Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rozbita wewnetrznie

Po 5 latach razem i pytaniu kiedy w koncu sie pobierzemy

Polecane posty

Gość Rozbita wewnetrznie

slysze od niego wczoraj: "Musimy dac sobie troche czasu na przemyslenie NAS". Fuck :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ala lala
Ojej, trzymaj się. Może miał zły dzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozbita wewnetrznie
Kurcze, tak juz od tygodnia chodzi nieswoj i do tej pory myslalam, ze przejdzie, ale przeczuwalam cos zlego. Wczoraj zaczelo sie od tego, ze wrocil z pracy po 12 godzinach (nowe obowiazki) i wkurzyl sie, bo wczesniej powiedzialam mu ze kupilam juz sliczny prezent, wiec myslal ze mu go dam...Nagle od prezentu zaczela sie gadka, ze jego we mnie tez denerwuje wiele rzeczy, ale mi nie chce ciagle mowic, ze zeby uwolnic sie od moich upierdliwych rodzicow musialby sie ze mna rozstac i ze rozstac by nam sie by bylo trudno po 5 latach... :( Aha, no i jeszcze ze jestesm zazdrosna o jego nowa prace. Wszystko przeze mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co...powiem ci jak to bylo u mnie... z moim dzisiejszym mezem chodzilam 2 lata, po paru miesiacach chodzenia i wspolnych obietnicach wspolnego zycia...poczulam sie nim zmeczona, stlamszona...tak jakby moja natura sie buntowala przeciw stabilizacji w uczuciach......... mowilam mu ze chcialabym abysmy troche od siebie odpoczeli, i naprawde w to wierzylam wtedy... a po dwoch dniach \"odpoczywania\" stwierdzilam ze ja bez niego po prostu nie moge zyc! za pare dni minie nam 3 lata malzenstwa i jestem szczesliwa.. Radze ci dac mu poczucie ze jak chce sprobowac \"odpoczac\" to prosze bardzo...nie sadze zeby wytzrymal dlugo.pewnie zacznie zachodzic w glowe \" a dlaczego ona mi pozwolila odejsc?\" A jesli nie wroci ---- to lepiej ze to teraz wyjdzie niz po slubie -----chociaz bol jest na pewno niemilosierny... Ale wiesz, zauwazylam, ze tak bywa czesto u moich znajomych jak za dllugo zwlekaja ze slubem, jak za dlugo chodza ze soba dla samego chodzenia... Pozdrawiam Ci i zycze aby Ci sie wszystko pieknie ulozylo...i Spokojnych Swiat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozbita wewnetrznie
Dzieki padlinko, kochana jestes! Wiesz, mnie sie po prostu nie spieszy ze slubem choc my dwoje i tak zyjemy ze soba jakbysmy slub juz mieli ;) I fakt, to boli jak cholera :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agasa
miałam podobnie, choć nie o rodziców chodziło - zaczęliśmy po 5 latach oddalać się coraz bardziej; nie było z jego strony oznak, że ma zamiary jakies inne niż "żadne". Do pewnego dnia. Powiedziałam mu wprost, żeby określił się w swoich zamiarach, czy ma zamiar być ze mną do "końca", czy nie mysli o tym. Dodałam tez, że na siłę związku nie zbudujemy i nie mam zamiaru go zmuszać do nieczego, ale też nie mam zamiaru dłużej czekać, aż on wymyśli, czy chce czegoś więcej, czy nie. Usłyszałam w odpowiedzi "jak wszystko będzie dobrze, to za rok pójdziemy do ołtarza". K...a "jak wszystko będzie dobrze!!!". Na tym zakońćzyłam rozmowę. Związek zaczął dalej podupadać, praktycznie przestaliśmy się spotykać, miałam dość, bo po co mam się bardziej starać niż on, skoro ma takie zdanie i uzaleznia to od zdarzeń losowych. Studiowałam jeszcze, więc miałam na czy skupić uwagę. Nauka. No ale stałos się coś nieprzewidzianego. Zaczął adorować mnie kolega z grupy. I z tej adoracji zaczęło coś wychodzić. Mój związek legł niemal w gruzach, a ja czułam się odrzucona i niechciana. Ten facet z grupy zauważał we mnie to, czego nie chciał widzieć dotychczasowy facet. Dał mi poczucie, że jestem atrakcyjną kobietą, o którą trzeba bardzo zabiegać. Fakt - poderwanie mnie zajęło mu cały semestr. Nie chciałam prowadzić podwójnego życia i zaczynać nic nowego, zanim nie skończę czegoś starego, co nie rokuje. Podjęłąm trudną decyzję, w końcu to 5 lat razem. Ale po przeanalizowaniu ostatniego czasu - przestałam mieć wątpliwości, sądziłam że nic już się nie zmieni, a on dalej będzie wolał obiadki mamusi, niż żony. NIe chce się ze mną ożenić, to nie. Nic na siłę. Poprosiłam go o rozmowę, umówiłam się z nim na niezależnym gruncie. Chyba zaczął przeczuwać coś wczesniej, bo najpierw powiedziałam mu, że nie będziemy się jakiś czas spotykać, bo muszę przemyśleć nasz związek. No i powiedziałam, że chce się rozstać, bo nie widzę sensu dalszego "bycia razem" dla samej zasady i z przyzwyczajenia. Wypłakałam mu to, bo nie było łatwo, jakby nie było, gdzieś w głębi duszy kochałam go ciągle, a nie nie chciałam dłużej być spychana na margines i być "ostatnim punktem na liście ważnych spraw życiowych". Błagał, prosił, płakał, wzbudzał we mnie żal. Nawet już chciał się oświadczać. Ale ja wiedziałam, że to byłyby wymuszone oświadczyny. Bał się samotności, bo jak powiedział "tyle lat razem, a nagle zostaje sam". Przecież miał milion wazniejszych spraw i osób ode mnie. Bolało i mnie, płakałam, ale wiedziałam też, że jest ktoś kto ze szczerego serca chce mnie adorować i być ze mną. Ktoś, kto pokochał mnie za to jaka jestem (widział mnie na studiach, znaliśmy się dość dobrze, ale ja nigdy nie zauważałam jego podchodów). Nie chciałam jednak wiązać się z nim dopóki nie minie mi wszystko. Pozostaliśmy znajomymi, czasem poszliśmy na kawę, jakiś obiad, czy spacer. On pomagał mi załatwić wiele spraw, których ja nie mogłam załatwić na studiach, bo byłam dojeżdżająca. Nie chciałam zaangażować się w nic nowego dopóki mi nie przejdzie miłość. Po co ranić nowego faceta, który jakby nie było - przecież mógł spotykać się z kim chciał. W końcu bylismy tylko przyjaciółmi z grupy, no może łączyło nas coś więcej, on znał moje sprawy sercowe i nigdy nie najechał na ex - tylko słuchał i pocieszał. Nigdy nie doradzał. Za to go ceniłam. Niestety nie pokochałam go tak, jakby on tego chciał, bo moje serce zajęte było od 5 lat. Niełatwo to wyrzucić do śmieci. Finał sprawy był taki, że nie związałam się z tym, moim przyjacielem, choć tego chciał. Miał do mnie żal, bo myslał, że skoro skończyłam z ex, to jestem wolna i chcę się wiązać. Nasze drogi rozeszły się po studiach - a ja ... :) happy end sprawy Dzisiaj jestem zoną mojej jedynej miłości, nie byliśmy ze sobą 8 tygodni, nie spotykaliśmy się, ani nic - po prostu pewnego dnia z płaczem stwierdziłam, że chcę być tylko z nim. Wiedziałam też, że ciągle mnie kocha i czeka, choć starał się tego nie okazywać. Zeszliśmy się i niedługo potem był slub. Dużo się zmieniło, choć tez nie było łatwo. Dotarliśmy różnice i dzisiaj jestem najszczęsliwszą kobietą pod słońcem, a męża kocham coraz mocniej z dnia na dzień. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym dzielić radości i smutki z kimś innym niż ON. Wyciągniesz może jakieś wnioski, może nie z mojej historii, ale poważna rozmowa byłaby na miejscu. Może Ty podejmij pewną decyzję, nie pozwól by on kazał ci czekać. Może potrzebujecie przerwy, odpoczynku od siebie, aby to sobie przemyśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozbita wewnetrznie
Wszytsko byloby super, dam mu pomyslec, ale jak to zrobic skoro mieszkamy ze soba a ja nie mam gdzie sie przeniesc na ten tydzien czy 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja na Twoim miejscu
kazalabym mu spierdalac:P po tylu latach to powinno chociaz przyzwyczajenie zadzialac jak nie milosc.. u niego nie dziala wiec raczej nic z tego nie bedzie.. a jak jakims cudem bedzie.. bo np po jakims czasie chlopak przyjdzie skruszony.. bo sie wyszalal i czas sie bedzie zenic..to raczej nie bedzie z tego szczesliwego malzenstwa.. wlasnie takie malzenstwa sie rozpadaja.. radze dac kopa.. raz na zawsze( bez prawa powrotu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agasa
To własnie jest problem, bo zamieszkanie przed ślubem ze sobą ma i plusy i minusy. Ja uważam, że powinnaś znaleźć sobie lokum na ten czas i sama wynieść się na troszkę, w razie czego zacząć rozglądać się za czymś oddzielnym, a jemu zostawić po prostu list, że się na jakiś czas musicie rozstać, bo ty również musisz przemyśleć wiele spraw. Koniec, kropka. Nie kontaktować się, nie dzwonić. Może wóczas strach go obleci i przypomni sobie, że ty tez masz uczucia, z którymi powinien się liczyć. Własnie dlatego nie chciałabym zamieszkać w obcym mieście razem z facetem, nawet jakby to rokowało. Lepiej mieć własny azyl, owszem, pomieszkiwać można, tydzień, dwa razem. Wtedy tez można "nauczyć się i poznać swoje przyzwyczajenia". Ja bywałam w domu przyjaciela przez weekendy czasami, zaznaczam - miałam oddzielny pokój, a wizyty były czysto gościnne. Powiem ci , że pewne jego przyzwyczajenia przeszkadząłyby mi, gdybym z nim miała mieszkać. I było to coś, czego nie mogłabym zmienić, bo to jego lokum. A ja bałabym się, że z dnia na dzień mogłabym znaleźć się w sytuacji bez dachu nad głową i możliwości na tymczasowe lokum. Z mieszkaniem razem przed ślubem wiążą się nie tylko przyjemności, ale jest zawsze ryzyko ... jedno zawsze może zostać pod chmurką ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wg.mnie-najwiekszym-problemem-jest-to- ze-bez-slubu-mieszkacie-tak-jak-po-slubie a-faceci-to-takie-zwierzeta-ze- staraja-sie-wtedy-gdy-bardzo-im-na-czyms-zalezy -wtedy-stac-ich-na-wiele-albo-gdy-sie-boja- ale-w-sytuacjii-gdy-wszystko-maja-podane-na-tacy-i-tak-im-jest-dobrze- to-poprostu-niechce-im-sie-nic-zmieniac-bo-tak-jest-wygodnie- maja-to-wszystko-co-kiedys-dostaliby-dopiero-po-slubie- a-dodatkowo-jeszcze-maja-wolnosc-no-przynajmniej-puki-nie-ma-dzieci- dlatego-nie-mysla-nic-zmieniac-i-migaja-sie-jak-daja-rade- to-ciagle-my-o-tym-mowimy-bo-chcemy-poczucia-przynaleznosci i-bezpieczenstwa-no-i-czas-dziala-bardziej-na-nasza-niekorzysc- niz-dla-mezczyzny dlatego-lepiej-wracac-do-pradawnych-metod-zawierania-malzenstwa a-rozwod-jak-nie-ma-dzieci-to-czysta-formalnosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 7887
Elżunia, a co ty się tak jąkasz...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witch3
HEJ Ja na twoim miejscu też dałabym sobie spokój u mnie była nieco inna sytuacja bo mieszkalam z chłopakiem przez 4 lata co prawda wprowadziłam się do niego po zaręczynach i wszystko oki bylo łącznie ze stosunkami z jego rodziną i pomimo,że nie jesteśmy już ponad 3 lata razem to nadal bardzo mi ich brakuje.Wszystko zaczęło w moim związku się knocić gdy zaczęły się tematy dotyczące przyszlego potomka on miał już wybrane imiona a ja nie chciałam zachodzić w ciążę bez ślubu. Dlatego postanowiłam aby trochę bardziej się postarał coraz więcej czasu spędzałam nad książkami i przed komputerem - a jemu to nie przeszkadzało .Zaczęlam wybywać po kilka dni szczególnie we wakacje dochodziło do sytuacji że wyjechałam na 3 dni a wracałam po tygodniu i też mu to nie przeszkadzało twierdził że mam prawo wyszumieć się bo jak zajdę w ciążę to moje zycie zmieni się. W końcu wściekłam się i na kilka dni poszłam do rodziców ,bo tam cały czas mój dawny pokój pozostał niezajęty przez nikogo. Po jakis 2 dniach X przyszedł na kawę i mieliśmy do baru wieczorkiem wyjść ale poinformowałam go o co przez ostatnie półtora roku mi chodziło .Zażyczyłam sobie że ma mi przywieść moję rzeczy spowrotem do domu i tak zakończył się nasz związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×