Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość troya

wczoraj umarła cząstka mnie

Polecane posty

Gość Maronka
troya - no to zagłaskałaś kota na śmierć! NIEPEWNOŚĆ to jedyna rzecz która zmusza faceta do myślenia i działania, miłość też trzeba dozować jak lekarstwo, następnym razem nie popełniaj tego błędu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam wieczorem u kumpeli. Idę spokojnie do domku, palę szluga, śnieg sypie... Nawet mam dobry humor, jak na mój obecny stan... I kogo widzę kilka metrów przed sobą? JEGO. A to był taki pozytywny wieczór... Chwila rozmowy (udajemy, że jest looz...) równa się schrzanionemu nastrojowi i bezsenności. I tak bym nie mogła zasnąć (tak teraz mam), ale czy musiałam go spotkać??? Nie mógł wyjść na spacer 10 minut wcześniej albo później? Kurde, i jeszcze na MTV leci durnowata piosenka, która przypomina mi o wspólnie spędzonych, zajebistych wakacjach. Co za szit!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten sam ból...........dziś
Troya dzis przeżywam to samo.Tylko ja powiedziałam nie..........Ale opowiem swoja historie.Od 6 lat byłam sama z niepełnosprawnym synem , bo eks poszedł do dziwy w wieku własnej córki. Po tym czasie zapoznałam cudownego faceta wolnego .Bylismy na dojezdne pól roku do Sylwestra .Cudowny facet życzyc takiego każdej kobiecie.Po Sylwestrze niby chorował na żołądek okazało sie /córka wydała bo mieszkamy od siebie 70 km/, że był w AA i 9 lat nie pił.Aż zaczął nie chciałam go zostawić , jednak on unikał spotkań i dzis powiedziałam ,że daje mu czas na poukładanie życia,Nie odezwał sie i nie odzywa .Nie odpowiada na e-maile , nie dzwoni,jest mi ciężko ale nie mam zamiaru byc samarytanka,Musze mieć siły dla syna.Wiem ,że czas goi rany, ale noc mam z głowy.Czemu to życie daje zawsze kopa, jeśli czlowiek jest w miarę szczęśliwy.Ty zapewne jesteś młoda więc napewno spotkasz jeszcze miłośc swego życia, nie warto płakać jeśli ktoś Cię zlekceważy.Miej swoja godność .Fryzjer , zmiana ciuchów i śmiać sie pomiomo ,że w poduszkę ryczysz.Nie dawaj satysfakcji takiemu bydlakowi.Nie warto .Kiedys będziesz sie śmiała z tego.Głowa do góry i do przodu .Najlepiej goi rany następna lepsza miłość,Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ten sam ból... --> dziękuję Ci bardzo. Jesteś naprawdę mądrą kobietą. Wiesz, ten \"mój\" (już teraz nie mój...) też ma problem z alkoholem. Tzn. nie jest alkoholikiem, ale początki ku temu ma całkiem niezłe. Gdy próbowałam mu to uświadamiać, mówić, że może powinien chociaż chwilkę się nad tym zastanowić zbywał mnie żartem. Uważał, że jestem przewrażliwiona, bo mój ojciec jest alkoholikiem (niepijącym już co prawda... ale alkoholikiem jest się i tak do końca życia). Mówił, żebym nie przesadzała. Ale czy to normalne, że on jak zacznie na imprezie pić, to się nie kontroluje? Że nie zdaje sobie sprawy w jakim jest stanie i nie potrafi przystopować? Ja rozumiem, że może się tak zdarzyć raz. Ale to nie był jeden raz... Widziałam go w takim stanie kilkanaście razy. Jest wtedy strasznie żałosny. W sobotę, na tej imprezie też go takiego zobaczyłam... I uświadomiłam sobie coś - jeśli on znajdzie się na dnie, to mnie przy nim nie będzie. Na szczęście. To takie głupie pocieszanie się, ale co ja mam innego robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WitaminaC
"Anioły przecież nie umierają ..." Niestety umierają ... mój umarł, Twój umarł, Jej umarł ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwudziestka
hej wlasnie trafilam na ten topic nieprzypadkowo. mnie facet zosstawil w sylwestra nagle powiedzial ze juz mnie nie kocha. bol ogromny, cierpinie jeszcze wieksze. myslalalm ze tego nie przezyje. gdyby nie przyjaciele i znajomi to chyba bym umarla. ale dzis po 2,5 miesiacch bez niego jakos ucze sie zyc na nowo. byl moim pierwszym najukochanszym mezczyzna-myslalam ze jedynym. oszukiwal mnie miesiac ze mnie kocha-dzis wiem ze nie byla to milosc z jego strony. przepraszam ze tak sie rozpisuje, ale musze wywalic z siebie ten bol.TROYU--> glowka do gory jestem z toba wiem co przezywasz. ale badz silna czas lagodzi rany spotkasz jeszcze tego jedynego. pozdrawiam wszystkei zlamane duszyczki trzymajcie sie girls :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anastazjaaaaa
Ale my jeseteśmy głupie, że poświęcamy im siebie w całości... troya --> mówisz, że on mieszka obok Ciebie-weź mu wykręć jakiś numer... Spuść powietrze z opon albo coś takiego. Poprawisz sobie chociaż samopoczucie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą zaczął do mnie pisać na Gadu. A ja wcale nie mam ochoty z nim rozmawiać! Pyta jak mi minął dzień, jak w pracy. Jak by to wogóle obchodziło! Po co znów udaje? . . . . . I znów się przez niego poryczałam... Ja chcę... Nie wiem czego chcę... Zniknąć. Zasnąć i obudzić się za kilka miesięcy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Troyu.... Od kilku dni sledzę Twój topik. Jest mi przykro z tego powdu co przeżywasz. Mam wrażanie, że on ma nad Tobą jakąś władzę. Co jest w nim takiego wyjątkowego? Moim zdaniem powinnaś pokazać mu, że potafisz życ. Żyć normalnie bez niego. Nawet za cenę nierozmawiania z nim. P.S. Troya skąd jestes? Trzymaj się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WitaminaC --> to widocznie nie były nasze anioły... Pisząc to sama się próbuję pocieszyć i sama w to nie do końca wierzę... dwudziestka --> dzięki :) A tak poza tematem troszkę... Czy rzeczywiście więcej jest zranionych kobiet niż facetów, czy może wygląda to tak tylko tu, na forum??? Ja wiem, że to banalne pytanie, ale może jakaś odpowiedź mnie zaskoczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
annstazjaaa --> tak, masz rację, nie powinnyśmy poświęcać siebie w całości. Bo jak Oni odchodzą, to co nam pozostaje...? Ale z tym spuszczaniem powietrza z opon, to lekkie przegięcie... Hehe... Chociaż - wyobrażam już sobie jego minę :D Ale to nie w moim stylu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poszukująca_25 --> heh, sama zadaję sobie pytanie: co w nim takiego niezwykłego? I nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć... On jest takim połączeniem dorosłego, odpowiedzialnego faceta z temperamentem chłopca. Sama nie wiem... Patrzę na niego, słucham go i się rozpływam. A raczej: był (a nie jest), patrzyłam (a nie patrzę), słuchałam (a nie słucham)... Ciężko się z tym pogodzić. Poza tym nigdy z żadnym mężczyzną nie rozumiałam się tak jak z nim. On zaczynał zdanie, a ja je kończyłam. Pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego. Nasza znajomość przechodziła takie etapy: kumpelstwo -> prawdziwa przyjaźń -> miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mycha21
troya ---> mnie rowniez spotkalo to samo co Ciebie jestem nawet w zblizonym wielku bo mam 21 lat prawie miesiac temu odszel ode mnie facet z ktorym bylam 2,5 roku najgorsze jest to ze byl ze mna a spotykal sie z inna dziewczyna a odchodzac patrzyl mi prosto w oczy i powiedzial ze nikogo nie ma ... klamal i bardzo mnie to boli on bardzo chce ukryc prawde z jakiego powodu sie rozstalismy opowiada innym ze to przeze mnie ze bylam zaborcza zazdrosna i w ogole czuje sie z tym fatalnie i jest mi bardzo przykro dlaczego on klamie? on nie chce zeby do mnie dotarla prawda ze spotykal sie z inna ale ja prawde i tak znam chociaz nie wiem czy on o tym wie dlaczego chce (chcial) to przede mna ukryc? jak sobie uswiadamiam ze byl ze mna a myslal o innej to mam do niego obrzydzenie nie moge sobie z tym wszystkim poradzic kocham go i zarazem nienawidze czasami chcialabym mu wybaczyc ale juz nie potrafie gdy mnie zdradzil pierwszy raz to dalam mu szanse i dzisiaj tego zaluje nie chca mi wyjsc rowniez z glowy mysli ze spedzil ze mna weekend pisal do mnie piekne smsy "ze mnie kocha ... ze jestem najwazniejsza ... najpiekniejsza" a na drugi dzien zerwal dla mnie to jest nie do pojecia co mam o tym myslec? moze ktos mi pomoze sie z tego uwolnic? pozdrawiam (miesiac temu umarla czastka mnie)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mycha --> odpowiedź na pytanie czemu on nie chce powiedzieć, że spotykał się z inną nie jest wg mnie taka trudna. On poprostu jest tchórzem! Nie umie przyznać się przed tobą i waszymi znajomymi jaka z niego świnia. Próbuje wyjść z tego obronną ręką, zwalając całą winę na Ciebie. Szkoda tylko, że nie pomyślał o tym, jak bardzo cierpisz przez to rozstanie, a dodatkowo przez jego zachowanie. I kto mi powie, że to nieprawda, że faceci są konformistami? Zrobił tak, jak jemu było najwygodniej... Mycha, nie pozwól abyś sama uwierzyła w to, że to twoja wina... bo dobrze wiesz, że to nieprawda! 3maj się jakoś... I pisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mycha21
Dziękuję Troya! Cierpię i to bardzo.... Zastanawiam się co zrobię, gdy się spotkamy twarzą w twarzą. I poprostu nie wiem .... Żaluję, że dałam mu kiedyś szansę. Wtedy też cierpiałam, ale dzisiaj już nie musiałabym znosić tego upokorzenia i najważniejsze ... ból moze byłby mniejszy. A teraz co wszystko od nowa przeżywam. Ostatnio koleżanka powiedziała mi, że on ukrywa prawde dlatego, bo może bedzie chciał kiedyś wrócić i wie, że po tym wszystkim nie ma szans. Może coś w tym jest. Ale ja i tak się zastanawiam dlaczego on mnie oklamywał. przecież "niby" kochał. Nie potrafie zrozumieć tego... Było dobrze i nagle wszystko się skonczyło. Zostawił mnie dla innej .... Jak to boli ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mycha21
A ja go nadal kocham ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mycha21
Jestem w pracy, więc zaraz zmykam do domu, ale zanim to zrobię coś jeszcze napiszę. Troya w mojej glowie jest mętlik. Nie rozumiem dlaczego ludzie, którzy się kochają nawzajem się krzywdzą. Bardzo chciałabym, aby moj były był teraz przy mnie, a zdrugiej strony nie byłabym w stanie mu wybaczyć. Myśl o tej innej mnie zabija i uświadamiam sobie, że chyba już nigdy nie będę szczęśliwa ... Chciałabym bardzo o tym wszystkim zapomnieć. O tym, że nie jestem już ja, tylko ze jest ta druga. Dlaczego człowiek odchodzi z dnia na dzień? I znowu pojawiają się w mojej głowie myśli ... Był ze mna a potem szedł do tej drugiej. I rownież nie rozumiem tej dziewczyny... Wiedziała, że jest zajęty to dlaczego się z nim spotykała? Nie mam do takich dziewczyn szacunku ...Nie wiem co mam myśleć i co robić. Wątpię, że sobie kiedyś poradzę. Nie byłam z nim dlugo, ale dla mnie dwa lata to cała wieczność. Zakochałam się w nieodpowiednim chłopaku. Mam żal do siebie, bo wiedziałam, że mnie oklamuje a mimo wszystko nie odeszłam. Znosiłam wszystko a teraz przez to cierpię ... i będę jeszcze długo. Co robić? Pozdrawiam Troya a tak w ogole to ty jak się już czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IATEFL
vitam wszystkich. a raczej wszystkie kobiety,bo to chyba one tylko pisza tutaj , w tym topicu. Mam 24 lata.stracilem kogos waznego. stracilem cos waznego.Pokochalem ja bardzo mocno, mimo tego,z e minely 4 miesiace odkad sie poznalismy. Chcialem byc przy niej zawsze, pomoc jej w ciezkiej chorobie(astma pokarmowa).Mialem nadzieje, plany i chec ostatecznego ustabilizowania sie z NIA.Niestety nie jestesmy, w tej chwili chyba bysmy nawet nie mogli byc razem. za duzo zlego sie wydarzylo. te wszystkie 'jazdy' jakie mi robila, ktore byly po czesci efektem DDA i przyzwyczajeniem do tego ze byly facet dawal jej wszystko co chciala, potrafila nim idealnie manipulowac a jednoczesnie uzalezniac od siebie w stu procentach, byc jej panem i wladca.Przypadkowo poznalismy sie na czaci i ja bylem przyczyna rozpadu tego 5-letniego zwiazku..Okazala sie osoba chora ,psychicznie, nie potrafiac rozrozniac uczuc.Nie chciala takze sobie pomoc.Czy zostalem skrzywdzony?Na pewno po czesci tak. choc teraz po tym wszystkim co sie wydarzylo sadze, z e wieksza krzywde wyrzadzila sobie samej.Nie potrafie jej znienawidziec za to ze nie jestesmy razem.czuje obojetnosc.Wiem, ile jestem wart, jestm spod znaku strzelca, charakteryzuja mnie wrazliwa osobowosc.Taki jestem, ze chcialem byc dla niej wszystkim, bo na dla mnie wszystkim byla. byla nadzieja, jak nigdy nikt w moim zyciu , nadzieja na podniesienie sie z wielkiej doliny, z marazmu i poczucia beznadziejnosci.czuje ból egzystencjonalny.Jak mozna zrezygnowac z milosci? nie chciec o nia zawalczyc? Wiecie co jest najgorsze? najgorsze jest to, ze nie potrafie odnalezc w sobie uczuc, nie potrafie spojrzec na kogos innego jak na potencjalna partnerke.zawsze bede porownywal wszystkie kobiety do niej, przynajmniej jak narazie tak robie.Najgorsze jest to,ze nikt inny moze nie kochac jej nigdy tak jak ja.Wszyscy mowia: "glupia jast i tyle" i ja tez tak mysle. ale jednak ....cos pozostaje, w czlowieku, cos mnie blokuje.cos dusi... nie wiem jak sie z tego wyplatac, po prostu nie wiem jak odzyskac wolnosc.. i jak sie okazuje nie tylko faceci krzywdza, ten medal, jak kazdy ma dwie strony pozdrawiam was wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yeti
O rany, jakbym czytała o sobie... Minął miesiąc od rozstania z nim, i dopiero od wczoraj zrozumialam ze ludzenie sie nie ma sensu. Nie potrafie zapomniec, byl cudowny, najcudowniejszy, prawie 2 lata razem... rzucil mnie tak bez powodu, nie ma innej, bylo ostatnio gorzej, coraz mniej mielismy dla siebie czasu, ale ja majac go coraz rzadziej, coraz bardziej go pragnelam i chcialam cos zmienic. A on odwrotnie i jak chcialam sie bardziej zaangazowac to on doszedl do wniosku, ze bylby ktos kto moglby mnie przycmic, i chce byc wobec mnie uczciwy, bo nie moglby mnie zdradzic i woli sie rozstac. Woli zyc sam i czekac na inna. NIgdy nie walczyl o mnie, bo wydaje mu sie ze to powinno przyjsc naturalnie. Stwierdzil ze juz od dawna nie chcial sie angazowac a zarazem podjac decycji czy sie rozstac. Dla mnie jest podlym egoistycznym draniem! i wszystkie moje przyjaciolki o nim teraz tak mowia. Ale nie potrafie go znienawidzic itak po prostu zapomniec. Mija miesiac ale dopiero tydzien od ostatniego spotkania. Wypelnilam sobie czas na maksa zajeciami, zaczelam bardziej dbac o siebie, ale boje sie ze to tlko przykrywka, bo i tak oczy wilgotne... nie potrafie sie niczym cieszyc. I teraz powoli lapie sie na tym, ze byl dla mnie wszystkim, ze wypelnial w duzej czesci moje zycie i niewiele dla mnie zostalo. I dlatego jest tak trudno. W takich sytuacjach nieocenieni sa przyjaciele i to oni dodaja sily! fantastycznie sie jest komus wygadac. I tak dni mijaja... chcialabym aby kiedys do mnie wrocil... ale tym czasem zmieniam swoje zycie, nie umiem spojrzec na innych, nie umiem uwierzyc ze bede kiedys szczesliwa, ale poprostu staram sie nie myslec o tym. Musimy sie kopac w dupe w takich sytuacjach i skupiac na sobie... nic innego zrobic sie nie da, tylko czekac i zabijac czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
IATEFL --> przeczytałam twoją notkę zupełnie jakbym czytała we własnych myślach... Czuję się tak samo. Nie potrafię się wyplątać z tego wszystkiego, wyrzucić Go z mojego życia, głowy, serca... Ja również nie umiem spojrzeć na żadnego innego faceta obiektywnie. Koleżanki mówią mi: najlepszym lekarstwem jest nowa miłość. Nie wiedzą co mówią. Nie teraz jeszcze... Gdy pomyślę sobie, że ktokolwiek inny miałby mnie dotknąć to aż mnie mrozi. Ja też byłam w stanie zrobić dla Niego wszystko. Kiedyś miał być w pewnym miejscu i ja postanowiłam, że zrobię Mu niespodziankę i też tam będę. Nie pojawił się. Czekałam. Jego telefon komórkowy nie odpowiadał...W pewnym momencie zadzwoniła nasza koleżanka (z którą On się wcześniej przez chwilę widział) i powiedziała, że musi się ze mną natychmiast spotkać i powiedzieć coś ważnego. Coś się stało...Nie chciała zdradzić przez telefon o co chodzi. Miała smutny głos... Poprosiła żebym poczekała, ona zaraz będzie. Przez te kilka minut do jej przyjazdu zdążyłam sobie wyobrazić tysiące koszmarnych, tragicznych sytuacji. Byłam przerażona. Miałam przed oczyma takie obrazy... Przez głowę przemknęło mi, że to już koniec, że nigdy Go nie zobaczę, że miał wypadek, rozbił się na jakimś drzewie... Okazało się, że nie o to chodziło. Kumpela chciała pogadać o jej problemie. A do Niego wreszcie się dodzwoniłam... Nie zapomnę tego do końca życia. Nigdy o nikogo tak się nie bałam, tak jak wtedy o Niego... Wiesz, mi też wszyscy wokoło mówią, że On jest głupi, że będzie żałował kiedy wreszcie się ocknie i będzie chciał do mnie wrócić... Przepowiadają taki scenariusz: jak ja już jakoś posklejam swoje życie i znajde kogoś, z kim będę szczęśliwa, to on znów spróbuje... Jakos mnie to nie pociesza. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
IATEFL --> przeczytałam twoją notkę zupełnie jakbym czytała we własnych myślach... Czuję się tak samo. Nie potrafię się wyplątać z tego wszystkiego, wyrzucić Go z mojego życia, głowy, serca... Ja również nie umiem spojrzeć na żadnego innego faceta obiektywnie. Koleżanki mówią mi: najlepszym lekarstwem jest nowa miłość. Nie wiedzą co mówią. Nie teraz jeszcze... Gdy pomyślę sobie, że ktokolwiek inny miałby mnie dotknąć to aż mnie mrozi. Ja też byłam w stanie zrobić dla Niego wszystko. Kiedyś miał być w pewnym miejscu i ja postanowiłam, że zrobię Mu niespodziankę i też tam będę. Nie pojawił się. Czekałam. Jego telefon komórkowy nie odpowiadał...W pewnym momencie zadzwoniła nasza koleżanka (z którą On się wcześniej przez chwilę widział) i powiedziała, że musi się ze mną natychmiast spotkać i powiedzieć coś ważnego. Coś się stało...Nie chciała zdradzić przez telefon o co chodzi. Miała smutny głos... Poprosiła żebym poczekała, ona zaraz będzie. Przez te kilka minut do jej przyjazdu zdążyłam sobie wyobrazić tysiące koszmarnych, tragicznych sytuacji. Byłam przerażona. Miałam przed oczyma takie obrazy... Przez głowę przemknęło mi, że to już koniec, że nigdy Go nie zobaczę, że miał wypadek, rozbił się na jakimś drzewie... Okazało się, że nie o to chodziło. Kumpela chciała pogadać o jej problemie. A do Niego wreszcie się dodzwoniłam... Nie zapomnę tego do końca życia. Nigdy o nikogo tak się nie bałam, tak jak wtedy o Niego... Wiesz, mi też wszyscy wokoło mówią, że On jest głupi, że będzie żałował kiedy wreszcie się ocknie i będzie chciał do mnie wrócić... Przepowiadają taki scenariusz: jak ja już jakoś posklejam swoje życie i znajde kogoś, z kim będę szczęśliwa, to on znów spróbuje... Jakos mnie to nie pociesza. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej...badz silna wiem ze ciezko..poczatki sa zawsze ciezkie...ale przynajmniej mozesz zaczac nowe zycie..idz do fryzjera, kosmetyczki umow sie na szalona impreze z dziewczynami..wypijcie kilka drinkow..tak zeby o nim nie pamietac..rano obudzisz sie z lekkim kacem i tez nie bedziesz miala czasu o nim myslec :) to prawda ze na zlamane serce najlepszy jest drugi facet...wszystko wtedy nabiera kolorow..musisz tak zorganizowac czas zeby nie byc ani przez sekundke sama..! mi rowniez jest ciezko..jestem ze swoim chlopakiem 3 lata...i nie jest ciekawie..mieszkamy od siebie 20 min autobusem...a widzimy sie praktycznie w weekendy..a glowna rzecza jaka robimy to ogladamy telewizje..kiedys bylo inaczej..potrafil wyslac milutkiego smsa na dobranoc, zalezalo mu na naszych spotkaniach..zreszta spedzalismy ze soba kazda sekunde razem...teraz zaczely sie studia..choc studiujemy w tym samym miescie mam wrazenie jakbysmy studiowali conajmniej 300 km od siebie..w tym problem ze on mieszka w akademiku...ma pelno znajomych i nie ma czasu na nude...ja mieszkam daleko od swojej szkoly...wszyscy znajomi mieszkaja conajmniej godzine drogi ode mnie i kazda kumpela ma faceta wiec nie ma czasu na nocne szalenstwa ani jakies wypady..niestety nie mam zadnych znajomych w okolicy...wiec kazdy wieczor konczy sie samotnym siedzeniem w domu..:( kazdy mowi mi zebym go rzucila...ale nie potrafie...boje sie ze zostane juz kompletnie sama...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DONATTA
Witam. Znalazłam już w poniedziałek tzn 07.03 ten temat i przez ten czas śledzę jak się rozwija. Dopiero dziś mam trochę czasu żeby coś napisać. Nieprzypadkowo zainteresował mnie ten topik bo właśnie wtedy po raz kolejny zerwał ze mną ten sam facet. Byliśmy ze sobą prawie 2 lata. Ja byłam jego pierwszą dziweczyną i stąd myślałam te jego zmiany zdania co do bycia ze mną. Ja natomiast jestem taką osobą, która nie poddaje się szybko uważałam, że nasza miłość jest tak wielka, że wszystko przetrwa, jak się tylko bardziej postaramy to będziemy razem do końca. Podobie jak Troya uważałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni , tak świetnie się rozumiemy, że z nikim innym nie będzie mam dobrze. Pomyliłam się trzeba to był przerwać na początku, bo jak się okazało mój były ma psychikę nastolatka ( ma już prawie 28 lat ) nie radzi sobie dojrzale z problemami w związku. Najbardziej zobrazuje moją głupotę i jego "pomysłowość" opowieść dotycząca naszego przedostatniego rozstania kiedy to on postanowił wszystko przerwać już radykalnie wymyśleniem historyjki, że on się zakochał w mojej przyjaciółce i w związku z tym nasze dalsze bycie razem nie ma sensu. Przez miesiąc po tym wyznaniu przeryczałam noce jak ten dupek mógł tak postąpić, ale przyjaciółka zaprosiła mnie na ślub i wesele i nie miałam z kim pójść więc zadzwoniłam!!!!!!!!!!! do mojego byłego czy nie mółby ze mną pójść ( zagłuszyłam mój honor tym, że już wcześniej przed tym obiecał że pójdzie ).Oczywiście jak możecie przypuszczać na weselu podczas tak romantycznego wydarzenia moje szczęście wyznało, że to wszystko zmyśliło i że nie może żyć beze mnie, że on nie może w ogóle pojąć jaka ja jestem dobra, bo on na moim miejscu zrobiłby coś wręcz obwrotnego. Po raz kolejny powędrowałam jak ćma do ognia z całą świadomością. I tak nam upłynęło ponad 8 m-cy w sielance.Do poniedziałku kiedy to moje kochanie wysłało mi sms'a, że musimy się spotkać żeby sobie pooddawać różne drobiazgi i oczywiście wtedy usłyszę przyczynę zerwania. Proszę Boga i Was proszę trzymajcie za mnie kciuki żebym po raz kolejny nie wpadła w ten sam młyn. Napisałam to wszystko żeby Was ostrzec przed powrotami po rozstaniu to na prawdę nie ma sensu. Jak już się coś rozbiło to nie można skleić idealnie, a jak się ludzie rozstają to znaczy, że nie mogą ze sobą być, musi być jakaś tego przyczyna. Trzymajcie się wszystkie porzucone, zranione, wierzę w to że dla każdego jest ktoś wyjątkowy przenaczony. Wcześniej czy później spotkamy tego naj.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwudziestka
wiesz Troyu moj zachowywal sie dokladnie tak samo pare dni po rozstaniu pisal do mnie na gg pytal jak w szkole pracy jakby to akurat go obchodzilo... a ja nie wiem o co mu tak naprawde chodzi czy ktos mi to wytlumaczy??? po co do mnie pisze na gg skoro juz mnien nie kocha i tak mnie skrzywdzil po co mi zawraca dupe? ja nigdy go nie zrozumiem na dzien dzisiejszy jest dla mnie zagadką :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DONATTA
Witam. Znalazłam już w poniedziałek tzn 07.03 ten temat i przez ten czas śledzę jak się rozwija. Dopiero dziś mam trochę czasu żeby coś napisać. Nieprzypadkowo zainteresował mnie ten topik bo właśnie wtedy po raz kolejny zerwał ze mną ten sam facet. Byliśmy ze sobą prawie 2 lata. Ja byłam jego pierwszą dziweczyną i stąd myślałam te jego zmiany zdania co do bycia ze mną. Ja natomiast jestem taką osobą, która nie poddaje się szybko uważałam, że nasza miłość jest tak wielka, że wszystko przetrwa, jak się tylko bardziej postaramy to będziemy razem do końca. Podobie jak Troya uważałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni , tak świetnie się rozumiemy, że z nikim innym nie będzie mam dobrze. Pomyliłam się trzeba to był przerwać na początku, bo jak się okazało mój były ma psychikę nastolatka ( ma już prawie 28 lat ) nie radzi sobie dojrzale z problemami w związku. Najbardziej zobrazuje moją głupotę i jego "pomysłowość" opowieść dotycząca naszego przedostatniego rozstania kiedy to on postanowił wszystko przerwać już radykalnie wymyśleniem historyjki, że on się zakochał w mojej przyjaciółce i w związku z tym nasze dalsze bycie razem nie ma sensu. Przez miesiąc po tym wyznaniu przeryczałam noce jak ten dupek mógł tak postąpić, ale przyjaciółka zaprosiła mnie na ślub i wesele i nie miałam z kim pójść więc zadzwoniłam!!!!!!!!!!! do mojego byłego czy nie mółby ze mną pójść ( zagłuszyłam mój honor tym, że już wcześniej przed tym obiecał że pójdzie ).Oczywiście jak możecie przypuszczać na weselu podczas tak romantycznego wydarzenia moje szczęście wyznało, że to wszystko zmyśliło i że nie może żyć beze mnie, że on nie może w ogóle pojąć jaka ja jestem dobra, bo on na moim miejscu zrobiłby coś wręcz obwrotnego. Po raz kolejny powędrowałam jak ćma do ognia z całą świadomością. I tak nam upłynęło ponad 8 m-cy w sielance.Do poniedziałku kiedy to moje kochanie wysłało mi sms'a, że musimy się spotkać żeby sobie pooddawać różne drobiazgi i oczywiście wtedy usłyszę przyczynę zerwania. Proszę Boga i Was proszę trzymajcie za mnie kciuki żebym po raz kolejny nie wpadła w ten sam młyn. Napisałam to wszystko żeby Was ostrzec przed powrotami po rozstaniu to na prawdę nie ma sensu. Jak już się coś rozbiło to nie można skleić idealnie, a jak się ludzie rozstają to znaczy, że nie mogą ze sobą być, musi być jakaś tego przyczyna. Trzymajcie się wszystkie porzucone, zranione, wierzę w to że dla każdego jest ktoś wyjątkowy przenaczony. Wcześniej czy później spotkamy tego naj.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwudziestka
wiesz Troyu moj zachowywal sie dokladnie tak samo pare dni po rozstaniu pisal do mnie na gg pytal jak w szkole pracy jakby to akurat go obchodzilo... a ja nie wiem o co mu tak naprawde chodzi czy ktos mi to wytlumaczy??? po co do mnie pisze na gg skoro juz mnien nie kocha i tak mnie skrzywdzil po co mi zawraca dupe? ja nigdy go nie zrozumiem na dzien dzisiejszy jest dla mnie zagadką :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
DONATTA --> dzięki temu, co napisałaś utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, gdy powiedziałam Mu, że decyzja o rozstaniu jaką podjął jest definitywna i że nie chcę aby kiedyś Mu się odmieniło i żeby próbował do mnie wrócić. Twoja historia naprawdę dała mi do myslenia i udowodniła, że postąpiłam właściwie. Chociaż... Gdy za kilka godzin będę miała kolejnego doła (bo mój nastrój zmienia się teraz co chwilę...) będę tego żałowała. Ale wtedy przeczytam raz jeszcze to, co napisałaś i znów dojdę do wniosku, że dobrze zrobiłam. Wiem, że On wziął to sobie do serca (gdybyście widziały wtedy Jego minę... czy Jemu się wydawało, że ja będę na zawołanie? że gdy będzie chciał, to przy Nim będę, a jak Mu się znudzę, to: do widzenia??? nie ze mną te numery... kocham Go bezgranicznie, ale jednak...). Poza tym Jego męskie ego jest olbrzymie (uwierzcie, niewielu takich znacie), Jego duma nie pozwoliłaby Mu na to, aby wrócić, aby przyznać się, że się pomylił. Heh, z tego co piszę wynika, że tak naprawdę chciałabym aby wrócił. Wybaczcie, mam straszny mętlik w głowie... Wiesz DONATTA, współczuję ci. Domyślam się jak się czujesz. Takie ciągłe wahania - raz Cię kocha i jesteś wspaniała, a za chwilę: żegnaj Słonko! Ja nie zniosłabym tego psychicznie. Widocznie Ty jesteś odporniejsza... Tym bardzuej powinnaś kopnąć go w dupsko! Proszę Cię, nie wracaj już do niego. Powiedz mu \"spadaj\"! Wiem, że to trochę głupie, że ja, kompletnie zagubiona duszyczka udzielam ci rad, ale stoję z boku i łatwiej mi to chyba ocenić. Tak więc - nie daj mu się dłużej tłamsić psychicznie! I koniecznie pisz jaką decyzję podjęłaś... Nie potępimy cię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dwudziestka --> no właśnie dla mnie zachowanie mojego byłego też jest zagadką... A może to coś w rodzaju wyrzutów sumienia? Albo może ten głupek myśli, że coś sobie zrobię... (niedoczekanie!) Sama nie wiem... I też mnie to zastanawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mycha21
DONATTA ---> u mnie dokładnie było tak samo. Odszedł, potem wrócił drugi raz. I dzisiaj myśli, że dam mu trzecią szansę, ale niestety się myli... Już więcej nie zniosłabym tego bólu. Kocham, dlatego może wybaczyć bym potrafiła ..., ale zapomnieć nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×