Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jula3

porzucone kochanki

Polecane posty

Gość z innej strony
Dołącze moja historie, ku pocieszeniu może, spojrzcie na to z tej strony, że w imie miłosci własnie czasem tzreba odejsc.Zostawiłam swojego kochanka po 3 latach podwójnego życia. Ja w zwiazku, on kawaler, młodszy 8 lat (mam 33). Spedzałam z nim mase czasu, mieszkał sam, zawsze dostepny, znałam jego rodzine, znajomych, byłam jego "dziewczyną". Cóż- cud- miód, przystojny, urocze ciacho, inteligentny, zaradny, wspaniale nam sie układało w kazdej sferze- zaczelismy od seksu, miał byc na chwile, został na ponad 3 lata. Okazało sie, ze podobnie postrzegamy świat- takie te "połówki". Nigdy mu niczego nie obiecywałam. Akceptował wszystko......do czasu moje drogie . Potem zaczął mnie zawłaszczac, chciał kazda chwile spedzac tylko ze mna, dusiło mnie to, przeciez nie byłam wolna. Zaczeły sie naciski, nerwy, fochy, oświadczyny, prosby....groźby. Tragedia. Wiem, ze kochaL. Ja tez kochalam, ale musiałam go zostawic dla jego dobra. Odeszłam 8 miesiecy temu dla niego, zeby nie marnowac mu kolejnych lat. Nie odejde od meza z wielu powodów. Wiedział to od poczatku. Fascynowałam go i zgadzał sie na to, a potem, jak przyszło wielkie uczucie-chciał mnie tylko dla siebie. Zabierac mu kolejne lata nie ma sensu. Nie mogłabym mu "mydlic oczu" i obiecywac, ze sie "niebawem" rozwiodę. On zawsze powtarzał "nie wiadomo, co sie zdarzy".....Nie wiadomo kiedys, teraz póki co wiadomo- dałam mu wolnosc, której wcale nie chciał. Proces odejscia trwał kilka miesiecy, bardzo było ciezko. Wiem, ze jeszcze nie chce nikogo poznawac. A powinien. To wartosciowy człowiek oby poznał kogos dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kleopatra 528
Do porzuconej Misi, Milacik i innych. Czy u Was w pracy nikt nie podejrzewa, ze macie romans, czy to sie nie wydało? nikt sie nie domysla? Nie boicie sie, ze stracicie dobrą opnie w pracy? Pozdrawiam Was serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
tak,ja miałam dobrą opinię od początku,pracowita,żona i matka,taka ustabilizowana osoba,ale też zawsze uśmiechnięta,żartownisia itd.ogólnie lubiana.Ale teraz to niewiem jak to jest.chyba już tak mnie nie patrzą,myślę,że to widać było po nas.oczy miałam zamydlone,byłam w ogóle taka zakochana,że rozum straciłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
a czytając powyższą historię,to myślę,że jednak to nie była taka prawdziwa miłość,skoro go rzuciłaś.gdyby tak na przykład ten ''mój'' był w takiej sytuacji i by chciał tyle odemnie co twój od Ciebie to już dawno bym była razem z nim.dałaś mu wolność,której on nie chciał...może i potem to dla niego będzie lepiej,kto to wie....ale póki co to ból straszny jest i tak szybko nie minie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
A Ty MIsia musisz dać radę!!!i nie rób tego samego błędu co ja.miej swój honor,nie narzucaj mu się!!!!!!mi też tak napisała Agucha,ale nie daje rady,choć próbuję....a potem się czuje jak totalne dno.niszczę sama siebie.a nieumie tego powstrzymać.niewiem co mam robić??????!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiag
do z innej strony . Jak potrafiłaś być z mężem ( tzn. wykonywać obowiązki żony) nie wzbudzając żadnych podejżeń? jak wróciłaś do normalnego życia z rodziną. Mnie po czterech miesiącach spotykania z kochankiem wszystko drażniło i nie potrafiłam się dogadać z mężem, więc się wyprowadziłam. Teraz po 8-miu m-ch z kochankiem zaczyna się psuć, ponieaż za bardzo zabrnęliśmy w całą ta zabawę, a on zaczyna mówić o coraz większych kłopotach z żoną. Kocham go, ale boję się, że będzie chciał mnie zatrzymać, a ja dopiero po separacji z mężem i miłości do kochanka oraz wolności, którą mam przez całą tą sytuację zaczęłam być szczęśliwa. Jednak boję się bardzo rozstania z kochankiem, bo wtedy zostanę sama. i co wtedy? Cały czar mojego nowego życia pryśnie. Co mam zrobić? odejść od kochanka? wrócić do męża, który wiem, że mnie kocha? ja już do niego nic nie czuję. Oczywiście on nie wiem o moim kochanku ( gdyby się dowiedział, pewnie by mnie już przestał kochać) co robić? jak ty sobie dałaś radę z odejściem od kochanka i jak funkcjonujesz teraz jako przykładna żona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
do asiag:) podobnie jak Ty mam męża i wiem ,że mnie kocha.i jakby się dowiedział,że mam kogoś to napewno by mnie zostawił.sama niewiem co czuję do mojego męża,może to tylko przyzwyczajenie.Powiem Ci tylko tyle,że ten czar pryśnie,a twój kochanek prędzej czy pózniej odejdzie.a Ty zostaniesz sama....po co Ci to????wracaj do męża a póki co to spotykaj się z nim dalej,ale rób to już coraz rzadziej i rzadziej....wiem,że to złe co piszę,że wróć a z tamtym sie spotykaj póki co,ale pewnie go kochasz a wiem,że tego tak łatwo nie skończysz.nie idzie,ból za wielki.ale próbuj powoli zakańczać z kochankiem,nie tak naraz bo to szok(przynajmniej dla mnie).no chyba,że on odejdzie całkowicie od żony i będziecie razem....ale napewno twój mąż kocha Cię bardziej niż kochanek!!! Ja narazie sobie cierpie i cierpie i nie życzę tego nikomu.widzę jak powoli oddala się ten ''mój'',niby dalej w pracy sie kolegujemy,zachowujemy sie tak jak wcześniej,ale w środku we mnie jest żal,że to takie niby wielkie uczucie a wygasa(z jego strony).smutne to...a bolesne jak cholera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
wiecie co dziewczyny????!!!!!tak poczytałam teraz kilka postów i tak piszecie(ja również),że ''oni'',obiecywali nam tyle,oszukali i co niektórzy zostawili....a nasi mężowie w końcu o nas dbają,nie kłamią nas,no i chyba naprawdę kochają.......!!!!!.....czasami mam takie przebłyski........a my co????kochamy tych łajdaków i cierpimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agucha36
piszesz milacik,,kochamy tych łajdaków i cierpimy''....to już 8 dzień jak zmieniłam nr telefonu.oprócz tego razu kiedy zadzwonił do mnie do pracy nie kontaktuję się z nim....boli jAk cholera,z jednej strony cieszę sie ze nie mamy możliwości kontaktu:zmieniłam adres e-mail,zlikwidowałam konto na naszej klasie....z drugiej wciąż pamiętam jego nr telefonu i boję się że się ,,złamę'' a do tego myślę -nie zależało mu na mnie tak naprawdę bo szukał by kontaktu za wszelką cenę......MĄŻ...ja fizycznie go nie zdradziłam,ale wiem ze jak by sie dowiedział ze kontaktowałam się z tamtym-miedzy nami koniec, mimo tego,że ja wybaczyłam mu zdradę.....żal mi go czasem widzę ,że się naprawdę o mnie martwi....serce mi pęka jak pyta czemu jesteś taka smutna,zgaszona.....powtarzam wciąż: to minie,mam gorszy czas...biorę leki na depresję bo lekarz do którego poszłam po prośbach męża doszedł do wniosku,ze bez stabilizatora nastoju nie dam rady,łykam proszki więc śpię....to cena mojej wielkiej miłości....czy było warto?....przez chwilę byłam naprawdę szczęśliwa...w życiu piękne są tylko chwile ....ja za te chwile zapłaciłam zdrowiem....nie wierzcie kobiety,że oni nass rozumieli...my jesteśmy z venus oni egoiści z marsa.....może teraz czas zacząć myśleć jakmówi mój psycholog:zacznijmy doceniać to co mamy,nie żyjmy marzeniami bo one spełniają sie tylko w bajkach...,życzę WAM i sobie wytrwałości- kończcie to póki czas ,zanim nie zacznie Was zabijać od środka jak mnie POZDRAWIAM :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
Agucha jesteś wielka!!!! przynajmniej już coś zrobiłaś.ja bym może też tak zrobiła,ale ja z nim pracuje i mimo woli cały czas jesteśmy razem przez cały dzień w pracy.Myślę,że cierpimy tak samo...ja już poprostu nie umie tego wytrzymać psychicznie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
:(:(:( zle,zle i zle.ciągle zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do porzucona misia-młodaczarna
współczujęCi, jeśli będziesz go widywać w pracy współczuję... ja mam wrażenie, że to co było nie skończy się nigdy... porzucił,znienawidził,zwalił, że całe jego nieszczęście w małżeństwie stało sięprzeze mnie, że to ja do tego doprowadziłam. na korytarzu unika mnie, poniża słownie i psychicznie, otwarcie przy ludziach, kiedys ćwierkał jak młody słowik jak byłam obok.... fatalnie, męczę się juz chyba pół roku chciałabym, żeby to sięskończyło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
ale może przez to w końcu go znienawidzisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
Agucha,jestem ciekawa jak sobie radzisz.trzymam za ciebie kciuki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
właśnie o tobie pomyślałam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
jedna drugiej się pyta co robić?...ja niewiem...Agucha wodzi Cię za nos...robi to specjalnie,żebyś nie zapomniała o nim.A to egoista.i jeszcze jak gdyby nic się nie stało.znam to.a ciebie za przeproszeniem rozpierdala od środka,a oni ze spokojem mówią....co się takiego stało?...mam ochotę powiedzieć mu:nic się kurwa nie stało,spierdalaj!!! ale nie jestem z natury taka,że przeklinam.więc w myślach tylko tak mówię.a jemu mówię..po cichu... nic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
właśnie mi napisał,że jestem najmilszą osobą...ładne określenie mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agucha36
dziś już mi lepiej nie pozwolę,żeby byle dupek doprowadzał mnie do łez....NIE JEST TEGO WART....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agucha36
pewnie jak napiszę co zrobiłam,znów ktoś napisze jak wyżej......otóż zemsta jest słodka-zadzwoniłam na stacjonarny telefon do jego domu,odebrała jego córka ,przedstawiłam się jako pani kowalska z pracy tatusia i poprosiłam aby go dała do telefonu,zapytałam tylko: no to może teraz pogadamy ? był w szoku,dodałam jeszcze ;zostaw mnie w spokoju,pozwól normalnie żyć ,bąknął coś tak pani basiu.....staszne ,ale mi lepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
dobrze zrobiłaś! to dupek ma za swoje.ja z tym moim sie kolegujemy...jest dobrym kumplem,ale to tak nie idzie.sam niby chce zebyśmy tylko byli kumplami.a dzisiaj mi powiedział,że chce ze mną....:( mam nerwy,ale boję się ,że mu ulegne.a niechce być kumpelą i od czasu do czasu przespać sie z nim!!!niechce też odebrać go jego żonie,ale przynajmniej mogłobyć tak jak wcześniej.cały czas mówił,że kocha,myśli itd.smy,telefony itd.a teraz niby jako kumple to zrobić?????:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
Dzięki Agucha za te słowa.Cieszę się bardzo,że jesteś tak silna.oby tak dalej.ja już czuje sie jak dziwka,zresztą od jakiegoś już czasu.tylko teraz jeszcze gorzej bo wiem,że gra na moich uczuciach.niema możliwośći,żeby z nim nie robić.cały czas jesteśmy razem.nie da sie nie gadać.choć próbowałam.masz rację Agucha,ja jestem uzależniona od niego jak od alkoholu.,który mną rządzi.znam temat dokładnie,mój mąż jest trzezwiejącym alkoholikiem(od kilku lat)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
jesteś silną sobą Agucha.mnie te 76smsów już wystarczyło....a Ciebie nie złamało.coć wiem,że Ci cholernie ciężko...ale możesz być dumna z siebie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
ja po pracy uciekam w spanie....poprostu zjemy obiad i ide spać na godzinę,dwie..żeby nie myśleć.niemam ochoty na basen czy saunę,nie mam sił po prostu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość botwin
Cz Ciebie agucha bawi to jak się zachowuje Twoj kochanek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agucha36
do botwin....nie bawi mnie jak on się zachowuje,nigdy nie określałam go jako kochanka-nigdy z nim ,,nie spałam'' ,coż nie wiem jaka jest właściwie definicja tego słowa....jego zachowanie raczej mnie irytuje i smuci,bo nie pozwala mi spokojnie ,,odejść'',przestać żyć złudzeniami....jest powiedzenie,,jeśli kogoś naprawdę kocgasz,pozwól mu odejść''...ja do tego dojrzałam i naprawdę życzę mu szczęścia ,ale chce żeby on też uszanował moje uczucia.....pewnie to wszystko skomplikowane,ale taka juz jestem.....Nawet jeśli czasem trochę się skarżę - mówiło serce - to tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one są właśnie takie. Obawiają się sięgnąć po swoje najwyższe marzenia, ponieważ wydaje im się że nie są ich godne, albo że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostają na zawsze niewidoczne pod piaskiem. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszliwe męki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość botwin
To o czym piszesz to nie jest ludzkie serce. To serce osoby , która ma zaniżone poczucie własnej wartosci, to serce czlowieka, która jako dziecko nie dostał wystarczającej akceptacji i uwagi i od rodziców. O tym mówi Twoje stwierdzenie, ze nie jesteś godna, albo nie zasługujesz. I teraz możesz sobie tylko cierpieć a szczęście ogladać przez szybę. Poszperaj w swoim dzieciństwie - przeczytaj książkę " chcę być kochana tak jak chcę"- a bedziesz wiedziała o czym mówię. Mnie ta książka dała dużo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agucha36
jak możesz podaj autora....pewnie masz rację...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość botwin
Katarzyna Miller i Ewa Konarowska - " Chcę być kochana tak jak chcę". Czytam teraz drugi raz- pierwszy raz czytałam chyba 1,5 roku temu, o dziwo teraz o wiele lepiej rozumiem- to dobry znak:) W każdym razie polecam . Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milacik
a ja nie radzę sobie w ogóle.nie mogę potrafić znieść myśli odrzucenia.chociaż niby to nie zupełnie odrzucenie.czytałam dzisiaj ,że "zakochanie trwa do roku,bo nasz organizm więcej nie wytrzyma takich silnych obrotów,jak pod wpływem narkotyków".my byliśmy jak pod wpływem narkotyków,oboje sie dziwiliśmy jak można tak mocno się w sobie zakochać,nie mgliśmy bez siebie wytrzymać,byłam dla niego jak powietrze którym musi oddychać,jak wodą bez której nie można żyć.tak mi pisał i tak czuł.ale rok własnie mija...teraz mówi,mi że jestem jego miłością i gdzieś tam głęboko zawsze bede w jego sercu,ale on już nie daje rady tak dalej...za 3 miesiące przychodzi na świat jego drugie dziecko..(ale dlaczego jak chce być taki porządny ogląda za innymi???).ja to wszystko rozumię,nie nalegam na nic,mówię mu,że mam rację,on chce żebyśmy byli przyjaciółmi...ja nie potrafię.zachowuje sie jak idiotka czasami w pracy(razem pracujemy).gadam z nim normalnie,śmiejemy się,potem za chwilę znowu sie nie odzywam,on pyta co zaś sie stało.i tak ciągle.sama siebie nierozumi i to ja mam chyba problem sama z sobą.ciągle tylko bym chciała,żeby on dalej czuł to do mnie co rok temu...tylko o tym marzę,a tymczasem ciągle wyczekuje jego smsów ,a przecież nie pisze już że mnie kocha,tęskni...tylko jako kolega...poprostu mu minęło,tak mu powiedziałam,ale on mówi,że tak nie jest,po prostu on nie daje rady....ale już wspomniał,że za dwa tygodnie bedzie sam i czy przyjde do niego....i tego nie rozumię.mówi,że nie daje ray,że troche musimy ochłonąć,że przyjdzie jeszcze czas kiedy znowu bedziemy mogli sie spotkać.nie rozumię tego faceta.ale wiem,że bardzo nie chcę pójść do niego,żeby mu pokazać...nie to nie...ale z drugiej strony już wiem dzisiaj,że pójdę.ale wiem,że bede sie po "tym" czuła poniżona. czy to warto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×