Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta dojrzała

Pogaduszki na werandzie

Polecane posty

Zainspirowana tym, co napisała Linka 🌼 zastanowiłam się, dlaczego mój dom i jego otoczenie trudno byłoby nazwać wytwornym. I oto do jakich wniosków doszłam: 1. Nie mam tarasu. Był przewidziany w projekcie i nawet została podeń wylana podmurówka, ale stwierdziłam, że siedząc na nim czulabym się jak na patelni. A gdy ktoś przejdzie albo przejedzie obejrzy sobie... mnie w całej okazałości. Ponieważ projektu nie dało się zmienić, zamiast układać nawierzchnię tarasu nasypaliśmy warstwę ziemi ogrodniczej, posadziliśmy bluszcz i teraz zamiast tarasu mam piękny, zimozielony dywan. Stół i ławy ustawiliśmy w zacisznym kącie, za trejażem obrośniętym wiciokrzewem, na trawie. I jest dobrze. 2. Nie mam trawnika. Nawet się starałam, żeby był, ale albo wysychał, albo - w miejscach bardziej cienistych - przerastał mchem. Teraz koszę to, co samo się wysiało i rośnie: trawy, perz, mlecze, koniczynę, pięciorniki, macierzanki (zostawiam, póki nie przekwitną) i cały ten łąkowy drobiazg. I też jest dobrze. 3. Nie mam ogrodzenia na podmurówce. Nawet chciałam, żeby była, ale mąż mi wytłumaczył, że projekt projektem, a kable i rury doprowadzające prąd, wodę i gaz do naszego osiedla były tak naprawdę kładzione zupełnie inaczej i biegną dokładnie wzdłuż naszego płotu, a może i pod nim. Wymiana kabli, rur etc. mogłaby wiązać się z koniecznością wyburzania podmurówki. Mamy więc płot z metalowych prętów mocowanych do takichże słupków wbetonowanych wprost w ziemię. W razie czego łatwo go rozebrać. Posadziłam przy nim żywopłot z ligustrów. W razie czego - łatwo je wykopać. A tak naprawdę żałuję tylko tego, że nie mogłam posadzić rododendronów i azalii pod rzędem starych, wysokich jesionów, jakimi kończy się nasza działka. Próbowałam, lecz jesiony ukorzeniają się płytko, rozrastają szeroko i tak wysuszają glebę, że nawet rozchodniki pod nimi z trudem się przyjmują. Musiałam więc dla rododendronów i azalii wygospodarować miejsce przed domem. Dobrze rosną, pięknie kwitną, ale nie ma to nic wspólnego z pierwszym moim pomysłem, niewątpliwie znacznie bardziej malowniczym. I tak się kończy ekwilibrystyka pomiędzy ograniczeniami cywilizacyjnymi, potrzebą estetycznych wzruszeń i wymaganiami zdrowego rozsądku. Pozdrawiam wszystkie ogrodniczki 🌼 🌼 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie werandowiczki letnie:)🌻 Tak doskonale opisałaś Koralio🌻 swoje zmagania z ogrodem,że zobaczyłam go oczami wyobraźni wraz ze starymi jesionami nie pozwalającymi niczemu urosnąć:) Wyobrażam sobie,że Twój ogród jest duży,ogromny i bardziej przypomina park niż ogród. Bardzo mi się podoba pomysł z brakiem trawnika:)Mam ten sam problem,trawa rośnie tylko w miejscach zacienionych,reszta porasta wszelkiego rodzaju chwastem,który regularnie ścinany też nieźle się prezentuje:) Mój niewielki ogródek posiada taras z czerwonych,prostokątnych kostek brukowych,w tej chwili już bardzo pociemniałych ze starości.Jest wysunięty do przodu,a to z powodu głębokiego,północnego cienia przed domem.Został wykonany dla potrzeb wystawiania głębokiego wózka z maleńką wtedy,dopiero co urodzoną moją młodszą córeczką:) Alicja urodziła się w maju,całe lato przesypiała na tym tarasie,nie budząc się często na kolejne karmienia.Do dziś pozostała niejadkiem:) Dziś nad ranem w Poznaniu spadło trochę deszczu,ot tyle,aby odświeżyć nieco powietrze i zmienić trochę klimat:) Niebo jest zachmurzone,zrobiło się chłodniej,w sam raz na wyprawę po podstawowe zakupy. Zupełnie wolne dni znacznie uszczupliły moją lodówkę,a tak właściwie jest ona dokładnie wymieciona:) ze wszystkiego co zjadliwe,pozostała jedynie odrobina alkoholu:) Pozdrawiam majowo🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyjechałam, pobyłam i wróciłam. Przeżyłam pełnię wiosny na południu Polski i w Niemczech a teraz ponownie ją przeżywam u siebie. Przez ten czas mój balkon stał się zielony i zarośnięty w naturalny sposób bez mojej ingerencji, co musiałam długo odpracowywać modelując niesforny rdest. Kotka nie udawała obrażonej, a teraz prowadzi dokładną ewidencję wyjściowych ruchów domowników. Nie wiem czy jest świadoma tego, że zostanie sama w domu przez 2 dni i jedną noc. Na razie delektuje się wychodzeniem na balkon i rozkładaniem na dywanach. Czytając sprawozdanie ze stanu posiadania Linki i Koralii doszłam do wniosku, że w moim ogrodzie nie mam trawnika tylko coś bardzo zielskopodobnego. To się nazywa malowniczo w telewizji naturalny trawnik łąkowy lub podobnie; bardzo spodobała mi się ta nazwa i już nie cierpię z powodu braku pięknego jednorodnego równo skoszonego trawnika. Wytłumaczyłam sobie, że jest to monotonne, sztuczne i powtarzalne. Nie mam też uporządkowanego ogrodu, bo nigdy nie był projektowany a zagospodarowywaliśmy go spontanicznie popełniając liczne błędy. Nie mam schodków wyłożonych płytkami ani takiegoż chodnika prowadzącego do domu. Nie mam pomalowanego dachu w całości a tylko w ¾ , mam za to zardzewiałą miarkę, młotek i kilka gwoździ – porzucone przez dekarza, no i drabinę przy ścianie od jesieni. Nie mam też wielu kwiatów i krzewów, które wymarzły albo zostały ukradzione. Nie mam jeszcze wielu rzeczy, ale: Mam taras, pergolę, stare drzewa, orzechy, dużo żab i ważek, mnóstwo ptaków pięknie śpiewających, różne rośliny lecznicze, zwane popularnie zielskiem, korowody różnych kotów, skradających się do garażu na myszy i wiele innych cudów przyrody. Mam też głowę pełną pomysłów nie do zrealizowania i staram się mieć mniej poczucia winy za nie wykonane prace. Teraz krótki wyjazd na północ Polski i zabieram się do prac ogrodowych w Modrzeńcu, jak czas i dentystka pozwoli. Pozdrawiam i przesyłam smugę woni pięknego fioletowego bzu Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak cudownie było poczytać o wiośnie, ogrodach, zachwaszczonych pięknych trawnikach i pogodzie - wymarzonej dla tej pory roku - a więc słońcu i cieple :) Maj w pełni i mai się pysznie 🌻 Cały ranek byłam w swoim ogrodzie i poprawiałam i ratowałam dzikie wino. Remont elewacji i nieuwaga pracowników bardzo mu zaszkodziły. Zrobiłam co mogłam; teraz należy czekać, jak chirurg po udanej operacji ;) Chciałabym podzielić się dzisiaj z Wami, Moje Drogie Werandowiczki 🌻, dziwnym radosnym uczuciem, jakie mnie przepełnia od wczoraj. Zacznę od początku. Rano odebrałam email od nieznajomej. Nazwisko mi nic nie mówiło, wcale nie zapowiadało ogromnej niespodzianki. Nijaka pani Wanda T. z Wrocławia znalazła mój wpis i moje pytania, które zostawiłam dwa lata wcześniej w Internecie na jakimś portalu genealogicznym. Dotyczył był mojej rodziny ze strony ojca, tej z dawnych polskich terenów na wschodzie. Bawiłam się wtedy w budowanie rodzinnego drzewa genealogicznego i brakowało mi danych. Brakowało mi niemal wszystkiego. Tak mało miałam informacji, że nie wierzyłam, że kiedykolwiek ktokolwiek mi odpisze, podpowie, zauważy. Ba,...okaże się być krewnym, nawet najdalszym. I stało się. Znalazłam brata mojego pradziadka i jego prawnuczkę, czyli dla mnie teraz.... cioteczno cioteczno cioteczną siostrę. Uff!!!! :D Wzruszyłam się do łez, naprawdę. I doprawdy, nie rozumiem tego wybuchu radości i entuzjazmu jakie mnie ogarnęło. Uczucie jest przemiłe, jakbym znalazła siostrę po latach ( jestem jedynaczką). Rozmawiałyśmy z Wandą T. ( Skype) kilka godzin, do północy i końca rozmowy nie było. Mamy spotkać się w Warszawie, gdzie mieszka jedna z jej ( teraz także moich ) \"sióstr\". Odbędziemy naradę w sprawie wspólnej wyprawy na Białoruś. Nasi przodkowie pochodzą z tego samej wsi i sąsiednich majątków. Mamy więc wspólny cel. Bardzo żałuję, że kiedy jeszcze żyli rodzice i dziadkowie, tak niewiele interesowała mnie przeszłość. Teraz, kiedy coś się we mnie obudziło, nazwę to \"rodzinną ciekawością\" - jest już za późno. Nie ma kogo zapytać; czasami trzeba bawić się w detektywa ;) Ale i tak jest fajnie:) Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czekałam, czekałam i wreszcie się doczekałam. Jutro otwarcie wystawy prac Stryjeńskiej w Muzeum Narodowym. Po Krakowie i Poznaniu - Warszawa. Już się cieszę, chociaż nie od razu się do muzeum wybiorę; poczekam na znajomą, która wróci za tydzień z Rzymu. Na weekend wybieram się do Chełma i Białej Podlaskiej w ramach osobistej akcji \"Poznaj swój kraj\". A czytającym i lubiącym biografie polecam ciekawą książkę \"Karuzela życia\" pośwęconą Marii Koterbskiej, napisaną przez jej syna Romana Frankla. Przypuszczam, że jest to książka nie tyle przez niego napisana, co spisana, bowiem spojrzenie na świat jest typowym damskim a nie męskim spojrzeniem i żaden mężczyzna nie umiałby w taki sposób żadnej książki napisać. Maria Koterbska jest legendą polskiej piosenki powojennego okresu. Pamiętam ją od zawsze: jako dziecka słyszałam piosenki w jej wykonaniu przez radio i wydaje mi się, że śpiewała zawsze. Starsza pani mieszka w Bielsku-Białej w rodzinnym domu zbudowanym przez dziadka, zawsze wierna swojemu miastu. Nigdy nie zdecydowała się na przeprowadzkę do Warszawy, chociaż miała ku temu wiele okazji. Bardzo lubię śpiew Mari Koterbskiej, jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Nikt nie śpiewał i nie śpiewa tak jak ona - nie można jej z żadną inna piosenkarką pomylić. Roman Frankl jest aktorem, mieszkającym obecnie w Austrii. W Polsce bywa i można go zobaczyć w roli profesora slawistyki w serialu \"Klan\". Życzę miłej lektury i przyjemnego weekendu Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Benigna 🌻 czyta o Marii Koterbskiej, a ja czytam \"Rozlewisko\" pani Małgorzaty Kalicińskiej. Wielka księga, bo trzy powieści równocześnie. Takie \"trzy w jednym\" :D Polecam tę lekturę, chociaż mnie aż tak nie zachwyciła, jak się tego spodziewałam (sądząc po jej sukcesie wydawniczym). Zazdroszczę jednak autorce lekkości pióra. Sama od lat piszę książkę i mozolę się z tym strasznie, a ona machnęła trzy powieści w iście ekspresowym tempie. Na naszej Werandzie pustki, bo zapewne wszystkie panie w ogrodzie urzędują. Pogoda sprzyja, więc trzeba wykorzystać każdy słoneczny dzień. Nie odzywałam się długo (ostatni post zostawiłam 5 maja), bo sama albo siedzę w swoim kurpiowskim ogrodzie, albo w Warszawie. I tu i tam tak wiele cudownych rzeczy się dzieje. No chociażby wystawa Zofii Stryjeńskiej... Pozdrawiam serdecznie 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, drogie bywalczynie werandy! 🌻 🌻 🌻. Odzywam sie o porze nietypowej, ale właśnie mam w pracy dyżur, na którym nic się nie dzieje. Byłam na otwarciu wystawy Zofii Stryjeńskiej, zabrałam ze sobą syna (17 lat) i stwierdziłam, że do niego ten rodzaj malarstwa zupełnie nie przemawia. Może dwa-trzy obrazy ze względu na kolorystykę, poza tym nic. Wśród gości była garstka młodzieży, chyba studenci ASP i historii sztuki, zdecydowanie przeważali jednak ludzie mocno starsi. Co prawda takie otwarcie nie musi być reprezentatywne dla późniejszej frekwencji, ale miałam dość smutne poczucie, że pewne zjawiska i tendencje mają już wartość wyłącznie historyczną. Aurinko, bardzo mnie zaciekawiła Twoja opowieść o odnalezieniu krewniaczki dzięki internetowym poszukiwaniom genealogicznym Genealogię miałam kiedyś na studiach i pamiętam, że wtedy wszyscy z zapałem zaczynali poszukiwania od swojej własnej rodziny, lecz teraz internet daje nieporównanie większe możliwości kontaktu z krajanami albo ludźmi o tym samym nazwisku. Mój mąż, właściciel dosyć rzadkiego nazwiska (niewiele ponad 300 osób w całej Polsce), co pewien czas zabiera się do sprawdzania rodzinnej legendy, że jego praszczxur przybył do Polski ze Szkocji. Co prawda, takie badania najlepiej prowadzić na emeryturze, ma się wtedy więcej czasu, więc na wyniki będziemy musieli jeszcze poczekać - jeśli w ogóle będą. Takie poszukiwania mają jednak sporo sensu. Skoro tyle osób utraciło swoje \"małe ojczyzny\", nie tylko dobra, które mogły być dziedziczone po przodkach, ale czasem w ogóle jakiekolwiek materialne ślady przeszłości, takie rekonstruowanie wspólnot familijnych albo sąsiedzkich staje się czasem jedyną możliwością powrotu, choćby tylko mentalnego, do dziedzictwa minionych pokoleń. A to, jak się okazuje, ciągle jest potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koralio 🌻, ludzi o nazwisku mojego ojca jest w Polsce 5 tys. To całkiem sporo. Wielu poszukuje się nawzajem i wcale nie mają znakomitych osiągnięć. Wręcz przeciwnie - wciąż natrafiam na skargi. A to zbyt mało informacji, a to zbyt niedokładne i w strzępach, a to że nie zachowywało się zbyt wiele dokumentów, które potwierdziłyby rodzinne opowieści. Ja dołączam do tego grona. Robota w genealogii ;) jest tak ciężka, że czasami daję za wygraną i zadaję sobie pytanie: a po co mi to, skoro miliony, ba... miliardy ludzi na Ziemi żyje bez świadomości związków rodziny z historią i dobrze im jest. Tak przynajmniej mi się zdaje. Myślę, że jest to pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi jak to, o którym już pisałam wcześniej na Werandzie. Czy biografia pisarza ma znaczenie w percepcji jego twórczości. Czy na przykład w odbiorze poematu \"W Szwajcarii\" ma znaczenie fakt, że jego genialny twórca a nasz rodzimy wieszcz Juliusz Słowacki, kiedy mieszkał w Szwajcarii, miał romans z właścicielką pensjonatu i równocześnie z jej córką? Wrócę do genealogii. Jeszcze dzisiaj napiszę maila do mojej cioteczno cioteczno ciotecznej kuzynki i napiszę, że jednak wybiorę się z nią na Białoruś w poszukiwaniu korzeni. Pozdrowienia 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 bardzo,bardzo wiosennie🌻 Przez cały tydzień nad Poznaniem przemieszczały się deszczowe chmury,a to polewając obficie ziemię,a to popryskując ją skromniutko:) Wszystko rośnie więc w błyskawicznym tempie,a topole nie miały nawet czasu aby pogubić swoje watowane nasionka,deszcze zmył wszystko. A jeśli chodzi o korzenie:) to jak wiecie nie mam w tym kierunku zacięcia. Od momentu,kiedy wiem o męczącej mnie chorobie,od czasu rozpoczęcia leczenia liczy mi się tylko tu i teraz! Przeszłość wraz z korzeniami jakby zatarła się dokładnie,z przyszłością wielki kłopot,więc to dziś na dziś musi mi wystarczyć:) Staram się jak najwięcej pomagać i wspierać ludzi chorych na boreliozę,a że wyspecjalizowałam się jakby, przychodzi mi to z radością. Okazało się,że choroba to też życie! Pozdrawiam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak leniwa jest ta niedziela. Nic nie robię i nic sobie z tego nie robię. Jest mi dobrze. Zajrzałam na Werandę, aby spotkać się z internetowymi przyjaciółkami i \"pogadać\", czyli zostawić post jakiś. Przy leniwej niedzieli nie może być on jednak specjalnie bystry ;) i długi. Pozdrawiam serdecznie 🖐️ Droga Linko🌻 bycie TU i TERAZ to najtrudniejsza sprawa w świecie, przynajmniej dla mnie. W głowie kłębią się tysiące myśli, zadręczają tysiące chęci i tyleż samo pomysłów. Pchają w przeszłość, pchają w przyszłość. Chyba tylko choroba i ... bezgraniczne szczęście mogą nas zatrzymać w chwili. Czasami udaje mi się przez chwilę zatrzymać galop myśli i wtedy jestem naprawdę szczęśliwa, wtedy zazdroszczę wyznawcom wschodniej filozofii, że potrafią kontrolować umysł i częściej zatrzymywać się na swojej drodze przez świat i życie. Życzę Ci Linko 🌻, aby to nie choroba pozwalała Ci być TU i TERAZ. Niech to będzie joga, lub cokolwiek innego, aby tylko nie bolało i nie zabierało chęci do życia. ❤️ PS widziałam w telemele polski film dokumentalny o boreliozie. Wstrząsający. Ile cierpienia jest wokoło nas, a my nie mamy pojęcia skąd się bierze ( kleszcze, a może inne...) i jak to leczyć. Biegam po lesie z moimi psami ( ostatnio jednak częściej po łąkach) i wciąż popatruję na krzewy i drzewa, czy przypadkiem nie czai się tam nieszczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maciej P.
Aurinko, jak tam poszukiwania? Widze, ze genealogia wciagnela Cie i szukasz juz trzeci rok :) Nie mam juz Twojego maila, napisz na daauyiMALPAgmailKROPKAcom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Witaj Werando, cóż za dziwny post do mnie adresowany znalazłam dzisiaj na werandowym stoliku. Dziękuję. Napiszę maila, chociażby z ciekawości ogromnej :) Nie zasiadałam od dawna na naszej Werandzie, bo rzeczywiście byłam niesamowicie wręcz zajęta własną genealogią. Po tylu latach nareszcie coś się ruszyło, coś więcej wiem. W sobotę najbliższą będę gościć panią Wandę z Wrocławia. Mamy to samo nazwisko panieńskie, a nasi rodzice pochodzą z tego samego majątku na Białorusi. Dzisiaj wieczorem wykonam telefon do Wilna! do pani, która chodziła do tego samego gimnazjum w Gródku, co mój ojciec i która pamięta doskonale jego siostrę. Na razie nic więcej nie wiem, ale...kto wie? może już wkrótce będę mogła uzupełnić rodzinną księgę i moją powieść o całkiem nowe fakty :D Buszując po internecie nie zdawałam sobie sprawy, ile osób zajmuje się genealogią - tak dla zabawy i przyjemności, lub poważnie i skrupulatnie lub... dla pieniędzy. Nawiązałam kontakt z kilkunastoma osobami z trzech kontynentów i pięciu krajów. Ba, nawiązałam też przyjaźnie. Warto było spędzać przy komputerze długie wieczory na śledzeniu losów swoich przodków. Naprawdę warto. Szkoda tylko, że tak mało mam dokumentów. Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Chyba przyszło mi pisać samej do siebie. Szkoda :( Wciąż siedzę w genealogii i mam sto uciech, sto zagadek i sto powodów do zgryzoty. No bo jak na przykład rozszyfrować zagadkę dziadka Miszy - aresztowanego i osadzonego w więzieniu w 1937 r. w mieście Perm u stop Uralu (znalazłam go w rosyjskich wykazach osób represjonowanych na terenach ZSRR w latach 1918-1953). Cała rodzina była wtedy we własnym majątku pod Mińskiem na Białorusi na ówczesnych polskich terenach, a on - na Ukrainie ! Internet to potęga! nie ruszyłabym z miejsca ze swoim nowym hobby, gdybym nie miała możliwości korzystania z internetowych nieograniczonych zbiorów, linków, informacji, ciekawych portali, poradników, forów i jeszcze innych, których nazw nie pomnę. Jeśli do tego wszystkiego dodamy ogród, dom, spotkania z przyjaciółmi, cztery psy i lektury to - jak same widzicie - jestem najbardziej zajętą emerytką na świecie ;) Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pogoda jest bardzo zmienna, myślę, że trudno sie w niej odnaleźć. Podziwiam Aurinko pasję genealogiczną - jesteś godna naśladowania, ale ja nie mam tyle samozaparcia. Wszystko sie ostatnio odbywa spontanicznie i wszystkie plany biorą w łeb. Nie udało mi się jeszcze obejrzeć wystawy Stryjeńskiej, ale odwiedziłam pom raz kolejny Muzeum Secesji w Płocku. Muzeum kilka lat temu zmieniło siedzibę i od mojej ostatniej w nim wizyty przybyły dwie kondygnacje a będzie jeszcze jedna. Tyle pięknych przedmiotów sztuki użytkowej zgromadzonych na stosunkowo małej powierzchni powoduje zawrót głowy. W końcu tygodnia wybieram się do Torunia. Będzie dużo do zwiedzania, mam nadzieję, że pogoda okaże trochę zrozumienia dla architektury. Pozdraiam. Benigna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za oknem szaleje letnia burza, a ja w cieple i trochę w strachu... pisze do was post 🖐️ Trochę się boję burzy, szczególnie na wsi. Tyle się nasłuchałam opowieści o piorunach kulistych ;-) piorunach nagłych i zdumiewających, o urwaniach chmury i innych temu podobnych, że teraz ja i moje cztery psy siedzimy wszyscy w jednym pokoju wciśnięci w biurko i pod biurkiem i ... się trochę boimy. Chciałabym, żeby po burzy było takie świeże, pełne ozonu powietrze, jak to drzewiej bywało. Ostatnio jednak nie spotkałam się z tym zjawiskiem. Takie ulewy mają wiele zalet, na przykład nie będę musiała jutro podlewać lewady przed domem, ani innych moich \"upraw\". Mogę spokojnie jechać do Warszawy, aby wypić filiżankę kawy w swojej ulubionej kawiarni \"W biegu\" przy placu Zbawiciela i spotkać się ze swoim lekarzem, który jak zwykle znowu wynajdzie mi jakąś nową chorobę ;-) Pozdrawiam, 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiejsza burza minęła, trochę pobłyskało, zagrzmiało i dużo popadało. Temperatura znacznie sie obniżyła. Na jutro zapowiedzieli podobną pogodę. Aurinko, pamiętaj o parasolu, na pewno się przyda. Życzę miłego pobytu, dodrej kawy i pozostania bez nowych chorób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane🌻 Jestem zupełnie zajęta,mam od 2 tygodni urwanie głowy,bo na niej mam właśnie moją starszą córkę i angielskiego zięcia:) Jest co robić,zapewniam Was! Wyjątkowy dzień dziś,goście pojechali na wycieczkę w podpoznańskie lasy:) Ach,jaka błoga cisza i spokój.I już od rana można usiąść przy komputerze,który nie jest okupowany tym razem,non stop. Kochane🌻, kocham te deszcze majowe,przechodzące w czerwcowe,przepięknie zielony trawnik,bez kropli wody chlorowanej,rośnie jak szalony.Bluszcz nad oczkiem wodnym zwiesza swoje bluszczowate gałązki nad schodami do piwnicy,tworząc zaczarowany gąszcz:) Pomagam mu rozpinając go na malowniczym korzeniu przyniesionym z lasu. Już połowa czerwca,zaraz wakacje! W tamtym roku o tej porze już szykowałam się do wyjazdu nad morze,w tym roku zupełnie kiepsko z wyjazdami,ale to czasem lubi się zmieniać w sekundę:) Bardzo pozdrawiam❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym się Wam dzisiaj pożalić. Najbardziej na swoją naiwność, ale nie tylko. Zatytułowałabym swój post do Was - \"skarga\", bo poskarżyć się muszę na pewną panią z internetu i na ...... siebie też, niestety. 🖐️ A wszystko przez te wzruszenia, jakich doznałam dzięki spotkaniom i kontaktom z sobie podobnymi pokręconymi genealogami amatorami. Doskonale pamiętam wszystkie te pierwsze maile, odkrycia, pierwsze telefony, pierwsze ( i mam nadzieję, nie ostatnie) spotkania \"genealogiczne\" z nowo spotkanymi \"krewnymi\". Zawsze wzruszenia, zawsze serdeczność, ciekawość i poczucie bliskości. Będąc permanentnie w takim nastroju, otrzymałam dzisiaj zimnego maila od \"kuzynki\" poznanej jakiś czas temu przez internet - oczywiście przy okazji poszukiwań genealogicznych. Znalazłyśmy wspólnych przodków - maja prababcia i jej pradziadek to rodzone rodzeństwo! Po tym odkryciu byłam podobnie wzruszona, jak po spotkaniach i korespondencji z innymi \"kuzynami\". Poczułam w sercu podobną serdeczność. No i wysmarowałam list od serca, .....no i .... oberwałam. Grzecznie i chłodno zostało mi wytłumaczone, że my żadna rodzina nie jesteśmy, że nic nas tak naprawdę nie łączy i łączyć nie będzie. To co, że jacyś tam wspólni pradziadkowie. Rodzina to przecież spotkania, więzy krwi, listy, wspomnienia, anegdoty, wspólne sprawy....a my? My jesteśmy całkiem sobie obce. Trudno się nie zgodzić :(. No mówię Wam ... logiczny i niezmiernie zimny wykład. Nie zrozumiała mnie ta \"kuzynka\" zupełnie. Przecież wcale nie zamierzałam \"wpychać się\" do jej rodziny i w jej rodzinne sprawy. Pokazałam tylko \"brzuszek\", tzn. chęć nawiązania kontaktu - serdeczniejszego, jakby bardziej rodzinnego, niż ten, jaki utrzymuję z innymi wspaniałymi osobami z internetu (ze Skype lub Gadu Gadu) chociażby. Czuję się okropnie. Strasznie mi głupio i źle. Wybaczcie , że Wam się skarżę i zawracam Wam głowę. Mam nadzieję, że Wasze serdeczność internetowa zawsze będzie należycie zrozumiana i odwzajemniona. I obejdzie się bez zimnego prysznica. Pozdrawiam 🖐️ PS jutro ma być słońce. Czy to prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 Dzisiaj wreszcie słońce,a wczoraj byłam pewna obaw,że się zatopię:) Padało całą noc,bębniło o dach nie dając spać,chlupocząc i popluskując. Wszystko podlane tej wiosny,topole jeszcze jakby urosły,świerki rozpychają się ogromnymi gałęziami tak bardzo,że środkowy nie bardzo ma gdzie się podziać,aż wychylił się do tyłu! Aurinko🌻 internet oprócz wiedzy i radości dostarcza nam również wiele innych niespodzianek:) Pamiętasz,że na zapomnianych już kartkach historii Werandy też ich nie brakowało.Bliżej nie wiadomo o co chodziło,ale o przedziwną niepotrzebną niechęć. Może tak też i stało się w przypadku genealogii?:) Potwierdza się powiedzenie,że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciach:),albo daleko od siebie.Widocznie Twojej kuzynce lepiej jest DALEKO! Za to jest pocieszające,że przyjaciół wybieramy sobie sami,chociaż pewne jest,że los miesza w tym swój palec.To bardzo podobnie jak ze strzałą amorka:) Benigno🌻 jeszcze w Toruniu? Koralio🌻jak się miewa Twój duży,podlany ogród? Miba🌻nad morzem chyba niedługo się zacznie?Jak przypomnę sobie siebie na plaży w Łukęcinie w tamtym roku,to przedziwna wydaje mi się ta obecna pogoda. Jay🌻 nie masz czasu?Można to zrozumieć! Pozdrawiam bardzo ciepło❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! To skaranie boskie, nie wiem czemu nazywane pogodą (\"dynamiczną\", jak usłyszałam w prognozie), wpędziło mnie w przeziębienie, a mojemu ogródkowi pozwoliło zarosnąć chwastami. Linko 🌻 - ja nie mam wielkiego ogrodu, wprost przeciwnie, jest on całkiem nieduży, tyle tylko, że jest w nim to, co zwykle spotyka się w ogrodach o wielkiej powierzchni, czyli część ukształtowana, bardziej regularna, i ta druga, swobodna, gdzie wszystko rośnie sobie według własnego upodobania. Nawet mrowisko wielkich czarnych mrówek tam się znajduje i jakieś dziwne grzyby rosną teraz na zmurszałych pieńkach. No i właśnie w tej części dzikiej rośliny szaleją, ożywione deszczami, a w tej uprawnej - też, niestety. Powinnam wziąć się za pielenie, jakiś taki podejrzany bluszczyk (kurdybanek?) rozpanoszył mi się na zielniku i tłamsi to, co sadziłam własną ręką, a co niewątpliwie jest słabsze od tego przybysza. Szkoda mi jednak trochę, gdyż ładnie wygląda. Aurinko 🌻 - można Ci tylko współczuć, że na taką krewniaczkę trafiłaś. Pokrewieństwo w czwartym pokoleniu jest, wbrew pozorom, całkiem bliskie, o czym można przekonać się choćby przy okazji spraw spadkowych (sama mam taką w rodzinie, w grę wchodzi dziedziczenie właśnie po pradziadkach). Najwyraźniej ta dama jest zwolenniczką rodzin nuklearnych - takich, które można zgromadzić przy małym stoliku w kuchni. Trudno, jej strata. Z opowiadań mamy pamiętam, że kiedyś rozróżniano rodzinę, czyli krąg najbliższych krewnych, oraz familię, na którą składali się dalsi krewni (pociotkowie), powinowaci, rozmaici przyszywani kuzyni i kuzynki. Kiedy mama mówiła, że \"on się przyznaje do rodziny\", oznaczało to, że nie wiadomo już, jakie właściwie więzy pokrewieństwa wchodzą w rachubę, ale nie jest to osoba obca. Myślę jednak, że takie poczucie więzi rodzinnej było możliwe we wspólnotach bardzo stabilnych, od wielu pokoleń zamieszkujących tę samą ziemię. Wojny, migracje, nawet wyjazdy \"za chlebem\" zniszczyły tę bardzo delikatną tkankę. A szkoda. Pozdrawiam Was słonecznie - właśnie słońce wyjrzało zza chmur.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynamiczna aura burzy moje plany Jesteśmy już w drugiej połowie czerwca, ale bardzo dziwny jest ten czerwiec. Pokręcona pogoda zdezorganizowała mi życie, a jej dynamika zmiotła moje plany. W planach był wyjazd do Niemiec, pobyt w Modrzeńcu, uporządkowanie domu i ogrodu, przyjazd rodziny do Modrzeńca oraz wyjazd w pierwszych dniach lipca na Mazury. Plany rozsypały się jak koraliki (rozsypujące się korale to moja specjalność ku wielkiej uciesze panów). Wyjazd do Niemiec nie doszedł do skutku, z Modrzeńca uciekliśmy po 2 dniach z powodu zimna, z tego też powodu jeszcze nie przyjechała rodzina i krąży gdzieś po Polsce a ja czekam i nie wiem, kto kiedy przyjedzie i czy przyjedzie. Porządki nie zrobione, zepsute urządzenia nie naprawione, kupione części jeżdżą w bagażniku samochodu. Ponieważ trudno coś robić i trudno nic nie robić - to pojeździłam trochę po Polsce: były to krótkie jedno- i dwudniowe wyjazdy do Lublina, Szczytna, Ełku, Białej Podlaskiej, Chełma, Płocka, Torunia, Spały i kilku innych miast. Był też jeden dłuższy wyjazd na południe Polski z wyjazdem na kilka dni do Niemiec. Linko 🌻, ja ciągle jestem w Warszawie a wyjazdy to w tym roku to tylko drobne wyskoki. Pogoda pokazała swoje sztuczki, padało, lało i wiało, jednak mimo wszystko wyjazdy były ciekawie. Pochodziłam po toruńskiej starówce i wpadłam w zachwyt. Po zwiedzeniu starówki lubelskiej wydawało mi się, że u nas utrzymanie porządku w mieście nie jest możliwe – a jednak można dbać o miasto i zachować jego piękno. Trochę fantazji też dużo znaczy. Stojący na ulicy osiołek, z wybłyszczonym od głaskania pyskiem i grzbietem, fontanna z żabami, piesek z melonikiem obok parasola opartego o latarnię .... taka malutka architektura przywołująca uśmiech. Na chodniku Piernikowa Aleja Gwiazd... Spacerując po uliczkach zobaczyłam budynek z napisem KAMIENICA KOCI OGON. Zrobiłam zdjęcie, odwróciłam się i naprzeciwko owej kamienicy, na oknie, na parapecie leżał piękny kolorowy kot – żywa ilustracja napisu. Znowu zdjęcia; oglądam je teraz z wielką przyjemnością. Lubię takie miasta, cieszę się, że stara architektura została zachowana w dobrym stanie, a nowa znakomicie ją uzupełnia. Obiad w pierogarni Stary Młyn; pierogi z pieca –piecuchy. Pyszny obiad w magicznym miejscu, pięknie podany. Aurinko 🌻, nie przejmuj się zimnymi prysznicami, chłodnych ludzi, oni inaczej postrzegają świat. Nie rozumiem tego, bo mam inny pogląd na temat rodziny i odnoszę się serdecznie do wszystkich noszących nazwisko takie jak ja. Uważam, że kiedyś mieliśmy wspólnego przodka a kiedy to było nie jest dla mnie ważne. Należy się wspierać i nie szukać podziałów typu: „z tych” czy „nie z tych”. Znajomości internetowe jak wszystko mają dobre i złe strony, można poznać wspaniałych ludzi, ale też nijakich - odważnych, bo anonimowych, ukrytych za swoimi nikami. Moimi dobrymi przyjaciółmi są zwierzęta. Pełnię funkcję odźwiernej 3 kotów sąsiadki i pogotowia ratunkowego dla nich, kiedy na teren wkraczają inne obce koty. Koty są zazdrosne – chyba wszystkie koty są takie -i kiedy głaszczę jednego rozlega się przeciągły głos innego i biegnie z krzaków lub zeskakuje z daszku drugi, pokrzywdzony bo jeszcze nie pogłaskany. Jeden z kotów bardzo się nudzi i kiedy z sąsiednich drzwi wychodzi pani z dużym psem –kot pędzi do niego, ociera się, barankuje i dalej idzie zadowolona trójka: prowadzi duży pies na długiej smyczy, za nim młoda pani i obok kot z ogonem ustawionym w górę „na baczność”. Moja kotka przebywa u siostry, zostanie tam jeszcze kilka dni, a u mnie w domu nie dość, że zimno to jeszcze baaaardzo pusto. Postanowiłam zrobić kotu prezent: będzie nim wykonany przeze mnie szezlong. Pomysł wykonania mam w głowie, muszę zacząć zbierać materiały i jesienią powstanie mebel do spania. Martwi mnie tylko to, że będzie dość duży, bo kot lubi się przeciągać (a jest to kawał kota), miękka tapicerka dodatkowo szezlong powiększy i nie bardzo wiem gdzie go postawię, ale to już inny problem i późniejsze zmartwienie. Koralio 🌻, jak dobrze mieć nieduży ogród! Mój jest zdecydowanie za duży i z tego wynikają same kłopoty; zielsko rośnie jak szalone i trudno z nim walczyć, na razie przegrywam. Pozdrawiam wszystkie Panie🖐️, 🌻🌻🌻🌻🌻🌻 🌻🌻🌻🌻🌻🌻 🌻🌻🌻🌻🌻🌻 🌻🌻🌻🌻 Nie dajmy się okropnej pogodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serdecznie witam! niestety - deszczowo! :( Chociaż ziemia kurpiowska ma już dość wody, deszczyk wciąż pada i pada. Nie ulewa, nie wiosenna ciepła burza, ale deszczyk - uprzykrzony i niechciany. Dziękuję wszystkim za wsparcie w sprawie przykrego maila od internetowej \"kuzynki\". Bardzo mi pomogły słowa otuchy. ❤️ Koralia miała rację. Po analizie wszystkich listów, które otrzymałam od \"kuzynki\", tej w czwartym pokoleniu - zrozumiałam ( a naprowadził mnie na to mój rozsądny i praktyczny mąż), że tu może chodzić tylko o spadek, jakiś wydumany (!), ale jednak, kto wie - może dla niej - realny. \"Kuzynka\" pierwsza nawiązała ze mną kontakt, to ona wypytywała mnie w licznych listach o wszystko co wiem na temat wspólnych pradziadków. To ona wreszcie zaproponowała spotkanie w połowie lipca w Warszawie. Kiedy napisałam wszystko, co wiedziałam o \"zamierzchłych\" czasach naszych przodków, a wiem niewiele, wtedy przysłała mi zimny \"prysznicowy\" list zniechęcający. Przypomniałam sobie, że wspólni pradziadowie Giedrojć, to - byli właściciele ogromnego majątku na Białorusi ( zamierzchłe czasy, nie ma co tego wspominać). Ale kto wie, może \"kuzynka\" stara się o jakieś odszkodowania? Mnie to nigdy wcześniej na myśl nie przyszło. Interesuje mnie historia naszej rodziny; zresztą, nie mam żadnych dokumentów, więc wszystko traktować mogę tylko w kategorii babcinych opowieści. Ziemi swojej mam dostatek, tej kurpiowskiej - bo aż całe 20 arów ;), a \"wirtualna\" z Białorusi..... Ale cóż, podobno chodzi o .... 200 włók z nawiązką. Pozdrawiam 🖐️ Droga Jey 🌻, jako jedna z werandowych cioć -przesyłam pozdrowienia i uściski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, Aurinko, Aurinko 🌻 - 200 włók to ponad 3300 hektarów, więc zarówno zainteresowanie, jak i późniejszy chłód krewniaczki stają się ciut bardziej zrozumiałe - może spodziewała się, że przechowujesz jakieś dokumenty, które ułatwią starania o odszkodowanie za mienie zabużańskie? A skoro nie, no to cóż... pożegnała Cię ozięble. No i dobrze, bo po co Ci taka interesowna krewna? Benigno 🌻 - pomysł z szezlongiem dla kota jest świetny. Niedawno w komisie meblowym widziałam - nie krzesło Savonaroli, bo za niski i bez oparcia - raczej taboret Savonaroli, śliczny, o doskonałych proporcjach, z podłokietnikami, wprost wymarzony właśnie jako kocie miejsce do spania. Śmieliśmy się z mężem, że co najmniej dwa nasze koty wylegiwałyby się na nim ustawicznie. Niestety, w trakcie niezbyt fortunnej renowacji został obity skajem imitującym skórę. Miałyby koty przyjemność ogromną, lecz krótkotrwałą, po tygodniu skaj zwisałby w smętnych strzępach. Ale jeśli gdziekolwiek zobaczę taki mebelek obity tkaniną, chyba się nie oprę. A kiedyś we Włoszech widziałam przepiękną rekamierę, chyba dla wielkiej lalki, gdyż nawet do dziecinnego pokoju byłaby stanowczo za mała - i też oczywiście pomyslałam o niej jako o mebelku dla kota. Przegrała jednak w konkurencji z obrazem, który teraz wisi w saloniku na ścianie. Ja mam przyjemność dla oka, a koty? Koty mają kanapę, ż której skutecznie wykolegowały mojego męża. A w ogródku zakwitły wiciokrzewy, odmiana bardzo mocno pachnąca. Zwykle pod koniec czerwca nocami krążyły wokół nich świetliki. Sprawdzę dzisiaj, czy i w tym roku powtarza się ten spektakl. Pozdrawiam - prawie już świętojańsko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pogoda ustaliła sie jako przekropna i przezimna. Do tego świętojańskie deszcze. W domu zimno jak dawno nie było, wyciągam najcieplejsze ubrania na lodowate wieczory, o Modrzeńcu nawet nie myślę. Udało mi się tylko, albo aż tyle - spędzić ciepły słoneczny dzień w Łodzi w niedzielę. Przysiadłam na ławeczce obok Tuwima, dotknęłam klawiszy pianina Rubinsteina, obejrzałam gwiazdy na chodniku na Piotrkowskiej, zrobiłam zdjęcia. Miasto było ciche i pustawe, nagle pojawił się dziwny narastający szum, a po chwili pojawiła się duża zorganizowana grupa chłopców na deskorolkach. Przejechali i znowu zrobiło się cicho i sennie. Ale świeciło słońce, było cieplo, z przyjemnością zjadłam lody. Widzialam też saturatory z wodą sodową - relikt minionej epoki. Koralio 🌻, zastanawiałam sie nad meblem dla kotki. Rekamiera jest dobra do spania, ale moja kotka lubi się przeciągać i wtedy staje sie bardzo długa - mebelak zakończony po obu stronach ograniczałby taką pozycję, no i nie byłoby miejsca na zwisającą łapkę. Podobnie z krzesełkiem Savonaroli - ograniczniki po obu stronach - czyli doskonale miejsce na spanie w zwiniętej pozycji. Ale ciekawe by było urządzenie miejsca dla kota z różnymi miejscami do leżenia i spania. Szkoda, że nie mam miejsca w moim mieszkaniu na urządzenia takiego zakątka, wielka szkoda. Już widzę taki kącik. Pozostaje mi więc wykonania szezlong. Na razie kotka śpi wtulona w poduszki i ciepły koc a na balkonie przebywa krótko. Brak ciepła, brak słońca - gdzie to lato? Lato, lato lato czeka? Gdzi ono jest? Czekam na ciepło. Czekam na przyjazd rodziny. Czekam na wyjazd na Mazury. Czekam 🌻 czekam 🌻 czekam 🌻 czekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aurino
Benigno 🌻 na Kurpie przyszło lato. Wilgotne i mokre, ale ciepłe ! Pod oknami od dwóch dni harmider nieopisany, bo zakładają w naszej wsi kanalizację (!), a więc w tym roku lato na moich Kurpiach jest też i głośne. Witam 🖐️ Dawno nie było mnie na Werandzie. Zatęskniłam, naprawdę zatęskniłam. Nie miałam zbyt dużo postów do czytania, bo widzę, że wszystkie jesteście zajęte letnimi obowiązkami. Rozumiem. Mnie zacznie się wakacyjne zamieszanie już w przyszły wtorek. Zza oceanu przylatuje Amelia - najsłodsza wnuczka na świecie :D Będzie u nas sześć tygodni, będzie się więc działo, oj bedzie. Droga Koralio 🌻, mimo nieprzyjemnego incydentu z "kuzynką", wciąż siedzę w genealogii. Zaczyna mnie to coraz bardziej wciągać i widzę, że nie o drzewo genealogiczne tu chodzi. Historia, którą zawsze bardzo lubiłam (mój ojciec był z wykształcenia historykiem i chyba zaszczepił mi bakcyla) roztacza przede mną coraz to nowe zakamarki, ciekawostki a nawet tajemnice do rozwiązania. W pewnym momencie, kiedy zajmowałam się ślubem moich dziadków, który odbył się w Prudziszczach w 1920 roku, zobaczyłam ich dwoje, zaraz po ślubie uciekających przed nawałą bolszewików, gnanych przez wojska polskie po sławnym cudzie nad Wisłą. Albo zagadka - dlaczego brat babci jest na liście osób represjonowanych przez ZSRR w 1938(!) roku ? I co robił na Uralu, w mieście Perm, tysiące kilometrów od rodzinnego domu w Prudziszczach. Dziwne. Nie zanudzam, dość tego. Bawcie się dobrze tego lata moje Drogie Werandowe Przyjaciółki ❤️ i....zostawiajcie proszę posty. Tak bardzo lubię je czytać. Pozdrawiam 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:D Od kiedy to ja jestem Aurino ;) \"aurinko\" to znaczy \"słońce\" w języku fińskim. To moje ulubione słowo talizman :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie🌻 Przez te duszne letnie pogody nie chce się nic robić! Nie chce się pisać,nie chce się czytać ani oglądać telewizji:) Nie chce się sprzątać ani gotować. Nie chce się być w domu i nie chce się wyjść z domu. Nie chce się chodzić ani leżeć. Co jakiś czas się człowiek przewraca i jednak leży:) Ciężko! Mam remont w domu.Majster wypięknia mi ostatni balkon,który nie załapał się w czasie poprzedniej remontowej tury. Przy okazji wykonuje to wszystko co zostało spisane na długiej liście rzeczy do zrobienia w ciągu roku.Także awarie,które pojawiły się w trakcie,np.wyskoczył wąż do pralki i zalał całą łazienkę! Zostało to poprawione w sekundę! Remont wykonuje Pan Darek o sympatycznej ksywce - Sprężyna:) Szybkość z jaką majster wykonuje prace i sposób przemieszczania się,w jednej sekundzie tu,w drugiej tam powoduje,że chwilami dostaję oczopląsu:) Ale prace postępują błyskawicznie. Lubię tak:) Od jutra sprzątanie po remoncie,pozdrawiam🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No,skończone🌻 witajcie🌻 Ukończenie remontu stanęło pod poważnym znakiem zapytania ponieważ dziś nad ranem przeszła nad Poznaniem wielka burza,z piorunami i ulewą,właściwie stało się to ostatnio regułą i już nikogo specjalnie nawet nie dziwi! Ranek wstał jednak rześki,bez jednej chmurki na niebie czyli dało się wykonać te ostatnie prace budowlane decydujące o całości:) Zaniedbany balkon,a właściwie wnęka balkonowa straszyła od lat niewykończeniem,chyba zwyczajnie nie miała szczęścia do majstrów. Wydawało się niewykonalne to czego od poszczególnych majstrów oczekiwałam,czyli: skucia starego skruszałego betonu pokrywającego balkon i usunięcie ohydnej blachy,po której miała ściekać woda - rzeczywiście awykonalnego,gdyż blacha ta została położona pod izolacją i wsmołowana na amen. Znalazła się na to rada,beton został skuty a blacha wycięta:) Na to poszedł styropian twardy,siatka i klej,na to wylanie zaprawy,na to płytki. Zamiast potrzebnej jednak blachy zakupiłam dużo wcześniej parapety okienne w kolorze szarym.Wystają one około 20 cm poza wnękę,wsparte na 3 wspornikach sosnowych z IKEA zabezpieczonych Drewnochronem na rudo. Do tego ruda balustrada z dwóch zbitych ze sobą płotków,takich trochę solidniejszych,ale kupionych na placu z architekturą ogrodową. Przyznam się,że wymyśliła to moja sąsiadka na swoje balkony i...odstąpiła od tego zamiaru.Zakupione już płotki będą oddzielały nasze ogródki. Za to ja zrealizowałam pomysł płotkowy i wyszło bardzo dobrze,oryginalnie i bardzo tanio:)Cena jednego płotka to 60 zł:) A co u Was? Aurinko🌻 już chyba ma swojego malutkiego gościa zza oceanu🌻 Benigna🌻 zajmuje się Modrzeńcem? Koralia🌻 na urlopie? Miba🌻 w centrum sezonu? Jay🌻? Pozdrawiam wszystkie❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasami fajnie, że nasze kurpiowskie lasy, a konkretnie Puszczę Białą często omijają deszcze. W ubiegłych latach płakaliśmy, że u nas susza a wokoło pada; ale w tym roku radujemy się wszyscy, bo u nas mniej pada i nie zalewa :D Witajcie wakacyjnie 🖐️ Mam już swoje malutkie pięcioletnie szczęście. Przyleciało wielkim samolotem zza oceanu. Będzie ze mną dwa miesiące. Muszę nacieszyć się tak, aby starczyło na cały rok. Specjalnie dla Amelii wyszykowałam pokoik na facjatce. Taki malutki - dwa na dwa metry. Ale ona jest szczęśliwa - bo to jej własny, a poza tym obok śpi i Czata i Lusia i Doro i Kofi. Więcej psów już nie mam ;) Nie tylko Linka 🌻 ostatnio remontowała. Ja też kładłam w maleńkim pokoiku tapetę w błękitne kwiatki i malowałam malutkie mebelki na biało niebiesko. Wcześniej miałam już uszyte niebieskie zasłonki i kupioną błękitno białą pościel. Nawet dywan pasuje, bo akurat mieli w potrzebnym mi rozmiarze tylko... niebieski. Wszystko jest teraz jak u aniołka w biurze. Mam szczęście, że Amelia jest śpiochem, bo inaczej nie mogłabym \"urwać się \", aby zasiąść przy komputerze przy werandowym stoliku. Pamiętam, że jej matce wystarczyło tylko kilka godzin snu. Cały czas była aktywna i bardzo absorbująca. Nie było mowy o odpoczynku i chwili oddechu. Cóż, dzieci są różne. Życzę spokoju, słońca i miłych wrażeń, nie koniecznie na wyjeździe. Remonty też potrafią być frapujące ;) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×