Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

wariaciczka

problem sercowy

Polecane posty

czesc... nie wiem kogo sie juz poradzic i co robic. Nie wiem tez czy forum to dobre miejsce na radzenie sie w sprawach sercowych. Bo w koncu wiele ludzi jest niezyczliwych i pewnie mnie wysmieja.. ale opowiem wam krotko o mojej milosci. bez jakichs tam szczegolow. wierze mi ze tak jest bylo i tak musialo byc. poznalam go prawie dwa lata temu. to byla taka wielka milosc. dokladnie taka jak sie ludzie zakochuja i nie widza swiata poza druga osoba... i u nas tez tak bylo. tylko jeszcze bardziej jak z bajki, oczywiscie do czasu. on nie mogl beze mnie zyc, ja bez niego. chwalil sie mna wszedzie gdzie mogl, rodzinie, znajomym, przyjaciolom, kumplom z dziecinstwa i studiow i bylej szkoly. wszystkim kogo tylko znal. mowil mi o wszystkim. latwo mowil o milosci o tym co czuje. mile to wszystko, choc nieraz mnie to peszylo. ze wszedzie razem, ze sie odcina od ludzi. ale twierdzil ze tak potrzebuje. no nie moglam narzekac. przeciez bylo tak fajnie. bylam tak zakochana ze zaniedbalam tez swoich przyjaciol, znajomych, rodzicow... on na dodatek byl chorobliwie zazdrosny. i aby unikac niektorych niepotrzebnych scen i klotni dla swietego spokoju odcielam sie od paru osob meskiej plci. wytlumaczylam sobie ze tak naprawde nie sa mi potrzebni i chyba tak bylo. swietnie sie czulam w jego rodzince bo zastepowali mi wszystko czego mi brakowalo w domu (wszystko a ciekawie jakos super w domu nie mialam) ja zaleczalam jego rany (a troche i mial nie tylko milosnych ) a on moje. slowem idealna para. tak myslelismy my i wszyscy dookola nas. problem w tym ze nasza idylla nie trwala tylko 3, 4 miesiace jak w wiekszosci w zwiazkow kiedy po tym czasie mija totalna fascynacja. to trwalo jakis rok. i trwaloby moze do dzis. ale wszystko sie skomplikowalo. i nie byla to jakas trzecia osoba w naszym zwiazku, nie. dostalam w szkole stypendium, jakim byl wyjazd za granice na rok. darmowa nauka, mozliwosc uzyskania jakichs tam certyfikatow (ktorych notabene nie dostalam bo to oszustwo bylo po trosze) no i dostalam to stypendium. tak sie ucieszylam w pierwszym momencie. nareszcie gdzies wyjade, jakies tam moje marzenie sie spelnilo. wydawalo sie ze wszystko idzie na plus. ale nie. nie pomyslalam w tej pierwszej chwili o nim. dopiero potem rozmowy, klotnie sprzeczki, zrozumialam co on czuje, i co mu robie. ale sprawa stypendium ucichla, wygladalo juz na to ze go nie bedzie. znowu bylismy szczesliwi. wtedy jak grom z nieba informacja ze jade i to za tydzien. totalne zalamanie. chcialam sie wycofac ale wtedy w moje zycie wtargneli rodzice. nie bede wam rozpisywac dokladnie jak to wygladalo. uwierzcie mi na slowo - musialam pojechac! i co, zostaly tylko placz i zapewnienia ze damy sobie rade, potem nic juz nas nie rozdzieli. pojechalam. w grudniu wrocilam na miesieczna przerwe, bo tak akurat trwaly tam ferie. wydawalo sie ze wszystko miedzy nami jest dobrze. ucieszlam sie ze ten wyjazd nic nie zmienil. ze to prawdziwa milosc, bo czekal na mnie. pojechalismy sobie we dwoje na 5 dni na sylwestra w gory. bylo wspaniale. ale nie chcialam juz wracac do austrii. nie podobalo mi sie tam, wiedzialam ze marnuje czas i na dodatek tesknie tak strasznie ze o niczym innym nie moge myslec.postanowilam uciec z domu, bo z rodzicami nie dalo sie tego zalatwic ani nic wytlumaczyc. to on zaproponowal mi razem z jego mama ze moge sie przeprowadzic do nich. dlugo sie wahal ale postanowilam to zrobic. przewiezlismy ukradkiem po troche rzeczy do niego.. lada dzien mialam czmyhnac. i wtedy on sie wystraszyl, ze razem, ze jak ja sie od nich wyprowadze to on pojdzie za mna, ze jeszcze nie jest dorosly ze nie chce byc jeszcze dorosly. pojechalam znowu do austrii. bylo coraz gorzej, coraz mniej kontaktu i zainteresowania z jego strony a ja ciagle tesknilam i plakalam. nie moglam sie doczekac dnia w ktorym wroce... wrocilam. ale to juz nie to samo. wrocilam w maju a do dzis nie mozemy sie dogadac. on nie potrzebuje juz mnie tak jak kiedys, unika wspolnych wyjsc, jak ja cos proponuje, zawsze odmiawia. zapatrzony jest w swoja matke i siostre i znajomych... a ja jestem na szarym koncu. zaczelam robic o to wszystko wieczne klotnie, czepiam i czepialam sie od tego czasu o wszystko. bo zaczal mowic mniej, nie wiedzialam o jakiejs tam przyjaciolce, o wyjsciach o ktorych zawsze mi mowil. stal sie zlosliwy i uszczypliwy. rani mnie.... a ja go ciagle kocham :( nie wiem co robic. on jest na kazde skinienie mamusi. dla mnie nie ma czasu, albo wpada i mowi ze zaraz musi isc, bo cos tam gdzies tam. patrzac teraz to niby rozumiem ze mnie unika, bo jak sie czepiam o wszystko i ciagle placze... mam depresje, taka z prawdziwego zdarzenia, probowalam sie zabic bezskutecznie bo braklo mi odwagi. ale jak wrocilam, bylam pelna nadziei i optymizmu. ale on juz wtedy taki byl. co robic... kocham go, wiem ze to ten jedyny :( a dogadac sie nie da. nie wiem co mam mowic, a mowilam juz chyba wszystko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martaaaaaaaaaaaaaaaaa
przeczytalam Twoja historie, przypominasz mi mnie, smutne to wszystko, smutna jest milosc, wszystko ma swoj kres, niestety... ja Ci powiem tak, skoro piszesz ze nic do niego nie dociera jak rozmawiacie to moze powinnas dac mu spokoj na jakis czas, przestac dzwonic, pisac, przestac proponowac mu wspolne wyjscia, jesli rzeczywiscie mu Ciebie brakuje to sam Cie gdzies zaprosi, a jesli nie to przeczekaj, odnow stare znajomosci, wyjdz do ludzi, idz na jakas impreze, wiem ze latwo mi sie pisze, ale ja tez tak mialam, znaczy podobnie, tez byla ogroooomna milosc, a potem cos sie w nim wypalilo, teraz napisal mi ze mnie kocha, ale nie moze byc ze mna, to jest dopiero bol, kiedy sie kochacie a jednak nie jestescie razem... zycze zeby Wam sie udalo, zeby sie Tobie udalo, jesli nie z tym o ktorym piszesz to z kims innym... jesli kogos kochasz, pusc go wolno, jesli wroci jest Twoj, jesli nie to nigdy nie mieliscie byc razem.... moj nie wrocil....:(:(:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzieki marta. twoje ostatnie slowa w sumie to jedna z madrzejszych rzeczy jakie uslyszalam w zyciu \"jesli kogos kochasz, pusc go wolno, jesli wroci jest Twoj, jesli nie to nigdy nie mieliscie byc razem.\" tylko czesto ludzie mowia... ze o prawdziwa milosc trzeba walczyc. z drugiej strony moze bym i ucichla... ale boje sie ze go zrazilam do siebie. ma mnie teraz za nie stabilna emocjonalnie, bo sobie nie radze, bo ciagle rycze, bo sie chcialam zabic, nie raz i nie dwa... moze wie ze za bardzo go kocham? :( a co jak nie wroci... nie bez powodu wytatuowalismy sobie swoje imiona... i zareczylismy sie.. ale wtedy wszystko bylo jeszcze takie piekne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martaaaaaaaaaaaaaaaaa
no tak, trzeba walczyc, to moze zrob tak : ostatni raz popros go o rozmowe, pogadaj, powiedz co czujesz, pogadajcie o was, o jego zachowaniu itp, tylko wtedy nie placz, nie blagaj, nie histeryzuj, zachowaj spokoj i poczekaj na jego ruch i pamietaj o jednym : "dziewczyna sie nie prosi" --> to slowa mojego ex;) a moze on nie jest Twoja dtuga polowka? wiem, Ty jestes przekonana ze jednak jest, ale moze los szykuje Ci jakas mila niespodzianke:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj... znam siebie troszke i wiem ze czegos takiego nigdy nie czulam. ostatnich rozmow bylo juz tysiace. tak jak ostatnich okresow probnych w ktorych mielismy sie dogadac. i zadne nie chce sie rozstac tak do konca, bo zadne tego nie robi. wiem ze w sumie to ja go pierwsza zranilam. tym wyjazdem. ale myslalam ze sie dogadalismy. i ze bedzie tesknil.. a tu jest zupelnie na odwrot. nie wiem co zrobic.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz, m i tez to troche przypomina moja historie. wielka milosc 3 miesieczna, moj roczny wyjazd za granice, 2 tygodnie w polsce w grudniu, jego rodzina wspaniala moja tak okropna, ja strasznie zazdrosna... wrocilam po 9 miesiacach z francji, od 5 miesiecy jestesmy razem w polsce. i jest cudownie. co oznacza to zdanie: \" wtedy on sie wystraszyl, ze razem, ze jak ja sie od nich wyprowadze to on pojdzie za mna, ze jeszcze nie jest dorosly ze nie chce byc jeszcze dorosly\" - zaproponowal Ci mieszkanie razem i nagle zmienil zdanie? moja opinia jest taka... on Cię kochał ale miloscia taka szczeniacka. I dopoki bylo dobrze, byl przy Tobie, ale mu sie znudzilo? Jak zobaczyl ze jest coraz powazniej? Nie wiem, ale doskonale Cie rozumiem i ja nigdy wczesniej nikogo nie kochalam, cale okropne 9 miesiecy we francji balam sie, ze bedzie jak u Ciebie - ze nie bedzie juz tak cudownie. starsznie Ci wspolczuje i... po prostu nie wiem co Ci powiedziec :( Moze dajcie sobie troche czasu? Napisz cos wiecej o jego zachowaniu w stosunku do Ciebie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokladnie tak. wydaje mi sie ze przestraszyl sie doroslosci... mimo ze zawsze mowil o nas powaznie, zareczyny.. byl taki szczesliwy. ma bardzo dobry kontakt z matka, wiec duzo jej opowiadal. rozmawialam z nia, i wiem ze faktycznie mnie kochal i byl szczesliwy. i podobno dalej kocha. zaproponowal mi zebym wyprowadzila sie do niego... chodzilo o ten wyjazd i o reakcje moich rodzicow. ale nie chce o nich pisac. w kazdym razie wyjscie bylo takie albo znowu tam wracam, albo wyprowadzam sie z domu, a raczej uciekam. no i on nagle zaczal mowic, ze to moi rodzice, moze nie warto palic mostow i takie tam, ale czulam ze to nie o to chodzi. dopiero potem sie przyznal ze sie przestraszyl. teraz odpycha od mysli jakas wspolna przyszlosc, jesli bedzie to kiedys tam daleko. mowi ze chce zyc z dnia na dzien, ze jest ze mna tylko dla faktu bycia za mna. a kiedys mial jakies wieksze cele. duzo mowil o tym co czuje. o tym ze mnie potrzebuje i takie tam. a teraz zlosci sie jesli o cos pytam, nic nie opowiada. twierdzi ze musi miec wlasne zycie oprocz mnie. ze ja i jego zycie to dwie rozne sprawy. tak jakbym go ograniczala. nie wiem moze to robie jakos nieswiadomie. ale przedtem mu to nie wadzilo, choc nie przypominam sobie zebym mu kiedys czego bronila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm... Nie mam pojecia :( Skoro Cie tak bardzo kochal, to jakos trudno mi uwierzyc w to, ze tak mu teraz przestalo zalezec :( Ze Ty i jego zycie to dwie rozne sprawy... smutne to :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ile masz lat
Bo jesli wiecej niz 18 to znaczy ze jestes bardzo ale to bardzo glupia probujac popelnic samobojstwo. Ludzie nie z takimi problemami maja do czynienia i sobie radzą. Idz dziewczyno po rozum do glowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postanowilam udac sie do psychologa. bo juz nikt nie moze mi chyba pomoc. mi strasznie na nim zalezy. czasem mysle sobie ze moze za bardzo sie odkrylam. ale juz za pozno bo tak czulam i tak zrobilam. ze wie o mnie duzo. notabene ja o nim tez. bo mowilismy sobie wszystko. teraz jest dla mnie jakby obca osoba.. moze jak dobry kolega. bez zobowiazan. po moim powrocie przez jakis czas bylo tez tak, ze nie wzial mnie nawet za reke gdy szlismy na spacer, nie pocalowal, nie przytulil. a ja wrocilam naprawde steskniona (w austrii tez ludzi dali mi w dupe.. nie bylo lekko) klotnie, krzyki, rozmowy troche sie zmienilo... ale do tego doszlo unikanie. kiedy sie spotykamy, mam wrazenie ze robi to z przymusu. nie umie odpowiedziec na pytanie po co ze mna jest, po co dzwoni albo pisze (jesli mu sie to juz zdarzy) przedtem moj telefon dzwonil co 5 minut, jakis mily smsik. sygnalek... ciagle zainteresowanie, czaem juz mnie to irytowalo bo moje zycie uzaleznione bylo od komorki i tego jak szybko odpowiem na sms inaczej sie gniewal albo myslal ze go zdradzam czy oszukuje. teraz potrafi nie odzywac sie cale dnie. albo pisze suche sprawozdania, jestem tu i tu, jade tam. jak meldowanie sie. co i tak mi wytyka. kiedys chcial zebysmy wszystko robili razem. nawet mialam isc do tej samej szkoly co on, na studia, tylko rok pozniej. kiedy juz mialam skladac papiery okazalo sie ze nie chce zebym tam szla. szkola i zwiazek to dwie rozne rzeczy. ze bedziemy sie klocic. ze ja chce isc go tam kontrolowac. a kiedys nawet wysylal swoja mame zeby prosila dziekana o przyjecie mnie na studia od drugiego semstru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martaaaaaaaaaaaaaaaaa
z samobojstwem to przesada, nie wolno tak!!! kawal zycia przed Toba, czeka Cie jeszcze wiele szczesliwych chwil... a Twoj wyjazd to nie Twoja wina, to byla Twoja szansa, jeli Cie kochal nie powiniem miec o to do Ciebie pretensji... jestescie z tego samego miasta? moze "przepadnij" na jakis czas... niech to on zacznie szukac z Toba kontaktu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam 21 lat. nie uwazam zebym byla glupia. daruj sobie takie opinie. moze troche zbyt pochopne. nie znasz mnie, wiec nic o mnie nie wiesz. ludzie miewaja problemy w roznym wieku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mieszkamy bardzo blisko siebie... 20 minut spacerkiem. 5 tramwajem. oboje wychodzimy z zalozenia ze jesli zrobimy sobie prerwe. typu separacje itd itd. to nie ma po co do siebie wracac. dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi. moglam kiedys tak zrobic. ale ciagle mialam poczucie winy ze go zranilam. ze nie spytalam, ze pomyslalam tylko o sobie. a potem juz stopniowo go do siebie zrazalam. nieswiadomie, bo msylalam ze dobrze robie, ze mowie ze to i to sie zmienilo, pytalam dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martaaaaaaaaaaaaaaaaa
moj ex tez ni stad ni zowad sie zmienil, przestaly przychodzic czule smsy, coraz rzadziej sie spotykalismy, az w koncu napisal mi ze calowal sie z inna....nawet nie przeprosil, nawet nie chcial juz ze mna byc....to bylo pol roku temu....ostatnio napisal ze bardzo mocno mnie kocha, ale nie mozemy byc razem, bo ja wyjezdzam na studia 50 km o niego...to dopiro boli, bo kochamy sie a nie jestesmy razem... teraz to tylko prosze Boga, zebym przestala go kochac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz to mysle, ze on Cie kochal, ale chyba jakby pzrestal i to nie byla milosc dojrzala. I ze... to egoista. Po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja to mu sie nie dziwie! Bo postaw sie w jesgo sytuacji, pewnie chlopak jest strasznie zagubiony i to dlatego! Poczul sie na maxa skrzywdzony, odrzucony(przez ten wyjazd-nie wybralas jego tylko stypendium) Ale wierze, ze prawdziwa milosc jest w stanie wytrzymac najgorsza burze....moze daj mu jeszce troche czasu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
fakt zostawilam go.. nie pomyslalam, ale bardzo szybko do mnie dotarlo ze to on jest wazniejszy.. i nie chce tego stracic... tylko ze wtedy moi rodzice. grozby, wojny nie wiadomo co. bylo tragicznie i nie mialam wyboru. co znaczy dac mu troche czasu? jak mam sie zachowywac, udawac ze jest ok, kiedy przychodzi? nawet jak nie jest ok? zeby wyjsc gdzies sama (choc wole isc z nim) musialabym isc w sobote... tez nie jest lekko bo grono w ktorym sie obracam to glownie szczesliwe pary ktore chodza zwykle razem. idac w sobote, jeden z niewielu dni kiedy mozemy sie spotkac, musialabym mu odmowic. a nie potrafie. co robic? rozmawiac juz chyba nie ma sensu. bo jego to meczy, mnie z reszta tez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i tylko
nie łam się, ułoży się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktosia samosia
coz rzec... moze faktycznie psycholog Ci cos poradzi. ja kiedys mialam podobny ale moze nie az tak smutny problem. poszlam do psychologa i ku mojemu zaskoczeniu dostalam troche zyciowych porad, ktore pomogly mi rozwiazac sercowy problem. pamietaj jednak ze musisz psychologowi mowic wszystko. ze szczegolami. to pomaga i tobie i jemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, moim zdaniem powinnaś dać sobie z nim spokój. Zmarnowałaś niewiele czasu ja ponad 3 lata związku i 4 znajomości z moim, w tym roku miał mi się oświadczać a wszystko legło w gruzach.. To trochę chore, że chciał Ci zabronić się rozwijać. Stypendium nie zdarza się codziennie każdemu. Mówisz, ze nie chcesz rozmawiać na temat Twoich rodziców dlaczego? Nie akceptują go? Może wiedzieli, że prędzej czy później tak będzie, bo znają życie, Nam się wydaje, że chcą dla Nas źle a to nieprawda. Wiedział o Twojej próbie samobójczej.. Nie zareagował a powinien WSPIERAĆ nie tylko jako chłopak ale jako przyjaciel, bo jednak kiedyś o sobie wszystko wiedzieliście. Teraz wszystko co razem Was "męczy". Zastanawiałaś się, jak silna relacja była JEGO i wcześniej wspomnianej przyjaciółki? Może coś Go z nią łączy a Tobie boi się przyznać jak zareagujesz wiedząc, że już próbowałaś się zabić. Popytaj innych czy mówi im coś na Twój temat. Wybadaj sytuację. Pamiętaj nie daj sobie wejść na ambicję z oskarżeniami,że to Twoja wina, że go zostawiłaś tam a sama wyjechałaś.. Gdyby to miało przetrwać to by przetrwało. Chciałaś przecież tego stypendium, bo pojechałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×