Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

1970ewa

Kocham schizofrenika

Polecane posty

Gość monia2424

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość druga córka schizofreniczki
A ja mam już 42 lata i , jak na razie jestem zdrowa i mam nadzieję, że taka pozostanę. Ale też odradzałabym dzieci. Nie dlatego, że to dziedziczne, ale dlatego, że dzieci przechodzą PIEKŁO z takim rodzicem. Nie chce mi się pisac szczegółowo, ale dopóki tylko ty ponosisz odpowiedzialność za swoje decyzje to twoja sprawa. Ale dzieci nie powinny jej ponosić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuptuś73
Ja jestem żoną człowieka u którego jest podejzenie schizofrenii ....tylko o tym podejżeniu dowiedziałam sie teraz kiedy przestałam go kochać i podjełam decyzje o rozwodzie .Nie miałam pojęcia że jest chory ...przez lata żył gdzieś z boku .. właściwie rodzina nie interesowała go , miał swój własny świat .. niby pasje .Przez lata próbowałam do niego dotrzeć , rozmawiać o problemach które mamy a im bardziej ja naciskałam tym on bardziej sie oddalał . Ja zaczęlam podejzewać ze z nim jest cos nie tak , ale raczej podejzewałam syndrom Piotrusia Pana i nawet przez myśl mi nie przeszło że to może być schozofrenia . Od dłuższego czasu byłam ciagle wyzywana , że jestem nienormalna , że ze mną jest cos nie tak .. że podejzewa u mnie jakaś chorobę psychiczną ale myślałam że chce mnie poprostu zranic . W momencie rozstania i wyprowadzki z domu namawiałam go jak i moi rodzice na terapie psychologiczna ale tylko juz po to aby uświadomił sobie błedy jakie popełnił żeby w przyszłości nie rozwalił kolejnej rodziny . I mój maż poszedł rzeczywiscie ...ale do psychiatry a następnie ja zostałam poproszona na wizyte . Oczywiscie zgodziłam sie myślałam ze maż ma problem żeby wyjaśnic swoje problemy .Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało sie że mąz wcale nie mówił o swoich problemach bo dla niego postepował normalnie .. ale chciał zeby lekarka nie przebadała bo wedle niego jestem chora . Dla mnie diagnoza oczywiscie była korzystna , ale lekarka zlamała tajemnice lekarska i powiedziala że podejzewa u męza schizofrenie. Ona uważa tak ...dobro dzieci jest najważniejsze i ważne jest to żeby choc jednego rodzica miały zdrowego . Być moze ktos mnie potepi że odchodzę od meza wtedy kiedy on jest chory ... ale właśnie mój maż pochodzi z rodziny gdzie matka jest prawdopodobnie schizofreniczka .. też ma swój swiat .W tym wypadku najważniejsze jest dla mnie chronic dzieci Mój maż był bardzo zaskoczony kiedy dowiedział sie że jestem zdrowa ... tak jak powiedział nie spodziewał sie takiego wyniku ... i w tym momencie zdałam sobie sprawę że na prawdę jest chory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a nie boisz si o swpje dzieci
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaaaaaaaaasne
tuptuś, bardzo się tobie dziwię...sądzę, że należałoby męża uświadomić co do podejrzeń lekarki i przekonac do leczenia...po spotkaniu z jego psychiatrą masz mocne argumenty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuptuś73
To zależy jak sie spojży na to ze mam mocne argumenty ... psychiatra podpowiedziała mi zeby tego wątku psychiatrycznego nie wyciagaćw ogóle jak sie da przed sądem .Tu mam obawy bo niestety pewnie mój maz dalej przed sądem będzie twierdził że jestem chora . Do tego zabral mi z domu Melisal który sobie kupiłam żeby lepiej spać ( mam teraz z tym kłopoty) i pewnie będzie to jego dowodem ze sie leczę .Wiec pewnie wątek psychiatryczny i tak wyjdzie . A wtedy sprawa będzie sie bardzo długo ciagnęła ...Z drugiej strony moze byc tak że w ogole będę miała problemy z rozwodem bo opuszczam chorego człowieka . Na szczęscie dla mnie pierwsza decyzje o rozstaniu podjełam w pażdzierniku i nie mieszkaliśmy przez pewnien czas razem . Potem pod wpływem pewnych okolicznosci mieszkaliśmy znowu razem i na początku czerwca podjełam decyzje o ostatecznym zakonczeniu naszego małżeństwa . A dopiero pod koniec czerwca dowiedziałam sie o podejzeniu choroby .Samej sprawy nie jestem w stanie przewidzieć jak to będzie .. mam mocne argumenty i bez tego .. dodatkowo mój maż mówi takie rzeczy ze pewnie 18 latek byłby dojżalszy . Ale czy sąd dopatrzy sie choroby czy też nie to juz jest dla mnie wielka niewiadoma . Jeśli chodzi o leczenie .. to nie taka prosta sprawa ...Mi mąż nie uwierzy .. to co powiedziała lekarka juz nie pamieta ...a w rodzinie swojej nie ma oparcia . Mnie zaczął traktować jak wroga .. cokolwiek bym nie powiedziała to jest odbierane jak atak .Nie mam osoby która mogłaby za jakis czas namówicna leczenie .. każda która to zrobi będzie jego "wrogiem" Czy boje sie o dzieci ... ? Boje .. bo wiem ze jest to choroba dziedziczna ale wiem ze też muszą byc warunki do tego zeby spowodować rozoj choroby . W przypadku mojego meza to właśnie dom w którym sie wychował to spowodował dlatego dla dzieci chcę jak najszybciej zakonczyć to małzeństwo . Ja u starszego dziecka zauważlam ze ma nawyki po tacie .. i juz podjełam decyzje zeby zacząc z nim terapie psychologiczna .. Ale nie wiem czy jest to poprostu próba naśladowania ojca .. czy też pierwsze symptomy choroby .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość druga córka..............
Moim zdaniem dobrze robisz. Nie sądzę, żebyś miała w sądzie większe kłopoty niż standardowe (moi rodzice rozeszli sie bez problemu-ale fakt moja chora matka chciała tego, bo podejrzewała ojca o szpiegostwo i próby morderstwa). Być może będziesz zmuszona w pewnym momecie płacic alimenty na chorego męża. U nas nie było takiej potrzeby, bo matka pracowała a w pracy tolerowali jej wielomiesięczne zwolnienia. To bardzo trudna sytuacja, w jakis sposób powinnaś pomóc dzieciom zrozumiec chorobę i pomóc im utrzymac więź, ale uważam, że NA CODZIEŃ POWINNY miec normalny dom. Mówię to z bardzo gorzkiego i niewyobrażalnie bolesnego doświadczenia. Sama boję sie o swoje dzieci.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuptuś73
Ja wiem że moja decyzja jest w 100% słuszna ...Teraz chodzi tylko o dobro dzieci ... Dzisiaj rozmawiałam z nim telefonicznie i myśle że dobrze przypuszczam że jeśli chodzi o sąd to jego głównym argumentem będzie to że to ja jestem chora . Boje sie sprawy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przem
Witam Wszystkich a zwlaszcza Szanowna Panne chcaca poslubic schizofrenika. Po pierwsze do drogiej Panny na wydaniu...sadzac po tym jak bronisz ukochanego na tym forum, to juz widze ze w glebi serca i ducha odpowiedzialas sobie na to najwazniejsze pytanie i zadne rady nie sa Ci potrzebne... A teraz do tych co kamienowali schizofrenikow na tym forum...Pora by glos zabral sam kiamienowany tj schizofrenik we wlasnej osobie. Otoz z schizofrenia nieleczona zyje sie tak: poczucie besensu zycia, ciagle leki, mysli o tym ze ukochana zdradzi, ze zwiazek sie rozpadnie, zazdrosc, ciagly strach, natlok mysli i glosow podsuwajacych same zle rozwiania...mysli przesladowcze...mysli samobojcze...Wszystko to przeszedlem. Schizofrenia leczona: Odkad sie lecze, zyje i funkcjonuje jak normalny czlowiek, mam swoje pasje , mazenia i ten boski spokoj w glowie ktorego kiedys tak bardzo mi prakowalo. Kontrola mej choroby sprowadza sie do brania 3 tabletek dziennie. Wszystkie zle powyzsze obawy zniknely juz po paru dniach leczenia... Apropo dziedziczenia...Choroby sie nie dziedziczy, dziedziczy sie tylko predyspozycje takie same jak np w alkoholizmie. Fakt moj dziadek mial schizofrenie...Dlatego bardziej marwtiwlbym sie nie o dzieci lecz o wnuki i praprawnuki, gdyz wszelkie dziadotstwa genetyczne luba skoki co drugie i czwarte pokolenie... Sam nie wiem czy zdecyduje sie na jakis powazny zwiazek i na dzieci...Pozdriawiam wszystkich forumowiczow!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość edwarda78
przem a jakie leki bierzesz ze ci przeszlo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kocham...
Ja też choruję, co prawda moja choroba jest w okresie remisji, ale nigdy nie będę miał pewności, że drugi epizod nie wystąpi. I z tego też powodu bardzo trudno mi znaleźć stałą pracę. Przez ostatni rok pracowałem (ponad rok). Podczas chorowania współpracuję reguralnie z gazetą, piszę, czytam, chodzę po górach, skończyłem studia, dostałem stypendium na pól roku studiów za granicą, zdałem egzamin kwalifikacyjny z j. angielskiego, mam swoje marzenia - jak każdy. Choruję od ponad 5 lat. Podczas całego okresu choroby ani razu nie wykorzystałem swojej choroby, ani razu nie "wziąłem" nikogo na litość z tego powodu, a pracodawca, któremu powiedziałem na co choruję posądził mnie o "fuchy". Przed chwilą wróciłem od lekarza Medycyny Pracy. Ręce mi opadły. Praca, na której mi zależy nie nadaje się dla osoby chorej psychicznie (bo tak wszyscy jesteśmy postrzegani). Wszytkie osoby, które znam i które chorują na schizofrenię już od wielu lat mają rentę. A ja uparłem się i żyję. Choć oficjalnie nasze Państwo każe nam umierać. Apeluję do wszystkich: nie traktujcie nas wyjątkowo. Jeśli kochacie to kochajcię te drugie osoby ponad wszystko, kochajcie tak jak czujecie, a nie przez pryzmat choroby. Naszej chorby nie zrozumiecie - stopień abstrakcji w tym przypadku jest tak wielki, że nikt nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego czujemy się w tym momencie tak a nie inaczej, skoro my sami tego nie rozumiemy i nie wiemy. A jeśli ktoś już lawiruje - to na pewno nie jest chory psychicznie. Dobry lekarz to wyczuje. Kocham tych, którzy kochają schizofreników...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goździkowa przypomina
tak...........z miłości można wiele----------ale z czasem miłość przemienia się w nienawiść i niszczy człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co takiego??? Jeśli kochasz ponad wszystko - kochasz Twoim sercem, jeśli nie kochasz ponad wszystko - kochasz Twoim rozumem...tego nie można się nauczyć ani zrozumieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goździkowa przypomina
to życzę ci życia z takim człowiekiem.Szczerze.Bardzo wzniosłe to ideały,zapewne,jednak proza życia niestety brutalniejsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubię_i_szanuje
Hmmm, coż, sam choruję na schizofrenię (poprzedni post jest mój, tylko miałem problem z umieszczeniem pod tym samym pseudonimem). Owszem, życie chorych psychicznie jest trudne - nigdy nie wiemy, czy wystąpi kolejny epizod czy nie, czy ponownie spędzimy dłuższy czas w szpitalu czy nie. Nasza choroba nie jest jakaś szczególna, są takie, które wymagają większych środków finansowych, większej ostrożności, więcej zrozumienia. Najpierw naprawmy (chorzy i zdrowi) siebie samych. Poza tym, mimo że jest to tzw. choroba młodych, nie wiadomo kiedy i kogo dotknie. Sami walczymy z dyskryminacją, ale to gorsze niż walka z wiatrakami. Pracy nie mamy tylko dlatego, że wszystkich nas chcecie pozamykać. Sami nie wiecie kim jesteście skoro nie nawet nie próbujecie tego zrozumieć. Zakładając, że życie każdego człowieka toczy się zgodnie z teorią chaosu nawet nie jesteście świadomi ile takich osób spotkaliście i ile jeszcze spotkacie. Wynika to z tego, że traktujecie nas jako "innych", "niezrozumiałych". Doprowadziliście do tego, że boimy się przyznać do swojej choroby w kręgu znajomych, bo wiele osób jest podobnego zdania: oni są nienormalni a my jesteśmy normalni, on wygaduje głupoty a my jesteśmy mądrzy. Szkoda mi na to wszystko słów. Proszę zapoznac się ze stowarzyszeniem: "Schizofrenia - otwórzcie drzwi".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka ja186
mam brata schizofrenika życie z nim to koszmar - bardzo jest agresywny nikt nam nie moze pomoc - leczył się ale efektów nie ma. Powiem tak że schizofrenia jest chorobą bardzo złożoną są różne jej odmiany np. paranoidalna wiele zależy od wrodzonych cech osobowości danej osoby jeszcze jedno - jak do tej pory wynika z badan schizofrenia jest chorobą nie uleczalna, z czasem się pogłębia, są okresy dobre czyli taka cisza przed burzą - tak to określam a pozniej następuje piekło często schizofrenik ma jeszcze inne choroby psychiczne np. tak bagatelizowana przez wielu i nie zauwazana nerwica natręctw. Dobrze się zastanów nad tą miłością - nic ci nie doradze bo objawów chorobowych i typów osobowości jest całe mnóstwo. Jedni np mogą pracować i pracują zawodowo i starają sie jakoś normalnie życ a inni jak np. moj brat nic nie robia i nie mają kontaktu z otoczeniem - nie moge tego wytrzymac :( Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka ja186
i jeszcze jedno - moj brat tez nie jest psychopatą chociaz to tak dla mnie wyglada i zyje w ciaglym strachu (byly i akcje wlasnie z nozem) Diagnoza lekarska jest NIE PSYCHOPATA a SCHOZOFRENIA PARANOIDALNA + NERWICA NATRECTW. i to o to chodzi w tym ze zalezy co kto w tych omamach widzi - moj brat widzi ze go wszyscy przesladuja i gnoja - stad ta olbrzymia agresja Dlatego podejmujac jakąkolwiek decyzje porozmawiaj z osobami ktore pracuja ze schizofrenikami, takimi ktorzy znaja wiecej niz jeden przypadek. mialam nauczycielke schizofreniczke i była OK

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej , ja miałam męża schizofrenika ale jego choroba ujawniła sie dopiero gdy mieliśmy się przeprowadzić od jego rodziców do swojego mieszkania po trzech latach małzenstwa mieliśmy córeczke nie wiedziałam że on może być chory nie wiem może rodzina zataiła to przede mna albo tez nie wiedzieli może wcześniej nie miał objawów dopiero ta sytuacja przeprowadzki wywarła taki wpływ na psychike w kazdym bądź razie jego rodzice oskarzylki mnie o jego choroba ja sie przeprowadziłam z córeczką on został z rodzicami, to co przeszliśmy szkoda opisywać, próbowałam ratować małzenstwo ale uwierzcie mi nie dało sie miała wyrzuty sumienia ze to przeze mnie, rozwiedliśmy sie moja córeczka ma 10lat bardzo sie boje żeby nie odziedziczyła tej strasznej choroby jest zdola ale i bardzo wrazliwa mam tylko nadzieję że nie A mój była ożenił się drugi raz nie wiem czy ta dziewczyna wiedziała co robi podobno jest dobrze nie wiem nie wierzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to jeszcze raz ja co do mojej historii to powiem jedno jeśli bym wiedziała że on jest chory nigdy bym sie z nim nie zwiazała a zwłaszcza nie miała z nim dzieci , całe życie to mordega dla wszystkich i ten strach ....pozdrawiam ps. teraz jestem rok po ślubie z facetem którego pokochałam , ale bardzo długo to trwało wierzcie mi zanim się z nim związałam sprawdziłam czy nie jet chory on albo ktos z jego rodziny nie miałam zamiaru przecjodzić przez takie piekła jeszcze raz naprawde lepiej kierować sie w takich przypadkach rozumem a nie sercem pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goździkowa przypomina
a nie mowilam? z miłości można wiele----------ale z czasem miłość przemienia się w nienawiść i niszczy człowieka. Ten kto nie kochał chorego człowieka nie wie o czym mowi. Miałam w rodzinie małżeństwo.Pobrali sie z wielkiej milości.......a po kilku latach ujawniła się u niej.........psychoza maniakalna. Co oni przezywali to włos sie jeży na głowie. Ganianie z nożem, tasakiem, bicie żelazkiem to norma.W końcu ją co pare miesiecy dawali na leczenie do szpitala.Miał chwilę wytchnienia. A skończyło się tym,że popełniła samobójstwo. A miało być tak pięknie..............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilkaaaaaaaaaaaaa
Byłam rok ze schizofrenikiem. To była toksyczna miłość, która zabrała mi radość życia. Na początku zawsze jest dobrze, ale potem zaczyna się piekło. Aż sama się sobie dziwię jak mogłam być taka głupia i ślepa. Planowałam z nim założyć rodzinę...to byłoby najgorsze, co mogę zrobić. Skończyło się to tak, że zabrali go na oddział zamknięty i od tego czasu przejrzałam na oczy. Przemyślcie to naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka schizofreniczki 3
na początku chcialam zaznaczyć ze największe skłonnosci do tej choroby ma 3 pokolenie a więc wnuki dziedziczą po dziadkach bądź nawet pradziadkach. Zycie ze schizofrenikiem to burdel na kółkach. W okresie reemisji jest wszystko ok (jeśli można tak to nazwać) natomiast podczas ataku jest strasznie, i to nie w sensie ze można się bać schozofrenika tylko w sensie ze on poprostu psuje nerwy. Robi takie rzeczy ze nie wiadomo czy się smiać czy płakać. Najczęsciej wszystko spowodowane jest tym ze schozofrenik nie ma zajecia, zostaje mu przyznana renta i dalej róbta co chceta. Wyobrażacie to sobie? JA też bym sfiksowała gdybym cały dzień musiała siedzieć w domu no bo do pracy nie pójde bo nikt mnie nie zatrudni, znajomych nie mam bo wszyscy się mnie boją, rodzina odwóciła się ode mnie bo też się mnie boi. Jedynym wyjsciem jest znalezienie sobie pasji ale co znaleźć skoro otrzymuje się 500zł renty? To jest błędne koło. Owszem sa ośrodki do których można przyjsc, pogadać z ludźmi chorymi na to samo ale nie każdy ma do nich dostęp. Pomyślce co schizofrenik nawet w okresie reemisji musi czuc? Wszyscy sie go boją nie ma nic do roboty czuje się niepotrzebny więc zaczyna sobie roić ze ktoś go okrada, ze przemawia do niego duch święty czy co innego, ze ktoś go śledzi, wychodzi na ulice i w obcych osobach widzi swoją rodzinę która ma go głeboko w dupie i nie chce go znać, nawet nie przyznaje sie ze w ich kręgu ktos taki jest. Moja rada dla autorki topiku: Jesli jesteś slina psychicznie i naprawdę go kochasz, wyjdź za niego ale broń ce panie boże nie miej z nim dzieci. Zycie ze schizofrenikem to naprawdę droga przez mękę ale z drugiej strony jeśli będziesz dla niego oparciem choroba może nie mieć nawrotów. Ktoś tu dobrze radził: zapoznaj się z jego historią choroby jeśli jest to możliwe(chyba nie jest)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elle24
Mi się wydaje że powinnaś jak najwięcej dowiedzieć się o jego chorobie,poczytać na ten temat,porozmawiać z jego lekarzami.Ja o schizofrenii wiem mało,ale inne choroby czy zaburzenia nie sa mi obce.Wydaje mi się że najwazniejsze jest żeby ta "zdrowa" osoba jak najlepiej poznała chorobe,zrozumiała jej przebieg,objawy,skutki.Trzeba wiedzieć jak reagowac w pewnych sytuacjach,być przygotowanym na szpital i cięzkie chwile.Myśle,że miłość wiele wytrzyma,to wcale nie tak ze od takich osób trzeba uciekać bo nic z tego nie będzie.Znam małżeństwo gdzie żona jest schizofreniczką,mają 2 dzieci.Bywa ciężko,ale często po tym cięzko,piękne chwile są stokroć piękniejsze:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zachary
Moja dziewczyna miała schizofrenię. Nie jesteśmy już razem, nie dałem rady. Wszystko zaczęło się wspaniale, planowaliśmy wspólne życie, później zaczeło się piekło, ciągłe prześladowanie, chorobliwa zazdrość, podejrzenia zdrady, przeglądanie smsów w telefonie, wahania nastrojów, oskarżanie mnie o wszystko, zero krytycyzmu wobec własnej osoby, telefony co godzinę, smsy w środku nocy, żadanie szacunku od wszystkich w okół.... itd. Długo mógłbym wymieniać, niestety o jej chorobie dowiedziałem się po rozstaniu, sama wcześniej wspominała o lekach, dwóch próbach samobójczych i cięzkim dzieciństwie, depresji, brakło jedynie nazwania sprawy po imieniu. Myślę, że masz dużo szczęścia że możesz świadomie podjąc decyzję, wybór należy do Ciebie, ja wciąż się zastanawiam czy dobrze zrobiłem, bo z jednej strony mi jej żal - wciąż ją kocham, z drugiej rozsądek podpowiada, że życie jest tylko jedno, a z tej choroby wyleczyć się nie sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam remisje
cztery lata bez objawow psychotycznych mialam jeden kryzys ktory zdusilam w zarodku. Jest niezle, radze sobie, praca oraz studia. Mozna zapobiegac nawrotom ale o tym sie nie mowi, Mialam ciezki epizod zaostrzony antydepresantem parano-katatoniczny, zle to wspominam i nigdy lekow nie odstawie. Nigdy nie bede zdrowa ale moge to gowno zdusic w zarodku. Nienawidze tej choroby jest straszna, nie zamierzam wrocic na stare smieci, nigdy z nozem nie latalam, jesli chcialam zrobic krzywde to tylko sobie. wkurzaja mnie te posty, kazdy przypadek jest inny, ja wiele od zycia nie chcialam nigdy, tylko normalne zycie mi sie marzylo ale co z tego ? Widocznie tak musialo byc... Do kogo mam miec o to zal ? W rodzinie nikt nie chorowal, nikt. Boje sie ze bede sama, otoczenie nie lubi takich ludzi, co mam ze soba zrobic ? zabic sie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze......
współczuję:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lera
Witam, moja mama od lat choruje na scizorenię paranoidalną, tą diagnozę zobaczyłam dopiero po wyjściu zamąż, opuszczeniu rodzinnego kraju, kiedy nieznajoma zatelefonowała do mnie, że spotkała mamę na poczcie, prosiła przekazać, że uciekła z domu(po śmierci dziadka), jest załamana i przekazuje nr obecnego tel. Trzeba było tam pojechać i załatwić miejsce w szpitalu psychiatrycznym. Gdy poleżała parę miesięcy, wyszła w niezłym stanie. Ale od tego czasu zdarzały się coraz gorsze rzeczy. Było tak, że nie miała nic do jedzenia i bez notorycznie się zadłużała, oddawała złoto do lombardu, zaciągała kredyty, których nie możła spłacić - teraz już wcle nie potrafi obchodzić się z pieniędzmy. Adwokaci radzą ubezwłasnowolnić....... Generalnie raz do roku jest kryzys, trzeba na siłe położyć do szpitala, potem jest lepiej, ale nie myśli normalnie. W dzieciństwie pamiętam były awantury w domu, pociąg do kieliszka: odrobina alkoholu + leki = efekt narkotyczny. Nie radzę takiego związku! Z latami jest coraz gorzej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siostra_ewy
Witam, Mam za sobą DWA małżeństwa ze schizofrenikami.W pierwszym przypadku choroba w formie ostrego epizodu ujawniła się niespodziewanie podczas stypendium zagranicznego.Mąż wrócił przed czasem ,strasznie zmieniony, pojął próbę leczenia, wreszcie popełnił samobójstwo.Wszystko to rozegrało się w ciągu pół roku.Kochałam go do końca, nie zaznałam od niego niczego złego ani w zdrowiu ani w chorobie. Trwało wiele lat zanim doszłam do siebie. Mój drugi mąż był zupełnie innym człowiekiem.Od początku dręczył mnie zazdrością, obrażaniem się o wyimaginowany brak szacunku,nieustającym krytycyzmem.Gdy wpadał w szał potrafił np. wyrzucić mnie z domu z sześciotygodniowym niemowlęciem przy piersi.Rodzina niechętnie mi pomagała, musiałam wytrzymać to piekło aż synek mógl pójść do przedszkola a ja do pracy.Wtedy odeszłam.Były mąż się nie leczy, uważa, że to inni ,ze mną na czele,są chorzy.Nigdy nie przestraszył się własnych czynów,obwinia mnie o to ,że "nie chcę mu wybaczyć'.Cóż, wybaczyłam, pod warunkiem zachowania bezpiecznej odległości. Dodam, że ani w pierwszym ani w drugim wypadku nic nie wskazywało na chorobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *...Wiara...*
Mam chłopaka schizofrenika. O jego chorobie dowiedziałam się przed podjęciem decyzji o byciu z nim. Na początku schizofrenie traktowałam płytko... Niedawno miał 'nawrót' choroby. Byłam przy tym. Widziałam jak momentalnie się zmienił. Widziałam ten strach, zmęczenie i ból w jego oczach. Jest ciężko... to prawda. Stracił przyjaciół w rodzinie też nie ma większego oparcia (uważają go za 'psychola')... W zasadzie ma tylko mnie. Ostatnio zerwał ze mną argumentując to tym abym mogła żyć normalnie i żebym była szczęśliwa... Naszczęście udało mi się go przekonać, że jedyne czego chce to być przy nim teraz (gdy jest ciężko) i już zawsze. Często dzwoni... słysze jak głos mu się załamuje... jak cierpi. Wiem, że stara się mnie izolować od tego wszystkiego bym nie cierpiała i bardzo to doceniam, ale tak się nie da... Kocham go za to jakim jest człowiekiem nie tylko gdy nie nęka go choroba i akceptuje to jaki jest. Przeczytałam wszystkie wasze wypowiedzi. Niektórzy mają większe doświadczenie odemnie co do związków z schizofrenikami. Mimo tego nie zmienie swojej postawy ani swoich uczuć... Możliwe że bedzie mi ciężko i bede musiała dużo przejść, ale zniose to bo wiem że mam w sobie dużo miłości i dużo cierpliwości. Tak schizofrenia jest ciężką chorobą... zdążyłam się o tym przekonać ale czy to znaczy, że jeśli ktoś jest chory to nie ma prawa do miłości? Takie osoby najlepiej wyrzucić ze społeczeństwa? To jest dopiero chore myślenie. To przedewszystkim ludzie który potrzebują pomocy... Bardzo go kocham. Strasznie mnie boli to gdy patrze na niego jak to wszystko go niszczy... Wiem że dla niego zrobiłabym wszystko nawet zabrałabym od niego tą chorobe. Mówie szczerze! Będe przy nim do póki starczy mi sił. Przetrwam chwile gdy bedzie mnie obrażał czy bedzie się odemnie oddalał bo mam w sobie nadzieje i dużo wiary... w siebie... w niego... w nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×