Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mąż pani domu

Czy gotowanie to udręka?

Polecane posty

Gość mąż pani domu

Witam serdecznie! Od wieków toczę ze swoim Skarbem dyskusje na temat "gotowanie a sprawa pracujących żon, matek, ..." Moje Kochanie twierdzi, że zdecydowana większość kobiet gotuje bo ... musi i na pewno nie sprawia im to przyjemności. Że wolałyby robić co innego po pracy, czy też w wolne dni. Generalnie sama nie cierpi gotować :) Ja widzę to w innym świetle. Wydaje mi się, że jest to kwestia podejścia. Tak jak ktoś lubi po pracy pogrzebać w silniku, powyrywać chwasty na działce albo lepić garnki z gliny, tak można lubić gotowanie. Ja sam lubię (choć nie bardzo umiem) gotować i nie ukrywam, lubię zjeśc coś dobrego, zrobionego własnoręcznie, a nie "z puszki" czy "na mieście". Nie bedzie chyba nadmiernym przegięciem stwierdzenie, że do gotowania można podjeść jak do swego rodzaju sztuki. W końcu czy "komponowanie smaków" aż tak bardzo jest przyziemne i nie zasługuje na miejsce obok komponowania dźwięków czy barw? A nawet jeśli nie to przecież można odnaleźć radość w tym kiedy widzisz swoich najbliższych zajadających się twoim małym "dziełem kulinarnym" czy zwykłą "szczawiową" :) Proszę miłe grupowiczki (w szczególności te pracujące) jak też i szanownych grupowiczów o wypowiedź. pozdrawiam marek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość regwe
Ja myślę, że to jest strasznie fajne, ale kieyd robi się to codziennie tomoże być trochę męczące, więc pomoz zonie i tak raz w tygodniu ( co najmniej) SAM bez jej pomocy najmniejszej ZROB OBIAD!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gotować trzeba właściwie codzień, no co drugi dzień powiedzmy. można lubić gotować (ja lubię coś upichcić w weekend jak mam dużo czasu), ale jak dzień w dzień trzeba godzinę spożytkować na gotowanie, to każdemu może zbrzydnąć. zwłaszcza, ze często człowiek zmęczony, albo coś innego miałby ochotę porobić, a jeszcze inne obowiązki domowe czekają. fakt przyjemnie zrobić niedzielny obiad z ciastem i potem patrzeć jak rodzinka się zajada, ale te obiady w środku tygodnia to po dłuższym czasie obrzydliwa rutyna i przynajmniej dla mnie znienawidzony obowiązek. unikam gotowania ze wszystkich sił, ostatnio mąż więcej gotuje niż ja. upraszczam to gotowanie do niezbędnego minimum, szkoda dnia, tyle jest ciekawszych rzeczy do zrobienia: ksiązka, spacer, rower, nauka..itd. jeśli chodzi o mnie to prawdą jest, że gotuję bo muszę, a jak nie muszę to nie gotuję :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zocha gocha
ja uwielbiam gotować, jednak nie w tygodniu ... żeby ugotowac, trzeba najpierw pomyśleć, później kupić, i ugotować. Żeby nie było ciągle to samo, to trzeba ruszyć głową, a ajk głowa pełna innych spraw to ciężko. Ja np jak przychodzę do domu ok 16:30, to do dobranocki poświęcam czas dziecku, niech też matkę ma, staram się w międzyczasie coś ugotować, bo sama lubię zjeść coś dobrego, ale z braku czasu i koncepcji często sięgam po jakieś gotowe sosy, czy ogórki kiszone (własnoręcznie kiszone) zamiast surówki. Na szczęście mój mąż nie narzeka WCALE! Rozumie mnie, woli, żebym przynosiła niezłą wypłatę niż pracowala na 1/2 etatu i dopieszczała jego i dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z gotowaniem to jest tak: - jak ktoś nie musi, to lubi - jak ktoś musi, to gotowanie brzydnie, nudnieje i wogóle jest do bani.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż pani domu
Witam ponownie Hehe :) do "regwe": robie obiady, nie codziennie oczywiscie, przewaznie SAM ;) Oczywiście nie twierdzę, że żona MUSI robić CODZIENNIE obiad, wcale nie Pracujemy oboje, często wracamy po 17. Rano wstawiamy jakąś zupkę, głównie ze względu na dziecko, żeby codziennie mialo coś ciepłego i pożywnego. Po powrocie z pracy kiedy nic się nie chce to albo coś szybkiego i lekkiego jak płatki na mleku :) albo coś szybkiego i niezdrowego jak kanapki z mikrofali albo coś z patelni... Nierzadko coś improwizuję i z reguły jest to zjadliwe Mnie osobiście marzy się taka sytuacja kiedy oboje w weekend pichcimy coś WSPÓLNIE traktując to jako zabawę a nie (przykry) obowiązek. Bo przecież może to być fajniejsze niz zaleganie przed telewizorem, co? Generalnie, nawiązując do mojego pierwszego postu, interesują mnie też opinie, pomysły na temat: "jak uprzyjemnić sobie gotowanie". Co w tym (nie)codziennym obowiązku możemy znaleźc fajnego? Żeby właśne nie stało się to rutyną a raczej urozmaiceniem (po pracy, w weekend) pozdrawiam p.s. moje Kochanie najchętniej przerobiłoby kuchnię na pokój... RATUJCIE! moją kuchnię ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie zjadliwe
a jadalne slowo "zjadliwe" ma znaczenie pejoratywne i nie odnosi sie do jedzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż pani domu
oczywiście, użyłem słowa "zjadliwe" w formie żartobliwej, zapomnialem o cudzysłowiu, w moim otoczeniu to dość powszechne, ale dzięki za uwagę pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lubię gotować
ale czasem jest taki dzień ,że się nie chce i tu mój sposób,wówczas gotuję biały barszcz z jajem i kiełbasą ,gotowanie trwa 15 minut ,domownicy najedzeni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masiania
No nie wiem, nie wiem, panie mężu pani domu! Straszne te wywody! Ja nienawidze gotowac i staram sie ze tak powiem tego nie robic! Dziala mnie to na nerwy, czuje sie wtedy pomywaczką, kelnerką i taką tam. Szczegolnie jak gary po tym wszystkim tez musze zmywac. Poniewaz obydwoje pracujemy (ale on dluzej, nadgorliwy pracocholik), to uwazam ze obowiazki trzeba dzielic na pol. Bo ja tez wole poczytac, posluchac muzyki, czy wyjsc do znajomych niz stac przy garach. I uwazam ze nie ma to nic wspolnego z przyjemnoscia. A wiec postawilam sprawe jasno. On goruje w weekendy, a ja, najczesciej, wcale. jak wraca zpracy, to mowie: kochanie zjedz sobie cos z lodowki. wtedy on zadowolony cos sobie robi na szybko i jeszcze mi przynosi. Jest wtedy pelna zgoda. kocham go za to! Inna sprawa jest zmywanie naczyn, co bezposrednio sie lączy z gotowaniem. Otóz, pewnego dnia rowniez sie wnerwilam, i nie tknęlam naczyn przez TRZY dni, az sie wreszcie pokonczyly wszystkie sztućce, taleze i szklanki. I to bylo zadziwiające! po trzech dniach on zauwazyl! ze cos tu nie gra. I mówi tak: kochanie , nie musisz myc naczy. Od teraz ja zawsze wczesniej bede wstawal i to zmywal, zanim ty sie obudzisz. A potem wyjde z psem., no bo wiesz wieczorem to ja jestem zbyt zmeczony zeby zmywac. Dobra, wybaczam mu, kocham go za to! Dziewczyny, jak ktoras z was nie lubi gotowac, to nie dajcie sobie wmówić, ze to jest przyjemność.!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zocha gocha
ja lubie, lubię ... tylko pomysłów i weny twórczej brak. Ale zainspirowana tym tematem uprzejmie donoszę, że aby uprościć gotowanie w tygodniu, można np ugotować jedno mięso (gulasz, rolady, bitki i takie tam, najlepiej z sosem) i podawać od wtorku do czwartku z czym innym (ziemniaki, makaron, kasza, ryż, placki ziemniczane). Sos na lasagne nadaje się również na spaghetti. Do tego szybka surówka (lub ogórki kiszone własnoręcznie) i gotowe. Nie wspomnę o sposobie przygotowywania 10 -20 kotletów przy niedzielnym obiedzie i mrożeniu ich celem skonsumowania w tygodniu. W piątek lubimy rybę z prostą surówką z kiszonej kapusty. Można to rozszerzyc od czasu do czasu lub codziennie o zupkę. Ja ostatnio odkryłam zupy kremy z grzankami posypane żółtym serem - mniam! Na szczeście jest zmywarka, chodzi codziennie. Wszystko razem to zdrowsze niż jedzenie na mieście. Jak widzę, ile warzyw kupuję, to aż mi się humor poprawia. Kiedyś myślałam, że późne jedzenie obiadu szkodzi, ale jemy go po prostu mniej, miseczke zupki ... a na deser owoce. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
gotuje ze wzgledu na dzieci, czesto rano coś przygotowuje, zeby było szybciej , a jemy tak po 17.00 . to sprawia ze nie jemy kolacji , chyba ze ktoś ma zyczenie i wtedy są serki, owoce itp. Gotowanie nie nalezy do przyjemności własnie wtedy gdy robi się to codziennie w takim szybkim tempie. Ale kupiłam sobie na raty zmywarke i chociaz tyle mojej radości. Polecam, przy dwójce dzieci jest czas zeby poczytac pół godziny książke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efra
Bardzo lubię gotować i uważam, że trzeba codziennie zjeść coś ciepłego, ale nie , jak to określił mąż pani domu, z puszki czy mikrofali. Jestem kobieta pracującą i zawsze wracam z pracy wczesniej niż moja druga połowa, dlatego z reguły to na mnie przypada gotowanie. On czasami coś ugotuje miej więcej raz na dwa tygodnie. Nie mamy dzieci więc o tyle jest nam łatwiej, że nie ma tego przymusu, bo przecież dziecko musi normalnie jeść, żeby się rozwijać. Jak coś nagłego wypanie to zawsze możemy zjeść na mieście. Oczywiście najlepiej gotuje mi sie gdy mam dużo czasu na zaplanowanie wszystkiego ale z reguły tak nie jest. Szkoda bo czsami mam fajne pomysły. Codzienne gotowanie nie jest w moim przypadku udręką. Poza tym lubię pochwały kierowane pod adresem moich zdolności kulinarnych. jedyna rzecz, która czasem obrzydza mi gotowanie to fakt, iż wszystko jest na mojej głowie. Chodzi mi o to, że nie lubię, gdy np. wracając zmęczona z pracy muszę jeszcze sama iść po zakupy i taskać te ciężkie torby a nie mamy samochodu. No a potem jeszcze z uśmiechem na ustach upichcić obiadek i oddać się dalszym obowiązkom domowym. Na szczęście nie jest tak często ale wierzcie mi takie ganianie z torbami wyrywającymi zawiasy ze stawu barkowego potrafi tak mnie wykończyć, że z chęcią rzuciłabym wszystko w diabły. Uważam też, że po takiej gonitwie należy mi się trochę odpoczynku i oddania się czemuś co sprawia mi przyjemność. Niestety mężowie (oczywiście nie wszyscy) i dzieci częto zapominają, że żona czy mama nie jest tylko od gotowania. Do męża pani domu: Szkoda, że tak późno jecie obiad. Pewnie wiecie, że to niezdrowe. Czy nie da się z tym nic zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż pani domu
Witam wszystkich droga Masianiu (nie wiem czy poprawnie odmieniam ;) ) Sorki że "wystraszyłem" swoimi wywodami, czsem mam taką "fazę". Nie rozumiem właśnie takiego stawiania sprawy: "czuje sie wtedy pomywaczką, kelnerką i taką tam". Ja osobiście bardzo szanuję osoby które gotują, sprzątają, i tak dalej. Nie uważam że jest to "obowiązek" żony gotować mężowi. Ja na przykład nie nawidze sprzątać, ale sprzątam, myje "gary", odkurzam, piorę, ... Wiem że to jest ciężka praca i nie chcę tego zwalać tylko na ręce swojej lepszej połowy :) Chociaż ona uważa że i tak za mało sprzątam... :( Za to lubie czasem "postac przy garach". Spodobało mi się twoje stwierdzenie: "uwazam ze obowiazki trzeba dzielic na pol" i zaraz potem: "A wiec postawilam sprawe jasno. On goruje w weekendy, a ja, najczesciej, wcale." Masz baardzo kochającego męża: "kochanie , nie musisz myc naczy. Od teraz ja zawsze wczesniej bede wstawal i to zmywal, zanim ty sie obudzisz. A potem wyjde z psem" Ale reasumując, to że ktoś przygotuje rodzinie obiad, posprząta mieszkanie, itp. nie musi znaczyć nic negatywnego, typu wykorzystywanie. Pod warunkiem oczywiście umiaru i docenienia włożonego wysiłku. Wlaśnie fajne jest gdy się role zamieniają, albo traktuje to jako zabawę. Sam ostatnio czasem przygotowuję coś wspólnie z naszą 3-letnią córką. Zdarzy się że muszę w efekcie powycierać jajko z podłogi, albo zbierać ciasto z kuchenki, ale ile przy tym radości dziecka... zocha gocha - dzięki za rady, pewnie wykorzystam pomysł "jedno mięso wiele sosow" :) niestety wszelkie dania zawierające mleko, ser odpadają - alergia córki kremowka - zmywarka... mmmm - sprzęt o którym śnię :) niestety jak dotąd zawsze trafiał się jakiś "ważniejszy" wydatek, ale coraz bliżej jestem stanu w ktorym nie bacząc na wszelkie przeciwności losu pójdę do sklepu AGD i wezmę kolejny sprzęt na raty ;) efra - współczuję "tachania" zakupów. My na szczęście mamy samochód i na większe zakupy jeździmy do jakiegoś (super)marketu. Oczywiście ja "tacham" co cięższe. Codzienne zakupy też przeważnie robie rano, ale to tyle co na śniadanko do pracy albo na zupkę. Nie da się wcześniej jeść obiadku - taki charakter pracy w naszej firmie. Zdarza się że i na śniadanie nie ma czasu :( Dlatego dla mnie osobiście miło byłoby włożyc trochę wspólnego wysiłku w "niedzielne obiadki" :) pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brudnica mniszka
ja osobiście nie rozumiem o co cały krzyk..dlaczego kobieta gotując dla ukochanej osoby czuje sie kelnerką??? dlaczego sprawiając przyjemnośc jemu i jego podniebieniu czuje sie upokorzona czy wykorzystana, chyba cos jest nie tak w tych związkach...ja jestem kobietą i nigdy ale to przenigdy nie cuzłam sie wykorzystywana, a gotuję codziennie, do tego pieke ciasta i robię różne inne rzeczy które sprawiaja choć małą radość i przyjemnośc mojej drugiej połowie.bo jeśli on sie cieszy to i ja jestem zadowolona i czuje sie spełniona.natomiast on po całym mym kuchennym zamieszaniu sprząta, zmywa itd...bez słowa, wypominania, wyliczania, kto co zrobił i ciągłych licytacji, za to z usmiechem na twarzy,bo on tez się cieszy gdy ja się cieszę... jeśli choć jedna osoba w związku ma uczucie bycia kelnerką, sprzątaczką czy pomywaczką to proponuje zmienić związek...bo to coś nie gra....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masiania
Rece precz od mojego zwiazku! No! A tak na serio,uwazam , ze nikt nie robi tu zadnego krzyku. Pytanie pana domu, znaczy sie meza pani domu bylo takie "czy gotowanie to udreka?" i kazdy w tym temacie ma swoje zdanie, na zasadzie pytania "czy lubi pani szpinak?" A wiec wywody typu "dziwniosci" mojego zwiazku sa jak najbardziej nie na miejscu, bo ja po prostu NIENAWIDZE: gotowac, sporzatac, prasowac! Mam prawo? MAM! Tak jaj mam prawo nienawidziec szpinaku! Co wcale oczywiscie nie oznacza, ze ja nie gotuje, nie sprzatam , nie prasuje itp. Robie to, bo.....musze. Choc dla mnie to strata czasu, z zalozenia sa to dla mnie obowiazki, ktore niczemu nie sluza. Oczywiscie ze moge wynajac jakas pomoc domowa itp, ale nie o tym tutaj rozmawiamy. A jesli chodzi o teksty typu, jak mozna sie czuc pomywaczka gotujac dla ukochanego, sprzatajac po nim, prasujac mu im piorac, to powiem, ze milosc na tym nie polega zeby przy kims skakac, nawet z wlasnej woli. Gdyz znam kilka conajmniej takich malzenst, gdzie zona wracajac z pracy pierwsze co robi to szmate w reke i rajd po mieszkaniu, a potem gary itd., a maz w tym czasie albo z kolegami sie bawi albo gra na kompie, albo spi przed telewizorem. I w takiej sytuacji, nikt mi nie wmowi, ze ona to robi dlatego ze go KOCHA! Nie! Bo ona jest po prostu masochistka!.I na dluzsza mete facet przestanie ja szanowac, albo juz przestal (skoro woli kolegow, od pomocy zonie).Koniec kropka. wracajac do mojej opinii o gotowaniu, tak, dla mnie to udreka robic to codziennie. Oczywiscie lubie jak razem zrobimy cos na specjalna kolacje, nawet bez okazji. Zdarza mi sie rowniez zrobic cos specjalnego tylko dla mojego kochanego i wtedy sprawia mi to przyjemnosc. Ale dzien w dzien robic te same czynnosci, nie dzielac ich pomiedzy dwie osoby, dla mnie to jest absyrd. Ale oczywiscie, kazdy robi, to co lubi. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masiania
jeszcze raz , tylko osobiscie odniose sie do wypowiedzi Brudnicy Mniszki, bo przeczytalam jeszcze raz twoja wypowiedz uwazniej. piszesz, ze jak on sie cieszy i jest zadowolony, to ty tez sie cieszysz i czujesz sie spelniona. Dla mnie to jest chora relacja, bo on jest PANEM dla ciebie, nie partnerem. Ty sie czujesz spelniona gdy on jest zadowolony. czyli potrzeba twojego spelnienia jest zalezna od JEGO(!) zadowolenia! Toz to jest czysty sado-maso!.Przepraszam cie, ale ja mam inne podejscie do zycia, nie jestem od tego, by kogos (nawet najwspanialsza osobe na swiecie) zadowalac! A co sie stanie jak ci raz nie uda sie go "zadowolic"? Stracisz wowczas sens zycia? czy jak? pozdrawiam m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż pani domu
hmmm... to właśnie jest ciekawe, może trochę odbiega od tematu, ale z drugiej strony jest bardzo związane Czy sprawianie komuś radości, nawet jeśli wymaga to pewnego wysiłku, oznacza relację Pan-Niewolnik? Wydaje mi się Masianiu, że prezentujesz równie skrajne poglądy co hipotetyczny "Pan domu" śpiący przed telewizorem po pracy. Oczywiście nie chcę ci udowadniać "dziwności" twojego związku. Zdaje sobie sprawę że można czegoś nielubić, nienawidzieć, MASZ do tego prawo, ale zrozum że można właśnie coś lubić robić, np. gotować, i cieszyć się radością jaką sprawia się w ten sposób swoim bliskim. Ja na przykład NIENAWIDZĘ sprzątać, ale robię to i czasami nawet bardziej się przykładam, żeby właśnie sprawić przyjemność swojej Pani (oczywiście, dla jasności, słowa Pani użyłem tutaj w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu). Też uważam że sprzątanie, prasowanie, pranie, to robota bez sensu, bo i tak się brudzi, gniecie, ... Ale do gotowania mam inne podejście. Dlaczego? Bo rezultatem gotowania jest PRZYJEMNOŚĆ jedzenia. Bo to smakuje. Owszem, moje kochanie by powiedziało, że przyjemnie siedzi się w czystym mieszkaniu i chodzi w czystych ubraniach. Zgoda. Mimo to ja nie widzę żadnej przyjemności w samym "procesie" sprzątania. I nie robie tego "z potrzeby serca" ale gdy poprosi (może to za duże słowo, lepiej: wskaże konieczność ;) ) to sprzątam, nieraz zostawiam służbowe obowiązki (praca w domu po godzinach) i pomagam. Tak to widzę. Nie lubię tego, ale się przed tym nie bronię z całych sił. Dla mnie to właśnie jest robienie dzień w dzień tych samych czynności. Z kolei gotowanie nie musi takie być. Tutaj jest takie pole do popisu, że można każdego dnia w roku jeść co innego :) I to co istotne i sama to powiedziałaś: dzielić to między dwie osoby lub ja bym to określił: robić to wspólnie. Z całych sił nie zgadzam się z tobą w kwestii twojej oceny wypowiedzi Brudnicy Mniszki. Kochać to znaczy (też) DAWAĆ (nie musimy uzywać słowa "zadowalać" w złym jego znaczeniu). Sama wcześniej pisałaś, że twój mąż sam po powrocie robi coś na szybko i jeszcze Tobie przynosi, że zmywa "gary", itp. Myślisz, ze robi to bo lubi? Robi to też dla Ciebie. I wyraźnie sprawia Ci tym przyjemność. Dla ukochanej osoby robi się także te rzeczy ktorych się nie lubi, ale jeśli akurat się to lubi to rewelacja :) i wcale nie oznacza to że ktoś jest PANEM a ktoś NIEWOLNIKIEM. Może to nie sado-maso ale objaw miłości na przykład :) pozdrawiam optymistycznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
coż, jeden je kanapki na obiad , drugi woli zupę , to kwestia wyboru. I decyzji. Jezeli zdycydowałam ze bede miala dzieci to nie da sie nie wykonywac przy nich pewnych czynności, bez wzgledu na to czy sie chce , lubi czy cos innego. Czasmi człowiek nie wytrzymuje psychicznie i te czynności przyprawiają go o nerwy czy łzy w oczach. Jedyna nadzieja ze następny dzień bedzie lepszy. To jest po prostu samo życie. Lubienie czy nie lubienie wykonywania jakiś czynności jest kwestiąindywidualną i nie ma co tu duzo roztrząsać. A dwie osoby jezeli potrafią sie dogadac to mają łatiwj w zyciu. Ja gotuje codziennie - jak wczesniej pisałam, ale dzisiaj na przykład miałam jajecznice na obiad i maz sie nie pogniewal. (delikatnie zapytałam co jego żoładek chciałby dzisiaj przetrawic). I tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mazak*
Witam ja pracuję codziennie po 6 h w soboty i niedziele też, tyle że 2 dni od 9-15 i 2 dni od 15-21 i tak w kółko do tego mam 2 dzieci w wieku szkolnym imęża , który nie potrafi otworzyć lodówki , no chyba że w lodówce znajduje sie piwo to wtedy co innego . Gotuję codziennie pełne obiady tzn. nie z torebek - a fuj, tylko jakis kotlet , ziemniaki, często ryz i zawsze 2 surówki . Jak ziemniaczków ugotuję za dużo to na następny dzień mogę zrobić np. pierogi ruskie z cebulką na masdełku -mniam albo spagetti z mięskiem , różne różności + codziennie mam zupkę dzieciaki jedzą zupki na kolację zamiast suchych kanapek . Nikt z rodzinki nigdy nie marudził , że czegoś nie lubi lub mu nie smakuje - ja mam dużo ciekawych pomysłów i potrafie wyczarować z niczego coś . Dodam , ze nie przepadam za gotowaniem ale wiem ,że musze po prostu obiady na mieście są wstrętne i drogie .Ach -garnki zmywam codziennie a nie posiadam zmywarki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
do kupna zmywarki zachecam wszystkich, na prawde warto. I na raty , nie ma konieczności zakupu za gotówke. Jest czysto w kuchni, i całe zmywanie to od 30 do 60 min. Koszty wychodzą na 0 . A załuje ze kupiłam ja dopiero po 12 latach małżeństwa. Do tego zauwazyłam ze "chodzenie" koło zmywarki tzn. wkładanie i wyjmowanie czystych naczyń to czysta przyjemność. Taki własnie prezent sprawiłam sobie na 37 urodziny, mam nadziej ze posłuży mi na długo. A do tego nie patrze juz na zmywarke ja na jakis luksus - to tak jak pralka w kazdym domu.. Pozdrawiam i zycze miłego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Masiania
No dobra , dobra już, Panie Mężu pani Domu, poddaje sie, troche sie wkurzylam, zreszta niepotrzebnie. jasne , masz rację. tylko tutaj chcialam powiedziec jedną istotną wydaje mi sie rzecz. Otóż te wszystkie "przyjemnosci" ktore musimy robic, niezaleznie od tego czy to lubimy czy tez nie, wymagają od nas pewnej organizacji, reżimu(jak wszystko zresztą). A to nie zawsze jest takie lekkie, zwazywszy na to ze (w moim przypadku), praca na tyle nas pochłania i na tyle jest czasami w nieregularnych godzinach (w domu również - praca, ale nie ta domowa, tylko ta "z pracy"), ze po prostu czssami wysiadam (chyba coraz czesciej), kiedy na chwile sie zatrzymujesz i stwierdzasz, no dobrze, w pracy wszysko jest ok, jestem dowartosciowana, robie to z pasją i jeszcze mam z tego kasę. Mąż to samo. A w domu..........delikatnie mowiąc bałagan, nie w sensie syfu, tylko kompletnej dezorganizacji. i chce sie czsami ze by wszystko sie samo zrobilo, zeby sie zakupy zrobly, zeby wreszcie telewizor sie zawiózł do serwisu ktory stoi od DWOCH! lat bezczynnie. Zeby wreszcie, tak tak Kremówko, zmywarka sie kupiła na moje 32 urodziny, przywiozła sie i zainstalowała i cała reszta innych rzeczy ktora była nawet nie na wczoraj tylko na jakis rok temu, - zeby sie to wreszcie porobiło samo.Och. chyba sie zapętliłam, macie rację, musze troche przystopowac, tylko jak????? wtedy kto wie, moze nawet polubilabym to gotowanie? pozdrawiam M

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
ja troch walczyłam słownie - z mezem zanim pojechał ze mna do sklepu wybierac zmywarke . ale kiedy były gorące rozmowy troche gasłam po czym za jakis czas znów wracałam do tematu. Troche pomogła mi przyjaciólka, która niby przez przypadek rozmawiała z moim mezem o tym i o tamtym i zaczela mu wchodzic na honor "nie kupisz zonie zmywarki, no nie badz taki" . I tak mi sie udało. Zresztą moj mąz b. lubi jak jest czysto w kuchni a teraz to nie ma na prawde problemu z czystością. A i on sam widzi ze mnie ładownie i rozładowywanie po prostu bawi. Do tego stopnia ze zaczęłam czytać ksiązki w kuchni , przysłuchując sie od czasu do czasu jak zmywarka przewala wode w srodku. Czasami maluje tez paznokcie jak sie zmywa. Jak prawdziwa kobieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż pani domu
ooo tak, tak tak :) Praca - dom, praca w domu ... i brak czasu na prace domowe, hehe. To chyba zna większość "aktywnych zawodowo" . I ja też miałem/mam ten problem. Trzeba zrobic "na wczoraj", 10 godzin w firmie nie wystarcza, a jeszcze jakaś "fucha", żeby dodatkowy grosz wpadł... i qrka okazuje się, że dziecko woli "do cioci" niż do nas, my nie byliśmy w kinie, teatrze czy nawet kawiarni od pół roku, jedyna czytana literatura to manuale w internecie albo oferty, umowy a w domu nie tylko remont a nawet umycie okien odkładane jest z tygodnia na tydzień. :( Sam często łapię się na pytaniu: "Co w końcu k... jest ważniejsze? Praca? Kariera? Rozwój? Czy Dom? Rodzina?" Dlatego właśnie, odpowiadając sobie na to pytanie, łatwiej jest mi zostawić komputer na godzinkę czy trzy i postać przy garach (ostatnio nawet do 1 w nocy gołąbki popełniałem :) ), czy "z pewną taką niepewnością" zlapać odkurzacz (bueee :P) i "polatać" z nim po mieszkaniu. Albo zapakować wszystkich do samochodu i pojechać "gdzieś", zjeść kaszę z surówkami w barze mlecznym i połazić bez celu... Fajnie gdyby niektóre "przyjemności" dnia codziennego mógł ktoś za nas zrobić... Fajnie, ale nie zrobi, mnie nie stać. Zatem sztuka w tym, żeby sobie jakoś te "przyjemności" jednak uprzyjemnić :) Kiedyś słyszałem taki slogan: "żeby każde przeciwności były dla nas wyzwaniem a nie przeszkodą" czy coś w tym stylu. Wyzwaniem może być uprzyjemnienie sobie czynności dnia codziennego. Hmmm... tylko co tu zrobić z tym sprzątaniem... ;) pozdrawiam optymistycznie p.s. zmywarka.... mmmm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
tu, nie ma co gdybać .... kupowac i juz , i sam zobaczysz jaka to radocha . Ja sie czuje tak jakbym sobie kupiła jakies ciuchy, moze kosmetyki . Mój entuzjazm nie moze sie skończyć, tylko troche mi głupio ciągle rozprawiac na temat jednej zmywarki. Polecam Boscha 60-tke. rata 160, 170 zł miesięcznie (na 10 rat)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nienawidzę gotować... nie mam męża, w domu gotuje zazwyczaj mama, najwcześniej przychodzi z pracy. Nigdy nie wymaga, żebym gotowała, a ja po prostu nie mam sumienia jej zmuszać, więc stoję nad tymi parującymi garami, pilnuję, żeby mieszać w 4 garnkach naraz i złość aż ze mnie buzuje! Nienawidzę tego! W domu naoliwię zamki, przykrcę kontakt, zmienię żarówki, posprzątam, upiorę, ale do gotowania nikt mnie nie przekona. Nie mówiąc już o tym, że mi samej nie smakuje to co ugotuję. ble! wszystko zamiast gotowania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kremowka
a ja dzisiaj mam gotowe pierogi kupione w markecie. Raz na jakis czas kupuje gotowe kluski czy pierogi (oprócz kopytek) i kombinuje do tego jakis dodatek. To jedyny mankament - wymyślanie obiadków , a poza tym jest jako tako. 4 dni leniuchowania, wiec całkiem normalnie szło sie do pracy. No i oczywiście fascynacja zmywarką. Jak tam Mąż Pani domu? Decyzja podjęta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja uwielbiam gotować. Choć zauważyłam, że gotuję zazwyczaj wtedy, gdy jest mąż w domu. to znaczy, gdy nie jest akurat na żadnej delegacji. Bo gdy gdzieś wyjeżdża na dzień, czy dwa - nie chce mi się gotować dla samej siebie; szkoda mi na samą siebie kasy i czasu. Zaś gdy mąż jest, gotuję, piekę (tylko nie ciasta), smażę, duszę... :) Odnośnie pierogów, o których pisała kremowka - właśnie wczoraj zrobiłam własnoręcznie ruskie. :P Począwszy od pójścia do sklepu po ziemniaki, a skończywszy na podaniu na stół. Uwielbiam, mój facet też i raz na jakiś czas, (nieczęsto) robię. Zajmują dużo roboty, czasu wlaściwie, a ja nie zawsze ten czas mam. W domu, gdy mieszkalam jeszcze z rodzicami - nie gotowałam nic. Mama wsyzstko robiła, ja trochę pomagałam, po posiłkach zmywałam. Nie miałam więc okazji nauczyć się robić tych wszystkich obiadków, kolajcyjek... :) I naprawdę nie wiem skąd - nauczyłam się, gdy już poszłam na \"swoje\". Bez książek kucharskich, bez przepisów - na wyczucie. I wszystko mi się udaje, hehe :P Jedyne, co ostatnio robiłam z przepisu, to był karp w galarecie, (wymyśliłam go sobie 3 miesiące po Bożym Narodzeniu), a ostatnio pizza, (bo nie umiałam zrobić z głowy ciasta do pizzy). Lubię gotować, lubię, gdy coś pysznego wychodzi spod moich rąk. :) Mąż nie gotuje, nie zajmuje się tym w ogóle, ale za to robi inne rzeczy, o które go poproszę. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez barzdo lubie gotowac, ale najczesciej, podobnie jak inne dziewczyny, kiedy nie musze :) W tygodniu wlasnie nie musze - dzieci jedza obiad w przedszkolu, wiec w zamian robie ciepla kolacje ok 18: 00 - najczesciej jakies warzywka (mam duza zamrazarke pelna mrozonek :) ) W weekendy za to - orgia kuchenna na calego :) Polecam poswiecenie sie w jeden dzien tygodnia (np w sobote) i przygotowanie sobie \"bazy\" do roznych potraw na caly tydzien, do zamrozenia. Mozna zamrozic kotlety, mozna sosy albo podgotowane warzywka. Potem wystarczy rozmrozic i dolozyc dodatki. Poza tym zamrazam zawsze to, co zostaje (a praktycznie zawsze tak jest, chyba ze nie schowam od razu, to moj lasuch wyciagnie w srodku nocy. Wiec chowam :)) - np jeden kotlecik, innym razem resztke gulaszu czy trzy pierozki. A potem, jak sie tego troche uzbiera, robie dla kazdego cos innego :) Gotowanie moze byc meka, jesli jest to uciazliwy i nieodwolalny obowiazek codzienny, po meczacym dniu w pracy. Ale mozna, i trzeba to sobie ulatwiac! Poza tym - jesli ktos nie lubi gotowac, to raczej nie polubi, niestety. podobnie ze sprzataniem - nie cierpie sprzatac, robie to, bo musze, z dreszczem obrzydzenia :0 I nie ma tu nic do rzeczy to, ze lubie, jak juz jest posprzatane. Chwilowa satysfakcje zaglusza swiadomosc, ze za pare godzin znow trzeba bedzie zaczynac od nowa. Z gotowaniem moze byc podobnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×