Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość taka_sobie_marysia

zdrada - chwila uniesiemia, zapomnienie czy jednak wyjdzie?

Polecane posty

Gość taka_sobie_marysia

No właśnie... Jak to jest ze zdradą Waszym zdaniem?? Można sobie pozwolić, gdy naprawdę czujemy się źle i zaniedbane w długim, nużącym związku, a na horyzoncie znajdzie się ktoś, kto będzie mógł/ chciał być ciągle obok, znów troszczyć się, martwić, słuchać, pytać, przejmować się problemami i pomagać, być... Obdarzać czułością... doceniać, dostrzegać kobietę... Czy jest zupełnie nidopuszczalne?? Idąc dalej - jeśli pozwolimy sobie na taki "wyskok" - należy to trzymać jako najbardziej strzeżoną tajemnicę, starać się, by nie ujrzała światła dziennego, dalej udawać, że jest wszystko w porządku, czy pokornie przyznać się do wszystkiego i przerzucić cała sprawę i dalszego związku na partnera?? Chciałabym poznać Wasze zdanie szczególnie w odniesieniu do tego co następuje w naszej psychice, sposobie myślenia i postępowaniu póżniej, po jakimś czasie. Jak się zachowywać, wszystko sobie poukładać??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chujniaa
każdy facet chciałby byc posiadaczem jedynego fiuta na ziemi i raczej nie przezyje, ze zostal zdradzony po co mówić ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu taka sobie
Najgorzej jest oszukiwac sama siebie, ale wybor nalezy do Ciebie;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwodnica
zawsze gardziłam zdradą ale........... no właśnie mój mąż nie wie co to namiętność i doprowadzenie mnie do przyjemnośći a ja po latach takiego związku wiem jedno--- będzie okazja to się nie zawaham

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewka.
trudna sprawa, wszystko zalezy jak wrazliwa jestes uwazam jednak ze chcac zostac przy facecie a tylko skoczyc w bok uderzasz przede wszystkim w siebie sa kobiety ktore zdradzaja bo nie taki maz , bo namietnosc umarła i potrafia to sobie wszystko wytłumaczyc ja niestety do takich nie naleze i wydaje mi sie ze miałabym kasca moralniaka giganta dla mnie akt zblirzenia jest bardzo osobisty i nie potrafiłabym tak bez zmruzenia okiem isc z innym, ale mowie kobiety sa rozne i ich wrazliwosc na te sprawy tez ja osobiscie bym czuła sie z tym zle..a kolo z ktorym bym poszla to co skała? czy tez taki sfrustrowany jak ja?? chetnych chui jest cale mnostwo ale czy warto dla chwilki przyjemnosci cos niszczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_sobie_marysia
Już trzeci rok powtarzam 2gą klasę zawodówki dla pracujących w Oławie i podoba mi się tam pan od WF-u Ma takie silne ramiona ..mmm.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka_sobie_misia
nie przyznawać się nigdy w życiu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niski111
powiem tak - rób co chcesz, ale pamiętaj czyń względem innych tak jakbyś chciała aby względem Ciebie czyniono. Moim zdaniem lepiej rozstać się najpierw i związać się z innym - tak jest uczciwiej i mniej problemów. Zdrada i tak wyjdzie na jaw - w moim związku dziewczyna nie powiedziała że spotkała się z innym facetem - jak stwierdziła jak jej powiedziałem że wiem - że spotkanie było niezobowiązujące :D (śmiechu warte) - dowiedziałem się od znajomych że ją widzieli :). Teraz nadal się spotykamy - ale już nie mam zaufania do niej, jak jeszcze raz dowiem się (a nie jest łatwo takie rzeczy ukryć) to będzie koniec - ostrzegłem tylko raz. A Ty i Tobie podobne postępujcie jak uważacie i jak sumienie pozwala. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdrada na pewno nie jest lekarstwem na kryzys w związku. Lepiej zamiast rzucać się w ramiona kochanka/kochanki znaleźć zapomniane przezycia u boku jego lub niej. To wymaga wysiłku, ale na pewno on się opłaci :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lea_i
wymagasz wienrosci, sama badz wierna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka__sobie_marysia
Witam po kilku dniach:) Zmuszona bylam przez inna "marysie" zastrzec nick. Nie rozumiem takich zagrywek, ale pozdrawiam "suflerke". Dziekuje za jakiekolwiek zainteresowanie i madre glosy. Otóż, czym bylam rowniez bardzo zaskoczona, moje sumienie i wyrzuty potrafia sie bardzo latwo naginac i dopasowywac do sytuacji. Wszystko mozna sobie przetlumaczyc na swoja korzysc, byle tylko sie usprawiedliwic sama przed soba. Co smieszniejsze, mozna nawet dojsc do wniosku, ze mi sie to najzwyczajniej w swiecie nalezy. Choc na poczatku faktycznie bylo ciezko sie przemóc. Potem przestalam odczuwac cokolwiek. Zwlaszcza do mojego faceta. Moze tylko gniew, żal, złość, współczucie. Zostalo przyzwyczajenie i falszywe poczucie obowiazku, ktore we mnie nadal wywoluje. Postanowilam sobie, ze mu nie powiem, ze sie nie dowie, bo chwalic sie nie ma czym, w niczym to nie pomoze, a tylko zepsuc bardziej moze. Tak zostalo. Raczej malo mozliwosci "wyjscia prawdy". Zwłaszcza, ze to juz ladnych pare miesiecy minelo, prawie rok, a w jego zachowaniu i moich uczuciach niewiele sie zmienilo na dobre. Tylko czasami wspominam tamtego i tesknie. I plakac mi sie chce na mysl, ze jestem z kims, kogo juz od dawna chyba nie kocham, ze nie umiem sie rozprawic z tym wszystkim, ze zmuszam sie, by znow pokochac, ze udaje, ze jest wszystko w porzadku. Po dwóch głębszych włącza mi sie nieodparta pokusa wyjwienia wszystkiego, wyrzucenia z siebie, wtedy zastanawiam sie intensywnie... To by wiele zmienilo, moze i skonczylo otastecznie. A pewnie by wybaczyl, a potem stal sie jeszcze bardziej zazdrosny. Myle pojecie obowiazku szczerosci, zaufania z tym, czy ja mam prawo go tym obciazac, burzyc cala hierarchie i wyobrazenia; a i z wlasnym szczesciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu nie mów
Ja nie powiedziałam :) Czuję się świetnie, wiem przynajmniej, że jestem jeszcze zdolna do jakichkolwiek uczuć. A do tych wszystkich niezdradzających powiem tyle, że ja też kiedys uważałam, że nigdy, że jak to, że wierność... gówno prawda. Trzeba się znaleźć w danej sytuacji, poczuć nikim, totalnym zerem niezdolnym do okazywania czy wywoływania uczuć, osiągnąć emocjonalne dno, później dopiero można osądzać innych. Taka potępiana zdrada czasem może komuś uratować życie, przywrócić jego sens, uświadomić, że w tym całym bagnie jest sie jeszcze człowiekiem. Nie chodzi tu nawet o seks, ale o jakies ciepłe słowo, choćby nieszczere, które może byc balsamem dla duszy. Trudno sytemu zrozumieć, dlaczego głodny ukradł bułkę. Po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu taka sobie
piszesz ze wytlumaczylas sobie to wszystko na wlasny sposob i zagluszylas sumienie a jednak weszlas na forum zeby zaczerpnac opini forumowiczow, czy nie widzisz ze nawet w tym przypadku oszukujesz sama siebie. Wcale nie zagluszylas, po dwoch glebszych chcesz o tym mezowi powiedziec, wiec siedzi to w Tobie i wcale nie tak gleboko jak to sobie wmawiasz. Zauwaz ze gdyby bylo w 100% tak jak piszesz, nie wchodzilabys na forum, po co? Pochwalic sie? Podzielic sie? Nie, a wiec?....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu taka sobie
do Marysia nie mow, a kto Ci kazal lub kaze siedziec przy mezu przy ktorym nie doznajesz juz nic, wiesz co potepiam bardziej niz zdrade, takie skomlenie i robienie z siebie bidulki ale krokow zeby bylo lepiej zadnych...to jest poprostu inny obraz tchorzostwa, to wszystko...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu nie mów
Toteż juz z nim nie siedzę, jestem szczęśliwie zakochana i kochana, długo po rozwodzie. Tyle, że by dojść do takiego stanu, najpierw musiałam uwierzyć w siebie, odbić się od dna, gdzie niewątpliwie w pewnym momencie byłam. Pomogła mi w tym właśnie obecność drugiego człowieka, uczucia, jakie potrafił mi okazać, ręka, którą potrafił mi podać. To jest własnie ta potępiana zdrada. Częśc forumowiczy zachowuje się jak Rzydzi za życia Chrystusa, od razu ukamienować grzesznicę. Życie nie składa się tylko z barw czarnej i białej, są też rózne odcienie szarości, które poznajemy dopiero wtedy, gdy sami do nich dotrzemy. Dopiero znajdując się w krytycznej sytuacji poznajemy samych siebie. Radzę zrzucić odrobinę krytycyzmu, w to miejsce nabrać troche tolerancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu taka sobie
zgadzam sie z Toba, tylko ze Ty tez zapewne zanim odwazylas sie zdradzic mialas rozne opinie na ten temat, zmienilas sie jak sama zaczelas kolorowac swoje zycie roznymi barwami, wiec nie dziw sie, piszesz o tolerancji ktorej zapewne sama nie mialas do momentu kiedy zdradzilas, wymagasz jej w jakims stopniu, ale sama nie jestes tolerancyjna do osob ktore sie z Toba absolutnie nie zgadzaja, no to jak to jest? Punk widzenia zalezy od punktu siedzenia, takie smieszne ale ile w tym prawdy, czyz nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu nie mów
Zauważ, że właśnie od tego, że ja tez kiedys uważałam..... zaczęłam właściwie swój pierwszy post w tym temacie. Nie prawdą jest, że nie jestem tolerancyjna, ponieważ szanuję np. Twoją opinię, jednocześnie stwierdzam, że życie może ją zweryfikować. Jeśli chodzi o mnie, posiadam głęboko zakorzenione wartości moralne ;) tzn. potępiam zdradę jako taką, wskakiwanie do cudzego łóżka dla sportu, jednak znów, żeby osądzać, trzeba znać przyczyny. Zawsze jest tak, że coś wynika z czegoś, że są jakieś źródła postępowania. Pewnie, że np. kobieta, kóra właśnie została zdradzona nie powie, że zdrada jakakolwiek jest dopuszczalna. Inna w tym momencie pójdzie z kimś do łóżka i uzna, że ma pełne prawo. Nie ośmielę się stwierdzić, która z nich ma rację, która robi lepiej, rozsądniej. Są różni ludzie, różne wzorce, różne temperamenty. Gdzie człowiek, tam racja, tyle, że jego własna. Dlatego szanuję ludzi takimi, jakimi są, a jeśli ktoś mi zupełnie nie odpowiada, nie utrzymuję na siłę kontaktu, nie wnikając dogłębnie w to, czy na pewno to ja mam rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu taka sobie
Marysiu nie mow, a nie uwazasz ze podciagnelas prawde pod sumienie, czyli wytlumaczylas sobie wszystko tak zeby moc z tym zyc? (pytanie). Akurat wiem co to zdrada i nie ze strony zdradzonej, ale z tej drugiej. Czemu zdrada wskakujac komus do lozka rozni sie od Twojej "zdrady"? Moze kiedys jeszcze wskoczysz komus do lozka, myslisz ze tak samo bedziesz wtedy pisac? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja..
Jesli się kocha swojego partnera i chce się z nim być, nie powinno się mówić. Potępiam zdradę, ale nigdy nie mówię nigdy.... Zawsze powtarzam: jesli juz ktoś musi zdradzić, to niech to robi tak by nie skrzywidzić nikogo. Czyli tak by partner sie o tym nigdy nie dowiedział i nie miał najmniejszych powodów do domysłów. Najgorsze to zdradzić "na oczach" partnera lub jego znajomych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marysiu nie mów
Do Marysiu taka sobie // Albo nie potrafisz, albo nie chcesz rozumiec tego, co piszę. Napisałam, potępiam zdradę jako taką ale... za chwile tłumaczę, że nawet wskakiwanie komuś do łózka tak dla sportu też może z czegoś wynikać. Jednym słowem, nie mnie to osądzać, bo kazdy człowiek ma swoje racje, zawsze coś z czegoś wynika. Ty jak na razie czytasz chyba tylko zdania wyrwane z kontekstu i do takich sie odnosisz. Moja dewiza to nigdy nie mów nigdy, bo nie wiem, co przyniesie mi jutro, jak zachowam sie w krytycznej, nowej dla mnie, niespodziewanej sytuacji. Znam siebie, ale moze akurat odbije mi palma :) Nie sądzę, ale... Proszę więc, jeśli juz zadajesz pytania, najpierw dobrze przeczytaj to, co napisałam poprzednio. Nie zalezy mi na tym, by udowodnić, że to ja mam rację, po prostu wyrażam swoje poglądy, wcale nie koniecznie słuszne. Kazdy moze mieć własne. To właśnie jest tolerancja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
marysiu... jestem w stalym zwiazku, w ktorym od pol roku jest kryzys... ten kryzys spowodowal, ze napalilam sie na zdrade i w koncu zdradzilam... myslalam, ze sie nie zdecyduje, ze uciekne itd., ale zdecydowalam sie i bylo fantastycznie :D wrocilam do domu z rewelacyjnym humorkiem, rozanielona, szczesliwa... nie mialam wyrzutow sumienia, bo na zdrade nie zdecydowalam sie ot tak - gdyby moj facet dawal mi wszystko to czego potrzebuje nie pomyslalabym o zdradzie nigdy w zyciu... teraz odzylam i jest mi dobrze :D nie mysle co z moim zwiazkiem... jakos mi sie nie chce :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do ...pinezkaaa
baju baju dziewczyno, pieprzysz od rzeczy, pisac to sobie możesz ... Życie nie jest takie proste niestety ... I co problemy w związku po zdradzie minęły ?????????????????? :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie minely, ale ja jestem po tej zdradzie duzo silniejsza... moze i baju baju, ale nie glodny nigdy nie zrozumie najedzonego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do pinezkaaa
Piszesz że teraz nie myślisz o kłopotach i jesteś silniejsza. A co jeśli znowu zaczniesz myśleć i "osłabniesz"?? Znowu zdradzisz?? :O I tak w kółko...??? :O Nie lepiej po prostu zostawić obecnego faceta...??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×