Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość HardToUnderstand

Jak... pozbyć się przyjaciółki

Polecane posty

Gość HardToUnderstand

Tzn powoli i bezboleśnie zakończyć z nia znajomość. Wiem, że brzmi to okrutnie ale mam wrażenie, że ani dla mnie ani dla niej ta bliższa znajomość to więcej złego niż dobrego. Poza tym ona ma bardzo silną osobowość, ja jestem typem 'podporządkowującej' się, ja wiecej ludzi nie znosi niż lubi (ze wzajemnością), ja nie widzę w większości z nich nic denerwującego co ona traktuje jako zdradę. Chory układ. Teraz od 2go roku studiów ona chce razem ze mną wynająć mieszkanie. Chciałabym jakoś bezbolesnie tą psełdo- przyjaźń zniżyć do poziomu, na którym to, że mieszkam z kimś innym nie było zaskoczeniem ani ją nie zabolało. Wiem że to brzmi jak list 6-latki z bravo-girl ale uczucia w przyjaźni to nie taka prosta sprawa. Lubię ją- a jednocześnie jej znajomość jest dla nas obojga toksyczna. Poradźcie coś.. a może podobna sytuacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Micra
Skoro ona chce z Tobą zamieszkać to wnioskuję, że jesteście parą.Moim zdaniem to bardzo dobrze,że zdajesz sobie sprawę,że nie chcesz już tego dalej ciągnąć.Powiedz jej to otwarcie i szczerze,bo inaczej żadne z Was nie będzie szczęśliwe.Myslę,żę to jedyne rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkkjjj
Przyjaciółkami to Wy chyba nigdy nie byłyście . Odnośnie mieszkania , moze sama powinnaś podjąć w końcu jakąs decyzje , bo to takie troche biadolenie co mam zrobić ,zeby sie samo stało ? Na poczatek proponuje jasne stwierdzenie - przepraszam ale mam już inne plany , mieszkać bede z xyz .Spóźniłas się z propozycją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oczywiscie po prostu
powiedz, ze masz inne plany, przykro tobie, na mnie nie licz. Powiedz to otwarcie, po co dziewczyne trzymac w niepewności, to by było nie w porządku .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiedz jej ODPIERDOL SIĘ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malawoman
po co, jak sama zobaczy ze facet ma kase, to sama go zlapie, na tabsy! szkoda ze jej nikt nie mowi odpierdol sie, przydaloby sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Mam podobny problem , ale chyba gorszy... To nie jest krótka znajomość ze studiów. Ani szalona sąsiadka. Nie mam problemu z kończeniem i wygaszaniem znajomości, które mi nie pasują. Nie bywam przesadnie uległa, raczej bywam nawet dosyć pyskata i bardzo szczera. Zamieszałam się jednak w bardzo toksyczną relację, z której nie umiem się wydostać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Potrzebuję pomocy. Od 20 lat przyjaźnię się z pewną bardzo trudnym charakterem. 20 lat wspólnego dorastania, przechodzenia całego dzieciństwa, młodości, dorosłości - to bardzo wiąże. Nigdy z nikim nie byłam tak szczera i z nikim nie łączyły mnie takie więzi. Wiele dla mnie zrobiła i ja wiele zrobiłam dla niej... niestety z przewagą tego drugiego. Od zawsze jednak byłyśmy bardzo inne. Gdy byłam dzieckiem pozwalałam sobie wchodzić na głowę i chyba najwidoczniej do tego przywykłam. W szkole podstawowej czułam się nieco inna, ze względu na różne burze w domu rodzinnym, rozwód rodziców, nerwice samotnej matki. Pani X z pozornie przykładnego polskeigo domu. Czułam się troszkę inna, wiedziałam, że jestem nieco zdziwaczała, pozwalałam się "nauczać". Chyba niestety to mi zostało w stosunku do X. Nikomu innemu na to nie pozwalam, jestem raczej indywidualistką. Zawsze wyglądałam inaczej, zwykłam robić niekonwencjonalne rzeczy, bywam pyszałkowata. Dziwiła mnie zawsze uległość w stosunku do Pani X. Z czasem wiele się pozwmieniało. Już na studiach ja zmieniłam troszkę towarzystwo, środowisko, poszłam w inny klimat, dużo zmieniało się w moim myśleniu, porzuciłam mroczny i histeryczny klimat dojrzewania na poczet wprawdzie nie mniej zwariowanego, aczkolwiek mam wrażenie, ze moja osobowość jakoś ewoluowała przez lata aż do teraz gdy czuję, że chyba już stabilnie osiadłam w dojrzałości. Od dziecka bardzo sie różniłyśmy charakterami. Wprawdzie byłam bardziej pracowita, sumienna, zawsze chciałam coś zmienić, byłam ciekawsza nowych doświadczeń, nowych ludzi, świata, podróży, ciekawej pracy. Ona raczej domownik, ceniący sobie swoje najbliższe otoczenie, analizujący przeszłość w nieskończoność, ale dzieki temu lojalna i wrażliwa. Obie jesteśmy wrażliwe i uważam, że obie jesteśmy "dobrymi ludźmi" . Jednak ja od zawsze, od dziecka bałam się jej wybuchowego charakteru i obrażania się o byle co, ale nawet nigdy nikomu się na nią nie skarżyłam, bo przecież to "przyjaciółka". Żyłam zupełnie bezkrytycznie w stosunku do niej, mimo kłótni i długotrwałych fochów. Jeśli ją krytykowałam, to tylko w swojej głowie, nigdy nikomu o tym nie mówiłam, aby nie psuć jej obrazu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Trwało to lata, dekady. Ja przyjaźniąc się z nią , miałam tak samo dużo frajdy i radości z tego, jak i wiecznych nerwów i strachu, że za chwilę powiem coś co ją urazi. Czerpałam z naszej przyjaźni wszystko - ból, radość, wspólne przygody, przeżycia, próby charakteru, wzloty i upadki. Wszystko razem. Jednak mimo to jest zawsze lekki brak swobody, który przy niej czuję. Tak jest do dzisiaj. Pani X ma tendencję do podejmowania bardzo złych i nietrafionych życiowych decyzji, co od zawsze ładowało ją w niezbyt korzystne sytuacje. Zaczynając od lenistwa w szkołąch, liceum, przez studia... później decyzje o swoich związkach, raczej smutnych i okupionych wieczną patologią, nieszczęściem, problemami, kłótniami i setkami rozstań i powrotów. W efekcie jestem pierwszą deską ratunku. Co ciekawe dostaję podobne rady od niej - tak samych idiotycznych kroków i autodestrukcyjnych decyzji, np. "masz dosyć pracy? to ją rzuć!". Chyba rzeczywiście uważa, że tak powinno być. Co ciekawe mam wrażenie, że zapomina brać odpwiwedzialność za swoją pozycje życiową - gdyż jest to efekt jedynie jej poprzednich działań. Mam wrażenie, że ona uważa, że jest to zrządzenie losu, a to co mają inni - spadło z nieba. Czasami czuję w jej głosie krytykę , może złość , że ja więcej zarabiam, że oboje z partnerem mamy inny poziom życia, że spełniam marzenia. Chciałam tylko zauważyć, że do szkoły zdałam sama, ciężką pracą, na studia dostałam sie sama, kuciem i ślęczeniem po nocach zdałam studia w terminie, pracowałam popołudniami, więc zawsze miałam nawet na pożyczkę dla niej. Pierwszą pracę znalazłam sama, bez znajomości , mimo przejęcia i strachu. A ciągle jednak mówiąc o sobie mam poczucie winy. Oferowałam jej wielokrotnie pomoc (np. z językiem - odrzucała) , finalnie jej obecną pracę znalazłam jej ja. Zawsze byłam i jestem na każde wezwanie. Służę wsparciem. Ale od dłuższego czasu mam wrażenie, że to wszystko jest jednostronne. Że Pani X pielegnuje naszą znajomość i dba o to by trwała, bo mnie potrzebuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Co mam od niej w zamian? Wygadać się o wszystkim , owszem. Spotkać się , wyżalić , pogadać o WSZYSTKIM. Ktoś mógłby pomyśleć : "to bardzo wiele, to bardzo wartościowe"... Natomiast ja czuję, że ta przyjaźń działa na mnie strasznie destrukcyjnie. Pani X od kiedy pamiętam ma tendencję do szukania dziury w całym, do wiecznego bycia nieszczęśliwym, egzaltowania się nieszczęściem, smutkiem, pielęgnowania stanów depresyjnych. Starałam się pomagać kielokrotnie, ale to niewiele zmienia, bo brakuje chęci drugiej strony. Najgorsze jest to, że ten jej charakter często odbija się na mnie. Badzo często jest jakieś spięcie, głównie wtedy gdy ja nie spełniam jej oczekiwań. Czuję presję za każdym razem, gdy się widzimy, z powodów najbardziej błahych , np to że nie mam ochoty pić alkoholu, a ona się nastawiła, dochodzi do tego że nie może opanować złości i suma sumarum ulegam i piję, mając następny dzień kompletnie do bani, gdyż nie toleruję alkoholu tak skutecznie jak ona. Obrywa mi się za to, że chce wyjść do domu, obrywa mi się za to, że nie mam na coś ochoty. Obrywa mi sie za każdym razem, gdy nie robię czegoś co ona chce. Każdy głupi gest odbiera jako powód do oceny , zawsze negatywnej, uważa, że wszystko podlega jej ocenie i krytyce. Jestem krytykowana za większość rzeczy , które robię, nawet jeśli jest to rzucenie palenia, bo mój partner mnie o to poprosił, robiąc to dla mojego dobra. A nie ukrywam, że czuję się lepiej bez tego. Pani X z tak idiotycznych powodów potrafi rozkręcić burzę trwająco kilka dni, wymiany setek emaili, tasiemcowatych smsów , zarzucając mi potem, że to ja jestem głupia bo piszę monologi, a przecież staram się bronić. Często słyszę, że jestem p******a, głupia jeśli np. myślę tak a nie inaczej. Gdy mówię , że oczekuję przeprosin, zwykle słyszę że ich nie dostanę. Kończy się tym, że ja przepraszam ją, żeby już to skończyć. Potrafi przyczepić się do najdrobniejszych szczegółów, na które ja , jak i inni ludzie, któych znam , nie zwróciliby na to uwagi. Następnie wierci dziure w brzuchu do upadłego. Nie odpuści. Nawet jeśli tego nie robi, nigdy nie umie powstrzymać się od komentarza, zwykle nie przebierając w słowach. Dopisuje czasami do tego niestworzone teorie o hierarchii wartości , a zwykle chodzi o jej egocentryzm, o to, że coś dotknęło jej tkliwe ego. Ważę każde słowo, uważam czy coś ją nie dotknie. Ale to i tak się nie uda. Za chwilę i tak zrobię coś "złego". Np będę chciała pójść do domu pół godziny wcześniej niż ona sobie tego życzy, więc oberwie mi się jak to moje zachowanie jest "z d**y" - dosłownie. Oberwie mi się za to, że odbieram telefon ze złym tonem głosu. Oberwie mi się za to , że swoje urodziny spędzam tak jak mi się podoba, że jej nie potraktowąłam jak księżną. Oberwie mi się za to, że coś mi się nie podoba (np. nagła zmiana planów, a właściwie już nie planów, bo po fakcie) i śmiem to dać do zrozumienia, nawet jesli subtelnie. Oberwie mi sie za to, że czegoś odmówiłam (co raczej nigdy mi się nie zdarza) albo nie mogłam się spotkac akurat teraz natychmiast kiedy ona tego chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Generalnie afera może powstać z czegokolwiek i niegdy nie wiadomo z czego. Człowiek myśli, że mówi "ABC" , a okazuje się , że powiedział że "wq@@#$%mciwe54!@#% Vfgjreghui1!@#$^&*!!!" - w obrazie rzeczywistości Pani X tak to wygląda. Nigdy nie widzę jej radości , takiej szczerej radości, gdy opowiadam jej o swoich sukcesach, planach lub o tym, że czuję się szczęśliwa w swoim związku. Nie opowiadam jej już o tym co razem robimy, planujemy, o naszych podróżach, o tym jakie niesamowite i piękne niespodzianki robi mi mój partner, o tym jak mnie zaskakuje i jak mnie traktuje, o tym że po prostu jest fajnie. Nie mówię już nawet do końca ile zarabiam, bo się wstydzę. Mam wrażenie, że mogę się dzielić z nią tylko złymi rzeczami, bo wtedy nie widzę tej obcości na jej twarzy. Jakby chciała coś powiedzieć, ale tego nie mówi. Mam wyyrzuty sumienia przy niej, że zapracowałam sobie ciężko na swój uśmiech. Mam poczucie winy. A wiem, że gdyby mi było źle, ale widziałabym, że jej sie układa, że jej los sprzyja , skakałabym z radości. Wiem, że tak by było, bo jej problemy są dla mnie moimi. Gdy udało się jej dostać tą pracę, gdy zaczęła wracać do uśmiechu, to miałam wrażenie, że coś dobrego stało się w moim życiu i chyba cieszyłam się bardziej niż ona. Cieszyłabym się gdyby jej związek nie był zlepkiem nieszczęść. Chciałabym tego. Mam jednak wrażenie, że u niej działa to tak, że ona na tej podstawie buduje nasz dystans. Mam niestety problemy ze zdrowiem. Nigdy nie widuję troski z jej strony, a raczej zmęczenie, że się nad sobą użalam. Dlatego już jej nawet o tym nie mówię. Czuję, że powoli z ulgą przyjmuję wiadomości, że nie ona akurat nie może się spotkać. Nie chciałam się do tego przyznawać sama przed sobą, ale to niestety prawda. Nie wiem co robić. Ona nie widzi że mnie źle trakuje. Dla nas obu ta znajomość jest warta ... warta 20 lat życia! Nie chcę jej tracić, ale z drugiej strony strasznie się męczę, bo ona nie stanie się kimś innym. Mam z nią kontakt prawie codziennie, widujemy sie regularnie. Teraz już rzadziej niż gdy chodziłyśmy do szkoły, oczywiste. Teraz mamy domy, prace, obowiązki. Ale jesteśmy cały czas na łączach i każda wolna chwila jest okazją do spotkania. JEstem z nią tak związana , że nie umiem się nią nie przejmować. Machnąć ręką... Ja się właściwie jej boję. Jak ognia. Ale ona jest jak siostra. Myślę że jesteśmy nawet sobie bliższe i serdeczniejsze (na ogół) niż nasze rodzeństwo. Gdy coś się miedzy nami dzieje dystansującego, np., rzadzszy kontakt, to też mi sie obrywa, że ostatnio jakos nie pielegnujemy przyjaźni i że coś się dzieje złego. Nie wiem jak miałoby wyglądac moje życie bez niej. Nie wyobrażam sobie tego. Z drugiej strony widzę jak mnie to wykańcza. MUSZĘ z jakiegoś powodu to ciągnąć. Czy muszę? Nie wiem co robić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie, to już nie jest lubienie, ty się boisz powiedz że nie chcesz z nią mieszkać bo nie, bo znając życie na pewno cię przepyta jak na gestapo a później staniesz się jej wrogiem, ewentualnie zj***e cię i tym samym doprowadzi do pionu - niczym twoja przełożona. P*****l ją i tyle w tym temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Edel
Pani Nerwico, wiesz co? Myślę, że to jednak toksyczny związek, ale jednak dużo zależy od Ciebie... Widzę dwa wyjścia. Pierwsze to po prostu szczerość. W sensie powiedzieć jej to co tutaj napisałaś. Jak się boisz to wyślij jej list, skopiuj to co tutaj napisałaś. Albo zacznie z Tobą pracować nad przyjaźnią albo to się skończy i wtedy będziesz wiedziała czy to naprawdę jest przyjaźć. A drugie wyjście to psycholog. W sensie dla Ciebie, żeby Ci pomógł zmienić tok rozumowania i sposób komunikacji z Panią X. W każdym razie powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
Dziękuję. Przede wszystkim, że komuś chciało się to wszystko przeczytać. Dziękuję za dobre życzenia i rady. Boję się tylko że ... nie umiem na taką szczerość się zdobyć. To by było piekiełko, na długo... a ja nie znoszę takiego stresu najlepiej. Żal, krzywda dla niej (bo pewnie by ją to zaskoczyło, mimo że kilka już osób powiedziało, że jest toksyczna w relacji) , łzy i ścisk żółądka na wiele miesięcy. I chyba śmierć przyjaźni, dystans na wieczność. Jestem tchórzem, coś co wzrosło w moją głowe jest za silne. Z innymi ludźmi potrafię. Wszystko. Tu nie. Nie umiem. Chwytam się na myślach takich jak przeprowadzka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie którzy nie rozumieją słowa 'przyjaźń"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Edel
Hmm to prędzej czy później umrze. Tak mi się wydaje. Już teraz frustrujesz się coraz bardziej. Sądzisz, że będzie lepiej? Że ona się zmieni i zrozumie? Fajnie by było, ale obawiam się, że nie ma na to szans... Możesz uciąć to od razu, przecierpisz trochę i koniec relacji albo próbować kombinować. Odkładać spotkania, mówić przez telefon, że nie masz siły na rozmowę itp. Ale to dość wykańczające emocjonalnie. Nie da się tak na dłuższą metę. Odwagi Ci tutaj nie dodamy, ale może psycholog by to zrobił zmieniając Twój tok myślenia? Podnosząc Twoją samoocenę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie będzie łatwo Tobie POZBYĆ się tego BLUSZCZA, ... ale musisz to zrobić, TY. aby odzyskac spokoj, wewnetrzna rownowage, co Ty masz z tej znajomosci? bo to nie jest zadna przyjazn, wczepiła sie w ciebie, bardzo ci wspołczuje ale zacznija działac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o jakiej przyjazni ty tu opowiadasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
masz znajoma nie odpowiada ci jej towarzystwo wiec dziekujesz jej za milo badz niemilo spedzony czas i sayonara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mozesz jej jeszcze powiedziec ze jestes zbyt zajeta dzisiaj jutro i pojutrze oraz przez kolejne 9 miesiecy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaniNerwica
To wszystko nie jest takie proste. Wiem, że wydaje się być, wiem, że nie ma innych rozwiązań. Po prostu od lat moje wieczne spięcie , wewnętrzny niepokój i nerwica spowodowany jest tym, że w tyle głowy cały czas wiem, że muszę się zameldować. Nie nazywam tego inaczej, bo często robię coś na co nie mam ochoty ze strachu. Ważę słowa, uważam na to co mówię. Nie umiem już myśleć, że wszystko jest dobrze, bo gdzieś zawsze plącze mi się po głowie , że jeszcze mam nieszczęścia Pani X... a jeśli nie jej nieszczęścia to jej pretensję i muszę jeszcze się tym zająć. To trwa latami. Wiem, że gdbym starała się odsunąć, to do końca życia będę miała ścisk w żółądku myśląc o tym. Wiem jak sie czuję jak sie pokłócimy i ona milczy dniami. Nie mogę z nerwów funcjonować. Mieszka 5 minut pieszo ode mnie, mamy wspólnych znajomych. Na pewno nasze drogi będą się przecinać. Poza tym tyle nas łączy. 20 lat! Ja wiem, że pomimo tego jaka jest trudna i ciężka do życia, to ma dobre intencje w stosunku do mnie (przynajmniej w jej mniemaniu) i przez tyle lat była zawsze w stosunku do mnie lojalna, wiele razy o mnie walczyła. Nie chcę tracić przyjaciółki, ale jednocześnie chciałabym czuć się wolna, spokojna, szczęśliwa. Życie z toksyczną osobą jest bardzo trudne. Ale wiem, że ona ma świadomość bywa trudną. Wiem, że często nad tym ubolewa, ale nie potrafi się zmienić. Jestem strasznie zmęczona. Chciałabym gdzieś uciec. Nie wiem czego oczekują pisząc na forum. Chyba się wygadać. Anonimowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo bluszcz albo Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×