Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamana1

Komu wczoraj zawaliło się życie tak jak mi???

Polecane posty

Gość załamana1
smutny a o ktorej? wiem, glupie pytanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej.............
a ja wlasnie sie zastanawiam czy sobie to zycie zawalic...bo czuje ze to nie ma juz sensu.Jestesmy razem 2,5 roku i nie ma chyba miedzy nami juz nic takiego co powinno byc:( tzn,nie kochalismy sie do ponad miesiaca,on woli siedziec przed komputerem zamiast sie ze mna kochac.nawet tanczenie przed nim nic nie daje,bez sensu nie?a ja sama siebie oszukuje.Wiecie,moze to tez moje wina,bo ja ostatnio jestem strasznie nerwowa i duzo krzycze,ale to dlatego ze on mnie irytuj,enie chce mu sie dbac o siebie dla mnie,juz nie wspominajac o tym seksie...i stale sie drze:( nie proponuje wspolnego spedzania czasu bo woli komputer,a jak sie na niego dre ze jest uzalezniony i zeby wylaczył to mowi,ze nie bede mu rzadzic co ma robic.My tez mieszkamy razem...Proszę,pomóżcie,poradzcie cos.Dokąd zmierza ten zwiazek?narazie nie wyobrazam sobie zyca bez niego,chyba sie przyzwyczailam,ale wiem tez ze nie jestem szczesliwa i nie chce tak zyc do konca zycia!jak stare malzenstwo.Jesli teraz tak jest to co bedzie potem?prosze o wypowiedzi........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
hej... nie chce cie zasmucac ale u mnie podobne byly poczatki :( podobne bo bylo czesc tego co ty napisalas + inne jeszcze rozne rzeczy... i powiem ci ze czulam podobnie jak ty... i teraz za to co napisze polowe ludzi mnie zlinczuje :( ja zaluje ze nie odeszla kiedy zaczelo sie to wszystko dziac miedzy Nami... wtedy byloby troszke latwiej...Nie odeszlam bo kochalam, teraz tez kocham ale psychika wysiada po pewnym czasie juz chce miec sie tylko spokoj :( Pisze to z perspektywy czasu... jesli jest juz teraz tak miedzy wami to nie zmieni sie to... bedziecie sie sstarac, kilka dni bedzie dobrze a potem to samo... czysta frustracja... wiem, bo przezylam to samo... niestety milosc to nie wszystko :( a decyzji o rozsatniu nie mozna przekladac ludzac sie ze cos sie zmieni... teraz to wiem, choic jest mi bardzo ciezko :( Obys nie musiala meczyc sie tak 10 lat ludzac sie.. a niedajboze miec dzieci i slub... bo wtedy to juz pies pogrzebany :( No a teraz napisza osoby, ktore uwazaja ze nie mam zupelnie racji... ze jak sie kocha to wszystko mozna zmienic itp... Osoby ktore to napisza nie maja pojecia o tym co sie naprawde dzieje i u mnie i u Ciebie... ja to przeszlam i wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny123
załamana1 odpowiem: ok godz 16.50 a u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
pare min po 10 rano :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny123
cały dzień miałaś już do niczego ja wieczór i noc - nie mogłem spać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak ja was dobrze dziewczyny rozumiem...u mnie ten kryzys trwa prawie 4 miesiace...zdradzal,ale zaluje:(stara sie jak cholera ja wyzywam sie na nim,krzycze,szukam pretekstow do klotni...to jest nie do zniesienia!podswiadomie chce sie chyba zemscic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
smutny: ja płakalam caly dzien, nie mogac sie uspokoic... wczesniej zanim sie rozstalismy nie spalam 2 noce i nic nie jadlam :( po prostu masakra :( Winogronka...wybacz ale nic z tego nie bedzie, zaufaj mi choc mnie nie znasz... nie mowie tego po zlosci.. i naprawde wiem co mowie jestem pewna tych slow :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej.............
dzieki bardzo za radę załamana1.Ja w sumie sie juz nie łudzę,tylko nie wiem jak to rozwiązać.On sie nie spodziewa...mowi,ze kocha,ale jak ja widze,jak potrafi sie zachowywac kochajacy facet,to on hcyba ma jakies inne pojecie milosci.A jak probuje z nim gadac,to gdy sie klocimy to mi przyznaje racje,ze tez uwaza ze powinnismy sie rozstac,potem gada cos innego.Paranoja!nie mam na to juz siły.Jestem studentka socjologii,chce analizowac społeczenstwo,a ze swoimi problemami sobie poradzic nie moge:( Czyli uwazasz ze nie ma sensu tego ciagnac?tylko jak to teraz zakonczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
hej... to ty musisz byc pewna... U mnie w podobnej sytuacji chociaz tez powtarzal ciagle ze kocha i chce sie zmienic... to prawda staral sie przez jakis czas a potem wracalo do punktu wyjscia :( Wg mnie powinnas sie rozstac.. nim bedzie za pozno :( MAsz racje jesli sie kocha tak naprawde... to mysli sie tylko o tym by uszczesliwiwc druga osobe... Jak masz to zrobic?? Hmm a co masz na mysli?? Pod jakim kontem pytasz?? Finsowym? Mieszkaniowym? Uczuciowym? czy chodzi ci po prostu o forme wypowiedzi, ze to juz koniec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Boze jaki byk: KĄTEM oczywiscie.. A co do dokonczenia z dania... u mnei w podobnej sytuacji.... koniec mial brzmiec... ja juz nie w ytrzymalam i dlatego skonczylo sie jak sie skonczylo :( Nio z tego jak pisze wynika jak bardzo bujam w oblokach :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrozpaczona i opuszczona
To co powiecie o mojej sytuacji..? Kryzys w moim zwiazku trwa juz ponad miesiac, zaczal sie przed Swietami Bozego Narodzenia. On powiedzial, ze musi sie zastanowic co do mnie czuje, ze potrzebuje oddechu i chce ode mnie odpoczac. Sytucja trwa nadal, bo pomyslec to on nie ma za abrdzo jak – mieszkamy w kawalerce a pracujemy duzo, wiec w ciagu tygodnia raczej zadne z nas nie wychodzi. Wydawalo mi sie, ze jest juz lepiej w zeszlym tygodniu kiedy sytuacje rozognilo to, ze od wspolnego znajomego dowiedzial sie, ze moi popaprani rodzice wysmiewali sie z jego mowiac, ze nie maja ambicji i do niczego nie doszli. Poza tym moja matka szczegolnie nigdy mojego faceta nie akceptowala I zranila go wiele razy a on mimo to “chowal dume w kieszen” i jakos to znosil. Tym razem miarka sie przebrala… Na poczatku marca wyjezdza na tydzien I twierdzi, ze wtedy pomysli o wszystkim, porozmawia z przyjaciolmi, zrzuci z siebie ten ciezar I wtedy zobaczymy… Ja tymczasem zyje w ciaglym strachu, mam klopot ze snem, zaczelam miec migreny, jestem ciagle poddenerwowana i chce mi sie plakac. I tak sie zastanawiam czy on tylko odwleka moment zerwania czy faktycznie mysli, bo ile mozna myslec czy sie kogos kocha czy nie..?! 3 miesiace ?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zalamana podobno z nieznajomymi ludzmi najlepiej sie gada:) bo przynajmniej szczerze wszysto mowia:) napisalas\"MAsz racje jesli sie kocha tak naprawde... to mysli sie tylko o tym by uszczesliwiwc druga osobe... \" cos w tym musi byc:( ja na poczatku naszego zwiazku nie czepialam sie ze chce wyjsc na impreze,na piwo z kumplami...nie chcialam byc zaborcza...wczoraj na ten temat gadalismy(ja oczywiscie krzyczalam)i stwierdzil ze nie czuje sie przezemnie kochany,bo zawsze mu daje wolna reke!ehhh i jak tu dogodzic czlowiekowi:( to chyba tez popchnelo go do zdrady...ale na ten temat nie bede sie juz wywodzic:P swoje juz przecierpialam,ale wiem ze nigdy nie zapomne!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrozpaczona i opuszczona
Wypowiedzcie sie, please :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej.............
nie wiem sama o co chodzi:( nie moge byc w ogole niczego pewna,jak mam z nim cholera zerwac skoro on rozmawia ze mna normalnie,przytula mnie i w ogole?cholera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
wiesz moze on nie mysli czy kocha (bo jesli by kochal to nie potrzebowalby myslec - to chyba sie wie, czuje) moze on chce po prostu przemyslec o tym jak ma wygladac wasze dalsze zycie... o tym czy jest szczesliwy... o tym co ma zmienic??? Niekoniecznie musi myslec o rozstaniu!!! tak mysle... jednak jak potrzebuje tego tygodnia to OK.. ale powiedz mu, ze jak przyjedzie to ma ci wszystko wyjasnic , bo takie czekanie w niepewnosci jest okropne :( i niech sie zdecyduje na cos, nawet jesli mialoby byc rozstanie... bo wierz mi, ze lepsze rozstanie niz ciagly stres czy przypadkiem nie chce odejsc, czy przypadkiem nie ma kogos trzeciego itp... Ta niepewnosc jest straszna i predzej czy pozniej doprowadzi do wielkiego bum... Kurcze czy ja wszystkich tych zlych odczuc musialam przezyc na wlasnej skorze :( Teraz widze, ze to rozstanie mialo naprawde sens i bylo sluszna decyzja :( szkoda tylko, ze taka bolesna :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Winogronko: uszczesliwic, ale nie dac calkowicie wolnej reki!!! trzeba wyznbaczyc granice i miec swoje zdanie... skoro nie podoba ci sie to, ze wychodzi z kumplami to mowisz mu o tym a on podejmuje decyzje czy bardziej chce wyjsc z kumplami i aby tobie bylo przykro czy zostaje aby cie uszczesliwic.. on ma wybor!!!!Oczywiscie ty mowisz i robisz tylko to co czujesz w danym momencie.. nie mozesz manipulowac NIm powtarzajc mu ciagle cos aby zrobil zawsze po Twojej mysli... z kochanka tez mial wybor... obojetnie jak bardzo wam sie nie ukladalo to nie mial prawa do takiego posuniecia!!!! mogl powiedziecNIE - podjal jednak inna decyzje... Nio to moje zdanie... Hej... Musisz zrobic to co czujesz... a co do decyzji nigdy nie ma sie pewnosci.. ja niby wiem, ze postapilam slusznie a jednak mam watpilwosci... Pomysl pozytywnie... pomysl czy ktos moglby dac Ci wiecej szczescia??? Czy on daje ci to czego ty potrzebujesz... bo jesli nie to... Kazdy zasluguje naszczescie i ma prawo go poszukac... ladnie brzmi trudno zrobic - wiem... ale trzeba sie starac - kazdy uczy sie na bledach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zrozpaczona i opuszczona --> sama nie wiem, co Ci doradzić, sama sobie ze sobą nie mogę poradzić i nie wiem, czy to dobry pomysł, żebym radziła komuś innemu. Powiem Ci tak: u mnie też było tak, że już po zerwaniu chciał czasu, bo ja prosiłam go, żeby to wszystko dokładnie przemyślał, powiedziałam, że dam mu tyle czasu, ile będzie chciał. Ale nie byłam w stanie tak zupełnie się od niego odciąć, zawsze mieliśmy kontakt i tak nagle miałoby się to urwać? Nie mogłam, bałam się, że on o mnie zapomni, że to się rozejdzie po kościach juz zupełnie i nie wrócimy do siebie. Stałam się chyba nawet trochę nachalna i obawiam się, że to odniosło odwrotny skutek :( nie myślałam zbyt racjonalnie wtedy, ale niestety w uczuciach mało jest racjonalności. Ja chcę, żeby on był szczęśliwy, ale z drugiej strony chcę, żeby był szczęśliwy ze mną :( ale nie mogę się pogodzić z myślą, że nie ma go przy mnie i jeszcze długo się nie pogodzę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzisiaj promyk słońca
na Wasz topik, dziewczęta. U mnie było tak: chciał "separacji", odpoczynku - miesiac. Dałam mu to, a kiedy po tym czasie zaproponowałam rozmowę, dziwił się, o co mi chodzi. W trakcie rozmowy wyszło, że... już ma inną, taką, z którą spotykał się jeszcze przed naszą separacją. Dwa dni płaczu, bez snu i bez jedzenia. Potem spotkanie z jego - do tej pory - najlepszym przyjacielem. Chłopak uświadomił mi, że ten człowiek nie był mnie wart, że zrobił mi świństwo. ale najważniejsze, że wyszłam z domu - wstyd było jak cholera, bo oczy podpuchnięte, czerwone, ale poczekałam do zmroku i wyszłam. Po tym spotkaniu było mi trochę lepiej. Dlaczego? Bo stwierdziłam, że nie należy czekać, aż ból sam minie. Trzeba sobie powtarzać dzień w dzień, że to już się skończyło, ale że potraficie - chcecie - kochać ponownie i że pokochacie znowu. Zajęło mi to pół roku. Potem spotkania przez internet - bardzo podbudowują ego... ;-) Od pół roku jestem szczęsliwą mężatką i na mysl o tamtym gnoju nie czuję już nic. Nie pamiętam nawet dobrze, jak się nazywał, jak wyglądał. Czego i Wam życzę. Uszy do góry, cały świat przed Wami. Wyjdziecie z tego silniejsze... i nie bójcie się znów pokochać. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Promyczku... Zjednym masz racje, ze wyjdzie w gruncie rzeczy silniejsze bo bedziemy mialy doswiadczenie... troche to potrwa ale w koncu tak bedzie Ale z tym, zebysmy nie baly sie kochac kogos innego przynajmniej w moim przypadku bedzie b. trudne... po prostu strach... boje sie znow zaangazowac by znow nie musiec przechodzic tego co teraz :( Mysle, ze albo w ogole mi to nie przejdzie (ten strach) albo po bardzo dlugim czasie i tylko z bardzo wyjatkjowa osoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Załamana, dokładnie tak samo jak Ty czuję :( tylko że u mnie dochodzi jeszcze to, że ja go wciąż kocham i chcę, żeby wrócił :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
ja tez kocham a z tym powrotem to tak jak juz pisalam.. bardzo bym chciala jednak chyba nie wroce :( Strach przed tym, ze to i tak nic nie da... nic sie nie zmieni... i tylko przedluze swoje meki :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzisiaj promyk słońca
Załamana - źle myślisz... Nie wolno tak mysleć, że ten strach Ci nie przejdzie... Trzeba już teraz z nim walczyć! Pooddychaj spokojnie nocą w pokoju przy otwartym oknie, idź na spacer do parku i przytul się do ośnieżonego drzewa - ono jest takie jak Ty - czeka na odmianę... Niedługo będzie wiosna i zobaczysz, poczujesz się inaczej... Wypuścisz nowe pąki i kwiaty. Tylko nie wolno myśleć o strachu! W ten sposób go w sobie pielęgnujesz... Wiem, czego Ci brak - żeby ktoś podszedł i przytulił bardzo, bardzo mocno... Wiem, że teraz tego kogoś przy Tobie nie ma. Trzeba więc nastawić się na oczekiwanie... Na pewnośc, że Ten Jedyny gdzieś na Ciebie czeka, że wkrótce nadejdzie. Spróbuj zaczynać każdy dzień uśmiechem... Na początku wbrew sobie. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzisiaj promyk słońca
Halinko - on NIE WRÓCI... Wiesz..? Nie wróci. Ja też czekałam przez jakiś czas. Na początku trudno dopuścić do siebie prawdę. Pamietam siebie z tamtego okresu i wcale mi się tamta ja nie podoba... Czas zacząć coś nowego... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Promyku, ja bym chciała móc tak się przestawić na inne myślenie, uwierz mi, po miesiącu takich mąk naprawdę bym chciała. Ale chyba dopóki będę miała nadzieję, że coś jeszcze da się zrobić, to nie umiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Promyczku... Moze za kilka dni... dzisiaj kiedy minelo 1,5 dnia nie mam jeszcze na to sily.. za swieze to wszystko... ale na pewno masz racje... zrobie tak jak pisalas powyzej tylko musze miec troche czasu by wszystko poukladac odrobine sie pogodzic z sytuacja... poczekac az wszystko pozalatwiam z NIM :( w koncu przez 6 lat wiele sie nazbieralo... musimy wszystko dokonczyc... u mnie to poczatek :( rozstanie... wyprowadzka z najpotrzebniejszymi rzeczami... czeka mnie jeszcze a raczej Jego bo to on sie wyprowadza przeprowadzka :( i tego sie tez boje :( bedzie bolec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzisiaj promyk słońca
A pomyśl - na czym opierasz swoje nadzieje...? Czy mają ona jakieś podstawy, czy sama na siłę je stwarzasz...? Jeśli jest nadzieja - trzeba się jej trzymać. Ale czy ona jest? Spróbuj spojrzeć na to z boku... Kontaktujesz się z nim? Spróbuj się powstrzymać. To ja rzucanie palenia - jeśli chcesz sięgnąć po komórkę, zajmij dłonie czymś innym. Wykasuj wszystkie numery, kontakty. wiem, że znasz je na pamięć, ale jeśli będziesz musiała ręcznie wstukać numer czy mail, zastanowisz się, czy naprawdę chcesz wysłać tę wiadomość. Usuń stare maile i smsy... U mnie leżały cztery miesiące. Za długo. Jeśli sama nie potrafisz - ustaw taką opcję w outlooku. Niech skasuje wszystko za Ciebie, kiedy przyjdzie na to pora... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na czym? Na tym, że po 4 latach związku nie mógł mnie przestać kochać z dnia na dzień, tym bardziej, że do samego końca było w porządku, kłócilismy się, owszem, ale to chyba jak w każdym związku... Kontaktuję się z nim, bo potrzebuję tego jak powietrza, muszę wiedzieć, że u niego wszystko w porządku, że jest zdrowy. Może rzeczywiście tę nadzieję sama sobie stwarzam, ale nie umiem przestać go kochać ot tak, z dnia na dzień, a jeśli go kocham, to chyba naturalne, że chcę z nim być :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Latwo mowic stojac z boku... Puciu ja mysle, ze kazda kobieta o tym wie.. jednak gdy jest sie w takiej sytuacji, kiedy sie to przezywa... to co sie wie ma male znaczenie bo bardziej sie cierpi przez to co sie czuje... Po prostu trzeba czasu i dojrzec do tego by powstac.. jedni powstaja tydzien, inni miesiac a jeszcze inni potrzebuja 2 lat (znam taka osobe)... sa tez tacy ktorzy psychicznie tak sa stlamszeni, ze nie potrafia juz zmienic niczego.. to czesto sie zdarza czy chcemy czy nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana1
Halinko a czy on ci odpisuje na smsy, odbiera tel? bo jesli tak to tak sobie mysle, ze chyba zostawia sobie furtke na przysdzlosc jakby mu nie wyszlo z kims innym :( przepraszam za te slowa ale wydaje mi sie ze on Cie zwodzi i nie pozwala o sobie zapomniec... powinien przestac odpisywac, przestac sie kontaktowac widzac jak przez to cierpisz jeszcze bardziej nie mogac go miec... to pastwienie sie i egoizm...bez kontaktu szybciej bys zapomniala na pewno... bo jak sama napisalas ciagle masz nadzieje.. ale on moze ci ja daje...igrajac troche... ciagle uwazam ze lepiej cierpiec z milosci niz przez milosc... pomysl o tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×