Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mądra po czasie

7 rok w związku- totalny kryzys?

Polecane posty

Gość ARLETTE
oj jest .... kiedyś mi kolega opowiadał, że rozstał się z dziewczyną po... 7! latach, śmiałam się mi nie wierzyłam w takie bajki i co? rozstałam się z moim chłopakiem też po siedmiu latach! to jest jakieś fatum! z tym , że od roku już było kiepsko, ale 7 lat jest magiczne.Ten kolega uzasadniał to tym, że ludzie się po tylu latach zmieniają... i uwierzcie był bardzo pewny - poza tym podawał mi też przykłady o jakich on wie... UWAGA NA 7 ROK!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość New Age 77
Ja bylem z swoim aniolkiem przez prawie szesc lat.Ostatnie dwa lata byly ciezkie bo klocilismy sie ciagle i dogryzalismy sobie az w koncu w kwietniu tego roku moja dziewczyna ode mnie odeszła.Zmieniła miejsce zamieszkania,otoczenie.Do dzisiaj mam z nia kontakt smsowy i telefoniczny ale jest bardzo ciezko.Postanowilismy ze za tydzien spotkamy sie i sprobujemy zaczac wszystko od nowa.Kochamy sie bardzo, mysle ze to ze ona odeszla dobrze ze sie stalo.Ja wiem ze Ona nie moze beze mnie zyc i Ona tez to wie.Trzymajcie kciuki i ja trzymam za wszystkich kochajacych sie.Kazda sekunda zycia bez swojego ukochanego to bol gorszy niz mozesz zniesc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam was wszystkich... widze ze ciezki orzech mam do zgryzienia...bo u mnie zaczyna sie tez walic..tzn byly juz pierwsze starcia wczesniej ale potrafilismy podejsc [przeprosic sie wybaczyc.Nie zdradzamy sie nie o to chodzi ..chocdzi o dogryzania pokazywania kto co zrobil gorzej i z czyjej winy...kiedys zalezalo mi na tym aby zamazac klotnie podejsc przytulic przeprosic teraz jego przeprosiny sa dla mnie rzecza odzowna,nie musi mnie przepraszac nie zalezy mi na tym...nie mysle o nim juz jak powinnam,gdyz te jego ciagle zaczepki wyprowadzaja mnie z rownowagi//problem w tym ze mam corke z pierwszego malzenstwa..on tez ma syna ...jego syn odwrocil sie od niego calkowicie ja mam z corka kontakt ok a on mi lekko wygaduje ze malo dbam o nia ze to dziecko to ja tylko mam,odrzuca mnie to od niego gdyz jako matka robie co moge dbam o dom lacznie z malowaniem i remontami -czego on nie potrafi i fakt brak mi juz czasami sily ale nie zaniedbuje obowaizkow,...z tym ze z jego str to juz chyba czysta zlosliwosc..nie wiem nigdy taki nie byl ...jestesmy juz 6.5 roku i chyba cos w tym jest..nie wiem czy dotrwam bo pogubilam sie ,,,nie wiem czy mi zalezy na nim..bo na czym ? docinkach calymi dniami? mam dola masakrycznego...malzenstwo mi sie zawalilo po 7 latach i teraz tez juz koniec? i znow brac kogos na 7 lat ? az bede zdrowo po 40tce i zostane sama? czemu tak sie dzieje? oni sie poddaja bo sa samcami nie maja zbyt wiele obowiazkow a my dzieci rodzia i rozdzial zamknac i znow na nowo? ciezko byc baba.przepraszam za chaos ale tak mam dzis w glowie nabalaganione. Laura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytajcie co znalazlam moze to dla kogos kto ma podobne zawirowania sa jakies wskazowki lub wytlumaczenie ;@ Ostatnimi dniami, jakoś tak zebrało mi się na takie zastanowienie. Skłoniła mnie do tego pewna, męska wymiana zdań. Prawdziwa miłość, sama z siebie nie trwa wiecznie. Następuje jej powolne wygaśniecie, ochłodzenie i spowszednienie. Psychologia twierdzi, że następuje to po okresie do 3 lat. Ile w tym prawdy? Nie wiem. Ale jest coś na rzeczy. Każdy związek, im dłuższy ma staż, tym bliżej jest granicy kryzysu. Co więcej, 90% par musi przez to przejść. Powody, oczywiście są różne, różniste. Od powszechnej nudy w związku, po przez owe wypalenie uczucia, aż do chęci zakosztowania ponownie uczucia zakochania z inną osobą. Podczas owej wymiany zdań, doszliśmy (my jako faceci) do tego, że każdy związek z czasem staje się na tyle nudny i wtedy pojawia się owy kryzys. Co więcej (co mnie zdziwiło), nie było mowie o zdradzie z tego powodu, czy też rozstaniu. Po prostu facet (wygodna bestia), woli tkwić w tym co ma i czerpać z tego minimum korzyści, niż zdradzić osobę do którejś coś mimo wszystko czuje. Wiadomo, że jeśli jesteśmy z daną osoba kilka lat to mimo wszystko jakieś więzi się musiały między partnerami wykształtować. Tutaj zdania mogą się różnić. Bo przecież jeśli się z kimś jest tylko z przyzwyczajenia, to jaki to ma sens? Ale z drugiej strony naturalną koleją rzeczy jest pojawienie się "uczucia" przyzwyczajenia w związku. Powody? Tak, jak już pisałem - różne, różniste. Od powszechnej nudy (najgorszy zabójca każdego związku), aż do zdrady partnera. A nawet samowolne dopuszczenie, a raczej zapuszczenie związku. Czasami, jeśli ktoś nie chce być już z daną osobą, to najzwyczajniej stara się olewać cały związek i dąży do rozpadu. Ale nie ma się co oszukiwać - tak postępują tchórze. Nie ma par idealnych, ale jeśli zależy nam na związku to powinniśmy robić wszystko, aby nie dopuścić do kryzysu. Czasami wystarczy mała kłótnia, bezsensowna sprzeczka i to może być punkt zapalny dla kryzysu. Skoro nic wcześniej nie zwiastowało takiego nagłego załamania w związku, to znacz że kryzys wisiał w powietrzu. Nagle partnerzy odwracają się od siebie. Przestają być dla siebie atrakcyjni, ciekawi, starają się unikać. Jak na ironię każdy z partnerów daje drugiemu więcej wolnej ręki. Czują, że dostają świeży oddech dla związku. Niestety ten oddech może być pełen czadu. Podobnie jak z czadem, następuje powolne i prawie niewidoczne zabijanie związku. Pary czasami same nawet nie wiedzą, kiedy oddaliły się od siebie tak daleko, że już nie są jednością. Ale są też kryzysy "oczyszczające" atmosferę. Przecież nie raz słychać, że pary miały kryzys a potem zeszły się i biorą ślub. Czasami taki kryzys potrafi pokazać, jak tak naprawdę ważna jest dla nas ta druga osoba. Potrafi odrodzić stare uczucie. Wyjątek potwierdzający regułę? Na koniec nie będzie żadnego mojego podsumowania. Podsumowaniem niech będą komentarze - odpowiedzi na pytanie: Kryzys w związku to kwestia czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dredzia
witam.....u mnie ten sam problem 7 rok w związku a 3 w małżeństwie i jest totalny kryzys mieszkamy w osobnych pokojach właściwie ze sobą nie rozmawiamy jesteśmy na etapie rozwód czy separacja...nie możemy się dogadać a jest tym trudniej że mamy 3 letniego synka ....co to jest za masakra z tym kryzysem jest tu ktoś kto przetrwał ten czas!!!???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agathah5
Witam!U mnie to samo 7-dmy rok malzenstwa i kryzys na maxa. Zaczelo sie po ok 5 latach ale ten rok jest najgorszy:( zastanawiam sie nad rozwodem, separacja nie wiem juz sama... Mamy prawie 3-letnie dziecko i nie chce zeby dorastalo bez ojca:( Nie chce tez zaczynac wszystkiego od nowa... Sama nie wiem czego chce a dziecko jest najwazniejsze w moim zyciu. My sie klocimy co chwile on mowi ze juz nie chce ze mna byc a ja sama nie wiem. Tylko zawsze podczas klotni jest wymawiane slowo rozwod jak jest juz po to nie az do nastepnej i tak ciagle... Dla mnie ten 7- dmy rok jest najgorszy! Za 2 tyg. 8 rocznica naszego slubu. Czy bedzie dobrze? Czy jak minie ta przekleta 7-demka to cos sie zmieni?Ja mysle ze w tek 7- demce tkwi jakis diabel...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po 40tce
Do 5 roku zwiazku było spuer cudownie. idealne zgranie, sex idealny. po 5 latach jakby ktos nas zaczarowal negatywnie. pstryk i na dzień dobry klótnia bbyła gotowa, o wszystko i o nic.kilka razy wyprowadzał sie, ale nigdy tego nie zrobił. kazałam mu sie wynosic , ale nigdy nie posłuchal( i dobrze). A teraz jakby znowu ktos nas odczarowal. Jest super, zero kłótni, dogadanie w kazdej sprawie.Za 3 miesiace nasz ślub:-), ale ile razy w kłótni wrzeszczałam ze mowy nie ma bym za niego wyszła kiedykolwiek. jestesmy bardzo dorosłymi ludźmi, ale jak widac i takich kryzysy nie omijaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Siedem łez
No i mnie też to dotknęło.W zeszłym miesiącu minęło 7 lat odkąd jesteśmy razem. Staliśmy się sobie obojętni. On nadal twierdzi że mnie kocha ale mówi to chyba z przyzwyczajenia. Nie czuję tej miłości.Na dodatek pojawiły się pewne sygnały świadczące o tym że mnie zdradzał. Ja w tym czasie tkwiłam w domu z naszym kilkumiesięcznym dzieckiem. Sprawdzam go. Jeżeli potwierdzą się moje przypuszczenia - odejdę. Tego nie będę umiała wybaczyc. Czasami mam wrażenie że do naszego kryzysu przyczyniło się nasze maleństwo. Mój M chyba myśli że skoro ma ze mną dziecko i chwilowo jestem na jego utrzymaniu to już nie odejdę i nie musi się starac. Myli się. Wolę życ w nędzy niż z kimś komu nie ufam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie to samoooo
W moim małżeństwie również 7rok był cholernie ciężki ,megaa kryzys .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szlyszalam juz kiedys o tym ale nie przywiazywalam do tego wiekszej wagi.az do teraz gdy zbliza sie 7 rocznica slubu a tu sie wszystko sypie doslownie w tym czsie dzieje sie naprawde duzo!przesad czy szcera prawda?ja z mezem przed slubem bylam 8 lat i nic szczegolnego co by zagrazalo zwiazkowi sie nie wydazylo az do 7 rocznicy slubu???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćaa
To prawda dokladnie w 7 rocznicę zostawil mnie dla innej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u nas jest 6.5 roku po slubie i klocimy się naokraglo, padaja okropne słowa, obelgi. Jestesmy sobie obojętni, mam wrazenie ze maz mnie nie kocha nei szanuje, nie pragnie. Wszystko jest na nie, wszytsko. Nienawidze go Maz twierdzi, ze zaluje, ze się ze mna ozenil , ze to był największy blad w jego zyciu. A ja nie zaluje bo wiem , ze każdy kwiatek pachnie tak samo i nie chce innego faceta a le z tym obecnym już nie mogę wytrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem z dziewczyną od przeszło 3 lat. Ona jest ode mnie rok młodsza, ja mam 25 a ona 24 lata. Na początku większość znajomych mi ją odradzało z różnych względów, ja jednak postanowiłem zaryzykować. I nie żałuję chociaż zdarzały się problemy. Mieliśmy poważny kryzys, kiedy to ona mnie zostawiła. Zamówiłem wtedy rytuał na http://urok-milosny.pl i ją odzyskałem. I jak na razie wszystko układa się miedzy nami dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×