Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Galarretka

Pragnę spokoju, miało być inaczej

Polecane posty

Gość Hucułka
powiem Wam dziewczyny, że cóż...na pewno charakterne jesteście i fajnie...i też uważam że złość należy rozładowywać... ale to o czym piszecie zakrawa jednak o pewną przesadę. To już nie złość- to są jakieś furie. Oczywiscie skoro Wasi faceci akceptują to- wszystko gra. Ale czy nie przyszło Wam do głowy że taka dawka agresji jaka w Was jest i którą (aby normalnie funkcjonować) musicie wyładowywać na najbliżyszch jest destrukcyjna? na dzieci też tak skakać będziecie? czy nie lepiej byłoby nauczyć się trochę panować nad sobą niż tak dowoli ulegać takim popędom? ja z moim facetem tez się kłócę sporo- najpierw ryczałam (beznadziejny pomysł!), potem zaczęłam się zlościć- tak rozpaczliwie, rzucać się, bić go....itd. Czułam się z tym po prostu fatalnie- bo widziałam siebie jego oczami...wariatkę po prostu, poza tym ja szanuję spokój. Więc zaczęłam panować nad sobą- moja złość "przedryfowała" na język...zaczęłam mu konkretnie dogadywać. Teraz znów doszłam do wniosku, że tak też być nie może- nie mogę mówić do osoby którą kocham "spierdalaj chamie"...co nie? i teraz mocno staram się być sprytna w tym co mówię- gdy kłocimy się robię wszystko by nie podnosić głosu, panować nad sobą....ale jednocześnie być odpowiednio decydowana i ostra w tym co mówię żeby ulżyć sobie i osiągnąć swój cel. Mam nadzieję, że następnym krokiem będzie zdobycie umiejętności normalnej rozmowy. Dodam że mój facet tez zmienia się...tylko na pewno dużo mniej świadomie niż ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hucułka
"do tej pory rozstawałam się z facetami z samych błahych powodów i to ja zrywałam." " Dlaczego wszyscy naokoło trąbią mi żebym była dla niego dobra??? " "On zwykle pierwszy wyciągał rękę, ale też nie było takich napięć." "Oczywiście przerywamy sobie - głównie ja jemu a potem podnosimy głos - też głownie ja ale on tez." "Nie bardzo mam ochote na psychologa - bo za duzo w nas jest agresji" "ja bym to nazwała bronieniem swojego terytorium" "Co do rozwodu, czuję się jeszcze niezależna bo nie mamy dzieci i chyba warto sobie pewne sprawy uregulować zawczasu tzn wzajemne relacje...." kochasz go w ogóle? jeśli tak...To dorośnij do niezrywania z błahych powodów, bądź dla niego dobra, wyciągnij rękę pierwsza, nie przerywaj mu, przełam sięi pomyśl powaznie o psychologu, wyluzuj ze strachem o swoje terytorium, nie myśl i nie mów z takim spokojem o rozwodzie...bo to sprawia wrażenie, że totalnie nie zalezy Ci na tym swoim małżeństwie "Zawsze bałam się tego momentu gdy dwoje kochajacych sie ludzi skacze sobie do oczu i nienawidzi się tak jak my teraz."- czyżby jakaś projekcja? samo spełniająca się przepowiednia? zapomnij o tym czego się bałaś! spróbuj poradzić sobie z tym co jest i w ogóle nie bój się tak, nie poddawaj tak łatwo...jesteś z człowiekiem który Cię kocha. Wiesz jakie to szczęście? A mamusia...well, musisz pokazać pazurki, tak samo zresztą tak jakTwój facet...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
huculka... widzisz... to nie tak ja ci sie wydaje... jakby ci to wytlumaczyc... ta \"agresja\" jest prowokowana na etapie kiedy nikomu nie dzieje sie wielka krzywda. nie, nie bije dzieci w stosunku do nich jestem baaaaaardzo spokojna ale tez konsekwentna. nie jedno dziecko przez moje rece przeszlo. dzieci mnie lubia, uspokajaja sie przy mnie, wiem kiedy poglaskac i przytulic a kiedy trzeba poczekac az sie wyryczy i nic nie robi. zajmowalam sie nadpobudliwymi i niepelnosprawnymi dziecmi. dziecmi mam ktorwe nie dawaly sobie z nimi rady, ktore dostawaly torsji gdy tylko widzialy ze dziecko juz zaczyna histerie, plakaly itp. nie chodzi wiec o to ze mam agresywny charakter. czasem nawet wywoluje takie \"wojny\" bez powodu. wiem na co sobie moge pozwolic i wiedza o tym moi przyjaciele ze jak powiem do nich ladniej niz \"zgrzybialy pe..sie\" to znaczy ze sie na kogos pogniewalam. widzisz to traci na wartosci, tak jak agresja kiedy przestaje miec podtekst hmm.. negatywny. nie wiem czy dobrze sie wyrazilam. a czy uwazasz ze turlanie sie po podlodze i laskotanie to tez agresja? widzisz mozesz to wlasnie porownac do tych moich bijatyk czy innych numerow jakie wykrecam mojemu lubemu (cos w stylu tego co pisala calineczka). wiem ze to tez kwestia \"zadziornego\" i hmm... \"wyglupowatego\":P charakteru ze jak ktos jest z natury spokojny to taki bedzie i nie w glowie mu beda rozne wybryki, ale autroka pisala ze bobje z mezem maja charakterek wiec nie sa na pewno spokojnymi osobami... pisze i pisze a obiad sie pali:/ bede wieczorkiem pozdro 4 all

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Huculka... nie mowie ze nie warto wyciagac reki i byc dobra dla faceta.. ale takie przeginanie w jedna strone (kojarzy mi sie z ulegloscia troche) sprawia ze tylko jedna strona sie stara a to juz zle. przyzwyczajasz faceta do tego ze to ty zawsze ustepujesz. wiem ze wazna jest zgoda i KOMPROMIS ale nie myl kompromisu z poddaniem sie zupelnie. no i mnie zagadujecie cholerka!! wylaczam kompa!! \"to jest juz koniec!! ja juz nie moge wystepowac!!\":P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hucułka
canis- hm...w sumie to chyba rozumiem;) rozumiem Twój charakter...ja sama jestem gdzieś w połowie drogi- mam skłonności to takich wybuchowych zachowań, a jednocześnie strasznie lubię spokój...i tak walczę ze sobą;) ja na pewno "otworzyłam się na złość"- najpierw mnie przerastała, potem mną zawładnęła...teraz uczę się nad nią panować;) ale prawda jest taka, że ja też uwielbiam się bić;) trochę mnie studzi myśl o tym, że mój facet ze swoją poprzednią panną rozstał się min. dlatego że miał dosyć fruwających talerzy i wyzwisk... ale może szkoda, że nie pomyślał nad tym czemu fruwały...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hucułka
co Ty! ja wcale nie ustępuje! tylko nauczyłam się, że znacznie łatwiej i mnieszym kosztem mogę dopiąc swego na spokojnie idź gotować;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj wie czemu do tego stopnia ze wie kiedy sie schoiwac i dokladnie wie co nabroil. czasem wystarczy mu moja mina zeby sie domysli ze znow skarpetki leza na podlodze. nie znaosi natomiast jak jestem rozmemlana i marudna (to mi wolno tylko przed okresem):P ja z reszta tez sie takiej nie lubie choc jak hormony dzialaj to nie panuje sie nad tym widzisz kwestia tego zeby podchodzic odpowiedni do tych spraw. moj facet mial niemile przezycia zwiazane z przemoca, ale kwestia podejscia sprawia ze nie wiaze tegomojego i naszeg zachowania z tym co bylo kiedys. zalezy od tego jeki dany czlowiek jest i jak sie do niego podchodzi. jak to mowia jest tyle rozwiazan ile ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość męzatka10
Jestem 10 lat po slubie, i opowiesci o bezkonfliktowym małzenstwie włóżcie miedzy bajki. Czasami trzeba poprostu - brzydko mówiac - zamknać buzie i pewne rzeczy przemilczec, szczegolnie jesli wiesz ze oprócz zadymy nic to nie da, jesli ciagle bedziesz coś zarzucac partnerowi to wkońcu zacznie się najzwyczajniej bronić, bo ile mozna zniesć...Oczywiscie w sprawach waznych trzeba dochodzic swojego - ale tak żeby ta druga osoba zrozumiała o co ci chodzi , co czujesz i dlaczego to jest dla ciebie wazne, a jakieś drobnostki? czy warto zaprzątac sobie głowe?czasami naprawde nie warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wydaje mi się, że na początku zawsze ludzie zwracają uwagę na drobnostki, dopiero później człowiek się przekonuje, że w pewnych sytuacjach po prostu trzeba ustąpić, a na pewne rzeczy w ogóle się ni e zwraca uwagi, bo i tak to nic nie da, początki zawsze są trudne i trzeba przez nie przebrną a nie myśleć od razu o rozwodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny mądre z Was Kobietki. Też bym chciała wyluzować trochę. Hucułka dziękuję za mądrą wypowiedź ktora dała mi do myślenia. Na razie musze sie uspokoic, nawet zakupilam w aptece jakies ziółka na uspokojenie (ktore pewnie nie pomoga). Pamietam scene z filmu \"Noce i dnie\" gdy Barbara powiedziała coś przykrego do Bogumiła a potem gdy została sama powiedziała sama do siebie \"ze też człowiek musi powiedzić coś tak okropnego żeby się uspokoic\", to bardzo smutna scena. Trudno być mężatką, wychodząc za mąż nie miałam wiedzy jak postęować z facetem. To nieprawda że po ślubie nic się nie zmienia, u mnie zmieniło się wszystko łacznie z tym, że bardziej pokochałam męża, ale też więcej napięć i stresów. Może jestem za mało wyrozumiała. W pracy mam bardzo dobre relacje z ludźmi, potrafię rozwiązywać konflikty oraz ich unikać a w życiu......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nieprawda ze ślub niczego nie zmienia. U nas zmienił dużo przede wszystkim, poczułam się bardziej związana z mężem i bardziej go pokochałam. Nie wierzę ze to jest tylko papierek. Może i papierek ale bardzo wiążacy. Z drugiej strony nie mam doświadczenia w takim szarpaniu się. Owszem przywiązuje wage do detali ale dzięki temu potrafię czytać między wierszami i widzę więcej oraz potrafię wyciągać wnioski mając mało danych. Ale kurcze zycie jest takie krotkie....... Wiem co to samotność i gdy nie ma na kogo liczyć. Gdy spotkaliśmy się on mi tak dużo dał. Ale ja też staram się. W pracy potrafię świetnie rozwiązywać konflikty i unikać ich a w życiu ...... coż.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sam_cham
Wow - ale sie popisalo - nie nadazam :) Wg mnie to wszystko szkodliwe wzorce - te glupie bajki z dziecinstwa gdzie ksiaze zenil sie z ksiezniczka i "zyli dlugo i szczesliwie" ... No jesli wyobrazac sobie szczescie jako nie konczaca sie idylle - to doprawdy nie trudno o rozczarowanie ... :-) Dla mnie - gdybym wpadl w taka idylle to chyba musialbym samobojstwo popelnic z nudow :-) Problemy to jest ten niezbedny "pieprz" ktory czyni zycie ekscytujacym ... Nie narzekajmy na partnera ze nie zawsze mysli to co my - po kiego by nam byla bezbarwna fleja ? Szczescia trzeba szukac w pokonywaniu roznic i problemow ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam mile panie:) Napisz Galarretko jak Twoje boje z męzem, wiesz wydaje mi się ze to co przechodzisz to naturalna sprawa i tego nie da się ominąc. Tak jak pisalm ja ze swoim początkowo strasznie darlam koty i momentami bylam starsznie tym wszytskim zmęczona-bo pomimo zartów mialam dosyć swojego wizerunku zrżędzocej baby, bylam taka wypaona po tych kłotaniach z 2 strony zawsze wydawalo mi się i wydaje...:) ze (moze to zabrzmi wulgranie- ale ja lubie dosadność) \"jesli Cię już wszystko jebie i masz dość to wtedy stać Cie na pelen kompromis i przymykanie oczu to co siedzieje w związku\" ...czyli zbyt duży komromizm=marny konformizm.... Dlatego Kazda z nas/was musi znależć ten zloty środek tak zeby nie przegiąć ale też tak zeby to wszystko, związek nie byl spetryfikowany....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Buuuu.... a moja Dupa pojechala do domu.... bede ryczala cala noc... a to tylko jeden dzien... a co bedzie jak pojedzie na szkolenie na 2 miechy:( chyba bede sie musiala przeniesc na topik o teskniacych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zajrzyj na link w mojej stopce. Znajdz cos dla siebie. Ja stracilam 9 lat na... docieraniu sie, tlumaczeniu, ze kazdy ma kryzys, ze raz jest lepiej raz gorzej... nie warto bylo, zniszczyl mnie. Ale sie odradzam, dzieki terapii i lektura wlasnie. A zaczynalo sie od niewinnych sprzeczek - teraz widze, ze nei chcialam widziec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dropsy
Wzięlismy dropsy......... i jak?? ZaJEBISĆIE!!! dramyyyyy to jest to i dropsy.... i co?? Zajebiscie!! zajebiscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dropsy
oczywiscie zartowalismy! nie bierzce tego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
smutenka... rozumiem twoj przypadek ale nie mozna tego stosowac do osob ktore maja sprzeczki po tym jak ze soba zamieszkaly!! to jest normalne! jesli nie bedzie dawac rady to mysle ze bedzie wiedziala co zrobic (z jej postow widze ze wie czego chce). poza tym tu nie chodzi tylko o nia. ta sytuacja meczy tez jej faceta i z tego co pisze wynika ze jemu nawet bardziej sie przy tych klotniach dostaje niz jej. wiec nie mozna tu mowic o zaleznosci \"kat\" i \"ofiara\", co (z tego co wywnioskowalam czytajac Twoj topik) bylo w twoim przypadku. nie bboisz sie ze mozesz zniszczyc zwiazek ktory ma szanse? nie rozlewaj swojej goryczy na caly swiat. rozumiem twoje uczucia i to ze chcesz uchronic inne kobiety przed takim losem ale powinnas przyjrzec sie blizej temu co pisze autorka. ona nie jest w tej samej sytuacji co ty.. moze jej sie udac ale jak ja nafaszerujesz takimi negatywnymi myslami to moze popelnic wieeeelki blad. tu trzeba czasu i spokoju a nie impulsywnego myslenia popartego tragedia innych. Galaretko to jest TWOJ zwiazek i ty najlepiej go znasz. kazdy zwiazek jest inny. ty i tylko ty masz prawo i mozliwosci by go ocenic. sa pewne stereotypy ktore moga sie powtarzac, tak jak w przyppadku zdrady jesli facet zdradzi raz to nie znaczy ze kazdy zrobi to po raz drugi a takie sa wlasnie przekonania ogolu. nie mozesz patrzec na inne zwiazki, jedyne co mozesz to wyprobowywac rozne dzialania i ocenic czy sprawdzaja sie w twoim przypadku. uwazam ze jesli sie kochacie jest warto walczyc. ale to moje zdanie ktore takze powinnas zweryfikowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie po weekendzie. Atmosfera się znacznie poprawiła ale daleko nam do sielanki. W piątek mąż ugotwał pyszną fasolkę po bretońsku ale minę miał dramtyczną i rozmawialiśmy połsłówkami, gdy go poprosiłam aby wyluzował powiedział że jest mu bardzo smutno i nie może. Czy miałam się czuć jak winowajca? Nie miałam za co przepraszać. Poprawiło się ale też poważną rozmowę odłożyliśmy na poźniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiedź jest oczywista. Rozwiązanie jest tutaj: "iż jednej strony naginam się do niego ale z drugiej nie lubie sprzeciwu on tez". Jedno z Was lub oboje macie zaburzenie osobowości zwane narcyzm, co przejawia się tyranią, narzucaniem drugiemu swojej woli, nie znoszeniem sprzeciwu, udawaniem kogoś lepszego niż się jest i kłamaniem żeby zachować swój pozytywny wizerunek. Teraz stosujecie przemoc psychiczną wobec siebie, najczęściej właśnie o p.i.e.r.d.o.ł.y,, bo za wszelką cenę każde z Was musi postawić na swoim, nie rozumie (nie potrafi) i nie chce zrozumieć zdania i potrzeb drugiego (nie macie empatii). Przynajmniej jedno z Was usiłuje manipulować innym, a drugiemu to nie pasuje, więc się broni. A Wasze uczucia są powierzchowne, napędzane bardziej tym, że jedno może coś dzięki drugiemu zyskać lub się nim pochwalić przed innymi, nie szczerymi uczuciami. Materializm będzie u Was dominował. Wasze kłótnie to typowy schemat trójkąta dramatycznego Karpmanna. Jeśli chcecie być razem, to sobie bądźcie, tylko w żadnym wypadku nie miejcie dzieci. Ja się wychowałam właśnie w takim domu i musiałam z niego uciekać, nikomu nie życzę takich rodziców i życiu w takiej atmosferze nieustannych kłótni i dyktowania innym wszystkiego. To koszmar, a nie życie, jeszcze gorsze niż bicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mickey micki
tak tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćJa
Teraz po wysłaniu poprzedniego posta doczytałam sobie jeszcze Twoje następne wypowiedzi Galaretko. I nie mam wątpliwości, że osobowość narcystyczną masz na pewno Ty, a jak z Twoim mężem to trudno to powiedzieć, bo zbyt mało o nim wiadomo. To żadne docieranie się ani nie pomogą na to żadne rozmowy między Wami, bo Ty po prostu nie potrafisz zrozumieć drugiego człowieka i mu ustąpić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćJa
każdym następnym mężczyzną zrobisz to samo, a dzieciom zgotujesz piekło w domu. Jest na to tylko jedna metoda, ale dobrze wiem, że jej nie weźmiesz pod uwagę, bo uważasz się za osobę dobrą (bzdura), idealną i mającą zawsze we wszystkim rację, nie mającą żadnego problemu: długa terapia u terapeuty doświadczonego w pracy z osobami narcystycznymi. Nie pójdziesz, bo takie osoby nie chodzą na terapię, jeszcze by sobie rysę na tym idealnym wizerunku zrobiły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×