Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zastanawiacz

nie mam raka...........

Polecane posty

Gość zastanawiacz

mam za to rozterki moralne, które toczą mnie od dłuższego czasu jak raczysko...................od początku.................. Jestem w trakcie podziału majątku związanego ze sprawą rozwodową. Mam mizerną pensję, nie mam zasądzonych alimentów od męża ( sprawa w trakcie) . Mam małe mieszkanie, które było darowizną i nie wlicza się do majątku wspólnego. Osoba, która mi je podarowała mogła je wtedy sprzedać i zasilić swoje nowe mieszkanie, które do dzisiaj jest zadłużone. Ma problem.Nie zrobiła tego, bo postanowiono w rodzinie mojej że zostanie ono zachowane na wypadek jakiegoś np nieszczęścia w rodzinie lub jako zamrożone pieniądze na cele wspólne rodzinne. Ja również mam mieszkanie wspólne z małżonkiem. Dogadaliśy się, że on dostanie tamto małe ( moje wyłącznie) w zamian za przepisaie mi wyłącznie drugiej wspólnej połówki tego w którym mieszkam obecnie. To jedyny sposób, żeby się wyprowadził, a dodam jeszcze, że jest to człowiek gwaltowny i nie raz miałam okazję się o tym przekonać ( przemoc fizyczna- mam obdukcję i zgłoszenia na policję). Mamy dziecko. Kiedy moja najbliższa rodzina poznała ten problem, okazało się, że tematem "na tapecie" stało się nie dobro mojego dziecka, które było świadkiem przemocy i dorasta w złej atmosferze, ale problem mieszkania. Zabroniono mi wręcz takiego podziału i zaprponowano inny rodzaj dochodzenia własnych praw. Wszystko po to, żeby nie przepisywać tamtego mieszkania, bo powinno pozostać w rodzinie.Dodam jeszcze, że jestem formalnie jedyną jego właścicielką i tylko ja mogę nim rozporządzać. Codziennie towarzyszy mi lęk o życie i o to co co zafunduje mi mój współ(jeszcze)małżonek. Pomyślałam, że jedynym sposobem jest przyjęcie takiego rozwiązania, ale rozterki moralne polegają na tym, że moja rodzina będzie miała o to do mnie wielie pretensje. Mało tego, będę przzez jakiś czas zdana na pomoc z jej strony, ponieważ mąż mi nie pomoże finansowo ( póki nie wyegzekwuję alimentów), a nie stać mnie na utrzymanie tego mieszkania z marnej pensji. Co robić? Przeciwstawić się rodzinie i przepisać? Nie przepisać i borykać się z problemem przemocy latami ( bo tak to w tym kraju wygląda) i narażać własne dziecko na uczestniczenie w tym dramacie? Mam wrażenie, żejak sama sobie nie pomogę w ten sposób, to nikt mi nie pomoże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiacz
dlaczego mój topik jest okazją dla kolejnej kpiny? Pani Pierdziakowska...........jeżeli nie umiesz nic mi poradzić, to chociaż nie kpij, poklikaj na jakieś durniejsze od mojego tematy...........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość współczująca
Wg mnie powinnaś wreszcie pomyśleć o sobie i o dziecku.Rodzina powinna cię wspierać w trudnych chwilach a nie myśleć o majątku.Uwierz w siebie-na pewno potrafisz stawić czoła przeciwnościom losu trzeba tylko chcieć.Dobro dziecka jest najważniejsze i wasz wewnętrzny spokój.Przyjaciół poznaje sie w biedzie-tak mówi przysłowie,a ty będziesz miała okazję przekonać sie jaką masz rodzinę.Skoro mieszkanie rodzinne jest na ciebie zapisane-zrób z nim co chcesz,najważniejsze jest dobro dziecka,bo gdy skażesz go na życie w ciągłych awanturach i nienawiści nie wyniknie z tego nic dobrego.Głowa do góry i do przodu.Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zastanawiacz
do wpółczującej: dziękuję Ci bardzo za odpowiedź. Wiele osób podpowiada mi to samo i czuję, że to bedzie słuszne rozwiązanie. Ja jestem twarda, poradzę sobie, moje dziecko nie. I dlatego uważam , że warto walczyć, nawet z własną rodziną.......... Proszę o wiecej opinii, nawet jeżeli będą takie same..........chcę wiedzieć i szukam potwierdzenia dla własnej decyzji............tak na chłopski rozum!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×