Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutek__

pomocy! jak zrozumiec jego zamiary?

Polecane posty

Gość smutek__

A wiec bylismy w zwiazku ponad 2 lata. Bylo swietnie, u niego caly czas bylo dobrze. na nic nie narzekal, pieniadze zarabial, studiowal sobie, rozkrecal interes. Byl pewny swego szczescia. Bylismy ze soba na co dzien, spotkania, telefony.Pech chcial , ze wszystko peklo. On po raz pierwszy stanal w sytuacji, gdy wszystko stracil. Nasz zwiazek sie rozpadl juz szmat czasu temu ale bylismy w kontakcie. Cierpialam bardzo bo on mnie raczej odsuwal od swoich problemow, zycia. Nie poznawalam go. Postawil mnie w sytuacji czekajacej. Musialam czekac w niepewnosci na wszystko. Byly momenty , ze cos mu sie udalo. Przychodzil ze lzami w oczach, mowil ze ma nadzieje, ze jak mu sie juz ulozy wszystko to bedzie znowu miedzy nami dobrze. Niestety znowu dol i cisza. mam wrazenie, ze on nie zdaje sobie sprawy jak to sie na mnie odbija. Zajal sie swoimi bolaczkami, nie patrzac na nikogo. Tydzien temu znowu mnie zapewnial, ze bedzie dobrze bo chyba bedzie mial prace po pol roku zycia praktycznie bez pieniedzy, co sie strasznie na nim odbilo bo kiedys sobie swietnie radzil finansowo. Zaoewnial, ze niech tylko znajdzie prace to zabierze mnie gdzies na wakacje. pech znowu chcial, ze praca stala sie niepewna. ktos mogl go oszukac a tak sie cieszyl, jak male dziecko. Ostatecznie stwierdzil, ze juz sobie nie radzi chyba i bedzie lepiej chyba jak poczekam az on sie odezwie jak sie ulozy juz bo teraz mecze sie z nim i odbija sie to na mnie. tak, to bardzo sie na mnie odbilo , jego zmienne nastroje, raz tak raz nie az w koncu wypalilam sie w tej walce. Kocham go ale przeciez on nie szanuje moich uczuc. Ja nie chce cale zycie czekac :( przeraza mnie ta cisza, strasznie:( ale coz bede czekala ale czy warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laVita
Tak szczerze mowiac to nie bardzo rozumiem co ma piernik do wiatraka. Czy dlatego, ze on nie ma pracy-ty musisz w nieskonczonosc czekac? Jesli tak-to na co czekasz?...zeby wreszcie mogl ciebie zaprosic na lody? Mam wrazenie, ze wy rozmawiacie ze soba na dwa rozne tematy...jego problemem nie jestes ty...ale niestety twoim problemem jest on.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek__
ja bylam jego problemem jak mu sie wszystko powodzilo, potem juz odsunal mnie a jak cos mu sie udalo po 4 miesiacach wegetowania znowu bylam jego problemem az to co mu sie wydawalo ze sie uda tak naprawde bylo fikcja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość laVita
jak sama piszesz: bylas jego problemem, ale chyba juz dawno nie jestes...nie na wszystko sa dobre rozwiazania, ale jakies tam istnieja zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość popaprotka
nie mozna wiecznie czekać, czekać na lepszy czas i żyć nadzieją na lepsze jutro które poki co nie nadchodzi. Kocha Cię ale nie moze wymagać od Ciebie ciągłego czekania, czy docenia Twoje poświęcenie?? ROzmawiałaś z nim o tym? Ileż można żyć na takiej huśtawce, raz w górze raz w dole? To boli, szarpie serce i całą psychikę.Do tej pory mialas na uwadze chyba tylko jego dobro, zapomniałaś samej siebie w tym wszystkim...Czy Twoje potrzeby nie są ważne? Zastanów się... Czy masz siłę, czy chcesz i jak wyglądałąby wspólna wasza przyszłość... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutek__
Tak wiele razy z nim o tym rozmawialam. On kiedys powiedzial mi, ze tylko ja bylam przy nim jak bylo mu zle i bardzo mi dziekuje. Mowil, ze bardzo mu na mnie zalezy ale nie wie sam co zrobic aby bylo dobrze ..Wiem co sie zlego u niego dzialo i widzialam jego lzy. Kiedys byl w okropnym stanie psychicznym , teraz jest troszke lepiej. Caly czas wmawial sobie, ze jestem zla na niego ze on ma problemy. Ale ja caly czas mu tlumaczylam, ze jest mi przykro ze odsuwa mnie, ta cisza bolala. Ja tylko chcialam abysmy nie urywali kontaktu. Nie chcialam jego dawnych prezentow, wyjsc do pubow, przyjazdow bo wiem, ze z kasa stal przerazliwie marnie. Niestety on stwierdzil, z eja sie mecze jego sytuacja ( mogl tak zrozumiec bo widzial wiele moich lez). Dodal, ze bedzie najlepiej jak on sie odezwie bo ja nie zasluguje na to aby sie tak meczyc . Ile razy mozna tlumaczyc ze nie mecze sie jego stanem ale tym jak on nas traktuje! wlasnie, co ma piernik do wiatraka? jego problemy do nas? W koncu doszlo do tego, ze zaczelam wierzyc, ze on chce zerwac, odejsc. W koncu w taka wersje uwierzylam a on stracil sily na tlumaczeniu mi, ze tak nie jest . Nie myslalam juz o sobie od dluzszego czasu, tylko on, on i on. Mnie nie bylo. Obiecal zadzwonic jak tylko sie wyjasni czy dostanie ta robote czy nie. Wyobrazil sobie, ze jak dostanie prace to jego zycie diametralnie sie zmieni i u nas bedzie wreszcie dobrze. a jak nie dostanie pracy i znowu bedzie zyl groszakami? To tez sie odezwie ale nie chce abym uczestniczyla w jego stanie. Wyobrazam sobie, ze nie moze sie pogodzic z tym, ze kiedys mial pieniadze na wszystkie swoje potrzeby a teraz jak mial do mnie jechac to tylko jak kolega jechal do mego miasta bo nie mial kasy. potrafil o 8 rano wpasc tylko po to aby mnie na godzine zobaczyc bo kolega mial sprawy do zaltwienia a on korzystal z okazji . prosilam go aby mnie zrozumial, a on prosil abym tez zrozumiala ze on nie potrafi swego miejsca znalesc obecnie i chce aby bylo dobrze , naprawde chce. Zyczylam mu wesolych swiat i powiedziala, ze teraz chce byc sama i niech zadzwoni dopiero po swietach ale nie obiecuje mu, ze sie spotkamy bo stracilam juz sily na czekanie. W sumie nie zdziwie sie jak on nie zadzwoni. Czy zadzwoni, czy nie, co to zmieni????? Nic sie nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×