Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cynthiaaaa

alkohol

Polecane posty

Gość FAS
Z większości badań wynika, że spożywanie alkoholu w ciąży wiąże się z mniejszą długością ciała noworodka i jego niższą wagą po urodzeniu. Nadużywanie alkoholu i uzależnienie matek podwyższa ryzyko opóźnionego rozwoju fizycznego (szczególnie mały obwód głowy} i mniejszej liczby punktów w skali Apgar. Nawet niewielkie ilości alkoholu mogą podwyższyć ryzyko zmniejszonej wagi urodzeniowej dziecka, martwego porodu lub poronienia. Nie ma zgody co do bezpiecznego limitu picia alkoholu w czasie ciąży - to obszar najgoręt-szych dyskusji ekspertów. Ale coraz częściej dochodzą oni do wniosku, że kobiety w ciąży oraz te, które mogą podejrzewać, że są w ciąży, w ogóle nie powinny pić alkoholu. Niektórzy twierdzą, że nie tylko nie powinny pić alkoholu, ale również powinny unikać potraw oraz leków, które za-wierają alkohol.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goblin.girl
Witam, Liczby, które ponizej przytocze, to nie jest oczywiscie zadna statystyka, ale dają wyobrażenie o skali zjawiska. Według danych GUS w 2005 r. w Polsce urodzilo sie okolo 364 tys. dzieci (nowszych danych nie chce mi sie szukać), przyjmijmy, ze liczba urodzen to jest te 360 tys. na rok. Czyli tyle kobiet zaszlo w ciaze. Z ankiety przeprowadzonej w 2005 roku na zlecenie Fundacji Rodzić po ludzku wynika, ze 1/3 kobiet przyznala sie do spożywania niewielkich ilości alkoholu w ciązy (http://www.ipsos.pl/new/3_4_017.html). Z danych PARPA wynika, ze w Polsce rocznie rodzi sie 9000 dzieci z zaburzeniami spowodowanymi kontaktem z alkoholem w życiu płodowym. (http://www.ciazabezalkoholu.pl/materialy_prasowe.html) Co prawda na tej samej stronie jest podawana liczba 900 (niech autorzy sprawdzą w końcu swoje dane), ale przyjmijmy 9000. Czyli tak: 1/3 kobiet pijacych w ciazy to jest srednio 0,33*360 tys = 120 tys. Zakladajac, ze dzieci z problemami to dzieci urodzone przez te własne kobiety, mamy 9 tys / 120 tys = 7,5%. Czyli w 7,5% przypadków mamy do czynienia z zaburzeniami spowodowanymi kontaktem z alkoholem. Czyli w 92,5% przypadów dzieci urodziły się zdrowe. Czy tylko mnie się tak wydaje, ze korelacja, która wyjaśnia 7,5% przypadków, to dosc slaba korelacja? Oczywiscie zakładamy, że wszystko dzieje się w obrebie ankietowanej grupy i ze dzieci z zaburzeniami urodziły się tylko w grupie matek pijacych okazjonalnie niewielkie ilosci. A wcale tak nie musi być i jestem przekonana, ze większosc tych przypadków to dzieci kobiet, które po prostu piły regularnie, w skrajnych przypadkach do upicia się - tylko albo ankieterzy do nich nie dotarli, albo nie powiedziały prawdy w ankiecie. Bo alkoholizm w Polsce jest niezaprzeczalnym, poważnym problemem i picie kobiet w ciąży też jest elementem tego zjawiska. Dlatego prowadzi się taką kampanie i tyle się o tym mówi. I dobrze. Ale na litosc boską - ta kampania powinna byc skierowana do kobiet, które PIJĄ regularnie, bo to jest rzeczywisty, realny problem, a nie do kobiet, które raz na tydzień wypiją lampke wina do obiadu. Tyle, ze do tych pierwszych jest znacznie trudniej dotrzeć, a na pewno nie wystarczy wyprodukowanie plakatów z brzuszkiem i kwiatkiem. Jeszcze co do przytoczonych badań amerykańskich. NIe kwestionuje samych wyników - chociaz nasuwa mi sie pytane, od kiedy szczury i myszy piją alkohol i czy te wyniki musza byc w 100% miarodajne w stosunku do ludzi. Ale myszy można zamknąc w klatkach i kontrolowac eksperyment, z ludźmi się nie da. Co nasuwa kolejne pytania o sens danych zbieranych na podstawie ankiety i na ile one są wiarygodne - tego nikt nie wie. Kolejna sprawa - czy autorzy badań przebadali wszystkie czynniki, które mogły wpłynąc na zaburzenia u urodzonych dzieci i je wyeliminowali? Picie czasem bywa tylko objawem innych problemów, zwłaszcza wśród osob z klasy sredniej, wykształconych - pije się regularnie, żeby zagłuszyc stres i inne problemy (nie zmienia to oczywiscie faktu, ze picie samo w sobie stanowi problem). Jezeli teraz do takiej kobiety trafia się z kampanią straszącą skutkami picia, czy nie pogłębia się jeszcze bardziej jej stresu? To wszystko moze mieć wpływ na wyniki badań, dlatego ja podchodze do nich z dystansem. Jeszcze jedno na temat róznic w stylu picia w USA i np. we Francji. Statystyczny Francuz wypija tygodniowo wiecej niz przecietny Amerykanin. Ale pije czerwone wino, w małych ilosciach, do posiłków. Przecietny Amerykanin pije drinka albo whisky, wieczorem po pracy, albo wypija cała swoją tygodniową porcję na raz w piątek wieczorem. To i skutki picia są inne. Zatem najważniejszą rzeczą po tym, ile się pije, jest to, jak się pije. I jeszcze - o FAS mówi się dopiero od kilku lat, w pokoleniu naszych matek problem nie był tak nagłośniony; oczywiscie było wiadomo, z ealkohol w ciazy szkodzi, ale nie przykładało sie tego do małych ilosci wypijanych okazjonalnie. Śmiem twierdzic, że nasze pokolenie nie jest ani madrzejsze, ani głupsze od innych. Podobnie każde poprzednie. Chociaz oczywiscie danych na to nie mam. Podsumowujac, myśle, ze wciaz za mało wiemy, żeby wyciagac wnioski, dlatego asekurancka postawa "każda ilosc jest szkodliwa" wcale mnie nie dziwi, a każda kobietapowinna podejmowac decyzję za siebie. Nawiasem mówiac, wrzucanie karmi do tego samego worka, co alkohol, to już asekuranctwo cała gębą. Podobne stęzenie alkoholu można uzyskać w żołądku po zjedzeniu paru jabłek (świetnie fermentują), wiec moze na wszelki wypadek owoców niech też nie jedza. Nie wiem, czy kogoś przekona to, co napisałam, ja nie zamierzam się kłocić, ale swojego zdania się trzymam i póki co nic mnie nie skłoniło, zebym je zmieniła. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×