Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gamna

Clostilbegyt i bromergon - moze sie uda

Polecane posty

iti trzymam goraco kciuki i mam nadzieje że u ciebie już tam coś rośnie. Bardzo potrzebne nam są na topiku takie nowe dobre wiadomości, a więc spokojnie czekamy:-) pozdrawiam:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agi po plamieniu ani sladu, czekam teraz jeszcze tydzień i pewnie zrobię test aby wiedzieć czy odstawić duphaston. Itak przewiduję 1 krechę. Wole się nie nakręcać, choć to jest trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja zawsze powtażam sobie że nie bede sie nakręcała ale jakoś nigdy do końca mi się to nie udaje. w tym cyklu nawet przed mężem udawałam że ta jedna krecha wcale mnie nie ruszyła, i chyba tak mocno sobie to wmawiałam że teraz nie potrafie okreslić jakie są moje prawdziwe odczucia:-( momentami pełna deprecha a innym razem dziwna pustka. Mam nadzieje że nie zwariuje przez to wszystko. czy któraś z was korzysta/ła z psychologa? bo może ja naprawde sama nie wiem jak sobie z tym radzić. teraz odpoczywam z daleka od domu, nawet od męża sama wśrod osob które nie wiedzą o naszych problemach. mam nadzieje że odpoczne chociaż duza ilość wolnego czasu powoduje że coraz częściej o tym mysle. nawet w nocy spać mi się nie za bardzo chce. ale się rozpisałam. Chociaż czasem dobrze jest komus tak szczerze powiedzieć o wszystkim, komuś kto nas nnie zna. dzieki dziewczyny że jestescie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agii-ja nie korzystalam z psychologa. Uważam, ze jesli jest on Ci potrzebny i nie mozesz sobie dac rady z tym wszytskim to lepiej skorzystac niz sie meczyc. Oni od tego sa, by pomagac spojrzec na problem z innej strony. Dziewczyny u mnie jest inna sytuacja. Nie wiem czy to dobzrze czy zle, ale ja nigdy nie plakalm z powodu niemoznosci urodzenia dziecka. Nigdy nie bylo to moja obsesja, czy wielka tragedia. Z natury ejstem duza optymistka i naprawde niewiele rzeczy mnie przytlamsza. raczej patzre na to realnie, z duza doza optymozmu. Ale nie znaczy to, ze ot tak sobie potraktowalam moj problem z dziexckiem. Otoz nie!! Boli mnie to na swoj sposob, ale nie zostalo mi nic innego jak ulozyc sobie to wszystko w glowie, a nadzieja i tak zostala. Nikla, schowana gdzies gleboko pod pierzynka realizmu, ale jest. Musilam sobie to jakos ulozyc, tlumaczac, ze jesli faktycznie nigdy nie zajdze w ciaze i nie urodze wlasnego dziecka to jesli bede traktowac to jako zyciawa porazke i element ktory przekresli moje zycie to tak naprawde nie zsotanie mi nic innego jak czekac smierci i juz teraz, dzis uwazac swoje zycie jako przegrane. le ja tak nie chce! Moje zycie to nie tylko dziecko urodzone pzreze mnie. To tylko element.Moje zycie mimo tego moze i jest piekne. est tyle wspanialych rzeczy ktore mnie spotkaly. Malo tego. moge powiedziec, ze moje zycie do tych 32 lat bylo naparwde dla mnie laskawe! Jak popatrze na nie z perspektywy czasu, to moglo byc roznie, a jest cudownie!! Mam wspanialego meza choc nie jest bez wad, mam gdzie mieszkac, mam prace ktora mi odpowiada i ktora daje pieniazki na kredyty :) , jestem zdrowa, mam rodzine, mieszkam w wolnym kraju bez wojen (choc nie jest tez idealnie), mama szanse normalnie funkcjonowac.... Uwierzcie, ze jesli szczesciem dla was ma byc fakt: urodze dziecko i bede szczesiwa, to sorki, a le wg mnie tak naprawdenigdy nigdy nie bedziecie szczesliwe. szczescie nie zalezy od dziecka, pieniedzy, czy urody, ale od tego co jest w waszych sercach. Od was samych!!! Zadna osoba nie uczni was bardziej szzcesliwymi, o ile wy nie wydobedziecie tego z siebie!!!!!! Mam nadzieje, ze nikogo nie urazilam tym wpisem, a wrecz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia2
nadwislanka masz duzo racji i ja tez caly czas tlumacze sobie ze nie na dziecku swiat sie konczy ale zawsze sa dwie strony medalu na co mam czekac faceta mam dom tez na brak pieniedzy nie moge narzekac praca tez dobra wiec co do szczescia tylko dziecka. jak jego nie bedzie to na starosc kim bede sie opiekowac? i tak juz bardzo rozpiescilam swojego meza chodze kolo niego jak kolo duzego dziecka ma wszystko czego chce. wiec nie wiem jak mam sobie to wszystko tlumaczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monia-nie zapominaj, ze tak naprawde dziecko jest nam dane na jakis czas. mamy je wychowac i przygotowac do samodzielnego życia, tak by moglo funkcjonowac SAMODZIELNIE, bez niezbednej opieki rodzica. Wiec tak naprawde na starośc zostajemy sami, bo dzieci fruuu ida w swiat. I na starośc zostanie mąż. Na kursie adopcyjnym uświadomiono nam jedną rzecz (zajęcia z motywacji adopcji): dlaczego chcemy mieć dzieci. I pojawiały się rózne (anonimowo na kartkach) odpowiedzi.ogólnie wniosek taki: ludzie chcą mieć dzieci bo: nie chcą być na starośc sami (padało stwierdzenie ze szklanką wody na starość), bo brakuje im do pełni szczęścia dziecka, bo czują sie niepełnowartosciowi, bo nie moga mieć własnych, bo chcą komuś przekazać majetak itd. Nieliczne były odp., że powodem jest potrzeba podzielenie się ogromem miłości, czy stworzenia dla odrzuconego dziecka domu, czy zrobienia czegośś dobrego dla dziecka. I uświadomiłam sobie, że tak naprawde ludzie mają dzieci częściowo z pobudek egositycznych (starość, opieka itd). owszem, jest to elementem, ale nie podstawą wydania na świat/ adoptowania dziecka. Dla mnie to odkrycie było czymś nowym, ale w pełni zgadzam się z tym. Zadajmy sobie pytanie: dlaczego chcę mieć dziecko? Jakie kierują mną podudki do tego? czy może dlatego, że czuję się gorsza, czy dlatego, że tak wygląda \"prawdziwa i normalna\" rodzina, czy moze dlatego, żę chcę mieć na starośc opiekę i oparcie, czy moze dlatego, że boję się samotności? Uwierzcie mi, sama stanęłam przed takim dylematem od momentu, kiedy odbyliśmy ten kurs. Bo kiedyś to dziecko, które przyjmiemy zada pytanie: dlaczego mnie adoptowaliście? Gdybym była dzieckiem w takiej sytuacji nie wiem jak bym się czuła, gdybym usłyszała np: bo boję się samotnej starości, czy \"brakowało mi do pełni szczęścia dziecka, czyli ciebie\". Wiem że to są cięzkie tematy, ale każdy z nas musi się uporać z tym. Ogólnie się przyjęło, ze zdieci się ma bo tak jest i jż. Ale czy ktoś zadał sobie kiedyś trud i zagłębił się w motyw zostania rodzicem? Plecam zmierzenie się kazdej z Was z tym pytaniem, a może w ten częściowo będzie Wam łatwiej znosić trudną drogę do rodzicielstwa. A tak już na marginesie przeczytałm ostatnio książke Bogny Pawelec \"Opowieści terapeutyczne o niepłodności\". Polecam. Nie zaszkodzi, a może i pomoże. Do kupienia m.in. w EMPIK cena ok. 30 PLN.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nadwislanka bardzo ci dziękuję!!!! ;-) właśnie dlatego tak bardzo cieszę sie że mogłam do was dołączyć. Wasza pomoc ma bardzo duzy wplyw na mnie, wasze wypowiedzi daja mi wiele do myślenia. Bardzo wam dziękuję:-) Ja rownież zaczynam powoli zastanawiać się jak ułożyć swoje życie bez dziecka, mam wspaniałego męża i myśle że potrafimy być szczęśliwi sami. :-) jeszcze raz dziękuję:-):-):-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia2
dziewczyny mysle ze jest nad czym myslec i dobrze nam to zrobi ale nie przestanmy marzyc o dzidziusiu bo marzenia "podobno" sie spelniaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agii-oj, ale chyba mnie żle zrozumiałaś. Wcale nie miałam na myśli pisać jak ułożyć sobie zycie beż dziecka!!!!! Absolutnie nie o to mi chodzilo. Chciałam raczej, żebyśmy sie wszystkie zastanowiły (ja także) dlaczego chcemy je mieć. A drążenie tego pytania, szukanie odpowiedzi myślę, że może wiele zmienić, a moze nawet i pomóc w radzeniu sobie ze swoją psychiką. Ale z drugiej strony, prawdę trzeba rzec, że są pary bezdzietne, bo (z róznych powodów) nie doszlo do ciązy lub niezdecydowały się na adoopcję. I są same. I kto wie, czy w naszym przypadku tak nie będzie......I też tak czasem myślę, że nasze życie może być we 2 , a póki co jest we 2. I na tę chwile nie wiemy ja będzie dalej (adopcja w toku). A gdyby tak się stało,że będzie tak już zawsze (załóżmy). Czy do końca życia mam uważać je za gorsze o małżeńst, które mają dzieci? NIE!!! Uważam, że piękno małżeństwa jest w nim samym i \"dodatek\" dziecka (sorki za brutalne porównanie) jest tylko czymś chwilowym (czyt. poprzedni mój post), co nie może być wyrocznią (jestem lub nie szzcęśliwa). Osobiście chce i jestem szczęśliwa taka jak jestem i teraz jak jestem. A dziecko-jesli się pojawi- może wnieść nam nowe doznania, przeżycia, inna perspektywę i spojrzenie na świat, może zmieni hierarchię wartości, ale nie uczyni mnie bardziej lub mniej szczęśliwą. To będzie to samo szczęście, ale z innym balskiem, zinnej perspektywy... dziewczyn, nie pozwólmy by nasze najpiękniejsze lata życia (u mnie już 4 rok starań o dziecko) upłynęły na odliczaniu od @ do @. Od owu do owu!!! Zatracimy się w tym wszytskim!!! Ja osobiście nie chcę dożyć do starości spędzając jakąś (dużą) część swojego życia na wiecznej walce ze swoim organizmem. Na liczeniu. Na byciu nieszczęśliwą, bi nie urodziłam.Ja osobiście już doszłam do kresu walki i obrałam inną drogę do rodzicielstwa. Nie wiem, czy dobrze mnie zrozumiałyście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny ja tylko na chwilę czy Was też tak bola jajniki w 2 fazie cyklu? to mój 1 m-c z clo i poprostu ból jest nieznośny. dziś 23dc do @ jeszcze ok tygodnia nie wiem czy to normalne????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia2
nadwislanka na prawde wzruszyly mnie twoje przemyslenia i wnioski. masz duzo racji a ja nigdy nie zastanawialam sie nad tym jak bedzie wygladalo moje zycie bez dzieci. jestem juz zmeczona tym odliczaniem i wiecznym czekaniem musze sie postarac zeby to staranie nie bylo nawazniejsze i musze zaczac cieszyc sie zyciem i jego urokami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny ja w tym temacie napisze Wam tylko jedno, staramy się 2 lata o dziecko i gdybym tylko skupiła się na staraniach nie zrobiłabym wielu rzeczy, które w ciągu 2 lat zrobiliśmy. Na początku owszem, zawsze było a co jak będę w ciąży, trzeba będzie plany zmieniać, to lepiej nic nie zmieniać. Gdybym czekała tylko na 2 kreski i żyła tylko tym, nie zmieniłabym pracy (no bo co będzie jak zajdę w ciąże?? Okres próbny i co dalej???), nie było by wakacji, wycieczek zagranicznych – bo to tez w ciąży niewskazane. Nie cieszyłabym się każdym dniem, chwilami spędzonymi z moim mężczyzną. Owszem miałam kryzys jakieś 3 m-ce temu, totalna deprecha, ryczałam prawie codziennie, mój M miał mnie dość, ja byłam zła że się na mnie wkurza, że mnie nie rozumie. Do takiego stanu doprowadziły mnie 2 informację o ciążach koleżanek i lekarz androlog, który stwierdził, że mam wrogi śluz i nigdy naturalnie nie zajdę w ciążę. Potem w następnym cyklu miałam badanie, które miało potwierdzić tę diagnozę. Test kontaktowy nie wykazała wrogiego śluzu. I jakoś udało mi się w maju pozbierać. Przyczynił się też do tego mój gin, który działa jak psycholog, wlał we mnie nadzieję, optymizm i jakoś się trzymam. Planuję wakacje, remont i wiele innych rzeczy. Nie nastawiam się na ciążę, raczej wychodzę z założenia, tyle m-cy się nie udawało, więc czemu teraz miałoby się udać. Wolę być mile zaskoczona niż przeżywać kolejne rozczarowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wydaje mi sie że bardzo dobrze cię zrozumiałam. chodzilo mi o to że tak uparcie widzielismy z mężem dziecko w naszej przyszlości że teraz nie bardzo wiemy na czym się skupić kiedy go nie ma. Nawet wakacje w sierpniu zaplanowane były z myślą że będe w ciąży, a tu nic z tego. Nadwislanka czy ty aby nie jesteś psychologiem hehe:-) wydaje mi się że twoja mądrość wynika z tego że sama bardzo dużo przeszłaś. naprawdę podziwiam cię. pozdrawiam:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poza tym jak w tym i kolejnym cyklu będzie klapa, to w sierpniu podejście do IUI, a we wrześniu ewent. laparoskopia. A dalej się zobaczy. Mam na co czekać, na swój mały cud, nawet jeśli czeka mnie długa droga, kilka prób iui a jak iui się nie uda, to podejście do in vitro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny-dla jasności. Nie jestm psychologiem. Podzieliłam się moimi przemysleniami. Ja tez jestem na drodze szukania, pytania , itd. Ale juz do pewnych wniosków doszłam. A innych odpowiedzi na pytania szukam nadal. I żeby nie było tak słodko: mam swoj problem, której dotyczy zupełnie innej sprawy i na rozwiązanie którego nie mam wpływu, a który spędza mi sen z powiek. Jedno wiem: życie nie jest rózowe, ale i tak staram sie widzieć w nim te dobrze rzeczy. I każdy pwoienien walczyć takimi metodami jakie są zgodne z nim samych i tak długo na ile wystarczy mu sił. Raz jeszcze polecam książke o ktorej pisalam. Ta Pani jest psychologiem pracującym przy warszawskiej klinice NOVUM. Wiem, ze są dziewczyny ktore sie do niej zapisuja na spotkania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was dziewczyny! Wiem o jakiej książce NADWISLANKA mówi bo jestem w trakcie jej czytania.Mówi o wielu przyczynach tymczasowej niepłodności jakich nawet byście nie podejrzewały.Nie miałam pojęcia że takie proste sprawy które drzemią gdzieś w naszej psychice mogą powodować niepłodność-wystarczy to odkryć i odpowiednio podejść do tego problemu.Ze mną jest wszystko ok pod względem fizycznym ale nadal ciąży nie ma więc może jest coś jednak na podłożu psychicznym? Nie wiem.Wiem że każdy zawsze mi powtarzał -WYLUZUJ TROCHE! ale to było trudne.Teraz dzieki adopcji wyluzowałam bo skupiłam się właśnie na tej adopcji.Nawet nie wiem kiedy mam mieć teraz @ i nie odliczam dni płodnych itd.Psychicznie jest mi lepiej-po prostu bez nacisku.Znajdzcie swoją drogę by troszkę \"wyluzować\";-) Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny mam pytanie. co trzeba zrobić przed badaniem nasienia? to można tak z dnia na dzień czy trzeba siejakoś przygotować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
katarina0 -jakies 3-4 dni wstrzemiezliwosci seksualnej(nu nu nu z przytulankami:) ),raczej bez browarka itp. no i wiecej wody pis musi Twoj M w ciagu tych 3-4dni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szymanka31
Do tych przygotowan do badania nasionka jeszcze bym tylko dorzucila nie zazywanie na kilka dni przed zadnych tabletek, zastrzykow, itp. Moj maz byl 3 dni przed badaniem u dentysty i dostal znieczulenie. Jak zobaczylismy wyniki badan to bylismy przerazeni, a to byl pierwszy raz kiedy badalismy nasionka. Po tym powtorzylismy jeszcze dwa razy i wyniki byly dobre. Moj gin powiedzial ze to napewno byla przyczyna tego znieczulenia ze za pierwszym razem wyniki wyszly zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szymanka31
A co do alkoholu to moj gin powiedzial ze ma on duzy wplyw na jakosc nasionka. Ale od razu podkreslil zebysmy nie dali sie zwariowac i zebym przypadkiem nie robila z meza abstynenta :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam:) co do badań - moj gin powiedział że jak ponad pół roku starań nic nie wykaże to bedzie się trzeba przypatrzeć mężczyźnie. tylko wiecie jak to jest z facetami... głupio im robić "to" do pojemniczka:) a kobieta jak rozkłada nogi 2 razy w miesiącu przed ginekologiem to dla nich normalne:) ja nad swoim pracuje juz drugi miesiąc żeby go z tym oswoić staramy się juz ponad półtora roku (z czego pół z clo)i jakby nie patrzeć chyba już czas żeby i facet dał coś więcej z siebie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do to chęci posiadania dziecka to faktycznie trzeba sie zastanowic głeboko co ono ci da. bo jesli chce sie w ten sposób ratować związek albo co gorsza zatrzymać faceta to lepiej sobie darować(ale to akurat nie o nas chodzi) może na moim przykładzie: 3 lata temu chciałm mieć dziecko bo mi brakowało mojej córci okropnie więc tu dziecko by robiło za substytut poprzedniego nie miałam na kogo przelewać miłości macierzyńskiej. i popełniłabym wielki bład zachodząc wtedy. dziś jestem swiadoma tego co robię chce mieć dzidzie bo uporałam sie z przeszłościa bo mam wspaniałego faceta bo to jeszcze bardziej umocni nasz związek. dopiero teraz zrozumialam co to miłość bo nawet jak z miesiąca na miesiąc nam nie wychodzi to nie warczymy na siebie i nie obwiniamy się wzajemnie.wiem ze nawet jesli nie będzie nam dane mieć potomka to i tak będziemy mieć siebie... ja mówiłam coś o odpoczywaniu od myslenia o dziecku itp a nie moge sie doczekać powrotu z pracy zeby tu zajrzec:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia2
katarinaO facet nigdy w zyciu nie zwali winy na siebie ze to przez niego nic nie wychodzi zawsze zwalaja wine na kobiety. moj maz tez mial wielkie opory przed pojsciem na badania nasienia ale jak zobaczyl tylu mezczyzn przed gabinetem to bylo juz lepiej nie czul sie osamotniony a poza tym ja wchodzilam z nim do pokoju i pomagalam w oddaniu nasienia :-) ale zawsze przed ponownym badaniem mial opory. ja tez staram sie o tym wszystkim nie myslec ale nie daje rady i tez non stop na topik zagladam. lubie was czytac i z wami rozmawiac. mysle ze to jest nasz taki osobisty pamietnik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monia2
aha zartujemy sobie juz z tego wszyskiego z mezem ze on strzela slepakami a ja jestem dziurawa staramy sie to wszystko obrocic w zart

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my z mężem teraz zamirzany zrobić badanie nasienia, i moge powiedzieć że to była prpozycja mojego męża:-) Wprawdzie ma trochę oporów, widać że go ta wizyta krępuje, ale nie marudzi i sie nie miga:-P mam nadzieję że wyniki będą dobre pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny-mysmy tez kilka rzy pzrechodzili przez TO. I nie bylo tak starsznie. Tzn maz bez oporow sie na to zgodzil, bo wiedzial, zeby podjac fachowe leczenie musimy wykluczyc lub potwierdzic ze to z jego strony jest problem. Kazdorazowo badanie to parazlizowalo go i mnie, ale za kazdym razem bylo lepiej. Z dos. moge tylko powiedziec, ze niestety stres przed tym badaniem jest zawsze i powoduje, ze ilosc jest mniejsza anizeli w warunkach domowych (co, gdy tylko sie da to sprawdzamy :)), o czym powiedzialam lekarzowi. Wiec tą ilością sie nie tyle martwilam, co jakością, ktora zawsze byla słabsza. Stad przygotujcie sie na to, ze ilosciowo moze byc przez stres tak-sobie. I jeszcze jedno: pierwsze badanie robilismy w przypadkowo wybranej klinice i to byl koszmar. nie bylam wtedy na forum i nie mialam rozeznania. Nie wiedzialam, ze obok jest fachowa klinika, ktora ma odpowiednie waynki na tak krepujace badanie. Dlatego radze zrobic rozeznanie gdzie mozna to zrobic w miare przyzwoitych warunkach. Od dziewczyn wiem, ze czasem w niektorych przychodniach kazali facetowi w WC oddac nasienie. Nic dziwnego, ze faceci sie tego boja. Rada: wmojej warszawskiej klinice zauwazylam, ze mniej facetow i ludzi jest rano anizeli po poludniu, stad mojego m. umowilam na ranną godzine. Nie wiem czy wiecie ale dopuszczone jest pobranie nasienia nie w klinice, ale np. w domu ale w czysty pojemnik i pod warunkiem, ze probke dostarczy sie w coagu max pol godz i w tem. ciala czyli ok. 36 stopni. Wezcie i to pod uwage.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nadwislanko otóż moje maleństwo zmarło... dlatego pisalam o długim dojrzewagim do decyzji o drugim dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a jak leczy sie tych męzczyzn którzy maja słabsze wyniki? bo coś czuje ze bedzie nam potrzebne takowe. chciałabym i na to go przygotować. my mamy o tyle dobrze ze mamy labolatorium pod nosem wiec bedziemy pracować nad tym w warunkach domowych:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was serdecznie Wróciłam po ponad tygodniu nieobecności, jakże ciężkim i trudnym dla mnie tygodniu... Pisałam wam ostatnio, że byłam u lekarza który przepisał mi bromergon. Byłam u niego 26 czerwca, w czwartek, chciałam żeby mnie zbadał, bym miała monitorowane cykle. Powiedział, ze nie ma takiej potrzeby... Skoro tak mówi, pomysłałam w końcu to lekarz. W piątek wieczorem poczułam ból jajników, pomysłałam sobie że to owulacja i się ucieszyłam.... Sobota, ból silny i towarzyszący prawie przez cały dzień. Nigdy tak nie miałam... Pomysłałam sobie, że w poniedziałek pojadę do jakiegoś ginekologa który zrobi mi monitoring i sprawdzi czy pęcherzyk pękł. Noc nieprzespana, niedziela - ból nie do wytrzymania, masa tabletek, no spa, ketonal, nic nie mogłam jeść ani pić, ciąge bolało, bolało jak nigdy... Po godz. 15 mążjuż mnie nie słuchał, \"wpakował\" mnie do samochodu i zawiózł do szpitala. Tam szybko się mną zajęli, zbadał mnie gin (ordynator szpitala) i zrobił usg. Powiedział, że nie możemy czekać i trzeba mnie natychmiast otworzy. Zamarłam... Jak to, ja nawet nigdy nic nie złamałam a tu przede mną operacja? Mąż dyskutował, czy to konieczne, czy nie ma innej metody, niestety... A ja chciałam tylko zasnąć choć na chwilkę by odpocząć od bólu... Lekarz powiedział, że uratuje wszystko co się da , miałam ogromną torbiel i ostre zapalenie (nie pamiętam czego...) Szybkie ekg, pobranie krwi, podpisanie zgody na operację i nawet się nie obejrzałam, jak leżałam na stole operacyjnym... Bardzo się bałam ale bolało i marzyłam o tym, by przestało... Gdy mnie wybudzili z narkozy i przewieżli na salę lekarz powiedział, że musiał usunąć lewy jajnik wraz z jajowodem... To było straszne, łzy płynęły mi po policzkach i nie chciały przestać. Tyle lat staramy się o dziecko a tu z dnia nadzień nasze szanse spadły o połowę. Chyba złapałam wielkiego doła, popadam z skrajności w skrajność. Mimo, iż mam ogromne wsparcie u mojego najdroższego męża nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem, że tylko wy mnie zrozumiecie i dlatego pozwoliłam sobie się wyżalić. Jest mi ciężko i barzdo smutno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×