Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anty Teściowa

TEŚCIOSTWO

Polecane posty

Gość ele mele
Patrycja, ja bym tak ostro na to nie reagowała. Przecież teściowej chodzi między innymi o to, żeby was skłócić i poróżnić. Po prostu porozmawiaj z mężem, ustalcie szczegóły tej "wizytacji" (jak mówiła Ania z Zielonego Wzgórza: są wizyty i wizytacje ;) ) i jedź z nim tam, np. na dwie godzinki. Teściowej będzie łyso, bo kopanie dołków niczego nie dało i jednocześnie odbierzesz jej argument, że nie potrafisz się dogadać itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eni40, wydawało mi się, że mój mąż nie jest aż tak bardzo pod wpływem swojej matki, ale jak widać jest a moje argumenty tłumaczy na jej korzyść albo nie komentuje. Owszem jesteśmy małżeństwem, ale powiedzialam sobie gdy za niego wychodziłam, że nie dam sobie zrobić krzywdy. Na razie on wyjechał służbowo i mogę spokojnie pomyśleć..... ele mele - moje wizyty u teściowej nie mają sensu, bo prawie wszystkie nasze kontakty były negatywne, choć starałam się o dobre relacje bardzo, a to co mi powiedziała i jak się zachowała jest nie do wymazania. Słowem chcę żeby jej nie było w moim życiu i życzę jej naprawdę pomyślności i zdrowia (nie ironizuje) ale z daleka ode mnie. Mąż niech ją kocha, szanuje i odwiedza. Jednak teraz w mojej sytuacji czuję się fatalnie z tym wyskokiem męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz Partycja..czasem tak bywa ze faceci nie nadaja sie na mężów..jak widze Twoj tez sie nie nadaje tak samo jak mój były mąż.. obaj panowie są i będa wiecznymi synusiami mamusi.. i uwierz mi , że chocbys waliła w mur głowa nie zmienisz tego... wszelkie klotnie beda pogarszaly tylko sprawe.. niestety znam to z wlasnego doswiadczenia.. zawsze bylam ostatnia na liscie u mojego męza..figurowala najpierw mamusia, potem siostra i dopiero po reszcie rodziny ja i nasza corka.. moj byly mąż wolal pojsc na spacer z siostrzencami niz z wlasnym dzieckiem... do tego stopnia OBIE PANIE nim kierowały.. a ja GŁUPIA KRETYNKA tkwilam w tym zwiazku dlugie lata bo mi sie wydawalo ze jak nie pije i nie bije to zlapalam pana Boga za nogi.. żal jednak sie nawarstwial, przestal mnie moj mąż zwyczajnie obchodzic i pociągać.. w koncu tak jak ci pisalam wczesniej kopnelam go w du.... i zostawilam mamusi.. co ciekawe i on i jego matka zawsze byli dobrze wygladający..po moim odejsciu(a bylam czarna owca) wyschli jak psy..ciekawe dlaczego?? skoro tak im bylo zle ze mną??? ale ty jestes jeszcze młoda jak mniemam , wiec dobrze sie zastanow czy warto szarpac sie cale zycie z kims takim dla kogo nieiwele znaczysz..a juz na pewno mniej niz matka..a to jak sama juz wiesz jest nie do zniesienia.. ja bardzo szybko ulozylam sobie zycie na nowo.. mam faceta dla ktorego jestem osmym cudem swiata, jest mojm najlepszym przyjacielem, a jego matka traktuje mnie jak corke i to ukochana corke.. tak wiec patrycja na jednym facecie swiat sie nie konczy.. ja oczywiscie nie namawiam cie do rozwodu.. bron boze..ale musisz myslec i wybrac w zyciu to co bedzie dobre dla Ciebie.. pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedno..oczywiscie nie chce ty podkreslac ze syn nie powinin szanowac i kochac swojej matki.. jak najbardziej..w koncu to matka..ale poslubiając kobiete winien umiec obsadzic mame na wlasciwym miejscu.. bo teraz zona jest mu najblizsza i tak powinno byc.. kiedy nie bylo zony byla mama..teraz powinno byc odwrotnie..to zona powinna czuc sie najwazniejsza, kochana, wyrozniana..ot.. a wtedy nawet tesciowa mozna polubic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Patrycjo, obawiam się, że jeśli mężuś nie poleci do mamuni w święta, to będzie gadanie przez następne pół roku, jaka to zła jesteś, w święta nie pozwoliłaś mu mamusi odwiedzić przez swoje fochy. Może niech on idzie w cholerę, byle nie na cały dzień, a ty spróbuj sobie zaplanować coś atrakcyjnego? Może nie ty łaź do krewnych ale oni do ciebie? W końcu to nie musi być oficjalna rodzinna wizyta, tylko może być taka tam nasiadówka ze świątecznym żarciem w tle, albo coś tam jeszcze innego... Zdaję sobie sprawę, że wyjście nie jest super dobre i on jednak nie powinien cię zostawiać, ale... może to lepsze, niż wymuszone jego siedzenie w domu, dawanie ci odczuć, że zmusiłaś go do nie odwiedzenia mamuni w święta, fochy i akcje teściowej przez dłuuugi czas. Znacznie gorsze jest to, że zwala odpowiedzialność na złe kontakty z jego rodziną na ciebie i wyjeżdżanie w tak trudnym dla ciebie czasie z pretensjami, że nie ma w tobie oparcia :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ananake - też mi do przyszło do głowy, że takie wymuszone święta to nie święta więc mam mdłości gdy pomyślę o świętach. Niestety wszyscy pytają gdzie będziemy je spędzać.... a ja muszę wymyślać odpowiedzi. Eni40 - już się łapię na myślach o innym związku.... może to kryzys a może jest mi źle. Nie mamy długiego stażu małżeńskiego ale jesteśmy dojrzali a ja sporo w życiu przeżyłam i myślałam że będziemy \"żyli długo i szczęśliwie\" :-((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale to wszystko o czym piszę nie jest najgorsze, co tam teściowa , co tam mąż!!! Dziś się testowałam wynik negatywny. I to jest najgorsze!!!! Och. Och Och. Czy któraś z Was też tego doświadcza. Wiem że to nie na temat. A może na temat bo mam wrażenie że ta wiedźma teściowa rzuciła na mnie urok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej hej
:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej hej hejka
:-) :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marlencia
Patrycja - wyluzuj trochę - kobieto walczysz z wiatrakami... W takim stresie to nie ma mowy o dzidzi - wiem coś o tym bo sama staram się już o nią kilka lat - i do tego że trwa to tak długo przyczyniły się właśnie stresy. Tyle że stresy te nie są związane z moją teściową, bo ja (chyba jako jedna z nielicznych się tutaj wypowiadających) mam...kochaną teściową i teścia też. Kochają mnie jak córkę, mogę z nimi poplotkować na wszystkie tematy i... jak do nich wpadamy - zawsze mają dla mnie w zanadrzu jakiś pyszny smakołyk:) Mężuś się "obraża" o to że ja mam z nimi lepszy kontakt niż on:):):) Pozdrowienia dla wszystkich teściów, którzy kochają swoje synowe!:) PS - Patrycja - to teściowa m.in. wspiera mnie w walce o dzidzię:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chicarica
Eni40, serio uważasz, że PRZEGRAŁAŚ z eks teściową? Bo moim zdaniem wygrałaś. Wygrałaś swoje życie, pozbyłaś się wrzoda na tyłku. Niech sobie pędzi szczęśliwy żywot z mamusią, skoro tak chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CHICIARA dzis wiem ze wygrałam.. moj były mąż tez ma juz ponoć jakąs kobiete podobna do mamusi hahah wielką, grubą i starą.. hahah ja jestem szczupla i filigranowa..fakt walcze cale zycie zeby dobrze wygladac..ale wole to niz wałki tluszczu.. a moja corka sie smieje i mowi... mamo po co ty sie tak katowalas przez te wszystkie lata skoro ojciec lubi grube?? haha to żarty..dzis juz sobie zartuje ze wszystkiego co bylo.. bo mam wiele powodow do radości... Patrycja..jesli chodzi o ciąże to nie denerwuj sie tak strasznie bo stres potrafi zniszczyc wszystko..wiem ze to trudne ale sprobuj podejsc do tego chociaz ciut na luzie.. kochaj się z mężem a nie \"rób dziecko\"..i w trakcie milosci ciesz sie nią i nie zaprzataj sobie glowy tym czy sie teraz uda czy nie.. zresztą na pewno lekarze tez ci o tym mowili.. Trzymamy tu za Ciebie kciuki.. ja na pewno.. bądź dobrej mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
P.S wracając do kobiety mojego byłego to szkoda mi nawet tej dziewczyny.. moze tez jest po przejsciach i chce jakos dalej zyc ale biedna nie wie w co sie pakuje.. jeden ruch z jej strony nie po mysli tescioweczki i ją zniszcza tak jak niszczyli mnie.. jestem tego pewna tak jak tego ze tu siedze i klikam do Was.. chetnie bym z nią pogadala ot ze zwykłej babskiej solidarności bo wiem ze wpada W PASZCZE LWA.. no coż pozostaje mi tylko wierzyc ze bedzie mądrzejsza ode mnie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Pati to się narobiło! czytałąm i w szoku byłam co wyprawia Twój ślubny! Też mam ostanio małą wojne z mężem bo on ciężko chce iśc do rodziców naświeta ale oni nawet słowem się nie odezwali i nawet nie pytali co robimy w swieta wiec nie chce sie wpierdzielac. On mi mowi, ze nie potrzebuje zaproszenia do swoich rodzicow ale co wejde rano i powiem \"dzień dobry przyszliśmy na sniadanko\" ? Bez sensu! Pati my tez już od dłuższego czasu stramy się o dzidzie i nic! Ale stres robi swoje i jeśli w koncu nie wyluzujemy to ciężko nam będzie. Ja też się lecze... Oj.. dużo by tu pisać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy, to dla mnie naprawdę dużo znaczy. Po wczorajszym jestem prawie w żałobie i nie mogę się pozbierać. Mąż w podróży, prosiłam aby do mnie nie dzwonił więc nie mamy kontaktu - a w ogóle to mam na niego alergię po prostu go nie trawie po tym co zaszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze..a on tak sie skwapliwie dostosowal do twojej prosby o niedzwonienie?? i nawet nie probuje cie jakos zalagodzic?? nieee no to kawal gnojka..dzieciucha..wspolczuje cie patrycja..naprawde

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i wio w gore

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Basia_z_wro
Czesc! Ja jeszcze nie mam teściów; ALE: Spotykam się z Piotrkiem od prawie trzech lat, planujemy ślub w 2009 roku, jeszcze nie mieszkamy razem. Jego ojciec rozwiódł się z mamą Piotrka jak Piotrek był mały; potem miał jeszcze jedną żonę ale też się z nią rozstał (całkiem spoko kobieta, mieszka teraz w Lublinie). Na początku mojego związku z Piotrkiem jego szanowny tatuś oświadczył że mam do nich do domu nie przychodzić, potem tę "prośbę" przez jakieś 1,5 roku ponawiał (bo przychodziłam jak on szedł do pracy). Pewnego razu nawet nazwał mnie szmatą a Piotrka - kur*iarzem". Zawsze mówił to do Piotrka, mi wprost tego nigdy nie poweidział, chociaż raz jak przyszedł a ja akurat byłam to zamiast powiedzieć dzien dobry powiedzial "mowiłem żeby ona tu nie przychodziła". Nie wiem dlaczego. Nic mu nie zrobiłam. Przypuszczam że to dlatego, że się przestraszył że Piotrek sobie kogoś znalazł i że się wyprowadzi z domu a on zostanie sam (bo nie ma dosłownie NIKOGO, miał jeszcze jednego syna ale z nim nie ma kontaktu już jakieś 5-6 lat). Sytuacja się troszkę zmieniła w maju zeszłego roku. Tatuś dowiedział się że ma raka. Jest z nim coraz gorzej, prawdopodobnie niedługo umrze. Teraz się dziwi, dlaczego nie chcę do niego przychodzić i mu gotować kiedy Piotrek jest w pracy. Raz mnie nawet przeprosił. Powiedział: "przepraszam, ale to Piotrek nakręcił, bo niedokładnie przekazał to co mówiłem". Nienawidze go.Ani troche nie jest mi go żal, a generalnie jestem bardzo wrażliwą i współczującą osobą. Nikt mnie nigdy tak nie potraktował. Teraz ciągle się kłócę z Piotrkiem bo on nie ma dla mnie w ogóle czasu. Co tylko wyjdzie z domu to dzwoni jego stary z pytaniem kiedy wróci. Głupio mi to pisać ale chciałabym żeby on już umarł, bo inaczej to mój związek się rozpadnie. Co wy na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panna tristess
moja/niemoja raczej juz piszą co alusia na komunie jakie potrawki zrobi bo ona taka niedorajda ze pol polski musi wiedziec i jaka fruzure zrobi a wogole jak ona ma sie zachowac jak wiktor przyjedzie i to kuzwa gada do mojego roba. a co go to? jej zycie niech sama podejmuje dezycje pity pewnie tez nie robila sama tylko pol polski wie, jaka ona biedna bo sama sama sama ja tez sama wszystko robie, siatki tacham i nie narzekam niedojda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tesciowa mnie wkurwia
to nic nowego ani niesamowitego, jednak ja zawsze mialam o niej dobre zdanie. Wiec mnie dzisiaj wkurwila na makasa, jednak nie ma normalnych tesciowych. Nie ma kurwa 😡 tyle lat przybierala jedynie pozy 😠 pozy cholera, wyszla prawda 😠 kurwa jaka jestem zla!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Patrycji - Tradycji
I naprawdę z kimś tak niedojrzałym i tchórzliwym chcesz mieć dziecko...? :-/ Jeśli dla Twojego męża najważniejsze jest, żeby rodzice byli zadowoleni, to po co się żenił? Jesli dziś nie ma odwagi powiedzieć mamusi, że nie pozwala jej na zachowanie, które Cie rani i jest po prostu niegrzeczne, to co będzie, jeśli rzeczywiście pojawi się dziecko? Może będziesz musiała robić wszystko tak jak jego mamusia, kiedy miała małe dziecko, "bo ma doświadczenie i wie lepiej"? Przecież miłość do żony nie oznacza końca miłości do rodziców! Skoro nie umie/nie chce im tego uświadomić, to znaczy, że nad wasze wspólne życie przedkłada swoje wygodnictwo, czyli JEST EGOISTĄ. Wyjście widzę jedno: albo porozmawia z rodzicami i jednoznacznie opowie się po stronie Waszego małżeństwa - niezależnie od miłości do nich, albo spędźcie te święta osobno, mijajcie się w drzwiach jak obcy ludzie, a na jego ewentualne zaczepki "co robimy z resztą świąt, możemy pójdziemy gdzieś razem; może spotkamy się z kimś", itp. odpowiadaj "skoro nie potrzebowałeś mojego towarzystwa przedtem, to i teraz musisz sobi radzić sam - najlepiej u rodziców i to już na stałe". Koniecznie ze spokojem, chłodem i stanowczością. Powinno go to na jakiś czas otrzeźwić, ale nie miej złudzeń, że jednorazowa taka akcja polepszy Wasze relacje. Skutecznie działa tylko konsekwencja - "dopóki nie uwolnisz naszego związku od ingerencji swojej matki i nie przestaniesz być rzecznikiem jej planów, pomysłów i roszczeń w sprawie NASZEGO małżeństwa, to nie oczekuj ode mnie choćby cienia dobrej woli w relacji z twoimi rodzicami. Wyszłam za ciebie, a nie za nich." Takie słowa wypowiedziane spokojnym głosem, są wyraźną informacją, że to nie jest projekcja błahych frustracji rozhisteryzowanej żony, tylko że sytuacja jest bardzo poważna, stawiająca dalszy sens istniena małżeństw pod znakiem zapytania. Jeśli Twój mąż jest partnerem myślącym - zrozumie, że trzeba się zachować dojrzale i podejmować decyzje trudniejsz niż wybór koszuli do pracy. Jeśli jest tchórzem i konformistą - nie trać na niego czasu, tym bardziej, że nie macie dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, czytam wasze posty i dochodze do wniosku, ze macie jednak z tesciowymi wspolna ceche: zaborczosc. Jestescie zaborcze w stosunku do waszego faceta, nie chcecie, zeby utrzymywal kontakty z matka, najchetniej chcialybyscie, zeby zapomnial o jej istnieniu. Zastanawiam sie, jakimi wy bedziecie tesciowymi dla zon waszych synow? Skoro jestescie tak zaborcze w stosunku do meza, to i w stosunku do syna/corki bedziecie prawdopodobnie zaborcze. Dziewczyny, tesciowa, chcac nie chcac, jest matka waszego meza. Pomijajac przypadki skrajne, takie jak np beitf, uwazam, ze zle robicie, chcac, by mezczyzna zrywal kontakty z matka, lub robil wszystko pod wasze dykatndo (ja bede z nia rozmawiac przez tel, bo on sie denerwuje, jak napisala niunia). Czy gdyby on uznal, ze wasza matka jest niemila, zla, zerwalybyscie z nia kontakty na jego zadanie? Chyba same nie widzicie, ze wchodzicie niejako w role jego matki, zadacie od meza calkowitego posluszenstwa i podporzadkowania sobie, a nie matce. Chcecie niejako wejsc w role wladczyni absolutnej, ktora decyduje o zyciu waszego meza. Mysle dziewczyny, ze matka meza nie jest konkurentka. Oczekujcie, ze w dniu slubu matka zpaomni o sitnieniu syna, nie bedzie sie kontaktowac, nie bedzie sie odzywac, zerwie kontakty? Zrozumcie, ze ciezko z dnia na dzien zapomniec, ze mialo sie dziecko, ktoremu oddalo sie kawal zycia, o ktorym sie codziennie mysli, troszczy itd. Jej przywiazanie do syna pozostanie, a nie uniemozliwiajac matce kontakty z synem, chocby doroslym, zachowujecie sie niestety, jak faszystki. Szkoda, ze ci faceci to takie troki od kaleson i nie potrafia zonie wyjasnic, ze matka nie jest dla niej konkurentka, a matce, ze zona nie ejst dla niej zagrozeniem. Mysle, ze tutaj jest okazja, by mezczyna mogl sie wykazac, ale wiekszosci z nich wygodniej podkulic ogon i podporzadkowac sie woli ktorejs z kobiet (bo tak byl uczony). Rozumiem, ze zaborcze i nieufne tesciowe moga byc problemem. Ale sporbujcie na chwile postawic sie w jej roli. Wybiegnijcie mysla naprzod, wyobrazcie sobie, ze rodzicie syna, ktorego z najwieksza troska i miloscia pielegnujecie, wychowujecie na dzielnego chlopca, uczycie go, ze slodycze sa niezdrowe, ze warto uprawiac sport, ze disco polo to kicz, a literatura to rozkosz intelektualna. Przekazujcie mu najlepsze, wedlug was, wartosci. Wysylacie na obozy, jezdzicie do lekarza, peilegnujecie, gdy ma zapalenie oskrzeli. Jestescie na jego studniowce, cieszycie sie z jego prawa jazdy itd A potem chlopak dorasta, meznieje, pewnego dnia spotyka dziewczyne, a potem zeni sie. Ddziewczyna uwaza, bylyscie podlymi matkami, bo odnawialyscie dziecku slodyczy, narzuicalyscie mu swoje gusty muzyczne, zmusalyscie go do sportu, a on wcale tego nie lubi, a w ogole to najlpiej bedzie, jak przestaniecie utzrymywac z nim kontakty. I z dnia na dzien tracicie swoje dziecko. I macie juz tylko zal i gorycz w sobie, ze chlopak zapomnial o waszej dobroci, zaangazowaniu, milosci i slucha bezwzglednie kobiety, ktora jest wam obca. Znajome? Dla wyjasnienia dodam, ze nie ejstem tesciowa, tylko mloda dziewczyna i widze nieufnosc i niechec matki mojego chlopaka. Staram sie rozumiec, choc nie jest latwo. Dziwi mnie, ze inteligentne kobiety moga patrzec tak jednostronnie na cala sprawe. Audiatur et altera pars!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: Do Patrycji-Tradycji Wiesz to będą jedne z moich najgorszych świat. Na męża mam uczulenie i nie mogę z nim komunikować w ogóle, wiec o chłodzie i lekcji dobrego wychowania nie mam mowy, byłaby to raczej tsunami. Dziękuję za Twoje trzeźwe spojrzenie. Lolalu- nie obraź się, ale jeszcze nie masz takich doświadczeń jak my i obyś nie miała, więc teoretyzujesz. Oczywiście że najlepiej być pięknym, młodym i bogadym.... Co do zaborczości - wiele osób tutaj możesz dotknąć tym generalnym stwierdzeniem, więc może przeczytaj te nasze historie i wówczas wyraź swoją opinię. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Patrycjo Tradycjo, temat liczy sobie ponad 70 stron x 30 wypowiedzi na kazdej....troche tego jest. Nie musze czytac wszystkiego, zeby wyciagnac pewne wnioski, ktore sa wspolne dla waszych wpisow. Doprawdy, nieladnie z twojej strony lekcewazyc glosu drugiej strony, trwajac twardo przy jedynie slusznej, wlasnej racji. Dzieki temu, ze nie mam przykrych przejsc z tesciowa, a jedynie mam przedsmak tego, jakie potrafia byc, jestem obiektywna i potrafie (jeszcze) zrozumiec ich zachowanie, ktore tak potepiacie. Proponuje wziac pod rozwage to, co napisalam. Czasem spojrzenie innej osoby dobrze robi, choc nie jest przyjemne. Mam wrazenie, ze na tym topiku jestescie skrajnie subiektywne i zamiast poszukac przyczyn i rozwiazan problemu, nawzajem utwierdzacie sie w swojej niechecie. Czasem trezba wyjsc z siebie, by zobaczyc wiecej. Peace :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do LolaLu
Mam wrażenie, że nie rozumiesz o czym tu mowa. Przecież dziewczynom nie chodzi o to, żeby odizolować matkę od syna, bo synowa tak chce, tylko o to, żeby syn dał matce wyraźny sygnał, że sytuacja się zmieniła. Nadal kocha rodziców, nadal ich szanuje i jest ich synem, ale ma żonę, którą bardzo kocha i chce z nią spędzić życie, czyli przeżywa dokładnie to, co jego rodzice 25 lat wcześniej. W jednym masz troche świadomości, że problemem we wszystkich relacjach z teściowymi nie jest teściowa tylko tak naprawdę mąż/syn. Brak wyraźnego "odcięcia pępowiny" od rodziców skutkuje ich roszczeniową postawą wobec syna i lekceważącą wobec synowej, bo przecież obskakiwanie syna w czasie obiadu i nie poczęstowanie synowej bez wyraźnego przypomnienia (zwłaszcza, że była zaproszona na ten obiad) jest lekceważeniem, prawda? Właśnie w takich sytuacjachsyn/mąż powinien zachować się dojrzale i zwrócić matce uwagę - jeśli nie chce jej upokorzyć przed rodziną, to może z nią porozmawiać na osobności ("mamo, nie zgadzam się na to, żebyś tak traktowała moją żonę, bo TO JEST po prostu NIEGRZECZNE; mnie jest również wtedy przykro, bo wiem, że ona cierpi i to przez ciebie, upokarzasz i obrażasz ją całkowicie bezpodstawnie, bo jest dobrą żoną i JESTEM SZCZĘŚLIWY; stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji, bo kocham was obie, ale jeśli nie zmienisz swojej postawy wobec niej, to będę zmuszony wybierać, a bardzo bym tego nie chciał"). Zawsze może się odwołać do jej pamięci sprzed lat, może przeżywała coś podobnego, tylko już zapomniała? Zaraz się pewnie dowiem, że to straszne lub skandaliczne, bo to jest szantaż i ultimatum wobec własnej matki, ale dorosłość nakazuje nam stawać przodem do problemów i konfliktów, nawet jeśli rozwiązania bywają bolesne. Umiejętne mówienie "nie" własnym rodzicom świadczy o dojrzałości, a nie o braku szacunku. Postawienie granicy przez syna między jego życiem z rodzicami, a jego życiem z żoną na początku związku, najczęściej dobrze rokuje. I nazywa się to asertywność. Tchórzliwa postawa męża/syna (co u Ciebie nazywa się "troki od kaleson" :-) ) skutkuje narastaniem konfliktu, który w końcu wybucha i powoduje głębokie urazy, prowadzące nierzadko awantur, oskarżeń, a w końcu do rozwodu. I co najważniejsze: DZIECI NIE WYCHOWUJEMY DLA SIEBIE, więc argument, że teściowa czuje się odrzucona, bo "poświęciła" mu kawał życia, a on sie od niej wyprowadza jest niedorzeczny. Warto zauważyć, że robiła to z własnego wyboru, bo przecież CHCIAŁA MIEĆ DZIECKO. I kto napisał, że chce żeby matka przestała się kontaktować z synem, dlatego, że chce byc dla naiego najważniejsza? Albo żeby matka o nim zapomniała? Czytam wszystko od początku i nie znalazłam. Znalazłam natomiast dziesiątki wpisów o tym, że matka/teściowa KONTROLUJE (dlaczego w lodówce jest/nie ma, trzeba dywan do prania, znowu zupa z mrożonki, itd.), WYDZWANIA i wścibsko wypytuje O WSZYSTKO, przychodzi do mieszkania POD NIEOBECNOŚĆ syna i synowej i GRZEBIE w mieszkaniu, KRYTYKUJE (meble, sprzęty, kolor ścian, pomysł na wakacje, ubrania dla dziecka, jedzenie, figurę synowej, itd.), UŻALA SIĘ NAD LOSEM SYNA (jaki chudy, blady, pewnie niedojada, bo najlepsze to miał u niej - chociaż on przytył i uwielbia kuchnię żony; jaki zmęczony, bo musiał pranie rozwiesić i szafę skręcić - chociaż ona nigdy nie miała pomocy od męża i nie ma jej do dziś, choć ma problemy z kręgosłupem i kolanami), NARZEKA NA ZDROWIE (każe się wozić do parku, bo ją bola nogi, ale ma siłę wrócić z hipermarketu z czterema siatami, albo pracować cały dzień na działce, itd.), mogłabym mnożyć te przykłady niemal bez końca. Takie zachowania mają być dowodem na wielką miłość matki do syna? Obrażanie kobiety którą on kocha i z którą chce mieć dzieci (albo już ma) rani również jego, więc gdzie tu ta miłość? A jeśli taka sytuacja trwa całymi latami? Naiwność Twoich wypowiedzi usprawiedliwia tylko to, że nie masz doświadczenia w tych sprawach i jesteś bardzo młoda. I obys takiego doświadczenia nigdy nie miała, bo ten temat nie wziął się z nudów jego założycielki, nie utrzymuje się z chęci siedzenia przed komputerem jego "podtrzymywaczek", tylko z frustracji, poczucia braku wsparcia ze strony męża, zatrutego przez teściową życia i osamotnienia. A Ty nadal staraj się rozumiec matkę Twojego chłopaka, "choć nie jest łatwo". I najlepiej jego w ogóle w to nie angażuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie synowa
Czesc. Chcialabym opisac moja sytuacje i poprosic o zdanie "z zewnatrz" :) Będę wdzięczna za opinie, bo mam pewien problem z... wiadomo kim. Otóż od 3 lat jestem we wspanialym związku z fantastycznym człowiekiem o dobrym sercu, który mnie naprawdę kocha i jest w trudnych chwilach. Były na początku jakieś tam tarcia i docierania, ale obecnie jest super i coraz lepiej. Ja nie jestem ideałem ale staramy się oboje być dla siebie dobrzy i mili, i uważac na niektóre wady (te najbardziej wkurzająceL:) Mieszkamy za granicą. W sierpniu ślub. Moim praktycznie jedynym zmartwieniem jest teściowa (przyszła), o której już samo myślenie tak mnie stresuje, że nie moge spać i mam stany lękowe i depresyjne. Mam obsesję na jej punkcie. Oto kilka przykładów zachowań, ktore mnie tak zestresowały: - zaproponowała mi w zeszłym roku, że jak będzie na emeryturze to się przeprowadzi do naszego miasta na tę samą ulicę (z innego kraju!) i będzie nam pomagać przy dzieciach (nie mamy dzieci). Narzeczonemu też o tym mówiła, on na to nic dopóki nie dostałam histerii. -mój narzeczony ma co rok organizowane, nazwijmy w firmie, wyjazdy, na które może czasem kogoś z rodziny wziąć. W zeszłym roku był pierwszy tego typu wyjazd, i jego matka się zaprosiła, a on nie uzgadniając ze mną zgodził się. Wyjazd z nią był koszmarem ze względu na ciągłe jej bycie z nami (przez tydzień), i bierne zachowanie narzeczonego, który nie miał najwidoczniej ochoty spędzać ze mną czasu sam nawet przez chwilę. Dodatkowo, ponieważ jesteśmy z różnych krajów, mówili cały czas tak że ich nie rozumiałam, i nie wpadli że może mi być przykro (co ważne, za tę akcję z wyjazdem narzeczony mnie przeprosił i obiecał że już nigdy się nie powtórzy, ze będzie ze mną konsultował). Dodam, że za wszystko płacił narzeczony, teściowa nawet sobie nie kupiła sama ciastka. -podczas jej wizyt również rozmawiają w swoim jezyku (to ma się też podobno zmienić, narzeczony obiecał) -zaproponowała już imiona dla swoich wnuczków (o dzieciach jeszcze nie myślimy) -mieszka w tym samym mieście co brat narzeczonego i dzwoni do niego codziennie. pytania typu "co jadłeś", co doprowadza do szału jego dziewczynę. Zaprasza go na obiady do pracy, a on chodzi (sam) kilka razy w tygodniu. Wiem że to jest brat narzeczonego, ale ten na pytanie co o tym sądzi odparł, że jak im się tak podoba, to niech razem jadają. -nigdy nie pyta, czy ktoś sobie życzy, tylko proponuje (np. kiedyś przyjechała i powiedziała "chciałabym ugotować obiad, gdzie jest garnek", co mnie doprowadza do szału. To zdarzenie miało miejsce tylko raz. -jest strasznie namolna wobec narzeczonego jak się widzą i traktuje go jak małego chłopczyka, a ja nie istnieję. Np. Nie wita mnie jak się spotykamy. Jej zachowanie doprowadza mnie do szału (to, że wisi na narzeczonym, że cały czas jest przy nim a mi nie daje podejść, głaszcze go, szczebiocze, i generalnie jest opcja mamusia - niuniuś. Narzeczony twierdzi, że tak nie jest i że jestem przewrażliwiona). -jest strasznie zainteresowana życiem narzeczonego, pyta o niego, chce wszystko od niego wiedzieć ( on jej mówi, ale generalnie wszystkim mówi bo gaduła jest). Można z nią tylko o nim rozmawiać, nigdy nie pyta co u mnie, u nas. -panicznie boje się, że jednak kiedyś może dojść do sytuacji, że będziemy mieszkać blisko siebie i ja wtedy zwariuję z nadmiaru jej zainteresowania synkiem i namolności. No a teraz jak w tym wszystkim mój narzeczony: Na początku w ogóle nie widział problemu... Potem w wyniku wielu naszych rozmów stwierdził, że jednak rzeczywiście niektore zachowania mamy są nie w porządku. Na moją prośbę rozmawiał z nią i powiedział, że jednak nie chcemy żeby się przeprowadzała do naszego miasta. Początkowo uważał, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, ale teraz twierdzi że on też nie chce tej przeprowadzki. Po za tym powiedział jej, że te coroczne wyjazdy z firmą to polegają na tym, że on kogoś zaprasza a nie że ktoś się sam zaprasza. oczywiście jest bardzo grzeczny wobec matki i nie chcę, że by było inaczej, ale chciałabym, aby umiał na tyle zmienić sytuację, żeby ona się wreszcie odczepiła i zaczęła żyć własnym życiem a nie życiem swojego syna. Narzeczony uważa, że ona generalnie jest OK tyle że ma czasem wyskoki, ale można ją "ustawić". Ja uważam natomiast, że ona nie odcięła pępowiny i jedynym rozwiązaniem jest szczęśliwa odległość, w jakiej się znajdujemy, bo jest niebezpieczeństwo zaborczości. Oczywiście moja sytuacja nie jest jakaś patologiczna, że ona mi non stop sprząta w szafkach czy się wtrąca do wszsytkiego. Jednak moim zdaniem nie jest jej zachowanie normalne. Najbardziej boję się mieć dzieci, bo ona już na wejściu powiedziała, ze się będzie nimi opiekować, co mnie przeraża. Narzeczony wydaje się być nieco bierny. Wkurza mnie, że nie widzi że matka jest trochę za bardzo zainteresowana jego zyciem. Co sądzicie dziewczyny? czy przesadzam? czy ona przesadza? czy może odcięła pępowinę jak twierdzi narzeczony? Jak rozmawiać o tym z narzeczonym? Co on powinien zrobić? Czy martwię się na wyrost bez powodów? Kurczę boję się że przez tę sprawę mój związek nie będzie szczęśliwy... w tej chwili unikam tej pani, ale tak się nie da przez całe życie, zresztą chciałabym żeby dzieci miały babcię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do LolaLu - Twoje wywody brzmia bardzo powaznie, mam jednak wrazenie, ze brakuje w twoim spojrzeniu odrobiny emocji. Nie twierdze, ze wszystkie tesciowe sa super, a synowe sa podle, zlosliwe i wyrachowane, ale sprobuj zrobic to, o co prosilam. Wyobraz sobie, ze masz syna, ktory dosrasta, zeni sie i przedstawia ci zone, ktora jest inna niz niz ty (wyobraz sobie kogokolwiek). Wyobraz sobie wasze spotkania, relacje, rozmowy. Zastanow sie, czego moze w tobie nie polubic zona twojego syna (soba pewnie o opolowe od ciebie mlodsza), a co moze ciebie denerwowac w niej. Nie chce moralizowac, proponuje tobie, a takze innym synowym, cwiczenie na wyobraznie, ktore byc moze pomoze wam zrozumiec tesciowe i zobaczyc, jak roznie mozna interpretwoac zachowanie czlowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do LolaLu -aha, mnie na przyklad moglby denerwowac w tobie nadmierny formalizm, zadufanie we wlasna inteligencje, okazywanie pewnej wyzszosc nad \"osobami mlodszymi i niedoswiadczinymi\", ktore jest miedzy wierszami twoich wypowiedzi. Mysle, ze za dwadziescia pare lat (+/-) te cechy sie uwypukla i moga doprowadzac do szalu twoja przyszla synowa, ktora moze okazac sie osoba skrajnie ekstrawertywna, pozbawiona konwenansow, bestroska i wyzwolona. Moze dawac ci odczuc, jak bardzo sie jej nie podoba twoj pelen wyzszosci ton, przekonanie, ze wiesz wiecej niz ona, bo zyjesz dluzej i masz wiecej doswiadczen. A twoj syn bedzie jej wtorowal. Jak sie bedziesz wtedy czula? to nie zlosliwosc, a jedynie sugestia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×