jest też lektura nie w postaci linków, ale tytułów książek.
  25. Oneill. Krzyk paraliżujący, mający nade mną władzę. Skąd ja to znam. Nie lubię go, boje się go , wyzwala we mnie straszną istotę- ofiarę o kata w jednym. W miarę upływu lat reagowałam inaczej. Najpierw płaczem, cichym, wewnętrznym, potem ciszą, zamykaniem się w sobie i użalaniem się nad sobą, potem krzykiem, agresją. Wiem, że ona ma wielką moc, moc nienawiści, kontroli, paraliżowania wszystkiego. Staram się nigdy nie krzyczeć na dzieci, bo wiem, że krzyk czasem jest gorszy od bicia. Upadla, masakruje, jest podkreśleniem braku szacunku. Mój ex i moja mama, teść mogliby sobie ręce podać. Czasem mam wrażenie , że się sprzysięgli, umówili i wykorzystują krzyk wobec mnie. Wykorzystywali. Ostatni na placu boju jest teść. Jak teraz reaguję? Przerywam \"rozmowę\". Unikam krzyku. Nie ma mnie, ale paraliż jest. Nawet jeśli krzyk nie zostaje dokonany do końca, stanowi dla mnie problem, bo tak po prawdzie uciekam. Wyłączam telefon, uciekam na korytarz, ale paraliż zostaje. Krzykiem tresowała mnie mama, kiedy ex zorientował się, że krzyk jest dla mnie najgorszy, tresował mnie krzykiem, teść wymaga krzykiem. Ale dziś wiem, że to jest niemoc tych ludzi. Nie mogą lub nie mogli kontrolować mnie w inny sposób, kontrolowali krzykiem. Krzyk jest morderstwem duszy. Zabija, jesli na to pozwolimy naszą godność i wartość. Można jednak popatrzeć inaczej. Nie brac tego do siebie. Krzyk można odbierać jako bezsilność tej drugiej strony. Ja i tak Cię stłamszę, sparaliżuję, bo wiem, że na to polecisz. Inaczej nie umiem kontaktować się z innymi. Proste. Krzyk zabija krzyczącego, ale ktoś, kto ustawił się w roli ofiary, myśli, że krzyk zabija jego. A to nie jest prawda. Trzeba tylko nie odbierać krzyku jako pogwałcenie naszej duszy.
×