Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiatek74

DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

Polecane posty

Gość Kwiatku Simi Madźka
Jakie wy jesteście dobre, wyrozumiałe, jak dbacie o te Wasze rodziny, ZUPEŁNE PRZECIWIEŃSTWO PIERWSZYCH ŻON, KTÓRE HURTEM NADAJĄ SIĘ NA PRZEMIAŁ Nie trzeba czytać całości Waszego biadolenia, zeby zobaczyć, że zza waszych postów wydziera niemoc, rozpaczliwe próby poradzenia sobie z sytuacjamia, które was przerastają, bo do ułożenia sobie życia w sposób, o jakim pisała "teraz już rozumiem' czy " ferrari" trzeba mieć nie szczęście tylko klasę. Cały ten topik wypełnia wasze biadolenie, osoby zwracające Wam uwagę na fakty są wyśmiewane i wyszydzane i więcej tu nie zaglądają (nie dziwię się), a Wy szybciutko wracacie z powrotem do tego bagna, które uważanie za swoje spełnione życie ("no, tylko gdyby nie ta pierwsza..."). Uważacie się za lepsze of tych "pierwszych" i ujadacie jak małe kundelki, które skoro nic nie mogą, to chociaż sobie poujadają. Kompleksy jakieś????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zosianna
Kobiety, jesteście po prostu n i e p r z e m a k a l n e

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I na tym polega nasza klasa. A czy klasę mają niektóre pierwsze żony, kiedy za wszelką cenę wydzierają mężom albo ich nowym rodzicom pieniądze, upokarzają tylko po to, by pokazać, że ich będzie na wierzchu, jak w przypadku Kwiatka, czy mojego męża sprzed trzech lat?? To nazywacie klasą?? Jakie to ma znaczenie, czy jest się pierwszą czy dziesiątą żoną? Najważniejsze jest, by być szczęśliwym, ale niczyim kosztem. A z tego, co możemy wyczytać z niektórych postów wynika, że pierwsze żony rozkoszują się faktem, że innych unieszczęśliwiają. Czy nie sądzicie, iż fakt, że matka buntuje dziecka przeciwko ojcu, obrzydza mu go, pokazuje w najgorszym świetle, to nie jest unieszczęsliwianie? A jak jej kiedyś zabraknie?Co wtedy, przypomni sobie o ojcu, o rodzeństwie przyrodnim?Kiedy syn mojego męża postanowil wrócić do niego od matka, uslyszal krótko - jak pójdziesz, to nie ma po co wracać. To nazywacie grą fair, uszczęśliwianiem ludzi?? Jeśli tak, to nazywajcie mnie dalej wredną drugą, która dręczy biedne dzieci męża z pierwszego malżeństwa. Ale na rozumy się z Wami nie chcę zamienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiatr dmie i dmie,aż nam dupeczki zmarzły,ale my zdania nie zmienimy.My drugie,o\'le!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz już rozumiem
Teraz to mnie wręcz rozbawiłyście. Lekcje droga Simi to mój syn odrabia sam. I uczy się bardzo dobrze. To dopiero niespodzianka, co? :D:D I ja Kwiatku nie dlatego nie byłam z dzieckim, że mi w pracy przeszkadzało. Tylko widzisz...dzięki temu wyjazdowi mam lepszą pracę. Mój mąz nie płaci alimentów takich sądownie przyznanych. Kupuje od czasu do czasu synowi pewne rzeczy, nie żremy się jak niektóre z Was o kasę. Ona zakochała się w moim mężu - może tak może nie. Ja jej kochać swojego dziecka nie kazałam. Ale kochanie mojego byłego zresztą męza to wzięcie na siebie również jego przeszłości. Niestety. Ona nie miała kochać mojego dziecka tylko przez 7 miesięcy mieszkać z nim pod jednym dachem. To tak wiele? A co tatuś to dziecka wychowywać nie może? Oj Kwiatku, Kwiatku :-) Problem polega na tym, że na dzień dzisiejszy ja jestem zadowolona ze swojego życia, były również i dziecko na tym nie cierpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może jesteś zadowolona, bo związek męża sie rozpadl. Gratulacje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmaurycy
Nikogo nie obraziłem i nie obrażam. Dziecko to odpowiedzialność na zawsze, największa odpowiedzialność. Możecie się wić i wściekać a tego nic nie zmieni. Ojciec musi być odpowiedzialny za wychowanie i wtedy tylko może oczekiwać szacunku. Szacunek nie jest dany wraz z rodzicielstwem tylko musi być wypracowany. Możecie zwalać odpowiedzialność za wychowanie na matkę, możecie swojego pana wybielać i chronić (tylko przed czym? przed jego dzieckiem???) ale wtedy nie miejcie pretensji do dzieci, że nie szanują. Jeśli ojciec nie szanuje dziecka i jego praw do siebie jak może oczekiwać szacunku wobec siebie? Najlepiej byłoby aby ojciec jedynie płacił alimenty, DAWAŁ materialne zabezpieczenie i najlepiej by to było wszystko. To samo zachowanie powieli dziecko, bo dziecko NAŚLADUJE. Jesli ojcu nie jest potrzebny kontakt z dzieckiem, zwykłe codzienne relacje, zabawy i rozmowy a swoje zobowiązania widzi jedynie w kwestii PIENIĘDZY, to samo otrzyma. Traktujecie dzieci waszych panów jak dorosłych, a to są jedynie dzieci. Doszukujecie się w nich cech i wad dorosłych. A oni nie potrafią być dorosłymi bo są dziećmi, bo mają TYLKO 15, 14, 13, 12, 11 itd. lat!!! Nie potrafią zaopiekować się, zaintereseować bezinteresownie. I w takim przypadku chyba nigdy juz nie będą potrafiły. Oczekujecie zachowań których nie nauczyli ich ojcowie. TO SĄ TYLKO I AŻ DZIECI!!! Nie wszystko im się należy, ale należy im się OJCIEC, a skoro ojciec tylko tak potrafi się "dać", to tak go "biorą". Dzieci kształtują się NA WZÓR a nie wedle pobożnych życzeń! To nimi trzeba dziś opiekować się bezinteresownie i zabiegać o nie, trzeba podwozić, bo same powieźć się nie mogą, trzeba uczyć je granic i kontrolowania emocji swoim przykładem. Co dostają to samo zwracają dziś, tak samo zachowają się gdy dorosną. Będą identyczni wobec swoich dzieci jak ich ojcowie, bo tego się nauczą. DAWAĆ PIENIĄDZE zamiast miłości, zainteresowania, SZACUNKU. Już dziś są TAKIE jak ukształtowali je rodzice czyli i wasi panowie i chyba pośrednio również wy. Nie miejcie złudzeń, że wasze dzieci nia dostrzegą zachowań swoich ojców wobec tych "pierwszych" dzieci. Tym bardziej dostrzegą fałsz i DAWANIE pieniędzy nie siebie, tym bardziej zażądają tego samego. Nie zobaczą nic więcej i nic więcej się nie nauczą, bo będą uczyć się NA PRZYKŁADZIE SWOICH OJCÓW wobec ich dzieci. Nie ma takiej drugiej więzi jak między rodzicami i dzieckiem. Ktoś kto daje życie jest związany na zawsze. Jego dom jest domem jego dzieci. Tak jak może być z matką tak samo moze być z ojcem, bo to JEGO RODZIC !!! Oczekiwać (a nie żądać!!!) akceptacji można jedynie wówczas, gdy samemu się akceptuje kogoś takim jaki jest. Zwłaszcza, że chodzi o dziecko. Wchodzenie między ojca i dziecko jest zbrodnią, zwłaszcza największą krzywdę wyrządza się dziecku. To dotyczy i matki i kolejnej partnerki ojca. To są ich relacje i tylko ich. Tak bardzo swoje dorosłe, partnerskie relacje z tymi panami chronicie, a jakim prawem wchodzicie między ojca i dziecko? Wasi panowie kochają wasze dzieci lub je kochać będą gdy przyjdą na świat. Co z tymi "pierwszymi"? Kto ich ma kochać i walczyć by im nic nie zaszkodziło? Rodzice czyli i ojciec. Taka jest różnica między wolnym człowiekiem a ojcem i tę różnicę powinnyście widzieć od początku. Od początku powinnyście zdawać sobie sprawę z tego, że ten człowiek nie jest sam i nigdy juz sam nie będzie. Dzielicie z nim życie a zapominacie, że częścią jego życia są dzieci. Taki związek nigdy nie będzie taki sam jak związek ludzi wolnych. Może warto zainteresować się nieco psychologią i poczytać. Zakłócanie na siłę relacji tak bliskich przynosi tragiczne konsekwencje niekoniecznie już teraz. Teraz można jeszcze coś zrobić, później już nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zosianna
Maurycy, daj spokój, teraz Cie pożrą :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie będzie aż tak źle. Piszesz, że \'nie nauczyli ich ojcowie\', a gdzie byly matki? Gdzie byla matka dzieci mojego męża wiem - w lóżku z innym facetem albo po prostu odpoczywala. No, ale nie wszystkie takie są. Przepraszam, ale mam czasu Was dalej pożerać, bo zaraz wraca syn mojego męża z PIERWSZEGO MALŻEŃSTWA i muszę przygotować mu obiad. I nie będzie to jajecznica ani kanapki, jak za czasów, gdy mieszkal z mamą. Wspanialomyślna jestem jak na drugą, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mmaurycego
bardzo dobry tekst. Przemyślany, dojrzały zmuszający do refleksji. Oby wszystkich. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz już rozumiem
"A może jesteś zadowolona, bo związek męża sie rozpadl. Gratulacje!" Oj Madzka a gdzie ja to napisałam? Ani mnie to ziębi ani grzeje. Tak samo jak Twoje życie. Czyżbyś mi własne cechy przypisywała? Ale dlaczego w Tobie tyle złości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maurycy - wg Ciebie dla dobra dziecka trzeba tkwić w związkach, rodzinach.... Można i tak uważać. Ja nie odgradzam mojego mężczyzny od tego dziecka / ani żadna z nas /. Ale nie oczekuj ode mnie ,że bede to dziecko kochać albo się nim opiekować - to sprawa matki i ojca - nie moja. I powiem Wam jedno : ciesze się że wyrazacie swoje opinie bo o to tez tu chodzi = ja chce poznać zdanie innych ludzi. Ale nie atakujmy się nawzajem bo to do niczego nie prowadzi. Nie jestes moim wrogiem - szanuje twoje zdanie tak jak kazde inne. Na tym topiku my nie uzalamy sie nad sobą - to taka terapia na nasze życia. A więc jezeli musisz nas obrazać - zastanów się, bo może kiedyś to dotknie w jakiś sposób Ciebie. Pozdrawiam ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i szczerze Ci powiem - tak to jaka jest relacja mojego meżczyzny z dzieckiem jest jego winą. Tak . Dziecko , ex utrzymuje, jezdzi do małego. To wszystko. Na początku próbowałam na niego wpłynąc - nawracać go . Ale teraz TAK EGOISTYCZNIE odcięłam się , jest mi TO OBOJĘTNE. Przynajmniej nie udaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeraziło mnie coś, co tu przeczytałam. To o \"podrzucaniu\" Nie atakuję nikogo, zwyczajnie pytam. Dziecko mieszka ze mną, ma z ojcem dobry kontakt, także poza ustalonymi spotkaniami, kiedy tylko chcą a raczej- kiedy tata ma czas. Nie jest jeszcze drugi raz żonaty. Ale - tak mi się coś nasunęło po przeczytaniu tego topiku... Do tej pory, jesli zdarzało mi się, że musiałam np gdzieś wyjechać ( ze dwa-trzy razy, na dzień, góra dwa) albo po prostu miałam jakieś spotkanie w gronie przyjaciół ( w koncu ex też mogą mieć jakieś życie towarzyskie, nie? ;-) ) to zamiast zostawiać dziecko u dziadków, pytałam ex-męża czy nie chce go na ten czas zabrać do siebie. A to z prostych powodów - gdyby dziecko nie mieszkało na codzień ze mną, to chciałabym wykorzystywać każdą możliwą chwilę, żeby trochę czasu z nim spędzic. Wydawało mi się to wręcz nie fair wobec byłego, żeby dziecko ( spore już, nie wymagajace specjalnej \" obslugi\") zostawiać u babci, kiedy jest przecież ojciec, który może chcialby z nim spędzić dodatkowy czas. Oczywiscie pytałam go odpowiednio wcześniej, coby mu ewentualnych planów nie burzyć. Ale widzę że chyba muszę przestać bo a nuż będę posądzona przez panią next ( jeszcze nie ślubną) o ataki na jej prywatność, psucie życia, zaniedbywanie dziecka itd. Czy to naprawdę coś tak bardzo złego z Waszego punktu widzenia? Pytam calkowicie poważnie, ponieważ nie chcę niczego nikomu psuć, ale z drugiej strony ja osobiście nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, że ojciec od czasu do czasu zajmie się dodatkowo swoim własnym dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SH proszę .............. my mówimy o naszych życiach, to nasze ex nie generalizujmy jezeli ojciec dziecka zajmuje się nim chętnie to po co pytasz czy możesz ? Ale miło,ze pytasz jakie miał plany pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Miłe Panie
Prezentujecie następujący typ myślenia: Płacę (alimenty), więc wymagam (najlepiej żeby eks nic nie chciała i trzymała swojego bachora z dala od naszego udanego małżaństwa i pięknego całkiem nowego dzidziusia).Tylko pogratulować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zycze wszystkim po kazdej stronie milutkiego wieczorku. Poza tym fajnie ,że tu zaglądacie np. SH - bo powinnysmy budować razem poprawne relacje. Tak poprawne żebysmy mogły sobie powiedzieć dzień dobry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do \"Miłe Panie \" - bez komentarza. Ja nie bronie kontaktu dziecka z ojcem. Kwiatek i jej mąż walczy o uczucia małego do ojca ...... Przeczytaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SH. Jesli jest jak piszesz, to fantastycznie, że Wasze dziecko ma dobry kontakt z ojcem, a nie slyszy od Ciebie same negatywy na jego temat. Oczywiście, że masz prawo lokować u niego dziecko, tak jak dziecko ma prawo być z nim, a on z dzieckiem. Ja juz kilka razy powtarzalam, że każda z nas miala świadomość, za kogo wychodzi za mąż i co się z tym wiąże. Ale kiedy syn męża przychodzi tylko po to, b y dostać prezent, a nie zadzownil do ojca na Wielkanoc, że nie wspomnę o dziadkach, to się buntuję. Matka przysylala go tu njaczęściej, gdy chciala spędzić noc z kochsankiem, dla którego zreszta zostawila mojego męża. Skąd to wiem? Maly wielokrotnie mówi, że dziś to pan ... nocuje u mamy, albo że mama prosto po pracy do niego jedzie. Córka z kolei, zanim jeszce się tak śmiertelnie obrazila, przychodziam sporadycznie. Potem trochę częściej, gdy zalożyliśmy stale lącze. Czyli z naszego domu zrobila kawiarenkę internetową. Stąd moje i męża niezadowolenie. Nas nikt nie pytal, czy na dzisiejszy wiczór mamy plany, a przeciez jestesmy malżeństwem. Ale gdy starszy chcialby iśc do matki, na dzień wcześniej się umawia. A zatem, ja nie mam nic przeciko wizytom synka u nas. Ale niech to będą wizyty zapowiedziane i wtedy gdy on chce zobaczyć sie z ojcem, a nie dlatego, żr matka tak sobie życzy, bądź dlatego, że ma u nas zalegly prezent urodzinowy. Zgadzam się z Simi. Po co te ataki? Jeśli spotykamy sie pierwsze i drugie to może cos wspólnie uradzimy, bo faktycznie najbardziej po tylku dostaja dzieci. Teraz rozumiem - nie ma we mnie zlośći. Ty (Wy) atakujesz, więc my (ja) odpowiadamy tym samym. Tylko po co??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
maurycy>>powiedz,czy wybiórcze podejście to wypadek,czy stosujesz to na codzień?Czy zapoznałaś się z naszymi historiami,czy poskakałaś wzrokiem po naszych wpisach i wyszło szydło z worka..? Odpowiedz mi szczerze,proszę.Znam Twoją odpowiedz-nie.Nie mogłaś tego zrobić i napisać tego co powyżej,to niemożliwe.Spodziewałaś się tu narzekań okrutnych macoch i potwierdziłaś swoje domysły powierzchownym zapoznaniem się z wpisami.Zadaj sobie trochę trudu i prześledz,polecam Ci też\"Wysokość alimentów cz.II\" SH>>witaj.Masz rację.PO prostu.Napiszę więcej wiecorem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz już rozumiem
Madzka ja jedynie napisałam o sobie i o tym co się narzuca po przeczytaniu wielu wypowiedzi tutaj. Bo ciągle się przewijają posty o tych niewdzięcznych dzieciach ex mężów. No i te wredne pierwsze żony. Rozbawiło mnie to i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
brawo maurycy !!!!! Mądra, wyważona wypowiedź. Rodzicem się jest przez całe życie. Można mieć 100 żon i o kazdej zapomnieć. Natomiast zapmnienie o dzieciach, które się powołało na świat jest stawianiem siebie na równi ze zwierzętami. Jestem pierwszą - to dla jasności. Mój eks ma drugą rodzinę. Ja nie. Wychowuję córkę . Tak się w życiu ułożyło, ze moje zarobki przekraczają dwukrotnie dochód jego rodziny. Bywa. Alimenty otrzymuję regularnie. Alimenty i ... nic poza tym. Możecie mi nie wierzyć ale nigdy nie zabraniałam dziecku spotykania sie z ojcem. Na poczatku tylko zyczyłam sobie aby nie były to spotkania przy jego nowej żonie. Mój ból był zbyt świeży bo ona była główną przyczyną rozpadu naszej rodziny. Główną - ale nie jedyną. Lecz do tego doszłam po opadnięciu tego bólu. Napewno z mojej strony było sporo tych mniejszych i wiekszych blędów, które popchnęły go do szukania. Ale to nieważne. Ważne jest to że moja córka już dawno oceniła swojego ojca. Nie za brak prezentów. Za brak zainteresowania a to dla niej jest rówanoznaczne z miłością. Mojej córce niczego nie brakuje - jeśli chodzi o sprawy materialne. BRAKUJE JEJ MIŁOŚCI OJCA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To, czego nie lubię to generalizowanie. Nie wszystkie pierwsze to wredne malpy, a drugie to anioly wcielone. To samo dotyczy mężów. Przyznaje się, że jest czasem trudno, ale ja nigdy nie staralam si,ę utrudnić kontaków z dziećmi mężowi. Robi to byla żona opowiadając dzieciom bzdury o nim, itd. Pisalam juz o ty wielokrotnie.Maurycy zaatakowala, że piszę o wieku. Ale moim zdaniem, jeśli dziecko ma 15 czy nawet 11 lat, to chyba potrafi stwierdzic czy ojcie to faktycznie ostatni z ostatnich czy nie, zwlaszzca, że sam do niego wrócil, przyszedl tu od matki. Tym dziecio m należy się wyrozumialość, ale i ta ma granice. Ojcie nie może pozwolić soba poniewierać, a wierz mi starszy syn to robi. Ja nie rozumiem choćby tego, że skoro przyszedl od matki (mnie mąż jeszcze wtedy nie znal), to dlaczego ojcie jest ten gorszy, ten który musi dawać, wiecznie zdrowy i td., a matka wicznie chora, biedna, zmęczona. Ojca się wyzywa, a na tamtą nie powie inaczej jak mama, mami. Tego nie rozumiem. To mnie wkurza, zwlaszcza, gdy widzę jak mąż się stara. Potem napiszę, bo mąż wraca, a nie chcę, by widzial, że jest na tapecie. To co, biala flaga?? PA PA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teraz już rozumiem
Madzka>>> biała flaga :-) Ja naprawdę nie zamierzam się z nikim wykłócać. Ot tak sobie poczytałam, napisałam i to wszystko. Życzę Wam i Waszym mężom i dzieciom z obu związków aby jakoś to wszystko poskładać i nie żyć w ciągłej wojnie. Takie życie na pewno jest destrukcyjne dla wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A teraz Ja
jestem zywym rezultatem takich \"zagrywek\" jak Wasze - ojciec odszedl i slad po nim zniknal...dzisiaj sama mam dwojke dzieci, przeczytalam mnostwo ksiazek (zeby sobie pomoc) i chodze na terapie do psychologa...to co napisal -a mmaurycy jest jak najbardziej trefne, boli Wiem, jest to prawda! Pozdrawiam Was i obyscie nigdy nie stanely po drugiej strony bariery...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale się burza zozpetała:o przerażamnie to, co piszecie.... nie wiem, jak napisac to co myślę, bo mam treoche rozdwojenie jaźni ... co podpowiadają mi emocje w związku z dzieckiem mojego męża to znając moją sytuacje pewnie się domyślacie, ale rozsądek mówi mi co innego - musze zaakceptować to dziecko i jego obecność w naszym życiu. Co myśle o mamusi( :p:p:p:p:p:p:p) też pewnie sie domyslacie - jej wygoda obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, czy ją obchodziło to, że ja jestem uwieziona z dziecmi , jestem z nimi sama , nie moge nigdzie wyjść , z nikim się spotkac wieczorem ? (nie wieszajcie psów na moim mężu, to, że o nim teraz nie piszę nie znaczy że go właściwie nie oceniam - po prostu NIE PISZĘ) Nie - interesowało ją tylko jej szczęście, jej romans, czas poświęcany przez niego jej w jak największym wymiarze. Dlatego mam ją w .......... . Ale - gdybyśmy jednak się rozwiedli to nie wyobrażam sobie, że miałabym sama zajmowac sie dziećmi a on ograniczyłby sie do płacenia alimentów i powiedzmy odwiedzin raz na tydzień. Musiałby brac dzieci - przecież ja też chciałbym ułożyć sobie życie drugi raz, móc wyjść do teatru, do kina , do pubu. Dlaczego miałabym sie zgodzic na to, żeby on sobie odszedł z czystą walizką i czystą kartą i zaczynał życie od nowa bez obciązeń a ja miałabym sie sama borykac z wychowaniem dzieci i gimnastykowac sie co tu zrobić żeby mieć czas dla kogoś kto być może pojawiłby sie w moim życiu. Dlatego zgodzę się na to, żeby to dziecko spędzało czas u nas , zresztą mój mąż bardzo by tego chciał. Więc on powinien zajmowac sie swoją córeczką a ja przyjmę tą malutką do rodziny dla niego (nie dla niej i dla jej wygody) Tyle, że ...mamusia sie nie zgadza. Ale to już wiecie. Krótko mówiąc - jeśli przyjęłam go znów do mojego życia to z \"dobrodziejstwem inwentarza\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I za to \"nie wiem\" Cię podziwiam. Co innego, gdy mąż (zona) ma dzieci z poprzedniego małżeństwa, czy wolnego związku. Jakże strasznie trudno pogodzić się z faktem, że mąż (zona) skoczył w bok, ale że ma jeszcze z tego dzieci... \"Nie wiem\", mogę sobie tylko próbować wyobrazić, jak Ci ciężko, jak się szamoczesz. A z tego, co piszesz nie wynika, żeby mąż jakoś szczególnie Cię wspierał. Najlepszego!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×