Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość juz niedlugo porod

PORÓD NATURALNY, bez nacinania, bez oksytocyny,...

Polecane posty

Gość gość
Ty mówisz duże, ja mówię grube. Chodzi o to, że waga urodzeniowa powyżej 4 kilo to ryzyko - poczytaj o tym. Oczywiście, że póxniejsza dieta ma znaczenie, ale ta początkowa wysoka waga to obciążenie (genetyczne) na przyszłe lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ale jak tatuś wysoki 190cm to dziecko po nim. Ja też urodziłam się z wagą ponad 4500. Jako dziecko, ze zdjęć widzę ze byłam trochę pulchna jak na tamte czasy, ale potem to wybiegalam i nie mam problemów z wagą. Piszą różne rzeczy, nie wszystko się sprawdza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym waga powyżej 4kg przy np. 52cm to tłuścioszek. Musisz uwzględnić długość ciała dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co rozrywa krocze - długie dziecko czy grube dziecko??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No logiczne, ze obwód główki . Ale im dziecko większe, dłuższe, cięższe to i główkę ma proporcjonalnie większą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
Posłuchajcie dziewczyny, w ogóle nie zamierzam nikogo do niczego namawiać czy przekonywać, bo każdy ma swój rozum i zdanie na te tematy i pewnie ile kobiet, tyle opinii. Smutne jest jednak to że obecne ''fakty'' są błędnymi przekonaniami, powtarzanymi od pokoleń. Weszliśmy na fatalną ścieżkę i zamiast z niej zawrócić, brniemy nią dalej. Nie chcę tu moralizować, ani nikogo pouczać (zwłaszcza że wszystkie tu macie większe doświadczenie w temacie), podzielę się jedynie wiedzą jaką zbieram od pewnego czasu, kto zechce skorzystać prosze bardzo, reszta niech dalej nie czyta ;) również bardzo chętnie podejmę dyskusję (w kulturalny sposób) jeśli ktoś ma inny punkt widzenia, uważam że takie rozmowy wiele wnoszą, bo albo zweryfikuję swoje poglądy albo je utwierdzę ;) żeby było jasne, nie jestem zwolenniczką porodów szpitalnych, ba uważam że to ostatnie miejsce w którym (zdrowa) kobieta, powinna wydać na świat (zdrowe) dziecko, z bardzo wielu względów, ale też nikogo nie oceniam jeśli tylko taki preferuje. Co się tyczy wielkości główki, ja nie uważam by natura mogła popełnić tak kardynalny błąd i nie uwzględnić rozmiaru dziecka do kobiecego łona, choć niektórzy uczeni próbują tak to tłumaczyć. Naprawdę w to nie wierzę! Czy ktoś słyszał o tym żeby krowa nie urodziła cielaka, bo za duży ma łeb! A co słonica ma powiedzieć. Jedyne znane mi przypadki w których poród nie może się odbyć drogami natury, to albo uszkodzenie mechaniczne lub wrodzone miednicy, albo przerost głowy dziecka wskutek choroby typu wodogłowie lub złego odżywiania się matki produktami genetycznie zmodyfikowanymi bądź na bazie sztucznych hormonów (a o to teraz nie trudno). Wszelkie inne komplikacje spowodowane są czynnikami zewnętrznymi, głównie środowiskiem w jakim znajduje się rodząca i energią jaka ją otacza. Dokończe później, muszę uciekać. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się, że nie jestem jedyna, która chciałaby zaufać naturze - bo już się tego obawiałam, bo powszechne jest zaprzeczanie jej i poprawianie. Ja będę rodzić za około miesiąc i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć na ten moment do Domu Narodzin w Szpitalu Św. Zofii - tam rodzi się właśnie bez lekarza i bez procedur medycznych. W razie czego kobieta jest przenoszona na normalny oddział, gdzie może pomóc lekarz. ale jak wszystko idzie naturalnie, to nie ma takiej potrzeby. bardzo na to liczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
Sally Brown Cieszę się że podjęłaś taką decyzję, domy narodzin to naprawdę fantastyczna instytucja, łącząca możliwość przeżycia świadomego porodu z poczuciem bezpieczeństwa, ale bez tego całego dworcowego zamętu ;) Gdyby więcej kobiet decydowało by o porodzie tam, ich liczba w krótkim czasie by wzrosła, pozostawiając w tyle te okropne porodówki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja rodziłam 9mc temu ;) Oczywiście szkoła rodzenia była, zakupiłam piłkę na której siedziałam w domu, uczyłam się oddychać, pracowałam z mężem nad elastycznym kroczem, chciałam rodzić wertykalnie itd itd. Rzeczywistość okazała się inna. Musiałam urodzić przez CC. Nie słuchajcie żeby jechać jak skurcze będą co 5min dopiero czy takie inne brednie. Ja takich skurczy się nie doczekałam. Róbcie wszystko żeby urodzić naturalnie czy tak jak chcecie. Bo to wasza chwila, ale powiem wam jedno na nic się nie nastawiajcie bo może być różnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sory ale wole rodzicna dworcowej porodowce i wiedziec ze dziecko bedzie mialo pomoc medyczna niz w domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
Przekopiuję wywiad z Beverley Beech z Gazeta.pl ''Brytyjki częściej rodzą bez nacięcia'' Jaką organizację Pani reprezentuje? Stowarzyszenie na Rzecz Poprawy Usług Położniczych (ang. skrót AIMS). Założyła ją w roku 1960 kobieta, która spędziła sześć niezapomnianych tygodni w szpitalu położniczym. Sposób, w jaki traktowano tam pacjentki, tak nią wstrząsnął, że opisała to w prasie. Zaczęła dostawać masę listów od innych kobiet i tak powstał pomysł organizacji. Z początku miała się ona zresztą nazywać stowarzyszeniem na rzecz zapobiegania okrucieństwu wobec kobiet w ciąży... A jak to się stało, że Pani wstąpiła do AIMS? Miałam bardzo złe doświadczenia z pierwszym porodem i dlatego drugie dziecko chciałam urodzić w domu, ale lekarze zaczęli mnie straszyć, że to może być bardzo niebezpieczne, że mogę umrzeć. Ten drugi poród był normalny, trwał 5 godzin, ale też nie uniknęłam nacięcia krocza. Pomyślałam: musimy coś z tym zrobić, nie możemy się godzić na takie traktowanie kobiet. I dołączyłam do Stowarzyszenia. Kiedyś epizjotomię wykonywano w Wielkiej Brytanii u 90% rodzących, teraz tylko u 14 %... Podobno historia tego zabiegu sięga XIX wieku? Ale z początku nie stosowano go na skalę masową. Upowszechnił go dopiero amerykański położnik De Lee w latach 20. zeszłego stulecia - uważał, że każdej rodzącej powinno się nacinać krocze. Brytyjscy lekarze nie byli do tego przekonani aż do lat 60. A w parę lat później wprowadzono zarządzenie, że położne mają prawo same nacinać krocze. I tak wahadło przechyliło się w drugą stronę - dawniej epizjotomię wykonywano tak rzadko, że z powodu jej zaniechania wtedy, gdy była konieczna, kobiety miały poważne problemy, teraz robi się je niemal wszystkim. A kiedy zaczęliśmy to kwestionować, personel medyczny nas zbywał gołosłownym zapewnieniem, że nacina się tylko wtedy, gdy jest taka potrzeba. Więc zaczęłyśmy pytać: A kiedy jest? Skąd to wiecie? Jakie macie na to dowody? I co? Mieli dowody? Nie, ale ta presja sprawiła, że położnej Jennifer Sleep pozwolono przeprowadzić zakrojone na szeroką skalę badania. Prowadziła je w jednym szpitalu, ale objęła nimi 1000 kobiet, które zostały losowo podzielone na dwie grupy. W pierwszej nacinano krocze rutynowo, w drugiej tylko wtedy, gdy nie było innego wyjścia. No i okazało się, że nacięcie, które robi się "żeby uniknąć pęknięcia", często wcale przed nim nie chroni. Co gorsza, takie pęknięcie pomimo nacięcia bywa głębsze i bardziej rozlegle. Badania pokazały także, że kobiety po nacięciu dłużej cierpią i później podejmują współżycie po porodzie. Więc korzyści z tego zabiegu są nader wątpliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
I szanuję twój wybór, skoro taka twoja wola, ale wypowiedź wyżej dotyczyła DOMU NARODZIN -przyszpitalnej placówki, w którym to opiekę nad rodzącą sprawują położne, na jej warunkach, gdzie kobieta i jej dzicko nie są narażeni na niepotrzebne ingerencję, a w razie nagłej ostateczności, kobieta zostaje przewieziona na blok operacyjny w ciągu 5 min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
c.d. wywiadu Zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia porodów z nacięciem powinno być nie więcej niż 20%. Ale to przecież oznacza, że nawet co piąta kobieta może go potrzebować. To prawda. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Jeżeli kładzie się kobietę na wznak i oczekuje, że ona wypchnie z siebie dziecko, to trudno się dziwić, że to się nie udaje! W ten sposób stwarza się problem - gdyby pozwalano kobietom na swobodne poruszanie się i rodzenie w pozycji np. na czworaka, mogłoby go nie być. Bo w tej pozycji kość ogonowa odgina się ku tyłowi i kanał rodny poszerza się o 2 cm! Dziecko łatwiej i szybciej pokonuje więc drogę na świat. Czy to znaczy, że Brytyjkom wolno się swobodnie poruszać w drugim okresie porodu? Jeszcze nie wszędzie, ale jest potężny ruch na rzecz takiej swobody - żeby kobieta mogła wstać z łóżka. Pozycja na wznak jest najgorsza z możliwych. Ale wciąż w wielu placówkach się jej wymaga. A poród w wodzie? On też przecież ogranicza potrzebę nacinania? Tak, i położnicy tego nie doceniają - uważają, że największą ulgę w bólu przynosi znieczulenie zewnątrzoponowe. Tymczasem ogromną zaletą porodu w wodzie jest, że jeśli się nie sprawdza, to kobieta może po prostu wyjść z basenu czy wanny. A jeśli nie sprawdza się znieczulenie, to robi się problem. Poza tym znieczulenie może mieć skutki uboczne. Wróćmy do nacięcia. Kto ma decydować o tym, czy jest ono niezbędne? I co jeśli lekarz powie: "Proszę pani, ja naprawdę muszę to zrobić"? Spytałabym go, dlaczego. I jeśli powie, że z dzieckiem coś się dzieje, to zapytałabym od jak dawna. Bo w fazie parcia w momencie, kiedy główka dociska krocza, tętno słabnie, ale po chwili wraca do normy. Kobieta może też na taki argument odpowiedzieć: "To pozwólcie mi rodzić na czworaka, nacinajcie dopiero wtedy, jeśli to nie pomoże". Oczywiście, jeśli kobieta słyszy od lekarza, że z dzieckiem dzieje się coś złego, to nie oponuje. Ale jeśli lekarz mówi: muszę panią naciąć, bo tak się u nas postępuje, to kobieta może powiedzieć: nie wyrażam zgody. Jednak to wciąż lekarz lub położna, którzy widzą, co się dzieje, potrafią ocenić, czy zachodzi realna potrzeba nacięcia, czy nie, a nie sama kobieta... Oczywiście czasem taka potrzeba istnieje, ale naprawdę rzadko. Świadczą o tym statystyki - w jednych placówkach robi się więcej nacięć, w innych mniej. Mam tu dane z roku 2001 z jednego szpitala: wśród pierworódek naciętych zostało 14%, wśród wieloródek 4% (w całej grupie 7,2%). W innym badaniu (z roku 2000): szpital miał wskaźnik 18%, a dom narodzin, prowadzony przez położne tylko 1,5%. Gwoli rzetelności dodajmy, że w tej pierwszej placówce obsługuje się przede wszystkim kobiety z większym ryzykiem. Ale to nie tłumaczy wszystkiego. No właśnie. Szpitale jednak czemuś służą. Niejednej rodzącej i niejednemu dziecku uratowały życie. Bez wątpienia - jeśli zdrowie kobiety lub dziecka jest zagrożone, szpital jest dla nich najlepszym miejscem do rodzenia. Ale jeśli nie ma żadnych zagrożeń, poród szpitalny może stwarzać problemy. Np. jeśli chodzi o nacięcie, to wiemy, że przyczynia się ono do depresji poporodowych i zespołów stresu pourazowego. Moim zdaniem wadą szpitala jest niedostatek personelu, który nie może zapewnić kobiecie właściwej opieki; panuje tam pośpiech, rodzącą się ponagla, poddaje procedurom, których ona sobie wcale nie życzy i ratuje z kłopotów, w które się ją wpędziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
Wybaczcie brak czytelności, ale Kafeteria nie uwzględnia spacji :( podam link dla zainteresowanych: http://www.edziecko.pl/ciaza_i_porod/1,79332,5561156,Brytyjki_czesciej_rodza_bez_naciecia.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mogę pochwalić się, ze właśnie taki poród miałam. Nie nacięto mnie, choć położna pytała czy w razie potrzeby będzie mogła to zrobić i wyraziłam zgodę. Oksytocyny w ogóle nie potrzebowałam i też uważam, że coś jest w tym, ze natura w jakiś sposób dostosowuje wymiary dziecka do kobiety. Urodziłam sn dwoje dzieci, jedno w 37 tc, drugie w 40, dzień przed terminem. Wymiary ich były praktycznie jednakowe, Oba moje szkraby w momencie urodzenia ważyły 2800 g i mierzyły ledwie 50 cm długości. Jestem osobą niską i drobną, mam ledwie 156 cm wzrostu. Nie wiem czy byłabym w stenie urodzić większe dziecko. Moje zastrzeżenia co do porodówki, gdzie udałam się urodzić naturalnie są jedynie takie, że faktycznie z tymi pozycjami podczas parcia jest ciągle lipa. W czasie rozwierania się szyjki najlepiej czułam się w pozycji na czworaka, ale jak zaczęły się parte nie pozwolono mi w tej pozycji zostać. Na szczęście nie musiałam kłaść się na wznak, mogłam położyć się na boku i trzymać męża za rękę, utrzymywać z nim kontakt wzrokowy w momecie kiedy nasze dziecko się rodziło. Mam nadzieję, że w tej kwestii zacznie się też coś w końcu zmieniać, bo od 2007, kiedy urodziłam pierworodnego zmieniło się wiele, wierzcie mi. Pierwszy poród to była dla mnie masakra, zmuszanie do wszystkiego, deziformacja, nacinanie, lewatywy i inne srywy, brak uszanowania godności kompletny. Teraz ciągła opieka, informacja, pytania o rutynowe zabiegi i dziecko, które zaraz po porodzie miałam u siebie ponad dwie godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chcę nacinania
Dziewczyny powyżej, bardzo Wam dziękuję za wasze historie i za linki do wywiadu. Co prawda do porodu mało czasu, ale wiem, że nie zwariowałam, i że da się rodzić po ludzku - o ile postawi się na swoim. Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co to znaczy ze wam nie pozwolono rodzic w wybranej pozycji?? na siłe was przeniesli na lozko, przemocą połozyli??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
To nie chodzi o użycie siły, wiadomo że nikt nie będzie się z tobą szarpał, ale o zrozumienie, wsparcie i świadomość że ktoś jest z tobą. Jeśli położna (lub lekarz) nie szanuje twoich decyzji i odczuć i karze ci robić coś wbrew tobie, to ostatnie na co masz ochotę to z nią dyskutować w takim momencie, boisz się, nie jesteś u siebie więc nie kontrolujesz sytuacji, jesteś całkowicie zdana na innych, zwłaszcza że wydają się bardziej kompetentni od ciebie, więc się poddajesz w końcu, byleby się to wszystko skończyło już. Chodzi mi tu oczywiście o kobiety które chcą to przeżyć po swojemu a nie wg protokołu danego szpitala, bo te co nie wiedzą że mają prawo decydować o sobie, nawet pytań nie zadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie tak, nie chodzi o użycie siły, ale to są chwile, że ostatnie co ci przychodzi do głowy to kłócić się o swoje prawa. Masz nadzieję na szybki i bezpieczny koniec, na to, że z dzieckiem będzie w porządku i wolisz się podporządkować ludziom, którzy są doświadczeni w tych sprawach i w razie czego Ci pomogą. Kiedy rozmawiałam z moją ginekolog przed samym porodem i pytałam jak to jest z tymi pozycjami powiedziała mi, że zdarza sie, że poród trzeba szybciej zakończyć, mogą sie zdarzyć komplikacje, kobieta różnie współpracuje bo jest oszołomiona i wszystko ją boli, dlatego w pozycjach leżących jest po prostu wygodniej odebrać poród w sposób możliwie najbezpieczniejszy dla dziecka. Nie uważam, żeby mnie skrzywdzono, tym, ze musiałam jednak położyć się, sama ingerencja w poród położnych była znikoma, ale faktem jest, ze współpraca z nimi podczas fazy partej była dla mnie czymś abstrakcyjnym, w ogóle nie docierało do mnie co mówią, miałam kontakt tylko z mężem, robiłam to co podpowiadał mi instynkt. Co do pęknięcia - nie wierze, że kobieta jest w stanie pęknąć aż po sam odbyt, myślę, ze takie historie można naprawdę włożyć między bajki. Ja gdzieś tam niby pękłam i wymagałam założenia trzech szwów, natomiast komfort fizyczny po takim porodzie (jeśli w ogóle można mówić o komforcie), a po porodzie z nacięciem to niebo a ziemia. Po nacięciu naprawdę ciężko jest usiąść wygodnie dobry tydzień, nie mówiąc już o myciu, załatwianiu się. Natomiast z drugiej strony lepiej chyba pozwolić sie naciąć w przypadku, gdy położna twierdzi, że jednak będzie trudno urodzić bez i oszczędzić cierpień sobie i dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakos ciezko mi uwierzyc w to co mowi twoja ginekolog moze to sie tyczy przypadkow gdzie kobieta sama nie wie czego by chciala, jest nieswiadoma swoich praw i swojego wplywu na porod.... Wydaje mi sie ze w ogole jest zle podejscie i kobiet i lekarzy do tego wszystkiego. Wychodzi sie z zalozenia, ze to lekarz jest ten wszechwiedzacy i bez jego pomocy nic nie da sie zrobic, a kobieta ma wspolpracowac i sie podporzadkowac. Powinno byc odwrotnie. To kobieta rodzi i ona wie co sie z jej cialem dzieje,ona sie temu poddaje i instyknktownie robi to co jest dla niej i dziecka najlepsze (w koncu to sama natura). Kobieta potrafi urodzic bez niczyjej pomocy i wiekszosci przypadkow komplikacji nie ma, to lekarze powinni z nia wspolpracowac, sprawdzac czy wszystko idzie dobrym torem ale nie ingerowac i narzucac cokolwiek. Problemy biora sie wlasnie z niepotrzebnych ingerencji i potem trzeba "ratowac". Poczytajcie sobie o porodach domowych,kobiety tak rodzace nie maja potem zadnej traumy, porod wspominaja bardzo dobrze. Rodza we wlasnym tempie, bez stresu wiec i przyspieszaczy nie trzeba, przyjmuja takie pozycje ze nawet duze dzieci albo obkrecone pepowina rodza sie bez problemowi i bez naciec czy duzych pekniec. Zeby nie bylo, to nie jestem zwolenniczka porodow domowych, ale chcialabym zeby szpital byl miejscem gdzie mozna sie czuc bezpiecznie w razie W i zeby dopiero wtedy interweniowali, a wczesniej tylko czuwali nad czyms co sie dzieje naturalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ta lekarka sama sie przyznala mowiac ze to dla nich najwygodniejszy sposob odbieranie porodu :o a czy bezpieczny? podobno pozycja lezaca wcale bezpieczna nie jest, dzieko ma mniej miejsca gdy matka lezy,mniej tlenu bo matce gorzej oddychac, matka wklada w to niewspolmiernie wiecej wysilku niz jak gdyby rodzila w pionie. Duzo jest tych wad pozycji lezacej. To jest chyba takie same gadanie jak to, ze bez naciecia sie straszliwie popeka,macica bedzie potem wypadac, nie bedzie sie trzymac moczu itd. Strasza, duzo kobiet w to wierzy i sie zgadza bo polozne "wiedza lepiej" Lekarz powie ze trzeba polozyc sie na lozku to sluchaja bo powie ze tak najlepiej, a wiekszosc lekarzy slucha. a lekarz lekarzowi nierowny, jeden wciska dziecku antybiotyk co chorobe, drugi nie podaje prawie wcale. Tak samo jest wszedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moim zdaniem też tak jest, że to pozycja dogodna tylko dla lekarzy i położnych. no ale tak mi uargumentowała to, kiedy spytałam, czy w szpitalu gdzie pracuje jest możliwe urodzenie dziecka w pozycji innej niż leżąca, bo przyznałam, że to chyba najgorzej zniosłam podczas pierwszego porodu.i ona mi tak na to odpowiedziała. Nie poszłam rodzić do tego szpitala, ale w każdym jest podobnie. Może to trzeba położnej w łapę dać, wtedy byłaby skłonna się dostosować do rodzącej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lekarze/polozne argumentują czesto,ze inaczej sie nie da, ze tak jest najlepiej dla dziecka (a matka zrobi wszystko dla dobra dziecka wiec to jest manipulacja!), ze to fanaberia, ze zrobi dziecku krzywde itd. Gdyby te wszystkie "fanaberie"byly tak szkodliwe to kobieta nie moglaby miec wyboru a ma! http://www.rodzicpoludzku.pl/Plan-Porodu/Co-powinien-zawierac-Plan-Porodu.html Skoro teoretycznie jest wybor w tylu roznych aspektach porodu(jesli nie ma komplikacji) to to jest jedyna zla wola personelu,niechec do nowosci, do traktowania kobiet po ludzku. Najlatwiej podejsc rutynowo, do kazdej tak samo, wygodnie, bez wysilku,myslenia,ludzkich odruchow. cel wydaje sie jeden - zeby urodzilo sie dziecko, a kobieta to tylko przedmiot do wyjmowania tego dziecka, to jak ona sie czuje zazwyczaj nie ma zadnego znaczenia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja z kolei zostalam przez kilka okulistow wrecz zmuszona do cc, straszyli mnie ze strace wzrok itd,a to byl czas kiedy jeszcze bylam mloda i glupia.Okazalo sie potem ze moglabym rodzic sn :( A przy dwoch cc tez zostalam potraktowana zle, pokazano mi dzieci doslownie na 5 sekund, zabrali mimo prostestow, zobaczylam dzieci dopiero po dobie! dopiero wtedy moglam nakarmic, przytulic. Czulam sie podle, jakby mi usuneli jakis wyrostek czy inny flak, a nie wyciagneli dziecko. Maz nalegal na kontakt,niby byl przy wazeniu, badaniu itd ale jak chcial podniesc,przytulic, wyjac z tego lozeczka to zostal opieprzony,kazali mu wyjsc i zostawic dziecko w spokoju (doslownie!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość personel medyczny
"dlatego w pozycjach leżących jest po prostu wygodniej odebrać poród w sposób możliwie najbezpieczniejszy dla dziecka." WYGODNIEJ jest ale dla personelu medycznego, ni dla KOBIETY. a kto tu powinien być najważniejszy? Ach tak, KOBIETĘ się zszyje, przecież sama nogi rozkładała, to niech nie protestuje....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 19.56 (cherry)
No właśnie o to chodzi dziewczyny, żeby się domagać o swoje prawa, GŁOśNO i wyraźnie, będą kręcić nosami na początku, ale żeby nie tracić pacjentek, będą musieli wyjść im na przeciw. Zobaczcie jak wiele się zmieniło od czasu jak nasze matki rodziły, jak się większość postawi, to będą musieli to respektować i ''nasze'' wnuki przyjdą na ten świat w sposób bezpieczny ale w spokoju, ciszy i bez tego zbędnego rozdzielania dziecka z matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jopolaaa
Ja też jestem za w pełni naturalnym przebiegiem porodu. Ale też nie uważam, że nacinanie i oksytocyna, to wszelkie zło, patrząc szeroko na temat jest bardzo różnie. Ja miałam i oksytocynę i nacinanie i tak intuicyjnie, mam duże wątpliwości, co to konieczności tego nacinania, bo przecież nie posiadam dogłębnej wiedzy medycznej i nigdy się nie dowiem, czy faktycznie to było konieczne. Wiadomo że nie raz te procedury są nadużywane, ale szczerze wolę oksytocynę i rodzić tam gdzie sobie wybrałam niż pojedynczą salę, bez oksytocyny w szpitalu do którego nie mam zaufanie, gdzie zupełnie nie znam personelu. Ja mam wielkie zaufanie do swojego ginekologa, raz uratował mi życie i to on wie, co dla mnie najlepsze, nic nie narzuca. Uważam że walczyć można o ludzkie traktowanie w szpitalu, jak najbardziej, ale jednak lekarz to jest specjalista, tak samo położna z góry nie zakładam ich nie kompetencji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jopolaaa
Z perspektywy czasu liczy się szybki, bez komplikacji poród, zdrowe dziecko i mama, która przeżyła ;), a nie czy ktoś miał oksytocynę czy też nie :)..dla mnie to jest szczegół, rzadko bywa idealnie, liczy się meritum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×